IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Victoria Rose

 

 Victoria Rose

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyCzw Kwi 03, 2014 12:40 am

Jest to jedno z tych mieszkań, które znajdują się na uboczu całej dzielnicy mieszkalnej. Żeby dostać się do środka, trzeba skręcić od głównej ulicy i wejść w jedną z tych starych, obskurnych bram, jakich nie brak w Kwartale. Później jeśli tylko wiesz, które drzwi należą do poszukiwanego mieszkania, łatwo je znajdziesz.

Wchodząc do środka, pierwszym, co rzuca się w oczy jest malutkie pomieszczenie, o białych ścianach, gdzie zmieszczą się co najwyżej dwie osoby i znajdujący się tam stary drewniany wieszak. Przedsionka i dalej znajdującego się pokoju połączonego z kuchnią nie dzielą drzwi, a jedynie zawieszone w przejściu błękitne koraliki, które tworzą coś w stylu zasłonki. Sam kuchnio-salon, to jedynie ubogi aneks kuchenny w burym odcieniu niebieskiego oraz stojący naprzeciw stół, dwa krzesła i jeśli chce się doszukać czegoś więcej, można dostrzec stary fotel, kanapę i mały regał na książki, choć z jego zawartością jest o wiele gorzej. Całe pomieszczenie ma na ścianach wyblakły odcień błękitu i jedno okno wychodzące w stronę wschodu słońca.
Prócz tych wszystkich wygód, na lewo od wejścia znajdują się białe drzwi, prowadzące do małej łazienki, w której niektóre płytki zdążyły odpaść, a podłoga jest śliska, gdy choć minimalnie zalejesz ją wodą.
Po prawo od wejścia znajdują się drugie drzwi, prowadzące do małego pokoju z jednym oknem, podłoga wyłożona jest granatową wykładziną, a ściany pomalowane na ten sam kolor. Widocznie projektant tego wnętrza, ani żadnego innego w tym mieszkaniu, nie zwrócił uwagi na coś takiego, jak różnorodność barw. Na środku pokoju stoi łóżko i to chyba jedyne wyposażenie tego pomieszczenia, nie licząc małego stolika z lampką i zasłon w oknie. Bystre oko odnajdzie na ścianie naprzeciw okna mały obraz, który nie jest specjalnie piękny, przedstawiając na płótnie most i rozległe jezioro.

***
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyCzw Kwi 03, 2014 8:26 pm

/ Dworzec kolejowy

Wyprowadzając go z dworca, szła pewnym krokiem. Wiedziała, gdzie chce go zaprowadzić. Miała nadzieje, że w tym miejscu, w jej mieszkaniu, będą bezpieczni, choć tak naprawdę nigdy tak się nie czuła będąc w Kwartale sama. Nie do momentu, kiedy znów był blisko niej. Nieświadomie lub świadomie, roztaczał wokół siebie ochronną aurę , którą Victoria pochłaniała. Była mu wdzięczna za samą jego obecność.
Do swojego celu wędrowała bocznymi uliczkami, próbując unikać kontaktu z kimkolwiek. Patrząc od czasu do czasu na Hugh, zdała sobie sprawę, że bardzo wyróżniał się spośród tłumu, jako jeden z niewielu. Nie chciała by ktoś zwrócił na nich większą uwagę, w KOLCu bardzo często posługiwała się fałszywymi danymi, a stary dokument tożsamości leżał gdzieś na dnie szafki w mieszkaniu, broniąc się przed dziennym światłem. Mimo wszystko wciąż trzymała go za dłoń, od czasu do czasu ściskając ją mocniej, jakby chciała się upewnić, że on tam wciąż jest i gdy spojrzy w bok, to nie ujrzy pustki lub kogoś całkowicie obcego.
Minęła chwila, zanim znaleźli się w starej kamiennej bramie, przez którą przeprowadziła mężczyznę i skierowała się do jednych z wielu drzwi w podwórzu. Szybko uporała się w zamkiem, który widocznie nie świecił nowością, jak i całe otoczenie budynku. Uśmiechnęła się do Hugh przepraszająco.
-Nie są to wygody, które tak uwielbiam, ale lepsze to niż życie pod mostem w kartonie. -spróbowała zażartować, choć wyraźnie głos drgnął jej nieprzyjemnie, wypowiadając niektóre ze słów. Próbowała jednak nie pokazywać tego po sobie i weszła do wnętrza mieszkania, ciągnąc go do środka i zamykając drzwi na klucz.
Nie zdejmując trampek i puszczając dłoń mężczyzny, odgarnęła koraliki, które stanowiły swego rodzaju drzwi, po czym weszła do pomieszczenia połączonego z kuchnią. Tam skierowała się na kanapę, która choć najwyraźniej miała swoje lata, to była bardzo wygodna.
-Myślę, że nikt nie powinien nam przeszkadzać. -stwierdziła, rozglądając się po pomieszczeniu i upewniając, że nic nie zmieniło się od czasu, w którym je opuściła.
Czekała do momentu kiedy Hugh również usiądzie na kanapie i spojrzała najpierw za okno, a później na niego czule, choć ze smutkiem. Na dworze dalej świeciło słońce, choć powoli zaczęło chylić się ku zachodowi. Już wkrótce dzień znów miał spowić się mrokami nocy, gdzie każdy szmer budził w człowieku obawę.
-Wkrótce musisz wracać. -i widać nie była z tego faktu zadowolona, lecz próbowała znieść to w jak najlepszym wydaniu, nie doprowadzając się po raz kolejny do płaczu, a na twarzy utrzymując uśmiech pełen troski i powagi.
-Ale do tej pory... Opowiedz mi, co działo się poza murami tego miejsca, odkąd mnie tam zabrakło. -każda informacja stanowiła dla niej minimalne połączenie ze światem zewnętrznym, które kilka miesięcy do tyłu zostało zerwane. Był dla niej teraz nie tylko opiekunem, najważniejszą osobą w życiu, ale i łącznikiem ze światem zewnętrznym. To on miał sprawić, że nie zniknie w ogromie tego świata, stając się najmniej ważną, zaszczutą osobą, która nic nie znaczyła.
Wierzyła w niego i wiedziała, że on to wie. Teraz to on mógł być dla niej czymś w rodzaju łodzi ratunkowej.
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyCzw Kwi 03, 2014 11:05 pm

/dworzec kolejowy/
Kobieta pociągnęła go za sobą w stronę 'centrum' KOLCa, ściskając mocno jego dłoń. Hugh odwzajemniał jej uścisk podążając za nią, a z każdym krokiem jego uśmiech wciąż się powiększał i czuł, że to wszystko jest realne. Jego pragnienia i sny spełniły się, choć nigdy nawet o to nie prosił. Nie mógł powstrzymać się od spoglądania w stronę ukochanej, która prowadziła go uliczkami Kwartału. Nie liczyło się dla niego dokąd, ważne, że byli razem. Nie myślał nawet o tym, że za jakiś czas będzie musiał wrócić do Dzielnicy, zostawić ją na kolejną samotną noc w tym okropnym miejscu, podczas gdy on mógłby leżeć w wielkim wygodnym łóżku z perspektywą wypicia rano świeżej kawy i zjedzenia porządnego śniadania. Jednak już teraz wiedział, że tego nie zrobi. Nie będzie spał kolejną noc z rzędu, a zamiast tego siądzie przy oknie i będzie obserwował gwiazdy wiedząc, że gdzieś tam jest ona, cała i zdrowa. Żywa.
Zauważył, że Victoria prowadzi go mniejszymi uliczkami Kwartału. Nie miał pojęcia czy to jedyna droga, czy robi to specjalnie, ale był jej wdzięczny. Miał świadomość tego, że się wyróżnia, zauważył to wraz z chwilą, kiedy przekroczył tą bramę. Od czasu do czasu ściskała jego dłoń mocniej, a on uśmiechał się jeszcze bardziej. To spotkanie rozbudziło w nim nadzieję. Pierwszy raz poczuł nieograniczone szczęście, które napędza go do działania. Z chwilą kiedy ujrzał jej twarz poczuł, że teraz wszystko się ułoży. Że wszystko będzie lepiej.
Kiedy doszli do bramy, za którą znajdowały się drzwi do mieszkań wiedział już, dokąd go zabiera. Do swojego domu, tam, gdzie spędziła ostatnie miesiące. Zaczął się lekko denerwować, choć sam nie miał pojęcia dlaczego. Obawiał się, co może zobaczyć i że to, jak żyła, może złamać mu serce. I powiększyć wyrzuty sumienia.
-Nie są to wygody, które tak uwielbiam, ale lepsze to niż życie pod mostem w kartonie - powiedziała, starając się otworzyć zamek. Kiedy wprowadziła go do środka i zamknęła drzwi, rozejrzał się z ciekawością dookoła. Przeszli do pomieszczenia, które połączone było razem z kuchnią. Może nie było to to samo co jego mieszkanie, ale nie było źle. Kiedy wyobrażał sobie, jak żyją ludzie w KOLCu przed oczami miał coś o wiele gorszego i trochę mu ulżyło, że to pomieszczenie nie jest podobne do tego z jego wyobrażeń. Choć dalej chciałby, aby wróciła razem z nim. Zrobiłby jej porządny posiłek, napiliby się czegoś ciepłego, mogłaby wziąć ciepłą kąpiel, ubrać się w czyste ubrania, których część wciąż spoczywała w jego szafie. Wyspałaby się w miękkim łóżku a on nie musiałby się martwić rozstaniem, które wraz z drogą słońca zbliżało się coraz bardziej.
Podążając w jej ślady usiadł obok niej, skupiając swój wzrok na jej twarzy.
-Myślę, że nikt nie powinien nam przeszkadzać - oświadczyła rozglądając się jakby obawiała się, że ktoś mógł się tu zapuścić.
-Wkrótce musisz wracać - dodała po chwili, a w jej głosie słychać było smutek, mimo że na twarzy widniał lekki uśmiech. Wiedział jednak, że cierpi, bo on cierpiał tak samo. Jednak był to ten rodzaj bólu, który mógł jeszcze przeżyć. Nie musiał się bać, że straci ją na zawsze, mógł tu wrócić, spotykać się z nią codziennie...No, prawie codziennie.
-Ale do tej pory... Opowiedz mi, co działo się poza murami tego miejsca, odkąd mnie tam zabrakło - poprosiła. Uśmiechnął się lekko zastanawiając się, co mam jej opowiedzieć. Wyznać, że marnował czas na użalanie się nad sobą. Że każdej nocy wypłakiwał sobie oczy. Kiedy jeszcze sypiał, budził się w nocy spocony wołając jej imię. Że coraz częściej sięgał po alkohol, całymi dniami nie wychodził z domu, wyglądał jak bezdomny, jak mieszkaniec dystryktu, którym kiedyś przecież był... Wiedział, że nie to chce usłyszeć. Gdyby powiedział jej, jaki był przez ten okres, o czym myślał i co chciał zrobić, sprawiłby jej ból jeszcze większy od tego, związanego z ich rozstaniem. Starał się uśmiechnąć pomimo myśli, które go naszły. Zdjął okulary i przetarł je, jak miał w zwyczaju gdy się denerwował lub myślał o czymś intensywnie. A ona znała ten gest, znała go całego, lepiej niż on sam znał siebie, dlatego zapewne nie miała problemów z odczytaniem jego aktualnych uczuć.
- No cóż... - zaczął powoli, cicho. Odchrząknął i spróbował jeszcze raz - Na początku było ciężko. Anthony wyjechał, a ja zostałem... sam i nie mogłem się pozbierać. Zajęło mi wiele czasu, zanim wreszcie udało mi się wstać, wyjść z jaskini i zacząć coś robić. I było bolesne, ale musiałem. Niestety, dużo nie zdziałałem, nie miałem kontaktów, znajomości. Spotykałem się z ludźmi, jednak tak naprawdę nie potrafiłem nic zrobić. To wszystko... trochę mnie przerosło. Ból przygniótł mnie do ziemi i z każdą porażką spadałem jeszcze niżej. Chciałem i dalej chcę działać, robić to, co wcześniej robiliśmy razem, ale nie mogłem dotrzeć do niczego, co w jakikolwiek sposób pomogłoby mi ruszyć z miejsca. Więc nie wiem, co się dzieje. Dzisiaj, zanim tu przyszedłem, spotkałem się z pewną dziewczyną i jedyną rzeczą, którą mi powiedziała było to, że Coin jest słaba, jej autorytet podupada. Jednak nie wiem, co o tym myśleć. Równie dobrze mogła rozgryźć, kim jestem i skłamać - ponownie złapał jej dłoń i ścisnął, spoglądając w oczy, a potem rzucając spojrzenie za okno, gdzie słońce było już coraz bliżej horyzontu. Zaraz miało zajść, zakończyć dzień, w którym Hugh odzyskał fragment swojego serca. Jego bariera pękła, ale serce zostało zszyte mocnymi nićmi, które przerwać mogło jedynie najgorsze wydarzenie. Uśmiechnął się blado. Mimo melancholii, która ogarniała go z każdą chwilą był szczęśliwy, nie potrafił jednak okazać tego szczęścia przez przygniatające go z każdą chwilą uczucie, że to wszystko może się zaraz skończyć. Ręce mu lekko drgały, nie wiedział, co mógł jeszcze dodać.
- Tęskniłem za tobą - powiedział, nie będąc pewny, czy już jej to mówił. Uśmiechnął się pogodniej, starając się podnieść i siebie i ją na duszy - Ładne mieszkanie - Jak na standardy Kwartału. Dodał, zgodnie z prawdą - Nie chcę odchodzić. Musimy cię stąd wyciągnąć. Tylko jeszcze nie wiem jak - rysy jego twarzy wyostrzyły się kiedy pomyślał o dłuższym pobycie Victorii w tym... miejscu, które przerażało i które powodowało, że ciarki chodziły mu po karku - Ja muszę. - to był jego nowy cel. Nie pokonanie Coin, nie pomszczenie odejścia od rodziny, ale wyciągnięcie ukochanej z piekła. Powrót do rzeczywistości razem z nią, aby móc patrzeć i uśmiechać się do niej codziennie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyPią Kwi 04, 2014 12:23 am

Mimo, że próbowała ubarwić swoje własne słowa, już dawno przestała myśleć o wygodach. To mieszkanie, w którym teraz żyła, było dla niej normą. Czymś do czego można się przyzwyczaić. Ubogie wyposażenie, czy brak dostaw wody lub prądu, z czasem stały się czymś naturalnym. W większości i tak wolała mrok, który koił poranioną duszę, jednocześnie pozwalając na powrót najgłębiej zakopanych wspomnień i uczuć. Ciemność od zawsze była dla niej drzwiami, przez które mogła przejść i błądzić po omacku w miejscu, które za nimi się znajdowało. Bywało tak każdej nocy, która kończyła się o poranku lub przedłużała przez następne godziny, jeśli tylko zasłony w oknach były zasunięte. Duża dawka chandry potrafiła motywować, a jednocześnie sprawiać, że załamywała się jeszcze bardziej, lecz z czasem nauczyła się z tym żyć.
Wewnętrznie tryskała energią, lecz jednocześnie umiała wyczuć, w jakim stanie jest Hugh. Milczała jednak, nie chcąc, by coś wpłynęło na to, co zamierza jej powiedzieć. Nie, jeśli uważał, że to co powie będzie słuszne.
Po tym jak skończył mówić, uśmiechnęła się, bardzo łagodnie, lecz wiedziała już, że Hugh domyśli się, co tak naprawdę czuła. Już gdy mówił, w jej sercu pojawił się smutek, po tym jak dotknęło ją jego cierpienie. W myślach powtarzała sobie słowa, które wypłynęły z jego ust, próbując ułożyć to wszystko w głowie. Nie chciała by osoba, którą tak bardzo kochała, obwiniała się o cokolwiek, a już przede wszystkim, że jego znaczenie nie ma pokrycia w wartościach. Sama nie była lepsza. Będąc w Kwartale, nie poczyniła żadnych kroków, by kontynuować ich dawne działania. Nie miała do tego środków, kontaktów, a przede wszystkim motywacji, zapadając się we własnej otchłani. Czasami po prostu bała się wspominać o swoich poglądach, najzwyczajniej w świecie myśląc, że za każdym rogiem może kryć się wróg. Nie umiała zaufać zbyt wielu osobom, a na pewno nie na tyle, by móc skutecznie pociągnąć ich za sobą. Nigdy nie była dobrym przewodnikiem, raczej to ona stała na końcowej pozycji przegranego, niż kogoś, kto mógłby chociażby sprawić, iż ktoś za nim podąży.
-Czyli oboje wylądowaliśmy w martwym punkcie. -powiedziała po chwili po jego słowach z cichym westchnięciem, uświadamiając go tym samym, że również nic nie zdziałała w imię ich dawnych przekonań.
Czując dotyk na dłoni, wolała spoglądać mu w oczy, niż wyglądać za okno. Świadomość zbliżającego się końca dnia i tak była już zbyt silna, wprowadzając do łask uczucie niepokoju, które wyczuła również u Hugh. Nie potrzeba było wiele, bo drgające dłonie wyraźnie dały do zrozumienia, jak głęboko przeżywa tą sytuację, tak samo jak ona.
- Tęskniłem za tobą -gdzieś między wierszami zaczęła dostrzegać siłę, którą chciał jej przekazać, choć wydawało się to tak odległe. Była pewna jego prawdomówności, ale nie chciała nic mówić. Ten czas kiedy go nie widziała, zdążył jej uświadomić o tym, że tęsknota może przerodzić się w wieczność, aż w końcu stać czymś naturalnym. Nie potrafiła powiedzieć, czy tęskniła równie bardzo jak on, bo obawiała się, że jej tęsknota była mniejsza. Miała świadomość, że jej ukochany żyje, a czasami nachodziły ją myśli, by nigdy nie dopuścić do tego spotkania. Teraz miała wyrzuty sumienia, że była zdolna chociażby o tym myśleć, bo przecież kilkanaście minut wcześniej zdała sobie sprawę, że nie jest zdolna by bez niego żyć, a samotnie jest jedynie cieniem samej siebie.
Określenie na mieszkanie skwitowała krótkim uśmiechem, nie mogąc przełamać się na jakiś komentarz. Te pomieszczenia wywoływały mieszane uczucia, bo o ile można powiedzieć, że się do nich przyzwyczaiła, to wszystkie wylane uczucia i łzy, jakie te ściany zapamiętają do końca swego istnienia, przywoływały wspomnienia o cierpieniu, które z czasem stały się częścią tego mieszkania.
- Nie chcę odchodzić. Musimy cię stąd wyciągnąć. Tylko jeszcze nie wiem jak. Ja muszę. -wzdrygnęła się na te słowa, nieświadomie zaciskając palce na jego dłoniach.
-Nie musisz. Nie możesz. -szepnęła zrozpaczona niemal od razu, wpatrując mu się w oczy.
Bała się chociażby o tym myśleć. Nie spodziewała się po sobie, że gdy już przejdzie taką traumę, to przyjdzie jej tak kurczowo trzymać się życia. Jeszcze kilka lat wstecz, a może nie kilka, perspektywa utraty życia nie była taka straszna. Wtedy to ona była ucieczką, by teraz okazało się, że pogląd ten zmienił swój tor o sto osiemdziesiąt stopni. Chciała żyć... dla siebie, dla niego.
-Hugh... Pocałuj mnie. Proszę. -dodała zaraz, a na jej ustach pojawił się delikatny, niepewny uśmiech.
Najgorsza była świadomość, że nawet jeśli teraz uda jej się zająć myśli Hugh czym innym, to gdy znów zostanie sam, będzie nad tym rozmyślał. Wiedziała to, wiedziała nawet zbyt dobrze. Domyślała, że w momencie rozstanie, jego głowę wypełnią plany ucieczki, która przecież była niemożliwa. Do jej dopiero co posklejanego serca, wkradł się strach, że jeśli mężczyzna będzie próbował ją wydostać, sam poniesie najsroższą karę. A wtedy byłoby to gorsze, niż spotykanie się z nim tu w KOLCu. Strata boli najbardziej i oboje bardzo dobrze to wiedzieli.
Nie chciała by dalej myślał o tym, jak ją stąd uwolnić, jak sprawić, by znów byli razem. Nie umiała sobie wyobrazić, że istnieje możliwość na ucieczkę. Zbyt wiele widziała i słyszała. Nawet słowa słynnego Jeżyka przestały być w tej chwili śmieszne, a ukazały całą prawdę o tym miejscu.
Można skoczyć przez mur, ale tylko raz. To się nazywa "selekcja naturalna".
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyPią Kwi 04, 2014 8:37 pm

Podczas tych nielicznych godzin, których Randall nie poświęcał na upijanie się albo płacz, a jego myśli wyjątkowo dały sobie odpocząć od męczących go tematów, którymi zajmował się przez cały czas, rozmyślał także o innych rzeczach. Zawsze ciekawiło go, co dzieje się z nim po śmierci. Nie był specjalnie wierzący, niektórzy z jego dystryktu składali ofiary czy modlili się do bogów, o których zapiski znaleźć można było w różnych księgach. On sam jednak nie mógł uwierzyć, że ludzie mogli być tak głupi aby poświęcać się komuś, na kogo istnienie nigdy nie mieli dowodów. Był człowiekiem, który wierzy w to, co widzi. Realistą, który, gdy by nie fakt, że często miewał załamania emocjonalne, stąpa twardo po ziemi. Może dlatego na początku nie wierzył, że Victoria naprawdę żyje, bo tak bardzo wpoił sobie fakt, że odeszła na zawsze, chcąc nauczyć się z tym żyć.
Mimo wszystko ciekawiło go, co czeka człowieka po śmierci. Znał historie i niebie i piekle, aniołach i Bogu, o tym, że po odejściu z tego świata dusza zostaje zbawiona... Nie mógł jednak przyswoić sobie tego, jak miałoby to wyglądać. Dla niego istniała jedynie pustka, ciemność, nicość, w której i tak powoli się już zatapiał. Słyszał, jak ludzie mówią o światełku w tunelu. Dla niego jedynym światełkiem była Victoria i jeszcze do wczorajszego wieczoru sądził, że i ono zgasło na zawsze.
Teraz jednak siedział obok niej, na rozwalającej się kanapie w jej mieszkaniu w Kwartale pierwszy raz bojąc się nadejścia zmroku. Zazwyczaj, kiedy słońce chyliło się ku zachodowi odczuwał ulgę. Ciemność była jego przyjacielem - może i jego smutki i ból były większe, skupione bliżej niego, ale nie musiał martwić się tym, że ktoś przeszkodzi mu samotne egzystowanie w otoczeniu martwej ciszy i własnych myśli, które czasem były głośniejsze niż krzyk, który rozdzierał noc, gdy ten budził się z kolejnego koszmaru. Teraz jednak zmierzch wiązał się z odejściem, rozstaniem, o którym nie chciał jeszcze myśleć.
Patrzył w jej oczy, słuchając jej słów i zatapiając się w każdym z nich, jakby było dla niego największą przyjemnością, którą mógł czerpać z życia.
- Nie musisz. Nie możesz - szepnęła, kiedy wyznał jej chęć zabrania ją stąd. Spojrzał na nią, jakby wbiła mu nóż w serce. Wiedział, że nie mówi tego dlatego, że nie chce z nim stąd uciec. Wyjście z Kwartału na zawsze było niemożliwe, niewykonalne, niebezpieczne i ryzykowne. Tylko szaleniec porwałby się na to, aby wyciągnąć stąd kogokolwiek. Ale czy tym właśnie nie jest miłość? Nie robi z człowieka kogoś, kto zdolny jest do wszystkiego w imię bycia z ukochaną? Adrenalina, krążąca w żyłach mężczyzny nie pozwalała mu dopuścić do siebie takiej możliwości. Nie przeżyłby wiedząc, że są tak blisko, a jednocześnie tak daleko od siebie.
- Coś wymyślę - powiedział, spuszczając na chwilę wzrok. Szybko jednak zrezygnował z wpatrywania się w swoje stopy i znów spojrzał na kobietę, która zmieniła jego życie w raj, a później zmiotła go z powierzchni ziemi, aby niczym wschód słońca przywrócić nadzieję jego sercu i rozbudzić w nim płomyk, który rozpalił go i pobudził do działania.
- Hugh... Pocałuj mnie. Proszę - dodała po chwili, uśmiechając się lekko. Spojrzał na nią i odwzajemnił uśmiech. Nie ukrywał przed sobą, że pragnął tego odkąd ją zobaczył. Bał się jednak, że ona nie chciałaby tego samego. W końcu nie widzieli się tyle czasu... I szczerze powiedziawszy, na początku nie był pewny jej uczuć. Obawiał się, że przez ten okres jej stosunek się zmienił, że przestała go kochać. Te myśli go przerażały, przyprawiały o nieprzyjemny ścisk w żołądku. Niemal od razu jednak rozwiała jego wątpliwości. A teraz był tego pewien. Przysunął się do niej bliżej, patrząc prosto w oczy. Na jego twarzy wciąż widniał delikatny uśmiech, którego nie mógł powstrzymać. Uniósł dłoń i delikatnie musnął jej policzek, unosząc lekko brodę. Przez ułamek sekundy bał się, że ten gest stracił swoją magię. Że nie będzie już tak jak kiedyś, gdy każdy pocałunek był jak ten pierwszy, niezapomniany. Zbliżył powoli swoje usta do jej, na początku jakby nieśmiało i delikatnie. Kiedy ich wargi się spotkały znów poczuł, jakby byli dla siebie stworzeni. Dwa kawałki, razem tworzące piękną, silną i nierozłączalną całość, osobno skazane na życie w smutku wraz z bólem, który przyćmiewa wszystkie pozostałe uczucia. Kolejny raz to samo wrażenie - że nigdy się nie rozstali. Z jedną sekundą jego życie wróciło na dobry tor, a ona była jego przewodnikiem. Objął ją delikatnie, wkładając w ten jeden pocałunek całego siebie, chcąc jej pokazać, że jest tu z nią, dla niej i żaden mur, wojna a nawet śmierć nie zdołają zmienić jego uczucia. Zamknął oczy, wczuwając się w ten mały, ale tak potężny gest. Mimo rozłąki jego ciało nie zapomniało jej dotyku, zareagowało tak samo jak zawsze - miły dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa i przyjemne ciepło towarzyszące mu niemal zawsze, gdy był blisko niej. Czuł się jak w domu, jak wędrowiec, który zgubił drogę i powrócił po latach tułaczki. Kochał ją całym sobą i oddałby za nią wszystko. Nigdy nie miał co do tego wątpliwości, a z chwilą, kiedy wypowiedziała swoją prośbę postanowienie o uwolnieniu jej umocniło się w nim. Nie przeżyłby bez niej kolejnych nocy, kolejnych dni rozłąki. Nie przeżyłby, gdyby stracił ją kolejny raz.
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyPią Kwi 04, 2014 10:08 pm

Wiara była czymś niezbyt koniecznym dla życia. Przynajmniej nie dla Rose. Wiedziała również, co sądzi o tym Hugh, wiele razy łapiąc się na tym, że w bardzo wielu poglądach się zgadzali, a ich pojmowanie świata było prawie identyczne. Nawet gdy byli rozdzieleni, oboje cierpieli i oboje z tego samego powodu. Zatracali wspólnie, by później trwać przez kolejny dzień i próbując znieść jego trudy.
- Coś wymyślę -wszystko o czym myślała, każde wspomnienie, po tych słowach, widząc ubolewający wzrok Hugh, sprawił, że nagle poczuła się jak w wielkiej bańce, w której samotnie unosi się do góry, a wszystko dookoła się rozmywało. Krzyczała, błagała, widziała siebie w rozpaczliwym stanie, lecz jej ukochany jakby nie zdając sobie sprawy z jej obecności, gdzieś tam na dole, właśnie realizował swój plan.
A później spełnił jej prośbę, wypełniając umysł całym sobą i na tą krótką chwilę wszystko przestało się liczyć. Gesty i zachowania, które pamięć przywoływała nieraz w odmętach mroku, przy zmrużonych oczach... Teraz to wszystko działo się naprawdę. Było lepiej niż gdy pierwszy raz się spotkali. Tęsknota sprawiła, że czuła niepohamowane pragnienie kontaktu z nim. Sam dotyk na policzku, sprawił, że jej ciało zadrżało. Patrzyła mu w oczy, gdy jeszcze bardziej się zbliżył i nie wiedziała czemu, miał ochotę się rozpłakać, od czego zdołała się powstrzymać. Uczucia zawładnęły nią tak bardzo, że to właśnie szczęście wywoływało takie a nie inne reakcje. Dotyk jego warg, na początku delikatny, który po chwili przerodził się w pocałunek. Przez te kilka sekund wszystko było idealne, takie jak kiedyś, gdy całował ją o poranku, po tym jak się pokłócili, czy po prostu, okazując swoje uczucia -to wszystko wróciło, ukazując jej, że jego uczucia się nie zmieniły. Były tam, wewnątrz niego i teraz dostrzegała je wyraźniej i bardziej niż kiedykolwiek. Zapomniała, że tylko chciała odwrócić jego uwagę od ostatniego stwierdzenia. Jej dłonie automatycznie powędrowały na szyję Hugh, palcami jednaj dłoni łapiąc go za włosy. Odwzajemnienie tego pocałunku przyszło jej z łatwością, jakiej się nie spodziewała. Początkowe obawy, że stworzył się między nimi jakiś dystans, zostały zepchnięte na samo dno worka rozmyślań. Jej oczy automatycznie przymknęły się, gdy poczuła tą wewnętrzną siłę, jaką emanował. Chciała by wiedział, że czuła to samo co on, lecz bała się, że mimo wszystko pojawią się jakieś wątpliwości. Nie chciała go utracić, kochała go tak mocno, że zaczynała się zatracać w racjonalnym osądzie świata, nie mogąc sobie wyobrazić, że nie będzie go obok. Więź, która połączyła ich przy pierwszym spotkaniu, była teraz o wiele bardziej złożona i opleciona najróżniejszymi historiami, żywcem wziętymi z ich życiorysów. A może lepiej powiedzieć -z ich wspólnego życiorysu?
Pocałunek ten był wypełniony tęsknotą, która teraz wydawał się powoli rozpływać w niepamięć. Każdy najmniejszy dotyk sprawiał, że rany utraty zaczęły się zabliźniać, zapominając o bólu i rozpaczy. Po chwili przerwała pocałunek, lecz wcale się nie oddaliła. Czuła na sobie jego oddech, gdy spojrzała mu w oczy z tej bliskiej odległości, tryskając szczęściem, a jej policzki zdążyły się delikatnie zarumienić, jakby całowała kogoś pierwszy raz w życiu.
-Kocham cię. -szepnęła mu czule w usta i choć wiedziała, że nawet gdyby powtórzyła te słowa tysiąc razy, to nie przekazałaby w nich wszystkich uczuć, to mimo wszystko miała ochotę zasypać go tymi czułościami bez końca. Tym razem to ona zbliżyła usta do jego, składając na nich krótki pocałunek. Obietnicę lepszej przyszłości. Po czym oparła czoło o jego, by za chwilę oddalić się o zaledwie kilka centymetrów, czując, że każdy kolejny był czymś w rodzaju kary.
-Nie chcę cię stracić. Nie po raz kolejny i nie w taki sposób, w jaki ty straciłeś mnie. -westchnęła cicho, przymykając oczy, które nieświadomie zaszły łzami. -Nie potrafię... Nie potrafię być tak silna. Nie udałoby mi się z tym pogodzić. -przerwała na chwilę, wciąż nie mogąc spojrzeć mu w oczy, jakby właśnie zapadła się we własne wspomnienia. -Skłamałabym, gdybym powiedziała, że było to łatwe. Żyć tu, starać się trwać i uczyć wszystkiego na nowo. Nie miałam na to ochoty, motywacji. Brakowało mi dawnego życia. Tego fragmentu, który był zapełniony tobą. -nie wspominała o fakcie, kiedy widywała go przed swoimi oczami zakrwawionego, prześladującego ją każdego wieczoru, gdy była zdolna tylko krzyczeć, a dokoła nie było nikogo innego. Tylko ta przenikliwa cisza i świadomość, gdzie się znajduje.
Zapadła się w jego ramię, nie chcąc by widział, że po raz kolejny tego dnia udało jej się uronić łzy, których nie mogła powstrzymać. Czuła swoją słabość. Wiedziała, że jeśli teraz ktoś postanowiłby jej go odebrać, postawić na szali ich życia, nie byłaby w stanie odejść bez słowa, bo na myśl przychodziły najgorsze scenariusze, w którym dopada ją rozpacz, iż nie mogła go ocalić, a przecież byłaby w stanie oddać za niego życie.
-Przepraszam. Chyba za dużo myślę o sobie... -dodała zagubiona i najpierw pomyślała o nim, o tej jednostce, która stanowiła dla niej cały świat, a później przyszło coś, nie nowego, lecz odpowiedniego, bo zaczęła rozmyślać o nich, jako jednej wspólnocie, jako całości, czymś czego nikt nie powinien ruszać, a za rozdzielenie winien ponieść karę.
Uniosła głowę w stronę okna. Nie wiedziała, czy ujrzał wcześniejsze łzy, lecz nie chciała by je widział, próbując je wytrzeć szybkim ruchem, choć miała świadomość, że to i tak nie pomoże. Zsunęła dłonie na jego klatkę, czując pod palcami ciche bicie serca. W pomieszczeniu stopniowo zaczęło robić się szaro, lecz Victoria nadal żyła nadzieją, że mają jeszcze chwilę czasu, którą byłaby zdolna poświęcić nawet na milczenie, jeśli tylko byłaby razem z nim, osobą, którą kochała bardziej od siebie samej.
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySob Kwi 05, 2014 1:09 pm

- Kocham Cię - szepnęła odsuwając się od niego kawałek. Nie musiała tego mówić - wszystko to, co dzisiaj zrobiła pokazywało mu, jak silnym uczuciem go darzyła nic się nie zmieniło i czuł się z tym cudownie. Pierwszy raz od dawien dawna jego umysł zepchnął smutki i problemy na drugi plan, teraz liczyła się tylko ona i to, że byli tu razem. Jej dłoń zanurzona w jego włosach, oczy patrzące na niego z tak wielkim uczuciem i delikatny uśmiech błąkający się na jej ustach, które wkrótce znów złożyły na jego krótki, delikatny pocałunek. Czuł się lepiej niż kiedykolwiek, jakby otrzymał od losu nową szansę. Uśmiech na jego twarzy, którego nie mógł i nawet nie chciał powstrzymywać. Chciałby móc zatrzymać czas, trwać w tej magicznej chwili z nią, chwili, która mogłaby nigdy się nie kończyć.
-Nie chcę cię stracić. Nie po raz kolejny i nie w taki sposób, w jaki ty straciłeś mnie - powiedziała cicho, spuszczając wzrok. Chciał powiedzieć, zrobić coś, co pozwoliłoby odegnać jej smutki. Ale co? Wszystkie słowa nic by nie znaczyły, takich rzeczy nie mógł przewidzieć. Ale nie chciał, aby cierpiała z jego powodu. Już zbyt wiele razy narażał innych na cierpienie, a wyrzuty sumienia nie pozwoliły mu sypiać, kiedy myślał, że to jego wina. Patrzył na nią i nie miał pojęcia, co ma jej powiedzieć.
-Nie potrafię... Nie potrafię być tak silna. Nie udałoby mi się z tym pogodzić - dodała po chwili, z głosem pełnym smutku. Nie mógł wyobrazić sobie jej, samotnej, opłakującej jego odejście... Tam, gdzie by trafił po śmierci, też nie dałby sobie z tym rady.
-Skłamałabym, gdybym powiedziała, że było to łatwe. Żyć tu, starać się trwać i uczyć wszystkiego na nowo. Nie miałam na to ochoty, motywacji. Brakowało mi dawnego życia. Tego fragmentu, który był zapełniony tobą - czuł, jak jego żołądek ściska się w bólu. Czy chciała wiedzieć, jak on się czuł? Jak się zachowywał. A czy on chciał obarczyć ją tymi informacjami, przywołać wrak człowieka, którym się stał, kiedy zabrakło jej, która potrafiła oświetlić jego życie i podnieść, kiedy upadał? Znał dobrze odpowiedź - jeśli jej to powie jej smutek się powiększy, będzie widziała oczami jego samego, jako potwora, którym był. Tak jak on widział wtedy samego siebie. I nie miał zamiaru ściągać tego ciężaru na nią. Victoria przytuliła się do niego, a on objął ją ramieniem, przyciskając lekko. Za oknem robiło się coraz ciemniej i zaczął powoli liczyć na to, że nie musi jej zostawiać. Że może zostać z nią tu na zawsze, żyć tak, jakby nic się nie wydarzyło. Jakby wszystko to, co działo się w ciągu ostatnich miesięcy było zaledwie złym snem, koszmarem, z którego wreszcie się obudzili, aby zacząć kolejny dzień, razem. Czuł ją obok siebie, odbierał jej dotyk każdym zmysłem, jego ciało, umysł i serce domagały się tego, spragnione po miesiącach samotności i pustki, która go wówczas wypełniała.
-Przepraszam. Chyba za dużo myślę o sobie... - usłyszał jej głos. Uśmiechnął się lekko i ciepło, chcąc jej pokazać, że wszystko w porządku.
- Nie... Ja też dużo o tobie myślę - jego uśmiech się powiększył, małym żartem chciał wyciągnąć ich z atmosfery smutku i melancholii, która ogarnęła ich oboje. Nagle poczuł zmęczenie, mógłby tak siedzieć cały dzień, nie ruszać się i pozwalać myślom zabierać go w najciemniejsze otchłanie jego duszy, bo wiedział, że dopóki jest z nią nic złego mu się nie stanie. Mogą chronić siebie nawzajem, przed wszystkim. Są jednością, zgraną i dopasowaną przez los.
Nigdy nie zapomniał jak się czuł, kiedy spotkali się pierwszy raz. Jakby do jego życia wdarła się kula światła, rozświetliła go i sprawiła, że zaczął widzieć to, co wcześniej było dla niego niewidoczne, ukryte za ciemnością i mrokiem, który roztaczał w okół siebie. Uśmiechnął się na myśl tej nocy, kiedy się poznali. To wspomnienie, tak silne, zawsze wywoływało w nim ciepło. Teraz jednak musiał coś powiedzieć. To, co usłyszał od niej było bolesne. Ale to, co on mógłby jej wyjawić, byłoby jak wbicie w jej serce miliona szpilek.
- Nie pozwolę, aby ktoś nas skrzywdził - powiedział nas bo wiedział, że tak powinien teraz myśleć. Ukrył twarz w jej włosach zastanawiając się, co ma zrobić - Było ciężko, nawet bardzo. Bywały dni, w które nie mogłem odróżnić koszmaru od rzeczywistości. I szczerze mówiąc - teraz też nie mogę. Ale pierwszy raz od dawna jestem szczęśliwy. Z chwilą gdy cię zobaczyłem było tak, jakby coś pękło, jakaś niewidzialna bariera osłaniająca mnie od świata - powiedział, starając się wszystko to ukazać w dobrym świetle - Muszę przyznać, że nigdy nie marzyłem nawet o tym, aby znów cię zobaczyć. Widziałem na własne oczy jak... - urwał, nie potrafiąc wymówić tego słowa. Nie chciało mu przejść przez gardło, było czymś, co wydawało mu się teraz nieodpowiednie - Jestem realistą, uwierzyłem w to, co zobaczyłem, mimo że było to dla mnie bolesne. Wstydzę się tego, ale wtedy nie wydawało się możliwe, aby ktokolwiek powracał do żywych... - uśmiechnął się, bo zabrzmiało to komicznie - Jednak teraz wiem, że nie wszystko jest takim, jakim się wydaje. Jesteśmy tu i tylko to się liczy - podniósł głowę i uniósł delikatnie jej twarz dłonią, aby spojrzeć jej w oczy - I wiem, że nikt nam tego nie odbierze. A jeśli spróbuje, pożałuje tego. I wyciągnę cię stąd, nawet jeśli miałbym wysadzić to miejsce w powietrze - dodał ciszej - Ale póki co nie martwmy się tym. Zobaczymy, co przyniesie kolejny dzień - uśmiechnął się chcąc, aby zapomniała o jego planach. W myślach jednak dalej snuł plany wyprowadzenia ukochanej z Kwartału. Mógłby zapłacić za to każdą cenę. Jej dobro było dla niego priorytetem. Nie odstąpi, nawet gdyby miało to trwać latami.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyNie Kwi 06, 2014 2:37 pm

Pełne melancholii i padających wyznań intymne spotkanie Victorii i Hugh mogłoby ciągnąć się długo, tak długo, aż któreś z nich nie poczułoby się już znudzone, albo tak długo, jak nie znaleźliby czegoś innego do roboty.
Niestety, Los bywa okrutny i każde piękne randez-vous ma swój koniec. Koniec waszego nastąpił jednak dość nagle i zupełnie niespodziewanie.
Natrętne pukanie do drzwi można ignorować, kiedy trwa ono jednak kilka minut, ciężko jest nie zastanawiać się nad tym, kto stoi po drugiej stronie ściany.

Pytanie brzmi, droga Victorio, czy otworzysz drzwi niespodziewanemu gościowi?

- Numer Trzy
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyNie Kwi 06, 2014 4:15 pm

- Nie... Ja też dużo o tobie myślę -na te słowa nieco się rozchmurzyła, będąc wdzięczną, że chociaż on w tym momencie potrafi zachować resztki normalności i wywołać na jej twarzy uśmiech mieszany z wdzięcznością.
Nie chciała dłużej rozmyślać o tym, co ich czeka i co stało się dawniej. Dalsze roztrzepywanie tego wszystkiego i rozkładanie każdego wspomnienia na najdrobniejsze szczegóły, tylko wywoływało jeszcze większą apatię, a atmosfera z każdą minutą robiła się niebezpiecznie niepokojąca i przytłaczająca.
Chciała by ten uśmiech został na jej twarzy na jak najdłuższy czas. Próbowała się uśmiechać nawet, gdy mówił te wszystkie rzeczy. Była szczęśliwa, że jej nie zostawi i wdzięczna za tak wielkie oddanie. Sama przecież powiedziała mu, że nie wyobraża sobie bez niego życia, że jest dla niej bezpieczną przystanią, która nie wpuści do ich życia dalszych niebezpieczeństw.
Z każdym jego kolejnym słowem wiedziała, że nie zmieni zdania, co do wydostania ją z tego miejsca. Ta myśl zakorzeniła się w niej bardzo głęboko i uświadomiła, że żadne kolejne błagania, słowa czy gesty nie zmienią jego decyzji. Nie od dziś wiedziała, że jeśli Hugh coś postanowi, to zrobi wszystko by to osiągnąć. Zrobi wszystko dla niej, co sprawiało, że czuła spoczywającą na niej odpowiedzialność za jego życie. Byli dla siebie wyznacznikami dalszych dróg, całością, która w końcu była razem, bo osobno, stanowili tylko niewyraźne stworzenia ludzkie, które nie umiały normalnie egzystować, zgodnie z zasadami tego świata.
-Nie możesz obwiniać się za to, że wtedy mnie zostawiłeś. To normalne. Byłam praktycznie martwa. -i choć zabrzmiało to dość śmiesznie, to mówiąc to pierwszy raz na głos, wcale nie miała ochoty na śmiech. Jej twarz była poważna, przeplatana dawką frustracji, że doszło do tego wszystkiego, że musiała dać się postrzelić i wylądowała w tym miejscu, niszcząc wszystko, co osiągnęli i stworzyli, budując swoje światy na nowo.
-Już widzę, jak wysadzasz to miejsce w powietrze. -rzuciła, jakby chcąc tym razem podnieść na duchu bardziej siebie niż jego i choć na chwilę porzucić myśli o czymś, co tak naprawdę było niemożliwe.
Przez chwilę po tym, jak uniósł jej podbródek, wciąż patrzyła mu w oczy, pełnym zaufania wzrokiem, aż w końcu coś odwróciło jej uwagę w innej części mieszkania. Początkowo nie zareagowała na pukanie do drzwi, mając nadzieję, że ten ktoś szybko da sobie spokój. Mógł być to ktokolwiek, nawet dzieciaki z pobliskiej szkoły, które przecież znała, czy jedna z osób z Kwartału. W końcu wielu mieszkańców wiedziało gdzie mieszka, nawet jeśli znali ją pod fałszywymi danymi.

Dopiero gdy pukanie się nasiliło, Victoria odczuła nagły napływ strachu, który dało się odczuć w jej drgających dłoniach. Spojrzała Hugh głęboko w oczy. Uświadomiła sobie, że gdyby chwilę wcześniej powiedziałaby mu o tym, że lepiej żeby opuścił Kwartał tego dnia, już by go tu nie było, lecz czuła zbyt duże przywiązanie do jego osoby i nie wyobrażała sobie kolejnego rozstania, skazując go w razie problemów, na brak możliwości ucieczki.
Zacisnęła palce mocniej na jego dłoniach, po czym wstała z kanapy. Natarczywe pukanie wywołało w niej falę niepokojących uczuć. Jeszcze na chwilę nachyliła się nad ukochanym, ujmując jego twarz.
-W razie problemów nie rób nic głupiego. -poprosiła, muskając jego usta własnymi, po czym odwróciła się i powędrowała w stronę drzwi. Na twarzy próbowała zachować powagę i naturalność, a dłonie powstrzymać od dalszego drżenia.
-Już idę! -zawołała w stronę drzwi, nieco uniesionym głosem, nie mając pojęcia o tym, kto może stać za nimi. Z cichym westchnięciem chwyciła klamkę i postanowiła je otworzyć.
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyNie Kwi 06, 2014 7:17 pm

Wiedział, że nieważne jak bardzo chciałby tego uniknąć, jego słowa i tak ją zasmucą. Mimo tego, że starała się uśmiechać wyczuwał lekkie napięcie. Cała ta chwila, ich spotkanie od początku przepełnione były smutkiem, bólem i poczuciem niespełnionego wobec niej obowiązku. Pomimo wszystko starał się robić dobrą minę do złej gry - jeśli nie dla siebie, to dla niej. W głowie jednak układał plan wyrwania jej stąd i zabrania do siebie, w bezpieczne miejsce, gdzie będą tylko we dwoje i nikt im nie przeszkodzi.
-Już widzę, jak wysadzasz to miejsce w powietrze - zaśmiał się lekko na dźwięk jej słów i uśmiechnął trochę szerzej.
- Zobaczymy, zdziwisz się, kiedy to zrobię - zażartował, chcąc nadać tej chwili przyjaźniejszy wydźwięk. Wiedział, że nic nie sprawi iż zapomną o tym, co się wydarzyło, ale może chociaż pozwoli oddalić te myśli. W końcu byli razem, cali i zdrowi jescze hehe xD i mogli cieszyć się swoją obecnością. A właściwie powinni, bo przecież nie po to się spotkali, aby razem użalać się nad beznadziejnością sytuacji, w której się znaleźli. Mimo że wkrótce ma podzielić ich mur, nic nie zmieni tego, co do siebie czują. Ani tym bardziej nikt. W końcu miłość to jedno z najsilniejszych uczuć i czasem nawet śmierć nie potrafi go zmienić, czego Hugh doświadczył zresztą na własnej skórze. Był już zmęczony cierpieniem, wyrzutami sumienia i ciągłą pustką w i dookoła niego. Chciał odpocząć, odetchnąć pełną piersią i zacząć cieszyć się życiem. Razem z Victorią - teraz mógł wreszcie zacząć być, a nie tylko przebywać w tym mieście. Jak roślina, z której niema żadnego pożytku poza tym, że ładnie wygląda. No, z tą różnicą, że w swoich najgorszych momentach nie wyglądał nawet ładnie. W końcu stracił poczucie własnej wartości i przestało mu zależeć kim był, co robił i jak wyglądał. Do czasu, kiedy nie dotarło do niego, że ona nie chciałaby, aby znowu upadł.
Odepchnął od siebie obraz jego samego, wyglądającego jak wielka kupka nieszczęścia i rozejrzał się dokładniej po pomieszczeniu, w którym przebywali. Wszytko to, kanapa, na której siedzieli, regał na książki i mała kuchnia połączona z salonem sprawiały, że mężczyzna czuł się przygnębiony. Szarawy odcień błękitu na ścianach i słońce, które prawie już zaszło, a więc jego promienie nie wpadały już do pomieszczenia, wydawały się tworzyć miejsce idealne do złapania depresji. Niemal mógł sobie wyobrazić, jak Victoria spędza tu samotnie całe dnie zastanawiając się nad tym, co on robi w Dzielnicy, podczas gdy on siedział na kanapie ze szklanką whisky i zastanawiał się co by było, gdyby nie poszła razem z nim. O dziwo nie czuł żalu, że nie skontaktowała się z nim wcześniej i szczerze mówiąc dopiero teraz pomyślał o tym wprost.
Wciąż wpatrywał się w jej oczy, nie mogąc nacieszyć się ich kolorem. Tak bardzo za nim tęsknił, za każdą jej częścią. Jego rozmyślanie przerwało natarczywe pukanie do drzwi. Na początku, podobnie jak Victoria, starał się je ignorować. Kiedy ono jednak nie ustępowało, na jego twarz wstąpiło zdziwienie i strach przed tym, kogo mogą zastać, kiedy je otworzą. Widział, że kobieta również jest zdenerwowana tą nagłą wizytą. Ścisnęła mocniej jego dłonie po czym wstała. Nachyliła się nad nim na chwilę, ujmując jego twarz w dłonie.
-W razie problemów nie rób nic głupiego - powiedziała i złożyła na jego ustach lekki, prawie niewyczuwalny pocałunek, po czym ruszyła w stronę drzwi. Obserwował ją, denerwując się. Odruchowo wstał z kanapy, a wszystkie jego mięśnie naprężyły się w oczekiwaniu na to, co miało zaraz nastać. Jego dłoń odruchowo powędrowała do pleców, gdzie po marynarką, przyczepioną do paska nosił broń. Kiedy wchodził do Kwartału obawiał się, że Strażnik postanowi go przeszukać i znajdzie pistolet, na który nie miał licencji. Teraz cieszył się z tego, ponieważ nigdy nie wiedział, do czego może się ona przydać. Oprócz tego w dobrze ukrytej, wewnętrznej kieszeni marynarki miał jeszcze sztylet. Może i przesadzał z zabezpieczeniami, może, ale nie mógł przewidzieć, kiedy będzie musiał posunąć się do ostatecznych środków. Nie rób nic głupiego. Nic głupiego. Czy obrona ciebie jest głupia? Czuł, jak jego serce przyspiesza ze zdenerwowania i miał szczerą ochotę podążyć za ukochaną. Jeśli to jednak nie było nic poważnego, jeśli to jakiś znajomy z KOLCa, po co miał się pokazywać? Został więc na swoim miejscu, napinając mięśnie, gotowy do zrobienia wszystkiego, co będzie konieczne.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySro Kwi 09, 2014 12:26 am

Po otworzeniu drzwi Victoria porządnie się zdziwiła - za progiem stała dziewczyna, wyglądająca na niewiele starszą od niej. Twarz miała całą czerwoną, dyszała ciężko, jakby całą drogę do drzwi biegła. Ubrana była gorzej, niż Victoria, dużo gorzej. Jej sukienka wyglądała jakby nie była prana od dawna, a buty były chyba ze dwa rozmiary za duże. Najgorsze jednak były plamy, pokrywające dolną część jej ubioru. To musiała być krew, nic innego.
- Proszę, wpuść mnie! - powiedziała błagalnie. Głos miała tak słaby, jakby zaraz miała zemdleć. Z jej oczu Victoria mogła wyczytać strach, ale nie ten rodzaj strachu obecny u mieszkańców KOLCa. Dziewczyna nie wyglądała, jakby martwiła się o siebie - raczej jakby coś ją trapiło.


Victorio, czy pozwolisz temu dość ...niezwykłemu gościowi wejść do środka? Czy zechcesz uczestniczyć w dalszych losach nieznajomej? Czy może wygonisz ją, obawiając się konsekwencji? Pamiętaj, nie wiesz kim jest dziewczyna i nie wiesz, co jest powodem jej strachu.


- Numer Trzy, przepraszam za opóźnienie w odpisie
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySro Kwi 09, 2014 12:41 pm

Jej pierwsze obawy i wyobrażenie, co spotka za drzwiami, szybko zostały rozwiane, ale już sekundę później zastąpiły je nowe. Jej oczom ukazała się kobieta, nie umiała określić dobrze jej wieku, ale wydawało jej się, że niewiele jest między nimi różnicy. Oczy Victorii szybko sunęły po jej osobie. Nie przejął jej fakt ubioru, w Kwartale można było dostrzec o wiele więcej, lecz uwagę przykuła maź na sukience, która wydawał się być krwią.
- Proszę, wpuść mnie! -usłyszała z jej ust, lecz nie odstąpiła z przejścia w drzwiach, lecz również ich nie zamknęła.
Myśli Rose nagle zostały rozszarpane przez wspomnienia jej samej, uciekającej przed czymś, czego tak bardzo się bała. Zapomniała o Hugh i o wszystkim co działo się przed przybyciem nieznajomej. Jej dusza została przygnieciona przez powracające odczucia. Dziewczyna wyglądała jak jej lustrzane odbicie. Dokładnie tak samo, jak Vic przed spotkaniem z mężczyzną, który stał teraz w pokoju za nią. Strach w oczach nieznajomej był przeszywający i Rose pierwszy raz uświadomiła sobie, jak postronne osoby postrzegały ją , gdy uciekała przed mężem i gdy jeszcze z nim była. Wszystko to na chwilę przyćmiło jej racjonalne myślenie.
Szybko jednak wyrwała się z tych myśli, czując jak dłoń na klamce i ta spoczywająca przy ciele zaczynają drżeć jeszcze bardziej niż wcześniej. W oczach Victorii wyraźnie dało się dostrzec zaskoczenie i dziwną obawę. W Kwartale widziała wiele rzeczy, ale zawsze starała się unikać czynnego uczestnictwa w podobnych wydarzeniach. Ostatnie miesiące nauczyły ją, by trzymać zaufanie na wodzy. Wiedziała, że gdyby teraz spotkała Hugh po raz pierwszy, nie zaufałaby mu jak wtedy, choć kto wie...
-Spokojnie. Czy ktoś Cię goni? -zapytała, próbując oczyścić głos z niepotrzebnych emocji i choć w minimalnym stopniu rozwiać obawy dziewczyny. -I skąd wzięłaś się akurat pod moimi drzwiami? -miała nadzieję, na choć zdawkowe wytłumaczenie, bo widziała, że nieznajoma nie będzie zdolna zbyt wiele jej wyjawić.
Chciała, ale nie mogła wpuścić jej do środka. Były do tego dwa powody. Pierwszym była obecność Randalla, drugim obawa przed wplątaniem się w coś, czego uczestnikiem być nie chciała. Z drugiej strony nie mogła tak po prostu zamknąć jej drzwi przed nosem. Czułaby się winna, że nie pomogła komuś, gdy on jej potrzebował. Bardzo dobrze wiedziała jak to jest, gdy wszyscy się od ciebie odsuwają i udają, że twoja obecność jest dla nich jak powietrze. Jej tej pomocy odmówiono... do czasu, dlatego nie mogła tak łatwo pozwolić, by ktoś cierpiał.
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySro Kwi 09, 2014 7:44 pm

Z każdą chwilą, kiedy stał na środku jej małego pokoju starając się usłyszeć cokolwiek, coraz bardziej się denerwował. Nie miał pojęcia, kim mógł być ów nieznany gość - może jakiś znajomy Victorii, a może Strażnik lub nawet ktoś gorszy... Nie mógł znieść ciszy, tego oczekiwania, które napełniało go niepokojem. Jego ręka wciąż spoczywała na broni, która paliła go w plecy. Kiedy Victoria nie wracała, a on nie słyszał kompletnie nic z rzekomej rozmowy, która toczyła się w wejściu do jej mieszkania, ruszył powoli w stronę drzwi.
- Wszystko w po... - zapytał i niemal natychmiast urwał, gdy zobaczył osobę, która stała przed drzwiami. Jej ubranie było brudne i poszarpane. Mimo że znajdował się w KOLCu nie był przyzwyczajony do takich widoków. Owszem, kiedy przebywał w dystryktach widział różne rzeczy, ale to wspomnienie już dawno się w nim zatarło, nie widział obrazów z tamtych czasów, bo nie stanowiły dla niego czegoś ważnego. Jednak to, co zobaczył sprawiło, że lekko się przeraził. Twarz dziewczyny była czerwona, a ona sama dyszała jeszcze, jakby przebiegła maraton. Sukienka, którą miała na sobie wyglądała, jakby nigdy jej nie czyściła. Co gorsze ,jej dół pokrywały czerwone plamy, które wyglądały jak krew. Ten widok sprawił, że zakręciło mu się w głowie. Przypomniał sobie swoje dłonie ubrudzone w krwi Victorii, koszulę i spodnie pokryte plamami uderzająco podobnymi do tych na dziewczynie. Spojrzał na bok, stając bliżej ukochanej tak, aby jego ramię delikatnie dotykało jej. Musiał być pewny, że tu jest. Że nie ubzdurał sobie całego tego dnia.
- Cholera - szepnął, wkładając broń z powrotem za pasek - Co się stało? - zapytał, starając się opanować swój głos. Pierwszą jego myślą po zobaczeniu niespodziewanego gościa było to, aby ją wpuścić. Później jednak zdał sobie sprawę, że skoro Victoria tego nie zrobiła, to musiała mieć do tego dobry powód. I kiedy głębiej się nad tym zastanowił doszedł do wniosku, że postąpiła dobrze. Nie wiadomo kim ona była, co zrobiła i, tym bardziej, kto mógł przybyć za nią. Jeśli przed kimś uciekała, ta osoba mogła ją teraz gonić... A sądząc po wyglądzie dziewczyny, nie znalazła się w najlepszej sytuacji.
Owszem, chciał jej pomóc. Jego serce było zbyt miękkie, aby pozostawić ją na pastwę losu, ale miał na względzie przede wszystkim bezpieczeństwo Victorii, a co za tym idzie także swoje. Sądził, że tylko on może ją ocalić. Raz Ci się nie udało, Randall. Myślisz, że dasz radę zrobić to znowu?Jego myśli było dobijające. Sprawiały, że zaczynał wątpić, czy jest dla niej dobry. Czy nie ściągnie na nią niebezpieczeństwa. Chciał z nią być, cały czas, widzieć jej uśmiech i być powodem, dla którego się uśmiechała. Ale jednocześnie wiedział, że już raz zawalił. Sprowadził na nich cierpienie, a w tym wszystkim najbardziej cierpiała osoba, na której mu najbardziej zależało. A kiedy wróciła zaczął mieć wątpliwości. Bał się, że historia zatoczy krąg. Zerknął z ukosa na kobietę, która stała u jego boku, obserwując ją przez chwilę. Nie powinien skupiać się teraz na sobie, powinien zapomnieć o nich, choć na chwilę odsunąć ponure myśli wiszące nad nim ciemną chmurą i zastanowić się, co powinni zrobić.
- Dasz radę powiedzieć nam, co się stało? - ponowił pytanie, trochę łagodniej niż wcześniej, starając się nawiązać z przybyłą kontakt wzrokowy. Przypomniał mu się pierwszy raz, kiedy spotkał Victorię. Wtedy też chciał, aby na niego spojrzała, chciał jej przez to pokazać, że może mu zaufać, że nie zamierza jej skrzywdzić. Jeśli dziewczynie naprawdę potrzebna była pomoc musiał pokazać, że to nie oni stoją po stronie zła. Kiedy rozmyślał nad sposobem pomocy, w jego umyśle zakwitło kolejne pytanie - dlaczego akurat to mieszkanie? Gdy wyobraził sobie, co może pociągnąć za sobą obecność dziewczyny, w duchu ucieszył się, że się tu znalazł.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySob Kwi 12, 2014 1:07 pm

Dziewczyna spojrzała błagalnie na Randalla, po czym ponownie skierowała wzrok na Victorię.
- Proszę, potrzebuję pomocy. Nikt mnie nie goni... To znaczy, jeszcze... Miałam iść pod inny adres, zaraz obok... Ale nikogo tam nie ma. - powiedziała. Właściwie nie podała żadnej konkretnej informacji. - Po prostu muszę... odpocząć.
Oparła się o futrynę drzwi, a sukienka opadła jej z jednego ramienia i ukazała rozległe sińce, pokrywające przerażająco dużą przestrzeń skóry nieznajomej. Dziewczyna wyglądała, jakby została pobita, ślady jednak nie były świeże. A przynajmniej część z nich. Po dokładnym przyjrzeniu się, można było zauważyć, że musiała otrzymywać ciosy regularnie, od dłuższego czasu. Może skądś uciekła?

Victorio, musisz się zdecydować. Dziewczyna może odejść i szukać pomocy dalej, ale pamiętaj, że była w stanie dotrzeć tylko do twojego mieszkania. Prawdopodobnie szukała jednego z twoich sąsiadów, mieszkającego kilkanaście metrów dalej, ale nie wiedziała, że mężczyzna opuścił swoje mieszkanie kilka tygodni wcześniej.
A może jednak zdecydujesz się jej pomóc i wpuścisz ją do siebie?


- Numer Trzy
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySob Kwi 12, 2014 1:44 pm

Victoria pierwszy raz pożałowała, że ignorowała swoje sąsiedztwo. A może słowo ignorowała jest tu źle dopasowane. Ona po prostu nie chciała mieć wiele wspólnego z tymi wszystkimi ludźmi. Kiedy zaszywała się w swoim mieszkaniu, nie chciała, by ktoś z okolicy ją nachodził, a większość osób nie była zadowolonymi z życia szczęśliwcami. Same spojrzenia czy minięcie się na ulicy wróżyły nie najlepiej.
Kiedy dziewczyna oparła się o framugę, oczy Victorii skierowały się na ślady bicia. Było to zupełnie jak deja vu o czym już przecież wcześniej pomyślała. Nie umiała zaufać obcej osobie, patrząc na nią czuła niepokój, ale wiedziała, że zostawienie jej może skutkować poczuciem winy. Nie mogła odmówić jej pomocy, kiedy dziewczyna była w takim stanie.
Rose spojrzała przez ramię na Hugh. Jej wzrok był niepewny. Nie chciała mu już nawet wypominać faktu, że powinien czekać w pokoju obok, kiedy on postanowił przyjść tu za nią. Wiedziała, że się martwił, ale postanowiła przemówić mu do rozumu, gdy tylko zostaną sami, że w Kwartale panowały trochę inne zasady i mogło to się skończyć nieco inaczej. Niejeden wiedział, że Victoria mieszkała sama, a dodatkowo Hugh aż nazbyt wyróżniał się z kwartalnego tłumu.
Spojrzała ponownie na dziewczynę za drzwiami i zrobiła w jej stronę krok. Odsunęła ją na zewnątrz i rozejrzała się dookoła. Pusto.
-Mam nadzieję, że nie wpakujesz mnie w kłopoty. -powiedziała spokojnie do nieznajomej, po czym złapała ją za ramię i wciągnęła do mieszkania, zamykając drzwi na klucz. Nie spoglądając na ukochanego, dalej trzymając dziewczynę za rękę, zaprowadziła ją do pomieszczenia obok i zmusiła delikatnie, by usiadła na kanapie, po czym sama stanęła obok, próbując przyjąć jak najbardziej neutralną pozycję.
-Jeśli chcesz mojej pomocy, musisz mi najpierw powiedzieć, jak się nazywasz i dlaczego ktoś skierował cię do moich sąsiadów oraz skąd ślady bicia i krwi.
Oczy Rose nie mogły oderwać się od krwi na sukience nieznajomej i śladów bicia. Westchnęła cicho pod nosem. Moment w którym zaczynało ruszać ją sumienie, zazwyczaj oznaczał kłopoty. Miała jednak za dobre serce, by tak po prostu zostawić kobietę na pastwę losu temu, co mogło jej się stać.
-Potrzebujesz wody? Pomocy medycznej? Nie jestem w stanie wiele zaoferować...
Wzrokiem zaczęła szukać Hugh. W myślach prosiła go, by został teraz razem z nią i nieco odłożył swój powrót do Dzielnicy. Nie była pewna, czego w efekcie może się spodziewać po całym tym zamieszaniu.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySob Kwi 12, 2014 4:20 pm

Dziewczyna, wprowadzona przez Victorię do pokoju opadła na kanapę niemal bez życia. Westchnęła ciężko, kiedy udało jej się wygodnie ułożyć. Wyglądała, jakby cała była obolała. Przez dłuższą chwilę nie odezwała się ani słowem. Nie rozejrzała się nawet po pokoju. Jedyne, co ją zajmowało, to poprawianie sukienki tak, by liczba widocznych siniaków była jak najmniejsza. Nie miało to jednak żadnego sensu, bowiem zarówno Victoria jak i Hugh zdołali już dostrzec, że dziewczyna musiała być ofiarą przemocy.
- Dziękuję. - wymamrotała, kiedy Victoria podała jej proponowaną chwilę wcześniej szklankę wody. Dłonie dziewczyny były blade i chude, a żyły niemal prześwitywały przez cieniutką skórę. Wyglądała, jakby naprawdę była chora.
- Chciałam pójść do szpitala po pomoc... - zaczęła, jednak po chwili jej głos zaczął się łamać i dziewczyna zaczęła płakać - Ale nie mogę się tam pokazać... Od razu by wiedzieli...
Dziewczyna nie potrafiła powiedzieć wprost, co się stało. Cały czas spoglądała załzawionymi oczyma to na Victorię, to na Hugh, jakby naprawdę prosiła o wybaczenie, że musiała przeszkodzić im w spotkaniu.

- Numer Trzy
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySob Kwi 12, 2014 4:59 pm

Hugh był w szoku. Nie tylko samym widokiem dziewczyny i tym, jak fatalnie wyglądała, ale i samym faktem, że jego ukochana zaprosiła ją do środka. Owszem, sam chciał jej pomóc ale miał świadomość tego, że może ona ściągnąć na nich wielkie niebezpieczeństwo. Kiedy weszła do mieszkania i Victoria zaprowadziła ją do salonu w milczeniu ruszył za nią. Nie zamierzał jej opuścić, nie teraz. Uspokoił się trochę, ale wciąż był w stanie gotowości. Nigdy nie wiadomo, kto następny zapuka do drzwi.
Po części nie dziwił się kobiecie, że zaproponowała pomoc. Widział jak zareagowała na wygląd dziewczyny, na siniaki, którymi pokryte było jej ciało. Widział, jak przypomina sobie o tym, co sama kiedyś przeszła i jak bardzo pragnie sprawić, aby ich gość już nie cierpiał. Kiedy opadła na kanapę, Hugh stanął obok Victorii i przyglądał się jej cierpliwie. Miał nadzieję, że uda im się coś z niej wyciągnąć, ale nie chciał nalegać. Słuchał słów, najpierw kobiety, która stała obok niego i która była całym jego światem, a później rannej dziewczyny, wyglądającej jak napadnięta w ciemnym zaułku i pobita. Dopiero teraz miał okazję dokładnie przyjrzeć się jej obrażeniom. Część z nich wyglądała na starsze, jednak niektóre mogły być całkiem świeże. Było mu jej szkoda i kimkolwiek była, nie zasłużyła na takie traktowanie. A może zasłużyła? W końcu nic o niej nie wiedzieli, dziewczyna nie powiedziała im nawet własnego imienia, a każde kolejne słowo nie dawało ani cienia nadziei na rozwiązanie zagadki.
- Posłuchaj, naprawdę chcielibyśmy ci pomóc - powiedział spokojnie, rzucając krótkie spojrzenie ukochanej - Ale żeby to zrobić musimy wiedzieć, kim jesteś i co ci się stało. Rozumiesz chyba, że tutaj nie jest bezpiecznie, a żeby cokolwiek osiągnąć musimy mieć chociaż zarys całej sytuacji - dodał, starając się skupić jej wzrok na sobie - Nie jest ci zimno? - zapytał przypominając sobie, że dziewczyna ubrana jest jedynie w sukienkę. Zastanawiał się, co mają z nią zrobić. I dlaczego nie mogła pójść do szpitala? Cała ta sytuacja wydawała się dziwna - sąsiad, który nie otwiera drzwi, zakrwawiona i pobita dziewczyna, pukająca akurat do mieszkania Victorii, uciekająca przed nie wiadomo kim. Może lepiej było jej nie wpuszczać? Udać, że właśnie wychodzą, że nie mają czasu albo że po prostu obawiają się tego, co pomoc jej może na nich ściągnąć. Jednak teraz było już za późno, kobieta zaprosiła ją do środka, zaproponowała pomoc i sprawiła, że postać tej dziewczyny zajęła ich umysły i przeszkodziła w tak ważnej dla nich chwili. Bo jak często będą mogli się widywać? Nie wiadomo, za którym razem jakiś Strażnik go rozpozna i złapie, oskarży za to, przez co Victoria znalazła się w tym miejscu.
- Rozumiem, że mówienie o tym może być ciężkie - dodał po chwili, chcąc zachęcić ją do mówienia - Ale jeżeli nie chcesz wrócić na zewnątrz lepiej powiedz nam, co się stało - dorzucił ostrzej, bo cała ta sytuacja wyprowadzała go z równowagi. Tracił czas, cenny czas na to, aby nacieszyć się obecnością ukochanej tylko dlatego, że jakaś dziewczyna postanowiła zapukać do jej drzwi, kiedy osoba, do której przyszła nie otwierała. Miał ochotę wyciągnąć ją za ramię z pomieszczenia i wyrzucić na zewnątrz, jeśli nie zacznie mówić. I jeśli cała ta scena ciągnąć się będzie dłużej, on będzie coraz bardziej przekonany do tego, aby to uczynić. Czasami nie panował nad sobą, był pozbawiony skrupułów i jedna z tych chwil właśnie się zbliżała.
Odetchnął głęboko, starając się uspokoić swoje myśli i emocje. Wiedział, że kobieta nie byłaby zadowolona, gdyby potraktował tak przybysza. Dlatego na razie tylko czekał, jak sytuacja dalej się rozwinie.
Łykołaku, możesz odpisać po mnie, jeśli masz czas...
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptySob Kwi 12, 2014 9:45 pm

Dziewczyna nie była skora do odpowiedzi. Na Hugh cały czas patrzyła się tak, jakby obawiała się, że zaraz się na nią zezłości. Przypominała trochę małe dziecko, na które ktoś nakrzyczał bez powodu. Była zdezorientowana, niepewna i prawdopodobnie zupełnie bezbronna. Nic dziwnego, że dla kogoś stanowiła łatwą ofiarę.
-Nie wezwiecie Strażników? - zapytała nagle, po czym znowu, jakby na samą myśl o Strażnikach Pokoju, zaczęła płakać.
Drobne, żałosne stworzenie, którym była, wyraźnie miało coś na sumieniu. Coś, o czym nie mogła i bała się mówić. Coś karalnego, skoro nie mogli wiedzieć o tym Strażnicy.
- Teraz będę musiała... jakiś czas się chować. - dodała, jakby było to zupełnie oczywiste. Nagle zwróciła się bezpośrednio do Victorii:
- Ile masz lat?

- Numer Trzy
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyNie Kwi 13, 2014 1:05 am

Z każdą chwilą próbowała zrozumieć dziewczynę i targające nią emocje, ale nie pomagało to w upływie czasu i tym, że nie chciała ona udzielić odpowiedzi na zadawane pytania. Victoria choć z początku przerażona widokiem siniaków i krwi, teraz z każdą chwilą coraz bardziej zbliżała się do toku myślenia ukochanego. Nie mogli na dłuższą metę prowadzić tej bezsensownej konwersacji.
Rose wewnątrz czuła żal do siebie, że zaczyna przyjmować taką postawę, ale nie mogła zbawić całego świata, nawet jeśli bardzo tego pragnęła. Dopiero co odzyskała Hugh i nie chciała go znów tracić. W jakimś stopniu wierzyła w wersję nieznajomej, że jest ona ofiarą, ale przecież Victoria na dobrą sprawę też nią była i mimo, że mogła dzielić się z nią tym bólem, to nie była odpowiednią osobą, która może kogoś ratować. To ona sama potrzebowała wsparcia i to osoby, która stała obok niej. Nawet nie zorientowała się, że odruchowo złapała mężczyznę za ramię, zaciskając na jego skórze paznokcie w nerwowym odruchu. Do myśli wróciły koszmary i dołująca samotność, które uświadomiły jej, że zbyt wiele czasu poświęca sprawom, które nie powinny ją interesować. Udzielanie się w cokolwiek w jej wypadku było złym wyborem i już nieraz mogła się o tym przekonać.
-Żadnych Strażników. -odpowiedziała w miarę spokojnie, łapiąc się na tym, że to cały czas ona udzielała odpowiedzi, nie uzyskując owych na swoje pytania. W duchu mogła jednak szczerze powiedzieć, że wezwanie Strażników byłoby ostatnim, czego chciałaby dokonać i to nie ze względu na nieznajomą, ale siebie samą i Hugh, a przede wszystkim na niego.
-Mój wiek nie jest tu ważny. -dodała po jej pytaniu, nieco zirytowana, nie widząc sensu w prowadzonej konwersacji.
Było jej naprawdę szkoda przybysza, ale wiele wskazywało na to, że nie powinni dawać się wciągać w to wszystko, a i tak zbyt wielkim krokiem było wpuszczenie kobiety do mieszkania. Niestety stało się, tego już nie mogła zmienić.
Victoria naprawdę głęboko zaczęła się zastanawiać nad losem przybysza, lecz nie mogła znaleźć w tym wszystkim sensu. Prędzej domyślała się, co chodziło po głowie Hugh. Też nie miała ochoty, by marnować czas, którego i tak posiadali zbyt mało. Z drugiej strony musiał zrozumieć, że nie mogła tak po prostu zamknąć drzwi i wrócić do ich spotkania. Kiedy się poznali, to właśnie wzajemna pomoc ich uratowała, pozwoliła stworzyć coś pięknego, lecz tamta sytuacja była inna... pełna zaufania, które teraz było niczym nieosiągalny szczyt góry.
-Posłuchaj mnie uważnie. -spojrzała na dziewczynę, próbując jej nie wystraszyć i brzmieć na osobę, która jest godna zaufania, acz stanowcza. -Jeśli naprawdę potrzebujesz pomocy, musisz Nam zaufać i odpowiedzieć na wszystkie zadane ci pytania. Rozumiesz chyba, że twoje pojawienie się jest dla nas dziwne i sami nie chcemy mieć problemów, dlatego jeśli wciąż będziesz zachowywać się w taki sposób, nie będę w stanie ani ci pomóc, ani nie pozwolę tu zostać.
Nieświadomie zacisnęła dłoń mocniej na ramieniu Hugh, jakby przez to próbowała rozładować narastającą w niej niemoc i zdenerwowanie, którego nie chciała wyładowywać na nieznajomej. Miała nadzieję, że w końcu uda im się przerwać to kręcące się bez sensu koło niedomówień.
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyNie Kwi 13, 2014 5:50 pm

Z każdą kolejną sekundą tracił cierpliwość, której przecież zawsze posiadał dużo. Patrzył na dziewczynę siedzącą na kanapie i zastanawiał się, co ona kombinuje. Albo inaczej, co już zdążyła wykombinować, patrząc na stan, w jakim się znajdowała. To nie tak, że nie chciał jej pomóc, albo że nie było mu jej żal. Zawsze był uczynnym człowiekiem, dobro innych stawiał ponad swoje własne, ale w tamtej chwili naprawdę miał już dość tej dziecinnej zabawy w kotka i myszkę. Gdyby nie fakt, że stała obok niego Victoria, pewnie ich gość już dawno znajdowałby się za drzwiami albo wyśpiewywał im wszystkie informacje, o które prosili. A jak na razie wszystko to wyglądało jak głupia gra, mająca odwrócić ich uwagę i jak najbardziej opóźnić podanie im choćby skrawka informacji. Kiedy dziewczyna zaczęła płakać, Hugh odwrócił się i przetarł oczy dłońmi, starając się opanować. Miał wrażenie, że ona stara się nimi manipulować, że zrobiła coś, co może ściągnąć na nich poważne konsekwencje.
- Teraz będę musiała... jakiś czas się chować - usłyszał jej głos i ponownie zwrócił się w jej stronę. Nie wierzył, że to zdanie wyszło z jej ust. Brzmiało tak, jakby to oni byli odpowiedzialni za zorganizowanie jej schronienia przez sam fakt wpuszczenia jej do mieszkania. Teraz miał już pewność, że popełnili duży błąd i ciężko będzie się z niego wyplątać. Kiedy padło pytanie o wiek niespokojnie spojrzał na ukochaną, która ku jego uciesze postanowiła nie odpowiedzieć szczerze. Słowa Victorii były dokładnym odzwierciedleniem jego myśli, może jedynie bardziej spokojniej wypowiedzianymi. Jednak milczenie dziewczyny, jej czerwone oczy i obraz, jaki sobą przedstawiały sprawiały, że nie miał ochoty dalej się z nią cackać. Chciał jedynie spędzić choćby parę minut w towarzystwie kobiety, której nie widział przez tak długi czas, nacieszyć się jej obecnością, zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło i pokazać jej, jak bardzo za nią tęsknił. Niestety nic nie stało na dobrej drodze do tego, chyba że zdobyłby się na to, aby stanowczo zażądać od niej odpowiedzi lub po prostu wyprosić ją na zewnątrz. Aktualnie byłby skłonny zrobić wszystko, byleby nie tracić już więcej czasu.
Uścisk dłoni Victorii na jego ramieniu sprowadził go na ziemię i sprawił, że poczuł się odrobinę lepiej, choć złość nie upłynęła z niego całkowicie, a jedynie zamieniła się w pomysł, który zamierzał właśnie zrealizować. Przyciągnął sobie krzesło i postawił je naprzeciwko dziewczyny tak, aby jego oparcie miał przed sobą. Spojrzał na przybysza ostro i odetchnął głęboko.
- Żadnych Strażników, chyba że dalej będziesz wymigiwać się od odpowiedzi. Jeśli natychmiast nie powiesz nam, o co chodzi, przysięgam, że sam cię do nich zaprowadzę - warknął obserwując ją. Blefował, wiedział, że tego nie zrobi. Wiązałoby się to ze zbyt dużym ryzykiem, ale dziewczyna nie musiała o tym wiedzieć. Chciał ją wystraszyć, sprawić, aby poczuła się zagrożona i wiedziała, że z nim nie ma zabawy - Masz dwie minuty, aby odpowiedzieć na nasze pytania. Jeśli nie zaczniesz gadać skończy się to dla ciebie, jak przypuszczam, tragicznie. Wydaje mi się więc, że my jesteśmy lepszą alternatywą, co? - dodał, dalej tym samym głosem. Był wkurzony i teraz już nie starał się tego ukrywać. Pochylił się do przodu, jego ramiona spoczywały na oparciu krzesła, wszystkie mięśnie były maksymalnie naprężone, a oczy wyrażały złość i gniew, który targał jego ciałem - To jak, przystaniesz na ten układ? - zapytał, dając jej jednocześnie do zrozumienia, że raczej nie ma innego wyjścia. Choć tak naprawdę miała, tylko nie była tego świadoma.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyNie Kwi 13, 2014 11:01 pm

Dziewczyna musiała przestraszyć się słów Hugh, bo zaczęła drżeć jeszcze bardziej. Zdawała sobie sprawę, że znajduje się w zupełnie niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, jednak Victoria i Hugh byli w tej chwili jedyną nadzieją na jakąkolwiek pomoc. Choć mężczyzna brzmiał groźnie, kiedy mówił o wzywaniu strażników, dziewczyna nie od razu wyznała, o co chodzi.
- Pytałam o twój wiek, bo... - zwróciła się do Victorii. Wizja strażników zabierających ją do aresztu powróciła jednak chyba do jej myśli, bo po chwili zeszła na, jak mogło się wydawać, właściwy temat. - To nie przeze mnie. Ja nie chciałam. Mam tylko szesnaście lat.
Atmosfera w mieszkaniu nie była ani trochę przyjemna. Przerwane wyczekiwane spotkanie, dziwne zachowanie dziewczyny, irytacja Hugh... Tajemnica jednak powoli stawała się bardziej oczywista
- Ja...  niedawno urodziłam dziecko... - zaczęła, ale głos drżał jej tak bardzo, że Victoria ledwo rozumiała jej słowa. - Ale nikt nie wiedział, nikt nie może wiedzieć.
Nieznajoma zasłoniła twarz dłońmi i zaczęła histerycznie płakać. Po chwili zanoszenia się szlochem zebrała jednak się na odwagę i wypowiedziała kluczowe słowa:
- Zabiłam je.

- Numer Trzy aka Drama is coming!
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyPon Kwi 14, 2014 6:15 pm

Victoria spoglądała to na Hugh, to na dziewczynę, próbując zachować neutralną pozycję. Nie pomagał jej fakt, kiedy mężczyzna mówił ze złością do nieznajomej, a jego mięśnie niebezpiecznie się naprężyły. Mimo to w myślach wcale nie przeszkadzało jej jego zachowanie. Irytacja i dziwna atmosfera, którą dziewczyna wprowadziła do mieszkania zdawały się być nie do zniesienia.
Nie chodziło o to, że Vic nie widziała jej płaczu czy strachu, owszem, dostrzegała to bardzo dobrze. Szybko zrozumiała, że nieznajoma była ofiarą przemocy i skądś uciekła, ale nie mogło to wpłynąć na fakt, że jej zachowanie odbiegało całkowicie od tych z rodzaju normalnych. Rose wiele przeżyła i pewnie jeszcze nie jedno jej się przytrafi, ale bezsensowne narażanie się w imię czegoś, co wywoływało u niej irytację i pogrążanie się w dziwnych myślach, nie było dobrym wyjściem.
- Pytałam o twój wiek, bo... bo co?! -wykrzyknęła sama do siebie w myślach ze złością, wzdychając. Kiedy dotarła do niej wiadomość o niedojrzałości dziewczyny, uniosła brew. Nie miała podejścia do ludzi w takim wieku, zwłaszcza, gdy prezentowali sobą taki stan.
Coś wewnątrz kazało jej zamilknąć i zignorować ten temat, spodziewając się dalszych wyjaśnień. Nie myliła się, lecz to co usłyszała, przyprawiło ją o ciarki, które przebiegły po jej ciele od dołu do góry, nie robiąc sobie nic z faktu, że Victoria postanowiła niczego po sobie nie pokazywać.
Pierwszą myślą było to, że przecież ona i Hugh nie mieli nic wspólnego z dzieckiem i chcieć nie mieli. Później wpadł jej do głowy wyobrażenie, w którym niedoszła matka urodziłaby to dziecko i co... i może chciałaby je oddać na wychowanie im? Victoria nie była w stanie zadbać o własną psychikę, a co dopiero drugiego człowieka i to tak małego. W jej mniemaniu wystarczająco dużo zła wyrządziła Hugh. Nie chciała brać na swoje barki dodatkowego ciężaru, z którym by sobie nie poradziła i takim okazała się również nieznajoma.
Victoria milcząc, przeklinała się w myślach za to, że pozwoliła jej wejść. Tępo wpatrywała się w Hugh, nie mogąc wywołać na własnym ciele żadnej reakcji. Do czasu...
-Przykro mi, ... . -szepnęła i chyba chciała nazwać dziewczynę po imieniu, ale uświadomiła sobie, że go nie zna. Nie było jej przykro z powodu tego, że siedząca na kanapie osoba była zabójcą własnego dziecka. Nie rozumiała jej. Sama wiedziała, że nawet jeśli miałaby urodzić dziecko własnego prześladowcy, którym był Lucas, zrobiłaby to i je wychowała, bo byłoby częścią niej, nawet jeśli jej obecny ukochany miałby tego nie zaakceptować i odejść.
Pośrednio przepraszała za to, co miała zamiar zrobić. Wściekła na siebie i na cały świat, zirytowana nawet na mężczyznę, choć nawet nie wiedziała za co, szarpnęła nieznajomą z kanapy, nie zważając czy trzyma w dłoniach szklankę, czy ją odstawiła i pociągnęła ją w stronę wyjścia. Wszystkie te negatywne emocje zaczęły w niej wrzeć i nie zwracała uwagi na nic innego. Przynajmniej przez własną irytację nie wytykała szesnastolatce (o ile mówiła prawdę w kwestii wieku), że zabiła swoje dziecko. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego.
-Pomyśl, że jestem tym złym człowiekiem, jakim była osoba, która cię do tego doprowadziła. Pomyśl, że trafiłaś pod adres okropnych ludzi i chciałaś stąd uciec. -powiedziała w nerwach, lecz głos co jakiś czas rwał jej się w rozpaczy, z wzrokiem wbitym w podłogę, gdy wyrzucała dziewczynę i zamknęła za nią drzwi.
Wszystkie emocje nagle się rozpłynęły. W środku poczuła pustkę. Nie była ona ani dobra, ani zła, nie czuła nic, jakby wyrzekła się swojego człowieczeństwa. Nawet nie było jej stać na to, by wyładować napięcie w łzach, bo zbyt wiele razy tego dnia czuła ciepłe krople na policzkach.
Oparła się o drzwi plecami i osunęła po nich, nie mając siły na żadną reakcję. Nie chciała patrzeć ukochanemu w twarz, nie w tej chwili, czuła się podle i miała nadzieję, że nieznajoma nie zacznie dobijać się z chęciom powrotu. Siedząc tak na ziemi złapała się za policzki, po czym dłońmi przejechała na uszy i wlepiła wzrok w jeden punkt na podłodze.
Nie chciała stać się złym człowiekiem, ale powoli zaczynała tak o sobie sądzić, nie potrafiąc zrozumieć zaistniałej sytuacji.
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyPon Kwi 14, 2014 6:54 pm

Cała ta sytuacja zaczynała wydawać się coraz bardziej pogmatwana. Słowa, które płynęły powoli z ust dziewczyny siały mętlik w głowie Hugh. Nie miał pojęcia, czego ona od nich oczekiwała. Wszystko to wydawało się jedynie snem, a jedyne czego teraz pragnął to obudzić się, nawet jeśli w dalszym ciągu miałby być sam.
Patrzył na ich niechcianego gościa czuł współczucie, owszem. Było mu żal widząc, zauważając po jej słowach, jak młoda jeszcze jest. Ale jednocześnie czuł pewną odrazę. Zamordowała dziecko, małe, bezbronne, które nie było niczemu winne. Stało się jedynie efektem błędów kogoś, kto w gruncie rzeczy powinien wykazać się rozsądkiem. A jednak popełnił błąd, a jeden z nich siedział właśnie na kanapie, przedstawiając sobą obraz rozpaczy, bólu i wywołując w Hugh jeszcze większe poirytowanie. W pewnym momencie, patrząc na tą biedną istotę miał wrażenie, że widzi swoje wnętrze z czasów, kiedy był w totalnej rozsypce. I zaczął się brzydzić sobą, tym, jaki był. Zachowywał się jak dziecko. Ale przecież udało mu się podnieść. Nawet kiedy stracił już wszystko, ostatnia nadzieja zniknęła wraz z nastaniem mroku, on wyprostował się i ruszył dalej. Zrobił tak, jak mówili, że będzie najlepiej. Zostawił przeszłość za sobą, wyciągając ręce w stronę przyszłości. Jednak to, co wydarzyło się dzisiaj, sprawiło, że znów był dokładnie taki sam. Poczucie winy, zakopane gdzieś głęboko, wypełzło na wierzch, a on pozwolił mu ujrzeć światło dzienne. Wypowiedział na głos swoje obawy, dał upust przygnębiającym emocjom i czuł się... oczyszczony. Jakby tamten rozdział, smutku, płaczu i wewnętrznej, codziennej walki z samym sobą się skończył. Victoria żyła, była tak blisko niego, więc nie miał już powodów do smutków. Sprawy rodzinne wybaczył sobie już dawno, pozwolił sobie żyć. Ona mu w tym pomogła, a on pomógł jej.
W tamtej chwili, ogarnięty złością, w duszy dziękował dziewczynie za to, że się zjawiła. Była niczym widmo przeszłości, które utwierdziło go w przekonaniu, że czas już skończyć. Ten smutny, szary, zgarbiony mężczyzna to nie był on, nie ten prawdziwy. A kiedy światło znów oświetliło jego życie chciał poczuć, jak to jest być sobą, naprawdę sobą. Teraz miał jednak sprawę do załatwienia. Musiał coś zrobić z osobą, która siedziała naprzeciw niego wyraźniej przestraszona jego słowami.
Nie zdążył jednak zareagować. Reakcja Victorii była szybsza i zupełnie niespodziewana. Poderwała dziewczynę z miejsca, ściskając ją za ramię i prowadząc za drzwi.
-Pomyśl, że jestem tym złym człowiekiem, jakim była osoba, która cię do tego doprowadziła. Pomyśl, że trafiłaś pod adres okropnych ludzi i chciałaś stąd uciec - powiedziała głosem pełnym złości i otworzyła drzwi, wypychając dziewczynę na zewnątrz. Kiedy drzwi trzasnęły opadła na podłogę, opierając się o nie plecami i spuszczając wzrok na podłogę. Randall w duchu był jej wdzięczny za to, że zdobyła się na odwagę, aby do zrobić. Nie czuł poczucia winy, bo ta dziewczyna była dla niego nikim. Kolejną zranioną przez życie duszą, która sama musiała uporać się ze swoim problemem. Rozumiał jej ból i strach, ale nie mógł jej pomóc i nie chciał więcej zawracać sobie głowy tą sytuacją.
Stał przez chwilę, przyglądając się ukochanej. Podejrzewał, że toczy wewnętrzną walkę z samą sobą. Może czuć się podle przez to, co zrobiła. Ale czy nie postąpiła słusznie? Kolejna minuta, którą ta dziewczyna spędziłaby w ich towarzystwie, mogłaby przynieść im problemy. Usiadł obok niej na ziemi i chwycił jej dłoń, aby wiedziała, że jest przy niej. Nie odzywał się, chciał dać jej czas aby mogła pozbierać swoje myśli. Ufał jej, że jeśli będzie czuła taką potrzebę sama się do niego zwróci. Napawał się tą ciszą modląc się w duszy, aby ich były gość nie zaczął dobijać się ponownie do drzwi. Wreszcie zaczął się uspokajać, jego mięśnie się rozluźniły, oddech spowolnił a serce wróciło do normalnego rytmu. Czuł się inaczej, choć w gruncie rzeczy był tą samą osobą co zawsze. Może jedynie odrobinę silniejszą i pewniejszą siebie niż wcześniej. Teraz to on musiał stanowić oparcie dla Victorii, jakim ona była dla niego. Miał już dosyć życia w wiecznym smutku. Chyba był gotowy, aby raz na zawsze pożegnać się z przeszłością.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyPon Kwi 14, 2014 8:30 pm

Victoria nie miała w sobie tyle współczucia, by pomóc dziewczynie, która - jak sama mówiła - zabiła własne dziecko. Z jednej strony było to zupełnie zrozumiałe, bowiem nie miały ze sobą nic wspólnego i nie było powodu, dla którego Victoria miałaby poświęcać własny czas domniemanej morderczyni. Z drugiej strony jednak, każda historia ma drugie dno i ani Hugh, ani Victoria nie dowiedzieli się pewnie całej prawdy. I być może nigdy się jej nie dowiedzą, biorąc pod uwagę że nie tak długo po wyrzuceniu nieznajomej z mieszkania, usłyszeli dochodzący z kilkunastu, może kilkudziesięciu metrów donośny, męski głos. Jego brzmienie przepełnione było złością i gniewem.
- Ty przeklęta dziewucho! - wołał głośno - Wiem, że gdzieś tu jesteś. Wracaj natychmiast!
Nie minęła nawet długa chwila, jak do uszu Victorii i Hugh dotarł znany im już głos, a właściwie żałosny pisk dziewczyny, która ledwie kilka minut temu opuściła mieszkanie. Wykrzykiwała coś, czego nie dało się zrozumieć przez jej ciągły, głośny płacz. Po chwili jednak głos mężczyzny znów górował.
- Za dużo sobie wyobrażasz! Już ja cię nauczę porządku!

Pokusicie się o sprawdzenie, co dzieje się na ulicy, czy raczej zamkniecie drzwi i okna i spróbujecie zapomnieć o całej sprawie? I jeden, i drugi wybór odbije się na waszej bliższej lub dalszej przyszłości.
- Nieznośny Numer Trzy
Powrót do góry Go down
the pariah
Victoria Rose
Victoria Rose
https://panem.forumpl.net/t2027-victoria-rose#25934
https://panem.forumpl.net/t2034-vic
https://panem.forumpl.net/t2033-victoria-rose#25956
Wiek : 29 lat
Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose EmptyPon Kwi 14, 2014 9:12 pm

Drogi Nieznośny Numerze Trzy, chciałabym ci bardzo uprzejmie zakomunikować, że wysysasz mi wenę z żył. Dodatkowo próbujesz na siłę wywołać jakąś reakcję i wprowadzasz fabularnie wątek, który nas (a przynajmniej mnie osobiście) nudzi. Muszę w kółku pisać o jednym i tym samym, a dodatkowo straszysz, że odcięcie się od matki-zabójczyni będzie wpływało na Victorię i Hugh w przyszłości. Jak? Chyba poczuciem winy. Także dziękuję ci za tą jakże ambitną grę. Z poważaniem, Nieznośny Gracz
PS.: Prosimy o odpis, bez czekania na post od Hugh.


Victoria była tylko człowiekiem i cała sytuacja wzbudzała w niej poczucie winy, ale z pewnością nie czuła się odpowiedzialna za los nastolatki. Może była egoistką, zapatrzoną w Hugh, który stał się dla niej oparciem, ale najwyraźniej jej to pasowało i nie docierało lub nigdy nie dotrze, że było to bezduszne zachowanie, pełne racjonalnego myślenia.
Szczęśliwie zasłoniła uszy, więc krzyk mężczyzny za drzwiami słyszała jako przytłumiony pomruk.
-To nie moja wina, nie moja sprawa. -powtarzała sobie w myślach każde słowo niczym mantrę, wyuczając się kolejności liter na pamięć.
Była wdzięczna za samą obecność ukochanego. Gdyby to wszystko miało się rozegrać w samotności, z pewnością nie zniosłaby tego tak dobrze, choć i teraz nie była w najlepszym stanie. Dobrze wiedziała, że gdyby nie postawa Hugh, to mogłaby ulec dziewczynie i stać się współwinną jej zbrodni, a wtedy już z pewnością nie ujrzałaby światła dziennego u boku Randalla.
Siedziała tak w ciszy przy drzwiach, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, nie reagując na dotyk ukochanego. Potrzebowała jeszcze chwilę czasu, by to wszystko złożyć w całość.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Victoria Rose Empty
PisanieTemat: Re: Victoria Rose   Victoria Rose Empty

Powrót do góry Go down
 

Victoria Rose

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Victoria Rose
» Victoria Rose
» Hugh i Victoria
» Gabinet Rose
» Andy Rose

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-