| Temat: Artur Spark Sob Cze 01, 2013 3:51 pm | |
| Artur "Artie" Leonardo SparkMatt HittIMIĘ: Artur Leonardo NAZWISKO: Spark DATA URODZENIA: 2 stycznia 2267 roku MIEJSCE ZAMIESZKANIA: KOLC, ale chyba niedługo... arena, nie? ZAJĘCIE: Trybut - Annalise Spark {39 lat} - matka. Kiedyś była chyba nawet kimś ważnym, kierowała zespołem logistycznym zajmującym się bóg wie czym. Teraz jest po prostu nikim. Kolejną wystraszoną kobietą z KOLCa, które wychowuje dwójkę równie wystraszonych dzieci. - Gabriel Spark {nie żyje} - mój nieświętej pamięci ojciec. Nie musicie wiedzieć o nim zbyt wiele. Bo komu się to przyda? Przecież już go nie ma. Był tylko kolejnym mężczyzną w białym stroju. - Cornelia "Corns" Spark {11 lat} - młodsza siostrzyczka, moje małe oczko w głowie. Kochane, sprytne i odważne stworzenie. A jakie niesforne! Moja historia... To chyba nic specjalnego. Wiecie no, urodziłem się, wrzasnąłem i żyłem. I potem płakałem, jadłem, spałem, płakałem, spałem, płakałem, płakałem i jadłem, i spałem, a potem jeszcze, tak żeby było śmieszniej i ciekawiej, płakałem. I tak długo, długo, aż powiedziałem pierwsze słowo. Jakie? Kto by to pamiętał... Żyło mi się w sumie wcale nie najgorzej, naprawdę. Rodzina... typowa. Dzieciństwo? Nie niezwykłe. Więc po co mam się rozdrabniać na pierwsze kroczki i tak dalej? Musicie wiedzieć tyle, że kilka lat byłem jedynakiem. Za krótko, by stać się rozpieszczonym bachorem i za długo, by się nie nie znudzić. Jak miałem pięć lat, urodziła się moja siostrzyczka. Kochany, wrzeszczący stwór, którym się opiekowałem. Zresztą, nadal chciałbym. We względnie przyjaznej atmosferze mijały latka. Powoli, ale do przodu. Co prawda nie byłem jakoś szczególnie wspaniałym i uwielbianym dzieciakiem, ale poza drobnymi bijatykami, wyzwiskami i innymi tego typu sposobami dokuczenia mi nie było żadnych szczególnych przejawów antypatii... Dobra, nieważne, zresztą. Nadeszła rebelia. Tutaj warto wspomnieć, że podczas walk zginął mój ojciec, który w międzyczasie stał się bardzo nieprzyjemną szują. Więc, krótko mówiąc, wcale nie było mi go żal. I już. I tyle. KOLeC. Życie tutaj nie należy do przyjemnych okresów w moim życiu, naprawdę. Musiałem pilnować swojej siostry, by nie robiła nic głupiego. Musiałem pilnować swojej matki, by nie robiła nic głupiego. Muszę to robić nadal. I pilnować siebie, by nie zrobić nic głupiego. Byłem... Chyba taką trochę ofiarą losu. Wiecie, zawsze byłem tym, którego się biło, któremu się dokuczało. Tym, któremu zabierało się najdrobniejszą własność, obrzucano wyzwiskami. A kim jestem? Uodpornionym na docinki chłopakiem, który marzy tylko o tym, by zamknąć oczy, usnąć i obudzić się w innym ciele i innych czasach. Życie w KOLCu nauczyło mnie radzić sobie ze wszystkim, nie wpadać na strażników, trzymać się w cieniu i być biernym obserwatorem, naukowcem i osobą gotową na ryzykowanie wszystkiego, by zyskać coś drobnego. Nie bać się niczego, to moja dewiza. Nie potrafię dobrze walczyć, widać to po tym, że po wszelkich bójkach w KOLCu, to ja mam najwięcej sińców. Moją bronią zawsze był dystans, bezszelestne poruszanie się, umiejętność chłodnej kalkulacji i gotowość na wszystko. A w naszym życiu, tak jak na arenie, liczą się głównie te fizyczne przymioty. Siła, szybkość, wytrzymałość. Czujne zmysły. Część z tego posiadam, ale w porównaniu z tymi wszystkimi brutalami jestem tylko małą mróweczką. Zginę pierwszy z sercem rozdartym sentymentem? Specjalnie bym się nie zdziwił. Gdyby nie to, że jestem jednak trochę strachliwy, że moje słowa będą samospełniającą się przepowiednią, żartowałbym, że pozbawiony głowy wstałbym i przytuliłbym ją tylko po to, by sprawdzić jak wygląda świat z perspektywy przytulanej głowy. Lubię żartować, chociaż to, co przeczytaliście wyżej, mogłoby to wykluczać. Błazen, który umie logicznie myśleć? Wieczny dowcipniś, który mógłby walczyć do ostatniej kropli krwi? Czy to nie paradoks? Najwidoczniej nie. Nie, bo to jestem po prostu ja. Jeśli chcecie wiedzieć, szybko się przywiązuję do ludzi. Chyba zbyt szybko. Mówią, że jestem naiwny. Że ciepłe kluchy ze mnie. A wiecie, co ja na to? Ja mam to wszystko w dupie, no. Mogę wam zdradzić, że nie jestem jakimś... no, nie wiem, bad boyem, czy kimś w tym rodzaju. Szanuję wszystkich, którzy szanują mnie, nie podrywam i nie zaliczam panienek na prawo i lewo. Jeśli mam być szczery, to nawet nigdy nie miałem dziewczyny. Dobra, może to śmieszne, ale czekam na tę jedyną, chociaż wiem, że pewnie i tak nigdy jej nie spotkam. Bo czym jest miłość w naszym świecie? Proszę was. Teraz też uważacie mnie za naiwnego, prawda? - Mam świetny wzrok; - orientacja w terenie u mnie jest jako taka, ale i tak pewnie będę biegł na oślep; - nie pijam alkoholu, nic, zero, wszelkie inne używki - też nie dla mnie; - mam z natury zdjęty chrypą głos, ale o dziwo potrafię całkiem nieźle śpiewać niektóre kawałki; - lubię spać i to mnie może, kiedyś, w przyszłości, zgubić; - posługiwać się bronią potrafię... no, jako tako; nie najgorzej strzelam z łuku czy kuszy, potrafię nawet rzucać nożami, najbezpieczniej jednak czuję się z długą, niezbyt szeroką bronią - nietypowym sztyletem, mieczem o wąskim ostrzu, może być nawet włócznia, ćwiczyłem też walkę wręcz - bynajmniej nie z własnej inicjatywy; - niełatwo mnie zaskoczyć - mam dobry słuch i wzrok, niestety, gorzej z, na przykład, równowagą, czy wspinaniem się po drzewach - to zdolność mojej siostruni, nie jestem też jednym z szybszych, moją główną umiejętnością tego typu jest raczej zachowanie ciszy, ale chyba to już wiecie.
Ostatnio zmieniony przez Artur Spark dnia Sro Lip 31, 2013 1:26 am, w całości zmieniany 3 razy |
|
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Re: Artur Spark Sob Cze 01, 2013 3:58 pm | |
| O, napisałaś kartę w pierwszej osobie. Wszytko gra, akcept. Miłej gry! C: |
|