|
| Cassian i Corinne Lancaster | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 4:50 pm | |
| |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:31 pm | |
| 10.12.2283 godzina 16:45 outfit, proszę państwa
Przygotowania do tego dnia i wszelakie przekonywanie się w myślach o stuprocentowej pewności, iż działania, których się podejmuje są słuszne i tak nie uchroniły mnie przed stresem. A ten zawitał do mojej głowy gwałtownie, nieproszony wywarzając drzwi i zalewając mój umysł, w chwili, w której stałem już w sali, próbując upewnić się, że zrobiłem już wszystko co miałem. Poza, oczywiście, wypowiedzeniem słów przysięgi z znajdującą się gdzieś niedaleko panną młodą, która niedługo oficjalnie miała przejąć moje nazwisko. Nerwy, które zaczęły narastać tak niespodziewanie, szybko sprawiły, że choć na chwilę postanowiłem się wycofać na granice pomieszczenia, poza wzrok obecnych w sali, by złapać oddech i uspokoić się. Nie przypuszczałem, że tak bardzo będę się tym przejmować. Głupią farsą, w której właśnie miałem brać udział. A jednak, kiedy zaledwie kilkanaście minut dzieliło mnie od stanięcia przed nieliczną gromadką gości, by po raz kolejny w życiu wplątać się w grę, której skutków do końca nie mogłem być pewien, fala niepewności niemal zbiła mnie z nóg. Znowu poczułem się tak jak wtedy, jak dzieciak, który zgłosił się do Igrzysk, pewien, że robi to dla większego dobra. Przekonany, że ratuje w ten sposób własną siostrę. Teraz przecież schemat był podobny, robiłem to, co uważałem za słuszne, co miało kogoś uratować i miałem udawać przed wszystkimi, że faktycznie tego chcę. Co za cholerna ironia. Odetchnąłem głębiej , próbując zapanować nad tymi irracjonalnymi emocjami, odruchowo sięgając w stronę kieszeni marynarki, jakby licząc na to, że znajdę tam schowane cygaro, tytoń w końcu tak bardzo pomagał mi oczyścić myśli, jednakże nie znalazłem tego czego pragnąłem. Westchnąłem więc zirytowany, zamiast tego skupiając wzrok na tym co działo się w sali, starając się uspokoić przyglądając się działaniom obecnych ludzi. Szybko jednak moją uwagę przyciągnęła tylko jedna osoba, a z ust wyrwało się westchnienie ulgi, gdy wreszcie zlokalizowałem moją bliźniaczkę krążącą niedaleko, z charakterystyczną dla siebie zawziętością dbając o ostatnie szczegóły przyjęcia, rozporządzając obecnymi w sali pracownikami. Kąciki ust uniosły mi się w delikatnym uśmiechu, gdy tak obserwowałem Cori, cierpliwie czekając aż zwróci na mnie uwagę, by - gdy to wreszcie nastąpiło - nieznacznie skinąć głową na przywitanie, posyłając jej pełne nadziei spojrzenie. Chwila rozmowy z siostrą przed rozpoczęciem uroczystości mogła mi bardzo pomóc. |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:35 pm | |
| | 10 grudnia, wesele Cassiana & Maeve outfit
Chociaż w lobby powoli gromadzili się już ludzie, niektórzy rozmawiając ze sobą i podziwiając pomieszczenie, jedynym słyszalnym przez Corinne odgłosem był teraz stukot jej szarych szpilek na posadzce. Wyłączyła się na większość zewnętrznych bodźców i niczym perfekcyjnie zaprogramowany robot wykonywała ostatnie oględziny tego miejsca, reperowała niedoskonałości i rozstawiała ludzi po kątach. Kierowała ich do głównej Sali, choć sama nawet nie zwracała uwagi na ewentualne odzewy, robiła to machinalnie, bo tak miało być, to było w planie. Dzisiejszego dnia wszystko miało toczyć się wedle ściśle określonego scenariusza, a Lancaster ostatkami już sił trzymała emocje w ryzach. Mogła rzucić to w cholerę albo zagłuszyć złych doradców, zacisnąć zęby i doprowadzić przedstawienie do końca. W życiu wszystko sprowadzało się do wyborów, ale gdy w grę wchodziła reputacja i pozycja Cassiana, jego siostra nie mogła zadecydować inaczej. Musiała się poświęcić. W sukience z obłędnym dekoltem wyglądała świetnie i była tego świadoma, nie powstrzymały ją nawet bzdurne zasady, jakoby na ślubie nie powinno się wyglądać lepiej od panny młodej. Pff, banialuki. Pozornie oddawała Maeve wszystko, co miała najcenniejsze, a więc pozycję najważniejszej osoby w życiu Cassiana. W rzeczywistości cała dzisiejsza ceremonia była farsą i świadomość tego była tamą, trzymającą Corinne w ryzach. Gdyby jej brat wybrał pannę Blackwood z pobudek innych, niż honor i przyzwoitość, gdyby oświadczył się jej z miłości… w jego życiu zapewne zabrakłoby miejsca dla siostry, ona sama by je zwolniła. Na szczęście niejedną rozmowę mieli już za sobą, a choć padły między nimi także i gorzkie słowa, znalazło się miejsce na przeprosiny oraz pogodzenie się z sytuacją, a także znalezienie najlepszego wyjścia. Biegając z miejsca na miejsce i pilnując, by dziś wszystko wyszło perfekcyjnie, ciemnowłosa nie zauważyła nawet, że od kilku chwil przygląda jej się gość honorowy tej imprezy, pan młody we własnej osobie. Nie poczuła na sobie jego spojrzenia, całkowicie zanurzona w doprowadzaniu do porządku jednego ze stolików (widelczyk leżał pod fatalnym kątem względem talerzyka!). Dopiero gdy wyprostowała się i odwróciła głowę, ich spojrzenia spotkały się, a Corinne ocknęła wreszcie, wyrywając się ze złego snu. Odetchnęła, odpowiadając mu lekkim uśmiechem, a pełne nadziei spojrzenie brata niemalże natychmiast wyklarowało jej w głowie pomysł na prezent, nad którym głowiła się od kilku tygodni. Oczywiście, że coś materialnego miała przygotowanego już dawno, w końcu należało dotrzymać wszelkich formalności, ale dopiero teraz wpadł jej do głowy prawdziwy podarunek dla Cassiana. Uśmiechnęła się więc nieznacznie, ale jej mina nie była wcale bezbronna. W następnym momencie przecinała lobby by złapać brata pod ramię i niemalże dosłownie zaciągnąć go do pomieszczenia dla personelu, które wcześniej wynajęła dla własnej potrzeby. Cała była podekscytowana, serce przyspieszyło, gdy oczyma wyobraźni widziała już, do czego za chwilę doprowadzi. Być albo nie być, ostatnia szansa, przekroczenie granicy. Zamknęła drzwi na klucz, ale nie zwracała nawet uwagi na rzeczy, które wcześniej sama przyniosła do tego pokoju. Teraz liczył się tylko jej bliźniak i fakt, że od paru ładnych chwil prześwietlała go wzrokiem. A później nie wytrzymała, podeszła bliżej, pchnęła go na ścianę i wpiła się w jego usta w pocałunku tak różnym od rodzinnego, jak to tylko możliwe. Nie prosiła go o rozchylenie warg, zażądała tego własnymi, całując go zachłannie i przysuwając się kolejne kilka centymetrów, niemalże przyciskając go do chłodnej powierzchni. |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:36 pm | |
| Od samego rana w moim mieszkaniu coś się działo, przygotowania do ślubu pochłaniały całą moją uwagę, nie miałem nawet zbytnio czasu na myślenie o czymkolwiek poza nimi. Uszykowanie się, ostatnie telefony, upewnienie się, że wszystko co potrzeba jest pod ręką, że kierowca nie spóźni się i zawiezie nas na miejsce o odpowiedniej godzinie, że świadek będzie mieć ze sobą obrączki, rozmowa z Maeve i przypomnienie sobie całego scenariusza na dziś dzień, w końcu musieliśmy zagrać perfekcyjnie. Wszystko to sprawiło, że dopiero po jakimś czasie, kiedy zawirowania się uspokoiły i pozostało nam już tylko czekać na wyjazd do Galerii, odczułem brak bliskości Cori. Wiedziałem, że ma na głowie wiele obowiązków, w końcu sama podjęła się dopilnowania tego by cała uroczystość była dopięta na ostatni guzik, zaś późniejsze drobne przyjęcie wyglądało idealnie, jednakże nie mogłem poczuć smutku w związku z tym, iż nie było jej u mojego boku. I dlatego też od razu po dotarciu na miejsce zacząłem poszukiwać jej wśród krążących po sali pracowników. Stres, który jednak zaatakował mnie tak gwałtownie szybko przerwał, jednak moje poczynania zmuszając mnie do wycofania się poza zasięg wzroku większości. Dopiero tam, stojąc już niemal na samej granicy lobby, miałem szansę po raz pierwszy tego dnia przyjrzeć się siostrze. Czekając aż ta zwróci na mnie uwagę nie mogłem nie dostrzec tego jak wspaniale prezentuje się w czerwonej sukience. Nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, że dzisiaj to ona będzie najpiękniejszą kobietą na sali, nie ważne co uważaliby na ten temat inni to bliźniaczka miała skupić na sobie całą moją uwagę i najprawdopodobniej tylko dzięki temu miałem przetrwać tę uroczystość. Mój uśmiech nieznacznie się poszerzył, gdy nasze spojrzenia wreszcie się spotkały, a Cori ruszyła w moją stronę. Naprawdę chciałem z nią porozmawiać, choć przez chwilę zanurzyć się ponownie w tej strefie życia, która od zawsze była dla mnie pewną stałą, nim jednak zdążyłem się odezwać siostra złapała mnie pod ramię, by już w następnej chwili zaciągnąć do pomieszczenia, którego wcześniej nawet nie zauważyłem, zamykając za nami drzwi. Szczęk przekręcanego zamka przywołał na moją twarz wyraz zaskoczenia, a brwi uniosły się na chwilę do góry w niemym pytaniu, jednakże nie mogłem powiedzieć, że trwałem w niezrozumieniu dość długo. W końcu znaliśmy się za dobrze, umieliśmy przewidzieć pewne swoje zamiary, a podekscytowanie Corinne i jej spojrzenie skupione na mnie były przecież doskonałą wskazówką. Nie byłem do końca pewien, czy to wszystko zaczęło w momencie, w którym moja siostra wyjechała na tak długo, czy może po prostu to gwałtowne rozstanie było tylko bodźcem, które uświadomiło mi, co tak naprawdę kryło się w mojej głowie od lat. Przecież zawsze pragnąłem jej bliskości, niejednokrotnie w sposób, który zdaniem wielu wykraczałby poza rodzinne relacje, zawsze chciałem by była jak najbliżej mnie, a jej obecność u mojego boku dawała mi poczucie bezpieczeństwa i spokój jakich nie mogłem doświadczyć przy nikim innym. Może więc tamten poranek, kiedy odruchowo powędrowałem ustami w kierunku jej twarzy, nie zamierzając już wtedy pocałować jej tak jak zwykle, czy moment podczas przymiarki, w którym serce szalało mi od nadmiaru emocji, a bliskość jej twarzy pozbawiała zdolności do logicznego myślenia, nie były wcale niczym nowym. Może po prostu były to odruchy, które wcześniej w sobie tłumiłem? W chwili, w której Cori popchnęła mnie na ścianę przestało to się jednak liczyć, skupiłem się jedynie na teraźniejszości, na tym jak bardzo przyśpieszyło moje serce i jak gwałtownie odetchnąłem, na chwilę zanim poczułem na ustach jej pocałunek. Nie zareagowałem na niego jednak od razu, potrzebowałem chwili, by to wszystko w pełni do mnie dotarło, by podekscytowanie zawładnęło moim umysłem, wypychając z niego resztki stresu, który dominował tam jeszcze niedawno, a kiedy wreszcie mi się to udało, westchnąłem prosto w jej usta, by następnie unieść wiszące do tej pory wzdłuż tułowia ręce i objąć bliźniaczkę, odpowiadając na jej pocałunki z zaangażowaniem. Jedną dłonią objąłem siostrę w talii, drugą przeniosłem na jej twarz gładząc jej policzek podczas gdy nasze języki po raz drugi w życiu spotkały się w namiętnym tańcu. Serce biło mi gwałtownie, a po plecach przebiegł przyjemny dreszcz. Nie chciałem tego przerywać, chciałem się w tym zatracić, nie wychodzić już z tego pomieszczenia, zapomnieć o ślubie, który na mnie czekał i o całej rzeczywistości. Bo teraz liczyła się tylko Corinne. |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:40 pm | |
| Choć przełomowym momentem był niewątpliwie wieczór mierzenia garnituru, zakazane uczucia rosły już w Corinne od jakiegoś czasu, jednak do tej pory definiowała je inaczej, spychała na margines zazdrości i zaborczości. Tłumaczyła sobie, że to przecież normalne, bo zawsze byli tak blisko, a ich relacja należała do wyjątkowych od samego początku, nie tylko ze względu na wspólną, tragiczną przeszłość. Jednak ostatnimi czasy coraz częściej zapędzali się w nieodkryte dotąd rejony – usta przestały trafiać w policzek, a być może nawet tam nie celowały, uściski nie były już takie niewinne, a w spojrzeniach kryło się coś więcej, niż choćby przed rokiem. Nie miała już siły dłużej oszukiwać samej siebie, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że pragnęła Cassa jako mężczyzny, nie wystarczał jej już jako brat. Brutalne, jeśli spojrzeć z jednej strony, ale jednocześnie prawdziwe i… dziwnie orzeźwiające. Z takim punktem widzenia rozwiewały się jej wszelkie wątpliwości, wyjaśniał szereg jej niecodziennych zachowań i nawet ostatnia kłótnia, choć poważna, miała już przecież w sobie ten element zachłanności. Mogła odetchnąć, choć w tej chwili było to trochę utrudnione. Nie od razu odpowiedział na jej pocałunek, ale Lancaster była pewna siebie i wiedziała, że nastąpi to już za chwilę. Nie pomyliła się, a jego westchnięcie prosto w jej usta wywołało niesamowicie przyjemny dreszcz, który przebiegł jej po plecach. Całe jej ciało zareagowało tak, jakby ogień spotkał się z benzyną. Nie liczyło się już nic więcej, żaden ślub, przyjęcie, panna młoda, goście, czy nawet pomięta sukienka (dziękujmy fabryce z Ósemki za odpowiednio odporne materiały!). Tu i teraz pragnęła tylko jednego, całować Cassiana w nieskończoność, otaczając go swoimi ramionami. Była zachłanna i złakniona tej przyjemności, dlatego też jej wargi nie były specjalnie delikatne, co jemu chyba nie przeszkadzało. Nie zwracała uwagi na ślady szminki, które zostawia; ustami przeniosła się na jego żuchwę policzki i w końcu szyję, poświęcając jej krótką chwilę, jednak w końcu odtwarzając tę samą trasę i ponownie zatracając się w pocałunku z bliźniakiem. Reszta jej ciała nie pozostała bierna, Corinne wplotła jedną z dłoni we włosy mężczyzny, pociągając za nie na pewno nie tak lekko, jak tego oczekiwał. W tej samej chwili przygryzła również jego dolną wargę, a drugą ręką pomogła jego dłoni przesunąć się z talii nieco wyżej. A potem jeszcze trochę w górę, ukazując przy tym prawdziwą zaletę głębokiego dekoltu. Słowa były zbędne, a ona nie musiała nawet otwierać oczu by wiedzieć, co o tym wszystkim sądzi Cass. Wystarczyło, że czuła bicie jego serca, które zrównało się z jej własnym. I tak powinno być już zawsze, dopóki śmierć ich nie rozłączy. |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:40 pm | |
| Nigdy nie potrafiłem sobie wyobrazić życia bez Corinne, zbyt mocno byłem przyzwyczajony do jej obecności przy moim boku. Myśl o tym, że siostra mogłaby zniknąć wyciskała z moich płuc resztki tlenu, odbierała mi zdolność do podejmowania jakichkolwiek działań, przedłużająca się nieobecność siostry, związana nawet ze zwykłymi wyjazdami służbowymi, sprawiała, iż robiłem się przybity, nietowarzyski, snułem się bez celu odliczając dni i godziny do jej powrotu. Potrzebowałem jej do życia, normalnego funkcjonowania i było tak od zawsze. Może więc dlatego nie zauważyłem, w którym momencie nasza relacja zaczęła przechodzić na inny poziom? W końcu nie pamiętałem dni, w których jej bliskość nie byłaby wszystkim czego potrzebowałem. Od lat wiedziałem, że nigdy nie pokocham nikogo bardziej od niej, nie było na to szans. I to nie dlatego, że doświadczenia życiowe sprawiły, iż tak bardzo zacząłem oddalać się od innych ludzi, na dobrą sprawę nigdy nie spotkałem nikogo, kto mógłby choć w drobnym stopniu konkurować z moją bliźniaczką o moje uczucia, czy uwagę. Miałem przyjaciół, przywiązywałem się do znajomych, ale nigdy nie obawiałem się ich straty, nigdy nie liczyłem się z ich zdaniem tak bardzo jak ze zdaniem Corinne, nigdy nie przejmowałem aż tak się tym czego pragną. W relacjach z innymi osobami potrafiłem być egoistą, kiedy jednak chodziło o moją siostrę... gotów byłem poświęcić swoje szczęście, by tylko zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Przez tyle lat mój świat kręcił się koło niej, iż stopniowe zacieśnianie się tej więzi nie wydawało mi się niczym nadzwyczajnym. A jednak, teraz, kiedy stała tak blisko mnie, kiedy po raz kolejny miałem okazję smakować jej ust, czuć pod palcami miękki materiał jej sukienki, który w końcu zastąpiony został przez gładką skórę, gdy moje serce biło w tak nierównym, przyśpieszonym rytmie, ulegając każdej kolejnej fali przyjemności zalewającej mój umysł, zrozumiałem, że gdzieś po drodze Cori przestała być dla mnie tylko siostrą. Kochałem ją w zupełnie inny sposób, niż można by tego oczekiwać od rodzeństwa, uzależniony od jedynej na świecie osoby, która naprawdę się dla mnie liczyła. Chciałem ją trzymać w ramionach, całować do utraty sił, zatopić się we wszystkich bodźcach związanych z jej bliskością. Nie liczyło się nic oprócz nas, naszej małej rzeczywistości zamkniętej w tym pomieszczeniu, oprócz przyjemnych dreszczy rozchodzących się po ciele, przyjemności, którą czerpałem z wszystkiego co działo się między nami. Jęknąłem cicho z zawodem, gdy siostrzane usta oddaliły się od moich, by powędrować po mojej twarzy i szyi. I choć sprawiało mi to prawdziwą przyjemność, niecierpliwie czekałem na moment, w którym ponownie będę mógł ją pocałować, a gdy to nastąpiło sam pozwoliłem sobie na trochę więcej zachłanności, całując ją namiętnie w chwili w której szarpnęła mnie za włosy, by następnie przygryźć moją wargę. Pozwoliłem by pokierowała moją dłonią, wodząc palcami po delikatnym materiale jej sukni, by w końcu zbadać fakturę jej ciepłej skóry. Posłusznie trwałem tak przez jakiś czas, pozwalając by to Cori podejmowała większość decyzji, w końcu jednak, przerwałem na chwilę pocałunki i nim siostra zdążyła w jakikolwiek sposób zaprotestować, przyciągnąłem ją bliżej siebie, a następnie okręciłem się, tak, że to teraz ona stała pod ścianą. Nie wróciłem od razu do przerwanej pieszczoty, stałem bez ruchu oddychając ciężko, wpatrując się prosto w kobiece oczy. Moja dłoń ponownie powędrowała na jej policzek gładząc delikatnie lekko zarumienioną od emocji skórę, usta wygięły się w ciepłym uśmiechu. Kochałem ją, kochałem jak szalony i dziś wreszcie mogłem pojąć w pełni ogrom uczuć, które tkwiły we mnie, w nas. Przyglądając się jej zrozumiałem w końcu czego brakowało mi wcześniej do pełni szczęścia, którą osiągnąłem właśnie w tym pomieszczeniu, trzymając w ramionach osobę, która najbardziej się dla mnie liczyła. Westchnąłem cicho, po czym ponownie pochyliłem się do przodu, całując ją tym raz o wiele spokojniej, czulej, rozkoszując się każdą sekundą bliskości, wolną dłonią zaś delikatnie wędrowałem po jej ciele. |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:46 pm | |
| Nigdy nie miała go dosyć. Mogli nie widzieć się raptem kilka godzin, a już zdarzało jej się tęsknić. Dzwoniła wtedy lub wysyłała mu wiadomości, pragnąc w zamian otrzymać dokładną, szczegółową relację z przebiegu jego dnia lub nocy. Chciała wiedzieć co myśli, co czuje, chciała dzielić się z nim każdą chwilą i pragnęła, by jemu zależało na tym samym. I zależało, wiedziała to doskonale, nie musząc nawet pytać. Wcześniej nazywała to przywiązaniem, jak to w rodzinie bywało, teraz jednak była gotowa nazwać temu uczuciu nową nazwę. Znajomą do czegoś, co już raz w swoim życiu przeżyła, jednak tym razem skutki mogły być tylko i wyłącznie pozytywne. Uzależnienie. Wymiana poglądów i myśli, sekretów i trosk – na dziś to było już za mało. Trzymanie się za ręce, przypadkowe otarcia i delikatne pocałunki już jej nie wystarczały. Chciała więcej, chciała niemożliwego i właśnie to dostała. Gdy odpowiadał na jej pocałunki, wodził rękami po jej ciele i wyzwalał ciche jęki z jej ust – to właśnie było spełnienie, o jakim marzyła. Sumienie milczało, a w pomieszczeniu słuchać było tylko ich urywane oddechy. To ona doprowadziła do stanu i pozycji, w jakich się obecnie znajdowali, ale on nie pozostawał bierny. Dominowała, lecz w końcu i on postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przerwał pocałunek, przyciągnął ją do siebie, okręcił i teraz ona mogła poczuć na skórze chłodną fakturę ściany. Corinne uśmiechnęła się zadziornie, szykując na kolejną serię pocałunków zapierających dech w piersiach, jednak otrzymała ich znacznie bardziej delikatną wersję, z której była równie zadowolona. Krótka wymiana zamglonych spojrzeń znaczyła dla niej więcej, niż tysiąc słów – nie musiała szeptać, że go kocha, bo przecież doskonale to wiedział, widział i czuł. Wystarczyło spojrzeć na jej zarumienione policzki, wsłuchać się w przyspieszone bicie serca. Lancaster już dawno nie uśmiechała się tak błogo. Jednak nic nie mogło trwać wiecznie, nawet ta chwila. Kobieta wiedziała dokładnie po co tutaj przyszła i że prędzej czy później, będzie musiała to zapauzować. O końcu nie było mowy, dzisiejsze pocałunki w pokoju dla personelu były istnym preludium do czegoś większego, piękniejszego i dla obojga wymarzonego. - Wytrzyj twarz zanim wyjdziesz – wyszeptała więc, przerywając kontakt wzrokowy, siłą woli zmuszając swoje dłonie do splecenia się z dłońmi Cassiana, by oderwać je od swojego ciała. Nie teraz, jeszcze nie teraz. Wprawnym ruchem kciuka starła pozostałości swojej szminki z jego warg, jednak ze śladami na żuchwie i szyi musiał poradzić sobie sam. Na całe szczęście garnitur nie zdradzał w żaden sposób co przed chwilą wyprawiał pan młody. Chciała go pocałować, naprawdę bardzo chciała, nie było już jednak na to czasu. Jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, już niedługo spotkają się ponownie. Jednak, póki co, na nich oboje czekały obowiązki, których nie mogli odłożyć w czasie. Corinne posłała mu więc ostatni rozanielony uśmiech po czym zgarnęła swoją miniaturową wręcz torebeczkę i z zamiarem szybkiego poprawienia makijażu opuściła pomieszczenie, kierując się w stronę toalet. Jednak nawet tam nie udało jej się jeszcze opanować wyrywającego się z piersi, szczęśliwego serca. *** noc z 10 na 11 grudniaTylko podstępem udało jej się opuścić Galerię przed Cassianem i całą resztą gości, również tych nieproszonych. Od kilku godzin w jej umyśle dojrzewał plan, który wymagał nieszczerego zagrania i najzwyczajniejszej w świecie ucieczki. Kiedy więc wsiadała do zamówionej taksówki, nie obejrzała się nawet za siebie, wiedząc doskonale, że brat rozgrzeszy ją później z wszystkiego, co dokona się po drodze. Światła Kapitolu jeszcze nigdy nie wydawały jej się tak piękne, jak dziś w nocy. Po raz pierwszy w życiu stolica nie kojarzyła jej się z zepsuciem, a ona sama nie czuła obrzydzenia podróżując tak późno. Tamte czasy minęły bezpowrotnie, a dziś miała wybić godzina, która pieczętowała zamknięcie pewnego rozdziału i rozpoczęcie całkiem nowego. Na samą myśl o czekających ją wydarzeniach poczuła, że podbrzusze próbuje jej chyba coś przekazać. Czy już całe ciało czuło, co miało nastąpić za kilkadziesiąt minut? Czy w ten sposób ostrzegało ją, a może dawało zielone światło? Nie mogła się nad tym zastanawiać, jeśli nie chciała zwariować. Podjęła decyzję, musiała się jej trzymać i chciała to zrobić. Nie miała już nawet żadnych wątpliwości, a jednak rozkładanie wszystkiego na części pierwsze mogło spowodować, że przyjemność z oczekiwania szybko wyparuje. Skupiła się na szczegółach mijanych ulic, na pojedynczych spacerowiczach i ich pupilach, na fakturze materiału własnej sukienki i łysinie kierowcy, który co jakiś czas spoglądał na nią w lusterku. Gdy dojechali wreszcie na miejsce, zapłaciła z nawiązką i bez słowa podążyła do apartamentu brata, zapewne po raz ostatni na długi, długi czas wchodząc tam jak do siebie. Nie zapaliła jednak światła, nie zdjęła płaszcza ani butów. Upewniła się, że dokładnie zamknęła za sobą drzwi i po cichu powędrowała do sypialni Cassiana. Dopiero w jego prywatnej łazience zrzuciła z siebie ubrania oraz szpilki, po czym spojrzała w lustro nad umywalką. Dziesięć lat temu, będąc w dokładnie takiej samej pozycji i sytuacji, nie umiała spojrzeć sobie w twarz. Sięgała po morfalinę i dopiero wtedy wychodziła do klienta, pragnąc załatwić wszystko czym prędzej, nierzadko nie otrzymując w zamian absolutnie żadnych wrażeń. Dziś odbicie odpowiedziało jej lekkim uśmiechem. Ta noc miała być inna, Corinne obiecywała sobie po niej wiele, jednak wszelkie znaki wskazywały do tej pory, że miała mieć rację. Poprawiła ramiączko stanika i wyszła do sypialni, kierując się w stronę szafy. Na wydzielonej dla siebie półce odnalazła cieniutką podomkę, którą narzuciła na ramiona, po czym powędrowała do kuchni, by wrócić z butelką szampana i dwoma kieliszkami. Odstawiła je na stolik, zerknęła na zegarek i nie pozostało jej już nic, poza wyczekiwaniem na powrót młodej pary. Była pewna, że Maeve Lancaster spędzi tę noc samotnie, w pokoju gościnnym, a Cassian od razu po powrocie do domu uda się do własnej sypialni. Nie wiedziała, jak długo przyjdzie jej czekać, ale nie miała nic przeciwko mijającym chwilom, które powodowały, że stado motyli w jej brzuchu co i raz podrywało się do lotu. Zgasiła światło, stanęła przy oknie i delikatnie oparła dłoń na szybie. Światła miasta po dziesięciu latach znowu świeciły tylko dla niej. |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:47 pm | |
| Byłem już zmęczony. Obecnością ludzi, dzisiejszymi wydarzeniami, całym tym zamieszaniem, właściwie wszystkim co się dzisiaj działo, dlatego nie potrafiłem wykrzesać z siebie zbyt wiele entuzjazmu siedząc z Maeve (moją żoną) w salonie. Obracając między palcami szklankę z whisky, potrafiłem jedynie patrzeć przed siebie, uśmiechać się krzywo i milczeć, od czasu do czasu przerywając jedynie ciszę zdawkowymi uwagami. Nie potrafiłem zdobyć się na coś więcej, nie dzisiaj. Prawda była taka, iż jedyną osobą, z którą chciałbym teraz spędzać czas była Corinne. Cori, która sprawiła dziś, iż przez większość wieczoru nie mogłem wyrzucić z głowy myśli o jej osobie, o pocałunkach, które powinny być zakazane, a jednak przynosiły tak wielką przyjemność. O tym, że chyba nigdy jeszcze nie czułem się tak dobrze, jak w ciągu tych paru minut w pomieszczeniu dla personelu. Jej towarzystwo teraz byłoby dla mnie jedynym możliwym ukojeniem, jednakże, dziś najwyraźniej nie miało być mi dane spędzić z nią więcej czasu. Wymknęła się jeszcze przed oficjalnym zakończeniem wydarzenia, jednak nie mogłem mieć jej tego za złe, wiedziałem, że dla niej to wszystko również nie było łatwe. W końcu zrozumiałem, że to wszystko nie ma sensu. Przeciąganie i udawanie, że chcę siedzieć z Maeve na kanapie, że naprawdę pragnę jej w moim życiu. To był tylko układ, obydwie strony dobrze o tym wiedziały, nie musiałem więc i w domu zmuszać się do kontynuowania całego teatrzyku. Tutaj mogłem być sobą, podniosłem się więc, przeprosiłem kobietę i życząc jej dobrej nocy oddaliłem się do swojej sypialni, po drodze zostawiając prawie pełne naczynie w kuchni. Nie zapaliłem od razu światła wchodząc do pomieszczenia, nie musiałem jednak tego robić, siostrzana sylweta odcinała się wyraźnie na tle okna, przyciągała mój wzrok niczym magnes, sprawiając, że już od progu moje serce zaczęło pracować na trochę szybszych obrotach. Początkowo nie wykonałem żadnego gestu, skupiłem się jedynie na oddychaniu i badaniu wzrokiem linii jej ciała, nie potrafiąc się skupić na niczym innym. Potrzebowałem chwili, by w końcu ruszyć się i zamknąć za sobą drzwi, kolejnej, by podejść - zachowując w miarę spokój - do łóżka, na które rzuciłem zdjętą w salonie marynarkę. Z tej odległości dostrzegłem, że bliźniaczka nie ma na sobie już sukienki, która tak mocno wbiła mi się w pamięć, jej ciało skryte było pod delikatnym i cienkim materiałem podomki, którą nie raz nosiła już podczas noclegów w tym mieszkaniu, choć dopiero dzisiaj zrozumiałem jak mocno ubranie to potrafi działać na wyobraźnię obserwatora. Dostrzegłem stojącą na stoliku nocnym otwartą butelkę szampana oraz kieliszek, podobny do tego, który i moja siostra trzymała w dłoni. Sięgnąłem dłonią po naczynie z trunkiem, by następnie stanąć u boku Cori i wbić spojrzenie w zalewane światłem latarni ulice Kapitolu. Choć nie przyglądałem się bliźniaczce, nie mogłem być bardziej świadom bliskości jej ciała, bardziej spragniony jego ciepła. Mój umysł ponownie przywołał wszystkie zapamiętane sprzed paru godzin szczegóły, a serce przyśpieszyło jeszcze odrobinę na wspomnienie smaku namiętnych pocałunków i dotyku jej skóry pod moimi palcami. Chciałem to powtórzyć, pragnąłem znów trzymać Cori w swoich ramionach, nie przejmować się rzeczywistością, ale na razie... Na razie pozwoliłem sobie przeciągnąć tę chwilę, upić niewielki łyk szampana i odwrócić w końcu twarz, wzrokiem odszukując spojrzenia siostry. |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:50 pm | |
| Oczekiwanie umiliła sobie szampanem, który rozlała do kieliszków i upiła jeszcze zanim Cassian oraz jego nowa żona przekroczyli próg mieszkania. Corinne usłyszała ich kroki, przytłumione głosy, ale nie nasłuchiwała słów. Cokolwiek mieli sobie do powiedzenia, jej to na pewno nie dotyczyło. Już za chwilę jej brat miał zapomnieć o Maeve i trudach dzisiejszego dnia oraz kłamstwie, które miał kontynuować przez najbliższy rok. W gestii dobrej siostry leżało odwrócenie jego uwagi od wszelkich problemów, rozproszenie go. A jako świadkowa powinna przecież popisać się niezapomnianym prezentem. Oba te warunki zamierzała spełnić wzorowo. Rozpuszczone włosy swobodnie opadały jej na ramiona, wzrokiem śledziła światła samochodów, które mogła jeszcze dostrzec z tej wysokości. Póki co, bąbelki nie uderzały jej jeszcze do głowy, ale mogła się założyć, że coś innego da dziś wieczorem lepszy efekt niż alkohol. Wreszcie drzwi do sypialni otworzyły się, jednak Corinne ani drgnęła, kątem oka obserwując wchodzącego do pomieszczenia bliźniaka. Nie zapalił światła i przez chwilę kontemplował jej sylwetkę, mając zapewne fantastyczny widok – ona na tle rozświetlonego Kapitolu. Uśmiechnęła się, ale nie powiodła za nim wzrokiem, ani gdy odkładał marynarkę, ani podczas wędrówki od stolika do okna. W dłoni trzymał kieliszek szampana, a na jego twarzy pojawiały się już pierwsze oznaki tego, co mogłaby uznać za pożądanie. Czy jej zaróżowione policzki zdradzały podobną historię? Obserwowała, jak zbliża kieliszek do ust i upija łyk szampana, a dopiero później decyduje się spojrzeć jej w oczy. Już wtedy mógł wyczytać z nich chyba wszystko, a na pewno scenariusz na nadchodzącą noc. Potrzebowała jego bliskości, on także potrzebował jej – tym razem w wyjątkowo mało rodzinny sposób, jednak kilka godzin temu, chwilę przed rozpoczęciem ślubnego przyjęcia, oboje zdecydowali się niewerbalnie zawrzeć umowę, która oczyszczała ich z wszelkich wyrzutów sumienia. Stali tak chwilę w ciszy, wymieniając się spojrzeniami, aż w końcu to Corinne przerwała rytuał, ale nie zepsuła nastroju. Wolną ręką sięgnęła do twarzy brata, powoli przejechała wierzchem dłoni po jego żuchwie, by następnie sprawnymi palcami odpiąć górny guzik białej koszuli. Słowa były zbędne, a intensywny kontakt wzrokowy powinien wystarczyć mu jako zapowiedź nadchodzących wydarzeń. Lancaster odwróciła się i upijając dwa niewielkie łyki szampana, powędrowała w stronę stolika, na którym wciąż stała butelka pełna trunku. Nie dolała sobie jednak, odstawiła za to kieliszek, spojrzała przez ramię na Cassa, a jej podomka opadła wdzięcznie na podłogę. Póki miała siłę wodzić go na pokuszenie, postanowiła z tej opcji skorzystać. |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:51 pm | |
| Pamiętałem dokładnie te wieczory, gdy tak jak teraz wchodziłem do sypialni, choć wtedy cudzej, z przyśpieszonym biciem serca i plączącymi się myślami. Gdy spoglądałem na czekającą na mnie kobietę, często piękną, kuszącą. A jednak, ani razu wtedy nie czułem podniecenia, serce waliło mi szybciej ze stresu, który próbowałem opanować, myśli plątały się w próbie obrony przed daną sytuacją, nie chciałem skupiać się na tym co się działo, nie dostrzegałem niczego pociągającego w liniach ciał tamtych kobiet, w ich gestykulacji, zachowaniu. Nic z tego nie było choćby trochę pozytywne. Przychodziłem wykonać swój obowiązek narzucony mi z przymusu, nie zaś wybrany dobrowolnie. I choć chwilami, kiedy w końcu zamykałem umysł na to wszystko, udawało mi się odczuć choć odrobinę przyjemności, zawsze po wszystkim brzydziłem się całym aktem, pragnąłem jak najszybciej wrócić do siebie, zapomnieć o tym co się działo. Później, kiedy moje ciało nie było już sprzedawane, sam z siebie spróbowałem sprawdzić, jak to będzie wybierać na własną rękę, decydować się, kiedy chcę znaleźć się w kobiecych ramionach, jednak, mimo wszystko, nigdy nie czułem z tego większej satysfakcji. To było po prostu spełnienie fizycznych potrzeb, nie niosło ze sobą niczego więcej. Nigdy nie poczułem tej osławionej magii sytuacji, nigdy nie doświadczyłem przebiegających po mojej skórze dreszczy, tylko dlatego, że ta druga osoba jest na wyciągnięcie ręki, nigdy nie miałem wrażenia, że atmosfera elektryzuje się dzięki jej bliskości. Aż do dzisiaj. Teraz, stojąc obok Cori ciężko było mi zebrać w jakikolwiek sposób logiczny myśli, moje serce dudniło tak mocno i głośno, iż byłem niemal pewien, że siostra może je doskonale usłyszeć, a to wszystko wiązało się z niesamowitą przyjemnością dawaną przez samą bliskość bliźniaczki. Jej delikatnie zarumienione policzki, spojrzenie tak wiele obiecujące sprawiały, że tym bardziej pragnąłem tu zostać, znowu poczuć ciepło jej skóry, tym razem nie ograniczone już w żaden sposób. Chciałem by była jak najbliżej mnie, bo tylko przy niej czułem się naprawdę dobrze, tylko jej obecność potrafiła sprawić, że byłem szczęśliwy. Obserwowałem ją uważnie, a mój oddech lekko przyśpieszył, gdy siostrzana dłoń dotknęła mojej szczęki. Przymknąłem na chwilę oczy, rozkoszując się jej dotykiem, ledwo powstrzymując się przed uniesieniem dłoni i przytrzymaniem jej palców chwilę dłużej przy mojej twarzy. Zamiast tego jednak czekałem, ponownie łapiąc jej spojrzenie, w chwili w której zawędrowała ręką na górny guzik mojej koszuli. Moje usta wygięły się w mimowolnym uśmiechu, w chwili w której rozpięła go, a serce zamarło na moment, gdy po raz kolejny zmusiłem się do powstrzymania odruchu, pozwalając bliźniaczce odrobinę się oddalić. Pragnąłem pocałować ją, zamiast tego jednak odwróciłem się, po prostu obserwując jej ruchy, śledząc wzrokiem dłoń odkładającą na stolik trzymany przez nią wcześniej kieliszek, następnie wyłapując jej spojrzenie, po raz kolejny składające nieme obietnice, aż w końcu powędrować wzrokiem za opadającym materiałem, by po chwili, powoli, zbadać nim każdą linie kobiecego ciała. Czułem się jakbym patrzył na Corinne po raz pierwszy w życiu, choć przecież nie raz widziałem ją bez żadnego ubrania. Nigdy nie byliśmy przesadnie wstydliwi wobec siebie, nie ukrywaliśmy swojej nagości, jednak ta była dla nas normalną sprawą, nie kusiła, nie rozbudzała nieznanych dotąd pragnień, nie sprawiała, że oddech stawał się nagle urywany, a głowy znikały wszelkie myśli nie dotyczące nas. Wszystko jednak się zmieniło, a ja nie potrafiłem się tym przejąć, a przynajmniej nie w tym złym sensie. Przez chwilę stałem jeszcze bez ruchu, po prostu jej się przyglądając, w końcu jednak odetchnąłem głębiej i skierowałem swoje kroki ku siostrze po drodze odstawiając na stolik kieliszek, który teraz wcale nie był mi potrzebny. Stanąłem za nią, bez słowa unosząc dłoń, by w czułym geście przejechać palcami po jej ramieniu, badając fakturę jej skóry. Po chwili jednak cofnąłem rękę, zamiast tego pochylając odrobinę głowę, ulegając w końcu pokusie, składając delikatny pocałunek tuż przy zagięciu szyi, po chwili przenosząc usta na jej bark. W tym samym czasie przeniosłem dłonie na guziki mojej koszuli, rozpinając je samemu. |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:54 pm | |
| Gry wstępne były tylko przedłużającymi się mękami, okresem, w którym w głowie Corinne trwała wieczna walka o wyciszenie myśli, o zepchnięcie sumienia na bok i poskromienie żądzy krwi. Niestety, jak na złość, był to też jeden z elementów, który jej klienci (oprawcy?) upodobali sobie najbardziej. Była świadoma swojego ciała i nauczyła się w końcu maskować obrzydzenie, gdy dotykali ją i całowali w tych miejscach, które sami wybierali, tak długo, jak tylko chcieli. Z dwojga złego naprawdę wolała ta szybkie, czasem bolesne zbliżenia, ponieważ podczas nich mogła odlecieć całkowicie, skupić na grze pozorów i przeczekać kilkanaście minut zamiast przez kilkadziesiąt udawać błogość, próbując uciec z własnej głowy. Jej ciało reagowało przyzwoicie, często mu dopomagała, jednak nigdy nie czuła prawdziwego pożądania wobec żadnego mężczyzny i żadnej kobiety, z którymi dane jej było spędzić noc. Fizyczność szła swoją drogą, umysł swoją i nigdy nie było nic poza zwykłym seksem. Nie była pewna, jak powinna podejść do Cassiana, ale wiedziała jedno – musiała być z nim szczera. Już od wejścia dawała mu do zrozumienia, że tego pragnie, a powolne tempo nie wynikało jedynie z chęci budowania nastroju. Chciała żeby wszystko było idealnie i tak naprawdę uczyła się od nowa całej misternej otoczki, która towarzyszyła grze wstępnej. Nie było miejsca na fałsz, nie sięgała po sprawdzone metody – to wszystko było dla niej nowe, ale od samego początku sprawiało nie lada przyjemność, co na pewno zdradzało przyspieszone bicie jej serca, nieco zamglone spojrzenie i rumiane policzki. Byli w pokoju sami, światło wciąż pozostawało zgaszone, ale Corinne nawet z zamkniętymi oczami potrafiłaby połączyć się teraz z bratem w jedno. Nie musiała pytać, słyszała i widziała wszystko, co działo się z nim w tej chwili. Jego westchnięcia, wstrzymanie oddechu, pożądliwe spojrzenia… te szczegóły sprawiały, że kobieta coraz bardziej upewniała się o słuszności swej decyzji, przy okazji z każdą chwilą pragnąc zbliżenia coraz bardziej. Od zawsze wiedziała, że jej bliźniak jest przystojny, nie raz wypowiadała na głos swój osąd, ale w tej chwili, nawet stojąc przed nią w ubraniu, był po prostu cholernie seksowny. Nie pożałowała tej myśli, piekło nie upomniało się o nią, a żadna plaga nie spadła na Kapitol. Wszystko było w porządku, bo wszystko było właściwe. Nie musiała czekać długo, by pojawił się tuż za nią, choć była dopiero początkującą kusicielką. Widocznie działali na siebie tak samo intensywnie, co mogło być tylko i wyłącznie zapowiedzią cudownego wieczoru. Razem z jego dłonią, po jej ramieniu przebiegł dreszcz przyjemności, następnie uciekając na szyję i w dół, wzdłuż pleców. A gdy do delikatnych, poruszających się powoli palców brata dołączyły jego usta, Corinne wzdrygnęła się mimowolnie i po raz pierwszy poczuła, że tym razem także może nie wytrzymać zbyt długiej gry wstępnej, tym razem jednak z zupełnie innych powodów, niż przed laty. Nauczona, by dawać mężczyźnie więcej, niż brać dla siebie, nie zastanawiała się nawet nad swoimi gestami, po prostu zrobiła to, co przyszło jej do głowy. Powoli odwróciła się w stronę Cassiana, stając z nim twarzą twarz; ich nosy już się stykały, a ciemnowłosa na wydechu podważyła delikatnie jego głowę, by mógł spojrzeć jej w oczy. Sama nie spuściła wzroku i wpatrywała się w bliźniaka z niewinno-prowokującą miną. Obiema dłońmi powędrowała pod jego rozpiętą koszulę, przejechała z umięśnionego brzucha na plecy i z powrotem, powoli i dokładnie, z każdą sekundą przysuwając się o milimetry bliżej. Aż w końcu jej dłonie znalazły się na wysokości jego pasa. Wciągnęła powietrze, ale nie przerwała kontaktu wzrokowego, gdy sięgała do rozporka, by móc go rozpiąć. Tak niewiele brakowało do pocałunku, jednak Corinne powstrzymała się ten ostatni raz, palcami przesuwając po lekko wybrzuszonym już materiale spodni brata. |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:55 pm | |
| To co się działo teraz między nami, drobne gesty, na które sobie pozwalaliśmy, wszystko to działało na mnie z niesamowitą siłą. Pożądanie, które dostrzegałem w mimice oraz spojrzeniu Cori, elektryzująca wręcz bliskość jej ciała, przyjemne ciepło, które towarzyszyło dotknięciom jej dłoni, byłem tym oczarowany. Nie potrafiłem myśleć o czymkolwiek innym, nie dostrzegałem tego jak dalekie było nasze zachowanie od wszelkich przyjętych norm, w końcu wszystko wydawało się takie właściwe, każda kolejna sekunda mnie o tym utwierdzała. Nigdy nie czułem się bardziej na miejscu, nigdy moje serce, umysł i ciało nie były tak zgodne co do tego, co chciałem właśnie robić. Corinne była jedyną osobą, która wzbudzała we mnie takie emocje, sprawiała, że drżałem wewnętrznie czekając, aż wreszcie będę mógł jej dotknąć, że mimo narastających we pragnień nad wszystkim dominowała potrzeba sprawienia przyjemności siostrze, nie zaś skupienia się na tym co ja mogłem czerpać z sytuacji. Tylko przy niej czułem się niemal przytłoczony uczuciem, które do niej żywiłem. Nigdy nikogo nie kochałem i nie miałem pokochać tak jak moją bliźniaczkę. Doskonale wyczuwałem reakcje jej ciała, dreszcz, który przebiegł przez jej ramię, gdy delikatnie wodziłem po nim palcami, silniejsze już wzdrygnięcie, które nastąpiło w momencie, gdy ustami musnąłem jej skórę. Kąciki warg uniosły mi się odrobinę do góry, gdy przesuwałem nimi dalej po jej barku, nie przerywając pieszczoty nawet wtedy, gdy siostra poruszyła się, okręcając się w moją stronę. Dopiero, kiedy jej dłonie zmusiły mnie do tego uniosłem odrobinę głowę, wbijając spojrzenie prosto w oczy bliźniaczki. Uśmiechnąłem się czule w odpowiedzi na jej lekko prowokującą minę, unosząc dłonie na tyle, by móc nimi swobodnie wędrować po rękach siostry, podczas gdy jej palce zanurzyły się pod moją rozpiętą koszulę. Westchnąłem cicho, w odpowiedzi na przyjemność jaką czerpałem z jej dotyku, pochyliłem odrobinę głowę, tak, że nasze czoła prawie się stykały, zachowując jednak odpowiednią odległość by nie przerwać kontaktu wzrokowego, który sam w sobie dawał dużą satysfakcje. Panowałem jednak nad moim ciałem, a przynajmniej na tyle na ile to było możliwe, przy sercu dudniącym z podniecenia, do czasu, kiedy to siostrzane dłonie opuściły wcześniejsze rejony, by w końcu odnaleźć mój rozporek. Mój oddech ponownie stał się urywany, a przez ciało przebiegł pierwszy dreszcz przyjemności. Pragnąłem jej, co w tej chwili musiała wyczuwać doskonale, nie tylko dzięki wędrówce palców, ale i każdym sygnale, który wysyłało moje ciało. Chciałem również przedłużyć tę chwilę, zapamiętać dokładnie każdą sekundę, nacieszyć się bliskością w nowej formie, której nigdy wcześniej nie było mi dane skosztować. Nie mogłem jednak dłużej się jej opierać. Nie, kiedy jej twarz znajdowała się tak blisko, a w jej oczach dostrzegałem dokładnie to co w swoich. Moje dłonie przeniosły się na jej twarz, kciuk przejechał po wargach i policzku. Przez chwilę jeszcze powstrzymywałem wszelkie zapędy, by w końcu jednak pochylić się i pocałować siostrę. Na razie jeszcze czule, delikatnie i spokojnie, po chwili jednak rozchylając jej usta językiem, zapraszając do podjęcia gry, którą zmuszeni byliśmy przerwać kilka godzin temu. Delikatnie naparłem przy tym na jej ciało, przekonując bliźniaczkę, by wycofała się w stronę łóżka, ściągając z siebie koszulę nim jeszcze opadliśmy na chłodną pościel. |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:58 pm | |
| |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 6:59 pm | |
| |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 7:07 pm | |
| |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 7:07 pm | |
| |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 7:12 pm | |
| |
| | | Wiek : 30 Zawód : Wiceminister Finansów i Skarbu Państwa Przy sobie : Dokumenty, klucze, telefon, drobne, cygaro, zapalniczka Znaki szczególne : Blizna na prawym policzku.
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster Nie Wrz 27, 2015 7:12 pm | |
| |
| | |
| Temat: Re: Cassian i Corinne Lancaster | |
| |
| | | | Cassian i Corinne Lancaster | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|