IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
#2.1

 

 #2.1

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: #2.1    #2.1   EmptyPon Sie 12, 2013 1:05 pm



Wygląd galerii od wewnątrz, jest tak samo ekstrawagancki jak z zewnątrz. Niestety, jeżeli liczyłeś na tak samo bogato przyozdobione towarami półki, czeka cię jedynie rozczarowanie. Niemniej jednak w samym rogu galerii można dostrzec przytulnie wyglądającą cukiernię. Może warto byłoby tam zajrzeć?

Powrót do góry Go down
the victim
Atena Sky
Atena Sky
Wiek : 12 lat
Zawód : Trybutka

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPią Sie 16, 2013 12:41 pm

/#2.

Zawartość plecaka ją zaskoczyła. Śpiwór, płaszcz przeciwdeszczowy … zimno jej nie groziło. I broń… bo paralizator był bronią, nawet jeśli nie służył do zabijania. To dawało jej szansę przeżyć ewentualny atak bez konieczności łamania postanowienia.
Miała też dwie paczki zapałek. Jedne wcisnęła do kieszeni spodni, drugie do kieszeni kurtki przeciwdeszczowej, żeby nie zamokły. Cięższe rzeczy spakowała do plecaka, lżejsze do kieszeni. I wybrała się tak oto przygotowana na zwiedzanie swojego nowego lokum.
Zawiodła się widząc puste półki. Obeszła całe centrum, znalazła też cukiernię. Nie ruszyła jednak babeczek. Doszukiwała się w tym podstępu. Zabrała kilka sztuk, ale postanowiła, że zje je dopiero gdy ktoś inny przeżyje ich zjedzenie. Na szczęście od zawsze mało jadła, a życie w KOLCu nauczyło ją oszczędzania jedzenia, dlatego zapas który udało jej się porwać spod rogu mógł jej starczyć na kilka dni. Potrzebowała jednak wody. Udała się więc do łazienki. Zawahała się. Niby logicznym było udostępnienie trybutom wody pitnej, bo co to za zabawa patrzenie jak wszyscy umierają z pragnienia, ale może poszukać trzeba było dokładniej. Pomyślała sobie, że skoro są w mieście, to raczej źródła czystej wody nie znajdzie, więc może to co było w kranie było jedynym wyjściem. Potrzebowała jednak chociaż sprawdzić czy woda jest względnie czysta. Zatkała umywalkę i napuściła do niej wody. Tak będzie mogła chociaż sprawdzić czy nic w niej nie pływa. Teraz trzeba było poczekać. Korzystając z chwili zabrała się za „zabezpieczanie terenu. Na najwyższej kondygnacji znalazła niepozorny mały sklepik niedaleko drzwi ewakuacyjnych. Nikt nie mógłby jej zobaczyć gdyby schowała się za ladą. Tu ukryła plecak. Tu zamierzała spędzić noc. Drzwi ewakuacyjne zabezpieczyła jakimś znalezionym kołkiem, tak, że nikt od drugiej stronie by ich nie otworzył i nie mógł jej zaskoczyć. Z kolei jej wystarczyło kołek wyjąć by mogła wykorzystać tą drogę ucieczki.
Kolejną sprawą było zabezpieczenie wejść do centrum. To jedno główne z pewnością wystarczy intruzom a ona przynajmniej nie zostanie zaskoczona pojawieniem się kogoś z innej strony. Marzyła o jakiejś żyłce do której mogłaby przyczepić jakiś dzwoneczek… rodzaj alarmu. Ale to odpadało. Pomyślała o ustawieniu lusterek tak, by mogła obserwować wejście ze swojej kryjówki za ladą, ale nie miała lusterek. Westchnęła i wróciła by sprawdzić jak się ma sprawa z wodą. Jeśli nie zobaczy pływających w niej żadnych syfów będzie musiała w końcu zaryzykować i ją wypić. Na razie na szczęście nie chciało jej się pić. Skoro już tu była to skorzystała z toalety i umyła się… czynność może bez sensu, ale kto wie kiedy znów będzie mogła się umyć.
Wróciła do swojej kryjówki i owinęła się w śpiwór. Wciąż przed oczami miała Connora rzucającego się do walki… walki którą przegrał. Coś jej w tym nie pasował. Connor by tak nie zrobił. Najpierw upewniłby się, że ona jest bezpieczna, nie zostawiłby jej. To dało jej nadzieję… może to nie był prawdziwy Connor. Genetycy potrafili robić różne dziwne rzeczy. Wcale Connora nie złapali, był bezpieczny, a żeby nie wyjść na głupców organizatorzy podstawili jakiegoś klona… Tak, to na pewno o to chodziło. Prawdziwy Connor żył i był bezpieczny. Karmiąc się tą myślą zasnęła, wciśnięta pod ladę sklepową na drugim piętrze Galerii.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyNie Sie 18, 2013 3:40 pm

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the victim
Atena Sky
Atena Sky
Wiek : 12 lat
Zawód : Trybutka

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPon Sie 19, 2013 7:59 pm

Obudziła się trochę oszołomiona. Była pewna, że słyszała wcześniej przez sen wystrzał armaty. Ktoś znów zginął. Ale ona żyła... Doszła dalej niż się spodziewała. Skubnęła trochę jedzenia ze swojej paczki a potem ostrożnie sprawdziła teren. Nikt nadal nie trafił do galerii. No tak, może uda jej się tu przesiedzieć do końca Igrzysk. Przeżyje, a potem poszuka prawdziwego Connora. Na pewno jest z niej dumny, że tak sobie poradziła.
Bo im bardziej myślała o Connorze tym mocniej wierzyła w to, że jej brat żyje. Zabezpieczyła obozowisko by nikt nie mógł go znaleźć i poszła sprawdzić jak się "miewa" jej woda. W łazience przyjrzała się zawartości umywalki. Nie widziała nic gołym okiem, ale to nie znaczyło, że woda nie jest szkodliwa. Gdyby miała jakiś garnuszek, mogłaby spróbować zagotować tą wodę. Ale nie miała. Zagryzła wargi zastanawiając się co powinna zrobić. Westchnęła. Nie zakładała, że ktoś by chciał ją zasponsorować, ale może... kto wie. Wzięła głęboki wdech i rozejrzała się po łazience. Zapewne nie znajdzie kamery, ale jakaś pewnie tu była. Spojrzała w lustro.
- Przydałyby mi się tabletki do uzdatniania wody. - niby powiedziała to do siebie, ale miała nadzieję, że nowa mentorka ją zrozumie. Bez wody umrze z pragnienia.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPon Sie 19, 2013 11:07 pm

Nagle ziemia pod stopami Ateny zaczęła się lekko trząść, a na wszechobecnych w galerii szybach pojawiły się cienkie rysy. Tak samo jak lustro nad umywalką, przy której stała Atena, szybko podrygiwało. To chyba znak, że czas się ewakuować.
Powrót do góry Go down
the victim
Atena Sky
Atena Sky
Wiek : 12 lat
Zawód : Trybutka

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPią Sie 23, 2013 2:22 am

Serduszko jej przyspieszyło, trzepocząc w piersi jak ptak w klatce. Bała się. Musiała uciekać, a wiedziała, że na zewnątrz nie będzie bezpieczna. Tam zginie. Tu miała już opracowane jak się poruszać. Na zewnątrz wystawi się na atak. Ale tutaj zaraz może ją coś przysypać i zginie pod gruzami. Wzięła głęboki wdech i ostrożnie wyszła z łazienki. Pobiegła po swoje rzeczy, uznając, że nie może nic tu zostawić. Spakowała też kilka babeczek... jeśli są trujące, może się okazać, że uratują jej życie.
Paralizator dzielnie dzierżyła w dłoni, gotowa w każdej chwili go użyć, jeśli zajdzie potrzeba. Zastanawiała się jeszcze przez chwilę jak zabrać sobie trochę wody, bo pewnie niedługo jej się zachce pić, ale nie miała w co jej nalać. Miała nadzieję, że tam gdzie pójdzie poszczęści się jej i znajdzie wodę.

/wyjście z budynku a następnie zachód... gdziekolwiek GO poprowadzi
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPią Sie 23, 2013 1:45 pm

Atena

Przechodzisz tutaj.
Powrót do góry Go down
the victim
Artur Spark
Artur Spark
Wiek : 16
Zawód : Trybut

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPon Wrz 09, 2013 11:58 pm

Galeria wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Pobyt w KOLCu szybko nauczył mnie jak zapominać o podobnych przyjemnościach, gdy i tak pozostają one poza naszym zasięgiem. Jednak wspominałem to miejsce z pewną dozą przyjemności. To tu spędzałem wiele czasu kiedy omijałem szkołę, zarówno jako dzieciak, jak i gdy stałem się nastolatkiem. Ciastka, lody, ciuchy i gadżety - wszystko to na wyciągnięcie ręki. Prawie bym się zatracił w tych przyjemnych rozważaniach gdyby nie postapokaliptyczna wizja centrum handlowego, które sprezentowali nam architekci areny. Takie miejsca nie były przeznaczone do stania pustymi. Rozległe przestrzenie i obdarte sklepy wzbudzały dreszcz na plecach. Odsunąłem od siebie jednak to emocjonalne podejście i skupiłem się na faktach. Galeria mogła się okazać zarówno naszym wybawieniem od kłopotów, jak i początkiem końca. Już organizatorzy dobrze wiedzieli jakie są ulubione miejsca mieszkańców Kapitolu. A ulubione znaczyły teraz tyle co śmiertelnie groźne... A może przesadzałem? W końcu od paru dni widziałem niebezpieczeństwo na każdym kroku. Stwierdziłbym, że popadam w paranoję i widzę wrogów tam gdzie ich nie ma, ale w takiej sytuacji to chyba nie takie najgorsze wyjście. W końcu technicznie zostaliśmy skazani na śmierć.
-Pamiętasz zjeżdżalnię? - przeniosłem wzrok z budynku na Cordelię. Uśmiech wykwitł na mej twarzy zupełnie mimowolnie.
- Wiele bym dał, żeby zjechać teraz z oryginału. Tutaj mogłoby być bardziej... wybuchowo niż normalnie. - Potarłem dłonią brzeg nosa i również dobyłem broni. Standardowo już miecz powędrował do dłoni lewej, a w prawej obracałem wolno zatrutą strzałkę. Bawiłem się nią, choć ostrożnie. Doskonale widziałem jakie ma możliwości, więc nie byłem lekkomyślny. Wiele bym jednak dał, by choć przez chwilę być takim bezczelnym i nieznającym konsekwencji bachorem jak kiedyś. Ostatnie lata kadencji Snowa nie były mi najwygodniejsze, a w KOLCu musiałem pilnować matki, siostry i siebie. Taki dorosły, taki odpowiedzialny.
Porzygać się można.
Byliśmy na parterze, więc w stosunkowo niewygodnej pozycji, jeśli inny trybut czaiłby się na piętrze. Pozostawało więc szybko przebrnąć przez dolną kondygnację i dostać się wyżej skąd nie tylko widok byłby lepszy, ale też możliwości większe. W końcu jak nie można czegoś zabić to zawsze można uciec tak wysoko jak się da i siedzieć sobie na jakiejś belce, półce czy czort wie czym. Skierowałem się więc w stronę schodów, które dawniej były ruchome. Średnio podobała mi się wizja podróży nimi, kiedy tak się eksponowaliśmy. Z dwojga złego lepsze jednak to niż siedzieć na parterze.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyCzw Wrz 12, 2013 6:00 pm

Racja, ta cisza w galerii mogła powodować ciarki na plecach. Gdyby Cordelia była tu sama, pewnie bałaby się dużo bardziej, jednak obecność Artura podnosiła ją na duchu. Mogli się wzajemnie osłaniać, pogadać, by nie zwariować, a już sama świadomość obecności kogoś bliskiego robiła lepiej rozstrojonym nerwom.
Dziewczyna starała się mieć oczy dookoła głowy. Puste półki sklepowe na początku lekko ją zdenerwowały, ale gdy pomyślała, że pewnie musiałaby ryzykować i oceniać, czy coś ma w sobie truciznę lub jest niebezpieczne, uspokoiła się.
-Wchodzisz żywy, wyjeżdżasz jako umarlak - rzuciła z sarkazmem, oglądając się przez ramię i z sentymentem spoglądając na ulubioną kiedyś zjeżdżalnie - Taka zabawa.
Podążała za Arturem, a kuszę wciąż trzymała w gotowości. Dostanie się na wyższe piętro było dobrym pomysłem, ale trzeba było wybrać taką drogę, która zapewniałaby im maksimum bezpieczeństwa. Nie wybrali więc windy, a zamiast tego skierowali się na ruchome schody, które dziś były wyjątkowo... nieruchome.
Jej towarzysz wszedł na nie pierwszy, więc Cordelia stanęła do niego plecami i obserwowała uważnie otoczenie. Ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza, jeśli Organizatorzy dali im ostatnio odetchnąć.
-Szperamy, czy wychodzimy? - zapytała, bo sama nie była pewna, jaką opcję lepiej wybrać.
Drugie piętro słynęło kiedyś z kawiarenek i restauracji, teraz jednak wszystko było puste, niektóre stoliki i krzesła były nawet poprzewracane. Czyżby ktoś tu przed nimi był?
Panna Snow zauważyła swoją ulubioną cukiernię, która o dziwo nie wyglądała wcale na opustoszałą. W głowie dziewczyny od razu zapaliła się lampka ostrzegawcza, to nie mogło być aż tak piękne.
-Nie ryzykowałabym - szepnęła do Artura, starając się dojrzeć, czy kogoś przypadkiem nie ma w środku.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPią Wrz 20, 2013 8:59 pm

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPią Wrz 20, 2013 9:32 pm

Wydawałoby się, że każda budowla, jaką postawiono, twardo trzyma się powierzchni Ziemi... Czyżby? Nagle budynek zatrząsł się w posadach, a znajdujący się w nim trybuci stracili równowagę i jeden po drugi lądowali na podłodze. Trzęsienie ziemi trwało zaledwie chwilę, ale miało jeden nie do końca oczekiwany efekt. Przez całą długość galerii biegła ogromna szczelina w ziemi, dzieląca teren na dwie części. Zniszczeniu uległy między innymi niektóre sklepy, winda... i schody.
W chwili, gdy trzęsienie ziemi ustało, zasilany prądem budynek pogrążył się w ciemnościach.


Artur i Cordelia
Na skutek nagłego żywiołu lądujecie TUTAJ.

Amanda, Florian i Booker
Na szczęście, Florian i Booker upadli na ziemię nieopodal jakiegoś sklepu, na witrynie którego kobiecy manekin z wymyślnym stroju z pawich piór reklamował najnowszą kolekcję jednego ze stylistów. Z tego miejsca mogli też obserwować Amandę, którą najwidoczniej opuścił los. Nim zgasły wszystkie światła, dziewczyna wpadła na plątaninę kabli, a zaledwie jej skóra ich dotknęła, poraził ją prąd. Już po niespełna minucie Amanda Terrain była martwa.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPią Wrz 20, 2013 9:33 pm

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the victim
Florian Crane
Florian Crane
Wiek : 13
Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptySob Wrz 21, 2013 6:11 pm

|Róg?
Wylądowali w jakiejś galerii. Super, uroczo, cudnie, wspaniale. Na pewno znajdą tu coś fajnego. Śmiercionośnego. Czegoś, co utnie im nogi albo ręce. Albo spowoduje powolne konanie w męczarniach. Albo coś, co ich zje. Cokolwiek. Na pewno nic miłego, przyjemnego czy pożytecznego. Wszystko było dla Floriana podejrzane. Nawet drzwi. Naprawdę. Organizatorzy mogli zrobić dosłownie wszystko ze wszystkim. Tak, Florian już dostawał świra na punkcie pułapek, co chyba nie było dziwne po spędzeniu tych paru dni na arenie.
No, i tym razem się nie mylił. Bo co wymyslili ci na górze? Rąbnęli trzęsienie ziemi. Dobrze, że z powstałej szczeliny nie wyskoczył transparent z napisem ‘niespodzianka! Podoba wam się?’. Chwilę po tym, jak poczuł, ze ziemia drga już leżał na ziemi i zwijał się w kłębek. Odruchowo. Tak, jak wtedy, gdy go bili na targu. W końcu drgania ustały, a on podniosł głowę. Pierwsze, co zobaczył, to Amandę, która umierała owinięta kablami, które raziły ja prądem. Aż zapiszczał ze strachu i odsunął się jak najdalej od krawędzi i Amandy, aż plecami dotknął ściany. Patrzył na ciało z przerażeniem całkowicie ignorując swąd spalenizny. Po chwili po prostu nerwy mu puściły. Tak, dopiero teraz jego psychika nie wytrzymała. Nawet śmierć Lorin… ba, nawet śmierć własnego barta go nie ruszyła. A teraz ryczał. Chował twarz w dłoniach i płakał, jak małe dziecko, którym tak naprawdę jeszcze był.
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Terrain
Amanda Terrain
Wiek : 18 lat
Zawód : trybutka

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyNie Wrz 22, 2013 9:03 pm

// Róg Obfitości bodajże

Zawsze lubiłam tańczyć.
To zabawne, że akurat ta myśl powróciła do mnie właśnie na arenie jak bumerang, boleśnie uderzając w skroń. Kroki, które stawiałam na arenie, były tak inne od baletu. Ciężkie, głośne, promieniujące siłą uderzenia podeszwy buta o ziemię aż do okolicy kolan. A w balecie wszystkie było takie lekkie, delikatne, tiul i koronka, cukier i słodycz, różowe sukieneczki i miękkie tony pianina. Pamiętam swoje występy, ciemny, cichy teatr, skupienie, a potem burzę oklasków, roześmianego Nicka w pierwszym rzędzie, i tylko jego, bo rodzice nigdy nie mieli czasu na tego typu ,,głupoty''.
Szkoda, że Nick już nigdy nie zobaczy, jak tańczę, pomyślałam ze znużeniem, które wypełniło mi głowę puszystą watą, odganiając wszelkie racjonalne myśli. Nie wróciły nawet, kiedy ziemia zdołała się chcieć mną potrząsnąć i mnie obudzić... Dosłownie. Podłoże zaczęło się trząść, a ja wraz z nim. Z okropnym chrzęstem ziemia pękła i rozdzieliła się na dwie części, ze złowróżbym tempem odskakując od drugiej połówki. Odskakiwała też ode mnie. Tak samo jak Booker i Florian, malejący w oczach na drugiej stronie.
-Booker!- zawołałam w nagłym zrywie zrozumienia, przelotnie łapiąc spojrzenie chłopaka. Widziałam, jak on i Florian huśtali się gwałtownie, a potem z dużą prędkością lecieli w stronę witryn sklepowych. Zagrożenie ich minęło. Ich czas miał jeszcze nastać.
Mój nadszedł teraz.
Nic nie szkodzi, pomyślałam, spoglądając na Bookera. Powodzenia, niech los zawsze Ci sprzyja. Potem zniknęli mi z oczu. Ziemia wciąż się trząsła, podrygiwała jak w tangu, rzucając mnie po chropowatej powierzchni. Wreszcie straciłam stabilność; rozpryskując odłamki, upadłam na plecy, a coś grubego i ciężkiego zaplątało się w moje kończyny jak wąż i szarpnęło gwałtownie jak zdobycz. Nie szarpałam się. Nie walczyłam. Nie krzyczałam, kiedy zrozumiałam, że jestem w potrzasku pękających kabli. Nie płakałam, kiedy strzeliły iskry. Nie. Amanda Terrain nie znała w tamtej chwili bólu ani strachu. Amanda Terrain czuła wtedy zachwyt.
Srebrne i biały iskry opadły łagodnie jak odłamki gwiazd albo diamentów, głaskały moje włosy i łapały za ręce. A potem... potem zaczęłam tańczyć. Wznosiłam się i opadałam miękko, piruety, półobroty, tak bezpiecznie i tak miękko w silnych, srebrnych ramionach. Ból nadszedł dopiero potem; szczypiący, silny ból, który przeszywał moje ciało z każdym kolejnym wzlotem i upadkiem. Następny podryg zarzucił moją głową w bok, ale zanim zdążyła uderzyć o ziemię, ktoś ostrożnie ujął ją w dłonie. Postać miała czarne włosy, łagodne rysy i smutny uśmiech na ustach, a jej dotyk był niezwykle delikatny.
Lorin, pomyślałam ze znużeniem, nagle stając się senna, tak bardzo senna. Chciałam tylko, żeby to wszystko się skończyło.
-Nie szkodzi, Amando- zwróciła mi uwagę dziewczyna, miała cichy, kojący głos. Pogładziła mnie po strzelających prądem włosach.- Już niedługo. Już niedługo to wszystko się skończy i pójdziemy dalej. Obiecuję, że Ci się spodoba.
Pokiwałam lekko głową, przymykając oczy. Może i tak było lepiej? Może los nigdy mi nie sprzyjał i od początku był mi pisany taki koniec? Ale to tak strasznie, tak strasznie bolało...
Ktoś dotknął mojego policzka, potem delikatnie ucałował usta. Otworzyłam oczy. Theo uśmiechał się do mnie, przymrużając oczy, a grzywka niesfornie opadała mu na twarz.
-Jesteś taka dzielna. Jeszcze chwilę, kochanie. Jeszcze chwilę. Potem wszystko się skończy i będziemy razem już na zawsze, obiecuję.
Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak spokojna. Tak szczęśliwa. Tak... tak bardzo... senna...
-Przepraszam, Nick- wyszeptałam, chociaż wargi drgały mi niekontrolowanie i wykrzywiały moją twarz w niepewnym grymasie. Ostatni wysiłek, a więc; uśmiech. Najszczerszy i najweselszy, na jaki w życiu było mnie stać.
-Już czas- oznajmiła Lorin, ze śmiechem wstając i podając mi rękę. Zamknęłam oczy i złapałam za jej ciepłą, znajomą dłoń.
Now I'll be forever young.

//koniec. <3
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPon Wrz 23, 2013 5:56 pm

Gdzie chowa się Bóg, kiedy giną najmniej winni?
Zimny dreszcz uderzył we mnie tuż po przejściu przez drzwi. Idealny moment i miejsce na zasadzkę to właśnie teraz. Jeśli spodziewałem się czegoś, było to zagrożenie z góry. Skaczący zmiech, zepsuta lampa, urwane kable, nawet walący się sufit. Stało się przeciwnie, a niebezpieczeństwo nadciągnęło od dołu. Nerwowe kroki przyspieszyły, kiedy pojawiły się lekkie drgania podłogi. Nagle jakby coś szarpnęło całym światem; ktoś potrząsnął całym naszym życiem jak ruletką w kasynie. Trudno było stwierdzić co się dzieje z zamkniętymi oczami. Falujące podłoże zaniosło nas pod witrynę jakiegoś typowo kapitolińskiego butiku, jednak nie wszystkich.
Kiedy przyjdzie co do czego, i tak zostajemy sami. Ale nikt tu nie jest winny.
Szczelina oddzieliła Amandę od nas, a po chwili dziewczyna znalazła się wewnątrz niej. Igrzyska były jedną wielką loterią, tylko jeden los zwycięża. Los jednak nie zawsze sprzyja wszystkim. W szczelinie nadal ciągnęły się napięte kable, które mogły rozerwać się w każdej chwili. Niektóre strzelały oślepiającymi iskierkami. To tylko kwestia czasu, a galeria pogrąży się w mroku.
- Booker! - z krzykiem uderzyła mnie odpowiedzialność za tę dziewczynę. To nie powinna być moja rola. Miała wokół siebie tylu ludzi, a została pozbawiona ich jak dziecko rodziców. Może to prawda, że nie poradziłaby sobie sama. Może powinna teraz schować się w cień.
Niektóre światła na hali zaczęły gasnąć, podobnie jak resztki sił Terrain. Powietrze zrobiło się twarde niczym głaz i wręcz unieruchamiało. Po krótkiej chwili zostało tylko parę skromnych lampek i iskier w ciemności. Wszystko to przypominało gasnące życie, albo rodzący się mrok.
Ostatnia iskra, a buntowniczka przestała się szamotać w kablach.
Kapitoliński dziennikarz właśnie został pozbawiony siostry. Ktoś na Arenie został pozbawiony może i prawdziwej miłości. Gdzie jesteście? Czemu jej nie uratowaliście?
Jedna dłoń uratuje każdego, jeśli tylko podamy ją w dobrym momencie. Czy to by wystarczyło, gdybyśmy wszyscy trzymali się za ręce? Może lepiej nie wiedzieć o tym, co mogło się uczynić, a skoncentrować się na tym, co można zrobić wciąż. Spojrzałem na swoją dłoń i starałem się w pamięci odnaleźć ludzi, którzy jej chwycili. Ostatnią osobą była Evelyn, a to dopiero w KOLCu. Zawsze wydawało mi się, że wyciąganie jej w obcym kierunku jest takie proste, i że staram się jak mogę by było dobrze. Spojrzałem trochę niżej, a objawiła mi się zasklepiona rana, blizna, wspomnienie. Każdy kto spojrzy, powie, że nie krwawi, a wszystko jest w porządku. Kiedy ja na nią spojrzę, widzę krew, która jest wciąż świeżym atramentem w księdze wspomnień. Zasklepiona rana to zapomniane wspomnienie o człowieku. Niektóre nie powinny się goić, bo ludzie się zmieniają. Spojrzałem jeszcze raz do dziury.
Lorin... płakałaby.
Amanda nie zostawiła ran. Pytanie brzmi, czy teraz trudniej będzie ją zapomnieć, czy zapamiętać. Gdybym miał kwiat, ułożyłbym go w jej dłoniach, a mam tylko nieelegancki patyk, który służy mi do chodzenia. Jedyne co pozostało mi, to zająć się Florianem tyle ile będę mógł i odnaleźć resztę sojuszu.
- Nie patrz na nią. - rzuciłem zwięźle i zacząłem zmierzać do środka butiku. Po chwili zatrzymałem się i zastanowiłem, który sklep będzie najlepszy na przenocowanie. Kto wie, czy któryś z modnych, kapitolińskich szali nie okaże się jadowitym gadem. Przedtem jednak przypomniałem sobie, że coś mi umknęło. Na górze wcześniej było słychać jakieś krzyki i tłuczenie szyb. Jeden pochodził od mężczyzny, drugi od kobiety, więc jest szansa, że to Artur i Cordelia lub Hope i Theo, a to sprzyjające okoliczności. Schody oraz winda zawaliły się, więc nie ma szans na przekonanie się, kto został ranny na górze, a przynajmniej na razie. Szkoda że nie mamy tej liny spod Rogu.
Najbardziej bezpiecznym miejscem na parterze wydawał mi się bank. Raczej nie ma szans żeby banknoty ożyły, a strzelające laserem bankomaty z piłą tarczową to chyba paranoja. Szukam monet w biurkach i skrytkach. Dlaczego? Możliwe że uda nam się spłaszczyć monetę, a zastępując nią śrubokręt możliwe, że Florian będzie mógł dostać się na górę przez wentylację. Gdyby wiedział nad czym myślę z pewnością by się nie zgodził, dlatego na razie zachowam kilka faktów dla siebie.
Trzeba oszczędzać latarkę, więc nie pozostaje nic innego jak przeczekać burzowe chmury i czekać na trochę porannego światła z zewnątrz. Przedtem jednak pożywiłem się odrobiną prowiantu.
Zdawało mi się że słyszę jakiś krzyk z góry, ale stłumiłem tę myśl, zostawiając ją na następny dzień.

***

Kiedy upewniam się że najmłodszy Crane śpi, wyciągam dłoń po jedną z jego strzał. Końcem palca przekonałem się, czy grot jest wystarczająco ostry, po czym chwyciłem drewniany patyczek w obie ręce i zacząłem się nim bawić. Podrzucać, obracać, kłaść. To moje pióro.
Może to trochę wariactwa, może to przez tą szerzącą się wokół śmierć, a może po prostu niski stan świadomości. Może przegrywam i nie wiem już co mam z tym zrobić. Może to ta niepewność, która płonie we mnie i wysusza siły. Wszyscy zaszliśmy już tak daleko, a wciąż możemy zejść z trasy.
I tak nie będziemy nigdy pamiętać tego bólu, tej dezorientacji, cierpień. Czy te wspomnienia są coś warte, to indywidualna sprawa każdego. Ale... chcę pamiętać.
Chwyciłem strzałę w zdecydowaniu i zacząłem drążyć litery w lewej dłoni. ALT. Amanda, Lorin, Theodor, wiecznie żywi. Wypuściłem strzałę z dłoni i zakryłem nią drugą dłoń. Zacząłem czuć wewnętrzne pieczenie. Oddech zaczął mi przyspieszać, tak samo jak bicie serca. Zamknąłem na chwilę oczy i uspokoiłem się. Pozostawało mi tylko przegryźć wargę, bo krzyki na Arenie to najgłupsza rzecz, którą można zrobić. Oderwałem dłoń od drugiej i spojrzałem na litery. Z mojej dłoni powoli wylewał się atrament.
Może to już ten stopień szaleństwa. Rozglądam się wokół, a rzeczywistość wciąż jest taka sama. Czuję tylko jak wszystko staje się subtelne i jasne, a krew wraca do normalnego koloru, tak samo jak jej plamy na strzale. Odrzucam ją w takim stanie jak jest do zestawu Floriana, aby go tylko nie obudzić. Następnie skorzystałem z jego bandaży i wody utlenionej. Będziesz miał mniej do noszenia.
Litery zakryły się za białym bandażem, a ja wolałem zostawić swoje szaleństwo samo sobie. Prawda jest tylko jedna, a wmawiając to sobie wolałem zasnąć. Za dużo przeżyć jak na jeden dzień. Najpewniej to tylko ciemność płatająca figle, doskwierający brak niektórych osób, a może... atramentowe serce?
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPon Wrz 23, 2013 11:48 pm

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the victim
Florian Crane
Florian Crane
Wiek : 13
Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyWto Paź 01, 2013 6:41 pm

Nie patrz na nią. Jak na komendę wstał wlepiając wzrok w ziemię. Jakby mogła mu pomóc, jakby miała moc potrzebną do zakończenia Igrzysk. Jednak nie miała. Nie ona trzymała w ręce władzę, nie ona trzymała dłoń na guziku mogącym wysadzić arenę w powietrze. Z cichym westchnieniem, powłócząc nogami ruszył za Bookerem. Kierował się raczej odgłosami kroków, wzrokiem dalej robił wyrzuty podłodze, która nie z własnej woli rozstąpiła się pod Amandą. Która ją zabiła. Słyszał jakieś krzyki z oddali, ale nie wiedział nawet, czy to działo się naprawdę, czy to był wytwór jego wyobraźni. Chorej, zwichrowanej psychiki, która z każdym mrugnięciem podsuwała mu przed oczy na zmianę Amandę, Lorin i Sawyera.
Najpierw nie mógł zasnąć, potem budził się co chwilę. Widział w nocy, że Booker nie śpi, ale było ciemno. Nie widział co robi. Albo nie chciał widzieć. Szybko przewrócił się na druki bok i dalej próbował spać. W końcu mu się udało. Nie miał snów, rano pamiętał tylko czerń, która teraz widzą wszyscy polegli. Przez te wszystkie lata nikt nie wpoił Florianowi żadnej teorii, która mówiłaby co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Może nie bałby się tak bardzo, gdyby miał przed sobą wizję nieba… Nie, i tak bałby się. Jak każdy człowiek. Poza tym po Igrzyskach prawdopodobnie smażylby się w piekle.
W końcu wstał. Nie pytał się Bookera o świeżo zabandażowaną rękę. Poza tym pewnie i tak nie wyjawiłby mu prawdy, wmówiłby mu, że to już dawno ma.
-Co robimy? – Spytał rozglądając się po pomieszczeniu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptySro Paź 02, 2013 6:24 pm

Na Arenie powoli opada kurz stoczonych bojów, a także siły każdego Trybuta z osobna. Niedługo znowu wszyscy będą sami, a nadzieje zgasną jak zaledwie żarzący się węgielek. Tak samo w Kapitolu, jak i w Kwartale - wszędzie. To tyle gasnących węgielków w jednym kominie, który człowiek zwykł zwać nadzieją. Jeśli te Igrzyska nie będą ostatnimi, ich błędne koło będzie się toczyło w nieskończoność. Jeśli jedna próba się nie powodzi, większość człowieka podpowiada mu, żeby odpuścić sobie i iść na rękę wyższej sile. Bo próby wymagają poświęceń i trudu, a nie ma na to czasu lub ochoty. Ale czym byłby świat, gdyby mniejszości nie walczyły o siebie? Gdyby każde miasto było takie same, każdy człowiek identyczny, świat nie doszedłby do niczego nowego; nie mógłby odkrywać. Światem rządzą dziwne prawa, zbyt skomplikowane dla maluczkiego człowieka. Człowieka żyjącego przyziemnymi problemami i takimi samymi przyjemnościami, które tylko się ze sobą przeplatają. Czasami zadaje sobie pytanie, dlaczego wszyscy ludzie nie są tacy sami, czasami chce żeby tak było. Świat bez wad, odkryć i różności to świat stojący w miejscu. Wszystkie elementy uzupełniają się jak puzzle, ale żaden z nich nie jest identyczny. Układają się w obraz złożony z milionów farb, a nie tylko jednej. Każdy człowiek jest marzycielem, bo czasem myśli o tym obrazie. Marzyciele chcą być artystami, ale ich wizja nie jest dla każdego. Chcemy jednej farby na całym świecie, ale jeśli obraz będzie miał tylko jeden kolor, będzie do wyrzucenia.
Każdy z nas chce podbić świat.

***

- Co robimy?
Błogosławieni którzy mogą spać.
Co robimy? To było akurat najtrudniejsze pytanie, jakie mogłem usłyszeć. Ale może powinienem potraktować to jako dyskretną aluzję. Na Arenie zostało przecież zaledwie sześcioro uczestników, licząc na paluszkach armatnie wystrzały. Kwestią czasu jest to, kiedy zginie ktoś z nas. I pozostanie tylko wieczny sen. Opcja jest jedna - zabić. Ponieważ na górze było słychać jakieś krzyki, jedyną opcją wydaje mi się wspięcie się na górę przez wentylację. Zniszczone schody i winda jakby co. Oczywiście potrzebna do tego jest odpowiednia waga ciała oraz rozmiary.
- Potrzebna mi jest prasa śrubowa lub inna. W najlepszym wypadku śrubokręt. - Zgaduję że nic z tego. - Idź szukać.
Zacząłem rozglądać się niemalże wszędzie w poszukiwaniu kraty wentylacyjnej. Mam też nadzieję że będzie stosunkowo duża i wytrzymała.

***

Po chwili poszukiwań namierzam cel. Wentylacja wydaje się nowa, w odpowiednich rozmiarach i solidna. Pozostaje tylko skołować coś, dzięki czemu będziemy mogli pozbyć się kraty. To może głupi pomysł, wysyłać małego Floriana do Trybuta bądź Trybutów, którzy mogą być uzbrojeni w kolejny pistolet lub piłę łańcuchową. Ale to tak naprawdę nie moja decyzja.
Skoro naprawdę tego chcą, złóżmy ofiarę ludziom, którzy stali się naszym Bogiem. Obserwują nas jak swoich pasterzy. To nie moja wina. To siła wyższa.
... A może tym zasłaniam myśl że chcę, żeby to wszystko się już skończyło?
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptySro Paź 02, 2013 10:44 pm

Booker

Wyglądało na to, że chwilowy spokój to cisza przed burzą. Rany po ugryzieniach zaczynały niemiłosiernie swędzieć, a drapiąc się, chłopak mógł doprowadzić do zakażenia. Co więcej trybutowi zaczynało się kręcić w głowie i miał problemy z orientacją. Gorsze jednak były - póki co - pojedyncze pęcherze pojawiające się na jego skórze. Wyglądało na to, że robactwo roznosiło jakąś chorobę i wypadałoby zaopatrzyć się w antybiotyk. Inaczej może się to skończyć... nieprzyjemnie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPią Paź 11, 2013 6:27 pm

Miałem czekać na Kaś ale mam wrażenie że zaraz umrę >.<
I przepraszam za tę kupę


Myślenie nad tym, co dalej, przerwało mi irytujące swędzenie, które nasilało się już przez jakiś czas. Wydawało mi się wcześniej, że nie warto zwracać na nie uwagi, i że za chwilę przejdzie. Próbuję jak tylko mogę powstrzymać się od drapania i się na nim nie skupiać, jednak z czasem coraz ciężej to wychodzi. Potrzebny mi jest ten śrubokręt - trzeba dostać się na górę, a po drodze znaleźć coś, co pomoże mi pozbyć się tych ran po użądleniach. Po chwili głowa zaczęła ciążyć mi jak kula do kręgli; to nie to samo ciążenie jak po alkoholu. Musiałem położyć się gdzieś. Wróciłem tam, gdzie spaliśmy w nocy z Florianem ._. - do banku w galerii. Na miejscu położyłem się, to znaczy, sprawdzałem czy czegoś nie ma na podłodze. Wiecie, wiele ludzi upuszcza rzeczy na podłogę przez przypadek. Może znajdę tam pistolet, broń albo inną przydatną rzecz. Przy okazji sprawdziłem zawartość plecaka, zanim stanie się coś złego.
Mam niemiłe przeczucie, że Igrzyska mogą niedługo dojść do drastycznego dla wszystkich końca. Bo co jeśli tutaj nie może być zwycięzcy, a wszyscy są po prostu przeznaczeni na rzeź? Wystarczy że ktoś z zewnątrz wykona skinienie a zaatakuje nas całe stado zmiechów, zwycięzca nie przetrwa. Ale co ich to obchodzi. Co obchodzi to cały Kapitol, co mnie to obchodzi. Jedno życie w tę czy wewtę, i tak jesteśmy tylko brudem. Jednak jest pytanie, czy warto grać o zwycięstwo bez nagrody?
Najważniejsze jest jednak to, że jest chociaż jedna osoba, która jest bezpieczna. Która czeka aż zabiorę ją na drugą stronę muru. Ale zapał do walki gaśnie minuta po minucie.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptySob Paź 12, 2013 1:37 am

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyPon Paź 14, 2013 4:37 pm

Zapadła cisza, tak głęboka, że obaj trybuci mogli wyraźnie usłyszeć bicie swoich serc. Sekundy mijały, zamieniając się w sekundy, aż nagle lokalizator w ręce Floriana eksplodował, rozrywając kończynę chłopca. Martwy Florian Crane upadł na ziemię tuż przy stopach opryskanego krwią Bookera.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyNie Paź 20, 2013 2:16 pm

Bookera zapraszam Tutaj.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   EmptyNie Paź 20, 2013 11:19 pm

Nagle na całej arenie rozbrzmiewa głośno hymn Panem. Zaledwie jego dźwięki milkną, daje się słyszeć tubalny, donośny głos:
- Panie i Panowie! Pragnę przedstawić Wam Zwycięzców 75. Głodowych Igrzysk, Katy le Brun, Hope Flickerman, Bookera Rodwella oraz Cordelię Snow!
Na niebie jeszcze przez chwilę wyświetla się herb Panem, otoczony zdjęciami zwycięskich trybutów, po czym niknie.



    Gratulacje, drodzy trybuci!
    Daję Wam nieco czasu na relacje, po czym zjawią się poduszkowce :]


    Booker, poduszkowiec zjawi się po Ciebie tutaj
Powrót do góry Go down
Sponsored content

#2.1   Empty
PisanieTemat: Re: #2.1    #2.1   Empty

Powrót do góry Go down
 

#2.1

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: 
1. arena
-