IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Finnick Odair i Annie Cresta

 

 Finnick Odair i Annie Cresta

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptyPią Mar 21, 2014 7:42 pm

***
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptyPią Mar 21, 2014 7:42 pm

Coraz częściej zdarzało mu się, jak tego pięknego słonecznego dnia, zabłądzić we własnej podświadomości i zapomnieć, że wybitne umysły tego świata wpadły na to, aby zbudować windę, bo zanim poznał swoją głupotę, przeszedł dwa piętra. Czy to ze zmęczenia czy ze zwyczajnego rozkojarzenia? Już nie potrafił tego nazwać, określić w jakikolwiek logiczny sposób stanu, w jaki wpadał po zarzuceniu na siebie jasnego i świeżego stroju Strażnika, i z którego trudno było mu się wyrwać, gdy wracał do domu. Na początku, gdy zaciągnął się u Reiven, myślał, że nowe zajęcie pozwoli mu odciągnąć się od myśli, które w najmniejszym stopniu nie pomagały jego zaniżonej i tak samoocenie, wyrzutom sumienia, które oczywiście zdążyły tego dnia oskarżyć go razy sto pięćdziesiąt o wszystkie zbrodnie tego świata. Tymczasem miał okazję skupić się na swych myślach, które okazywały się o wiele ciekawsze niż to, co dzieje się na ulicach Kapitolu, jeśli tego dnia przydzielono go do Dzielnicy Rebeliantów, bo bywały i takie, że wysyłano jako Strażnika na Ziemie Niczyje czy do Kwartału. Tu i tutaj robił to samo: chadzał, czasem przepytał, innym razem interweniował, bo musiał, bo taka była zasada. Najczęściej zgarniał z ulicy roztrzepanych dzieciaków wykrzykujących w głuchy tłum jakieś hasła o wolności, równości i niesprawiedliwości, miał wtedy ochotę zaklaskać na jego cześć i pogratulować spostrzegawczości i głupoty zarazem, że chce przekonać ludzi do czegoś oczywistego, tylko nikomu nie uśmiecha się, aby potem zaciągnąć go na plac i schłostać jak psa. Często przyglądał się podobnym atrakcjom niewzruszony, nie robiły nań wrażenia, nie bił tych odważnych dzieci, tych naiwnych dorosłych, którzy wychylali się przed szereg, chociaż mógłby, zamknąłby oczy, pozostawił tę kwestię poza rzędem pytań o to co właściwe, a co niewłaściwe, porzuciłby ideały, na tę jedną chwilę. Mechanizm wyrobiony podczas Igrzysk, nie myśl, kontroluj, planuj, nie odczuwaj, a świat będzie należał do ciebie, cały ten świat to tylko arena, to tylko wspomnienia, to tylko rząd bezimiennych twarzy, bo nazwisk nie chciał pamiętać, to rząd martwych uśmiechów, rozpłakanych matek i rozgoryczonych ojców, cała masa rozbitych rodzin, zniszczonych lat młodości, przerwanych żyć, marzeń, które nie miały szansy ujrzeć światła dziennego. Nie powinien się obwiniać, chciał przestać, ale czasem po prostu myślał, że zwycięzcą są ci, którzy teraz nie niosą na barkach odpowiedzialności za śmierć dwudziestu trzech dzieci. Teraz był dorosły, minęło jedenaście długich i przykrych lat, a oni nadal tam byli i męczyli go swoimi pojękiwaniami, przypomnieniami, musieli dać o sobie znać, że istnieją, żyją, jeśli nie naprawdę, to w jego pamięci.
Winda stanęła, w drodze do drzwi zdążył zdjąć kask i gdy był już w mieszkaniu, rzucił go w kąt, jakby nie miał ochoty już go dotykać. Nie dziś.
-Annie, wróciłem! – zawołał do korytarza próbując wyplątać się z białego kombinezonu, który zaraz potem wylądował na okryciu głowy – Skoro nas zaciągnęli, powinni wprowadzić normalny mundur, wyglądam jak kosmonauta. To co oni tam robią, to jest jakiś cyrk na kółkach, jeszcze jedna taka reforma, a pozwę ich do sądu za robienie z ludzi idiotów.
Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptyPią Mar 21, 2014 8:50 pm

// z czasoprzestrzeni. :D

W końcu zyskałam dom.
Coraz częściej łapałam się na tym, że skrycie cieszyła mnie ta myśl, i ta nazwa, która już sama w sobie była taka... bliska, taka uspokajająca, która miała twarz Finnicka. Lubiłam cicho wędrować korytarzami i przesuwać po ścianach opuszkami palców. Lubiłam pieczołowicie wycierać kurz z ramek na zdjęcia, które z pomocą Finnicka rozwiesiłam w praktycznie każdym możliwym miejscu. Lubiłam ustawiać naczynia w równym, schludnym rządku i lubiłam znajdować wszędzie jego ubrania. Może ktoś inny byłby zły, po raz kolejny znajdując za fotelem parę skarpetek, ale ja skrycie się tym cieszyłam. Lubiłam je znajdować, bo to przypominało mi, że w końcu był mój, poświęcał mi swój czas, a po przebudzeniu mogłam widzieć uważne, radosne spojrzenie i szeroki uśmiech. Wciąż pamiętałam o jego oświadczynach, i czułam dziwną, trudną do powstrzymania radość na myśl o naszym ślubie. Wreszcie nauczyłam się mniej myśleć o tym, co tak mnie przytłaczało. Nie potrafiłam tego zamazać ani celowo stłumić, nie, te wszystkie wspomnienia wypływały na powierzchnię mojej podświadomości, kiedy chociaż na chwilę dawałam im popłynąć, ale jakąś częścią siebie samej przyzwyczaiłam się do myśli, że już zawsze będę szaloną, przytłoczoną tym wszystkim dziewczynką, a poza tym Finnick mnie kochał. Skoro on to akceptował, to ja też mogłam.
Lubiłam też na niego czekać. Na początku byłam w tym bardzo niecierpliwa, kuliłam się gdzieś na korytarzu, całkowicie spanikowana, byłam pewna, że nie miał zamiaru wrócić, że znalazł inną kobietę, którą pokochał bardziej, albo że ktoś w Kwartale go skrzywdził. Przyciskałam dłonie do twarzy i próbowałam przypomnieć sobie, jak należy powoli i spokojnie oddychać, ale wszystkie niedotyczące go myśli natychmiast umykały mi z głowy. Ale wracał, zawsze wracał, i na mój widok na jego twarzy pojawiało się zmartwienie. A ja nie chciałam, żeby się martwił, dlatego każdego dnia uczyłam się, jak być odważną. Przestałam czekać na niego w korytarzu, a potem też przestałam się denerwować. Przecież wiedziałam, przecież obiecał, a ja mu wierzyłam, zawsze.
Mimo tego i tak czułam iskierkę radości za każdym razem, kiedy otwierał drzwi, tak, jak wtedy. Odłożyłam klej, chociaż i tak pobrudziłam nim niemalże całe ręce, i powędrowałam do korytarza. Stał tam, cudowny jak zawsze, i na chwilę przystanęłam, chcąc jak najdłużej zatrzymać ten widok w mojej głowie. Potem podeszłam prosto do niego i wspięłam się na palce, jednocześnie zarzucając mu na szyję ramiona, ręce wciąż trzymając jednak w powietrzu. Zaśmiałam się cicho i pocałowałam go prosto w usta.
-Tylko uwaga na moje ręce, są całe w kleju- ostrzegłam cicho, potem szybko odsuwając się od niego o krok. Miałam cichą nadzieję, że miał zamiar iść do kuchni, gdzie na stole leżał już skończony do połowy album pełen naszych, i nie tylko naszych, zdjęć. Uśmiechnięta Reiven, splatający rybackie sieci Pippin, plaża w Czwórce, wszystko, co kiedyś tworzyło naszą historię znalazło się teraz w jednym miejscu. Wreszcie postanowiłam przestać bać się wspomnień, chociaż i tak na żadnej z kart albumu ani słowem nie wspomniałam o Arenie. Nie potrafiłam, nie chciałam. Nie mogłam.
-Wcale nie jest tak źle- rzuciłam wesoło, żeby zaraz dodać.- No, może oprócz tego kasku.
Potem przystanęłam i przygryzłam lekko wargę. Nie lubiłam tego tematu, ale nie mogłam też udawać, że nie istniał.
-Jak było w pracy?- Zapytałam, siląc się na jak najspokojniejszy ton. Nie potrafiłam myśleć o Finnicku jako o Strażniku Pokoju, ale nie potrafiłam też nie myśleć o tym wcale, więc starałam się jak najbardziej neutralnie podejść do tej całej sprawy.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptySob Mar 22, 2014 11:07 am

W ciągu tego miesiąca zdążył się przyzwyczaić do Annie, która zjawiała się w korytarzu, gdy wracał do domu. Przez pierwszy tydzień jej widok na samym wejściu nieco go peszył, wprowadzał w stan psychicznego dyskomfortu, jakby zaskoczenia, bo jeszcze nie zdążył się wówczas przyzwyczaić do tego, że Annie istnieje w jego życiu, że będzie pojawiać się od tej pory na co dzień. Czasami jej obecność go irytowała, doprawdy, przyzwyczajony był do samotności, ciszy, do tego, że rzeczy, które położy w dowolnym miejscu, zostaną tam i gdy wróci, nie będzie musiał denerwować się i szukać ich po szafkach, do ciuchów, których nikt nie pierze, dlatego oddawał je do pralni lub zatrudniał gosposię. Teraz gdy nie mógł znaleźć jakiejś koszulki, mógł się zezłościć, ale te wszystkie sytuacje, które były dla niego obce, były przyjemne, wprawiały go w poczucie, że w końcu nie musi robić wszystkiego sam, martwić się o każdy że kolejny szczegół. Gdy wracasz do domu ze świadomością, że ktoś na ciebie czeka, gdy stajesz w drzwiach i wita cię osoba, którą kochasz, na której ci zależy i którą chciałbyś na pewno widzieć częściej – coś bezcennego, coś innego od dotychczasowej rzeczywistości, która postanowił zostawić za sobą. Ten cały strach, który go napędzał do niewłaściwych decyzji, ludzie, których musiał ukrywać, przed przyjaciółmi, przed całym państwem na dobrą sprawę. Tylko on i problemy, tylko on i ciągłe prośby, przysługi, ucieczki, potajemne spotkania i ciągły strach, że coś jednak mogło pójść nie tak, że to tylko kwestia czasu –śmierć, areszt. Że świat drwi sobie z niego i pozwala nacieszyć się wolnością, szczęściem, które łykał łapczywie garściami, aby potem wprowadzić na manowce, przerwać sielankę ostro i brutalnie. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, bo pomimo tych wszystkich błędów i chwil zapomnienia stał na korytarzu, we własnym domu, obejmowała go kobieta, która powinna go obejmować i nie musiał martwić się o to, co stanie się kolejnego dnia, bo jeśli cokolwiek ma się stać, on będzie wiedział, co powinien zrobić. Już nie potrzebował schronienia, nie potrzebował kogoś, kto podjąłby za niego odpowiednią decyzję, poprowadził, ponieważ wiedział, czego chce. A to co się stało, jest już przeszłością.
-Kleiłaś? – spytał z rozbawieniem, zbliżył się na moment i pocałował ją w czoło – Nie zrobiłaś obiadu, prawda? Zresztą nieważne, odmrozimy rybę, masz ochotę na rybę? – miał nadzieję, że tak. I wbrew wszystkiemu wcale nie odczuł rozczarowania, wręcz przeciwnie, zauważył okazję, aby mogli spędzić razem trochę czasu chociażby przy czymś równie błahym jak odmrażanie ryby, gotowanie brokułów czy przygotowywanie sosu czosnkowego.
Na wspomnienie o kasku już nic nie powiedział, czasem po prostu go nie zakładał, ale innym razem musiał, a noszenie takiego żelastwa na głowie nie było wybitnie wygodne, ani człowiek się nie czuł w tym dobrze, ani nic, zwłaszcza świadomość, że wyglądał w tym wyjątkowo nieatrakcyjnie lub po prostu śmiesznie potrafiła doprowadzić do istnej furii. Dlatego gdy znajdował się poza Kwartałem lub Ziemiami Niczyimi, chodził bez, jak większość, wygodniej, prościej. Czyli wszystko na temat irytacji nowym sposobem sprawowania władzy, nieudolnym, według niego, bo już się nie buntował, teraz krytykował.
-W Kwartale niewiele się dzisiaj działo, a przynajmniej na moim patrolu – nie wspomniał o tym, że kilka osób rozstrzelano, w ogóle nie powinien mówić o KOLCu, był to zbyt delikatny temat, dla Annie szczególnie, dla każdego, lepiej o tym w ogóle nie dyskutować. Tak jest i koniec, chwycił ją za dłoń delikatnie i ruszył w stronę kuchni za cel obierając sobie zamrażarkę, kontynuował – Jutro organizują jakieś szkolenia w Koszarach, więc wrócę wcześniej – przystanął przed lodówką. Ryba, deska, nóż. Podszedł do stołu i zamarł, jakby zdziwiony, zmarszczył brwi spoglądając na zawalony wszelkiego rodzaju przedmiotami niepożądanego źródła blat i dopiero po chwili zorientował się, o co chodzi.
-Cholera, Annie – parsknął śmiechem – Gdzie ja teraz zrobię obiad? – spytał, jakby głupkowato, parskając śmiechem. Wszystko co miał w ręce wylądowało zaraz na szafce kuchennej. Na chwilę zdążył zapomnieć o tym, jak bardzo jest głodny, gdy złapał Annie za rękę, pochylił się i złożył na jej ustach spontaniczny pocałunek – Nie musiałaś, to znaczy, to jest piękne, ale przecież wiesz jak wychodzę na zdjęciach, jak mogłaś – znów ją pocałował, krótko, ale jednak, objął, postawił przed stołem zagradzając ucieczkę z obu stron rękoma, które oparł na blacie – Pokazuj – polecił.
Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptySob Mar 22, 2014 2:32 pm

Ktoś kiedyś, bardzo dawno temu, powiedział mi, że wszyscy marzyciele to głupcy.
Nie pamiętam, co wtedy mu odpowiedziałam; może nic, a może tylko wybuchnęłam śmiechem? Kiedyś lubiłam się śmiać, to akurat zapamiętałam, bo śmianie się w Czwórce było takie naturalne, jak element krajobrazu. I było łatwe. Znacznie łatwiejsze, niż teraz. Lubiłam się śmiać, kiedy Finnick sypał na mnie piaskiem, albo kiedy Pippin gonił mnie nad brzegiem morza, kiedy ojciec uczył mnie rybackich piosenek, o które tak złościła się mama, albo kiedy puszczaliśmy wraz z całą dzieciarnią Dystryktu jasne latawce, które tak łatwo porywał wiatr. Kiedyś wszystko było łatwiejsze, i rzadko wtedy marzyłam. Chyba zawsze bardziej skupiałam się na rzeczach przyziemnych, na skrobaniu ryb albo na przetrwaniu Igrzysk, bo marzyć można o rzeczach pięknych, a wszystko, co piękne, miałam już przecież w Czwórce.
Chyba dopiero potem nauczyłam się marzyć. Potem, czyli wtedy, kiedy Finnick trafił na Arenę. Na samą myśl zawsze mam ochotę wymazać sobie z pamięci te straszne kilkanaście dni, kiedy cierpiałam, skulona nad zatoką, niezdolna do oglądania go na ekranie albo nawet do płaczu, który wydawał mi się śmiesznie bezużyteczny i niepotrzebny. Więc zaczęłam marzyć, o tym, że wróci, cały i mój jak dawniej. Niezmieniony przez Kapitol, chociaż wszyscy powtarzali, że to niemożliwe. Ale to oni byli głupcami, nie ja, bo Finnick, który wrócił, uśmiechał się jak dawniej i nadal był wspaniały, chociaż może trochę bardziej smutny. Był taki, jak to sobie wymarzyłam, więc zaczęłam myśleć, że wcale nie byłam głupcem, tak, jak ktoś mi kiedyś powiedział. Ale potem trafiłam na Arenę.
Otrząsnęłam się lekko, czując nadchodzący przypływ paniki, który jednak nauczyłam się tłumić. Może wiele się zdarzyło, ale jednak wróciłam, i wciąż potrafiłam marzyć. Czasem myślałam, że tylko to pozwoliło mi przetrwać rebelię, a potem długi czas bezosobowej, pustej egzystencji w Kapitolu i jałowe, ciche dni pomiędzy mną, a Finnickiem. Przez ten cały czas marzyłam, czasem rozpaczliwie, ostatkami sił, że coś się zmieni, że będzie jak dawniej, tak pięknie jak w Czwórce. I udało się. Więc może i nie byłam głupcem.
W odpowiedzi tylko uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Zapomniałam- przyznałam niepewnie, żeby zaraz pokiwać głową.- I tak, mam ochotę na rybę, szczególnie na taką, którą pomożesz mi przyrządzić.
Dodałam, żeby zaraz posłać mu uśmiech. Uśmiechanie się w jego obecności było takie normalne, odruchowe, zupełnie jak w Czwórce, jakby cząstka Dystryktu nadal istniała w nim tak silnie, że aż namacalnie.
Kiedy Finnick wspomniał o pracy, na początku spięłam się lekko, ale zaraz po tym spróbowałam rozluźnić mięśnie. Przyzwyczajałam się, powoli uczyłam odwagi nawet w najdrobniejszych gestach, bo chciałam, żeby było mu łatwiej żyć ze mną, znacznie łatwiej, niż wcześniej. Dlatego pomimo czegoś dławiącego mnie lekko w piersi pokiwałam głową i zakołysałam lekko naszymi splecionymi dłońmi.
-To dobrze- powiedziałam nieco wyższym głosem, wraz z nim kierując się do kuchni.- Możemy gdzieś razem pójść, jeśli wrócisz wcześniej. To znaczy, jeśłi miałbyś ochotę, dawno nigdzie razem nie byliśmy.
Potem, kiedy już znaleźliśmy się w kuchni, zacisnęłam lekko dłonie w radosnym oczekiwaniu. Serce zaczęło mi bić zdecydowanie głośniej i zdecydowanie mocniej. Wbiłam wzrok w stół i w milczeniu odliczałam sekundy, z nadzieją, że postanowi śledzić moje spojrzenie i w końcu natrafi w ślad za nim na album.
I nie rozczarowałam się. Roześmiałam się, a potem, kiedy mnie pocałował, wspięłam się na palce i oddałam pocałunek, czując pulsującą w każdej komórce mojego ciała radość. Nigdzie nie czułam się tak dobrze i bezpiecznie, jak w więzieniu pomiędzy jego ramionami.
-Chciałam Ci zrobić niespodziankę- rzuciłam radośnie, a potem powiodłam palcem po zarysie jego szczęki, silnej, męskiej i tak bardzo znajomej, że rozpoznałabym jej kształt wśród tysiąca innych. Ujęłam w dłonie album i ustawiłam się tak, żeby mógł wygodnie spoglądać mi przez ramię.
-Wiesz, że czasem nie lubię wspominać- powiedziałam w ramach wstępu, przygryzając wargę, żeby zaraz rzucić szybko.- Ale nie wszystkie moje wspomnienia są złe, to też wiesz. I chciałabym zachować te dobre, te nasze, na dłużej. Dlatego to zrobiłam.
Nieco drżącymi rękoma przewróciłam pierwszą kartkę, żeby natrafić na kilka zdjęć Czwórki- rozświetlona promieniami słońca plaża, mój dom, a przed nim chylący się nad rybackimi sieciami ojciec, potem też dom Finnicka, a na końcu nasza szkoła. Następna kartka, a więc moi rodzice, uśmiechnięci, trzymający mnie za ręce, a potem kilkunastoletni Finnick rozpromieniony w uśmiechu, który trzyma opaloną dłoń na szczupłym ramieniu Pippina. Potem już sam Pippin w jasnej koszuli, a przy nim Rosana, na widok której przełknęłam cicho ślinę. Przeskok czasowy, bo następne zdjęcia pochodziły już z czasów po Igrzyskach Finnicka; był wtedy wyższy i nieco bardziej smutny. Na jednej fotografii trzymaliśmy się za ręce, a na drugiej gonił mnie po plaży. Jeszcze kilka ujęć z Czwórki, na prawie wszystkich oboje jesteśmy uśmiechnięci. Następny przeskok, już po moim... Po moim powrocie, znowu plaża i morze, i szybujące w powietrzu mewy. Następny przeskok; na następnych zdjęciach uśmiechnięta Reiven, machający Pippin, cała załoga Trzynastki szczerząca się do obiektywu. A na koniec kilka pojedynczych zdjęć z Kapitolu; nasz dom, śmiejący się Finnick i ja, która pochylam się nad nim z uśmiechem.
-I... i jak Ci się podoba?- Zapytałam na końcu nieśmiało, kiedy skończyły się wszystkie strony, które zdążyłam już zapełnić.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptySro Lip 30, 2014 8:20 pm

To zabawne, bo o ile to wszystko wydawało się trudniejsze, o ile spotkania okazywały się dłuższe i bardziej męczące, a klienci mniej uprzejmi i wyrozumiali, tym bardziej chciał wracać do domu zapominając, że Czwórka powita go ponownie zimnym kubłem wody. Przez cały ten czas, kiedy przewijał się pomiędzy poszczególnymi apartamentami oraz budynkami, ulicami a czasami nawet dystryktami, tęsknił za morzem, za jej uśmiechem, który miał nadzieję w końcu ujrzeć. Na początku było cudownie. Ona była cudowna. Oboje byli prawdziwie szczęśliwy. Czasem nawet Kapitol przestawał istnieć, pojawiał się tylko czasami, w przebłyskach, jakby ich mur zbudowany z miłości i szczęścia, tak pustych i nędznych sformułowań, mógł ochronić ich przed jakimkolwiek złem. Potem pojawiły się łańcuchy, najpierw głodne dłonie, które z tego światka pragnęły ich wyrwać, dopiero potem te grzechocące ciężkie zobowiązania i obietnice, które w przyszłości miały nie zostać spełnione. Wtedy był posłuszny, wierny jak pies, nawet uwiązany czasami przestawał być psem, gdy wracał do Czwórki i witały go te roześmiane młode i świadome już oczy. To się zmieniło. Potem wizyty były trudniejsze, coraz gorsze i brutalniejsze dla niego, bo beztroska przestała być podstawą egzystencji, którą do tej pory wiódł a wróg nie był wrogiem, któremu można było wbić ostrze w serce, podciąć gardło, nie był trybutem ani klientem, którego ucałowałby na początku a potem na samym końcu samemu czerpiąc z tego nikłe przyjemności, czysty interes. Przeciwnik był czymś, z czym do tej pory nie walczył, czego nie potrafił pokonać i zrozumieć. Zmieniła się. To było straszne. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Wszystko wydawało się wówczas trudne, nawet oddychanie świeżym nadmorskim powietrzem, nie takim, jakim oddychano w Kapitolu - zatrutym i gęstym od intryg.
Teraz też wracał, czasem się rozczarowywał, bo znowu dostrzegał ten strach, bo ten uśmiech, którym kiedyś karmił nadzieję, gdzieś przepadł i coraz częściej wierzył już, że na dobre. Czasem coś się w nim łamało, że kładł się do łóżka częstując ją kilkoma gorzkimi wyjaśnieniami, na które z pewnością nie zasługiwała. Nie zasługiwała na niego, była za dobra, to mogła być czysta miłość, ale on skutecznie ją ubrudził własnymi ciężkimi grzechami.
Zjadłby rybę, ale świeżą. Ale potrzebował czegoś, co mu przypomni słony smak wody, co mu skutecznie przypomni o chwilach przed całym tym koszmarem, o jej uśmiechu, dotyku czułych dziecięcych wtedy jeszcze dłoni, o mokrych włosach, którymi smagała go po twarzy, o Sabriel.
Nie, przestań, wyjdź z mojej głowy, nie męcz mnie już.
-Miałbym ochotę - odpowiedział ze spokojem, ostrożnie, jakby bał się, że pojedyncza sylaba go zdradzi. Uśmiechnął się cieplej, trochę z lękiem, bo to co robił, było złe. Musiał odejść, powinien był odejść dawno temu, ale nie potrafił jej zostawić, wiedział też, że ona nie potrafiłaby pozwolić mu odejść. Byli na siebie skazani, to zostało już napisane, nie potrafił z tym walczyć, bo była kimś, kto uświadamiał go, że jest jeszcze Finnickiem Odairem, że istnieje i nie tylko we wspomnieniach, ale naprawdę.
Potem się całowali, co było cudowne, a on nadal czuł, jakby grzeszył.

Przewracał album. Widział twarze, widział te uśmiechy. Dom Annie. Jego własny dom. To wydawało się nieprawdziwe, jakby pochodziło z innego życie, nie jego własnego, ale ona tam stała, też taka nierealna, bo szczęśliwa i młoda, i... jej ojciec. Nie wiedział czemu, ale ten obraz sprawił, że jego serce na moment stanęło, że dłonie zadrżały, gdy wpatrywał się w opalone ciepłe lico, które było jeszcze bardziej zamglone i gdyby nie to zdjęcie, dalej wierzyłby że był po prostu snem. Czekał aż przewróci kolejną kartkę, aż wskaże mu Pippina, który nadal wywoływał w nim sprzeczne emocje, który był najbardziej rzeczywisty wśród wszystkich tych bajecznych postaci. Gdzieś dostrzegł też Rosanę, ale tego nie chciał pamiętać, choć i ona sprawiała, że czuł dreszcze, bo istniała. Nawet jeśli wspomnienia nie były na tyle mocne, to krew, którą miał na rękach, zbyt widoczna.
Przeskok czasowy.
Nie poznawał samego siebie, może dlatego, że obrazy zaczęły się pojawiać i znikać, jakby wcześniej w ogóle nie istniały. Nie chciał widzieć już jej twarzy, nie chciał oglądać Reiven, bo była zbyt znajoma i czuł, jak jego mięśnie się spinają. Pamiętał. Ona też wiedziała. To było najgorsze, że już nie miał żadnych tajemnic, nie było już kłamstw. Czuł się odsłonięty, nagi ze swoimi okrucieństwami, z tym wszystkim i spodziewał się za moment zobaczyć jej zdjęcie, naprawdę na to liczył. Na ostateczny cios w sumienie, które i tak zwijało się w agonii.
Potem zadała pytanie, a jemu zabrakło słów, bo był nieszczęśliwy, a jednocześnie tak uradowany, że trzymał ją żywą w ramionach - nie potrafił określić tego, co czuje, nie potrafił wyrazić tego słowami, które odpowiednio wyraziłyby to całe roztargnienie i nie zraniłyby jej.
-Na niektórych zdjęciach... - nie musiał się długo zastanawiać... -...wyszedłem wybitnie... - to było zbyt proste, już się nauczył... - ...beznadziejnie - ...kłamać.
Przewrócił kilka stron, przyjrzał się poszczególnym fotografiom i uśmiechał, jakby to go bawiło. Czasem szczerze miał ochotę, innym razem walczył z chęcią roztrzaskania albumu na małe kawałeczki, zwłaszcza gdy widział Reiven, Pippina czy jej ojca i matkę. Wspomnienia z pozoru pozytywne, ale czasem jednak wolałby ich nie posiadać.
-To piękne - odpowiedział w końcu na jej pytanie, zatrzymał się przy pustych stronach i szepnął do ucha - Teraz wszystko zależy od nas, nie istnieje już nic, co mogłoby to zmienić - jego głos się ściszył, że musiała wytężyć słuch, aby go usłyszeć - ani nic, co mogłoby nas rozdzielić. Już nikt.
Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptySro Sie 06, 2014 9:37 pm

Czasami bałam się, że powtarzając Finnickowi, że go kocham, sprawiałam mu przykrość.
Nigdy nie okazał mi żadnego afrontu; nie, w jego oczach zawsze widziałam ten specyficzny wyraz, mieszaninę czułości, troski i czegoś, co przy większej ilości odwagi mogłabym nazwać miłością. Kochałam w nim te dwie strony miłości- oczywistą, jawną, która sprawiała, że się o mnie troszczył, że wchodząc do domu wołał moje imię z nadzieją, że mnie w nim znajdzie, że mu odpowiem. Jednak odrobinę bardziej kochałam tą drugą stronę jego miłości, może bardziej zawiłą i trudniejszą do zrozumienia, ale piękną w oryginalny, unikatowy sposób. Ta miłość emanowała od niego cichą falą nawet wtedy, gdy siedzieliśmy w milczeniu; ta miłość sprawiała, że tak delikatnie trzymał mnie za ręce, albo że czasem nieświadomie wtulał twarz w moje włosy przez sen. Miłość oczywista odbijała się w jego gestach, a ta druga- tylko w oczach.
Miałam więc pewność, że mnie kochał, ale czasem ta pewność bywała bolesna. W czasie długich godzin, które poświęcał pracy, myślałam o sprawach, o których nigdy nie rozmawialiśmy. Zastanawiałam się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby mnie nie poznał, gdyby nie musiał się mną opiekować i o mnie martwić. Jak szczęśliwy mógłby być, gdybym została w Czwórce. Zdawało mi się, że moja miłość była skazującym go wyrokiem, i że okazując mu ją, albo wyrażając słowami, jedynie go potwierdzałam.
Dlatego kiedy postanowił mi się oświadczyć, zrozumiałam, że musiałam się zmienić. Że musiałam zrobić cokolwiek, żeby to wszystko w jakiś sposób naprawić. Więc zapragnęłam być odważna, każdego dnia stawiając jeden mały kroczek do celu, każdego dnia wyzbywając się jednej cząsteczki szaleństwa, mierząc się z niekoniecznie pozytywnymi wspomnieniami. Dla nas. Dla niego. Chociaż była to jedynie drobnostka w porównaniu do tych wszystkich rzeczy, które on bezinteresownie zrobił dla mnie.
Wybuchnęłam śmiechem, cichym i urywanym, ale jednak. To była tak naturalna reakcja, tak pasująca do przebywania w otoczeniu silnych, opiekuńczych ramion.
-To ja wyszłam beznadziejnie- odparłam i przesunęłam palcem po ostatnim zdjęciu, na którym moje włosy utworzyły wokół twarzy nierówną aureolą.- Zobacz, jak tu wyglądam! Jak war...
Zająknęłam się, trafiając na słowo klucz, i przez chwilę zadrżały mi dłonie. Nie, Annie, nie rób mu tego. Możesz to powiedzieć, możesz!
-...iatka- dokończyłam pospiesznie, odejmując dłoń od stronnicy albumu.
Słysząc jego następne słowa wypowiedziane tak blisko mojego ucha, że jego ciepły oddech delikatnie złaskotał mnie w policzek, poczułam wpełzające mi na policzki gorąco. Odwróciłam do niego twarz, nawet nie próbując powstrzymać powoli rozkwitającego na moich ustach uśmiechu.
-Naprawdę nikt?- Zapytałam cichym, drżącym głosem. Uniosłam dłoń i pogładziłam go po policzku, przebiegłam palcami po zarysie szczęki, obrysowałam palcem zarys jego ust, a potem oparłam czoło o jego ramię w tak znajomym, wyuczonym odruchu.- Kocham Cię, Finn. Te wszystkie strony... Nie wiem, jak to wszystko się potoczy, ale mam nadzieję, że znajdą się tam tylko takie zdjęcia, na których będziesz się uśmiechał. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy, naprawdę.
Dodałam jeszcze ciszej w jego rękaw, a potem zarzuciłam mu ręce na szyję i pozwoliłam sobie na chwilę szczęścia, dodając w myślach, że postaram się zrobić wszystko, aby następne strony były jak najpiękniejsze.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptyPon Sie 11, 2014 4:08 pm

Czasem to było męczące - wspomnienia. Nawet te dobre, zwłaszcza one. Najtrudniej było je zaakceptować, przyswoić, że coś takiego, coś przymglonego, niewyraźnego, pozytywnego ponad miarę mogło mieć miejsce. Obrazy się pojawiają, słowa i gesty, doznania, to wszystko scala się w całość, która jakby nie należy do niego, jakby był tylko postronnym widzem, a to życie przed Igrzyskami należało do kogoś innego, te pocałunki Annie były poświęcone innej osobie i te chwile, miłe i przyjemne, pojedyncze wydarzenia symbolizujące nadzieję pochodziły z jakiegoś filmu, który kiedyś obejrzał. Może nawet brał w nim udział. Znikoma rólka w teatrze życia. Wszystko zmierza ku jednemu. I to na pewno nie będzie szczęśliwe zakończenie. Życie ma jeden wielki spoiler, taka jego wadliwość - na samym końcu znajduje się przesłodka śmierci, i nic poza tym, żadnej drogi okrężnej, nic, nic. Po prostu pustka. Ale gdyby miał myśleć o sobie w ten sposób, o Annie, wszystko straciłoby sens, nie byłoby niczego, o co mógłby zawalczyć. Pozorna wędrówka ku celu byłaby przesądzona, walka o idee nieważna i przeterminowana. To trudna kwestia, to trudne życie, zwłaszcza kiedy zostało z góry skazane na porażkę o słodkiej niczym miód nazwie Głodowe Igrzyska.
Myśli wędrowały, a on przyglądał się zdjęciom. Znów wyrzuty, znów refleksje, które nie odstawały go nawet na krok, szczególnie gdy trzymał w ramionach to kruche ciałko, kiedy czuł bicie spragnionego serca i wiedział, że nie zasługuje na to wszystko. Wówczas wracały stare wspomnienia, widma śmierci, przekleństwa, które nad nim wisiały. Poczucie winy działało jak magnes na ponure i niekomfortowe wspomnienia, które jeszcze silniej przytwierdzały go do muru i zabierały oddech. Czuł jak mdleje, znów się poddaje pod ciężarem jednego wypowiedzianego przezeń słowa, które zawisło w powietrzu, może nie odczuwała, ale trwało przy nim jeszcze przez dobrych kilka chwil, podczas których walczył z samym sobą, aby nie odepchnąć zagrażającego niebezpieczeństwa i nie uciec. Najlepiej do zatrutej Czwórki. Zatrutej wspomnieniami. I nawet zdarzyło mu się pomyśleć o domku, o jego skromnym młodym mieszkańcu, a potem na powrót znaleźć się w przytulnej kuchni, bo tu było jego miejsce - przypomniał cichy głosik.
Ale i tak się zaśmiał, automatycznie, gdy wyczuł zagrożenie, przycisnął ją wtedy jeszcze silniej do siebie spoglądając na zdjęcie. Była na nim piękna, roztrzepana, ale była sobą. To nic złego, powtarzał, to tylko zdjęcie, oboje wiedzieli, kim była naprawdę, nie potrzebowali ulotnych dowodów w kształcie zwitka połyskującego papieru.
Obróciła się ku niemu, spojrzał w jej oczy i zastanowił się, czy rzeczywiście był na tyle głupi, aby zostawić to, co należało do ich obojga dla kolejnego złudnego uniesienia? Ta ich miłość, jakkolwiek nienazwana, to co ich łączyło - było silniejsze, permanentne. Nie potrafił się tego wyrzec, nie potrafił kłamać w jej twarz, szeptać tych czułych słów, bo serce znów ściskało się i rozluźniało, aby za moment eksplodować kolejnym bólem. Nie dążył do związku opartego na iluzorycznym zaufaniu, to byłoby nienaturalnie okrutne, bo jednocześnie, gdyby wyjawił jej całą prawdę, świat o który się opierał, ich wspólny świat, posypałby się jak domek z kart muśnięty mocniejszym podmuchem wiatru. Tacy byli: delikatni, krusi, pozbawieni wsparcia, przeznaczeni tylko samym sobie, zależni tylko od siebie, liczący tylko na...
...siebie.
Oni wszyscy znikną, ci ludzi, którzy pojawili się, potem zniknęli. Oni wszyscy przepadną. Zostaną tylko zdjęcia, pamiątki ukazujące co lepsze to chwile, zamarznięte uśmiechy i blaknące przez lata wspomnienia.
-Naprawdę - prawie szepnął posługując się najokrutniejszą formą kłamstwa, wykorzystując ślepe zaufanie i karmiąc się własną wiarą, jakby miała ona jakiekolwiek podstawy do podobnie naiwnego twierdzenia. Nie mógł zrobić w tym kierunku nic. Zagwarantować jej bezpieczeństwa? Im obojgu? Mając za dobrą przyjaciółkę Ruen, nie mógł cieszyć się pewnością, że pewnego pięknego i słonecznego dnia do jego domu nie wtargną Strażnicy Pokoju i nie zaprowadzą go wprost na egzekucję, której przyglądać się miałoby całe Panem. Chyba że... chyba że zdradza, jawna na dodatek, ochrona skazanego na śmierć trybuta nie jest wykroczeniem. W świetle moralnym - dobrze. Ale nie wątpił, że byłby w stanie w takiej sytuacji, po tym wszystkim, zapewnić i jej, i sobie bezpiecznej przyszłości.
Tak nienawidził kłamać.
Niewidzialna pięść znów się zacisnęła, a on uśmiechnął się na słowa, które usłyszał.
-Szczęście jest nudne, ale nikt nie powiedział, że na nie nie zasługujemy - to było wspaniałe, to wszystko, że rzeczywiście mogłoby tak być, że kiedyś zamieszkają w Czwórce, zapomną o tym, co było. On i ona. Żadnych więcej fleszy.
A dzieciństwo było takie piękne.
Finnick westchnął, odsunął się i spojrzał krytycznie na stół. Parsknął śmiechem i pomyślał, że należałoby to jednak posprzątać, tak sądził. Dlatego sięgnął do albumu, odłożył go w bezpieczne miejsce i powoli zaczął sprzątać ze stołu to, co zdecydowanie nie powinno się tam znaleźć.
-Rozmawiałem z Pippinem o ślubie - zaczął w końcu, podniósł na moment wzrok, żeby obdarzyć ją delikatnym uśmiechem - swoją drogą: powiedział, że któregoś dnia wpadnie na kawę, ale ciężko jest się zmówić, bo ma patrole wtedy, kiedy ja jestem w domu. I zgodził się, naprawdę się zgodził - czasem nie wierzył, że wszystko zmierza ku dobremu, ale teraz rzeczywiście tak było.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta EmptySob Lis 15, 2014 1:41 am

Przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283.
Rozgrywka może zostać dokończona w retrospekcjach
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Finnick Odair i Annie Cresta Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair i Annie Cresta   Finnick Odair i Annie Cresta Empty

Powrót do góry Go down
 

Finnick Odair i Annie Cresta

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Annie Cresta
» Annie Cresta
» Annie Cresta
» Finnick Odair
» Finnick Odair

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Mieszkania-