IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Noah Atterbury

 

 Noah Atterbury

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Noah Atterbury Empty
PisanieTemat: Noah Atterbury   Noah Atterbury EmptyPon Maj 27, 2013 10:17 pm



Cóż, wygód tutaj nie uświadczysz. Czego zresztą można byłoby się spodziewać po jedynym z podrzędnych moteli? Na dodatek jeżeli przetrwał on bombardowanie. Bądź co bądź, służy on teraz jako bezpłatna noclegownia dla Noah. Narzekać też więc nie może.
Co prawda tapeta odchodzi ze ścian, w kątach czai się grzyb, sprężyny wystają z kanapy, a telewizor łapie odbiór jakby od niechcenia, ale póki co Czwórka nie ma nic lepszego do zaoferowania. Bardzo mi przykro.


Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Noah Atterbury Empty
PisanieTemat: Re: Noah Atterbury   Noah Atterbury EmptyPon Maj 27, 2013 10:22 pm

Kojarzycie to hasło – It gets better? Tak, tak, chodzi właśnie o ten ‘slogan’ próbujący przekonać samobójców, że warto wciąż ciągnąć swoją żałosną egzystencję na tym nędznym padole. Zawsze gdzieś się pojawiał i zawsze był gdzieś obecny. Większość ludzi go kojarzy.
A nawet jeżeli nie znałeś go wcześniej, teraz nie ma już takiej sposobności. Chociaż osobiście myślę, że jeżeli ludzie potrzebowali takiego dopingu, to potrzebowali go w czasie wojny. W panem niestety nigdy nic nie było, ani nie jest idealne. Tak więc zostaliśmy zalani tymi słowami dopiero w czasie pokoju. I są one wszędzie. W tabloidach, na plakatach, ulotkach, telewizji, nawet na pieprzonych poduszkowcach. Tak właśnie, kiedyś bombowce - dzisiaj służą za tanią reklamę. O to walczyliśmy.
A wszędzie dołączone są numery przeznakomitych psychiatrów. Szkoda tylko, że nie rozsyłają jeszcze darmowych opakowań xanaxu. Chociaż tutaj pewnie chodzi o ekonomię. Zbankrutowaliby.
Nie jestem też pewien do kogo ma trafić ta reklama. Znaczy, to chyba oczywiste, że dla wspaniałomyślnej pani prezydent Coin, grupą docelową byli rebelianci. Dlaczego w ogóle dalej używamy tego przymiotnika? Wojna się skończyła. Dzisiaj jesteśmy Kapitolińczykami. Ja nie. Jeszcze nie.
W każdym razie – chyba wszyscy zdają sobie sprawę z tego co dzieje się nowej dzielnicy Kapitolu. KOLCu? Tak, chyba KOLCu. Co za nazwa, jakby mało było.
Nie to, żebym miał coś przeciwko. Okej, to nie zabrzmiało dobrze. Chodzi o to, że zamiana ról z dystryktami nie jest wcale taka nie fair. Pogrążam się. W każdym razie trzymam się myśli, że to mnie nie dotyczy. Bo tak jest. Nie mam tam nikogo, nikomu też nie jestem w stanie pomóc.
A gdybym mógł, pomógłbym? Nie wiem. Wystarczy mi depresja z problemów osobistych, na nic mi jeszcze czyjeś inne.
Wracając. It gets better, doesn’t it?
No, it doesn’t.

Minęło już jakieś siedem miesięcy… – spoglądam jeszcze na kalendarz, aby się upewnić. Wygląda nieco dziwnie. Losowe daty pozakreślane fioletowym markerem. To dni, w które pomimo bezsenności udało mi się zmrużyć oko. Nie ma ich wiele. Może oznaczanie czegoś takiego było już pierwszą oznaką obłędu? Obok leży zielony marker. Co oznacza ta kolorystka? Zielony odpowiada nocom bez koszmarów. Jest jeszcze nie używany. Dlaczego tak to wywlekałem? Może dlatego, że z nikim nie rozmawiałem blisko od miesiąca, a ostatniej konwersacji nie wspominam zbyt dobrze. Chyba że liczy się też ‘na wynos, poproszę’ albo ‘jeszcze jedną kolejkę tutaj!’ - …minęło siedem miesięcy, a ja nadal nie czuję się lepiej. Może nie czuję też już jakiegoś specjalnego bólu, a stany lękowe dopadają mnie rzadziej, ale nic w moim życiu nie uległo zmianie. Jak więc miało być ze mną lepiej? Mój stan można opisać czymś w rodzaju apatii, odrętwienia. Nie znam się na tym. Antydepresantów nie dostaję, mój terapeuta ma swoje niekonwencjonalne metody, a ja nie będę wydawał moich ‘ciężko’ zarobionych pieniędzy na takie głupstwo. Pewnie nie trafiłbym tutaj w Czwórce na lepszego, niż ten z NFZetu. Do Kapitolu przeprowadzki nie planuję.
Podsumowując. Te denne hasło to jedna wielka fikcja, propaganda, oszustwo. Ba, nawet przed powrotem do domu wystąpiłem w jednym spocie. Fałszywy, przyklejony uśmiech. Nadmierny entuzjazm. Wszystko ustawione i wyreżyserowane. Nie, nic nie ulega poprawie. I nikt na pewno nie pomoże Ci w wyjściu na prostą, taka prawda. A państwo? Państwo, moi mili, ma nas głęboko gdzieś.
Odczułem to na własnej skórze w czasie rebelii. Służąc wojskom Trzynastki wpadłem w ręce Kapitolu. Katów Kapitolu, ściślej mówiąc. Chociaż, nawet tych nie dostałem pierwszo rządnych, ot co.
Co zrobiła Alma? A no jakby to powiedzieć… nic. Pozbawiony woli do życia i wszystkich bliskich czekałem tam jedynie na śmierć, która jednak jak widać nie nadeszła. Spędziłem tam jednak blisko miesiąc i w tym momencie czuję się bardziej martwy w środku, niż kiedy tam trafiłem. O ile to w ogóle możliwe.
Co było w tym najgorsze? Wyjście tak naprawdę. A konkretniej to, co się z nim łączyło. Zderzenie z rzeczywistością, w której nie było dla mnie miejsca. Nikogo kto by czekał, ani nikogo kto ucieszyłby się na wiadomość, że żyję. Czego jednak mogłem się spodziewać, skoro nawet ja się nie cieszyłem?
Niespodziewanie dostaję jakiś atak histerii i prycham się na tą myśl. Jestem tak bardzo skończony. I za bardzo przerażony, żeby zakończyć tą całą niedolę. Zasłaniam dłońmi twarz, chociaż i tak nikt mnie nie widzi. Zaraz jednak odrywam je i sięgam po telefon leżący na stoliku. Jest dopiero ranek, ale nawet się nie kładłem i tak wiedziałem, że nie zasnę. Swoją drogą, tak, to właśnie ten sam telefon, który skończył roztrzaskany o betonową ścianę trzynastki. Najwidoczniej uderzyłem nie wystarczająco mocno, i najwidoczniej ktoś tak samo niespełna rozumu jak ja postanowił mi go oddać. Jakbym jeszcze kiedyś miał go potrzebować. Teraz jednak przeglądam listę kontaktów. Nie wiem w jakim celu i tak do nikogo nie zadzwonię, ani nie napiszę. Może to podchodzi pod zapędy masochistyczne, ale ta lista, to chyba jedyne co łączy mnie z przeszłością. Połowa ludzi jednak już nie żyje. Druga połowa pewnie nie ma zamiaru się ze mną kontaktować, albo zmieniła numery. Pomimo wszystko przelatuję dwie pierwsze litery alfabetu. Zaczyna się, parada wspomnień. Kto jest pierwszy? Ach, Claire. Słońce ty moje, więc początek będzie spokojny, tak? Status: Żywa, co innego nasze relacje. Zaraz potem? Clove. Oczywiście, dama mojego serca. Status: ja martwy dla niej. Ej, to prawie tak, jak mi się marzyło! Tylko nie na tym polu… Dalej, dalej. Cypriane. Status: Martwa. Powód: Ja.
Nie, nie jestem damskim bokserem. Ale moje decyzje, moje głupie pomysły – mój głupi pomysł, misja w Czwórce, przyczyniły się do tego. Nie potrzebna jest opcja edycji. Powód to wciąż ja.
W tym momencie cały mój spokój - chory, ale spokój - odchodzi w niepamięć. Moje dłonie zaczynają się trząść, źrenice rozszerzać. Przed oczami stają mi kolejno obrazy. Dożynki, igrzyska, rebelia, wojna, Kapitol, więzienie. Próbuję wziąć głęboki wdech, ale za nic mi to nie wychodzi. Oddycham płytko i łapczywie. Moje serce bije szybko i niemiarowo. Przechodzą mnie dreszcze i zalewa zimny pot. Wygląda na to, że koszmary mają mnie dopadać już nie tylko w snach, ale i na jawie.
Telepiącymi się rękami sięgam po leżące na stole papierosy i zapałki. Próbuję zapalić jedną z nich, jednak z miernym skutkiem, i udaje mi się to dopiero przy którymś z kolei razie, przy okazji parząc swoje place. Co jednocześnie działa jak bodziec przerywający nić wiążącą mnie z koszmarami, przypomina jednak też o poparzeniu lewej ręki którego doznałem zaraz na początku rebelii. Blizna jest już teraz ledwo widoczna, ale nadal przypomina mi o tym, jak i gdzie się to wszystko zaczęło, kto był wtedy przy mnie. Dlaczego nie usunąłem jej, kiedy miałem okazję?
Nerwowymi ruchami zaciągam się tytoniowym dymem, który jednak ledwo co mnie uspokaja. Drugą ręką sięgam po stojącą nieopodal kawę i łykam parę tabletek przeciwbólowych, chociaż nie wiem, w jaki sposób mogłyby mi w tym momencie pomóc. Nie ma ich nawet tyle, abym mógł się zaćpać.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Noah Atterbury Empty
PisanieTemat: Re: Noah Atterbury   Noah Atterbury EmptyWto Maj 28, 2013 8:43 pm

Obraz telewizora powoli zanika. Emisja wiadomości prezentowanych przez rebelianckich dziennikarzy – wcale nie mniej fikuśnie ubranych od swoich kapitolińskich poprzedników – dobiega końca. To prawdopodobnie mój jedyny łącznik ze światem zewnętrznym, to znaczy tym poza dystryktem.
Kto by nawet podejrzewał, że za oknem panuje już zima? Jeżeli wychodzę z mieszkania to zbyt pijany, żeby nawet zauważyć zmianę pór roku, wracam też w podobnym stanie. Dzisiaj jednak szykuje się odmiana od tej rutyny. Nie jestem pewien, czy to coś dobrego. Być może, gdyby punktem docelowym nie był Kapitol. Zwlekam się z kanapy, bo obraz odbiornika został już praktycznie całkowicie zakryty ‘śniegiem’, a jego ciche brzęczenie doprowadza mnie do szaleństwa. Podchodzę do okna, aby jednocześnie sprawdzić, czy auto stojące na opustoszałym parkingu, pod ogromnym, nie do końca sprawnym napisem ‘Motel’ nadal się tam znajduje. Z pewnością, nie powinienem go tam zostawiać, albo przygniotłaby go ta wielka reklama, wyglądająca jakby przeżyła już swoje lata w Czarnobylu, albo któryś z moich sąsiadów kloszardów urządziłby tam sobie całoroczne patio. Kiedyś całkiem miła okolica w ogóle nie przypomina tego samego miejsca.
W każdym razie samochód, stoi na miejscu, a ja jestem całkiem trzeźwy, więc czemu by nie wyjechać? Chociaż na dzień, czy dwa.
Biorę po raz kolejny do rąk kopertę ze zaproszeniem na ślub Michaela i Reiven. Jej rogi są już pozaginane, a uprzednia biel została nieco przybrudzona, od wiecznego nerwowego obracania w dłoniach. Wciąż mam parę godzin aby tam dotrzeć, a Kapitol wcale nie jest aż tak daleko. W czym leży problem? A więc w samym Kapitolu. Naprawdę cieszę się z ich szczęścia i po tym, jak zawdzięczam Michaelowi uratowanie mnie z więzienia, a może przez co i życie – naprawdę wypadałoby się zjawić. I chcę się zjawić. Ale stolica niesie za sobą zbyt wiele wspomnień. I to nie tylko tych złych, w końcu Igrzysk nie mogę zaliczyć do negatywnego etapu w moim życiu. Do pomyłek? Prawdopodobnie, wszystko co wydarzyło się wtedy i później było jedną wielką pomyłką. Ale pomyłką, której pomimo wszystko nie mogę wspominać z niechęcią, a która jednak sprowadziła mnie na dno. A wszystko zaczęło się zaledwie siedem przecznic stąd, przed Pałacem Sprawiedliwości.
Nieważne, koniec tego wywlekania, zaraz na pewno dojdę do tego, że w ogóle nie powinienem wychodzić, bo zbyt dużo wspomnień, bólu i innego tego typu bzdur. Grałem wcześniej, będę grał i teraz. Nikt nie musi wiedzieć, jak czuję się w środku. Zresztą, może wcale nie jestem taki odosobniony w mojej depresji?
A może przy okazji naprawdę będę się dobrze bawił. Tak dla odmiany.
Wbrew pozorom i moim zastrzeżeniom co do wyjazdu, smoking wisi już zaczepiony o czubek szafy, starannie wyprasowany. Jedna z niewielu tak eleganckich rzeczy, jaką posiadam po wojnie. Obok stoi mała, niezamknięta jeszcze walizka. Dająca jakby jeszcze możliwość. Zostać, czy pojechać?
Nawet uśmiecham się na jej widok, a ręką przejeżdżam po twarzy, upewniając, że nie muszę się jeszcze golić. Zarzucam granatową dwurzędową kurtkę i szary szalik. Zręcznym ruchem ściągam garnitur i przewieszam go przez ramię, do drugiej ręki biorąc skórzaną walizkę.
Czas powrócić do żywych.
Tęskniłeś za mną świecie? Ja bardzo.


// gdzieś w Kapitolu.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Noah Atterbury Empty
PisanieTemat: Re: Noah Atterbury   Noah Atterbury Empty

Powrót do góry Go down
 

Noah Atterbury

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Noah Atterbury
» Noah Atterbury
» Noah Atterbury
» Noah Atterbury
» Cypriane Sean - Noah Atterbury

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Czwórka :: Domy-