|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: pojazd masoński Pon Sty 06, 2014 2:57 pm | |
| |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: pojazd masoński Pon Sty 06, 2014 3:23 pm | |
| /wieczór Dnia Nowego Początku - po obchodach
Johanna nie była pewna czy jest właściwie w stanie odpowiednim do jazdy samochodem. A co jeśli nad swoją koordynacją i zewnętrznym ładem panowała obecnie w stopniu równie znikomym, co nad psychiką? Nie wystarczyło wypalenie trzech papierosów pod rząd ani widok bliskich jej osób, które spacerowały niespiesznym krokiem wzdłuż brzegu Moon River, który przed godziną Johanna opuściła. W stanie dość dziwnym, podejrzanie nostalgicznym wsiadła za kółko po długim spacerze do mieszkania, przy którym zaparkowany był samochód. Ulice były opustoszałe. Na każdym zakręcie okazywało się, że musiała obawiać się niezwykłego ruchu, ba, właściwie było luźniej niż każdego powszedniego dnia. To zrozumiałe, najwyraźniej świętowanie trwa w najlepsze, każdy szuka sposobności znalezienia się w otoczeniu tych, którym równie kiepsko idzie zachłyśnięcie się z zasady radosną aurą Dnia Nowego Początku. Z tego powodu światła samochodu Johanny sporadycznie spotykały na swej drodze inne białe ogniki, rozszerzając pole rażenia w miarę zbliżania się, przez większość drogi jednak było wyjątkowo pusto, a jazda sprawiała jej przyjemność. Taką, o której dawno zapomniała, pozbawiona sposobności, ochoty czy potrzeby prowadzenia. A tego wieczora to właśnie potrzeba była na pierwszym planie. Johanna szerokim kołem objechała parking przy szpitalu, w którym sama tkwiła jeszcze kilkanaście godzin temu, wysilając wzrok. Jeśli Rufus nie czekał na zewnątrz, musiał z okien holu wejściowego dostrzec błyskające światła samochodu, więc Mason była pewna, że w przeciągu chwili zapuka w szybę, żeby mogła otworzyć mu drzwi z od lat zepsutą klamką. Tymczasem wybijała cicho paznokciami rytm piosenki puszczanej w tej chwili w kapitolińskim radiu, chociaż ta niekoniecznie była jej ulubioną. Dla mieszkańców Panem nie istniała możliwość przebierania w stacjach radiowych a Jo, jako ignorantka raczej niż zapalona fanka muzyki, nie przechowywała w schowku czternastu nagranych płyt z inspirującymi składankami, musiała się wobec tego zadowolić tym, co dyktowała stacja publiczna. Dlatego jęknęła z rozpaczą, słysząc pierwsze takty tej paskudnej, rozmemłanej, cukierkowej pieśni ku pokrzepieniu serc, która była sztandarowym reprezentantem świątecznej kupy, którą raczono słuchaczy w tym przemiłym okresie. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: pojazd masoński Wto Sty 07, 2014 2:04 am | |
| Rufus ostatnimi czasy nie miewał się najlepiej. Najpierw jedno choróbsko, potem drugie... Potem trzecie... Właściwie sam nie wiedział kiedy wylądował w szpitalu. Ale wylądował. Leżał. Czekał. Zdrowiał. Pozwalał sobie robić wszystko, w duchu niesamowicie narzekając na to, że zazwyczaj gdy nachodził go jakiś pomysł, musiał pojawić się ktoś, kto zechce go odciągnąć od zapisania. Jego wena jednak ostatnio legła w gruzach. Tym bardziej więc cieszyła go chociażby każda drobna, delikatna melodia płynąca w zakątkach umysłu. Szybko rzucał się do pięciolinii. Problem w tym, że zazwyczaj melodie bywały równie ulotne co nagłe. Petrus zaczął narzekać na to, że z Rufusa jest coraz mniej pożytku. "Zapewne zaraził się jakimś choróbskiem", zwykł mawiać, "tak to jest jak się człowiek puszcza jak tania panna w burdelu". Rufus nie komentował. W duchu był coraz bardziej rozdrażniony i przygnębiony. Ponadto, musiał wreszcie porozmawiać z kimś odnośnie więźniów. Nie mógł zawieść Mathiasa.
Teraz czuł się lepiej. Lekarze zgodzili się go wypuścić. Johanna miała po niego przyjechać. Doprawdy, miło z jej strony. Stał więc przed szpitalem i opatulając się szczelnie płaszczem, palił papierosa. A przy tym czekał i niecierpliwił się. Nerwowo rozglądał się po otoczeniu. I chyba nawet miał pomysł. Trzymał w ręku kilka kartek pełnych nut. Żadna nie miała kontynuacji, zakończenia. Ot, luźne kawałki. To denerwujące. Nie zwiastowało sukcesu.
Widząc upragniony samochód (dałby słowo, że pojawił się wśród fanfar) ruszył w jego kierunku. Odgarnął też włosy. Nieco urosły. No proszę, kto by się spodziewał. Stojąc przy drzwiczkach zapukał w szybę grzecznie, na migi pokazując żeby go wpuściła. |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: pojazd masoński Wto Sty 07, 2014 6:10 pm | |
| Zagłębiając się coraz bardziej w przypadkowych myślach, które nawiedzały jej głowę i psiocząc w duchu na szwankujące ogrzewanie, Johanna skuliła się w sobie, naciągając rękawy kurtki na zmarznięte dłonie. Bardzo liczyła na to, że Frobisher prędko się pojawi, nie tylko z racji postępującego chłodu, ale również dlatego że jego twarz była jedną z niewielu, od których widoku nie zdążyła się odzwyczaić (swoją drogą liczyła na to, że nabrał nieco kolorów, bo trupioblady, zakręcony w kołdry i pierzyny wyglądał raczej jak pierwszy kandydat do uzyskania biletu w jedną stronę na tamten świat). Rozproszona i nieobecna myślami Johanna podskoczyła w miejscu, gdy rozległo się pukanie, odbijające się głośnym echem w jej jakby opóźnionej w przyjmowaniu bodźców głowie. Niechybnie jednak sięgnęła drzwi, za którymi stał Rufus i uchyliła je, umożliwiając mu wejście. Bardzo liczyła na to, że jej miłosierny gest i deklaracja służenia jako prywatny szofer nie okaże się niecnie przez Frobishera wykorzystana i nie zakomenderuje, że życzy sobie od razu zostać dotransportowanym do mieszkania tego-jak-mu-tam Pasożytrusa, kalkulowała wobec tego w głowie czy opłaca się jej przedsięwziąć ewentualne porwanie. Nie liczyła absolutnie na wielogodzinne przyjacielskie pogaduchy, Mason jak dotąd nie uważała relacji ich łączącej za coś w jakimkolwiek stopniu zobowiązującego, uważała jednak, że skoro obydwoje do dziś przechodzili to samo szpitalne piekło, warto byłoby wspólnie wkomponowywać się z powrotem w tę nieodzianą we flanelowe pidżamy część społeczeństwa. Tymczasem schorowany zajął miejsce obok i Johanna, zanim ruszyła z parkingowego miejsca, przyjrzała mu się krytycznym wzrokiem samozwańczego fachowca. - Wyglądasz paskudnie - przyznała błyskotliwie, zatrzymując na chwilę spojrzenie na przydługawych włosach Rufusa, by przenieść je na wyraźnie zapadłe, jeszcze podkreślane przez rys kości, policzki. W inny sposób przyjmowała zmizerowany widok dochodzącego do zdrowia Frobishera wówczas, gdy otoczony był tuzinem pacjentów i podobnych, raczej nie tryskających zdrowiem i energią obliczach. - Aż trudno uwierzyć, że nie zwiałeś, a wypisali cię naprawdę. Przekręciła mocniej kluczyk w stacyjce, silnik bez większych protestów zaskoczył i po kilku chwilach Johanna i Rufus opuszczali już teren szpitala. - Gdzie mam cię zawieźć? - zerknęła na siedzącego obok, przyciszając radio, które właśnie uruchamiało blok reklamowy. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: pojazd masoński Sro Sty 08, 2014 12:53 am | |
| Rufusowi naprawdę nie śpieszyło się do "domu", o ile domem można to nazwać. Ewentualnie więzieniem, taką złotą klatką, w której nasz mały ptaszek mógł śpiewać umilając czas innym zamiast móc w spokoju tworzyć i cieszyć się spokojem. Och, nie, to by przecież było za piękne. Gdzieś kiedyś usłyszał, że artyści cierpią podwójnie i to podnosiło go jakoś na duchu. Zbiera doświadczenia, w które obfitsza będzie jego muzyka. A wtedy zostanie uznany za geniusza i zapisze się w pamięci wszystkich po wsze czasy - tak, to jest plan idealny.
Tymczasem jednak grzecznie wsiadł do samochodu, jeszcze bardziej zawijając się w płaszcz o ile to możliwe. Nie da się ukryć, że trochę zmarzł, co tylko pogarszało jego aktualny wygląd. Blady, nieco zapuszczony młody kompozytor. Doprawdy, spełnienie marzeń każdej kobiety i mężczyzny, ewentualnie. Usiadł na siedzeniu, zamknął drzwi i skulił się nieco, leciutko drżąc z zimna. Zapiął jeszcze pas, gotowy do podróży. Kto wie co mu ona przyniesie, zważając, że nie chciał zbyt szybko znowu wpychać się w łapy Bryanta. Jego żony - być może, ale nie Bryanta. Żeby było zabawniej, ten dziad zazwyczaj siedzi w swoim gnieździe. A zatem ominięcie go byłoby niemal niemożliwe. Potem zaczęłoby się gderanie, wieczne uwagi i wypomnienia odnośnie drobnych wad Frobishera. Och, ależ z niego masochista że go jeszcze nie zabił. Ale spokojnie, na wszystko przyjdzie pora... Chyba.
Na uwagę kobiety spojrzał na nią i uśmiechnął się jakże uroczo.
- Dziękuję, ty również wyglądasz przepięknie. - odpowiedział jakże ironicznie i usadowił się na siedzeniu. - Widać moja wena odbija się na moim wyglądzie. Brak muzyki mnie zabija. - jęknął. Mógłby tak narzekać w kółko. Wszak podobne bezwenie było dla niego jak odcięcie od tlenu. Doprawdy, cud, że jeszcze żyje. Na jej kolejne słowa wzruszył ramionami i podrapał się po skroni.
- Powiedzmy, że chwilowo oddaję się w twoje ręce. - odpowiedział i uśmiechnął się do niej lekko. - Nie śpieszy mi się by wracać do tego gburowatego pasożyta mojego talentu. - dodał jak zwykle zbyt skromnie i zakaszlał dwa razy, przeczesując włosy palcami. Tak, był gotów na wszystko. Tylko niech już stąd jadą. |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: pojazd masoński Sro Sty 08, 2014 4:48 pm | |
| Usłyszawszy, że Rufus nie pragnie być natychmiast przetransportowany do mieszkania i pozostawiony w świętym, zmąconym jedynie jestestwem owego Petrusa spokoju, Johanna... cóż, być może nie ucieszyła się, ale poczuła pewną ulgę. Nawet jakieś takie milsze, mniej krytyczne spojrzenie posłała w jego kierunku, zapominając na chwilę o tym, jak należy być zgryźliwą i chamską. - No co ty mówisz, godzinę policyjną ci przesunęli? Hmm, no prawie zapomniała. W każdym razie - nie czuła, żeby tę informację należałoby powtarzać jej dwa razy, zamrugała kierunkowskazem raczej z przyzwyczajenia niż potrzeby i wyjechała poza teren szpitala, kierując się w stronę, no tak, rzeki Moon River. Czyżby za mało jej było ckliwej atmosfery świąt na ten wieczór, ba, najbliższy miesiąc? Zdecydowanie. Dlatego wcale nie zamierzała wywieźć Frobishera z jednej wylęgarni depresji do drugiej, w mniemaniu Johanny równie nieznośnej. Planowała rozbić mini obóz gdzieś w ustronnym, niezaangażowanym a wciąż w miarę okolicznym miejscu. Gdzie będzie ładnie. Przestronnie. Mason była pewna i oddałaby za to pół palca gdyby miała się założyć, że siedzący obok mężczyzna ma w tej chwili dość zawężających horyzont czterech ścian szpitalnej sali. - Co do tej twojej muzyki, Frobisher, osobiście uważam że krzywdę ci wyrządza - przyznała, zjeżdżając z głównej drogi i zwalniając nieco. - Jest tylko głupią wymówką, nie? Pewnie masz dużo gorszy, wybacz za tę taktowną metaforę, syf do posprzątania - Johanna, mistrzyni subtelności - a wykręcasz się brakiem czegoś, co cały czas masz w głowie. Jo ściągnęła brwi, zastanawiając się czy kiedykolwiek zdarzyło się, żeby ona i Rufus rozmawiali ze sobą otwarcie o tym co dla niego jest trudne, co mąci w głowie i zajmuje myśli do stopnia, w którym wstępuje się na radosną ścieżkę lekkiej paranoi. To zazwyczaj on był niepełnym i pozbawionym certyfikatu odpowiednikiem terapeuty, kiedy spotykali się na ławce ulokowanej praktycznie co do centymetra pomiędzy domem Petrusa, w którym urzędował Frobisher, a gabinetem psychologa, z którego co wtorek wychodziła średnio doprowadzona do pionu Johanna. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: pojazd masoński Pią Sty 10, 2014 2:37 pm | |
| // wybacz, że dopiero teraz :< //
Czy przesunęli, czy przesunęli... Nie wiedział. Ot, nie chciał tam wracać. Bo przecież nie ma to jak wychodzić ze szpitala by zaraz potem trafić pod skrzydła kogoś takiego jak Petrus. Zapewne gdy wróci, będzie musiał się tłumaczyć... Ale do tego czasu pobędzie z dala od tamtego miejsca. Oddawał swój los w ręce Johanny - przy czym wciąż zastanawiał się czy słusznie czyni i czy choroba nie zaszkodziła mu także pod względem umysłowym - i liczył na jeszcze chwilę bez tego... tego wszystkiego.
- Sam sobie przesunąłem. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic. - Ten stary pryk nie będzie mnie ograniczał do tego stopnia. - dodał z determinacją godną rebelianta i odgarnął z czoła denerwujące loki. Ten psychiczny terror ze strony dziadka, który z czasem tracił siły by poruszać się bez pomocy musiał się kiedyś skończyć. Kiedy wyjeżdżała, patrzył tylko przed siebie albo za okno, jakby kontrolując dokąd jadą. Mimowolnie sprawdził też kieszenie.
- Nie wiem o czym mówisz. - powiedział po chwili. Ile w tym było prawdy - sam Rufus wiedział. Bądź co bądź ten młody człowiek zwykł robić wokół siebie... wiele syfu. Poczynając od demoralizacji, idąc przez drobne kradzieże, a kończąc na rozpuście, którą zazwyczaj uwielbiał. Teraz wplątał się w najprawdopodobniej największe bagno, w jakie mógł się wplątywać. Miało ono taki cudowny neon. Neon ten był napisem. Napisem zaś "FRANS". Nie był jednak pewien czy chciałby rozmawiać o "syfach", które wokół siebie robił. Był tym typem człowieka, który prowokuje los co chwilę więc absolutnie nie ma nic dziwnego w tym, ze łamie zasady i musi ponosić konsekwencje.
Po chwili spojrzał na nią badawczo i uśmiechnął się lekko.
- A panna Mason? Jak się panna miewa? - zapytał jeszcze, opierając się wygodniej w fotelu. Lubił czasem wysłuchiwać problemów innych. Tylko czasem, bo zazwyczaj miał swoje i, jak uważał, one mu wystarczyły. A jednak Johanna miała ten przywilej traktowania go czasem jak psychologa. Raz na jakiś czas można zaszaleć i z kimś porozmawiać. Zresztą, nie było to tak niemiłe jak czasem mogło się wydawać. |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: pojazd masoński Sob Sty 11, 2014 11:44 pm | |
| Johanna uśmiechnęła się pod nosem w raczej kąśliwy sposób, słysząc Frobishera i, cóż, nie mogła powstrzymać automatycznego wyobrażenia sytuacji, w której on sam dumnie i z przytupem sprzeciwia się Petrusowi, śląc mu pogardliwe spojrzenie i, koniecznie, zadzierając wysoko podbródek. Coś nie pasowało jej w tej jaskrawej wizji: Rufus raczej nie wydawał jej się być typem buntownika, otwarcie prezentującego swój sprzeciw. Nie każdy jest stworzony, hmm, do rebelii (to słowo miało odrobinę zaburzony wachlarz znaczeń i zgrzytało, nawet w myśli), chociaż Johanna nie byłą pewna dlaczego w tym obrębie osób figuruje Rufus. Z doświadczenia wiedziała, że najistotniejszym kryterium koniecznym do spełnienia, aby ewoluować do stopnia pełnoprawnego buntownika (zgorzkniałego najlepiej!) jest posiadanie w zanadrzu cholernie mocnego powodu, czegoś co pobudza do działania punkciki w umyśle, produkujące jad i nienawiść i... Johanna, skąd nagle tyle gniewu i złych myśli, skoro przed chwilą byłaś przestraszona swoim sentymentalizmem? Z d r o w i e j e s z ? - A panna Mason? Jak się panna miewa? - To nie są godziny terapii, kolego więc nie wczuwaj się za bardzo w rolę słuchacza - stwierdziła z przekąsem, patrząc krzywo na pana Nie-Pytaj-O-Mnie i zjeżdżając z drogi na brukowany pas równoległy ulicy, pełniący funkcję skromnego, jak na kapitolińskie realia, parkingu. Znajdowali się już w niewielkiej odległości od gęsto, prawdopodobnie, zaludnionego brzegu Moon River. Na którym było przytłaczająco, ciężko w powietrzu i trudno do zniesienia na dłuższą metę. Podobnie jak zbiorowisko ludzi - nastrój rozrzedzał się dzięki świeżym podmuchom powietrza w miarę oddalania się od centrum wydarzenia, zaznaczonego dwoma płonącymi wysoko ogniskami. - Tam - wskazała, kiedy wyszła z samochodu, szerokim gestem miejsce świętowania - dzieje się coś dziwnego, co prawdopodobnie związane jest z wrzuconymi w płomienie środkami niedozwolonymi. - Przekręciła kluczyk w drzwiach, kiedy i Frobisher wyszedł, po czym ruszyła krótką ścieżką, kończącą się właściwie bezpośrednio przy betonowym zabudowaniu brzegu rzeki, na którym przysiadła, z wahaniem i łomoczącym sercem spuszczając nogi w dół, praktycznie bezpośrednio nad strumień rzeki. Dla Johanny wszelki zbiornik wodny zawsze będzie potencjalnym prowokatorem zawału. - Nie wiem, chcesz tam iść? - zapytała niepewnie, odsuwając się mimo wszystko od samej krawędzi betonowego bloku. - Wrzucić coś do ogniska? Tylko proszę, nie mnie, jestem dziś miła dla ciebie - westchnęła teatralnie z miną, wyraźnie przekazując informację "o k e j n i e c h s t r a c ę".
/ przenosimy się na któryś (który? your choice : D ) brzeg rzeki, napisz już tam |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: pojazd masoński Pią Sie 08, 2014 7:08 pm | |
| /teoretycznie mieszkanie Jo
Nie mogła powiedzieć, by była jakoś specjalnie zadowolona z niespodziewanej wycieczki o takiej godzinie, ale było to i tak lepsze niż nic. Nic, dokładnie. Film oglądany przez nią tego wieczoru był na tyle szmirowaty, że zostawiła go z czystą przyjemnością. Czego nie mogła już powiedzieć o miękkiej kanapie, na której rozkładała się wygodnie nim Odair postanowił zrobić sobie z niej szofera. Co to w ogóle był za pomysł? Przyjacielskie przysługi przyjacielskimi przysługami, ale doskonale pamiętała to, że ilość piw, jakie jej już do tej pory wisiał, kumulowała się praktycznie od początku ich znajomości i w tej chwili zapewne swobodnie mogłaby zapewnić niewielkiej fabryce nadzwyczaj duże obroty, ale kit z tym. I tak nawet nie łudziła się, że kiedykolwiek zobaczy chociaż jeden kufel. Za to Finnick najwyraźniej zaprzyjaźnił się z tak dużą ich ilością, że zgubił numer do jakiegokolwiek zakichanego taksówkarza i przy okazji zostawił też gdzieś resztki swojego logicznego myślenia, bo robienie z niej darmowego szofera było czymś, co przechodziło już ludzkie pojęcie, postukując przy tym wyraźnie. Czego się jednak nie robiło dla tych niewielkich ilości przyjaciół, których uznawała. Cóż, umysł bardzo jasno podpowiadał jej, że nie wstawało się dla nich z kanapy i nie zamieniało kapci na buty, by w środku nocy przyjeżdżać do baru, do którego wcześniej jakoś Finn nie raczył jej zaprosić!, tylko ze względu na kilka esemesów, jednak... Było późno. Nawet najbardziej niezadowoleni ludzie i życiowi furiaci musieli czasem robić sobie przerwę. I wszystko wskazywało na to, że do jej przerwy zaliczało się organizowanie dnia dobroci dla dzieci, zwierząt i Odairów. Ale niech mu będzie, raz na jakiś czas nie zaszkodzi jej odrobina poobcowania z pijanymi w trzy diabły ludźmi, gdy sama może robić za wzór abstynencji. Przynajmniej chwilowej, bo coś jej mówiło, że po tym wszystkim będzie musiała się jednak napić. Dopiero teraz do głowy wpadło jej to, że nie spytała o imiona pozostałej dwójki pijaków, co przecież powinna zrobić w pierwszej kolejności, ale skoro już powiedziało się a, to i be wypadało. Niby zazwyczaj się tym nie przejmowała, ale tak jakoś wyszło. Oparła łokcie na kierownicy, obserwując ulicę przed budynkiem, pod który podjechała, stukając czubkiem buta w drzwi samochodu i zerkając od czasu do czasu na zegarek. Nie zamierzała zapuszczać tu korzeni w oczekiwaniu na bandę pijusów, a zdążyły już przelecieć dwie piosenki. Czyżby jednak Odair przypomniał sobie o funkcjonowaniu instytucji taksówkarskich? |
| | |
| Temat: Re: pojazd masoński | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|