| Temat: Timothy Baker Wto Lut 11, 2014 4:20 pm | |
| Timothy BakerNorman ReedusIMIĘ: Timothy NAZWISKO: Baker DATA URODZENIA: 5.10.2245 MIEJSCE ZAMIESZKANIA: nigdzie, wszędzie ZAJĘCIE: były pracownik fabryki broni, złota rączka, awanturnik Jakąś ma. Lub miał. Nie myślał o ich szukaniu, tylko o ratowaniu własnego dupska. W każdym razie pochodził z prostej rodziny robotniczej, wielodzietnej, raczej normalnej. Timothy urodził się w dużym mieście, w wielodzietnej rodzinie. Dystrykt drugi. Tak blisko i jednocześnie tak daleko od bogactwa, i dobrobytu Kapitolu. Odkąd tylko było to możliwe, życie spędzał na ulicy. To przecież tam rozgrywało się życie dzieciaków. Na placach i dziedzińcach grali w piłkę, w berka, chowanego. Czasem wybili gdzieś szybę i Timothy dość szybko nauczył się, że uczciwość nie popłaca (raz się przyznał, a potem dostał baty od tego, któremu zbił szybę, potem baty od matki, a na koniec od ojca, bo ten musiał zapłacić za nową szybę). Każdy dzieciak ulicy prędzej czy później zaczynał kraść. Kradł i Timothy. Głównie z głodu. Jako nastolatek został zagoniony do roboty. Generalnie zahaczał się, gdzie się dało. Harował jak wół za marne grosze. Sprzątał podwórza, pomagał przy budowach. Potem, tak jak jego starsi bracia i ojciec, a wcześniej pewnie i dziadek, wylądował w fabryce broni. Dorabiał przy remontach, kładzeniu kafelków, naprawianiu samochodów. Całe życie zapierdalania za nic. Cud, że uniknął wybrania do Głodowych Igrzysk, tak jak reszta jego rodzeństwa. W czasie, gdy dorastali, to była największa groza. Byle nie zostać wybranym. Byle wzięli kogoś innego. Potem okazało się, że mogą być gorsze rzeczy od Igrzysk. Na przykład zostanie wychujanym przez przyjaciela. Cios w plecy, którego Baker nie mógł znieść, ale nie miał szans na rewanż, bo w wyniku tych zdarzeń trafił do więzienia. Dziesięć lat za morderstwo, którego nie popełnił. Dziesięć lat w więzieniu, to bardzo dużo czasu, by zabić w sobie ludzkie odczucia. Dość czasu, by wyhodować chęć zemsty, dość, by znienawidzić ludzkość - całą, kogokolwiek, kto stanie mu na drodze. Jego rodzina była zbyt biedna i zbyt zastraszona, by móc go wyciągnąć. A jednak zdarzyło się coś, co było Bakerowi na rękę. Rewolucja. Jego szansa na ucieczkę i odzyskanie wolności, która należała mu się, jak psu zupa. Pierwszą osobą, którą dopadł, był nikt inny jak były przyjaciel. Przez dziesięć lat zdołał się nieźle dorobić, a Baker z psychopatyczną satysfakcją kazał mu patrzeć, jak odbiera mu wszystko po kolei. A potem? Potem ruszył tam, gdzie mógł skorzystać. Do Kapitolu. Do miejsca, które w chwili, gdy tam dotarł, dalekie już było od jego wyidealizowanych wyobrażeń. Wciąż jednak lepsze, niż jego dystrykt. I po prostu był. Nie stał po żadnej stronie, bo miał tę wojnę w dupie. Jego ludzie wsadzili go do pierdla, więc czemu miał ich wspierać? I czemu wspierać Kapitol, gdy jego ludność była tak samo winna? Był on i tylko on. I pewna narwana kobieta, która weszła mu pewnego dnia w drogę, a on - naprawdę nie wiedział, czemu, choć mogło to mieć związek z jej cyckami i niezłym tyłkiem - o dziwo jej nie zabił. Była równie prymitywna, co on i równie narwana. I choć ilekroć otwierała usta, to miał ochotę jej przyjebać, to jednak był może jakiś komfort w myśli, że w razie czego to ona oberwie kulkę, a on ucieknie? Timothy, ty skurwielu. Baker to człowiek, którego nie chciałoby się spotkać w ciemnej uliczce. Nawet w jasnej lepiej go chyba unikać. On sam zresztą zdaje się stronić od ludzi. Może wynika to z nieufności, a może z tego, że zwyczajnie ludzi nie lubi? Uważa, że większość ludzi to skurwiele, większość ludzi go denerwuje, a jedno trzeba o Bakerze wiedzieć - lepiej go nie denerwować. Jak na prostego faceta, jakim w gruncie rzeczy jest, ma wyjątkowo bogatą wyobraźnię i wyjątkowo mało oporów przed robieniem naprawdę paskudnych rzeczy. Człowiek o wątpliwej moralności, często sprzecznej. Dba głównie o swoją dupę, woli nie narażać się, jeśli nic z tego nie będzie miał. W skrócie: nie jest bezinteresowny. Wszędzie węszy korzyść dla siebie, a jeśli jej nie znajdzie, cóż! Chociaż czasem odzywają się w nim ludzkie uczucia. Nie zawsze jest prymitywny i wulgarny. Czasami uda mu się zagrać rolę dobrego wujka, a w stosunku do kobiet, które chętnie by przeleciał, jest nawet uprzejmy i szarmancki. Albo tak mu się wydaje. Dużo przeklina. Bardzo dużo. Zna się na broni i chętnie z niej korzysta. Pije równie dużo, co przeklina. Dobry samochód czy motor nie jest zły.
|
|
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Re: Timothy Baker Wto Lut 11, 2014 4:48 pm | |
| Dodałem imię i nazwisko do karty (ewentualnie ze dwa przecinki). xD Muszę powiedzieć, że mi przykro... dlaczego historia jest taka krótka? Przyjemnie się czytało. Akceptuję, miłej gry i czekam na Twoje posty. <: |
|