|
| Autor | Wiadomość |
---|
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| | | |
| Temat: Re: #15 Nie Sie 18, 2013 12:47 pm | |
| | Opuszczone osiedle, wędrujemy z zachodu.
Nocowanie w budce nie było jednak najgorszym pomysłem. Gdy już się rozłożyli, było nawet wygodnie, a perspektywa spędzenia nocy w parze, a nie samemu, napawała chłopaka optymizmem. - A wiesz co z nią? Mówię o Amandzie. - Widziałem ją pod Rogiem, jej sojusznicy zaatakowali Rosanę, ale nie umiałem jej pomóc - wzruszył tylko ramionami, wspominając pojedynek z Bookerem i Lorin. Wolał nie myśleć teraz o pannie Terrain i nie chciał też, żeby Hope zaprzątała sobie nią głowę. Nadszedł czas na sen, a skoro mieli obudzić się bardzo rano, rozmowy nie wchodziły w grę. Ledwo dziewczynka oparła głowę o jego ramię, zasnęła. A on dołączył do niej chwilę później.
* * *
Pobudka była bardzo przyjemna, uśmiechnięta twarz Hope z rana pozwoliła mu na chwilę zapomnieć, gdzie się znajdują i po co tak naprawdę tu są. Idąc śladem dziewczynki, odpakował jedną paczkę z jedzeniem i szybko pochłonął połowę prowiantu, resztę zostawiając sobie na drugie śniadanie. Oszędzał, dopóki mógł sobie na to pozwolić. Napił się wody, a potem pożałował, że nie może wziąć prysznica, który obudziłby go i przede wszystkim odświeżył. Nie było sensu wracać się do rzeki, ale może idąc dalej, napotkają jakieś miejsce, gdzie poranna toaleta stanie się możliwa? Theo upewnił się, że zapakowali z powrotem cały ekwipunek, a potem, zgodnie z rozporządzeniem Hope, wyważył drzwi, a potem pobiegli, nie oglądając się za siebie.
* * *
Wędrowali już jakiś czas, gdy ich oczom ukazała się jakaś stara chatka. Okolica nie wyglądała zachęcająco, widocznie znajdowali się w tej części areny, która miała imitować obrzeża Kapitolu. W powietrzu unosił się nieprzyjemny, bagienny odór, jednak im dłużej szli, tym bardziej się do niego przyzwyczajali. Buty grzęzły chłopakowi w rozmokłej drodze, jednak wydawało się, że nie zwraca na to uwagi. -Sprawdzamy, co jest w środku? - zapytał, spoglądając na swoją towarzyszkę. - Czy zwiewamy stąd czym prędzej? Był ciekawy, co może kryć się w chatce. Wyglądała odstraszająco, jednak kto wie, może to tylko pozory, a w środku czeka na nich jakaś przyjemna niespodzianka? Albo śmierć, co już nie było taką kuszącą opcją i wywołało grymas konsternacji na twarzy Theo.
|
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #15 Nie Sie 18, 2013 3:40 pm | |
| Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału. |
| | | Wiek : 12 Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka
| Temat: Re: #15 Nie Sie 18, 2013 9:53 pm | |
| Buty Hope, raz po raz, grzęzły w błotnistej drodze. Pięknie. Wylądowali na jakiś pustkowiu, gdzie w dodatku śmierdziało. Świetna lokacja. Na pewno byli widoczni gołym okiem w okolicy. Raczej opary lub pseudo-mgła nie ukrywała ich wystarczająco dobrze, skoro ona mogła zbadać wzrokiem okolicę. Dziewczynka zastanawiała się, gdzie prowadzi ta droga. W końcu organizatorzy nie stworzyli lokacji, które nic nie wnosiły… no może poza brzydkim zapachem. Niezłe bagno.Określenie, jakie przeleciało jej przez głowę było najbardziej adekwatne do całej sytuacji. - Theo, czy w nocy rozbrzmiał wybuch armaty? - zapytała. Nie miała pewności, być może to umysł płatał jej figle podrzucając w snach dźwięki ze wcześniejszych edycji Igrzysk Głodowych. Natomiast, jeśli nie, to zginął kolejny trybut. Flickerman zastanawiała się, kto to mógł być… a mógł to być dosłownie każdy. Ósma osoba. Jedna trzecia jest martwa.Poczuła jakby coś ścisnęło ją w gardle. Przypomniała sobie o śmierci Blue, ale nie powinna była o tym myśleć. Przecież to się nie wydarzyło. Nie mogło, prawda? Odór przestał już jakiś czas temu przeszkadzać dwunastolatce. Oczom ich dwójki ukazała się stara, niepozorna chatka. Zdawało jej się, że prawdziwa zabawa niedługo się zacznie. Skierowała wzrok na uschnięte drzewo, nie wyglądało najciekawiej. W połączeniu z brudną, zniszczoną dachówką budynku i jeszcze bardziej zniszczoną elewacją dawało upiorny efekt. - Sprawdzamy, co jest w środku? -usłyszała głos przyjaciela. - Czy zwiewamy stąd czym prędzej? Słodki losie, czy on jej nie znał? To jasne, że miała zamiar sprawdzić, co jest w środku. Nawet jeśli zdrowy rozsądek rozkazywał coś innego. Może, przez jej nadprzyrodzone zdolności pakowania się w kłopoty mogła zyskać dodatkowy sponsorów? - Zapomniałeś komu zadajesz pytane. - Posłała mu tajemniczy uśmiech i dokładniej obejrzała budynek. - Nie może być tak źle. - Jeśli wrzuciło się z głowy epitety takie jak: koszmarnie, okropnie, przerażająco, to mogło się wydawać, że jest całkiem uroczo. Dziewczynka dziarskim krokiem i nadal z uśmiechem na ustach skierowała się w stronę, czegoś, co przypominało drzwi. A przynajmniej większy otwór niż okna. Po drodze podniosła kilka kamyków. A rusz, jakiś by się przydał. Ostrożnie popchnęła drzwi. |
| | | Wiek : 12 Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka
| Temat: Re: #15 Nie Wrz 29, 2013 9:49 pm | |
| Nic. Wiele razy mówiliśmy to słowo w najzwyklejszych sytuacjach. Nic szczególnego. Nic nadzwyczajnego. Po prostu… nic. To zabawne jak irytowało teraz Hope. Po co był jej naszyjnik, skoro nie mógł się do niczego przydać. Miała ochotę cisnąć nim o ziemię. Momentalnie oderwała wzrok od złotych elementów biżuterii. Połyskiwały na słońcu, ale co dawało? Odpowiedź brzmiała nadzwyczajnie prosto. - Nic. - Wyszeptała pod nosem i schowała całość ponownie do pudełka, w którym spokojnie spoczywały trzy idealne, czerwone jabłka. Destrukcyjna sytuacja. Trzeci dzień minął jej zdecydowanie dużo szybciej. Pojedyncze myśli przebiegały przez jej umysł, nie zatrzymując się na dłużej. Beznamiętnie przeżuwała kawałki suszonej żywności. Zastanawiała się, co zrobić dalej. Zostawanie dłużej niż dwa dni w jednym położeniu nie wróżyło nic dobrego, ale Hope nie miała siły. Brak sił by zrobić cokolwiek ambitniejszego, oprócz siedzenia i krótkich spacerów po okolicy. Cóż było prawie jak w domu. Z naciskiem na prawie. Ale może już niedługo będzie miała szanse odwiedzić ulubione miejsca w Kapitolu… Razem z Blue. Kolejny dzień nie wzbudził w niej większej energii. Nie wyglądała najlepiej i wcale nie czuła się inaczej. Jedyne co ją pocieszało, to fakt, że nadal mogła prowadzić swoją egzystencję. Nie umiała zdefiniować jaka była. Wyciągnęła z plecaka wszystko, co znajdowało się wewnątrz. Trzy paczki zapałek, półtorej paczki z jedzeniem. półtorej jodyny, buteleczka wody utlenionej, noktowizor, dwa plecaki , proca, dwie latarki, zwój liny, butelka z wodą, kompas, biżuteria, pudełko, trzy czerwone jabłka, puszka po aerozolu, kilka kamyków. Wszystko to zdawało się dobrze malować jak na piąty dzień. * * * Igrzyska trwały w najlepsze, a na arenie pozostała tylko piątka trybutów... i ona. Poczuła, że to czas by zawalczyć. Przecież robiła to dla Blue i Theo. Wróci do domu, do siostry. Do dobrych miejsc. Mimo tego, że… Czasem czuliśmy, jak nasz świat niebezpiecznie zaczynał się kręcić, zawalać się. Wtedy nikt nie stał na obrzeżach. Zawsze znajdowaliśmy się w okropnym centrum przerażającej katastrofy, nieustannie szukając wyjścia. Jakiegokolwiek, najprostszego, najszybszego, najłatwiejszego wyjścia… drogi ucieczki. Chowaliśmy się w zniszczonej części naszego umysłu, szukaliśmy nowych, nieodkrytych obszarów. Szukaliśmy. Lepszego miejsca do oddychania. Lepszego miejsca do uśmiechu. Lepszego miejsca do kochania. Lepszego miejsca do życia. Aż nagle cudem, walką z własnym ciałem udało nam się je znaleźć. Zabawne. Ale nadal nie mieliśmy pojęcia, co kryło. Być może z ruin przenosiliśmy się na jeszcze większe gruzowisko, zawalając za sobą drogę powrotu. Lub było to coś, co miało zacząć nas blokować, a może coś dobrego. W końcu coś dobrego. Niewiedza skłaniała nas do ryzyka. Chęć przeżycia skłaniała do walki. Reakcja przyczyna - skutek. Stawialiśmy krok na nieznanej drodze z nadzieją na cokolwiek. Nawet jeśli nie było tam nic. Przepaść. Istniała szansa, że ktokolwiek mógł nas złapać. Nie pozwolić się rozbić. Nie pozwolić zginąć. Nie pozwolić przepaść. Nie pozwolić płakać. Nie pozwolić… umrzeć. Los być może uśmiechnie się do nas. Hope po raz kolejny spojrzała na kompas, należący wcześniej do Theo. Wystarczyło zrobić krok w oczekiwaniu na coś lepszego. Północ. Północ kojarzyła się z zimnem. Bo na północy było zimniej. Serce skuwał lód, a wszystko zdawało się spać, nie żyć. Tak naprawdę nie pragnęła zimy. Mróz skutecznie mógłby ją zniszczyć, ale potrzebowała być daleko od tego wszystkiego… Jakby ucieczka w szklanym akwarium była możliwa. Odwróciła się ostatni raz w stronę ruin budynku i uśmiechnęła do siebie. Jej głowę wypełnił rytmiczny dźwięk stóp grzęznących lekko w błocie. Powodzenia, Theo... mój przyjacielu. Przepraszam. Zawsze będę cię kochać. Ale północ kojarzyła się jej też ze spokojem. |
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #15 Nie Wrz 29, 2013 11:29 pm | |
| |
| | |
| Temat: Re: #15 | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|