|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 27 Zawód : Bibliotekarka Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka, Znaki szczególne : - Obrażenia : -
| Temat: Alexandra Grace Nie Lut 08, 2015 9:01 am | |
| |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Alexandra Grace Wto Mar 03, 2015 3:23 am | |
| Powódź nadeszła całkowicie nieoczekiwanie, przynajmniej jak na oko Helen, chociaż niby już wcześniej alarmowano o stanie pobliskiej rzeki. Chyba jednak mało kto się tym przejmował, a już na pewno nie Favley, ponieważ jej miejsce pracy, i jednoczesnego zamieszkania – warto napomknąć, znajdowało się stosunkowo daleko od potencjalnego źródła powodzi. Czuła się więc całkowicie bezpieczna, gdy tak spała w swoim własnym łóżku, na co dzień poddając się zwyczajowym czynnościom w typie ubrania się, zejścia do pracy i otworzenia kawiarenki czy wieczornego czytania jakiegoś kryminału. Wiodła dosyć beztroskie życie, przynajmniej jak na obecne okoliczności, w pełni oddając się swojemu nieco dziecinnemu charakterowi. Cieszyła się z małych rzeczy, kosztując także tych większych i… I żyła. Jakoś. Nie przejmowała się nawet tym, że w gruncie rzeczy była osobą dosyć samotną, bez nikogo u boku, kto pogłaskałby ją po głowie, tuląc do snu. Była szczęśliwa, gdy sprawy miały się tak jak się miały. Nawet jej szczęście musiało jednak zostać zaburzone, gdy pewnego późnego wieczoru usłyszała raczej jednoznaczne dźwięki – chlupot wody wlewającej się do kawiarenki, nad którą mieściło się jej niewielkie mieszkanko. Na początek zeszła po schodach w samych kapciach i w piżamie, starając się jakoś zastopować napływ wody oraz pozbyć tej, która zdążyła już wedrzeć się do pomieszczeń o stosunkowo niskich progach, które kiepsko zatrzymywały jakiekolwiek wylane ciecze, lecz już po chwili zdała sobie sprawę z tego, że robi to całkowicie na marne. Zerwała się więc na równe nogi, tak – jakby już na nich nie była i to całkowicie otrzeźwiona po wyrwaniu ze snu, lecąc po telefon i dzwoniąc do menadżera, by ten jak najszybciej pojawił się na miejscu, albowiem sytuacja była dosyć alarmowa. Niewiele dało się jednak zrobić, choć działania Helen minimalnie zmniejszyły straty, więc pozostawało tylko zabezpieczyć sprzęty, zamykając czasowo biznes, bo ludzie raczej nie mieli pływać po kawę i ciastko pontonami… Po budynku kawiarni. Tak samo też sprawa miała się z jej czterema kątami, ponieważ władze wkrótce zorganizowały przymusową ewakuację z terenów zalewowych. Nie to, że nigdy nie marzyła, by wpływać sobie do sypialni przez okno… Na pierwszym piętrze, jednak cóż, taki mamy klimat. Zrobiło jej się niejako nieprzyjemnie, ale jakoś to pokonała. Z natury była przecież nadmierną optymistką, no i miała wrócić do siebie zaraz po osuszeniu wszystkiego. Tymczasem teraz przyszło jej stawić się u kobiety, którą przydzielono do przechowania Favley przez jakiś czas. Nie kojarzyła co prawda personaliów swojej przyszłej gospodyni, jednak nie przejmowała się tym zbytnio. Lubiła poznawać nowych ludzi, choć ci już z mniejszym entuzjazmem podchodzili do tak dziwnej osoby, jaką była. Ha!, nawet ona sama miewała czasem wrażenie, że urwała się z księżyca. Może miał z tym coś wspólnego fakt, że kompletnie nie pamiętała swojej przeszłości, czasu przed szpitalem psychiatrycznym? Ale świruską nie była! Co to, to nie! Tak przynajmniej myślała… Stojąc ze swoimi rzeczami przed drzwiami wejściowymi pod adresem, jaki jej podano, nacisnęła dzwonek kilka razy. Nie nachalnie. Normalnie, czekając aż ktoś jej je otworzy. Nie brała jakoś pod uwagę tego, że właścicielki tego miejsca mogło chwilowo nie być w domu, chociaż Helen pojawiła się tutaj nieco przed czasem. Kolejne ha!, albowiem jej nieco wynosiło nieco wcześniejsze trzy i pół godziny. Ona o tym najzwyczajniej w świecie nie wiedziała, gdyż nie podano jej wyznaczonej pory. |
| | | Wiek : 27 Zawód : Bibliotekarka Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka, Znaki szczególne : - Obrażenia : -
| Temat: Re: Alexandra Grace Sob Mar 07, 2015 9:38 am | |
| Dzień, jak co dzień. Poranek jak każdy inny. Czysto teoretycznie nic się nie zmienia. Monotonia pożera każdą chwilę, a ona milczy, mimo że tak wiele chciałaby powiedzieć. Spokojna i przeciętna bibliotekarka - oto kim teraz jest. Kiedy jej życie tak bardzo przestało należeć do niej? Nie miała bladego pojęcia. W końcu już nie miała prawa do decydowania, a raczej tak się czuła. Pod obserwacją, nadzorem i musztrą nowego układu. Niby już nie, aż taki nowy, ale Alexandra miała pewność, że obecnie odgrywa swoją małą rólkę w wielkim przedstawieniu i żyje w ciągłym strachu, że coś pójdzie nie tak. Nie jest to rzecz o której marzyła. Niegdyś nie miała nic do stracenia, a teraz choć okropnie samotna, posiadała coś. Nie była głodna, miała w co się ubrać, siedziała w mieszkaniu... No właśnie, mieszkanie. Zdarzyło się i tak, iż musi kogoś przyjąć pod swój dach. Nie protestowała i choć raz nie było to "bo tak ktoś chcę", tylko dlatego, że ONA tego chce. Jej postanowiony przez nią samą obowiązek, by każdemu udzielić pomocy na jaką zasługuje od zawsze żyje w pełni sił i tego nic zmienić nie mogło. Ocenianie ludzi trwa w jej przypadku jakiś czas. Więc czy świr, czy nie to i tak nie ma to większego znaczenia. Nie, gdy chodzi o czyjeś dobro, a przecież nawet ona nie byłaby tak bez serca, aby kogoś zostawić bez dachu nad głową. Tego dnia siedziała więc w domu, by powitać swego gościa należycie. Uporządkowała nawet swoje rzeczy, by nie przeszkadzały za bardzo. Nie posiadała zbyt wiele, ale miała nadzieję, że nie będzie to robiło złego wrażenia. Po prostu nie potrafiła topić się w jakimś chorym luksusie i zależało jej na tym, by mieszkanie posiadało duszę - klimat spokojny, zwyczajny. Żeby choć on nie zmienił się pod wymóg świata w jakim zaczęła żyć. W trakcie rozlegania się dzwonka po domu Alexandra spała. Nie jest osobą leniwą, ale spodziewała się owych odwiedzin nieco później, więc pozwoliła sobie na słodki wypoczynek i rozmyślania, co może jeszcze zrobić, co powinna, a czego nie. Cóż, jednak stało się, co się stało i przerwała. Wiedziała, że to jej osóbką do "przechowania", bo mało kto ją odwiedza. Ubrana w koszulę nocną pobiegła do drzwi i nieco za mocno je otworzyła. Uderzyły o ścianę, na szczęście nie zostawiając żadnych trwałych zniszczeń. Alexandra stanęła przed kobieciną z roztrzepanymi włosami i widocznym zaspaniem na twarzy. Jak widać początki zawsze bywają trudne... - Przepraszam za mój wygląd, nie spodziewałam się tak wcześnie... - przerwała nagle, bo doszła do wniosku, że to bezsensu. Po co ma się tłumaczyć? Lepiej ugościć porządnie człowieka, a nie jeszcze go męczyć. W końcu to nie jest stres tylko dla niej! - Proszę wejść, jak się do pani zwracać, chciałaby pani się czegoś napić, coś zjeść? - Taka ilość uprzejmości w jej wykonaniu jest niezwykła w dni normalne. To był jednak ten jeden wyjątkowy w którym druga osoba jest ważniejsza niż wszystko inne. Do tego gdzieś tam w głębi jej serduszka zrobiło się lżej, bo będzie miała zajęcie, do kogo otworzyć buzię. Towarzystwo zawsze poprawia sferę duchową, a raczej chciała w to wierzyć. Zrobiła miejsce w drzwiach i czekała, aż ta wejdzie do środka. Zapowiada się na dzień pełen nowych wrażeń. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Alexandra Grace Sro Mar 11, 2015 10:45 pm | |
| Helen miała to do siebie, że była dosyć cierpliwą istotką, czego nauczyła się głównie w szpitalu oraz pracy w kawiarence – ludzie tam mieli tendencję do nadzwyczaj długiego przegrzebywania toreb czy portfeli w poszukiwaniu drobnych, jednak często gęsto lubiła jakąś większą akcję. Stanie pod drzwiami nią nie było, lecz akurat w tym przypadku nie narzekała w jakiś wyjątkowy sposób. Ogólnie nieczęsto to robiła, a jeszcze teraz…? Teraz była niewyspana jak nigdy, bardziej skupiając się na mało dyskretnym ziewaniu, za które pewnie sąsiadki nowej gospodyni miały ją solidnie obgadać, niż na analizowaniu aktualnej sytuacji. W tym wszystkim przewijał się tylko motyw jednego, małego pragnienia… By kobieta była w domu. Na co raczej, przynajmniej na samym początku, nie wyglądało, gdyż dźwięk dzwonka, słyszalny za zamkniętymi drzwiami, rozległ się w jakby pustym pomieszczeniu, odbijając echem od ścian oraz sprzętów, których jeszcze nie miała okazji zobaczyć. Favley oparła się plecami o ścianę, nieomal ześlizgując po niej na podłogę, jednak ostatecznie stojąc przy niej w dosyć dziwnej pozie i trzymając przy prawym kolanie kilka rzeczy ze swojego skromnego dobytku. Nie było tego dużo, więc raczej nie miała zaśmiecić tym mieszkania prawowitej właścicielki tych zamkniętych czterech kątów, choć jej własne było lekko niezorganizowane, co działało na nią dosyć pozytywnie. Jednakże cała sprawa powodziowa… Cóż, kilkanaście dobrych rzeczy przyszło jej w niej stracić, więc miała prawo do niejakiego smutku. Przynajmniej pocieszała się tym, że w przyszłości może otrzyma jakąś rekompensatę z funduszu dla powodzian. Gdyby tylko znała się na tych wszystkich papierkach, jakie pewnie będzie musiała dla tego wypełnić… Choć może jakiś znajomy jej pomoże? Ten miły mężczyzna z kawiarni, Angelini, któremu jakiś czas temu odnosiła kartę kredytową, gdy zostawił ją na ladzie? Albo blondynka, chyba nawet sama Minister, oferująca jej kiedyś pomoc? Lub obecna gospodyni, jeśli akurat się na tym zna? Zwyczajnie trzeba było być dobrej myśli, czyż nie? Ot co. I również chyba ta dobra myśl wpłynęła na to, że Helen grzecznie pozostała sobie pod drzwiami, oczekując, wcale nie na wniebowzięcie!, i słysząc wkrótce szczękot otwieranych zamków. Uniosła wzrok, napotykając spojrzenie raczej zaspanej kobiety, do której uśmiechnęła się szeroko. Uśmiech ten jednak bardzo szybko przeszedł w ziewnięcie nie do ukrycia, tym razem już jednak z zasłoniętymi ustami. - Dzień dobry. Nie maaa… – Ponowne donośne ziewnięcie. – Prooblemu. – Przetarła oczy wierzchem dłoni, poprawiając się zaraz. – Nie ma problemu, kompletnie. Nie powiedzieli mi, kiedy mam przyjść, więc… No, mogłam być dosyć niespodziewana. – Uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdy wreszcie wykonała kilka kroków, przechodząc przez próg i wchodząc głębiej do pierwszego pomieszczenia. - Helen. – Wyciągnęła rękę w stronę gospodyni. – Helen Favley i jaka tam pani, zwyczajnie Helen. – Powiedziała lekkim głosem, rozglądając się dookoła. – Ślicznie tu. Soku, jeśli można, pracuję w kawiarni i mam aż nadto kawy czy herbaty. Po nocach mi się zaczęły śnić.
|
| | | Wiek : 27 Zawód : Bibliotekarka Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka, Znaki szczególne : - Obrażenia : -
| Temat: Re: Alexandra Grace Czw Mar 12, 2015 4:49 pm | |
| Osoba, którą mam ugościć jest kobietą - to już ją ucieszyło i to nie wiadomej przyczyny. Tak po prostu, bez powodu. Drugi fakt był taki, że prawdopodobnie i ona była zmęczona, więc nie jest sama w swoim roztargnieniu. Trzecia rzecz była równie prosta - kobieta była raczej rozmowna. Równało się to wszystko temu, że dogada się z nią i może być to potencjalnie dobre doświadczenie. Nie żeby wpadała w panikę, ale zastanawiała się jak to wszystko będzie przebiegać. W końcu ludzie, których dotknęła powódź nie mają zbyt łatwo obecnie. Musieli wynieść się z własnych domów, pewnie niezbyt wiele mogli ze sobą zabrać i jeszcze lądują u obcych, także mają pełne prawo do oburzania się na świat za to, co im się przytrafiło. Niby nikt winny temu nie był, ale takie wypadki chodzą po ludziach. Alexandra odwzajemniła uśmiech i to w pełni szczerze. Bała się, że napotka osobę raczej zdołowaną, wściekłą, czy coś tego typu. Głównie myślała o kimś negatywnie nastawionym, a tu proszę - albo jest nastawiona pozytywnie albo po prostu dobrze udaje. Ciekawe, jak to będzie przebiegać dalej. Spodoba się jej tu? Polubi ją, a może nie? Różnie to być mogło. Świat w końcu jest pełen niespodzianek. Większość kulturalnych zachowań zachowała, a raczej tak się jej wydawało. Podała kobiecie dłoń, skoro już ta ją wystawiła, była miła i choć trochę nieogarnięta to naprawdę się starała, by nie wystraszyć jej tak szybko swoimi zachowaniem, a robiła to często, bo ludzie bywają równie nieprzewidywalni, co pogoda. - Alexandra Grace, ale zdecydowanie łatwiej jest po prostu Alex - Mało kto wykorzystywał pełną formę jej imienia, nie mówiąc już o tym, że tylko nieznajomi mówią do niej po nazwisku, gdyż szybko stara się przechodzić z takiego formalnego układu w bardziej codzienny. Wydawało się jej to zawsze normalniejsze niż te wszystkie panie, panowie, panny... Tak to tylko w jakichś instytucjach państwowych, a nie między ludźmi i to zdecydowanie! - Z góry też przepraszam, ale pewnie będę musiała pytać o imię, bo moja pamięć naprawdę jest krótka - Wolała, żeby i to każdy wiedział. Imię po jakimś czasie wchłonie jej się, bo w końcu z niego się głównie korzysta, ale nazwisko zapomni tysiąc razy, a potem przekręci jeszcze tyle samo. Każdy ma w końcu wady. Nawet takie głupie słabostki, jak niezapamiętywanie imion i nazwisk. - Miło słyszeć. Z zasady mało komu się tu podoba. Rozgość się, a ja idę po Twój sok, unikając przy tym kawy i herbaty na kilometr - odpowiedziała jej oczywiście z dosłownym, jak i przenośnym przymrużeniem oka. Pomknęła chwilę po tym do kuchni i zgarnęła to, co potrzebne, by jak najszybciej wrócić do swojego gościa. Musiała wyglądać zabawnie w takim stanie podając sok. Taki nieogarnięty kelner. - Masz dość kawy i herbaty, tak? Musiałyśmy się kiedyś już spotkać, bo często tam wpadam - Nie mogła sobie przypomnieć kogoś podobnego nawet do Helen, ale jeśli tam pracuje to powinna ją kojarzyć. A może nie jest tam długo? W sumie Alex nie przesiaduje tam, aż tak wiele, by wszystkich znać. Do tego jej kurzy móżdżek do imion i nazwisk mógł przerzucić się i na to. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Alexandra Grace Pią Mar 20, 2015 11:30 am | |
| Gdyby tak zestawić ze sobą oba charaktery, ten przy byciu Tabithą i ten przy nagłym okazaniu się Helen, teoretycznie nie miałyby one ze sobą praktycznie nic wspólnego, no, może jakieś tycie i nadzwyczaj cienkie nitki powiązania. Lecz gdyby jednak spojrzeć na nie pod innym kątem, nieco bardziej refleksyjnym i spostrzegawczym, okazałoby się, że podobieństw było w nich wiele. Podobieństw lub też wpływów jednego z nich na ten drugi, oczywiście. W końcu nikt nie może zmienić się tak zupełnie diametralnie, bez konsekwencji tego oraz bez nawiązań do przeszłości. Przyzwyczajenia, tiki, drobne przywary... To wszystko gdzieś pozostawało i Helen nie była przy tym wyjątkiem, wręcz przeciwnie - ona tylko potwierdzała ogólną regułę. Ktoś znający ją od dzieciństwa, bądź też czasów młodzieńczych - bo i wtedy była inna, z łatwością mógłby zauważyć podobieństwo Favley do młodej Gautier. Tej, której nie zniszczyło jeszcze do końca zachowanie rodziny - szczególnie rodziców, zdrada dokonana przez najlepszego przyjaciela, wtrącenie do getta, warunki i trudy życia tam, wybór siostry bliźniaczki do udziału w Igrzyskach, kłótnie z mężczyzną - tak nagle powracającym do jej życia, niechciana przez tegoż pana ciąża, próba samobójcza, poronienie... Aż wreszcie szpital psychiatryczny, gdzie to historia zatoczyła jakby koło, ponownie doprowadzając ją do punktu wyjścia - słodkiej, sprawiającej wrażenie nawet nieco naiwnej, pogodnej osóbki. Do pełnego uzupełnienia wizerunku brakowało Favley już tylko przesłodkich kucyczków lub warkoczyków z kokardkami, nawet kwieciste elementy już na sobie miała. Tak czy siak, oba jej charaktery zgadzały się ze sobą w tym, że nie była z niej jakaś wyjątkowo wredna jędza, która pałała wściekłością z powodu zalania jej pracy i dobytku. Nawet wręcz przeciwnie, a senność jeszcze bardziej wspomagała jej spokój. Ogólnie nie była zbyt problematyczną osobą, więc i teraz uniknęła sprawiania gospodyni zbyt wielu kłopotów. No, poza tym nieszczęsnym sokiem, który został jej dostarczony w tempie bardziej niż ekspresowym. Zakłopotała się nieco. - Dziękuję. - Przejęła szklankę, napomykając co nieco jeszcze odnośnie wcześniejszych słów Alex. - Nie problem, ja też mam kiepsko z pamięcią. - Khym, amnezja, khym. - A mieszkanie jest naprawdę ładne. Większe od mojego. Mieszkam nad kawiarnią, więc... Cóż, kawa i herbata na kilometr. - Roześmiała się cicho. - Zapewne kiedyś, chociaż nie pracuję tam zbyt długo. Wcześniej trochę przebywałam w szpitalu, więc nie mogłam pracować. A ty? Od dawna mieszkasz w Kapitolu?
|
| | | Wiek : 27 Zawód : Bibliotekarka Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka, Znaki szczególne : - Obrażenia : -
| Temat: Re: Alexandra Grace Nie Mar 22, 2015 8:19 am | |
| Alex nie musiała wiedzieć z czego wynika uprzejmość jaką została obdarzona ze strony swojego gościa. Wystarczyło, że ten rodzaj dobroci się pojawił. A czy był spowodowany lepszym dniem, chorobą, amnezją, czy wrodzona życzliwością to już inna sprawa. Nie miała okazji do pokazania swojej złośliwości ani uszczypliwości, co ozmacza już ogromny sukces. W końcu sobie siedzi i rozmawia, tak po prostu.Będąc takim samotnym człowiekiem i to jeszcze w pewnym sensie aspołecznym takie zdarzenia są małymi sukcesami. Może nie znajdzie sobie tzw. BFF, ale posiadanie znajomych, którzy nie wiązą żadnych złych wspomnień z Tobą to już sukces jak ma początek. - Można powiedzieć, że niestety tak - To z pewnością był już dłuższy okres czasu. Zwyczajnie jednak nie kodowała takich informacji. Dni jej po prostu mijały, jakby wiecznie powtarzał się ten sam schemat. Taki, którego nienawidziła. Co jednak mogła zrobić? Nie lubiła mieszkania. To nie jej dom w dystrykcie. Tylko, że tam też nie chciałaby wrócić. Wszystko było nie tak. Uciekała od przeszłości jak tylko się da. Od ludzi, pamiątek, prawdy, jednocześnie pragnąc tego z powrotem. Nie ma już jednak chyba na kogo czekać. Wszyscy są martwi duszą albo o ciałem. Na tego typu przemyślenia mina z uśmiechu przeszła w jego smutny odcień. Szybko jednak się poprawiła i naturalnie do niego powróciła. Miała w tym wprawę po tych wszystkich latach. - Prócz jednak mojego słabego zadowolenia tym, że zamiast w domu żyje w mieszkaniu to mam pracę, która lubię. Jestem bibliotekarką na uniwersytecie - Ludzi średnio to pociąga, a ona będąc między papierami i zapisami wszekkiego rodzaju czuła się, jak na wakacjach od życia. Wdychając ich zapach, pomagając ludziom odnalezć to, czego poszukują. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Alexandra Grace Sro Mar 25, 2015 1:47 am | |
| Zapewne się nie kryłaby z tym, jaki był powód jej pobytu w szpitalu, jednak nawet ona, zwłaszcza ona!, miała okazję przekonać się w pełni o tym, że czasem zbytnia szczerość nie popłacała. Szukając sobie jakiejś pracy, tuż po wyjściu na wolność i światło dzienne, z początku zachowywała stuprocentową prawdomówność. W psychiatryku, nazwijmy to miejsce otwarcie - nie ma co kryć, ludzie byli dosyć mocno oderwani od rzeczywistości. Nawet personel zachowywał się tak, że Helen spodziewała się dokładnie tego samego po normalnych ludziach, tych spoza murów budynku. Miło, kochanie, pogodnie, dosłownie niczym wiele troskliwych ciotek i wielu wujków, z którymi można było porozmawiać dosłownie o wszystkim. Przez to nie była przystosowana, przez to tkwiła w swej naiwności, targana z początku wyrzutami sumienia, gdy to nie powiedziała pierwszemu potencjalnemu pracodawcy wszelkich tych informacji, które uznała za słuszne wypowiedzieć. Poprawiła się wtedy, uzupełniła niedopowiedzenia i... I to był błąd. Po tym nie wspominała już o swoim pobycie w psychiatryku, mówiąc ewentualnie tylko o szpitalu, jak to stwierdziła teraz w rozmowie z Alex. Całe szczęście, kobieta nie postanowiła rozpocząć wypytywania, kompletnie nie interesując się tym, co też skłaniało Favley do takich a nie innych ruchów. W tym momencie Helen była jej za to wręcz niezmiernie wdzięczna, czując jednakowoż, że mogą nawet głębiej przypaść sobie do gustu. Choć ona akurat była bardzo gadatliwa, paplając dosłownie o wszystkim i o niczym jednocześnie, co potrafiło niezmiernie irytować otoczenie. Mało kto jednak zwrócił jej na to uwagę, w niektórych przypadkach zaś puściła to gdzieś bokiem, przez co dalej to robiła. Ci nieliczni nieszczęśnicy, których tak to irytowało... Cóż, raczej zwyczajnie musieli z tym żyć lub też zacząć jej unikać - jeszcze prościej. Tak czy inaczej, w obu tych przypadkach jedno było stałe - to, że Helen Favley dalej bujała w obłokach, pozostawiając ziemię innym, których... - Chyba nigdy nie zrozumiem ludzi. Znaczy się... Mam jednego takiego przyjaciela, a nawet nie do końca przyjaciela, bo spotkałam go dwa razy... Raz, gdy wpadł do kawiarni, chcąc kawę i bym mu napisała coś ciekawego na kubku, a drugi raz tego samego dnia, bo zapomniał karty płatniczej i musiałam mu ją odnieść, ale i tak był miły, taki przyjacielski... No i on ma dom. Niewielki domek w pięknej dzielnicy, którego nie może znieść, jak sam mi opowiadał, chce go sprzedać i zmienić na mieszkanie. Tymczasem ludzie z mieszkań chcą mieć domy, bo ich lokum im jakoś nie pasuje. To takie... Poplątane. Zdrowo poplątane. - Paplała, zaczynając chyba dostawać swoistego słowotoku. Dopiero po kilku sekundach jakoś się opamiętała, robiąc wielkie oczy i zasłaniając usta wierzchem dłoni, aby rzucić pospiesznie. - Bez obrazy! Iii... Uniwersytet... Musi być tam ciekawie. Pracować... Ale też chyba się uczyć... Nigdy nie miałam szansy na rozpoczęcie studiów. A szkoda, chociaż też ogólnie lubię moją pracę. Czuję się przydatna, bo mam zakręconych współpracowników. Znaczy się, jeszcze bardziej niż ja.
|
| | | Wiek : 27 Zawód : Bibliotekarka Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka, Znaki szczególne : - Obrażenia : -
| Temat: Re: Alexandra Grace Pon Mar 30, 2015 4:20 pm | |
| Prawda? Teraz to słowo wydaje się takie puste... niby powinno określać wszystko, co szczere, a tak naprawdę nie mówi nic. Ludzie dawno temu zapomnieli o definicji tego wyrazu. Teraz się mówi po prostu to, co inni chcą usłyszeć. Jakby każdy miał swoją własną prawdę. Można powiedzieć, że to wszystko przeraźliwie smutne. Że bycie sobą stało się przywilejem, a nie prawem. Inaczej jest nie pamiętać czegoś, a zupełnie inaczej dobrze wiedzieć, kim się już nie jest. Ciężko powiedzieć, co gorsze, bo przecież ludzkich tragedii nie da się mierzyć tą samą miarą. Każdy ma jakąś historię, którą nie jest łatwo po prostu opowiedzieć. Alexandra nie miała ochoty swojej powielać. W sumie to nie robiła kompletnie nic prócz egzystowania w myśli, że ciągle czeka na nią coś złego. Stara się więc nie przyzwyczajać, nie próbować za bardzo tęsknić za czymkolwiek ani niczego chcieć. Jak nie ma się nic to już niczego odebrać jej nie można. I chyba dlatego ludzie nie umieją jej polubić. Nie otwiera się zbytnio, korzysta z niedociągnięć. Być może Helen i ona mają coś więcej wspólnego? Nigdy nic nie wiadomo. - To chyba nasza natura, wiesz? Że chcemy tego, czego nie możemy mieć - Pragnęła ugościć ją jak najlepiej, więc nie miała pretensji do słowotoku ani do niej. W końcu długo nikogo nie mogła gościć, a raczej nie chciała, więc wspaniale słyszeć głos w tych ścianach, który nie należy do niej samej. - Jak kto lubi, sama nie wiem jak to jest. Ja tam siedzę tylko w bibliotece i naprawdę to lubię. Twoja praca musi być zdecydowanie aktywniejsza. W końcu częściej miewasz klientów i na pewno więcej się dzieje. Jacy są Twoi współpracownicy prócz tego, że są zakręceni bardziej niż ty? - Szeroki uśmiech i rozmowa dalej się toczy. Bardzo jej zależało na tym by poznać Helen. Wydawała się taka radosna i pełna życia, że z przyjemnością słucha nawet jej słowotoku. Mało kto potrafi jeszcze z takimi emocjami o czymś mówić. Do tego, gdy świat dookoła jest tak okrutny, że nie potrafi uszanować nawet tego, iż ktoś wcześniej przebywał w szpitalu. Nikt jednak nie powiedział, że wszyscy ludzie mogą mówić o sobie: "Jestem człowiekiem", gdy zachowują się gorzej niż zwierzęta. Gdyby tylko wiedziała... no, ale cóż, nie wie. Każdy ma jakieś swoje tajemnice. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Alexandra Grace Wto Kwi 07, 2015 12:38 am | |
| Getto nie sprzyjało goszczeniu u siebie kogokolwiek, zwłaszcza gdy miało się chorą siostrę na głowie, i chociaż Helen całkowicie nie zdawała sobie sprawy ze swojego przeszłego życia, miała mimo wszystko wrażenie, że nigdy nie była zbyt gościnną osobą. Teraz to się diametralnie zmieniło, teraz zapraszała do mieszkanka całą masę miłych i docenianych znajomych, ale i tak... Cóż, nikt z jej przeszłości nie skontaktował się z nią, przynajmniej jak na chwilę obecną, więc na coś to musiało wskazywać. Przykre, jednakże nie mogła przecież zmienić swoich dawnych lat, nawet wtedy, gdyby utkwiły one w jej pamięci. Po co płakać nad rozlanym mlekiem, skoro można było budować sobie znacznie lepszą przyszłość? Takie założenie pozwalało jej uśmiechać się mimo braku ludzi wiążących ją w jakiś sposób z życiem, które zostawiła za sobą po wyjściu ze szpitala. Ten ją całkowicie odmienił... Była inna, lepsza, bardziej się sobie podobała. Kit z tym, że nie przypominała sobie dawnej siebie. - Och, no tak... - Mruknęła w roztargnieniu, uciekając myślami, by ponownie powrócić nimi do chwili obecnej, uśmiechając się przy tym pogodnie. Potrząsnęła głową. - Ale fakt faktem, że część odbieramy sobie sami. Najzupełniej na własne życzenie, choć nawet pewnie nie ze wszystkiego zdajemy sobie sprawę. - Powiedziała, robiąc z siebie kogoś na kształt dosyć marnego filozofa, by rzucić jeszcze. - Jak ja. Ponoć miałam narzeczonego, bardzo chcę mieć kogoś bliskiego, ale zdaje mi się, że sama go wcześniej odtrąciłam, chociaż tego nie pamiętam. Jego nie pamiętam. - Wzruszyła ramionami, jakby właśnie nie połasiła się na trochę zbyt dużą szczerość w stosunku do swej towarzyszki. Czy miała ją tym w jakiś sposób przerazić? Tego w żadnym razie nie chciała! Nienienienienie! Nie! I nie! Mówiła już coś, że nie?! Dlatego też przejście na temat kawiarni, pracy i współpracowników zdawało jej się czymś nadzwyczaj dobrym. Tu przynajmniej nie mogła palnąć niczego paskudnego. Chyba... - Jest... Gwarno. I właśnie zazwyczaj wiele się dzieje, choć to rzadko kiedy jest coś złego. Powiedziałabym, że mamy pod tym względem szczęście, gdyby nie to, że nas niedawno zalało... - Zaśmiała się jakby trochę niezręcznie, zakrywając usta wierzchem dłoni. Odchrząknęła też cicho. - Nie jest nas tam zbyt wielu, ale to kochani szaleńcy, przynajmniej zazwyczaj. Może nie tak pochłaniający jak książki w bibliotece, ale z pewnością ciekawi. Tylko trzeba pilnować, by nie zrobił się chaos, bo każdy ma milion pomysłów na minutę. Włącznie ze mną. - Ponownie się roześmiała. - A u ciebie? Wielu jest bibliotekarzy? - Spytała lekkim tonem. |
| | | Wiek : 27 Zawód : Bibliotekarka Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka, Znaki szczególne : - Obrażenia : -
| Temat: Re: Alexandra Grace Czw Kwi 09, 2015 11:10 am | |
| Rozlane mleko przeszłości sprawiało, że życie Alexandry trwa w dziwnym zastoju. Nie starła plamy ani też jej nie zostawiła w spokoju, tylko codziennie zbliżała się do niej chlipiąc chociaż kropelkę mimo tego, że (idąc w tę przenośnie) nienawidzi mleka za to, że jest od krowy i ją przypomina. Może gdyby przeżyła to, co Helen to byłaby teraz szczęśliwsza? Też nie do końca prawda. Nie umiała żyć bez tego, co się wydarzyło, ale z również. Wszystko zawsze jest nie tak, niektórym się nie dogodzi, cóż. Panna Grace jest tak szczęśliwa jak mrówka. Żyje, pracuje, ale zbytnio nie ma jakiejś większej głębi w swoim życiu. I to nie dlatego, że nie może. Teoretycznie w chwili zamieszkania tu miała cały wachlarz możliwości. A mimo to wybory wydawały się jej złe. Niczym w dramacie właściwym - nie ważne, co wybierze i tak w skutkach jest to katastroficzne dla niej lub ludzi w jej otoczeniu. Mieć kogoś ważnego i go stracić, czy nie mieć wcale, żeby nie narażać się na stratę - co jest gorsze? Nie da się wybrać między dwoma nieszczęściami, bo każde niesie ze sobą inne konsekwencje, każde które skrzywdzą ponownie. - Ale on z pewnością pamięta Ciebie. Na własne jego życzenie może Cię znaleźć bądź nie - Nie była wredna według siebie tym razem. Było to danie przykładu jaki sama podarowała jej Helen. Wolność wyboru. Tylko czy ta wolność jest prawdziwa, czy utrzymuje tylko, że taka jest? To już inna sprawa. Nie drążyła więc tematu. Ona nie spowiadała się ludziom i oni jej też nie byli nic winni. Informacje to fakty, które dajemy tylko wybranym lub nikomu. Do tego co ta kobieta niby mogła począć więcej skoro nie miała świadomości kim jest człowiek, którego niegdyś (czysto teoretycznie już w tych czasach) pewnie kochała. To duża strata, bo nawet tęsknić ciężko w takim przypadku. Złe rzeczy spotykały Helen. Tylko dlaczego? Alexandra nie widziała w nowo poznanej kobiecie niczego, co mogłoby razić. - Nie ma nas wielu. Wiesz biblioteka to miejsce w którym panuje ciszy. Ludzie nie lubią milczeć - Och, wpadła w nastrój melancholijny i bardzo smutny. Tylko dlaczego? Kochała księgi. Tylko chyba... wiedziała, że wszyscy mają je gdzieś. Mało kto patrzy na nie jak na skarb, którym przecież są. Do tego dźwięk niczego więcej prócz przewracanych kartek i ewentualnych szeptów był kojący. Jakby inny świat w którym czas się zatrzymuje i przenosi w zupełnie nowe miejsce. Miejsce, gdzie chcemy słuchać. - Często się śmiejesz - stwierdziła nagle Alex, widząc jak radosną osóbkę spotkała. Niezwykłe. Bardzo niezwykłe, jak na to, że wszyscy to takie ponuraki. Sama była jednym z wielu, więc widok kogoś kto chociaż starał się cieszyć był przyjemny. - Oczywiście to dobrze. Nie żebym uważała to za dziwne. To po prostu... świetne. Chciałam żebyś wiedziała, że doceniam, iż nie jesteś krzykliwą panienką z wielkimi wymaganiami i napuszonym ego - Bo nie jest, prawda? Nie wygląda na taką. To nie jedna z tych. Jest zbyt miła i otwarta na to albo jest wybitną aktorką. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Alexandra Grace Pon Maj 04, 2015 7:35 pm | |
| Wielokrotnie przyłapywała się na myśleniu o tym, co przekazano jej o tej szalonej wersji poprzedniego życia, okresu sprzed leczenia, jednakże zawsze miało to mniej więcej podobny koniec. Owszem, dokładnie tak, jak mówiła to Alex, były narzeczony Helen z pewnością ją pamiętał i zapewne mógłby odszukać dziewczynę nawet w tłumie ludzi mieszkających w Kapitolu, ale najwyraźniej nie miał powodu, by to zrobić. To zaś sprawiało, że Favley dochodziła do dosyć kiepskich wniosków… Począwszy od tego, że zwyczajnie była kiepską partnerką, poprzez wszelakiej maści domysły podobnego typu, zakończywszy znowu na myśli, iż coś mogło mu się stać. Nie pamiętała tego mężczyzny, a mimo to martwiła się o to, co było powodem opuszczenia. Szaleństwo? Być może, ale nie chciała tak tego postrzegać, albowiem w znacznym stopniu zakłócałoby to jej chęć do pozytywnego przeżywania życia. Uśmiechała się więc tylko, nic już więcej nie dodając. Cóż, nawet tacy ludzie mieli przecież prawo do nagłego milknięcia, zwłaszcza wtedy, gdy przez znaczną większość czasu i tak byli pogodni niczym chodzące słoneczka. W końcu stosunkowo niewiele czasu zajmowało Helen przejście od stanu melancholii do zwyczajowego, może nawet trochę niezdrowego, rozpogodzenia się i świergotania, czasami trochę bez większego sensu. Zawsze jednak starała się nie wypadać na kompletną trzpiotkę, mentalną blondynkę czy jak to inaczej nazwać. Czy była przez to odbierana jako zarozumiała…? Nie sądziła, ale mogła się mylić. O to jakoś nigdy nikogo nie spytała, będąc przy tym chyba kimś nieco nieśmiałym… Albo nadwrażliwym na krytykę, co też mogło gdzieś tam się u niej pojawiać. Ba!, w tym znajdował się jej słaby punkt, bowiem łatwo dało się jej popsuć humor poprzez wypominanie niektórych rzeczy. I zawsze, ale to zawsze!, usiłowała wtedy przeskoczyć na jakiś inny temat. Krytyka… Ciężka do przyjęcia. Całe szczęście, zazwyczaj trafiała na osoby, które jeśli jej nie doceniały, to przynajmniej pozostawiały uwagi dla siebie. Cóż, jak to mawiają, pewien typ ludzi ma zawsze szczęście, a Favley dało się przecież nazwać głupio i niepoprawnie optymistyczną osobą. Tym razem ponownie miało to miejsce, przez co… Zwyczajnie niewiele straciła na swojej wesołości, nawet pomimo kawałka rozmowy o jej tajemniczym byłym, i faktycznie, jak to zauważyła gospodyni, nadzwyczaj wiele się śmiała, nawet jej słowa kwitując uśmiechem i kilkoma luźno rzuconymi słowami. Po tym jednak dopiła swój napój, wyraźnie ziewając ze zmęczenia, by wkrótce tymczasowo zakończyć dialog między nimi i powlec się tam, gdzie miała spać przez najbliższy czas. Na drobną drzemkę w końcu rzadko kiedy była nieodpowiednia chwila i Helen doskonale to wiedziała… [w/z] <3 |
| | |
| Temat: Re: Alexandra Grace | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|