IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Grant & Snow

 

 Grant & Snow

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Grant & Snow Empty
PisanieTemat: Grant & Snow   Grant & Snow EmptyNie Paź 05, 2014 5:32 pm

Czas akcji: pomiędzy treningami trybutów
Miejsce akcji: apartament Raphaela



Siedzenie bezczynnie i udawanie grzecznej mentorki nie było w stylu Cordelii Snow. Zdobywanie sponsorów poprzez czyste zagrania  zdążyło ją już wynudzić i istniała teraz tylko jedna rzecz, która była w stanie poprawić jej samopoczucie. Szantaż.
Wiek i pozycja nie pozwoliłyby jej zabawić się kosztem kogoś szanowanego, nie potrzebowała grubej ryby jako swojej ofiary, wystarczył jej jeden znajomy trybut, kryjący się teraz w swoim apartamencie i zapewne liżący rany po wyczerpującym treningu. Wiedziała o słabości Raphaela, szybko odkryła, na czym zależy mu najbardziej i tym samym trzymała go w szachu. Wiedziała, że nadejdzie wreszcie ten dzień, w którym będzie mogła wykorzystać posiadane informacje na swoją korzyść, a w dobie nadchodzących Igrzysk nie widziała lepszej ku temu sposobności.
To przecież nie dla siebie zamierzała teraz zetrzeć uśmiech z twarzy Granta, nie robiła tego dla własnej satysfakcji. Jeśli istniało coś, co pomogłoby przetrwać Daisy na Arenie, panna Snow zamierzała po to sięgnąć.
Nie zamawiała audiencji, ale przecież nie weszłaby do cudzego pokoju bez pukania, prawda? Dobre wychowanie wynosi się z domu i nigdy nie powinno się o nim zapomnieć. Gdy jednak nikt nie odpowiedział nawet za trzecim razem, chwyciła za klamkę i po prostu weszła do apartamentu.
Salon okazał się pusty, więc Cordelia nawet nie zamierzała zawracać sobie głowy jego stanem, ruszyła prosto przed siebie, w kierunku sypialni, w której miała nadzieję zastać Raphaela. W szkole tak dobrze się dogadywali, na pewno ucieszy się z jej dzisiejszej wizyty.
Zapukała, ale nie czekała już na odpowiedź. Pchnęła drzwi i wsunęła głowę do pomieszczenia, a gdy zauważyła, że chłopak faktycznie jest na miejscu odetchnęła, weszła do sypialni i przekręciła za sobą klucz.
Wcześniej zastanawiała się, czy powinna to wszystko owijać w bawełnę. Raphael był rozmówcą niemalże idealnym, przynajmniej w tych szkolnych czasach, bo o obecnych nie mogła powiedzieć zbyt wiele, nie natknęli się na siebie już od jakiegoś czasu. Właśnie, czas. To on teraz liczył się najbardziej, dlatego Snow postanowiła przejść do sedna nawet bez przywitania się, choć za to od biedy można było uznać jej lekkie skinienie głową i wzrok przesuwając się badawczo po sylwetce blondwłosego trybuta.
- Blondynkom dobrze w czerwonym - oznajmiła, wygładzając dłonią własną sukienkę, jednocześnie cały czas wpatrując się w swojego towarzysza - Ness bardzo ładnie wyglądała w sukience, którą jej przyniosłam. Wyrosła. Szkoda, że nie możesz jej zobaczyć.
Cordelia nie ruszała się z miejsca, obserwując reakcje Raphaela na bombę, jaką właśnie na niego zrzuciła. Póki co, zachowała dla siebie szczegóły spotkania z jego siostrą, to od Granta zależało,czy uda im się nawiązać współpracę, a właściwie sojusz, na który ze swojej strony Snow bardzo liczyła.
Powrót do góry Go down
the victim
Raphael Grant
Raphael Grant
https://panem.forumpl.net/t2381-raphael-grant
https://panem.forumpl.net/t2382-raphael
https://panem.forumpl.net/t2383-raphael-grant#33798
Wiek : 17 lat
Zawód : trybut, naczelny arystokrata
Przy sobie : Plecak numer 12: śpiwór, pusta butelka, paczka jedzenia, ząbkowany nóż, dwa małe nożyki, widelec, dwie garści owoców, dwa plastry pieczeni, dwa kacze udka

Grant & Snow Empty
PisanieTemat: Re: Grant & Snow   Grant & Snow EmptyNie Paź 05, 2014 6:52 pm

W chwilach takich jak tamta żałowałem, że nie miałem jakiś przyziemnych zainteresowań.
Wiecie, co miałem na myśli. Gra w szachy, skakanie przez skakankę, obserwowania miniaturowych robali pod mikroskopem, rysowanie, jakakolwiek prozaiczna czynność, którą darzyłbym sympatią. Mógłbym nawet lubić obserwować gwiazdy, byłem prawie pewien, że jeśli zażyczyłbym sobie lunety, ktoś niezzwłocznie dostarczyłby ją do mojego apartamentu. Komuś, kto miał przed sobą jeszcze tylko kilka dni wolności, nie powinno się odmawiać cholernej lunety, prawda?
Ale nic z tego, mogliby przynieść nawet tysiąc modeli. Gwiazdy mnie nie interesowały, wystarczało mi naturalnie bijące ode mnie światło. Szachy wywoływały we mnie natychmiastową i niemożliwą do pokonania chęć drzemki, Grantowie nie są kozami, żeby skakać jak idioci przez sznurek i, co więcej, uważać to za świetny ubaw. Jedyną czynnością, która łączyła mnie z robalami, było zgniatanie ich obcasem mojego eleganckiego buta, a do rysowania nigdy nie miałem talentu cierpliwości. Kiedy nadeszły chwile samotności w apartamencie, nie pozostawało mi wiele poza bezmyślnym leżeniem na łóżku, ewentualnie oglądanie rebelianckiej telewizji albo ćwiczenie rzucania do celu nożami do posiłków, które były równie tępe jak przynosząca je służąca. Rozmyślanie nad rzekomą taktyką nie miało większego sensu- wszystkie sojusze i umowy załatwiałem w godzinach treningów. Ciągłe napięcie i stres natomiast powodowały bezsenność, dlatego musiałem zadowolić się przeklinaniem w poduszkę i czytaniem dostarczonych książek, które na dłuższą metę okazywały się być propagandowymi śmieciami zleconymi zapewne przez Coin.
Pouczająca lektura, Almo. Na pewno po wyjściu z Areny jeszcze do niej wrócę.
Jako, że nie mogłem się zająć niczym innym, zająłem się ignorowaniem świata zewnętrznego, a to z kolei szło mi całkiem nieźle. Zabarykadowałem się w swoim pokoju z masą jedzenia, książkami i ołówkiem, którym cierpliwie dopisywałem niezbyt pochlebne uwagi przy niektórych wersach w książce. Czułem się nawet odprężony- spokój, lenistwo, cisza i...
...I wpadająca mi do pokoju blondynka. Starałem się ukryć zaskoczenie na jej widok, jedynie unosząc lekko brwi i wygodnie rozmieszczając się na łóżku.
-Nieładnie tak wpadać bez zapowiedzi, Królewno Śnieżko- parsknąłem, udając urazę.- I to jeszcze do czyjejś sypialni. Rozumiem, że bardzo chciałabyś tu spędzić więcej czasu, niestety, jest nieco... limitowany.
Następnie skinąłem jej lekko głową, akceptując tą formę powitania. Nigdy nie byliśmy specjalnie wylewni. Lekko zmierzyłem ją wzrokiem; wyglądała nieźle, nawet ładnie, zresztą jak zawsze. Cordelia nawet na Arenie potrafiła zachować klasę. Całkiem ucieszyłem się na jej widok, uwielbiałem się z nią kłócić, a to wróżyło szansę na miłą pogawędkę, ale kiedy już chciałem się odezwać, wyprzedziła mnie.
-Blondynkom dobrze w czerwonym. Ness bardzo ładnie wyglądała w sukience, którą jej przyniosłam. Wyrosła. Szkoda, że nie możesz jej zobaczyć.
Ostatkiem sił powstrzymałem się od zerwania na równe nogi. Oddech nagle mi przyspieszył, powietrze dziwnie zgęstniało, mimowolnie usiadłem na łóżku całkiem prosto i zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem.
-Niezły dowcip- wycedziłem przez zęby.- To się uśmiałem.
Jednocześnie w mojej głowie jedna myśl poganiała z drugą, a Cordelia przed moimi oczami nagle zamieniła się w Nessie, małą, jasnowłosą Nessie o dumnym spojrzeniu i różanych ustach.
-Tęskniłeś?- Zapytała z nadzieją tym samym cichym, melodyjnym głosem. Zatrzęsły mi się ręce, szarpnąłem głową w bok, próbując oprzytomnieć. Ness nie było w moim apartamencie. Ness nie było w Kapitolu, a już na pewno Ness nie było w apartamencie Cordelii... prawda..?
-To niemożliwe- rzuciłem nieco wyzywająco, w myślach prosząc ją... no właśnie, o co? Co było gorsze, świadomość, że nikt nadal nie znalazł śladu Nestorii, czy to, że była tak blisko, ale ciągle poza moim zasięgiem? Cholera, Grant, weź się w garść!
-Nessie... Ness... jej tu nie ma. Nie ma jej w Kapitolu, zniknęła dawno temu, zabrał ją któryś z rebeliantów i puff, rozumiesz?- Starałem się mówić opanowanym głosem, ale język dziwnie odmawiał mi posłuszeństwa i ostatnie słowo niemalże wykrzyczałem.  Wstałem, po czym zacząłem nerwowo krążyć po pokoju.
To było niemożliwe. Musiała kłamać. Musiała.
Wyjąłem z kieszeni papierosa i odpaliłem go, zaciągając się dymem i raczej nie zwracając uwagi na pieprzone konwenanse.
-Gdzie ją znalazłaś? Jak? Udowodnij.- Rzuciłem szybko, opierając się plecami o ścianę i lustrując Cordelię podejrzliwym spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
 

Grant & Snow

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Cordelia Snow - Jasmine Snow
» Amitiel & Grant
» Raphael Grant
» Raphael Grant
» Raphael Grant

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-