Wiek : 17 lat Zawód : trybut, naczelny arystokrata Przy sobie : Plecak numer 12: śpiwór, pusta butelka, paczka jedzenia, ząbkowany nóż, dwa małe nożyki, widelec, dwie garści owoców, dwa plastry pieczeni, dwa kacze udka
Temat: Raphael Grant Nie Lip 27, 2014 2:11 pm
Raphael Brian Grant
ft. *Tom Felton*
data i miejsce urodzenia
*21 sierpnia 2266 (17 lat), Kapitol*
miejsce zamieszkania
*Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej*
zatrudnienie
*drobny złodziej, niereformowalny kłamca, zawodowy krętacz i dupek, oprócz tego wszystko, co tylko się da *
Rodzina
*- Reynold Grant - Pan Ojciec, od którego wszystko się zaczęło. Obrzydliwie bogaty i obrzydliwie pozbawiony jakichkolwiek zasad moralnych człowiek, których za złotych czasów Kapitolu był głową jednego z najbardziej szanowanych rodów, a także szanowanym biznesmanem i doradcą samego Snowa. Oschły, chłodny, beznamiętny, który we wszystkim szukał swojego zysku. Przede wszystkim zależało mu na dobrym imieniu rodu Grantów, więc nigdy nie szczędził pieniędzy (których było wręcz niewyobrażalnie dużo!) na wszelkie dogodności dla członków jego rodziny. Po upadku Kapitolu zaprzestał co prawda pracy, ale na pewno nie szukania zysku oraz próby dorwania się do odebranej siłą władzy i prestiżu. - Elizabeth Grant - matka, piękna jak obraz kobieta, nad wyraz skryta i cicha, zawsze znajdująca się przy boku, ale też zarazem i w cieniu wspaniałego i odnoszącego sukcesy męża. Ich małżeństwo zostało zawarte dla pieniędzy i prestiżu, chociaż właściwie wcale jej to nie przeszkadzało. Była bogata, piękna, nie musiała pracować, i zazdrościła jej połowa kobiet z górnych półek- nie pragnęła niczego więcej. - Nestoria ,,Ness'' Grant - najmłodsza istotka w całej rodzinie. Dwunastoletnia dziewczynka o jasnych włosach i wydatnych ustach, mała laleczka wzbudzający ogólny podziw i zazdrość. Mimo wszystko zawsze była bliska sercu Raphaela; nie, nie myślcie sobie, że jest on zdolny do miłości, to po prostu ten nieznośny syndrom starszego brata. Kiedy trafili do Kwartału, Ness została oddana, a raczej; sprzedana jednemu z bogatych Dystryktczyków, który widział w niej potencjał gwiazdy i szybko wyprowadził ją z KOLCa do Dzielnicy Rebeliantów.*
Historia
*Zdradzę Wam pewien sekret. Raphael nie był złym człowiekiem od urodzenia. Mały, jasnowłosy chłopczyk zapamiętale kopał w nogę od stołu, nucąc pod nosem piosenkę o bardzo nieprzyzwoitej treści. Dlatego właśnie nucił ją pod nosem- gdyby mógł, wolałby ją przedstawić w formie donośnej arii, ale jak już wiecie, Raphael wcale nie był złym człowiekiem od urodzenia. Właśnie dlatego siedział w pokoju obwieszonym drogimi portretami i zapamiętale kopał w stół, z wyraźną lubością mrucząc pod nosem zakazane słowa. Był właśnie w połowie zwrotki opowiadającej o gaciach prezydenta, kiedy usłyszał cienki, dziewczęcy pisk. Z niezadowoleniem przerwał w jego ulubionym momencie, kiedy nadchodziła już niezwykle ciekawa puenta, i uniósł z zastanowieniem jedną brew. Wtedy pisk się powtórzył, więc Raphael niechętnie zsunął się z krzesła i powędrował w stronę korytarza. Na środku lśniącej perfekcją podłogi szlochała skulona, mała dziewczynka. Trzymała się za drobną, chudą nóżkę i zawodziła cicho. Spoza podartej jasnej sukienki wyzierał wyraźnie szkarłat perlącej się na ranie krwi. Na dźwięk kroków mała Nestoria uniosła pełne łez spojrzenie, napotykając na trójkątną, ściągniętą w wyrazie niezadowolenia twarz brata. Chwilę później chlipała już coraz ciszej w jego ramionach, podczas gdy uspokajająco gładził ją dłonią po jasnych włosach. Jej kochany, starszy brat. Wierzycie teraz? To dobrze. Jednak Raphael szybko zapomniał o tym, jak to jest być dobrym człowiekiem. Skutecznie oduczył go tego apodyktyczny ojciec, który chciał, żeby syn błyszczał w towarzystwie, więc zamęczał go lekcjami etykiety, gry na pianinie, szermierki i zasad krykieta, czyli dokładnie tego wszystkiego, czego nienawidzą mali chłopcy. Jednak Raphael się nie buntował. Wkrótce nauczył się myśleć, że jest ważniejszy i lepszy od innych, a matka i ojciec tylko utwierdzali go w tym przekonaniu, dając mu wszystko, czego tylko pragnął. -Byłeś strasznie niemiły dla Hazel- warknęła nieprzyjaznym tonem drobna dziewczynka o dużych, niebieskich oczach, które promieniowały złością. Siedzący naprzeciwko niej jasnowłosy chłopak leniwie wzruszył ramionami. -To tylko naiwna małolata, Ness- mruknął, rozpierając się na fotelu w blasku niezaprzeczalnego uroku osobistego.- Nie wiem, o co tyle krzyku. -To moja przyjaciółka!- Zapiszczała dziewczynka, zaciskając drobne dłonie w piąstki.- Powiedziała, że Cię kocha, a Ty ją WYŚMIAŁEŚ! Raphael parsknął cicho, próbując zamaskować to głośnym chrząknięciem. -Musisz zrozumieć coś bardzo ważnego, Ness. Masz na nazwisko Grant, a to znaczy, że zawsze będziesz wyżej od takich małych, piszczących panienek jak ta twoja Harriett. My nie mieszamy swojej krwi z takimi jak ona. Sekundę później na jego ramiona opadł grad uderzeń małymi piąstkami. -Ona ma na imię Hazel!- Wrzeszczała dziewczynka, chwilę później zwisając w silnych ramionach brata. Widząc nadarzającą się okazję, z całej siły ugryzła go w dłoń, a wtedy puścił ją z wrzaskiem. -Ojciec się o tym dowie, Nestoria!- Wrzasnął za nią chłopak, kiedy jak cień umknęła z pokoju. Wkrótce nazwisko stało się dla Raphaela swoistego rodzaju marką. Dorastał w jego blasku, a że nie poskąpiono mu urody, bawił się i zostawiał dziesiątki dziewczyn, które liczyły na to, że oziębły i arystokratyczny chłopak zdoła je pokochać. Zdradzę Wam kolejną tajemnicę. Raphael nie miał pojęcia o miłości. Nigdy nie kochał żadnej dziewczyny, wszystkie traktując jak czasowe przygody, które szybko się kończyły. Wszystkich swoich przyjaciół obdarzał umiarkowaną sympatią, ale nigdy niczym więcej. Szanował rodziców, i to wszystko. A nawet jeśli Ness była dla niego ważna, to nigdy jej tego nie okazywał. Szastał pieniędzmi i pochodzeniem, pozwalając niekiedy przewijać jej się w tle, ale dopiero, kiedy odeszła, zrozumiał, że jej potrzebował. -Przepraszam, proszę pana, niech... niech pan będzie na tyle dobry... Nie potrzebuję wiele, tylko trochę na chleb, proszę, proszę pana... -Nie tym razem, niech mnie pani zostawi- warknął Raphael, poprawiając znoszony płaszcz i odsuwając się szybko od żebrającej na ulicach Kwartału kobiety. Ta jednak nie chciała się poddać. -Proszę... tylko trochę, trochę, cokolwiek... -Powiedziałem; nie!- Krzyknął, a jego głos rozległ się echem po uliczkach. Następnie przyspieszył kroku, wymijając żebraczkę i próbując pozbyć się z głowy widoku jej oczu, których błękit tak bardzo przypominał mu kolor spojrzenia Ness. Ness, która została sprzedana jakiemuś bogaczowi i której może nie miał już nigdy zobaczyć. -Hej, Raphael!- Krzyknął za nim jakiś męski głos, który kiedyś chyba znał.- Tak Ci szkoda pieniędzy na jedną żebraczkę czy już po prostu ich nie masz? -Mam na nazwisko Grant!- Warknął w odpowiedzi, i boleśnie uderzył go fakt, jak mały szacunek to wzbudzało w Kwartale.- Grant, śmieciu, więc uważaj, co do mnie mówisz! Ale to już przecież nie miało żadnego znaczenia. Zdradzę Wam jeszcze jeden, ostatni sekret. Czasem Raphael wolałby mieć na nazwisko Smith, żeby tylko wydostać się z Kwartału.*
Charakter
*Jakby na to nie patrzeć, charakter Raphaela został mu po części wpojony przez ojca, a po części utworzony przez surowe wychowanie. Musiał być najlepszy, więc taki był. Ambicja nigdy nie pozwalała mu się poddać. Poza tym, zachowuje się jak najzwyklejszy podły, arogancki dupek, dla którego pochodzenie i pieniądze powinny zawsze stać na pierwszym miejscu. Do bólu złośliwy i ironiczny, potrafi kłamać bez zająknięcia, co czyni niemalże bez przerwy. Ma duży urok osobisty i potrafi być dżentelmenem, kiedy akurat mu to odpowiada. Posiada też poczucie humoru, chociaż czasem jego żarty bywają niezwykle złośliwe. Niecierpliwy, leniwy i wierny tylko i wyłącznie ideałom swojej rodziny- cały on. Oczywiście, ma też dobre cechy. Bardzo inteligentny i oczytany, sprytny i w gruncie rzeczy dość zaradny, choć to wiąże się pewnie z urokiem osobistym. Potrafi być sympatyczny, naprawdę potrafi- problem w tym, że zwyczajnie nie ma na to ochoty. *
Ciekawostki
*-Na prawej ręce nosi rodzinny sygnet, który jest jedną z niewielu pozostałości po rodzinnej tradycji i fortunie; jest on duży, srebny i ciężki, z połyskującymi szmaragdowo inicjałami ,,R.G.''. -Z reguły nie lubi ludzi, którzy są od niego wyżsi/ przystojniejsi/ bardziej bogaci. Po prostu nie, i już. -Ma jedną, cienką bliznę w okolicy żeber, której okoliczności powstania nie chce nikomu zdradzić. -Stastycznie, najczęściej wypowiadane przez niego słowa to: ,,Mój ojciec się o tym dowie'', ,,Mówisz do Granta, więc lepiej uważaj, śmieciu'' i ,,Jeszcze się z Tobą policzę''. -Doskonale gra na pianinie i uprawia szermierkę, tak, jak na szanującego się dziedzica poważanego rodu arystokratów przystało. -Nie ma pojęcia o tym, jak sobie radzić z większością prac domowych. Nigdy nie był zmuszony do sprzątania, więc mając do dyspozycji mop i ścierkę, raczej nie umiałby się nimi posługiwać. -Świetnie biega. -Ma awersję do ludzi, którzy mają rude włosy, niebieskie oczy, zadarte nosy, długie paznokcie, są niscy albo ubierają się na brązowo. Ogólnie rzecz biorąc- ma awersję do wszystkich i wszystkiego z wyjątkiem siebie samego. -I naprawdę da się go lubić... jeśli ktoś bardzo się o to stara, rzecz jasna. *