IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Iris & Hugh

 

 Iris & Hugh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Iris & Hugh  Empty
PisanieTemat: Iris & Hugh    Iris & Hugh  EmptySob Mar 29, 2014 9:16 pm

***
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Iris & Hugh  Empty
PisanieTemat: Re: Iris & Hugh    Iris & Hugh  EmptySob Mar 29, 2014 10:58 pm

Okres zaraz po rebelii, kto tam wie, ile dokładnie
Zimowe słońce dopiero wychylało się zza horyzontu, ale Hugh Randall na nogach był już od dawna. Można by powiedzieć, że dla niego poprzedni dzień w ogóle się nie skończył, a ten był jedynie jego kontynuacją, bo mężczyzna w ogóle nie spał. Zresztą podobnie wyglądał cały poprzedni miesiąc. Od końca rebelii nie minęło dużo czasu, zresztą to nie ona była powodem jego bezsenności. Powodem było to miasto, które teraz wyłaniało się z popiołów i znów ukazywało swoje największe atuty. A tym samym przywoływało wspomnienia, które dla niego nie były najprzyjemniejsze. Były raczej jak zły koszmar, z którego nie może się obudzić. A może nawet nie chce się obudzić, bo wszystkie złe emocje pomagają utrzymać mu trzeźwość umysłu, utorować drogę naprzód, pomóc w dążeniu do zemsty. Stał przy oknie w mieszkaniu, które otrzymał chyba cudem, sam nie wiedząc jak. Chciałby nazwać to domem, jednak był to tylko zlepek pomieszczeń i mebli, zbyt duże dla niego samego, zbyt sztuczne i sztywne. To nie był dom, a przynajmniej nie taki, jakiego by pragnął. Ani nie taki, jakim sobie wyobrażał. Nie czuł zmęczenia, mimo że nie spał kolejną noc z rzędu. Pierwsze promienie słońca odbijały się w jego błękitnych oczach, które kiedyś były największym wyrazem szczęścia i radości, teraz wyglądały na smutne i przygnębione. Odwrócił się od miejsca, w którym stał i skierował się do kuchni. Zajrzał do szafki i niemal natychmiast trzasnął jej drzwiczkami.
- Cholera - warknął i schował twarz w dłonie. Był tak niestabilny, tak rozszarpany emocjonalnie, że nawet najzwyklejszy brak kawy powodował u niego złość. I było tak za każdym razem, kiedy coś się nie udawało. Był sam. A przynajmniej w tej chwili. Przypominały mu się momenty, kiedy w Czwórce razem z Anthonym snuli plany na przyszłość. Mieli wielkie ambicje. Chcieli skończyć z reżimem raz na zawsze. A tymczasem tkwili w miejscu, w mieście, nad którym kontrolę objęła Coin. Nie udało im się skontaktować z nikim o podobnym poglądach, a ucząc się na błędach wiedzieli już, że we dwójkę nie mają szans. Ta bezczynność, siedzenie w martwym punkcie nie mogąc zrobić nic aktywnego wyprowadzała go z równowagi. I jeszcze te wspomnienia, kiedy przechadzał się tymi samymi ulicami po których niegdyś spacerował z rodzicami. Musiał się pozbierać, zacząć działać. Bo bez tego nigdzie nie zajdzie. Musiał wyjść, musiał się przewietrzyć, zaczerpnąć świeżego powietrza. To mieszkanie do dławiło, dusiło, czuł, że brakuje mu powietrza. Odetchnął więc głęboko i skierował się do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic i zmienił ubranie. Nie przykładając do tego zbyt dużej wagi założył pierwszą lepszą, bordowo-białą koszulę,, którą znalazł w szafie, grafitowy sweter i tym samym sposobem wybrał spodnie. Wychodząc chwycił jeszcze czarny płaszcz i szalik i zatrzasnął drzwi, kierując się w stronę kawiarni.
Szedł ulicami Kapitolu, który o tej porze był jeszcze nadzwyczajnie cichy. Przyglądał się budynkom - na co niektórych z nich wciąż jeszcze widniały ślady tego, co wydarzyło się tu zaledwie miesiąc temu. Stolica jeszcze nie otrząsnęła się z koszmaru. Było zimno, jednak nie aż tak, aby zamarzał, rześkie powietrze orzeźwiało Hugh bardziej niż chłodny prysznic. Delikatny wiatr owiewał jego twarz, rozwiewał delikatnie włosy. Kiedy doszedł do jedynej czynnej o tej porze kawiarni zawahał się, zanim wszedł do środka. Nie było tłumów, co zresztą nie było dziwne biorąc pod uwagę tak wczesną porę.
- Dużą, czarną bez cukru - powiedział, wyjmując z kieszeni banknot i kładąc go na blacie. Uśmiechnął się blado do sprzedawcy, kiedy ten podawał mu napój, po czym wyszedł z powrotem na ulicę. Zamiast skierować się do mieszkania, jak początkowo zamierzał, ruszył w stronę parku. Wiedział, że pójście tam w stanie, w jakim był aktualnie, to czyste samobójstwo dla jego serca. To właśnie tam przebywał najczęściej wraz z rodzicami i młodszymi siostrami. Odkąd przyjechał do Kapitolu po raz drugi nie był tam ani razu. Starał się nawet omijać to miejsce. Jednak tym razem... tym razem coś kazało mu tam pójść. Jakaś wewnętrzna siła zaciągnęła go w tamto miejsce, które wabiło go syrenim śpiewem. Może było mu to potrzebne? Może musiał po prostu stawić czoło swoim lękom, a to pomoże mu się wyleczyć. Pomoże mu się pozbierać.
Szedł wąską ścieżką, nie patrząc przed siebie. Od czasu do czasu popijał kawę, która robiła się coraz chłodniejsza. Nie obawiał się, że na kogoś wpadnie, nawet nie spodziewał się, że ktoś mógłby się tam pojawić o tej godzinie. Wszyscy normalni, ci którzy mają pracę, albo nawet nie, wolą się wyspać, nić wychodzić do parku. Nie spodziewał się, że w kogoś uderzy, a to się jednak stało. Kiedy zastanawiał się co może zrobić aby wreszcie zacząć walczyć poczuł, jak uderza w coś, a właściwie w kogoś. Podniósł wzrok i zobaczył przed sobą kobietę, która właśnie, z wielkim zdziwieniem na twarzy, leciała w stronę ziemi. Jego reakcja była natychmiastowa, wyczulony na tego typu sytuacje po latach opieki nad młodszymi siostrami miał wyszkolony refleks. Wyciągnął ręce i złapał ją w ostatniej chwili, zanim uderzyła o ścieżkę. Jej strój, sportowy, bo najwyraźniej wybrała się na jogging, poplamiony był jego kawą, a kubek po niej turlał się w stronę chodnika. Przez chwilę na jego twarzy zagościło przerażenie, jednak szybko znikło, ustępując miejsca poczuciu winy.
- O mój Boże, przepraszam - powiedział, przeszukując kieszenie, chcąc znaleźć chusteczkę. Zerwał się silniejszy wiatr, a kobieta była mokra od jego napoju - Strasznie mi przykro, nie miałem pojęcia, że kogoś tu spotkam.. - zaczął się tłumaczyć przepraszająco. Podał jej chustkę i wreszcie miał okazję, aby dokładniej jej się przyjrzeć. Miała ciemnie włosy i ostre rysy twarzy. Wydawała się stanowcza. Nie miał pojęcia, kim jest. Ale było duże prawdopodobieństwo, że pracuje dla Coin. Mimo to tknęło go wielkie poczucie winy z powodu całego wypadku.
- Dobrze się pani czuje? - zapytał, chcą się upewnić, że nie wyrządził jej większej krzywdy - Mogę to jakoś pani wynagrodzić? - dodał. W tej samej chwili zorientował się, że jest zimno, a kobieta jest mokra i to właśnie przez niego. Zdjął swój płaszcz, bo sam ubrany był w koszulę i sweter i nie zastanawiając się długo zarzucił go na ramiona kobiety. O dziwno na prawdę chciał coś dla niej zrobić. Może to dla tego, że nie chciał już więcej czuć na sobie winy za krzywdy wyrządzone innym albo przez to że, być może, pracuje dla nowej pani prezydent. A jeśli tak może udać mu się wyciągnąć z niej jakieś informacje. Uśmiechnął uprzejmie, starając mimo wszystko zrobić na niej dobre wrażenie. Kilka razy słyszał od ludzi, że jest przystojny. Osobiście nigdy nie przykładał do tego wagi, ale w takich sytuacjach jak ta urok osobisty byłby wskazany. Będę musiał poćwiczyć umiejętność robienia dobrego pierwszego wrażenia...
Przepraszam, ale czy tylko mi ten płaszcz kojarzy się z Sherlockiem? Moja podświadomość chyba już sama wymyśla takie rzeczy...
Powrót do góry Go down
the victim
Iris Rochester
Iris Rochester
https://panem.forumpl.net/t2038-iris-rochester#26011
https://panem.forumpl.net/t2041-ajris#26020
https://panem.forumpl.net/t2042-iris-rochester#26022
Wiek : 34
Zawód : Pani Generał
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, nóż ceramiczny, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni palnej, paczka papierosów, zapalniczka, telefon komórkowy, laptop, stała przepustka do dzielnicy rebeliantów/KOLCa, prawo jazdy, kamizelka kuloodporna, w pełni skompletowany mundur żołnierza, tygodniowy zapas kawy

Iris & Hugh  Empty
PisanieTemat: Re: Iris & Hugh    Iris & Hugh  EmptyNie Mar 30, 2014 2:10 pm

Hugh Randall nie był jedyną osobą w tej części Kapitolu, która cierpiała na bezsenność, choć w przypadku Iris miała ona nieco inne podłoże oraz w zupełnie odmienny sposób się objawiała. Przez większą część swojego życia, gdyż wcześniejszego, tego beztroskiego w pierwszym dystrykcie nie pamiętała prawie w ogóle, przyzwyczajona była do niewielkiej, wręcz symbolicznej ilości snu. I nawet kiedy wyczerpana po długich godzinach w terenie mogła w końcu położyć się do własnego łóżka, z tego całego wykończenia nie miała nawet siły spać. Ironia losu, nieprawdaż? Z biegiem as godzin, które mogła przeznaczyć na sen, wcale się nie powiększały, a wyłącznie były one odejmowane, toteż Iris na chwilę obecną wystarczyło dosłownie parę, aby czuła się rześka i wypoczęta. Być może gdyby jej życie ułożyło się w skrajnie różny scenariusz od obecnego, lubiłaby wylegiwać się w łóżku do późnych godzin i jeszcze pić w nim poranną kawę zaparzoną przez ukochaną osobę, nie mniej musiała zadowolić się wielkim, śliniący się psem, który witał ją każdego poranka i tylko przypominał, że przecież nie lubi trwonić czasu.
Słońce przyjemnie grzało w plecy, a przynajmniej takie odnosiło się wrażenie, kiedy pokonywało się równym tempem alejkę odsłoniętą od drzew i tych większych krzewów. Iris, która te same trasy pokonywała każdego dnia, bez względu na porę oraz okoliczną aurę, znała je na tyle dobrze, że mogłaby po prostu zamknąć oczy i pozwolić swojej pamięci prowadzi się dalej. Każdy dźwięk gruzu bądź kamiennych płytek pod nogami budził w świadomości komunikat, że właśnie mija ten i ten zakręt, więc ma przed sobą jeszcze tyle i tyle minut biegu. Mogłaby się więc swobodnie wyłączyć, nie skupiać zupełnie na parku a na przykład na głośnej muzyce, która leciała w przenośnym odtwarzaczu. Okazałoby się to jednak skrajną głupotą. Była żołnierzem. Starszej rangi oficerem. Widziała tyle na własne oczy, miała krew innych na własnych rękach, że nie mogła sobie teraz pozwolić na potknięcia. Scenariusz, który spisało jej życie, budził w Iris więcej niepokoju niż radości ze zwykłego, porannego biegania. Wprawdzie były to godziny, w których nie musiała rozmyślać o pracy i najchętniej właśnie w ich trakcie kompletnie żadne myśli nie zajmowały jej uwagi, nie mniej nadal musiała mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Gdyż właśnie...
Właśnie dałaby się podejść tak, jak to w tej chwili się stało. Siła uderzenia, jak mogła się domyślić czyjegoś ciała o jej osobę, wytrąciła ją kompletnie z równowagi. Instynktownie już ułożyła rękę tak, aby osłonić twarz przed twardym lądowaniem, jednakże zamiast uderzyć w bruk, poczuła czyjeś ramiona, które ją przytrzymały i następnie postawiły do pionu. Rozbudziło to tępy, rwący ból w lewym boku, wciąż liżącym rany po wybuchu w czasie rebelii. Być może stąd pojawił się grymas na jej twarzy i w pierwszym momencie Iris nic nie powiedziała, pozwalając, aby zalał ją potok słów sprawcy całego zajścia.
- Tak. Tak. Wszystko w porządku. Tak mi się przynajmniej wydaje - stwierdziła, palcami rozmasowując swoje skronie. Był to jednak pretekst do tego, aby mogła się uważniej, chociaż przez ułamek sekund, przyjrzeć mężczyźnie. Jego twarz nie wydała się w ogóle znajoma, co odebrała za wbrew pozoru dobry znak.
- Cóż. Jedno nas łączy - sama nie spodziewałam się nikogo tutaj zastać. Nie o tak wczesnej porze - dodała, a jej twarz rozjaśnił ciepły uśmiech. W tej chwili nie była panią oficer, nie obowiązywały ją pewne... niepisane zasady. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że na jej ramionach wylądował płaszcz. Kąciki jej ust drgnęły, kiedy poprawiła jego ułożenie i właściwie się nim otuliła. Nie była zmarzluchem, nie mniej wiatr w połączeniu z kompletnie przemoczonym ubraniem nie stanowili dobranego duetu.
- Myślę... - urwała, podnosząc ponownie na Hugh'a swe duże, ciemniejsze oczy.
- Że nie miałabym nic przeciwko ciepłej kawie.

Sherlock, tak? (klik!)
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Iris & Hugh  Empty
PisanieTemat: Re: Iris & Hugh    Iris & Hugh  EmptyNie Mar 30, 2014 4:42 pm

Człowiek nie wie, jak bardzo odizolował się od ludzi, do czasu gdy nie będzie zmuszony znów z nimi rozmawiać. Wtedy dopiero jest się świadomym tego, jak bardzo nie potrafi się z ludźmi dogadać. Hugh stał przez chwilę, słuchając słów kobiety, która stała się ofiarą jego niezdarności. Nie miał pojęcia, co mógłby jeszcze powiedzieć. Ostatnią osobą, z którą przeprowadził chociażby krótką rozmowę był Anthony, jednak jego przypadek był zupełnie inny. Nie musieli mieć o czym dyskutować, potrafili równie dobrze siedzieć w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach. Chyba na tym polegała ich przyjaźń - nie potrzebowali otwierać ust, aby czuć się dobrze w swoim towarzystwie. Teraz jednak stał lekko skrępowany, zaniepokojony tym, że mógł wyrządzić jej krzywdę swoją nieuwagą. Nie przeszkadzał mu wiatr ani chłód, a jedynie fakt, że nie miał pojęcia, co mógłby jeszcze dodać. Rozejrzał się dookoła i zauważył, że rzeczywiście byli jedynymi osobami w zasięgu jego wzroku.
- Tak. Tak. Wszystko w porządku. Tak mi się przynajmniej wydaje - odparła kobieta, a kamień spadł mu z serca. Przynajmniej o to jest już spokojny. Pozostała jeszcze propozycja wynagrodzenia całego wypadku. O to obawiał się najbardziej. Teraz, kiedy uspokoił się trochę i odrzucił od siebie myśli, które sprawiły, że tak się zagapił zastanawiał się, dlaczego jej to zaproponował. Coś go do tego tknęło, poczuł się winny temu, że wylał na nią kawę i przerwał jej poranny jogging. Czy miałby wyrzuty sumienia, gdyby tak po prostu odszedł, rzucając jedno chłodne 'przepraszam'? Pewnie tak, przez jakiś czas, ale nie aż tak długo i mocno jak po opuszczeniu młodszej siostry. Zwrócił wzrok na kobietę zastanawiając się, kim tak naprawdę jest.
- Cóż. Jedno nas łączy - sama nie spodziewałam się nikogo tutaj zastać. Nie o tak wczesnej porze - dodała po chwili, uśmiechając się. Hugh odwzajemnił ten gest całkiem szczerze i spojrzał jej prosto w oczy zastanawiając się,  jakie ona ma intencje. Kim jesteś?Zadał sobie to pytanie po raz kolejny. Nie wyglądała na wredną i chłodną pracownicę rządową, a wręcz przeciwnie. Wyglądała miło i uprzejmie. Jednak... Randall wiedział, że ludzie Coin potrafią grać. Jeśli chcą, umieją wcielić się w dowolną postać o dowolnym charakterze.
- Myślę... że nie miałabym nic przeciwko ciepłej kawie - mógł się tego spodziewać, więc nie zdziwił się bardzo.
- Doskonale! Tak się składa, że moja ulubiona kawiarnia jest już otwarta - powiedział radośnie, zbyt radośnie jak na niego i uśmiechnął się w stronę kobiety, dając ręką znak, aby poszła przodem. Wciąż miała na sobie jego płaszcz, jednak nie zamierzał go jej zabierać. Czuł, że jest chłodno, jednak nie na tyle, aby on go potrzebował. Odchodząc podniósł jeszcze z ziemi kubek po jego kawie i wrzucił go do kosza, rzucając ostatnie spojrzenie na pusty, uśpiony park i dołączył do kobiety.
Słońce świeciło im w plecy kiedy szli ścieżką i gdy skręcali w stronę jednej z uliczek, która miała doprowadzić ich do kawiarni. Mężczyzna nie miał pojęcia, o czym miałby z nią rozmawiać. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w tych sprawach, ale na jego szczęście nie wyglądało na to, aby milczenie jej przeszkadzało. Kiedy doszli na miejsce otworzył jej drzwi uśmiechając się. Wybrał stolik prawie na tyłach sali, z dwoma fotelami ustawionymi naprzeciw siebie. Byli jak na razie jedynymi klientami, ale nie przeszkadzało mu to. Lubił spokój i ciszę, a zgiełk który panował tu przez prawie cały dzień nie sprawiał mu przyjemności. W środku panowało przyjemnie ciepło, a zapach świeżej, parzonej dopiero co kawy docierał do jego nozdrzy i powodował uczucie spokoju i względnego szczęścia.
- Co mogę państwu podać? - zapytał kelner, ten sam, który jakiś czas temu sprzedawał mu kawę na wynos. Widział, że trochę się zdziwił tą ponowną wizytą, ale Hugh zignorował to spojrzenie.
- Proszę czarną kawę, bez cukru - zamówił Randall, to samo co zwykle. Nie pijał innej kawy - zawsze taką samą, gorzką i mocną. Poczekał, aż jego towarzyszka złoży swoje zamówienie, a pracownik kawiarni oddali się, po czym ponownie na nią spojrzał.
- Przepraszam, chyba jeszcze się pani nie przedstawiłem. Olivier Sparks - powiedział, uśmiechając się lekko. Użył swojego fałszywego nazwiska, z czystej przezorności. Wolał nie ryzykować wydania się zwłaszcza, że nie miał pojęcia, jak może potoczyć się jego przyszłość i jaką rolę może w niej odegrać kobieta siedząca teraz naprzeciw niego. Wprawdzie nie miał dotąd zbyt wielu okazji aby używać przybranego nazwiska. Teraz też nie wiedział, czy jest to konieczne, jednak postanowił zachować bezpieczeństwo. Pomysły na dalszą konwersację skończyły mu się z chwilą, kiedy wymówił ostatnią sylabę nazwiska. Od konieczności powiedzenia jeszcze jednego zdania więcej wybawiło go przybycie kelnera wraz z kawą. Mężczyzna upił łyk gorącego napoju, który rozlał się przyjemnym, kojącym ciepłem po całym jego organizmie. Liczył, że dalszą część tego spotkania pociągnie kobieta. Przez tą krótką chwilę pozwolił sobie odrzucić na bok swoje problemy. Stwierdził chyba, że nawet on potrzebuje czasem chociażby paru minut dla siebie, wolnych od zmartwień i trosk które na co dzień targały jego sercem i umysłem.

Myśli...
Powrót do góry Go down
the victim
Iris Rochester
Iris Rochester
https://panem.forumpl.net/t2038-iris-rochester#26011
https://panem.forumpl.net/t2041-ajris#26020
https://panem.forumpl.net/t2042-iris-rochester#26022
Wiek : 34
Zawód : Pani Generał
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, nóż ceramiczny, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni palnej, paczka papierosów, zapalniczka, telefon komórkowy, laptop, stała przepustka do dzielnicy rebeliantów/KOLCa, prawo jazdy, kamizelka kuloodporna, w pełni skompletowany mundur żołnierza, tygodniowy zapas kawy

Iris & Hugh  Empty
PisanieTemat: Re: Iris & Hugh    Iris & Hugh  EmptyNie Kwi 13, 2014 12:17 pm

Cierpliwość była wartością, którą Iris zdołała posiąść, ponieważ grzecznie nie popędzała mężczyzny, który najwyraźniej tak samo zdziwiony był tą całą sytuacją, jak ona sama. Jego nieporadne spojrzenie, jak i uśmiech, były dość wymowne, aby pannie Rochester od razu przeszła ochota na podniesienie głosu i w sposób dość... burzliwy wyrazić swoje niezadowolenie z tego, że jego kawa znalazła się na jej ubraniu. Tak po prawdzie Iris rzadko kiedy reagowała w sposób emocjonalny, ktoś musiałby się naprawdę postarać, aby przekroczyć pewną nie do końca cienką granice.
Odtwarzacz muzyki szybko znalazła się w kieszeni, dawała Hugowi świadomie więcej czasu zarówno na zebranie myśli, jak i tak przy okazji obserwacje jej osoby. Iris należała do kobiet średniego wzrostu, dość przeciętnego. Szczupła sylwetka oraz wysportowane ciało, o które jak było widać dość skrzętnie dbała, rysowało całą gamę zarówno zainteresowań, pasji, co i zawodów. Dodajmy do całości upięte, ciemne włosy, które i tak znalazły sposób, aby pojedynczymi kosmykami opadać na szyję bądź ramiona, szczery a nie żaden sztuczny uśmiech i błysk w oku, taki bardziej zadziorny i figlarny, burzący wyobrażenie kobiety statecznej, ułożonej, powiedzmy wprost sztywnej. Generał Rochester nie należała do Strażników Pokoju. Właściwie rzadko kiedy pojawiała się jako element oddziałów pracujących po prostu na ulicach Kapitolu. O ile więc Hugh nie był naocznym świadkiem ustanawiania siłą rebelii Coin jako prezydenta, ciężko było Iris dopasować do konkretnej osoby pracującej pod rozkazami Almy. Ciężko nie znaczyło jednak niemożliwe.
- W takiej sytuacji nie mogę odmówić.
Odparła i tak jak się spodziewał pierwsza skierowała swe kroki alejką w stronę wyjścia z parku. Idąc obok mężczyzny, Iris nie narzucała żadnej rozmowy, jakby wyczuwała, że oboje wolą nacieszyć się słońcem, które przyjemnie ogrzewa niż plecy niż to komentować. Będąc już przy wejściu, uniosła subtelnie brew. Odnosiła wrażenie, że właśnie spotkała ją ironia losu.
- Wydaje mi się, że mamy tę samą, ulubioną kawiarnię.
Rzekła, po czym uśmiechem podziękowała za gest dżentelmeństwa oraz weszła do środka. Rozejrzała się z wciąż goszczącym na jej ustach uśmiechem po oczywiście dobrze jej znanym pomieszczeniu. Tak jak Hugh, ceniła sobie w tej kawiarni dość przytulną atmosferę i intymność, którą często zapewniała. Nim usiedli, odwiesiła jeszcze kurtkę na krzesło, które dzieliło te, na których oboje usiedli. Plama po kawie nie przebijała się dość wyzywająco na tle materiału. Właściwie ciężko było ją zauważyć.
Kelner najwyraźniej rozpoznała Iris, gdyż nawet nie pytała co kobieta sobie życzy, stwierdzając, że dla tej pani zapewne to, co zwykle. Mówiąc to, co zwykle, miał na myśli czarną kawę, bez cukru, z niewielką ilością mleka. Taką, aby zabić smak goryczy, ale nie samej kawy. Iris dość szybko straciła zainteresowanie kelnerem, a jej spojrzenie zatrzymało się na osobie Hugha.
- Iris Rochester. Mam nadzieję, że nie zatrzymałam Cię przed jakimś spotkaniem bądź pracą. Inaczej będę mieć wyrzuty sumienia...
Z westchnieniem zadowolenia najpierw ogrzała swoje ręce o ciepły kubek, a następnie upiła łyk kawy, którym jak zawsze rozkoszowała się przez dłuższą chwilę.
- Nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że kawa jest niedobra.
Stwierdziła ni stąd ni zowąd.
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Iris & Hugh  Empty
PisanieTemat: Re: Iris & Hugh    Iris & Hugh  EmptyNie Kwi 13, 2014 5:28 pm

- Iris Rochester. Mam nadzieję, że nie zatrzymałam Cię przed jakimś spotkaniem bądź pracą. Inaczej będę mieć wyrzuty sumienia... - powiedziała kobieta, kiedy po chwili upajania się napojem i spokojem panującym we wnętrzu kawiarni spojrzała na mężczyznę. Uśmiechnął się lekko, przekrzywiając głowę lekko w bok i przyglądając się kobiecie.
- Nie, jasne, że nie. Po prostu... wyszedłem się przewietrzyć - odpowiedział zgodnie z prawdą, mimo że sama idea porannego spaceru miała trochę inny wymiar. Chciał odetchnąć, odpocząć od samego siebie, uwolnić swoje myśli i pozwolić im fruwać swobodnie w przestrzeni, kiedy przez własną nieuwagę sprawił, że musiał porzucić wcześniejsze plany. Ale czy mu to przeszkadzało? Kobieta, która siedziała naprzeciw niego wydawała się dobrym sposobem na choć chwilowe odetchnięcie od swojego zwykłego trybu życia.
- Nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że kawa jest niedobra - powiedziała po chwili. Hugh ponownie się uśmiechnął. Za często dzisiaj to robił. Musiał jednak zachowywać chociażby pozory bycia normalnym, gdy w jego wnętrzu wszystko waliło się jak domek z kart od bezczynności, znudzenia i zniecierpliwienia.
Oswojenie się z tym miastem wymagało od niego dużego poświęcenia. Bał się, że kiedy wróci jego wspomnienia sprawią, że nie da sobie rady. I rzeczywiście - nie mógł udźwignąć tego ciężaru, jednak w tamtej chwili na jakiś czas wyłączył się z tego. Pozwolił, aby jego umysł mógł odpocząć od wszystkiego, co działo się w jego wnętrzu. I uśmiechał się, a ten gest nie był w cale sztuczny. W głębi serca dziękował, że stało się tak jak się stało. Może i był niespełna rozumu ale przynajmniej wiedział, że długo nie pociągnie, jeśli wciąż będzie żył jedynie przyszłością. A sam nigdy nie wyciągnąłby do nikogo ręki.
- Tylko nieliczni potrafią docenić jej smak i aromat - powiedział, upijając łyk ciepłego napoju i upajając się goryczą, która ogarnęła jego ciało - Cała reszta traktuje to jak kolejną część swojej marnej egzystencji, sprawiającą, że czują się pobudzeni - dodał przyglądając się swojemu kubkowi, po czym znów uniósł wzrok. Nie miał pojęcia, dlaczego kontakt wzrokowy go nie rozprasza. Chyba wyczuł, że nie stanowi dla niego poważniejszego zagrożenia.
Przyglądał się jej chwilę, nie napastliwie, a jedynie z dozą ciekawości i chęci poznania, kim jest, zastanawiając się jednocześnie co powiedzieć, aby nie wydać się zbyt ciekawski ale aby dowiedzieć się czegoś więcej.
- Więc, panno Rochester, Iris, jeśli mogę tak mówić - uśmiechnął się przepraszająco, czując się jak wstrętny oszust i manipulator. A czy nim był? Czasem, jeśli naprawdę tego potrzebował, potrafił grać kogoś, kim nie jest. Ale przecież w każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy... - Zdradzisz mi, czym się zajmujesz? - odchylił się na krześle i przeczesał włosy dłonią, w dalszym ciągu się jej przyglądając - Nie chciałby wydać się zbyt napastliwy, po prostu chciałbym wiedzieć, z kim mam przyjemność rozmawiać - uśmiechnął się mając nadzieję, że nie powiedział za dużo - Zdziwiło mnie, że wpadłem na ciebie w parku. O tak wczesnej porze niewiele osób postanawia opuszczać swoje domy - dodał. Niewiele normalnych osób, Hugh.
Upijając kolejny łyk kawy, która z każdą chwilą stawała się chłodniejsza, poczuł nagły głód. Od paru dni nie jadł porządnego posiłku i jego organizm wreszcie zaczął dawać o sobie znać.
- Hmm... Chyba trochę zgłodniałem, masz na coś ochotę? - zapytał, jednocześnie przywołując kelnera i uśmiechając się wyczekująco.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Iris & Hugh  Empty
PisanieTemat: Re: Iris & Hugh    Iris & Hugh  Empty

Powrót do góry Go down
 

Iris & Hugh

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Iris Rochester
» Hugh 2.0
» Hugh
» Hugh i Victoria
» Hugh Randall

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-