IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Apartament na siódmym piętrze

 

 Apartament na siódmym piętrze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptyPią Maj 03, 2013 4:11 pm



Apartamenty, jakie mają do dyspozycji tegoroczni trybuci opływają w luksusie, dzięki czemu mogą dzieci mogą chociaż na parę dni przypomnieć sobie stary styl życia.
Wygląd mieszkań zmienia się co roku, a z okazji 75. Głodowych Igrzysk projektanci wnętrz zdecydowali się na tradycyjną i ponadczasową biel, jako symbol niewinności, ale przede wszystkim dobroci okazanej Kapitolińczykom.
Każda para trybutów zamieszkuje osobny apartament, na wyznaczonym piętrze. A do ich dyspozycji zostają oddane dwie sypialnie i łazienki, jadalnia pełna wykwintnego jedzenia i salon z widokiem na panoramę miasta.



Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptyCzw Cze 20, 2013 7:34 pm

/teoretycznie Pomieszczenie Główne.

Mętlik. miał w głowie istną burzę, sieć myśli przewijała się przez jego umysł ani na chwilę nie zwalniając, wszelakie problemy wciąż biły go w czaszkę, a kac dokuczał tępym bólem głowy. I mimo, że wiedział, iż musi się wziąć w garść, od razu pojawił się w apartamencie. Oczywiście nie drogą prostą, a okrężną, przy okazji odprowadzając Annie. Chciał jej coś powiedzieć, dodać otuchy, ale nie był w stanie wymyślić nic sensownego, nic, co nie mijałoby się z prawdą i nie okłamałoby ją w kolejny brutalny sposób. To było najgorsze, co mógł teraz zrobić - dać jej kolejną nadzieję. Ale zawsze to czynił, za każdym razem chłonęła z jego słów te same słodkie kłamstwa, wierzyła w nie i to na nich budowała swój świat, który potem był burzony przez rzeczywistość. Bo to tylko Panem, kraj owiany grozą i śmiercią, chyba nic nie jest w stanie tego zmienić. Już nie. Panem - zalążek piekła. Choć niewątpliwie jego źródło znajduje się jeszcze głębiej, w sercach oraz uczynkach ludzi pragnących władzy, zemsty czy po prostu wolności. Cel szczytny, ale droga, którą się go uzyskuje - pełna wyrzeczeń oraz śmierci.
Nie zastanawiał się nad niczym konkretnym, czuł potrzebę snu... a jednocześnie miał ochotę kopnąć w jeden z pięknie udekorowanych stolików, przewrócić regał na książki, naprawdę - zabić kogoś. Ale nie była to obojętna jednostka, a konkretna i pojawiająca się w jego myślach co róż. Alma Coin. To ona poczęła wywoływać z Finnicka pragnienie wrócenia na reny, to ona zwróciła go przeciwko własnym poglądom i nie pozwoliła odejść, kiedy tego chciał. Uwiązała go w Kapitolu na zawsze, bo Igrzyska z tym rokiem się nie skończą... na pewno. KOLeC nie pozostanie niemy na tę prowokację, a kolejne wyskoki Kapitolczyków doprowadzą do... Głodowych Igrzysk powtarzających się co roku. Tak, zatem czeka go mentorowanie, kolejna seria trybutów, którzy przewiną się przez jego ręce i zginą. Każdy z nich ginie. Czyli lepiej pozostać biernym... niczym Haymitch, położyć się, wypić kilka piw i zapomnieć, że twoje doświadczenie może komuś pomoc, uratować... nie.
Odair nie był w stanie nic powiedzieć, nawet wówczas, kiedy pojawiła się służąca. Zapytała się, czy coś mu przynieść, pokręcił głową czując nieprzyjemne mrowienie na plecach. Awoksy, pamiętał je doskonale, ale sam nie był pewien, co się z nimi stało po rebelii. Czy, tak jak cała reszta, trafiły do KOLCa? I jeśli tak, to czy Coin całkowicie pogięło? Oczywiście wiedział, że ojciec Rei był awoksem, ale on pomagał w rebelii, zatem mógł spokojnie mieszkać w Dzielnicy. Pozostaje pytanie - co się stało zresztą? Bo chłopak o nich nie słyszał, a nie sądził, żeby mogli ot tak zniknąć. Może państwo ich zabiło uznając za problematycznych? Nieważne, myśli zbyt trudne, zbyt uciążliwe, tak, to jest dobry tok myślenia. Lepszy pojawił się nawet chwilę potem, kiedy Finnick zajrzał do barku w salonie i wyjął z niego whisky, rozsiadł się na kanapie i nalawszy sobie od kieliszka nieco trunku, po prostu przestał myśleć o czymkolwiek. O Sabriel, która miała przeżyć, o tej dziewczynie z szalikiem. Jego szalikiem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptyPią Cze 21, 2013 2:20 pm

Sabriel została odeskortowana przez dwóch milczących rebelianckich żołnierzy do apartamentu. Obaj byli młodzi, prawdopodobnie nie byli nawet pełnoletni, choć niewiele im chyba do pełnoletniości brakowało. Spoglądali na nią ukradkiem, ale ich miny pozostawały niewzruszone. Musieli być znakomitymi żołnierzami. Kiedy licznik windy zatrzymał się na siódemce, drzwi otworzyły się a Sab została poproszona o przejście do apartamentu. Postąpiła parę kroków naprzód, zauważając przelotnie, że siódemka to szczęśliwa liczba. I że nie bardzo pamięta jakiegokolwiek zwycięzcę z siódmego dystryktu, choć zapadł jej w pamięć trybut który będąc na lodowej pustyni zabił drugiego soplem lodu.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Niezmiernie boleśnie przypominało jej ono jej dom w Kapitolu. Luksusowe, dobrze wyposażone, ze smakiem. Niczego tu nie brakowało. Przez ułamek sekundy wydało jej się, że rebelia i KOLC to tylko sen, a ona znów jest niewinną czternastolatką. Wtedy jednak z kanapy podniósł się nie kto inny jak Finnick Odair, jej mentor i zwycięzca Igrzysk. Spojrzała mu w oczy, wzrokiem pełnym boleści, ten sam ból dostrzegając w jego oczach. Poczuła szczypanie, które zwiastowało zawsze nadejście łez.
- Pójdę się przebrać. - oznajmiła zduszonym, zdławionym głosem, spuszczając wzrok. To było zbyt bolesne, żeby miała siłę się z tym teraz zmierzyć. Poza tym nie chciała ściągać kurty stryjka - pod nią miała ubranie dziwki, a nie chciała by mężczyzna dowiedział się kim była w KOLCu. Nie, powinien widzieć w niej po prostu zwykłą dziewczynę. Sztywnymi krokami ruszyła do swojego pokoju. Wiedziała bez pytania gdzie się znajduje, bo jak każde kapitolińskie dziecko zwiedzała kiedyś Ośrodek Szkoleniowy na wycieczce szkolnej. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, próbowała się roześmiać, ale jej wymuszony śmiech nieomal zamienił się w szloch. Odetchnęła parę razy, zdjęła kurtę i szalik i położyła je na łóżku. Następnie ściągnęła z siebie obrzydłe ubranie i zostawiła na podłodze. Przeszła do łazienki, gdzie weszła pod prysznic i nastawiła gorącą wodę. W krótkim czasie pomieszczenie napełniło się parą. Skóra piekła ją i szczypała, ale dziewczyna wzięła gąbkę i zaczęła pocierać ją z niemal maniakalnym uporem. Wreszcie mogła się oczyścić z całego brudu, którym przesiąkła w getcie a z którego nawet nie zdawała już sobie sprawy. Następnie natarła skórę olejkami i zajęła się umyciem włosów. Kiedy wyszła z kąpieli, czuła się zupełnie inną osobą. Była czysta, a na wieszakach czekały na nią kapitolińskie ubrania. Co prawda nie były pierwszej nowości, ale ponieważ w wyniku rebelii stanęły fabryki ubrań, nie było to nic dziwnego. Przecież rebelianci nie oddadzą nowiutkich ubrań kapitolińczykom, nawet jeśli byli trybutami.
Trybut... Jak wiele i jednocześnie jak mało znaczy to słowo. To tylko słowo i jak każde słowo nie jest w stanie pomieścić wszystkich emocji jakie odczuwali ludzie, wypowiadając je. Krzycząc. Płacząc. Z rezygnacją. Z determinacją.
Czy będąc trybutem, nadal jestem człowiekiem? Czy zupełnie nagle i nieoczekiwanie coś się we mnie zmienia? Przecież jestem tą samą dziewczyną, którą byłam przed dożynkami. I kolejne słowo, tak puste i tak pełne znaczeń jednocześnie. Dożynki.

Sabriel czysta i ubrana podeszła do kurty i wyjęła zza pazuchy kartki papeterii zabrane z pociągu. Usiadła przy biurku i zaczęła intensywnie pisać, przelewając swoje myśli na papier. Tylko dzięki temu mogła odczarować rzeczywistość i jakoś ją sobie oswoić. Kiedy skończył się jej papier, czyli po kilku minutach, wstała i schowała kartki do szuflady. Miała nadzieję, że nikt tam nie będzie zaglądał bo szuflada nie była na klucz, ale w sumie co rebeliantów mogła obchodzić pisanina dziewczyny, która niedługo będzie zapewne martwa.
Wyszła z pokoju i przeszła z powrotem do przestronnego salonu.
- Finnick? - zapytała, ale zaraz pomyślała, że mężczyzna jest przecież starszy i należy się zwracać do niego z szacunkiem.- Panie Odair?
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptyNie Cze 23, 2013 11:44 am

"Pójdę się przebrać." A idź, idź stąd i nie wracaj. Po co tu przyszłaś? Dlaczego Cię wylosowano? Cholera, dlaczego przydzielono Cię mnie? Zlecono Ci mnie dręczyć, przywoływać wspomnienia, które dawno wyparowały? Nakazano ci ponownie zburzyć moją platformę, wszelką podporę, aby potem po prostu zniknąć i zostawić głęboki ślad. Ale nie znikaj, nie chcę żebyś znikała, choć Twoja obecność sprawia mi ból, choć każde z Twoich wciąż dyskretnych spojrzeń wbija mi szpilkę w plecy, nie chcę na Ciebie patrzeć, ale wciąż przyciągasz mój wzrok. I tak zostanie, do rychłego końca naszej egzystencji. Bo prawdopodobnie oboje umrzemy, jutro czy dzisiaj, to bez różnicy, jesteśmy tylko ludźmi, rodzimy się aby przebyć drogę, która zawsze kończy się urwiskiem lub zarwanym mostem. I wcale nie jestem uodporniony, to tylko pozory. Finnick opadł ponownie na sofę, kiedy dziewczyna zniknęła. Nie odprowadził ją wzrokiem, nie starał się o niej myśleć. Przyjął to zwyczajnie, najzwyczajniej, jak tylko potrafił. Spodziewał się jednej ze swoich szalonych niekontrolowanych reakcji, wybuchu szaleństwa, natłoku myśli, która ogarnęłaby jego umysł i chwilę potem wypłynęła z ust. To byłyby wyrzuty, wszystko, co mu leży na sercu, co skwierczy w nim od lat. A nie chciał tego mówić, nie dziewczynie, którą ledwo zna, która wydawała mu się obca i odległa. Choć wyjawienie komuś sekretów bez obawy ich dalszej wędrówki wydawała się kusząca, i tak umrze, i tak zabierze je do grobu. Ale czy chciał obarczać kogoś swoim cierpieniem? Wiedział, jak to się kończy. Zbyt wiele razy osłaniał Annie, zbyt wiele razy brał na siebie to, co było złe i należało do niej. Ale i tak nie chciał skończyć, wciąż ją kochał i pragnął dawać jej to, co obiecał wiele lat semu. Nie Annie, sobie, przed sobą, tylko swoim sumieniem. Chłopak ponownie sięgnął po kieliszek i napełnił go alkoholem, ale w pewnym momencie stwierdził, generalnie jest nieuprzejmy, albo okaże się taki, kiedy Sabriel ponownie się pojawi. Wstał nieco chwiejnie, nie przez procenty, ale ze zdenerwowania, które szamotało się w nim i nie pozwalało skupić myśli. Podszedł do baru i wziąwszy jeszcze dwa kolejne naczynia, je także zapełnił. Był jeszcze jeden trybut, tak, prawie zapomniałby o jego istnieniu. Sawyer? Crane? Nazwisko znane. Ale kogo to obchodzi? Zapewne byłaby to okazja do własnych porachunków, zemsty, której pragnął przez te wszystkie lata i szukał każdej okazji, aby ją wypełnić. Ale to się nie liczyło, bo kiedy nadarzyła się okazja, ofiarą jest chłopak, dziecko praktycznie. Nie, to byłoby nieludzkie, kierowałby się wówczas myślą Coin, jej chorym zamysłem mordu na niepełnoletnich. Teraz nawet nie zastanawiał się nad nią, nad planem szkolenia czy radami, które miałby jej rzucić. Wcześniej - owszem, miałby wszystko opracowane i dokładnie zweryfikowane. Tym razem wiadomość ta spadła na niego jak grom z jasnego nieba, nie miał czasu, chęci ani siły do czegokolwiek, co dopiero mowa o pisaniu, logicznemu planowaniu czegokolwiek. Dlatego, kiedy Sabriel pojawiła się w salonie ponownie, przebrana i uczesana, potrafił stwierdzić, że jest nad czym pracować. Było to instynktowne i odruchowe, analiza wieloletniego mentora. Ponownie podniósł się z kanapy z kieliszkami w rękach i jednego bez słowa wcisnął dziewczynie do ręki.
- Dzisiaj się napijemy - oświadczył słowem nieznoszącym sprzeciwu - Potem pójdziemy spać,a jutro wstaniemy tak, jakby to był kolejny piękny poranek.
Chciał jej powiedzieć, aby częściej się uśmiechała, wówczas sprawiałaby lepsze wrażenie, ale ten punkt wpiął na swoją tablicę zadań. Nie dzisiaj, nie teraz. Będzie na to czas, mają kilka cholernie pięknych dni, i poranków - czeka ich jeszcze kilka poranków.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptyNie Cze 23, 2013 11:00 pm

Kiedy Sabriel stanęła przed Finnickiem, odniosła przelotne wrażenie, że jej mentor jest chyba zły. Nie, "zły", to złe określenie. On jest wściekły. Nie powiedziała jednak tego na głos. Wolała się nie odzywać, bo jej słowa mogłyby zabrzmieć dziwnie lub głos mógłby jej zadrżeć, a to wyzwoliłoby wściekłość mężczyzny. Odebrała od niego kieliszek. Nie miała w zwyczaju pić - bardzo nie lubiła nałogów, alkohol w KOLCu kosztował, no i Frans pilnował żeby jego dziewczyny nie chodziły do pracy naprute. Nie chciała jednak odmawiać temu człowiekowi, nie kiedy był w takim stanie, że dziewczyna powoli zaczynała wątpić czy otrzyma od niego jakąkolwiek pomoc.
- Dzisiaj się napijemy. Potem pójdziemy spać,a jutro wstaniemy tak, jakby to był kolejny piękny poranek. - Słuchała jak urzeczona jego słów. Bez słowa skinęła głową. Co innego mogła zrobić? Teraz była zdana na jego łaskę i niełaskę. Spojrzała nieufnie na szklankę. Nie była pewna jaki rodzaj alkoholu ona zawiera, ale płyn w środku był brązowawy. Czasem taki odcień mają siki. - zauważyła zupełnie nieprzytomnie dziewczyna. Spojrzała mu znów w oczy i delikatnie się uśmiechnęła. Nie robiła tego dla siebie, tylko dla niego. Bo nawet jeśli w tej chwili ją przerażał, to była pewna, że on też się bał. I chciała mu jakoś pomóc.
- Cóż, w takim razie za owocną, choć pewnie krótką, współpracę. - oznajmiła, nie mogąc nie zdobyć się na kiepski żart, podszyty zresztą sarkazmem. Przytknęła kieliszek do ust i wypiła łyk płynu. W dół jej gardła spłynął ogień, a ona sama zakrztusiła się mocno. W oczach stanęły jej łzy, widziała mroczki. Krztusząc się podeszła chwiejnym krokiem do kanapy i na niej usiadła. Po chwili się uspokoiła. Wypiła kolejny łyk, który spłynął już szybciej niż pierwszy - tamten utorował mu drogę przez przełyk i gardło dziewczyny. Resztę kieliszka wypiła duszkiem. Czuła ogień w gardle i żołądku, ale jej myśli dawno nie były tak ostre.
- Można prosić jeszcze? - zapytała, teraz uśmiechając się już szerzej i bardziej naturalnie. Oparła się o kanapę i zapatrzyła w panoramę Kapitolu za wielkim przeszklonym oknem. Siódme piętro. Na tyle wysoko by widzieć spory kawał miasta. Jej miasta. A przynajmniej kiedyś było to jej miasto. Nie chciała się upijać, ale dopuszczała taką możliwość. Alkohol pokrzepiał dusze, przynosił ukojenie.
- Ile masz lat? - zapytała nagle Finna, przechodząc niezauważalnie na "ty". Jeśli ponad dwadzieścia pięć, to trudno. Obiecała sobie. A co jak mniej? Nie, ani przez chwilę nie pomyślała o seksie. Ale przez te parę miesięcy nauczyła się flirtować, bo było to jej pracą i niejako weszło jej w nawyk. Poza tym potrzebowała kogoś do kogo mogłaby się przytulić, komu zaufać i czuć się przy nim bezpiecznie.
Potrzebuję ojca.
Ta myśl była tak zdumiewająca, że dziewczyna otworzyła usta. Do tej pory nigdy w swoim życiu nie tęskniła za ojcem, ani nie czuła jego braku w swoim życiu. Zastępował jej go stryjek. A jednak ojciec był silnym, honorowym człowiekiem, gotowym zginąć w imię wyznawanych przez siebie wartości. Pomijając fakt, że jej nie akceptował, był wspaniałym rodzicem a w każdym razie wspaniałym wzorem do naśladowania.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptyPon Cze 24, 2013 12:16 am

Bać się Finnicka. Nie, to niedorzeczne, facet musiałby być w tak pogmatwanym stanie psychicznym, że „proszę cię Boże”. Moment, jakby nie patrzeć na to z perspektywy czytającego posty, to można byłoby pomyśleć, że Odair powoli popada w obłęd. Nie, nie… jeszcze mu do tego daleko, mimo wahań nastrojów rodem wziętych z babskiej ciąży. Ale to tylko przejściowe… zawsze mija, a potem pojawia się kilka dni wewnętrznego spokoju i błogości, kiedy na chwilę przestaje myśleć o tym wszystkim, o otoczeniu, o życiu, a wspomnienia na moment cichną i przestają dudnić. Sny na moment ustają, ale tylko na ten krótki moment wszystko cichnie. Potem tempo znowu przyspiesza, życie toczy się tym samym torem co poprzednio. To jest jak bumerang, zawsze wraca. Wcześniej czy później. Ale teraz miało zniknąć, na kolejne kilka sekund, jedną noc… a potem kolejny kac, następnego dnia. I kto wie, czy nie przez następny tydzień. Nie chciał z tym walczyć, wolał poddać się kolejnemu transu, zaraz pójść spać i pozostać pustym na kolejny poranek, bo on wcale nie miał być piękny, a ponury, po prostu… początek nadziei w Kapitolu, a całe Panem było jej pozbawione. To tylko iluzja, kłamstwa o początku, nowym życiu i szansie, którą daje władza, to tylko pogrzebanie starych śmieci, które wciąż będą zatruwać ziemię. Od przeszłości nie da się uwolnić, zawsze będzie ciążyć na barkach i dawać o sobie znać, zawsze, do końca. Więc dlaczego oni po prostu próbują się od niej odciąć? Po prostu wymazać i zniszczyć.
Ale rebelianci wciąż będą mieszkańcami dystryktów, biednymi i potarganymi chłopami, choćby założyli na siebie najwspanialsze troje Kapitolu. A Kapitolczycy, choć w łachmanach, wciąż będą Kapitolczykami.
Chłopakowi, nieco ogłupiałemu przez alkohol, przeszło przez myśl, że Sabriel ma ładny uśmiech, ale inny głosik podpowiedział mu, że ten uśmiech nie był prawdziwy, a ukrywały się pod nim smutek i żal. Dlaczego? Po cholerę mu tego wysłuchiwać? Nie, zatkał uszy, wolał egzystować w ponurym milczeniu, szumie i bólu głowy. I niech świat wiruje, tak jest lepiej.
-Owocną – powtórzył bezbarwnie i wzruszył ramionami – Wykrzeszę z siebie tyle, ile mogę, ale nie wiem, ile będę w stanie. Przepraszam – były to słowa powiedziane w chwili słabości i zwątpienia, w chwili, której znowu przestał wierzyć w cokolwiek. Ale gdyby nie był pijany, przemilczałby te myśli, bo nie były prawidłowe, nie dla niej. Nie powinna była tego słyszeć – Ale wypijmy – oświadczył na końcu i także się uśmiechnął, nie serdecznie, po prostu delikatnie i nonszalancko. Tak, przypomniały mu się czasy, niby dalekie, ale wciąż świeżo wyryte w jego sercu. Wspomnienia z bogatego Kapitolu, wspomnienia z sypialni setek kobiet, a każda z nich była inna, każdą z nich pamiętał, każdy sekret i każdy uśmiech, i zapach. Spojrzał na Sabriel, mijającą go i odchodzącą, i zrozumiał, że to nigdy od niego nie odejdzie, nigdy nie zrozumie też, dlaczego. Może te wspomnienia czekały na odpowiedni moment, aby wyjść na zewnątrz? A może były po prostu kolekcją, a panienka Kent przyłączy się pozostałych?
Dlaczego? Po co?
-Nie pytaj, to twój apartament, ja jestem tu tylko gościem – stwierdził z pewnym rozbawieniem, usiadł koło niej i ująwszy dłoń, w której trzymała kieliszek, nalał do naczynia kolejną porcję trunku – Pij do dna – szepnął jej na ucho przelotnie, po czym ponownie się odsunął. Teraz już nie patrzył na nią, a wzrok miał utkwiony w niewidocznym punkcie na oknie, w widoku, tym samym, który zachwycał Sabriel, tym samym, który był najgorszy z najgorszych. Bo Kapitol dla jednych był domem, dla innych przekleństwem.
-Dwadzieścia pięć – odpowiedział i zmarszczył brwi opróżniając kieliszek do dnia, wychyliłby się i nalał kolejną porcję, ale ze smutkiem stwierdził, że to dla niego zbyt duży wysiłek – Igrzyska wygrałem, kiedy miałem ich czternaście – dodał, choć ta informacja nie musiała interesować dziewczyny, ale z nieznanego sobie powodu chciał, aby to wiedziała. Jedenaście lat niewolnictwa minęły jak z bicza strzelił – Czasami odnoszę wrażenie, że zwycięstwo na zawsze pozostaje przegraną. Lepiej jest umrzeć, zamiast przez kolejne lata wspominać o tym, że jest się odpowiedzialnym za śmierć dwudziestu trzech ludzi - znowu przeniósł wzrok na jej twarz i się uśmiechnął - Nas wszystkich czeka kiedyś śmierć, więc po co żyć i cierpieć?
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptyWto Cze 25, 2013 10:16 pm

-Owocną. Wykrzeszę z siebie tyle, ile mogę, ale nie wiem, ile będę w stanie. Przepraszam – Sabriel chciała powiedzieć mu, że nie ma za co przepraszać, ale... Właściwie to miał. Był tutaj jako jej mentor, więc jeśli nie zrobi wszystkiego by jej pomóc, ona z pewnością nie przeżyje.
-Nie pytaj, to twój apartament, ja jestem tu tylko gościem – Usłyszała a kiedy odebrała kolejną porcję trunku, spojrzała na niego przenikliwie.
- Nie. Kiedyś może i tak, ale teraz wszystko co jest w Kapitolu należy do Was. Ja jestem tu tylko na chwilę. - Zauważyła, po czym przechyliła kieliszek i wypiła do dna. Jej nie trzeba było dwa razy powtarzać. Słysząc jego odpowiedź uśmiechnęła się słabo. Cóż, to nie rozwiązywało jej problemu, ale... Ta druga informacja zasługiwała już na dłuższe rozważenie. Skoro wygrał Igrzyska mając lat czternaście, znaczy że jedenaście lat temu. Czyli ona sama miała wtedy jakieś cztery latka. Och, oglądała wtedy Igrzyska, tyle tylko, że była zbyt mała żeby zapamiętać cokolwiek konkretnego.
– Czasami odnoszę wrażenie, że zwycięstwo na zawsze pozostaje przegraną. Lepiej jest umrzeć, zamiast przez kolejne lata wspominać o tym, że jest się odpowiedzialnym za śmierć dwudziestu trzech ludzi. Nas wszystkich czeka kiedyś śmierć, więc po co żyć i cierpieć?
- Tak, tyle że jest zasadnicza różnica pomiędzy "jutro" a "kiedyś". - zauważyła, nie patrząc na niego. Onieśmielał ją, w pewien sposób zawstydzał, choć przecież nawet jej nie dotykał.
Milczała przez dłuższą chwilę.
- Ja MUSZĘ żyć. - oznajmiła z wielką siłą, po czym spojrzała mu odważnie w oczy. Nie uśmiechała się.- Piszę książkę o trybutach, wiesz? Jak uda mi się ją skończyć, jeśli umrę? No jak? - na słowach "No jak" głos jej zadrżał, a oczy zwilgotniały. I znów, włączył jej się odruch obronny, który uniemożliwiał jej płacz. Roześmiała się.
- Boże! Jestem taką idiotką! Przecież ty pewnie chcesz tylko mieć mnie szybko z głowy, nie? Pewnie chcesz wracać do swojego życia... Swojej rodziny. - po tym wybuchu zamilkła. Nadal znajdowała się podejrzanie blisko granicy pomiędzy śmiechem a płaczem. Odetchnęła. Wstała i podeszła do szyby, oddzielającej ich od przepaści. Gdyby nie szkło, jeden krok dzieliłby ją od śmierci. A jednak ona nie chciała umierać.
- Kapitol to jedna wielka farsa. Tak samo jak rządy tej całej waszej Coin. Ciekawe po co jej te Igrzyska? Czy nienawidzi nas tak bardzo, że chce mścić się na nas za zbrodnie naszych ojców i dziadków? A może ona po prostu lubi Igrzyska i nie chce rezygnować z tak wspaniałej rozrywki? - odwróciła się i spojrzała na Finnicka.- Ja sądzę, że potrzebuje wspólnego wroga, dla rebeliantów. Dopóki mają wroga, jednoczą się przeciwko niemu. Jeśli pozwoliłaby rebeliantom i kapitolińczykom żyć w pokoju obok siebie, to ludzie zajęliby myśli czymś innym. I prędzej czy później wpadli by na to, że nie potrzebują Coin nad ich głowami.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptySro Cze 26, 2013 6:44 pm

To jego wina, tak, wina zawsze będzie leżała po stronie mentora, nawet dla niego samego. Wyrzuty sumienia i wieczne rozmysły na tym, gdzie został popełniony błąd i… dlaczego tak się właśnie stało. Dlaczego spotkała go kolejna porażka. Oczywiście… znajdowały się ewenementy, czyli ludzie, którzy go zaskakiwali, pokazywali na co ich stać i wygrywali. Sean, Matthew, dwójka trybutów w przeciągu jedenastu lat, na dwanaście dystryktów. Nadzwyczaj dobry wynik, ale trybutów było więcej, o wiele więcej, i tylko dwójka przeżyła, dwójka wygrała. Nie liczył oczywiście Noah oraz Cypriane, tonie był jego sukces, a raczej porażka, zwłaszcza w kwestii dziewczyny, której wciąż chciałby pomóc, ale za żadne skarby nie potrafił znaleźć drogi do jej rozsądku, aby go trochę wyrównać. To tylko troska, nie krytyka, wciąż czuł się za nią odpowiedzialny i cieszył się, przynajmniej do tej pory, że nic jej nie jest. Chociaż… miał pewność co do tego dopiero wtedy, gdy pojawiła się na spotkaniu z Coin, ponieważ przez cały czas były to tylko plotki i domysły. Nie było do końca wiadomo, kto dzieli swoje łoże z ziemią, a kto wciąż stąpa po ziemi, było równie dużo martwych jak i żywych. Na jego temat też czasami krążyły plotki, których prawdziwość została rozwiana z decyzją prezydenta Snowa, a raczej… zachcianką pewnej dziewczynki – jego wnuczki. Wciąż oficjalnie był „przyjacielem” państwa, zatem licytacje trwały, ale nie potrafił się z tym pogodzić, z niczym… bo w dalszym ciągu bał się o Annie. Tylko ona się liczyła, zatem nie podejmował żadnych prób odmowy. Ale wygrali, rebelia się skończyła, a on zyskał niejaką wolność. Szkoda jedynie, że tak krótkotrwałą. Dlaczego? Z jednej strony powinien walczyć, z drugiej miał coraz mniej ochoty, aby podejmować jakieś szalone decyzje. Czy Sabriel miała potencjał? Cholera, być może, ale dlaczego on go nie dostrzegał? Dlaczego nie widział w niej twardej i wszechstronnej dziewczyny, takiej, jaką była wówczas w Kwartale? Ale powinien jej się odwdzięczyć, powiedzieć prawdę – to ma być nagroda? Nie, musi jej pomóc, na tyle, ile zdoła, bo jeśli dziewczyna umrze, to pozostanie jego winą, na zawsze.
Spojrzał na nią ponownie, słuchając jej słów, drugim uchem wypuszczając i od razu prawie, że zapominając, bo… chciał, żeby przeżyła, w głębi serca czuł, że nie może tym razem pozwolić sobie na porażkę.
Ale… kogo obchodzi jakaś durna książka? O trybutach? No kogo…?
Ale… kogo obchodzi jakiś durny szalik? Kogo obchodzi jakaś durna dziewczyna z szalikiem?
Kogo?
Dla mnie możesz być całym światem, nie obchodzi mnie to, że dla innych jesteś marnym pyłkiem zagubionym w czasoprzestrzeni.
-Wiesz co odebrał mi Kapitol? – zmarszczył brwi, nie patrzył już na nią, nie widział już tej dziewczyny z szalikiem, zamiast tego miał przed oczami kolejny smutny obraz, obraz z przeszłości. Rozmawiał z kobietą, miał wzbudzić współczucie, wyjawić tajemnicę, kolejną, tysięczną i mało ważną, nieprawdziwą! Ale ta tajemnica była namacalna, znana, i owszem, ale ukryta głęboko w nim, nie odkrywał jej przed światem i przed ludźmi, choć tak naprawdę wszyscy wiedzieli o co tak naprawdę walczy – Nie jesteśmy zwycięzcami. Zawsze… zawsze pozostaniemy wyrzutkami, bo to co nas ukształtowało to Igrzyska, żyjemy nimi i nawet jeśli chcemy w końcu od nich uciec – pstryknął palcami – wracają. Byłem po prostu dzieckiem, kiedy zostałem triumfatorem, nie wiedziałem wtedy co to oznacza, nie wiedziałem, że stracę szansę na życie, na rodzinę, na wolność i zawsze pozostanę więźniem przeklętego Snowa. To tak działa, że w końcu tracisz wiarę w cokolwiek i uwierz mi, że jeśli byłaby taka możliwość, to wyszedłbym na arenę za ciebie, po to żeby umrzeć. Bo życie nie jest piękne. Życie zwycięzcy to katorga.
Ale to była tylko Kapitolska dziewczyna, która także cierpiała. Pewnie uważała go za małego, nic niewartego oraz zagubionego, bo tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia na temat bólu człowieka. Ale on nie chciał jej przekonywać, skupił się na sobie, na swoich głęboko uwięzionych żalach i uczuciach, na tym, co siedziało w nim od zawsze, na nienawiści.
-Nienawidzę Kapitolu i nic tego nie zmieni, nienawidzę Snowa i nic tego nie zmieni. Ale to nie ty powinnaś tam trafić, a wszyscy inni odpowiedzialni za ten koszmar, i wybacz jeśli Cię to urazi, ale to ty musisz wygrać, ja ci nie pomogę, bo tak naprawdę żądza mordu i brak zahamowań siedzi w nas samych, nie w radach. Owszem, mogę cię nauczyć wszystkiego, co wiem, to nie jest trudne, ale to czy zwyciężysz, zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Zatem niczego Ci nie obiecam.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze EmptySro Lip 03, 2013 12:00 pm

Głośniki, rozmieszczone na terenie całego Ośrodka Szkoleniowego wydają z siebie ciche trzeszczenie, a po chwili rozlega się komunikat:
- Wszyscy trybuci proszeni są o natychmiastowe udanie się do Centrum Odnowy, gdzie ich zadaniem będzie przygotować się do dorocznej Ceremonii Otwarcia Głodowych Igrzysk. Tym razem jednak, zasady ulegają lekkim zmianom. Ponieważ wychowując się w Kapitolu, mieli wystarczająco dużo czasu na poznanie kanonów tutejszej mody, do oficjalnej parady muszą przygotować się sami, korzystając z artykułów i ubrań przygotowanych wcześniej przez Organizatorów. Numery sal w Centrum Odnowy odpowiadają numerom apartamentów. W każdej sali stacjonuje dwóch stylistów, którzy w razie potrzeby pomogą w przygotowaniach i doradzą, ale całość stroju musi zostać zaprojektowana przez samego trybuta. Wesołych Głodowych Igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja!



    Zt dla wszystkich.
    Trybuci udają się do Centrum Odnowy, gdzie ich zadaniem jest opisanie zaprojektowanego przez siebie stroju. W razie problemów mogą zwracać się do stacjonujących tam stylistów, będą oni sterowani przez Mistrza Gry. Macie na to dokładnie 24 godziny rzeczywiste. Jutro w południe rozpocznie się Ceremonia Otwarcia. Za najlepszej jakości projekty, zostaną przyznane pierwsze punkty, które przydadzą się Wam na arenie.
    Mentorzy na chwilę obecną są wolni.
    Jeśli mentor nie zjawił się w apartamencie, nie zjawił się tam także fabularnie i z tego zostaną wyciągnięte konsekwencje - również fabularne.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Apartament na siódmym piętrze Empty
PisanieTemat: Re: Apartament na siódmym piętrze   Apartament na siódmym piętrze Empty

Powrót do góry Go down
 

Apartament na siódmym piętrze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Apartament na ósmym piętrze
» Apartament na dziewiątym piętrze
» Apartament na dziesiątym piętrze
» Apartament na jedenastym piętrze
» Apartament na dwunastym piętrze

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Ośrodek szkoleniowy [w trakcie rozbiórki] :: Apartamenty trybutów-