|
| Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Sala taneczna Pon Sie 18, 2014 11:02 am | |
| |
| | | Wiek : prawie 18 Zawód : próbuję żyć Przy sobie : dwa widelce, średniej wielkosci nóż, jabłko, kiść winogrona, plecak, scyzoryk, paczka z jedzeniem, kompas, antybiotyk Obrażenia : o dziwo, brak
| Temat: Re: Sala taneczna Sro Sie 20, 2014 6:21 am | |
| Noc po szalonej paradzie. Dziwne przekonanie odnośnie spraw, w których nikt nie mógł mieć pewności, nie było obce Yvesowi. Właściwie towarzyszyło mu nierozłącznie przez długi, długi czas. Bez znaczenia - czy chodziło o odczytywanie ludzkich emocji poprzez mowę ciała, automatycznego wyrazu twarzy, magii wypowiedzianych słów, czy przeczesywanie czegoś, co zostało dawno zamknięte z powodu braku jakichkolwiek dowodów - wiedział, że się nie mylił. Wtedy jednak to dziwne zadowolenie z siebie wynikało z niesprawdzonej rzeczy i nie przybrało klarownej formy. Spojrzał w swojej odbicie. Fryzura była zaskakująco podobna do tej z parady, jedynie jakiś pojedynczy kosmyk opadał z boku czoła, próbując się kierować w dół. Chłopak przygładził go do reszty zaczesanych ku tyłowi, ciemnobrązowych włosów. Już drugi raz tamtego dnia obnażał każdy minimetr kwadratowy twarzy, zaś tym razem wiedział, że nie zrobił tego dla tłumów, dzikiej żądzy pokazania się od jak najlepszej strony przed mieszkańcami obu Kapitolów - Kwartału oraz Dzielnicy (już dawno przestawał rozpatrywać je jako całość). Usta nie straciły niczego ze swojego tajemniczo zachęcającego odcienia. Ramiona opinała jedwabna koszula wraz ze złotymi spinkami, odpięta na dwa guziki pod szyją. Spodnie opinały jego pas z wpuszczoną koszulą oraz na nogach znajdowały się skórzane buty. Niesamowicie kompletny strój! Zawahał się, chyba pierwszy raz od dłuższego czasu. Co jeśli nikt nie miał w zamiarze pojawić się w tym pomieszczeniu? Brak podpisu na kartce droga mu panna mogła uznać jako głupi żart. Zerknąć dwa, góra trzy razy na czarny atrament, odczytać litery składające się na wyznaczone miejsce oraz czas. Następnie zgnieść w kulkę, prawdopodobnie fałszywą wiadomość i złapać taksówkę do domu, marząc o gorącej kąpieli… Po prostu, byciu z dala od tego przeklętego miejsca. Nie rozumiał, czemu to jeszcze niedoszłe spotkanie wywoływało w nim tak dziwne, momentami chore, skrajnie uczucia. Wydawało mu się, co prawda tylko przez moment, że drewniana podłoga nagle straciła całą swoją równość. W niewyjaśniony sposób przekształciła się w coś, co kończyło się dokładnie w miejscu, w którym znajdowały się czubki jego butów, a przed nim, zamiast luster, istniała tylko pustka, wszechobecna nicość. Bliskość takiego zjawiska poprawiłaby niejedną osobę o zawrót głowy, z łatwością wyegzekwowałaby od danego przypadku niesamowitą chęć przeżycia podsycaną adrenaliną. Mrugnął, a wszystkie te myśli zniknęły, pozostawiając po sobie wyłącznie mały ślad. Coś zagadkowego nawet dla umysłu, który znajdował się w nim. Odnosił bardzo awangardowe wrażenie. Trochę jakby o n a mogła przynieść mu jakaś osobistą porażkę. Sala taneczna, oddana do ich użytku była przerażająco zabawna. Zupełnie nieprzydatna w obliczu nadchodzących wydarzeń. Dosłownie przesycona aż niezdrową ironią, ponieważ za wszelką cenę przypominała o dzieciństwie, kiedy rodzice starali prześcigać się z możliwościami swoich dzieci oferując im kolejne zajęcia dodatkowe, próbując stworzyć kogoś ponadprzeciętnego. Ciągle wpatrywał się w swoje odbicie. Możliwe, że starał się znaleźć w nim cokolwiek zaskakująco nowego w głupiej wierze, że własne myśli wypłynęły a wierzch, ukazując coś, czego jeszcze nigdy nie znał we własnym wykonaniu. Uporczywie poszukiwał jakiegoś grymasu, drgnięcia kącika prawego oka, spowolnionego mrugnięcia lub rozszerzenia się nozdrzy ciągle wciągających zapach jego ulubionych perfum. Nic. Ciągle nic takiego nie znalazł, a dźwięk otwierających się drzwi rozwiał wszystkie, daleko uciekające myśli. Sprawił, że wszystkie wahania bezpowrotnie rozmyły się w powietrzu wypełniającym to pomieszczenie. Uśmiechnął się szeroko, odsłaniając białe, równe zęby. Wyczuwalnie różnili się, chociaż wtedy odnosił wrażenie, iż, pomimo różnic, byli podobni. Niejako poddawali się pewnym wysublimowanym schematom, brnęli ku tym samym ruchom, ponieważ wiedział, że niektóre osoby nigdy nie mogły się zmienić. Nie sądził, że widok kogoś niegdyś znienawidzonego mógł mu się tak… podobać. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Sala taneczna Czw Sie 21, 2014 6:42 pm | |
| | dokładnie tak, noc parady
Parada przebiegła całkowicie po jej myśli, bo choć telewizyjny przekaz zapewne zostanie zręcznie zmanipulowany, rebelianci obecni na placu mogli zobaczyć, co działo się tam naprawdę. Zobaczyć i opowiedzieć o tym innym, by świadectwo buntu trybutów przeciwko Almie Coin niosło się dalej, nie tylko w Kapitolu, ale także i Dystryktach. Piękny początek upadku pani prezydent, uświetniony przez okrzyk Alexanda – czego mogła chcieć więcej? Na pewno nie przesłuchania swojego podopiecznego. Gdy tylko dowiedziała się o tym, że Strażnicy Pokoju odprowadzili Amitiela oraz dwójkę innych dzieciaków do Sali konferencyjnej, natychmiast zapragnęła dostać się do środka, powiedzieć kilka miłych słów śledczemu i zakończyć tę farsę raz na zawsze. Nie została jednak wpuszczona do środka, a zadbało o to dwóch mięśniaków w uniformach Strażników. W ostatnich tygodniach Snow zadarła z nimi już tyle razy, że tym razem odpuściła, uśmiechając się drwiąco po usłyszeniu odmowy wpuszczenia na salę. Odeszła z podniesioną głową, ale nie zamierzała tak tego zostawić. Nie bała się o Alexa, przecież nic nie mogli mu zrobić. Znając życie, chłopak napyskuje im tak, że będą mieli go dość i puszczą wolno. Dwie pozostałe trybutki nie były jej zmartwieniem, miała tylko nadzieję, że jednak nie wciągną jej w to zamieszanie, nie wytrą sobie ślicznych buź jej nazwiskiem. Gdyby jednak tak się stało, miała przecież idealnie opracowaną linię obrony. Bez planu B nie podejmowałaby się wykonywania planu A, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Snow postanowiła więc przeczekać największą burzę i nawiedzić swoich trybutów w nocy, nawet kosztem zrzucenia ich z łóżek. Powrót do domu już od dłuższego czasu nie był zbyt przyjemną perspektywą, dlatego blondynka zdecydowała się zostać w Ośrodku, poszwę dać się i wykorzystać dany jej czas na oczyszczenie myśli. Czuła się dziwnie pobudzona, z jednej strony dumna z występu na paradzie, z drugiej wściekła, że Almie jednak udało się zepsuć ją tym swoim przesłuchaniem. Wiedziała jednak, że nie mogła mieć wszystkiego. I wtedy właśnie dostała ten liścik – tajemniczy, śmieszny, odrobinę szczeniacki, ale też… intrygujący. Jeszcze na placu przed Ośrodkiem zwróciła uwagę na wszystkich trybutów, obserwowała uważnie każdego z nich, część znała przecież osobiście, a obserwacja tego konkretnego była doprawdy czystą przyjemnością. Dlatego nie musiała zastanawiać się dwa razy, o umówionej porze zjechała windą na dół, odczekała chwilę i w sali tanecznej pojawiła się elegancko spóźniona, wciąż mając na sobie sukienkę, w której zasiadła na trybunach, by oglądać paradę. - Jesteś ubrany – nie mogła ukryć zawodu, gdy w ten specyficzny sposób witała się z Yvesem, swoim szkolnym wrogiem numer… cóż, może nie jeden, ale na pewno znajdującym się w pierwszej piątce. Nie lubiła go, bo był sprytny, przemądrzały i na tyle bezczelny, by konkurować z nią w tych kwestiach. Jednak świadomość, że teraz jest trybutem, dzieciakiem skazanym na śmierć, nawet w pannie Snow musiała obudzić ludzkie odruchy. Redditch zapewne nie chciał litości, co oznaczało, że Cordelia na przekór musiała mu ją okazać. - Twój mentor nie powiedział ci, że pokazywanie wszystkiego już na samym początku jest fatalną strategią? – zaczęła iść w jego stronę, powoli, przyglądając mu się uważnie - Szkoda, wielka szkoda, do tej pory nie widziałam cię w pierwszej piątce poległych, jednak teraz… - wzruszyła ramionami i zrobiła naprawdę współczującą minę, którą już po chwili zastąpiła zawadiackim uśmieszkiem. Może początkowo nie chciała się na nim wyżywać w ten sposób, ale teraz sprawiało jej to niemałą frajdę, a dodatkowo była pewna, że Yves nie weźmie wszystkiego do siebie, już dawno uodpornił się na jej złośliwości. |
| | | Wiek : prawie 18 Zawód : próbuję żyć Przy sobie : dwa widelce, średniej wielkosci nóż, jabłko, kiść winogrona, plecak, scyzoryk, paczka z jedzeniem, kompas, antybiotyk Obrażenia : o dziwo, brak
| Temat: Re: Sala taneczna Pią Sie 22, 2014 12:25 am | |
| Zupełnie przez przypadek powrócił myślami do feralnego momentu z przeklętego przeglądu nowej, ukochanej dwudziestki czwórki mającej, przynajmniej w dziewięćdziesięciu pięciu procentach z tej liczby, w niedalekim czasie powiększyć ilość miejsc na miejskim cmentarzu z ponurymi, płaczącymi drzewami oraz kurzem, osiadłym tam w wyniku zeszłorocznych walk. Mieszające się barwy w kolaż z błysków, czy głośne krzyki zbyt zainteresowanych dziewcząt nie wydawały się mieć wtedy, ani nigdy wcześniej, rzeczywistej wartości. Przywołał to wspomnienie dla nieprzyjemnego w dotyku materiału, całej okropnej szarości, sprawiającej, ze wcześniejszy wydźwięk Złotego Chłopca zniknął gdzieś w drodze do telebimu. I to dokładnie dlatego znalazł się w tamtej sali wraz z panną Snow. Intrygi, w które został wciągnięty mimo woli prawie spędzały mu sen z powiek... Wiedział, że nie istniała inna opcja niż samozwańcze otrzymanie zapłaty za wszystkie wyrządzone jego wizerunkowi krzywdy tamtego wieczora. W dodatku, kiedy dotarła do niego odpowiednia informacja, kto był pomysłodawcą i podjął takie szczytne zadanie koordynacji tego niesamowitego wydarzenia, nie potrafił sobie odpuścić. Nawet jeżeli spotkanie zakończyłoby się krótkim uświadomieniem dziewczyny, iż jej plany nie są tak trudne do wychwycenia oraz aby kolejnym razem uważała na to, co robiła, patrząc swoim wspólnikom na ręce. Przecież w niespokojnych czasach każdy, dosłownie każdy mógł chcieć pogrążyć kogoś lepszego od siebie. Standardowe utracie nosa. Postukiwanie obcasów o parkiet wyprawiło go w niesamowicie dobry humor. Nie mylił się, co do przewidzianego zachowania i również był już nadzwyczaj blisko odebrania zapłaty, zadośćuczynienia wypisanego na twarzy blondynki, kiedy tylko krótka, zapewne słodko-kwaśna rozmowa miała się zakończyć. To wszystko, czego potrzebował w tamtej chwili. Oddechu dawnym życiem, który mogła przynieść mu długa, specyficzna znajomość. Jakby na życzenie, wraz z otwarciem drzwi Cordelia wpuściła ze sobą powietrze wypełnione, pomimo względnego spokoju, całym zgiełkiem starych, bezpowrotnie minonych czasów. Czuł jak przedziera się coraz bliżej jego płuc. Trwał w niemalże tej samej pozie, spoglądając na postać w odbiciu lustrzanym. Jej sukienka miała w sobie dużo elegancji poważanej przez dawny, wspaniały świat. Tiul lub inny wybitnie zwiewany materiał otulał jej ciało, zgrabne ramiona pokryte kształtkami. Pasy materiału, przy najmniejszym podmuchu wiatru uciekały na boki. - Zawsze możesz to szybko zmienić - wypowiedział nadal świdrując wzrokiem odbicie rozmówczyni. Z dystansem badał każdą odkrytą cześć ciała, pozostając przez dłuższy moment wgapionym na magnetyzującym spojrzeniu obojga niebieskich oczu. Słowa padające z jej ust, a także wygląd utwierdził go w cudownym przekonaniu, że ona wcale się nie zmieniła. Pomimo pobytu na arenie, utraty władzy dziadka lub własnego niegdyś pozbawionego trosk życia nie straciła swojego pełnego ironii języka powiązanego z wrodzonym poczuciem bycia lepszym niż ktokolwiek inny… może wykluczając Yvesa. Po upływie znacznego kawałka czasu napięta nić między dwójką wcale nie zelżała, ale skoro pan Redditch postanowił przechodzić z nią do szkoły przez najdłuższy okres czasu w swojej niemal osiemnastoletniej historii, aż do wybuchu rebelii, chyba o czymś świadczyło. Biorąc pod uwagę, że pozostawał w jednej placówce właśnie ze względu na prezydencką wnuczkę. Aż niesamowite, że przypadek zwany losem ponownie splatał ich wspólne, podlewane nienawiścią drogi. - Nie zapominaj, że mam jeszcze coś do pokazania - zasugerował nadzwyczaj dobitnie, stawiając niesamowity akcent na coś. Chyba każdy odnalazłby w tej wypowiedzi niesamowitą dwuznaczność. - Nie wysilaj się. Wiem, że i tak przeznaczysz wszystkie swoje oszczędności na ratowanie mojego seksownego tyłka na arenie. - Usta wykrzywiły się w niesamowicie ironicznym uśmiechu, który tylko momentami stawał się lżejszym tajemniczym grymasem. Odwrócił się ku niej na pięcie. Muzyka popłynęła z wbudowanych w ściany głośników po dwukrotnym klaśnięciu. Nagranie instrumentów wygrywało cichy wstęp. - Czy można panią prosić? - Cóż za retoryczne pytania przyszło mu zadawać ówczesnej nocy! Wyciągnął ku młodej mentorce dłoń, w międzyczasie kłaniając się, bo tak wypadało zachować się każdemu prawdziwemu mężczyźnie.
|
| | |
| Temat: Re: Sala taneczna | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|