Wiek : 19 lat Zawód : projektant; szpieg
| Temat: Kaj Dersen Czw Lis 21, 2013 5:38 pm | |
| Kaj DersenJeremy KaponeIMIĘ: Kaj NAZWISKO: Dersen DATA URODZENIA: 2 styczeń 2264 MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Siódmy Dystrykt, obecnie: KOLC ZAJĘCIE: Projektant mody; szmalcownik - Logan Dersen - Drwal, mężczyzna oschły i groźny. Silny, umięśniony, zamknięty w sobie. Kiedy był młody, jego brat zginął w Igrzyskach i od tego czasu Logan nienawidził Kapitolu. Impulsywny, nie miał zbyt dobrej relacji z synem. Zginął w czasie powstania. - Druttie Dersen - Gosposia w domu, jej najcenniejszym skarbem była maszyna do szycia. Odkąd straciła nogę podczas wycinki drzew, zarabiała jako szwaczka w tajemnicy przed Strażnikami Pokoju. Zmarła podczas porodu drugiego dziecka. - NN - Młodsza siostrzyczka Kaja. Nie przeżyła porodu z powodu wycieńczenia organizmu matki i wrodzonej wady genetycznej serca.
"W pewnym bardzo starym mieście, w bardzo wysokim domu na poddaszu mieszkało dwoje dzieci, każde u swoich rodziców — był to Kaj i Gerda."
Dzieciństwo Kaja nie było beztroskie, tak jak nie było beztroskim życie żadnego dziecka z jego Dystryktu. Siódemka nie miała do zaoferowania Panem nic więcej, ponad bezmierne lasy, wśród których była usytuowana. Jak każde dziecko chodził do szkoły, ale nie cieszyła go nauka, ponieważ uczył się tylko matematyki (by móc liczyć drewno), biologii (by rozróżniać gatunki drzew, albo chore drzewa od zdrowych), czytania i pisania (by móc w przyszłości zdawać raporty z wycinki). Kaj natomiast bardzo lubił rzeźbić w drewnie, opowiadać historie i słuchać śpiewu. A jego zdaniem nikt w całej siódemce nie śpiewał tak ładnie, jak jego sąsiadka - Gerda. W Dystrykcie Siódmym jedynym surowcem, którego zawsze było pod dostatkiem było drewno. Dlatego to z niego budowano tam domy, meble, a także wszystko co tylko było możliwe. Nie było betonu, który mógłby dać domom solidne fundamenty, dlatego budowano je wokół najstarszych drzew. Dawało to pewność, że ani wiatr, ani ulewa nie poruszą budowli. Gerda mieszkała w domu sąsiadującym z domem Kaja, zaś drzewa ich domów splatały się ze sobą koronami. Od najmłodszych lat dzieci wspinały się na gałęzie drzew, które nie dałyby rady unieść dorosłego człowieka i tam wiły sobie przytulne gniazdko. Kaj rzeźbił dla Gerdy figurki zwierzątek, a ona śpiewała dla niego i opowiadała mu historie zasłyszane od babci. Kiedy chłopiec zasiedział się w ich gniazdku i zapomniał wrócić przed fajrantem na wycince, ojciec wściekłymi krzykami przywoływał go do domu. "Znowu łazisz po drzewach jak małpa?! Uczyłbyś się hultaju jeden! Ja ci pokażę takie lenistwo, darmozjadzie!" Nie raz potem Kaj płakał skulony w kącie izby, bardziej skrzywdzony słowami niż ciosami paska. To było już po tym, jak mama chłopca miała wypadek. Drzewo spadając, przygwoździło i zmiażdżyło jej nogę. Konieczna była amputacja od kolana w dół. Druttie nie mogła pracować i dlatego siedziała w domu, a rodzina głodowała tamtej zimy i to tak złościło ojca. I choć kobieta szybko zakrzątnęła się, zdobyła na ogromny kredyt maszynę do szycia i zaczęła pracę w domu, to Logan wracając zawsze był zły, zawsze zmęczony. Sytuacja nie zmieniała się przez wiele lat - matka szyła pracowicie cały dzień na maszynie, ojciec pracował na wycince, a Kaj uciekał przed światem do wspólnego gniazdka jego i Gerdy. Gdy oboje skończyli jedenaście lat, ich losy zostały wrzucone do kuli podczas Dożynek, a oni sami musieli stać tam i patrzeć jak Flinston Tubb, postawny, rubaszny mężczyzna, zanuża swą szeroką, ledwo mieszczącą się w otworze dłoń w kuli i losuje "jedną odważną młodą damę i jednego walecznego młodego mężczyznę". Pierwsze Dożynki były dla chłopca prawdziwie druzgoczącym przeżyciem, choć nikt kogo blisko znał nie został wylosowany. Kiedy wrócili do domu, pokłócił się z ojcem, wybiegł i nie wrócił przez całą noc. Pałętał się po lesie, kopiąc liście, krzycząc i waląc pięściami w drzewa. Nie potrafił poradzić sobie z nienawiścią, która zagościła w jego sercu, a której celem był przeklęty Flinston Tubb, uosabiający wszystko co kapitolińskie. Gdy wrócił do domu nad ranem, ojciec zlał go paskiem tak mocno, że blada skóra Kaja na plecach popękała niczym rozprute prześcieradło. Chłopiec, po matce wątły, szczupły i raczej zwinny niż silny, nie potrafił się bronić. Nie poszedł do szkoły przez następny tydzień, ani też nie ruszał się z pokoju. - Kaju, Kaju ! - wołała Gerda przez zamknięte okiennice, ale on nie otwierał. Gdy wreszcie postanowił wyjść do ich gniazdka, był jeszcze bledszy niż zazwyczaj i wymizerniały, a z powodu ran poruszał się bardzo powoli. - Och, Kaju... - westchnęła tylko przyjaciółka, i przytuliła go bardzo delikatnie. Chłopiec powoli wracał do zdrowia, ale od tego czasu miał koszmary związane z Dożynkami. Bał się ich, nawet pomimo tego, że tylko jedna karteczka z jego imieniem wrzucona została do puli, a przecież tak wiele innych dzieci z siódemki brało co roku astragal, a nawet więcej ich w roku. Po drugich dożynkach w życiu Kaja zaszła zmiana na gorsze. Okazało się bowiem, że jego mama jest w ciąży i będzie miała drugie dziecko. Teraz chłopiec, prócz chodzenia do szkoły, musiał pomagać mamie w szyciu, a także tacie przy wycince. Nie miał już prawie czasu, by spotykać się z Gerdą a w jego małym sercu rosła nienawiść. Nienawidził ojca, który bił go teraz częściej, czasem niemal do nieprzytomności, ale tak by nie było śladów. Nienawidził matki, która była zawsze w tej samej izbie, gdy ojciec go bił, ale wbijała wzrok w maszynę i szyła zawzięcie, jakby w ten sposób chciała zszyć rany swojego dziecka. Nienawidził małego braciszka, lub siostrzyczki, bo przez niego musiał podjąć pierwszy w swoim zyciu astragal. Bo wychowanie dziecka kosztowało, a on miał pomagać w domu. Nienawidził Kapitolu, który wszystko kontrolował i Flinstona Tubba, który to uosabiał. Nienawidził nawet Gerdy, bo kiedy powiedział jej nowiny, roześmiała się z radością i zaklaskała w ręce. I kiedy w Kaju lodowaciało serce, wokół lodowaciał świat. Najpierw siąpiły deszcze, potem zaczął padać śnieg, aż wszystko zamarzło - nawet soki w drzewach, więc jeszcze trudniej było je wycinać. Jednego z takich zimowych dni w szkole ogłoszono coś, co wydawało się nieprawdopodobne. Do dystryktu miała przyjechać pani z Kapitolu, która szukała dla swojego synka towarzysza zabaw. Wszystkie dzieci, które będą chciały wziąć udział w wyborze, proszone są o zjawienie się w weekend na placu przed Pałacem Sprawiedliwości. Do tej pory plac ten źle się chłopcu kojarzył, ale tym razem poszedł tam z niecierpliwością. Nie powiedział o niczym rodzicom, "niech się martwią, zasłużyli sobie!" myślał. Chciał uciec z domu, chciał żeby pani go zabrała, zaś nienawiść zmroziła jego serce do tego stopnia, że zapomniał już, że to Kapitol winien jest jego nieszczęściom. Piękna pani z Kapitolu miała cudowne, długie, białe włosy. Ubrana była w cienką, białą sukienkę, ale nie wyglądała jakby było jej zimno. Jej syn miał podobne - białe włosy i bardzo jasno niebieskie oczy. Zauroczyli Kaja, który był tam, tak że zapomniał o wszystkim co kochał. Wybrali go! Stał się cud! - Gerdo, przekonam Białą Panią, żeby zabrała cię z nami. Pojedź ze mną. - prosił Kaj przyjaciółkę, która przyszła się z nim pożegnać. - Kochany Kaju, przecież wiesz, że muszę zostać. Zostań i ty. Tu jest nasz dom, a nie tam, wśród obcych ludzi. Ale Kaj nie rozumiał, i odepchnął ją od siebie, uznając, że nawet jego przyjaciółka zdradziła go, bo nie chciała pojechać razem z nim, w tamto wspaniałe miejsce.
W pociągu, którym jechali do Kapitolu Biała Pani i jej syn usiedli naprzeciwko niego, zaś on zajadał się przysmakami i słuchał co mówią. - Musisz wiedzieć, że byłam już w sześciu dystryktach i w żadnym nie znalazłam chłopca takiego, jak ty. Masz coś w oczach i za to coś postanowiłam cię docenić. Twoja rodzina dostanie hojną zapłatę za ten dar. - Nie, nie trzeba. Nie obchodzą mnie oni. - oznajmił chłopiec z pełnymi ustami. Było mu tu dobrze i ciepło - tak jak powinno być w domu, więc zapominał coraz bardziej o domu, który miał kiedyś. - W takim razie tym lepiej. Ale musisz też pamiętać, że nigdy nie będziesz tak czysty i nieskazitelny jak ja czy Emanuel. Jesteś jego, więc masz robisz wszystko czego on zapragnie, a jeśli nie będziesz słuchał poleceń, skończy się to bardzo źle dla Ciebie, rozumiesz? Kaj tylko pokiwał głową, zajęty pochłanianiem ciepłej szarlotki z bitą śmietaną.
Tak zaczęło się życie Kaja w Kapitolu. Musiał bardzo szybko nauczyć się zupełnie nowego sposobu bycia, sposobu myślenia. Był pojętny i posłuszny, więc nieczęsto był karany. Chodził z Emanuelem do szkoły, nosił jego plecak, obrywał za niego od starszych kolegów i odrabiał za niego prace domowe. W międzyczasie podglądał pracę Białej Pani, która okazała się być projektantką. Gdy odkryła ona u niego talent, zaczęła zlecać mu jakieś pomniejsze prace, pokazywać mu projekty. Kiedy Kaj miał piętnaście lat, czuł się już o wiele bardziej kapitolińczykiem niż dystryktczykiem. Nie kochał nikogo i niczego. Nie miał szacunku ani skrupółów. Projektował dla Białej Pani i pomagał Emanuelowi w nauce. Chodzili razem na bankiety, obstawiali swoich faworytów w czasie Igrzysk, choć Em nigdy nie zapomniał, że Kaj nie jest jego bratem tylko służącym i lubił mu to przypominać.
Gdy nadeszła rebelia, Kaj pracował dla prezydenta Snowa. Torturował rebeliantów, ujawniał spiskowców. Był w tym dobry, bo jego lodowatego serca nie dało się oszukać. Wiedział też, kiedy Snow zaczął przegrywać i osobiście ujawnił rebeliantom sporo ważnych informacji. Coin doceniła jego potencjał, ale ponieważ inni mu nie ufali, zawarła z nim układ. - Nie zostaniesz w Dzielnicy Rebeliantów, bo skończysz z nożem w plecach. Poślę cię do KOLCa, dam ci stosowną przykrywkę, zrobimy to z pompą. Tamci przyjmą cię jak swojego. Będziesz odpowiadał tylko przede mną, nikt nie będzie wiedział, że jesteś po naszej stronie, więc jeśli dasz się złapać, mogę nie zdążyć cię uratować. Jemu było to obojętne. Wolałby móc żyć w dawnym Kapitolu i projektować ubrania, ale skoro w inwigilacji też był dobry, to mógł robić i to.
- posiada komórkę wyłączoną z podsłuchu do kontaktu z Coin - rebelianci mu nie ufają, bo specjalizował się w torturowaniu więźniów - nigdy nie palił ani nie pił - w młodości zażywał dużo środków odurzających - jest nieczuły, sprawia mu przyjemność patrzenie na cudzy ból - nie płakał od wielu lat - często korzysta z usług Violatora - jak na brud, jest dosyć bogaty - dzięki sekretnemu układowi niczego mu nie brakuje - ma na plecach podłużne blizny, po laniu jakie spuścił mu ojciec
|
|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Kaj Dersen Pią Lis 22, 2013 7:03 am | |
| No i dotarłam do tego momentu, w którym pasowałoby coś napisać, a słów brakuje. Śliczna historia, przypomniała mi bajkę o Królowej Śniegu, którą czytałam, jak byłam mała. Cudnie przełożona na klimaty Panem, pokochałam Kaja z miejsca.
Co do samego tekstu, to nie mam większych zastrzeżeń, oprócz tego, że udział w pierwszych Dożynkach brało się w wieku dwunastu, nie jedenastu lat. Zauważyłam też ze dwie literówki, ale nie przeszkadzały mi w odbiorze.
Akcept oczywiście, no i czekam na Gerdę. *-* |
|