Nieboskłon zaczyna odpływać w dal, jego czysty błękit już dawno przestał wskazywać na lepsze jutro. Mogłabym pozbyć się tego całego smutku i przestać oglądać się za siebie, jednak wtedy nie byłabym już tą samą osobą.
Szóstka. Jeden z dystryktów, o którym mówi się najmniej. Nie jest zbyt bogata, biedna ani znana. Bez żadnego zwycięzcy Igrzysk od kilku dekad wydaje się być nieszkodliwa. Jednak to właśnie stąd ludzie najczęściej uciekali. Życie w szóstce wcale nie jest proste tak jak konstruowanie środków transportu, którymi się zajmuje.
Jednym z powodów małej ludności dystryktu są spowodowane przez etapy wytwarzania środków transportu. I nie chodzi tu o same wypadki przy pracy, a o fazę testowania. Ponieważ każdy wyrób musi być przetestowany, aby ludzie mogli z niego korzystać bezpiecznie. Można to oczywiście wykonać komputerowo, jednak nie zastąpi to prawdziwego człowieka. Na ochotników do testowań najczęściej zgłaszali się ludzie potrzebujący pieniędzy, którzy gotowali byli zaryzykować własne życie, aby ich rodzina czy tez oni sami nie poumierali z głodu. Przy jednym z takich testowań poduszkowca zginął mój ojciec, osierocając mnie jeszcze przed narodzinami.
Moja matka opuściła mnie w chwili moich narodzin. Nikt się nawet zbytnio tym nie przejął, ponieważ, tak jak w każdym innym dystrykcie, jeżeli nie miałeś pieniędzy, nie mogłeś liczyć na profesjonalną pomoc i leki. Moja matka, u której już wcześniej wykryto komplikacje związane z ciążą, ostatkami sił wydała mnie na świat.
Oto jest moja cała wiedza o rodzicach, którą oczywiście otrzymałam od opiekunek z sierocińca, gdy już podrosłam. Byłam dość naiwnym i łatwo wiernym dzieckiem, ale także uśmiechniętym i ciekawskim. Moje wspomnienia z szóstką są nieco zamglone, jednak pamiętam jak razem z innymi sierotami od małego zaczynaliśmy się uczyć o konstruowaniu środków transportu. Gdy inne dziewczynki miały lalki, ja składałam samolociki z tektury czy samochodziki. My sieroty z szóstki, często szybciej musieliśmy chwytać się pracy, więc zaczynaliśmy naszą edukacje poprzez takie to zabawy.
Pamiętam także jak uczestniczyliśmy w czymś, co po latach nazywam „prośbami do nieba”. Ludzie z szóstki nie byli szczególnie religijni, jednakże pewna grupa wierzyła w niebo. Niekończące się przestworza, które symbolizowały wolność. I mimo że czasami zbierało swoje żniwo podczas uszkodzeń poduszkowców czy samolotów, ludzie spoglądali na nie tęsknym wzrokiem składając swoje prośby. Wtedy byłam tylko małym dzieckiem, jednak dziś dzięki tym twarzą wiem, dlaczego ludzie tak usilnie próbowali uciec z szóstki. Mawia się, że nie należy rozwijać skrzydeł ptakom, które chce się trzymać w klatce, ponieważ po zaznaniu choć odrobiny wolności, już o niej nie zapomną. A to właśnie w szóstce, dzięki produkowanym środków transportu, wolność wydawała się w zasięgu ręki, a jednocześnie daleko. Wystarczyłoby tylko wsiąść do samochodu i jechać cały czas przed siebie. Wielu wiedzionych tym marzeniem zostało złapanych. Kto wie, może podzieliłabym ich los gdyby nie to że w szóstym roku mojego życia nastąpiła gwałtowna zmiana.
Odnoszę wrażenie, iż większość ludzi widzi świat jedynie w paśmie dwóch barw: czarnej i białej. A przecież na obraz rzeczywistości składają się różne odcienie szarości.
Aż trudno uwierzyć, że moje spotkanie z przyszłymi przybranymi rodzicami było tylko przypadkiem. Państwo Coben odbywali wycieczkę po dystryktach, którą wygrali w jednym z konkursów, gdy dosłownie wpadła na nich drobna brunetka z małym samolocikiem w dłoni, którą oczywiście byłam ja. Do teraz nie wiem dlaczego zamiast odpędzić mnie, zaczęli ze mną rozmawiać. A ja, jak to dziecko, byłam zafascynowana ich przedziwnymi strojami i naiwnie odpowiadałam na wszystkie ich pytania. Ludzie w dystrykcie zazwyczaj obrażali mieszkańców Kapitolu, ale wtedy dla sześciolatki byli oni po prostu dziwnie ubranymi ludźmi, którzy byli dla niej mili. W tamtym momencie musiałam być dla nich całkiem słodką pamiątką z wycieczki i zanim się zorientowałam już jechałam do stolicy jako ich córka.
Nie powiem żeby moje kolejne lata w Kapitolu były złe. Miałam nowe rzeczy, którymi nie musiałam dzielić się z innymi sierotami, dom i ludzi, którzy po pewnym czasie zaczęli traktować mnie jak rodzoną córkę. I nawet jeżeli byli tylko typowymi Kapitolijczykami, to byli dla mnie rodziną. Przez kolejne lata uczyłam się w szkole, tego co chciałam. Jednak została mi smykałka do mechaniki. Kapitol stał się moim drugim domem, możliwe że wyrosłabym na jedną z typowych jej mieszkańców, jednak na ziemię corocznie sprowadzały mnie Igrzyska. Patrzenie jak giną Szóstkowicze, których kojarzyłam z dystryktu, sprawiały że wracałam do swojego zwyczaju „próśb do nieba” patrząc godzinami w nieboskłon i w miarę upływu lat uświadamiając sobie że trudno być naprawdę wolnym. Dystrykty, pozbawione były wolności przez reżim, za to mieszkańcy Kapitolu- przez własny albo czyjś egoizm i nieświadomość, ze to co czynią czasami jest złe.
Dorosłam jako dziecko dwóch światów. Dystryktu i stolicy. Dlatego więc gdy wybuchła rebelia nie wiedziałam po czyjej stronie stanąć. Mimo że pochodziłam z Szóstki nie potrafiłam tak po prostu porzucić rodziny i świata, który także był dla mnie domem.
Kto wie może stanęłabym po stronie dystryktów, gdyby nie to co zobaczyłam gdy rebelianci dotarli do Stolicy. Widok jak przekazywana z pokolenia na pokolenie nienawiść do Kapitolu zbiera żniwo w postaci niewinnych obywateli czy dzieci, sprawił że postawiłam się po stronie stolicy. Próbowałam pomóc ludziom uciec i schować się przed rebeliantami, który w krótkim czasie opanowali miasto. Wtedy też po raz pierwszy zabiłam człowieka. Była to instynktowna decyzja, wywołana przez instynkt samozachowawczy. Albo ja zabiłabym go, albo on mnie a także kilka innych osób, które się ze mną ukrywały. Pamiętam jak chwyciłam broń martwego żołnierza i wystrzeliłam dokładnie cztery kule w kierunku rebelianta. Nigdy nie zapomnę jego twarzy Przez resztę czasu siedziałam z trzęsącymi dłońmi i zamiarem wymiotów. My, Kapitolijczycy zostaliśmy wyłapani i umieszczeni w Kwartale. Po krótkim czasie dotarło do mnie, że jeden reżim został zastąpiony drugim. Tyle że teraz to my robimy za dystrykt, a rebelianci za Kapitol.
Skacz - i lecąc w dół, pozwól, by wyrosły ci skrzydła
Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej. Obraz nędzy i rozpaczy. Nawet po pewnym czasie spędzonym w tym miejscu, wielu nie potrafi przywyknąć. Mówią, że na początku było gorzej. Że ludzie nie odbierają sobie życia tak często, jak wcześniej. Tak jak moja druga matka, która rzuciła się z okna. Czasami zastanawiam się czy przyniosło to jej ulgę, ponieważ wszystkim tym, którzy zostali wcale nie jest lepiej niż na początku. Nie dosyć, w jakich żyją warunkach i głodują, to doszły nowe Igrzyska, w których znów umierają dzieci. Na szczęście istnieją jeszcze ludzie, którym także nie pasuje taki porządek, a ja jestem jedną z nich. Nazywam się Layla Coben na co dzień złota rączka, która naprawi wszystko i otworzy większość zamków, a także hakerką i kobietą która tym razem nie będzie biernie stała.
Przyrzekając sobie, że wzbiwszy się w niebo, nigdy już nie wrócę na ziemię,
Mierzę w te nieskazitelnie białe chmury.