IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Booker Rodwell

 

 Booker Rodwell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

Booker Rodwell Empty
PisanieTemat: Booker Rodwell   Booker Rodwell EmptyCzw Maj 30, 2013 11:31 am

Booker Rodwell
Sean o'Pry


Booker Rodwell Daneos

IMIĘ: Booker
NAZWISKO: Rodwell
DATA URODZENIA: 8.08.2266
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: KOLC
ZAJĘCIE: Twórcze oczekiwanie na bycie trybutem


Booker Rodwell Rodzina


[*]

[*]

Booker Rodwell Historia


Hej. Nazywam się Booker. Pytając mnie o moją historię możesz usłyszeć długą opowieść, przepełnioną ironiami losu i goryczą z mojej strony. Nie żebym się nad sobą użalał, raczej do tego nie przywykłem. Często nawet nie było jak użalać się nad sobą. Na świat przyszedłem o łatwej do zapamiętania dacie ósmego sierpnia, roku 2266 w Kapitolu. Do wieku 8 lat wychowywała mnie pełna rodzina, matka, ojciec i dwoje rodzeństwa. Wciąż ich pamiętam, a co do mojego rodzeństwa - byli to bliźniacy. Zawsze zazdrościłem im tego bliskiego kontaktu, zazwyczaj niechętnie spędzali ze mną swój czas. Jakby tworzyli swój własny, zamknięty świat we dwoje. Matka oraz ojciec także widzieli tylko siebie, cały czas czuli się jak świeżo po ślubie. Czasami zastanawiam się, po co im były dzieci, bo chyba tylko po to, żeby ich kiedyś utrzymać na emeryturze. Jak już wspomniałem, wychowywałem się w pełnej rodzinie do wieku lat ośmiu, jednak po jakimś czasie zostałem porwany. Nie pamiętam co się stało. Kiedyś zwyczajnie byłem sam w domu, bliźniacy nocowali u kogoś innego, a rodzice poszli na imprezę do znajomych. Po chwili nagle wysiadł prąd. Nie byłem przestraszony, więc poszedłem sprawdzić korki. Moim hobby już wtedy była elektronika, chociaż w sumie, wymiana korków to żadna filozofia... nieważne, nie będę schodził z wątku. Wszedłem do ciemnego pomieszczenia aby sprawdzić korki wraz z latarką, jednak wszystko grało. Wróciłem do pokoju, okno było otwarte. A prawdopodobny sprawca zabrania prądu już czekał. Odwróciłem się i zacząłem biec w stronę drzwi wyjściowych, będąc gonionym przez włamywacza. Wydostałem się poza teren domu, po czym oboje wpadliśmy na jezdnię. Nagle coś uderzyło mnie z lewego boku. Zostałem potrącony przez samochód. Po chwili widziałem jak jakaś kobieta wysiada z owego samochodu z miną przepełnioną żalem, po następnej chwili jednak włamywacz strzelił w jej głowę trzema strzałami. Na koniec było już tylko rozmazane i zanikające światło latarni ulicznej i ciemność. Od tamtej pory nigdy nie widziałem dnia.


***


Od tamtego czasu moje życie spowiło się w ciemności, mówię to dosyć dosłownie. Wylądowałem w piwnicy pozbawionej prądu, jedyne co miałem to pudełko świec i zapalniczka, których z resztą prawie nie używałem. Nigdy nie widziałem słońca, gdyż okno na suficie było tak brudne i umorusane, że nie przepuszczało praktycznie żadnego światła. No, jeszcze około dwa razy w tygodniu przychodzili porywacze, którzy dawali mi niezbędne minimum do przetrwania, w postaci jedzenia i wody. Zawsze przychodzili z oślepiającą latarką, nie widziałem nawet, czy byli uzbrojeni i czy mam szansę na ucieczkę. Czasem mam wrażenie, że tyle okazji przeszło mi koło nosa, że mogłem dać z siebie więcej, że mogłem zaryzykować. Chociaż nie wiedziałem nawet jak. Piwnica była zawsze wilgotna i zimna, gdyż po suficie biegły nieszczelne rury wodociągowe, a kaloryfery w pomieszczeniu nie działały. Zawsze podejrzewałem, że cały budynek wygląda właśnie na ten sposób. Kiedyś jednak moi porywacze (dokładnie nie wiem ile ich było, zawsze schodził na dół jeden człowiek, nic nie mówił i zostawiał jakieś rzeczy) nie zeszli do piwnicy. Zostawili mnie, złapali ich bądź umarli. Rzadko zastanawiałem się nad tym, co właśnie robi moja rodzina, chociaż najprawdopodobniej rozpaczała za mną. Mimo wszystko byliśmy tą rodziną i coś nas łączyło. Do dzisiaj zadaję sobie pytanie dlaczego znalazłem się akurat tam, jaki cel miała ta cała farsa. I czy mogło mnie to ominąć.


***


Minęły 4 lata od mojego porwania. Minął tydzień, odkąd ktoś wszedł do piwnicy. Minęły dwa tygodnie, odkąd ktoś wszedł do piwnicy. Minął miesiąc, odkąd ktoś wszedł do piwnicy. Nie jadłem od dwóch i pół tygodnia, a wodę zdobywałem w desperacji, łapiąc w złożone dłonie krople z rur. Świece skończyły się całkowicie. Zastanawiałem się, czy może straciłem świadomość, oszalałem, potraciłem zmysły lub umarłem. Trwałem w niebycie, gdzie czas nie płynie, gdzie nic nie płynie, gdzie nic nie żyje. W końcu jednak usłyszałem kroki nad sobą. Pierwszą myślą było wyjście z wieczności, drugą jednak porywacze. Wtedy naprawdę zastanowiłem się, czy chcę tak żyć. Czy chcę siedzieć w miejscu zapomnianym prze świat, Boga i praktycznie... wszystko. Wtedy usłyszałem strzały na górze i za oknem nieprzepuszczającym światła. Kule dziurawiły drewnianą podłogę, będącą moim sufitem. Potem, kilka następnych kul zbiło szybę okna. Byłem w szoku, że jeszcze kiedyś zobaczę świat na zewnątrz. Wstałem i spojrzałem na niebo przez zbitą szybę okna. Niestety, było za wysoko. Wiedziałem, że otwierając drzwi nic nie zdziałam, w końcu ktoś mnie tutaj zamknął. Jednak zdarzyć może się wszystko. Deski oraz gruz zaczęły spadać z sufitu, więc i tak musiałem wydostać się z pomieszczenia. Szarpałem za klamkę, niestety na próżno. Nagle coś strzeliło w zamek, który zdecydowanie się poluzował, jednak potrzebował jeszcze czegoś, żeby się otworzyć. Niepewny tego, co jest po drugiej stronie drzwi, zacząłem przenosić deski i elementy, które byłem zdolny unieść pod okno. Z kładki doskoczyłem do rozbitej szyby, jednak ku nieszczęściu złapałem dłonią za ostry odłamek szkła, przebijając sobie dłoń. Ostatecznie, wydostałem się przez dziurę. Z niesprawną dłonią zacząłem uciekać z walącej się rudery. Okazało się, że stała ona na obrzeżach miasta, w pobliżu nie było żadnych zabudowań. Zorientowałem się, że przez wybite okno na pierwszej kondygnacji domu widzę sylwetki podobno do porywaczy i inne, strzelające do nich. Za płotem, odgradzającym zaniedbany ogród od ulicy dostrzec można było czerwono-niebieskie światła. Na szczęście płot miał dziurę, a ja wydostałem się przez nią. Znalazłem się wśród jakichś wysokich traw, gdzie położyłem się, aby ukryć się przed nieznanym, przysłuchując się hukom i strzałom.


***


Nastał ranek, chyba pierwszy prawdziwy w moim życiu. Moja dłoń była poharatana najbardziej z całego ciała. Nie wiedziałem co zrobić. W pobliżu nie było żywej duszy. Z trudem wstałem i doczłapałem się na jezdnię, skąd mogłem wreszcie zobaczyć wszystko, czego byłem ciekawy całe życie. Cały dom legł w gruzach i był doszczętnie zniszczony. Przeszłość odeszła. W końcu także zobaczyłem poranek, to, na co czekałem całą wieczność. Jednak cały czas mrużyłem oczy, spoglądając na wszystko w pobliżu. Światło może być jednak brutalne. Nie miałem czego szukać w tej ruderze, więc czekałem, aż przejedzie jakiś pojazd i przetransportuje mnie z powrotem do Kapitolu, albo w ogóle gdzieś przetransportuje. Nadjechała ciężarówka towarowa, z której okna zobaczył mnie dosyć pulchny mężczyzna. Dobrze pamiętam ten moment. Jako koniec. Zabrał mnie do Kapitolu, do szpitala, gdzie w końcu mogłem zacząć żyć. Do końca mojej historii zostały tylko ostatnie trzy lata. Zawsze przemierzałem drogi sam, nie mogłem odnaleźć się w społeczeństwie. Przez dwa lata żyłem w szpitalu przez jakieś schorzenie, skąd w końcu mnie wypuścili. Ostatni rok. Żyłem samotnie, w mieszkaniu. Napawałem się wolnością, życiem i czasem biegnącym do przodu. Dostałem solidne odszkodowanie za straty moralne i żyłem w luksusie. Najlepsze garnitury, ekstrawagancko urządzone mieszkanie - żyć nie umierać. Jednak potem do Kapitolu wkroczyła rewolucja, przewrót, który odwrócił wszystko do góry nogami. Wojska Almy Coin zburzyły całą moją przyszłość, która miała być upragnionym wybawieniem. Zostałem zamknięty ponownie, tym razem jednak w KOLCu, gdzie dowiedziałem się, że cała moja rodzina została zamordowana w ten sam dzień, gdy ja byłem porwany. Teraz przygotowuję się do ucieczki z tej dziury, dlatego póki co trenuję i szukam różnych możliwości ucieczki. Czasami jednak to wszystko jest nawet zabawne. Cała moja przeszłość była pogrążona w chaosie, a gdy nadszedł zbawczy ratunek, historia się powtórzyła.

I shall never be safe.


[*]

Booker Rodwell Ciekawefakty


Co do mnie jako człowieka - na pewno jestem mało rozmowny. Za to jednak lubię działać i odwalać czarną robotę, pracowitość mi się jakoś przyjęła. Niektórzy z pewnością określili by to jako naiwność, ja to określam jako dobra wola, albo samodoskonalenie. Nienawidzę ludzi użalających się nad sobą, jednak podziwiam tych, co mają radosne i spontaniczne podejście do życia i kreatywne pomysły. Osobiście myślę, że taka spontaniczność we mnie zanikła. Często myślę bardzo prostolinijnie, często coś planuję, jednak kończy się na tym, że za długo planuję bądź plan sam w sobie nie wypala, albo z kolei jest do kitu, więc pozostaje improwizacja. Tępię krytykantów i hipokrytów, a także osoby, które nie potrafią zamknąć paszczy; wyznaję zasadę "Nie jesteś ze mną - jesteś przeciwko mnie. Nieskromnie mówiąc, dobrze także dochowuję cudzych sekretów, jednak nie ukrywam swoich, i dobrze trzymam buzię na kłódkę. Może to i z tego powodu, że staram się odzywać jak najmniej? Czasem mówię, że było ciężko, ale to nie znaczy że dramatyzuję albo użalam się nad sobą, w końcu staram się trzymać od tego jak najdalej. Czasami coś planuję i ukrywam, chociaż tak naprawdę nigdy nie będziesz wiedział.

[*]

Booker Rodwell Ciekawefakty


☛ Znam się na elektronice.
☛ Potrafię posługiwać się nożem przez treningi w KOLCu.
☛ Utrzymuję się z kradzieży, czasem też rozdaję coś ludziom z pobliżu.
☛ Palę, nie pogardzę także jakimś alkoholem.
☛ Nie toleruję owoców.
☛ Nie potrafię się obsługiwać pistoletami, łukami ani innymi tego typu brońmi.
☛ Potrafię prędko biegać.



[*]
Powrót do góry Go down
the civilian
Chantelle Troy
Chantelle Troy
https://panem.forumpl.net/t201-chantelle-pourbaix-troy
https://panem.forumpl.net/t247-relacje-chan
https://panem.forumpl.net/t1514-chantelle-troy
https://panem.forumpl.net/t1543-chan
Wiek : 18
Zawód : Doradca ds. technologii
Obrażenia : Brak

Booker Rodwell Empty
PisanieTemat: Re: Booker Rodwell   Booker Rodwell EmptyCzw Maj 30, 2013 3:54 pm

Akcept :D
Powrót do góry Go down
 

Booker Rodwell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Booker Rodwell
» Booker Rodwell - Violator
» Booker Rodwell i Evelyn Noel
» Lorin Templesmith oraz Booker Rodwell
» Booker - Eva

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-