IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Carly Coin & Raphael Grant

 

 Carly Coin & Raphael Grant

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptySob Sie 09, 2014 1:19 pm







Wspólny salon, dwie oddzielne łazienki i dwie sypialnie - oto komponenty apartamentu trybutów. Ośrodek znajduje się pod ziemią, ale dzięki wykorzystaniu nowoczesnej technologii okna w pomieszczeniach są w stanie ukazywać rzeczywisty obraz sprzed głównego wejścia.
Powrót do góry Go down
the victim
Carly Coin
Carly Coin
https://panem.forumpl.net/t2355-carly-coin
https://panem.forumpl.net/t2357-relacje-last-minute#33396
Wiek : 17 lat
Zawód : Leży i pachnie na pół etatu.
Przy sobie : Trzy banany, łyżka, antybiotyk, ząbkowany nóż, zapałki, igła z nitką
Obrażenia : Obtarte kolana, poparzone, ale opatrzone łapki, skręcona kostka, a poza tym to nadal jej cycki nie urosły.

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyNie Sie 10, 2014 8:10 pm

Nigdy nie bałam się zmian.
Czekałam na nie z utęsknieniem. Coś nowego w szaroburej Trzynastce było niespotykane, niczym kolory. Nigdy tam nie pasowałam, nie potrafiłam wpasować się w nałożone odgórnie ramy, które uciskały mnie i wszystko, co dawało mi jakąkolwiek radość z życia. Znudzenie i wyczerpanie spowodowane monotonnością doskwierało mi każdego dnia, czułam się jak ptak o wielobarwnych piórach, który został zamknięty w klatce. I najbardziej bolał fakt, że nie miałam nawet najmniejszej szansy, by to zmienić. Nikt się nie liczył z głupiutką sierotką, pałętającą się po pokojach, nieprzydatną do niczego. Byłam ignorowana do tego stopnia, że po pewnym czasie mogłam robić co chciałam, bo ciotka miała totalnie gdzieś, co się ze mną stanie. Czasem miałam nadzieję, cichą, gdzieś w głębi serca, że po prostu jest zbyt zajęta, by zapytać co u mnie. Ale z dnia na dzień coraz bardziej utrwalało się we mnie całkiem odwrotne wrażenie, aż w końcu nauczyłam się, że należy korzystać z dnia i przynosić sobie szczęście za pomocą małych rzeczy, bo nikt inny mi go nie da. Pomimo tego, że chciałam być realistką, nie potrafiłam. Bo rzeczywistość była straszna, miała zbyt wielkie wymagania. Chciała wiele, nie dając mi nic w zamian. A ja nie jestem aż tak głupia i naiwna, by się na to nabrać. Nie wołałam do Boga, bo nie wierzyłam, że gdzieś tam jest, skoro taki okrutny świat jeszcze istniał. A jeżeli był, to nie zasługiwał na żaden odzew z mojej strony. Doskonale zdaję sobie sprawę, że religia czyni pewne rzeczy łatwiejszymi, pomaga nam poradzić sobie z pewnymi paskudnymi sprawami. I naprawdę chciałabym w to wierzyć, chciałabym sobie tłumaczyć, że tak właśnie chciał Bóg, że tak miało być i że gdzieś tam będzie lepiej. To na pewno uczyniłoby mnie szczęśliwszą. Ale nie potrafię. Nie wystarczy mi nadzieja na szczęście, chcę je tu i teraz. Dlatego czekałam na coś nowego, licząc, że gdzieś tam za rogiem to wszystko o czym marzę, czeka. Nigdy nie bałam się zmian.
Aż do teraz.
Igrzyska były dla mnie czymś nowym. Życie w Trzynastce trzymało mnie z dala od ciężkiego widma śmierci, które niosły ze sobą co roku. Nie doceniałam tego daru danego mi przez los, dzieciństwa bez życia w strachu. Byłam głupia, wiele razy mówiąc, że wolałabym zginąć tam, niż żyć pod ziemią, gdzie szlag człowieka trafia od samego patrzenia. Ten błąd w systemie, moje nazwisko wśród innych trybutów - to była kara. Z pewnością ktoś się na mnie mścił, jednak nie wiedziałam kto i za co. Czyżby Bóg gdzieś tam był i karał mnie za bycie niedowiarkiem? A może los sobie kpi? Chociaż przyjęłam to wszystko na klatę, by pokazać wszystkim ćwokom, którzy wątpili we mnie, bałam się okropnie. Mimo, że starałam się nadal uśmiechać, jakby to nie było nic strasznego, trzęsły mi się nogi i miałam wrażenie, że zaraz się rozbeczę jak mała dziewczynka, którą przecież byłam. Nigdy nie chciałam dorosnąć, uważając to za coś złego, dorosłość do dziś wydaje mi się przerażająca. Jednak gdybym choć trochę spoważniała, może miałabym jakiekolwiek szanse. Może wiedziałabym cokolwiek o życiu i ludziach, których unikałam jak ognia. Póki co jestem ekspertką w graniu im na nerwach i gadaniu z kotem, a Igrzyska raczej nie leżą w tej dziedzinie. Nie bałam się śmierci. W końcu uporczywie twierdziłam, że potem nic nie ma. Przerażał mnie fakt, że jakbym nie próbowała, nie mam żadnych szans.
Miałam ochotę ich wszystkich wyzywać, przeklinać i ogólnie wystosować jakże skuteczną inwazję klątwy osiwienia, która na mojej ciotce zadziałała fenomenalnie. Nie byłam pewna, czy to zasługa moja czy jej wieku, ale nikt mi niczego nie udowodni. Ale to wszystko wydawało mi się powyżej mojej godności, jak zwykle. To był mój system obronny, obrazić się na wszystko i czekać, aż im się zrobi szkoda. Bo się im zrobi, prawda? Zawsze wszyscy prędzej czy później mnie szukali, jeżeli schowałam się gdzieś i nie wyłaziłam przez cały dzień. Jednak kiedy odstawiono mnie do apartamentu i zostawiono samą sobie, chyba zmieniłam zdanie. Rozejrzałam się dookoła, nie do końca wiedząc co mam ze sobą zrobić. W końcu podeszłam bliżej, zdejmując sweter. Nie wiem czemu, ale wezbrał wtedy we mnie ogromny gniew, taki okropeczny, że aż rzuciłam tym swetrem o podłogę, zdeptałam i zaczęłam się drzeć.
- Żebyście wszyscy wyłysieli, o! - pierwszy raz byłam zła na cały świat bez wyjątku i to mnie trochę przytłaczało, więc nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić. Jedyne co przychodziło mi do głowy, to rzucenie się na łóżko i ryczenie, ale to im powinno być szkoda, nie mnie. Trzęsłam się z bezradności, złości i zimna, a w mojej głowie tłukła się tylko jedna myśl.
Po cholerę ja zdjęłam ten sweter.
Powrót do góry Go down
the leader
Victor Sean
Victor Sean
https://panem.forumpl.net/t2295-victor-sean#31792
https://panem.forumpl.net/t2297-victor-sean#31798
https://panem.forumpl.net/t2296-victor-sean#31797
https://panem.forumpl.net/t2298-victor-sean#31799
Wiek : 22
Zawód : Strażnik Pokoju
Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta
Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela
Obrażenia : zrastający się złamany nos.

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyNie Sie 10, 2014 11:05 pm

Z recepcji, po rozmowie z Cypriane.

Wsiadając do windy, Victor usiłował skupić się na czymś, co pomogłoby mu zapomnieć o bolesnej rozmowie z Cypriane i pogardzie, jaką dostrzegł w jej oczach. Ta sytuacja, plus zbliżające się Igrzyska, a także wizyta w apartamencie jego trybutów, Carly i Raphaela, tworzyły nieprzyjemny wręcz obraz następnych dni, który większość ludzi z radością utopiłaby w butelce alkoholu lub za pomocą morfaliny.
Victor musiał przyznać, że pamiętał swojego mentora jak przez mgłę. Jego rady były na pewien sposób przydatne, ale najbardziej pomogły mu umiejętności, jakie zdobył na szkoleniach w Czwórce i przed trafieniem na arenę. Kto wie, może gdyby bardziej wysilił pamięć, byłby w stanie przypomnieć sobie to wszystko, co usłyszał. Przyciskając przycisk oznaczony jako poziom minus jeden, Victor Sean myślał o tym, że jest chyba najgorszym materiałem na mentora, jaki był dostępny w Kapitolu.
Chyba po raz pierwszy w historii Głodowych Igrzysk znaczna część Ośrodka Szkoleniowego znajdowała się pod powierzchnią ziemi, co niepokojąco kojarzyło się z Trzynastką. Dla Victora, który pochodził z dystryktu położonego nad wodą, podziemne sektory i korytarze były klaustrofobiczne i niekiedy przerażające. Nawet ta krótka jazda winą taka była.
Poziom -1, kwatery trybutów.
Wysiadł z windy, zaskoczony tym, że było dość ciepło; spodziewał się raczej jakiegoś zaduchu i braku świeżego powietrza, ale atmosfera i ciśnienie były całkiem w porządku. Zdjął marynarkę i przewiesił ją przez ramię, po czym ruszył korytarzem, gotów odnaleźć drzwi oznaczone nazwiskami Coin i Grant. Znalazł takowe dość szybko i bez większych przeszkód pociągnął za klamkę i wszedł do środka.
Błędnie założył, że jego nowi podopieczni nie stawili się jeszcze w środku; usłyszał bowiem dziewczęcy głos. Żebyście wszyscy wyłysieli, o! Victor uśmiechnął się mimowolnie i ruszył w głąb apartamentu, aż napotkał autorkę owych słów, lekko drżącą, a tuż obok niej – leżący na ziemi sweter. O mało co się nie zaczerwienił, zdołał jednak opanować swoje zażenowanie i posłał Carly uśmiech.
- Witaj, Carly. Nazywam się Victor Sean – uścisnął jej dłoń, po czym uniósł i delikatnie pocałował, w staromodnym geście, jakiego nauczył go ojciec. Po chwili podał jej marynarkę, by mogła się okryć. A potem wypowiedział te trzy przeklęte słowa.
- Jestem Twoim mentorem.
Powrót do góry Go down
the victim
Carly Coin
Carly Coin
https://panem.forumpl.net/t2355-carly-coin
https://panem.forumpl.net/t2357-relacje-last-minute#33396
Wiek : 17 lat
Zawód : Leży i pachnie na pół etatu.
Przy sobie : Trzy banany, łyżka, antybiotyk, ząbkowany nóż, zapałki, igła z nitką
Obrażenia : Obtarte kolana, poparzone, ale opatrzone łapki, skręcona kostka, a poza tym to nadal jej cycki nie urosły.

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyPon Sie 11, 2014 1:06 pm

Chociaż było tutaj ciepło, trzęsłam się jak osika na wietrze. Czy to właśnie była reakcja mojego ciała na przeszywający do szpiku kości strach? Czułam przeraźliwe zimno i jedyną rzeczą, która w tym momencie pomagała mi odpędzić od tego swoje myśli, było powstrzymywanie łez napływających do moich oczu. Uważałam się za dużą dziewczynkę, więc byłby straszny wstyd, gdyby taka pannica beczała. Choć nieukrywanie miałam na to ochotę. Może gdybym wlazła gdzieś do szafy, czy pod łóżko, to o mnie zapomną i dadzą mi spokój? Było setki dziewcząt, które nadałyby się na moje miejsce. Ostatnio zniknęła Sabriel Kent, więc wymienili ją na kogoś innego i nikt nie miał nic przeciwko. Może oprócz tej dziewczyny, która ją zastąpiła. W każdym razie, co to za różnica czy to będę ja, czy inne dziewczę, może bardziej rezolutniejsze niż ja? Byłam bardziej niż pewna, że moja głupota mnie zgubi. Chociaż, często mówią, że głupi to ma zawsze szczęście, więc a nuż mi się uda... Kogo ja próbuję oszukać, nie dam rady. Nie ma szans, no way. Co może zrobić osoba, która lat ma siedemnaście, wygląda jakby miała czternaście, a zachowuje się jakby miała dziesięć? Chyba, że wśród sponsorów znajdą się pedofile, wtedy w ciemnym tunelu zapłonie blade światełko nadziei. O, nawet się zgadza, bo nadzieja to ponoć matka głupich. Przynajmniej ona kocha swoje dzieci.
Nie zauważyłam, że ktoś wszedł, więc kiedy się odwróciłam i zobaczyłam, że tam ktoś stoi, zapewne śmiejąc się z mojej agresji, która była godna wiewiórki z wścieklizną nawiasem mówiąc, poczułam straszne zażenowanie własną osobą. Poczułam, jak na moją twarz mimowolnie wpełza rumieniec i wyraz pełen wstydu, więc odwróciłam wzrok w stronę jakże interesującej ściany. Spojrzałam z powrotem dopiero wtedy, gdy poczułam uścisk na swojej dłoni, który naprawdę chciałam odwzajemnić, ale nie byłam najpewniejsza w kontaktach z obcymi.
- M-miło mi poznać... - wydusiłam z trudem, patrząc na to, co robi mężczyzna wzrokiem pełnym zaskoczenia, zdziwienia, wstydu i zagubienia. Mogłam się jedynie domyślać jak teraz wyglądam. - Proszę ją sobie wziąć, ja tu mam sweter! - rzuciłam, oddając marynarkę i podnosząc swoje okrycie z podłogi. - Tylko mi wcześniej... upadł. No. Się trochę pobrudził, ale go otrzepię i będzie wszyściusieńko w porządeczku. - jak powiedziała, tak zrobiłam, a potem założyłam go z powrotem na siebie. Nie wiem czemu paplałam jak szurnięta, gdy byłam zakłopotana. To chyba wada genetyczna.
- Aha. - tyle zdołałam na to odpowiedzieć i byłam z siebie szalenie dumna, bo zawsze to lepsze niż niepewne kiwnięcie głową. Jego nazwisko nie mówiło mi absolutnie nic, zresztą tak było ze wszystkimi zwycięzcami Igrzysk. W Trzynastce o nich nie mówili, nie pokazywali, więc i ja miałam to totalnie gdzieś. Cóż za ironia losu. - Więc... Skoro wygrałeś, znaczy się, skoro pan wygrał kiedyś igrzyska, to zapytam o jedno. - zaczęłam, gapiąc się w czubki swoich błyszczących czerwonych bucików i przebierając palcami u rąk. Kolory dodawały mi odwagi, zawsze lepsze to niż szary. - Zważywszy na to, iż jestem sierotą, w przenośnym oraz dosłownym tego słowa znaczeniu, w skali od jeden do przerąbane, jak bardzo mam przerąbane? - podniosłam wzrok na Victora, żeby zobaczył, że jak absurdalnie to pytanie by nie brzmiało, było zadane poważnie. Wolałam się rozeznać w terenie i wiedzieć chociaż trochę, czy mam już zacząć mieć nadzieję na łagodną śmierć, czy może jeszcze mam na to czas.
Powrót do góry Go down
the leader
Victor Sean
Victor Sean
https://panem.forumpl.net/t2295-victor-sean#31792
https://panem.forumpl.net/t2297-victor-sean#31798
https://panem.forumpl.net/t2296-victor-sean#31797
https://panem.forumpl.net/t2298-victor-sean#31799
Wiek : 22
Zawód : Strażnik Pokoju
Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta
Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela
Obrażenia : zrastający się złamany nos.

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyPon Sie 11, 2014 3:48 pm

Carly Coin była drobną, filigranowej postawy brunetką o ładnej buzi; teraz jednak nie wyglądała na szczęśliwą, wręcz przeciwnie. Victor doskonale znał ten wyraz twarzy; widział go u Cypriane, gdy ta patrzyła, jak został wylosowany. Widział go potem rok po roku, u wielu trybutów z tych dystryktów, które nie oferowały dzieciom szkoleń w zakresie walki i przetrwania. Zważywszy na nazwisko dziewczyny, Victor założył, prawdopodobnie słusznie, że wychowywała się w Trzynastce i być może miała jakieś doświadczenie z bronią, choć i to nie było pewne. Ale kto wie, być może rodzina pani prezydent dawała przykład mieszkańcom dystryktu, wykonując dokładnie te same zadania, co inni.
Victor odebrał od lekko zdenerwowanej – zestresowanej? – Carly swoją marynarkę i w milczeniu rozglądał się po kwaterze, gdy wciągała na siebie sweter. No cóż, pomieszczenie, w którym byli, przypominało świeżo upieczonemu mentorowi Trzynastkę, choć wystrój był nieco gustowniejszy i nie tak bury, jak w podziemnym królestwie Almy Coin, nawiasem mówiąc, prawdopodobnie doszczętnie zniszczonym. Patrząc na tę niewinną twarz brunetki, zastanawiał się, jak blisko jest spokrewniona z prezydent Coin i jakim cudem wylądowała w…
Zamrugał raptownie.
Była stanowczo zbyt dobrze i porządnie ubrana, jak na mieszkankę Kwartału. Czysta, zadbana, zapewne dobrze odżywiająca się nastolatka w niczym nie przypominała dzieciaki z KOLC-a, jakie widywał. Zaskoczony, Vic potargał nieco włosy i uśmiechnął się do Carly. Chyba tylko wyraz lekkiego zagubienia, odmalowujący się na jej twarzy upodabniał ją do rówieśników zza muru.
- Możesz mówić mi po imieniu, nie jestem jakiś stary, żeby kazać mówić do siebie pan. Wystarczy Victor. – powiedział, analizując wzrokiem mały aneks kuchenny. – Jesteś może głodna? Zamówić coś?
Najwidoczniej Carly miała małe, znikome wręcz pojęcie o Igrzyskach, choć zapewne znała ich genezę i ogólną ideę, która w zawoalowany sposób stanowiła zapowiedź powtórki z rozrywki, na wypadek, gdyby dystrykty znowu chciały się zbuntować. Rzecz jasna, zrobiły to, dlatego też krewna jego trybutki przed imieniem i nazwiskiem miała wyraz „prezydent”.
- Zważywszy na to, iż jestem sierotą, w przenośnym oraz dosłownym tego słowa znaczeniu, w skali od jeden do przerąbane, jak bardzo mam przerąbane?
Uniósł głowę, spojrzał w oczy Carly i złapał się na tym, że mimowolnie ją analizuje. Wreszcie zabrał głos:
- Według mnie, nie tak bardzo, jak myślisz. Jesteś krewną prezydent Coin, prawda? Jakim cudem się tu znalazłaś?  
Miał ochotę zadać jej więcej pytań, ale bał się, że przestraszy dziewczynę. Poza tym, ta cała sprawa zaczęła mu lekko śmierdzieć.


Ostatnio zmieniony przez Victor Sean dnia Pon Sie 11, 2014 10:30 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the victim
Carly Coin
Carly Coin
https://panem.forumpl.net/t2355-carly-coin
https://panem.forumpl.net/t2357-relacje-last-minute#33396
Wiek : 17 lat
Zawód : Leży i pachnie na pół etatu.
Przy sobie : Trzy banany, łyżka, antybiotyk, ząbkowany nóż, zapałki, igła z nitką
Obrażenia : Obtarte kolana, poparzone, ale opatrzone łapki, skręcona kostka, a poza tym to nadal jej cycki nie urosły.

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyPon Sie 11, 2014 9:58 pm

Miałam doświadczenie z bronią. W końcu moją misją życiową było uprzykrzanie życia tym, których nie lubiłam, a moja ciotka była numerem jeden na tej liście. Więc pchałam się tam, gdzie według niej nie powinnam być. Na przykład na ćwiczenia walki. Nie byłam jakaś silna, choć trzeba przyznać, gdy adrenalina płynęła w moich żyłach, energia napływała nie wiadomo skąd. Ale za to potrafiłam wykorzystać siłę przeciwnika, uciekając mu z przed nosa w takim momencie, by zaraz potem wyrżnął jaki długi na ziemię. A ponieważ byłam małą mendą, każda taka akcja cieszyła mnie niesamowicie, a duma rozpierała mnie do końca dnia. W końcu trzeba się cieszyć z małych rzeczy, bo na wielkie na ma szans.
Dla mnie też cały ten ośrodek przypominał Trzynastkę. Wszystko, co mieściło się pod ziemią ją przypominało. To mogło podwoić mój lęk, bo znowu poczułam się jakby zamykali mnie klatce. Nie mogłam stąd wyjść "do wyjaśnienia sprawy", czyli cholera wie do kiedy, co sprawiało, że poczułam się strasznie klaustrofobicznie, chociaż nie cierpiałam na tego rodzaju przypadłość. W końcu byłoby to problemem, kiedy moją główną umiejętnością było chowanie się. Całymi dniami.
Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam rękę na swojej głowie. A potem czochranie. Rzuciłam mu spojrzenie pod tytułem "za dużo sobie pozwalasz kolego", ale tylko na chwilę, bo w sumie to było całkiem przyjemne. Przecież nie miał zamiaru mnie zjeść, czy coś. Przynajmniej na to nie wyglądało.
- Okej, w porządku. A mnie proszę mówić Carly, bo słyszę pełną wersję tego imienia to aż się mi chce przeklinać. A ciotka mówiła, żebym tego nie robiła, bo tak robią ludzie z rynsztoka. Co to jest rynsztok? - zadałam pytanie, naprawdę ciekawa co to. Zapytałabym już o to dużo wcześniej, ale się bałam. Jeszcze dostałabym burę, że jakbym chodziła na lekcje to bym wiedziała i że to moja wina. Lepiej nie ryzykować. Ale teraz nie pozostało mi już nic, a raz się żyje. - Nie dziękuję, oglądając Dożynki napychałam się ciastkami. - w Trzynastce nie było takiego dobra jak słodycze, bo wszystko musiało być wydajne. Nawet cukru do herbaty nie dawali, no bo po co. Nie było nadwyżek, wszystko było na styk, a to było przeokropne. Człowiek czuje się jak trybik w maszynie, która nigdy nie przestanie pracować. Gdyby kazali mi tam wracać, zaczęłabym wierzgać w płaczu po podłodze, aż dali by sobie spokój.
- Moja mama była jej siostrą. - wytłumaczyłam, zaciskając usta w wąską kreskę i milknąc na chwilę, jakbym chciała minutą ciszy uczcić pamięć zmarłej matki. A może chciałam spuścić na to paskudne powiązanie rodzinne zasłonę milczenia? - I nie wiem jak, powiedzieli mi, że był jakiś błąd w systemie, a teraz trzeba to wyjaśnić. Ale ja nie jestem w ciemię bita, wiem, że nic z tym nie zrobią. Zresztą ciotka i tak ma mnie gdzieś, więc nie liczę na ratunek. - odparłam beznamiętnie, patrząc obojętnym wzrokiem na Victora. Nie bałam się żadnych pytań o jej rodzinę, bo sama nie rozumiałam, co się z nią działo. Nie byłam poinformowana na ten temat, dowiedziałam się tylko to, co konieczne. Nie żyją. I domyślałam się, że najlepiej by było, gdybym umarła razem z nimi.
Powrót do góry Go down
the leader
Victor Sean
Victor Sean
https://panem.forumpl.net/t2295-victor-sean#31792
https://panem.forumpl.net/t2297-victor-sean#31798
https://panem.forumpl.net/t2296-victor-sean#31797
https://panem.forumpl.net/t2298-victor-sean#31799
Wiek : 22
Zawód : Strażnik Pokoju
Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta
Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela
Obrażenia : zrastający się złamany nos.

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyPon Sie 11, 2014 10:55 pm

Rozmawiali już całkiem ładną chwilę, i Victor musiał przyznać, że jest pod wrażeniem. Spodziewał się… chyba sam nie widział, czego się spodziewać. Nigdy nie był mentorem, chociaż teoretycznie mógł objąć tę posadę – najwidoczniej jednak Finnick Odair, bijący rekordy popularności najmłodszy Zwycięzca Igrzysk, miał więcej ofert mentorowania od rządu. Nic dziwnego, ponieważ był postacią barwną i ciekawą, a tłumy za nim szalały. Sean jednak wcale nie był pewien, czy nadaje się do roli mentora, który ma za zadanie sprawić, by jedno z jego podopiecznych przeżyło. Zresztą – powiedzmy sobie wprost, tegoroczni mentorzy byli grupą ludzi wyjątkowo charyzmatycznych. Finnick Odair, Malcolm Randall, Johanna Mason, Cordelia Snow, Rosemary Garroway, jego siostra, Hope Flickerman, Noah Atterbury, Booker Rodwell, Katy le Brun, Reiven Ruen, on sam… Cóż, czuł się w kwestii bycia mentorem nieco jak nowo narodzone dziecię, nieco w stylu podobnym do tego, co musiała odczuwać czwórka Zwycięzców 75. Głodowych Igrzysk…
Wróćmy jednak do Carly Coin. Nie była wystraszona, może najwyżej lekko zdezorientowana, i w dodatku miała nieco cięty język, czym niesamowicie rozbawiła Victora.
- Rynsztok to takie małe zagłębienie, umiejscowione pomiędzy chodnikiem a jezdnią. Kiedyś służyło do odprowadzania ścieków z miast, jednak już bardzo dawno temu zrezygnowano z tej formy. A ludzie z rynsztoka – posłał jej lekki, smutny uśmiech. – to po prostu ci z najniższej drabiny społecznej, bezdomni, ułomni, uzależnieni…
Miał nadzieję, że wyjaśnił to pojęcie w dość zrozumiały sposób. Uwagę o ciasteczkach przyjął bez większego zaskoczenia, notując jedynie w pamięci, że jadła i wszystko jest okej. Ale wyłapał też słowo „była”, nie do końca zaakcentowane, ale smutne w swoim brzmieniu. Spuścił głowę i wysłuchał Carly w milczeniu.
- Błąd w systemie – powtórzył za Carly cicho, rozmyślając nad tym błędem. – Nie skreślaj siebie tak od razu, Carly. To bez sensu. Rok temu zrobiła to jedna dziewczynka, schodząc z tarczy. Ona była jedną z najbardziej bezradnych istot na świecie, a Ty, Carly, jesteś silna i zdolna.
Uśmiechnął się lekko, patrząc na brunetkę. Nieco zadziorna, szczera i prawdomówna. Lubił ją.
Powrót do góry Go down
the victim
Raphael Grant
Raphael Grant
https://panem.forumpl.net/t2381-raphael-grant
https://panem.forumpl.net/t2382-raphael
https://panem.forumpl.net/t2383-raphael-grant#33798
Wiek : 17 lat
Zawód : trybut, naczelny arystokrata
Przy sobie : Plecak numer 12: śpiwór, pusta butelka, paczka jedzenia, ząbkowany nóż, dwa małe nożyki, widelec, dwie garści owoców, dwa plastry pieczeni, dwa kacze udka

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyWto Sie 12, 2014 9:00 am

// z pociągu, gdzie nie ma postu ;___;

Znowu znajdowałem się w Kapitolu, w tym prawdziwym Kapitolu, po właściwej stronie muru.
W Dzielnicy Rebeliantów, o, słodka ironio.
Nie byłem pewien, czy bardziej miałem ochotę śmiać się czy krzyczeć, ale i to i to nie przystawało szanującemu się Grantowi, więc całą podróż pociągiem spędziłem na przyciskaniu policzka do chłodnej szyby pociągu. Próbowałem w myślach przypomnieć sobie nazwiska trybutów. Ta wariatka Haggard, niech ją cholera. Mo. Rodzeństwo Petersonów. Kilka osób z Dzielnicy Rebeliantów, co przyjąłem z kiepsko skrywaną radością.
I Lucy. I, kurwa, Lucy.
Potem pomyślałem o moim mentorze, chyba kojarzyłem jego nazwisko i twarz, pochodził... z Szóstki? A może Czwórki? Wszystkie dystrykty były takie same, zdradzieckie, brudne i splugawione, cholerne kanalie, najgorsze robactwo, które zżerało Kapitol od środka. Poczułem mdłości na samą myśl o Igrzyskach, czy tak wygląda strach? ich twarzach, rozbawionych oczach Strażników, którzy ujęli mnie pod ramiona i zaprowadzili do pociągu, kiedy już byłem przy wyjściu z tego cholernego dworca. Mogłem uciec, byłem już tak blisko, kiedy jeden z nich wykręcił mi rękę i zawołał drugiego, który zaczął mnie za sobą ciągnąć jak psa.
-To pomyłka- tłumaczyłem im przez zaciśnięte z bólu ze złości zęby.- Jestem Grant, to jakaś pomyłka, puście mnie, głąby!
Ale to nic nie dało, prawda?
-Mój ojciec się o tym dowie- powiadomiłem pełnym obrzydzenia głosem Strażnika, który dowiózł mnie windą na moje piętro i podstawił prosto pod drzwi, nawet na mnie nie patrząc. Z godnością roztarłem policzek, próbując się pozbyć brzydkiego, odciśniętego śladu (pieprzyć pociągowe okna), a potem, nie pukając, pchnąłem drzwi mojego apartamentu.
Wreszcie pomieszczenie, w którym uwzględniono moje potrzeby.
Podobał mi się schludny i luksusowy wygląd pomieszczenia, więc z wysiłek skinąłem głową, wyrażając w ten sposób uznaznie. Tak, zdecydowanie mi się podobał... znacznie o wiele mniej podobał mi się przebywający tam mężczyzna i dziewczyna (chociaż miała całkiem dobrą sylwetkę, to trzeba było przyznać). Podszedłem do nich zdecydowanym krokiem i zmierzyłem mężczyznę wzrokiem od góry do dołu. Nie wyglądał na typowego Rebelianta, chociaż im przecież nie można było ufać, prawda?
-To Ty jesteś tym skurwielem, który mnie wylosował?- Upewniłem się, zanim podałem mu rękę.- Raphael Grant, twój trybut, który nie ma najmniejszego zamiaru tam zginąć, więc lepiej szybko coś wymyśl.
Uśmiechnąłem się jeszcze, a potem odwróciłem się w stronę dziewczyny i szybko omiotłem ją spojrzeniem.
-A Ty pewnie jesteś Coin- rzuciłem, starając się powstrzymać złośliwy uśmiech, który i tak częściowo wykrzywił mi usta.- Chyba nie byłaś ulubionym członkiem rodziny, skarbie.
Rzuciłem jej zdawkowy, uprzejmy uśmiech, a potem rozparłem się na kanapie, starając się odegnać wszystkie nieprzyjemne myśli i twarze trybutów, którzy wraz ze mną mieli trafić na Arenę.
Powrót do góry Go down
the victim
Carly Coin
Carly Coin
https://panem.forumpl.net/t2355-carly-coin
https://panem.forumpl.net/t2357-relacje-last-minute#33396
Wiek : 17 lat
Zawód : Leży i pachnie na pół etatu.
Przy sobie : Trzy banany, łyżka, antybiotyk, ząbkowany nóż, zapałki, igła z nitką
Obrażenia : Obtarte kolana, poparzone, ale opatrzone łapki, skręcona kostka, a poza tym to nadal jej cycki nie urosły.

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptySro Sie 13, 2014 11:22 am

Chwile strachu już minęły, przynajmniej nie odczuwałam tego w tym momencie. Rozmowa z Victorem trochę mnie uspokoiła, choć nie mogę powiedzieć, że przestałam się bać zupełnie. W końcu chodziło o moje życie. Wątpię, że zakończenie go w wieku lat siedemnastu można uznać za fajne. I nie, nie uwierzę, że dzieci umierają, bo jakiś-tam-bóg-czy-inny-zeus potrzebuje kolejnych aniołków. Żyje się tylko raz i najlepiej, by trwało to długo. Dlatego zupełnie nie rozumiem idei Igrzysk, nie wiem, po co to nadal ciągnąć. W końcu rebelianci walczyli o wolność, więc po co odpłacają się pięknym za nadobne? Żeby udowodnić, że są takimi samymi zwierzętami jak Kapitolińczycy? Jeżeli tak, to muszę przyznać, że szło im świetnie. Ale jeśli to był tylko i wyłącznie chory wymysł mojej ciotki, to wątpię, że reszta ludzi z dystryktów chciała tego, co ona. Nie o takie Panem walczyli. Ta cała walka o władzę przypominała mi zaciętą bitwę pięciolatków o łopatkę w piaskownicy (w końcu kto ma łopatkę, ten ma władzę, wiem, co mówię), a to o mnie gadają, że jestem dziecinna. Chyba, że dorosłość to głupie przepychanki i kłótnie, kto jest lepszy, których nie ma końca. W takim razie nie chcę dorastać, niech mnie zabiją, kończ waść, bólu oszczędź.
- Dlaczego ktokolwiek chciałby mieszkać w ściekach? Przecież tam mokro w tyłek, śmierdzi i w ogóle jakoś tak nieapetycznie... - pomyślałam na głos, robiąc grymas obrzydzenia i niezrozumienia. - W Trzynastce wszyscy byli równi. Z pozorów. W końcu jedni są równi, a drudzy równiejsi. - mruknęłam, a w mojej myśli pojawiło się całe moje przesiadywanie po składzikach bez żadnych konsekwencji. Nazwisko Coin ratowało mnie od wielu rzeczy, ale teraz raczej się z tego nie cieszyłam. Naprawdę, wolałabym się teraz nazywać Półdupyzzakrzoka, choć to nazwisko jest bardzo, ale to bardzo nieatrakcyjne. Zaśmiałam się lekko myśląc o nim, bo mimo wszystko było zabawne.
- Była wystrzałowa... - wymruczałam, ale dopiero po chwili dotarło do mnie, co właściwie powiedziałam. Schowałam usta za rękoma i zrobiłam przestraszone oczy. Czasem mi się zdarzało, co nie? Niektórzy naprawdę mówią, a dopiero potem myślą! - Pszprszm - zaczęłam, ale przez dłoń zaciśniętą na mojej buzi niewiele dało się zrozumieć, więc ją opuściłam. - Nie powinnam była tego mówić! - było mi okropnie wstyd, znając życie stałam tutaj cała czerwona na twarzy, bo u mnie co w duszy, to na języku, a z języka na mordkę. Panowanie nad mendą siedzącą we mnie nie szło mi najlepiej. - W każdym razie... Z tą siłą i zdolnością to chyba pomyliłeś osoby, bo jedyne, co ja potrafię, to psuć i gadać jak potłuczona. - kiwnęłam głową, by nadać jeszcze więcej prawdziwości moim słowom, bo naprawdę sądziłam, że urodziłam się jako beztalencie i umrę jako beztalencie, w końcu taki mój los. Każdy miał swoje przeznaczenie, a mnie się trafiło takie byle jakie. No ale, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. W pełni akceptowałam moją niepełnosprytność.
I wtedy wpadł on. Towarzysz w mej doli lub niedoli, o zgrozo. Ja naprawdę jestem bardzo tolerancyjna, nie skreślam nikogo za sam wygląd. Ale za słowa już tak. Do kogoś tak sympatycznego jak Victor, nigdy nie zwróciłabym się tak paskudnie. Zwłaszcza nie znając go. Ale ja nie byłam krnąbrna, bezczelna i rozpieszczona. Mnie nie miał kto głaskać za skopanie psa.
- Trochę kultury ćwoku, w rynsztoku cię chowali? - burknęłam wielce oburzona, popisując się nowo poznanym słowem. Byłam szalenie zadowolona, że nauczyłam się czegoś nowego i na dodatek dostałam przykład z życia wzięty. Celowo zaakcentowałam rynsztok. Niech poczuje mój gniew, ten.. ten... rynsztoczanin!
Jego spojrzenie też było paskudne. A, pfe. Szatan płynący w moich żyłach chyba się zbudził, bo aż mną zatrzęsło.
- Zluzuj gorset złotowłosa księżniczko, to może nikt cię nie udusi poduszką, kiedy będziesz spać. - wysyczałam przez zaciśnięte w złości zęby, zupełnie nie poznając swojego tonu głosu. Trzeba było być naprawdę wulgarnym, żebym zrobiła się aż tak wredna. Potem będzie mi przez to przykro. Ale to potem, teraz mam ochotę wydłubać mu oczy. Wykrzywiłam się, przedrzeźniając jego pseudo uśmiech i przysunęłam się bliżej Victora, żeby w razie czego mnie trzymał, bo teraz czułam, że jeszcze jedno słowo i nie będę ręczyć za siebie.
Powrót do góry Go down
the leader
Victor Sean
Victor Sean
https://panem.forumpl.net/t2295-victor-sean#31792
https://panem.forumpl.net/t2297-victor-sean#31798
https://panem.forumpl.net/t2296-victor-sean#31797
https://panem.forumpl.net/t2298-victor-sean#31799
Wiek : 22
Zawód : Strażnik Pokoju
Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta
Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela
Obrażenia : zrastający się złamany nos.

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptySro Sie 13, 2014 9:02 pm

Victor słuchał Carly, coraz bardziej zaciekawiony poglądami dziewczyny; jednak gdy wspomniała o „wystrzałowej” Blue Flickerman, nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem, rzucając swojej podopiecznej rozbawione spojrzenie. Może i było to niemiłe określenie, ale jednocześnie trafna uwaga. Zapewne, gdyby dziewczyna powiedziała to przy Hope Flickerman, mogłaby usłyszeć jakąś kąśliwą uwagę… Jednak Sean cieszył się, że w takiej chwili mieli chociaż sekundę na uśmiech.
- Spokojnie, Carly, możesz mówić, co myślisz – zaśmiał się znowu. – Nie jestem jakimś typem, który ukarze Cię zimnym spojrzeniem za własne poglądy. I bez obaw, sądzę, że dasz sobie radę na szkoleniach i na arenie. Nie martw się tym aż zanadto.
Trzasnęły drzwi, i w końcu pojawił się mój drugi trybut. Już na pierwszy rzut oka nieco bezczelny i arogancki, co wskazywał nawet sposób, w jaki stał. I to słownictwo. Kiedyś, tuż po Igrzyskach, na dźwięk wypowiedzianego w jego stronę słowa „skurwiel”, Victor rzuciłby gówniarzem o ścianę i chętnie powybijał wszystkie zęby, ale to były stare czasy. Teraz był innym człowiekiem.
- No cóż, to pani prezydent Coin sprawiła, że jestem Waszym mentorem, ale może nie przyjmować skarg. – uścisnął pewnie dłoń chłopaka, rejestrując nazwisko. Znał chyba paru Grantów, może to nawet było ich dziecko. – Victor Sean.
Raphael usiadł i Vic już chciał zabrać głos, gdy pomiędzy jego podopiecznymi rozpoczęła się wyjątkowo nieprzyjemna wymiana zdań, dość ironiczna. Musiał przyznać, że panna Coin miała cięty język i bardzo ciekawy zasób słownictwa.
- Uspokójcie się. – powiedział spokojnie, unosząc obie ręce. – Chciałbym z Wami porozmawiać o Igrzyskach, złośliwości zostawmy sobie na potem, dobrze?

Powrót do góry Go down
the victim
Raphael Grant
Raphael Grant
https://panem.forumpl.net/t2381-raphael-grant
https://panem.forumpl.net/t2382-raphael
https://panem.forumpl.net/t2383-raphael-grant#33798
Wiek : 17 lat
Zawód : trybut, naczelny arystokrata
Przy sobie : Plecak numer 12: śpiwór, pusta butelka, paczka jedzenia, ząbkowany nóż, dwa małe nożyki, widelec, dwie garści owoców, dwa plastry pieczeni, dwa kacze udka

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyNie Sie 17, 2014 11:42 pm

Po ich nieco zaskoczonych minach poznałem, że musiałem przerwać im rozmowę.
Skrzywiłem się lekko, niezadowolony. Nie, nie z tego, że przerwałem im uroczą, towarzyską pogawędkę; raczej z tego, że zdążyli się zaznajomić, zanim chociażby przekroczyłem próg apartamentu.
Mogłem wyjść z pociągu wcześniej, oczywiście, ale jak głupi wciąż szukałem wzrokiem Lucy, która gdzieś zniknęła Grantowie nigdy się nie spieszą. Po prostu nie- i już. Grantowie nie czekają, to na Grantów się czeka. Byłem pewien, że istniał gdzieś taki paragraf, a ja nie zamierzałem przecież łamać prawa.
Panienka, Coin, Perła Rodowa czy jak też wolała się tytułować, najwyraźniej w ogóle nie doceniła wagi mojego pojawienia się w tym miejscu. Z lekkim niepokojem obserwowałem pojawiającą się na jej twarzy złość, a potem składane w ciup usta, z których wyrzuciła długą, monotonną i obraźliwą tyradę. Była... nawet ładna, chociaż zdecydowanie brakowało jej ogłady, i poza tym- nie była jedną z dziewcząt, której miałbym ochotę postawić drinka. Choć możliwe, że zyskałaby sporo wdzięku w moich oczach, gdyby po prostu darowała sobie te obelgi.
Skrzywiłem się lekko, mierząc ją wzrokiem od góry do dołu.
-Carly, skarbie. Wiem, że po prostu próbujesz jakoś poradzić sobie z zazdrością na myśl o tym, że w gorsecie wyglądałbym tysiąc razy atrakcyjniej od Ciebie, ale równie dobrze możesz iść się wypłakać w ramionach cioci i dać nam się zająć sprawami, których i tak nie zrozumiesz.- Parsknąłem od niechcenia, a potem zwróciłem wzrok na Victora. Wydawał się być całkowicie obojętny, jeśli chodziło o moje wcześniejsze słowa, i mimowolnie poczułem nagły przypływ sympatii co do jego osoby. Nawet uścisk jego ręki był pewny i po prostu- dokładnie taki, jaki powinien być uścisk ręki szanującego się mężczyzny. Z zadowoleniem skinąłem mu głową, powstrzymując się od dalszych komentarzy.
-Jak sobie życzysz.- Rzuciłem krótko, kiedy próbował nas uspokoić, a potem dodałem.- Więc? Jakieś wyjątkowe rady co do Igrzysk?
Na koniec uśmiechnąłem się uprzejmie dla lepszego efektu, co nawet nie sprawiło mi większego wysiłku.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant EmptyPon Sie 18, 2014 10:36 am


Ceremonia Otwarcia rozpoczęła się. Korzystając z nieobecności trybutów, w ich apartamentach pojawiają się Strażnicy Pokoju, którzy otrzymali nakaz przeszukania kwater i skonfiskowania wszystkich rzeczy osobistych, które udało się dzieciakom przemycić do Ośrodka. Telefony, używki, pamiątki i wiele innych rzeczy - tego nie zastaną już po powrocie do pokoi.


Wasze ekwipunki zostają wyzerowane z przedmiotów materialnych, pozostają jedynie podwyższone szanse i wszelakie kursy. Mentorzy i pracownicy Ośrodka mogą pomagać Wam w uzyskaniu potrzebnych rzeczy. Do Zwycięzcy Igrzysk ekwipunek powróci oczywiście w stanie nienaruszonym.
Prosimy o zaktualizowanie pola Przy sobie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Carly Coin & Raphael Grant Empty
PisanieTemat: Re: Carly Coin & Raphael Grant   Carly Coin & Raphael Grant Empty

Powrót do góry Go down
 

Carly Coin & Raphael Grant

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Carly Coin
» Carly Coin
» Carly Coin
» Raphael Grant
» Raphael Grant

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Ośrodek Szkoleniowy :: Kwatery Trybutów-