- Joshua Salinger [ojciec] - Mężczyzna twardy, z zasadami, poświęcający swojej pracy całe życie. Jako Strażnik Pokoju bezwzględny, gardzący układami i przekupstwami, wykonujący egzekucję z niepohamowaną radością i wręcz odrzucającym wzruszeniem. W końcu wszystko dla dobra pokoju i bezpieczeństwa. - Julia Salinger [matka] - Piękna złotowłosa o perlistym uśmiechu i aparycji anioła. Zupełne przeciwieństwo swojego męża. Mądra i bystra kobieta, genialna aktorka, sekretarka w jednej z fabryk broni. To po niej Joseph odziedziczył zarówno urodę jak i część charakteru. Na szczęście. - Jeanne Salinger [siostra] - Prawie dziesięć lat młodsze ziółko, często wystraszone i niepewne, plączące się pod nogami przez całe życie Josepha.
Historia
Żadnych dramatów, żadnych śmierci, żadnych pogoni, żadnego rozlewu krwi, płaczów, żałoby i poświęcania się dla dobra kogokolwiek innego. Banalnie, obojętnie, stabilnie. Życie Josepha nie było ani specjalnie tragiczne ani też usłane płatkami róż i złotymi dolarami. Urodził się w Dystrykcie Drugim, tam też został wychowany. Dość twardą ręką. Dom Salingerów był specyficznym obozem treningowym. Ojciec, Strażnik Pokoju - strzelający do próbujących ucieczek pracowników fabryk, od rana do nocy w swoim gustownym mundurze, niezdejmowanym nawet do wspólnego posiłku - wykładał swoim mocnym głosem wszystkie prawidła Panem, niejednokrotnie wtłukując je (dosłownie) swoim dzieciom do głowy. Bardzo skutecznie, Joseph doszedł do perfekcji w recytowaniu życiorysu Snowa a Jeanne miała nad łóżkiem portret siwego starca. Do tego dochodziły coroczne depresje ojca, spowodowane słabością swoich potomków - ani Jose ani Jea nie zgłosili się na ochotników do Igrzysk Śmierci. Joshua traktował to jako objaw tchórzostwa i przez kolejny tydzień dzieci nie dostawały jedzenia, dowiadując się, jak jak to jest w innych dystryktach i jak bardzo powinny być wdzięczne Kapitolowi za możliwość zapewnienia rozrywki Prezydentowi. Zapewne dzieci wyrosłyby na ćwierćinteligentnych popleczników Snowa, gdyby nie wpływ matki, szepczącej im po godzinach do ucha prawdziwe informacje o otaczającym ich świecie. Oczywiście przy ojcu dalej odgrywała swoją tragedię, kiwając głową na wszystkie jego moralne nauki i nawet sama wymyślała coraz to bardziej bezsensowne kary dla dzieci. Których i tak pilnowała ona, nie były więc zbyt dotkliwe. Joseph wyczekiwał na te chwile, w których przebywali sami z matką. Uważał ją za swoją najlepszą przyjaciółkę, czarującą mu słowami obrzydliwy świat za granicami Dystryktu. Jednocześnie mocno kłóciło się to z ojcowskim wychowaniem...i właśnie w tym dysonansie poznawczym można upatrywać obecnego kształtu osobowości Jose. Który radził sobie doskonale w dychotomicznym światku. Jako młodzieniec zaczął pracować w fabryce broni, gdzie nauczył się składać jej prawie wszystkie rodzaje z zamkniętymi oczami. Jednocześnie pomagał organizować przemyty karabinów do Dziesiątki. Dwa lata później, kiedy jego ojciec awansował na burmistrza dystryktu, on sam wstąpił do Straży Pokoju...nie przerywając rzecz jasna pomagania rebeliantom w Dziesiątym. Nic dziwnego, że wykreował naprawdę wiele twarzy, zahaczając czasami o schizofrenię. Radził sobie jednak z połączeniem wszystkich swoich ról idealnie, bez ani jednego potknięcia. Z zimną krwią strzelał w godzinach pracy do osób, którym dzień wcześniej przekazywał nielegalnie paczki z żywnością i amunicją, w domu konspirował z matką i wymieniał się z ojcem złotymi radami jak najbardziej widowiskowo kończyć egzekucję. Sielanka. Sytuacja w dystrykcie Drugim robiła się jednak coraz bardziej napięta, instynktownie czuł, że zaczynało robić się niespokojnie. A Joseph nigdy nie ryzykował. Dzięki swoim koneksjom udało mu się wyjechać do Kapitolu, gdzie zaczął poważną edukację na kolejnych szczeblach Straży Pokoju, znajdując się tuż przy ochronie Snowa. Jednocześnie zaczął poważniej myśleć o handlu. Przez pięć lat podejmował milczącą pracę w samej siedzibie wszystkich doradców, dzięki czemu zdobył naprawdę pokaźny zasób informacji o tym, jak funkcjonuje Panem. Z pierwszej ręki. Był przecież zaufanym anonimowym wartownikiem w białym hełmie. Zapominającym o rodzinie zupełnie; nie wiedział jak potoczyły się losy jego siostry ani czy rodzice jeszcze żyją. Gdy nadeszła Rebelia doskonale wiedział, że stoi na chybotliwym stołku, z którego musi zeskoczyć w odpowiednim momencie, żeby wylądować doskonałym telemarkiem, z gracją i kwiatami, spadającymi mu na skronie. Oszacował strony konfliktu i... rzecz jasna pomógł Rebeliantom w dostaniu się do centrum dowodzenia Kapitolu, podsuwając im klucze i wszystkie możliwe informacje. Część jednak zatajając dla siebie. Ściągnął też wtedy hełm, zyskując całkiem nowe znajomości w nowym świecie. W który wtopił się - czy kogokolwiek to dziwi? - bardzo szybko i bez żadnych wstrząsów, obejmując jeden z wyższych stołków doradców Coin. W dziedzinie handlu, przemysłu i infrastruktury. Bezpieczna posada przy szczycie, ale nie za blisko - przecież zawsze trzeba mieć plan ewakuacji.
Charakter
*OPISZ USPOSOBIENIE POSTACI (OPCJONALNE, MOŻNA USUNĄĆ)*
Ciekawostki
*WYMIEŃ CIEKAWE INFORMACJE NA TEMAT POSTACI, KTÓRYCH NIE ZAWARŁEŚ WCZEŚNIEJ*