|
| Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Delilah Morgan Sro Wrz 03, 2014 10:59 pm | |
| |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Delilah Morgan Pią Wrz 05, 2014 12:20 am | |
| /nie mam pojęcia, co robię i nie wiem, gdzie to w czasie, teoretycznie pewnie po apartamencie ^.^"
Wszystko się plątało. Nawet w chwili, gdy teoretycznie powinno być dobrze, praktyka mówiła co innego. Nie poddawała się, usilnie tego nie robiła, choć każdy człowiek miał przecież jakąś granicę, po której przekroczeniu zaczynał się łamać. Nawet ona ją miała, choć jej wieczna gra sprawiała, że praktycznie nikt chyba tego nie zauważał. I dobrze, mogła bowiem wyjść na osobę bardziej ogarniętą niż faktycznie była. Los nieustannie gotował jej coraz to gorsze rzeczy, zaś ona starała się jakoś je przełknąć, by lecieć dalej. Może i powinna była w którymś momencie się poddać, gdy to zła w jej biografii było stanowczo zbyt wiele, a jednak wciąż trwała. Nie dla siebie, nie dla innych ludzi czy jakiegokolwiek wydumanego celu. Trzymała się kurczowo życia ze względu na… Na coś, czego sama nie potrafiła określić. Była w stanie powiedzieć tylko, że coś z pewnością istniało, dla czegoś chciała walczyć do samego końca, a jeśli pisane jej było zginąć na Arenie… Wtedy też z pewnością zamierzała się starać, by na stałe zapisać się na brudnych kartach nowej historii Panem, by jej własne krwawe ślady już do końca prześladowały tych, którzy postanowili złamać swe obietnice, posyłając ją i pozostałych trybutów wprost na śmierć. Sama zamierzała być ich najgorszą marą. Nieistotne czy wciąż żyjącą, czy też już zupełnie martwą. Nigdy nie miała umrzeć. Nawet jeśli wyda swe ostatnie tchnienie na tych Igrzyskach, nawet wtedy nie zniknie tak zupełnie. Pozostanie, prześladując ludzi w koszmarach sennych, będąc w pamięci tych, którzy ją okłamali i skazali jej nienarodzone dziecko na śmierć, jak i tych ceniących ją za coś. Pamięć ludzka wcale nie była tak ulotna, jak to się mogło zdawać. I wyśmienicie, bowiem dzięki temu nie zapomniała też paru lekcji, jakimi raczył obdarować ją los. Nie było to zdecydowanie nic przyjemnego, ale przynajmniej na coś mogło jej się przydać. Lub też sprawiać tylko złudzenie przydatności, nie o tym jednak była teraz mowa. W tym momencie chodziło raczej bardziej o to, że doświadczenia podłapane wcześniej, zarówno przy trudnym okresie spędzonym u wuja w posiadłości czy też w KOLCu lub na ostatnich treningach, mogły dosyć znacznie pomóc jej w opanowaniu części sytuacji, z jakimi spotkać się zarówno na pokazach, szczerze wątpiła w ich spokojny przebieg, jak i również na samej Arenie w walce o przeżycie. Czekając grzecznie w miejscu, choć ledwo powstrzymywała się przed wydeptywaniem ścieżki, na swoją kolej, myślała nad tym wszystkim, co mogła zademonstrować, by nie wypaść na takie zupełne beztalencie. Nie łudziła się, że posiada jakieś nadzwyczajne talenty, jakich oceniający jeszcze nie widzieli, co nie zmieniało jednak faktu, że zamierzała się starać. Od tego przecież po części zależał jej dalszy byt. Musiała się starać mimo wszystko! Miała ten rodzaj szczęścia, a może właśnie pecha?, że kolejka przed nią nie należała do najliczniejszych, co mogło skłaniać ją ku myśleniu, że komisja nie będzie jeszcze aż tak znudzona czy też zirytowana. Lecz pewności w żadnym razie nie miała. Ha! Znając jej osobiste szczęście, wcale nie przesadzała, ci ludzie już od samego początku będą przysypiającymi dziadami lub też życiowymi nieudacznikami ze skłonnościami do zmieniania się w furiatów. Nie ma to jak być pozytywnym już na samym starcie, nie? Tak czy siak, nie mogła wymienić obsady i musiała grać z taką, jaką jej narzucono. A kolejni trybuci wchodzili nadzwyczaj szybko, więc zdecydowanie nie miała czasu na myślenie o czymś, na co wpływu mieć nie mogła. Dużo lepiej było poświęcić ostatnie wolne chwile na przygotowanie się psychicznie oraz ostatnie przemyślenia na temat jej pokazu. Zaś ten… Stanowczo za szybko się rozpoczął. Cóż miała zrobić? Weszła na salę, starając się wyglądać na jak najbardziej rozluźnioną i wodząc leniwie spojrzeniem po pomieszczeniu, by wreszcie skierować swój wzrok na głównych zainteresowanych. Wykorzystując już dosyć oklepany schemat, choć jak najbardziej przypadający jej do gustu, uśmiechnęła się pod nosem, wyjątkowo teatralnie kłaniając, a następnie odgarniając włosy z oczu i stając już prosto. Może nie tak, jakby połknęła kijek od mopa, jednak zdecydowanie prosto. Nie była przerażoną szarą myszką chcącą zniknąć stąd jak najszybciej. Co to, to nie. Może i nie czuła się tutaj zbyt dobrze, zdecydowanie jak zwierzę na wystawce, lecz nie była tchórzem zwiewającym czy odwalającym wszystko po najmniejszej linii oporu. - Delilah Morgan wraz z towarzystwem. Kwartał. Nie muszę chyba mówić, jaki? – Uśmiechnęła się przesłodzenie, nie czekając nawet na jakąkolwiek odpowiedź ze strony widowni. Wyczekiwanie było tylko zwykłym marnowaniem czasu, a i odebrane mogło zostać niezbyt ciekawie. Zdecydowanie przy stwierdzeniu, że coś z nią jest nie tak i straszliwie wręcz wszystko przeciąga. Nie guzdrając się więc, podeszła do stanowiska z roślinami, odnajdując tam roślinę, z której, możliwie jak najszybciej i jak najstaranniej, przygotowała sobie za pomocą noża wystarczającą ilość włókien, jakie miały być jej potrzebne do wykonania tego, co wpadło jej do głowy. Rozglądając się po raz kolejny, z ulgą zauważyła to, co najbardziej jej teraz pasowało. Raz jeszcze chwyciła w swoje dłonie nóż, chwytając go pomocniczo między zęby, zaś swoje ręce skupiając na układaniu zawiłego wzoru z włókien. Rzuciła okiem w kierunku stanowiska pirotechnicznego, będąc praktycznie pewną, że znajdzie tam jakiś odpowiedni, no i zdecydowanie bezpieczny, kawałek blaszki. Nie za grubej, nie za cienkiej, wręcz idealnie nadającej się do wykorzystania w celu przez nią przyjętym. Prawie natychmiastowo zrobiła te kilka pospiesznych kroków, przynosząc sobie rzecz. Po tym powróciła do szybkiego majstrowania tego, co też zmajstrować zamierzała. Wracając do włókien, chwyciła wreszcie ostry nóż oraz całkiem pokaźny i najwyraźniej jeszcze świeży, idealnie!, kawał gałęzi sumaka lakowego, migiem poleciała jeszcze po pędzelek do kamuflażu, by wrócić i naciąć roślinę, z której zaczęła ciec szara emulsja będąca żywicą, którą to Deli wykorzystała do wysmarowania, pięknie się ze sobą łączących, włókien. Wykorzystując sztuczkę z jak najsprawniejszym pozbywaniem się wody, spróbowała doprowadzić do stwardnienia całej części dzieła, dla wszystkiego nakładając, wyjątkowo ostrożnie – aby nie przesadzić, jeszcze kilka cieniutkich warstw. Mocując za pomocą noża, sznura oraz kilku haczyków, pospiesznie wygiętych z podebranego wcześniej metalu, przymocowała blaszkę do stworzonego z roślin dzieła, robiąc z tego swoistą piersiówkę. Przed przejściem do kolejnej czynności, przeszła się jeszcze po pomieszczeniu, nachylając co jakiś czas przy różnych rzeczach, by jak najbardziej niepostrzeżenie wsunąć w, dosyć obszerny, rękaw najmniejszy pistolecik, jaki tylko udało jej się znaleźć. Teatralnie westchnęła, kręcąc głową, jakby nie mogła znaleźć niczego, co było jej potrzebne i wróciła do roślin jak gdyby nigdy nic, starając się utrzymać broń niewidoczną, o ile już wcześniej jej nie zauważono. Wybrała kilka odpowiednich ziół i po raz kolejny wzięła się za nóż. Tym razem jednak nie tnąc nim roślin, lecz… Własną skórę, by móc zebrać do piersiówki jak najwięcej, jednocześnie nie upuszczając jej zbyt wiele i już wkrótce jak najszybciej zabezpieczając ranę leczniczymi oraz odkażającymi ziołami. Wsunęła naczynko z zebraną krwią pod bluzkę, kilka chwil kombinując nad jak najlepszym zamaskowaniem jej obecności, by następnie obrócić się do oceniających z nożem w ręce… Lecz nie tylko z tym, nie mówiąc już o usilnych staraniach utrzymania wszystkiego na swoim miejscu – co nawet z wybitnie niewielkim pistolecikiem łatwe nie było, obróciła się bowiem z prawdziwymi łzami w oczach i miną kogoś, kto nie ma już ochoty dalej żyć. Drżała na całym ciele, w oczach miała żałość i smutek, a już kilka sekund później po jej policzkach zaczęły spływać łzy. - Już nie mogę. Nie potrafię tak dalej. – Wydukała łamiącym się głosem, patrząc z szaleństwem na nóż trzymany przez siebie. – To… To za trudne i ja… Nie mogę… Nie… Nie dam rady… Nie mogę! – Wraz z ostatnim, wykrzyczanym już z paniką w głosie, słowem… Wbiła sobie odpowiednio mocno nóż w pierś, przebijając ochronę z włókien, lecz pozostawiając blaszkę przy ciele całą, przez co nawet się nie skaleczyła. Za to krew jak najbardziej poleciała, tworząc na jej bluzce malowniczą różę, zaś Delilah zachwiała się na nogach, patrząc przez chwilę na ostrze i otwierając przy tym szeroko usta, by następnie wyrwać sobie je z „piersi”. Zrobiła kilka słabych kroków w stronę widowni, pod koniec chwytając się już dosłownie wszystkiego, by wreszcie paść na ziemię z przymkniętymi oczami i świszczącym oddechem. - Albo i nie. – Stwierdziła nieoczekiwanie mocnym głosem, podrywając się dosyć płynnie, kwestia doświadczenia, z podłogi i chwytając jednocześnie broń, z której wystrzeliła bez chwili zawahania, trafiając w ustalony przez siebie cel. Może nie jakoś specjalnie profesjonalnie i nie co do milimetra, lecz wystarczająco, by czuła się usatysfakcjonowana. Ponownie stanęła prosto, patrząc na oceniających. To nie były jej najlepsze umiejętności, jednak zawsze dobrze było zostawić sobie jakiegoś asa w rękawie na Arenę. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Delilah Morgan Pią Wrz 05, 2014 1:03 pm | |
| Chociaż początkowo Organizatorzy witają Delilah uprzejmymi uśmiechami, to w miarę trwania pokazu okazują coraz wyraźniejsze znudzenie. Pod koniec zaledwie kilku wciąż śledzi jej ruchy i postępowanie; większość zaczyna się nerwowo kręcić, to zerkając w notatki, to na lśniące na nadgarstkach zegarki. Jedna z kobiet wręcz ziewa ostentacyjnie, łaskawie zasłaniając usta pulchną dłonią. Wzrok wszystkich zebranych skupia się na dziewczynie ponownie dopiero, gdy ta się odzywa, a gdy w następnej sekundzie wbija nóż we własną klatkę piersiową, zapanowuje mały chaos. Kilkoro członków komisji wydaje zduszone okrzyki i wstaje z miejsc, z lekkim przestrachem przyglądając się leżącej na podłodze Delilah. Niska blondynka - ta sama, która wcześniej ziewała - także się podrywa, przyciskając dłoń do serca i zaczyna nerwowo nalegać na wezwanie służb medycznych, gwałtownie przy tym gestykulując w kierunku starszego mężczyzny; najprawdopodobniej przewodniczącego. Ten jednak uspokaja ją ruchem dłoni i poleca wrócić na miejsce, nie odrywając spokojnego wzroku do dziewczyny. To on, jako jeden z niewielu śledził jej poczynania od początku do końca. Kiedy trybutka w końcu podnosi się (ku zaskoczeniu części oglądających) i oddaje celny strzał z ukrytego pistoletu, uśmiecha się, kiwając głową. - Interesujące - mówi cicho, rozglądając się dookoła i czekając, aż reszta członków komisji zrozumie, co właśnie się stało. Pochyla się nad leżącą przed nim kartką i zapisuje coś szybko. - Czeka cię jeszcze zadanie dodatkowe - dodaje, ponownie podnosząc wzrok na Delilah. - Ale zanim ono nastąpi - wybierz trzy dowolne przedmioty spośród wyposażenia w tej sali i stań w tym miejscu - mówi, wskazując na namalowany na podłodze, czerwony kwadrat o wymiarach metr na metr.
|
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Delilah Morgan Pią Wrz 05, 2014 8:23 pm | |
| Skupiając się na przygotowaniach do pokazu, najnormalniej w świecie nie przyglądała się zbytnio widowni, choć brak zainteresowania zdecydowanie nie uszedł jej uwadze. Nie wysiliła się jednak na jakikolwiek komentarz dotyczący tego, bowiem ci ludzie zdecydowanie nie byli warci jej, nadzwyczaj dla niej samej cennej!, uwagi. Ostentacyjne ziewanie, znudzenie wręcz bijące od miejsca, w którym się znajdowali, jak i też cała reszta niezbyt ciekawych rzeczy... To wszystko nie było ważne, nie liczyło się dla Delilah nawet w najmniejszym stopniu. Znacznie bardziej wolała bowiem skupić się na zapewnieniu sobie idealnych wręcz warunków do wywołania niewątpliwej konsternacji na twarzach Organizatorów. Konsternacji, a nawet może i całkiem sporego szoku, o ile wciąż mieli jej nie obserwować. W tym momencie miała przecież wyjątkowo spore szanse na wprowadzenie elementu zaskoczenia. Które okazały się być jeszcze bardziej znamienite niż to z początku śmiała sobie wyobrażać. Nienaturalna cisza, jaka nastała po jej słowach i wbiciu noża w piersiówkę... Była tak niespodziewanie piękna, twórcza i artystyczna. Zwłaszcza przy świadomości tego wszystkiego, co ona sama miała zamiar zrobić, a czego oceniający w większości raczej spodziewać się nie mogli. Zwłaszcza po tych kilkunastu sekundach, podczas których wszystko jakby zamarło, by okazać się tylko wstępem do widocznej paniki. To było nawet dosyć zabawne. Ta świadomość, że w pewnym sensie utarło się nosa tym, którzy tak paskudnie ją bagatelizowali. Oczywiście, znacznie ciekawiej byłoby obserwować to z całkowicie otwartymi oczami, lecz nawet bez tego przynosiło jej dosyć sporą satysfakcję. Szkoda tylko, że tak krótką i że musiała podnieść się już zaledwie po krótkiej chwili. Tym razem mogąc już przynajmniej zerknąć otwarcie na widownię i nawet uśmiechnąć się całkiem wyraźnie, gdy to przyszło jej zauważyć resztki paniki i obecne niezrozumienie sytuacji. Wręcz uwielbiała wyzwalać w ludziach coś na kształt tego, a teraz była z siebie wyjątkowo zadowolona, choć nie odezwała się ani słowem od chwili, gdy zakończyła swe szoł. Stała tylko w miejscu, napawając się tym wszystkim, co było teraz jej udziałem. Przynajmniej aż do momentu, w którym wreszcie odezwał się jeden z widzów, wyglądający jej na kogoś w rodzaju głowy tej bandy popaprańców, nazywając jej pokaz interesującym. Ha!, może nawet nie przedstawienie, a dajmy na to... Jabłko na stanowisku roślin jadalnych? Ono też zdecydowanie mogło być interesujące, bo nawet forma się zgadzała, więc Deli miała na to tylko jedną reakcję. Wewnętrzną, bowiem z zewnątrz utrzymywała praktycznie idealnie pokerową twarz. Jeszcze tego brakowało, by dała po sobie coś poznać, a Organizatorzy w zamian odwdzięczyli jej się zesłaniem jakiejś piekielnie ciężkiej do ogarnięcia rzeczy na tak zwanym zadaniu dodatkowym. Jakby potrzebowała pokazywać jeszcze coś więcej, najprawdopodobniej narażając przy tym dosyć mocno zdrowie swoje i swojego dziecka. Nie mogła przecież jednak odmówić wykonania go, bowiem to zdecydowanie by się dla niej dosyć źle skończyło. Zapewne zmuszeniem do odstawienia kolejnego szoł, o wiele cięższego od planowanego, po raz kolejny ze złamanym nosem, może nawet połamanymi żebrami oraz całą masą innych nieprzyjemności. Skinęła więc nieznacznie głową, obrzucając mężczyznę nadzwyczaj uważnym spojrzeniem, by wycofać się w stronę stanowisk. Ostrożnie i nie tracąc uwagi, bowiem nikt nie powiedział jej przecież, że jakikolwiek atak nie może nadejść w każdej chwili. Wystarczyła tylko krótka chwila dekoncentracji i, zupełnie jak na Arenie, mogła się przekonać, jak bardzo nie należy tego robić. Trzy rzeczy, tak? Zaskakujące, że już praktycznie od samego początku, na chwilę po usłyszeniu słów o tym, dokładnie wiedziała, w co też chce się zaopatrzyć. Z tego powodu odpadało jej przynajmniej niepotrzebne kręcenie się po sali. Kierując się w stronę stanowiska walki, bo tam spodziewała się znaleźć pierwszy przedmiot, wyjęła spod bluzki resztki piersiówki i odrzuciła je na bok. Wolała nie ryzykować, że coś wbije jej się lub zrani ją podczas ewentualnych akrobacji czy też przy walce. Zaopatrując się w ochraniacz możliwie dobrze osłaniający jej klatkę piersiową, brzuch i plecy, nie chciała czekać i nie zamierzała nosić tego w łapach, więc zwyczajnie pospiesznie narzuciła osłonę na siebie, kierując teraz swoje, stawiane jak najciszej oraz najbardziej płynnie – jak łapy polującego kota, kroki w stronę stanowiska pirotechnicznego. Poza dosyć mocną racą, do której odpalenia nie miała potrzebować żadnych dodatkowych przedmiotów oraz poligonową świecą dymną, nie potrzebowała niczego. Poza tym nóż pozostał po pokazie na podłodze obok miejsca, w którym miała stanąć, zaś pistolecik znajdował się odrobinę dalej, więc nikt raczej nie miał mieć nic przeciwko, jeśli złapałaby je już w trakcie zadania dodatkowego. Umieszczając ostatnie dwa przedmioty w jak najbardziej strategicznych miejscach przy sobie, powróciła na miejsce, przyglądając się widowni i stając w wyznaczonym miejscu. No dobrze, może nie tak zupełnie do końca w nim, bowiem raz po raz nieznacznie przesuwała się w którąś stronę, starając się przy tym przewidzieć wszelkie możliwe okoliczności, ale nikt nie zabroni jej się przecież ruszać. Czyż nie?
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Delilah Morgan Pią Wrz 05, 2014 9:54 pm | |
| Kiedy Delilah staje w pobliżu zaznaczonego miejsca, początkowo nie dzieje się nic. Zza przyrządów do ćwiczeń nie wyskakuje żaden zmiech ani nie wypada stado głoskułek. Organizatorzy również milczą; przez pół minuty panuje więc dosyć napięta cisza, po czym... z podłogi wokół dziewczyny wysuwają się wysokie, szklane ściany, pnąc się w górę tak szybko, że zanim trybutka zdąży zareagować, sięgają już prawie sufitu. W następnej sekundzie powstały w ten sposób, szczelny pojemnik, zaczyna wypełniać się wodą.
Pojemnik ma kształt kwadratu o wymiarach metr na metr. Ściany są gładkie, przezroczyste i szczelne, kończą się natomiast około pół metra pod sufitem (jakieś sześć metrów nad podłogą) i nie są zamknięte od góry. Sufit jest płaski, ale między podtrzymującymi go belkami rozpięta jest sztywna siatka o oczkach trzydzieści na trzydzieści centymetrów. Woda dostaje się do pojemnika przez okrągły otwór w podłodze, nieco większy niż ludzka pięść. Prędkość podnoszenia się wody to około dwa metry na minutę. Woda jest czysta, o temperaturze otoczenia; nie jest w żaden sposób zatruta ani szkodliwa. |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Delilah Morgan Sob Wrz 06, 2014 2:02 am | |
| Coś było nie tak, stanowczo i niezaprzeczalnie nieciekawe. Czuła to dosłownie każdą, nawet najmniejszą, komórką swojego ciała. Wszystko mówiło jej, że cisza, jaka zapadła z chwilą, w której wróciła na wyznaczone jej miejsce, należała do tych z malowniczym dodatkiem przed burzą. Burza po jej początku przedstawienia, cisza po jego końcu, a teraz najwyraźniej znów zanosiło się na ostre grzmoty. Choć przecież było tak cichutko i spokojnie. Jednak nie za długo. Chociaż zdecydowanie uważnie rozglądała się dookoła, nie zdążyła jednak odpowiednio szybko zorientować się w sytuacji czy też zrobić jakiegoś odruchowego kroku w celu uniknięcia pułapki. To była kwestia tylko ułamków sekundy, których zabrakło jej do reakcji. Wszystko działo się stanowczo zbyt szybko, nienaturalnie sprawnie i aż uderzająco niespodziewanie. A nie mogła przecież powiedzieć, że jakiegoś działania nie oczekiwała. Wiedziała o tym, że miała wykonać jeszcze zadanie dodatkowe, więc jak najbardziej nie powinna być zszokowana. Tymczasem jak najbardziej była, choć nie do końca chodziło w tym o nagłe uwięzienie. Ten fakt zszedł gdzieś na dalszy plan w obliczu tego, co nastąpiło chwilę później. I co dosłownie wmurowało ją w podłoże, sprawiając tym samym, że straciła kolejne kilka cennych sekund. Nie potrafiła jednak nie zareagować wewnętrzną paniką, na zewnątrz prostowała się tylko nadzwyczaj nienaturalnie i wbijała przerażone spojrzenie w wodę wyciekającą z otworu coraz wyraźniej, to był przecież jeden z jej największych lęków. Przywołanie tych najokropniejszych wspomnień i sprawienie, że na powrót czuła się niczym bezbronna dziewczynka. Osoba zdana na łaskę lub niełaskę swojego prześladowcy, który do swej manipulacji wykorzystywał jej największe fobie. Przez jej głowę przebiegła zbłąkana myśl o tym, że to skończy się dla niej zdecydowanie źle. Może i nie dadzą jej się utopić, jednak podtopienie z pewnością przy czymś takim zaliczy, na dodatek dokładając sobie do tego zmarnowanie szans na sponsorów, gdy zdobędzie równe zero punktów z pokazów indywidualnych. Nie potrafiła jednak zachować się inaczej. To była woda! Nieposkromiona, coraz bardziej wlewająca się do tej ciasnej imitacji pomieszczonka. Stworzonego ze szkła, by Organizatorzy mogli przyglądać jej się jak zwierzęciu w klatce. Zwierzaczkowi, już zaledwie za kilka chwil!, mającemu znaleźć się zupełnie pod wodą. Musiała coś zrobić, musiała się ogarnąć, chociaż najchętniej by się teraz rozpłynęła w powietrzu. Wszystko, byleby tylko nie to, co teraz! Lecz nikt nie dawał jej nawet najmniejszego wyboru. Na dodatek jeszcze nie mogła w żaden sposób podziałać przedmiotami, jakie miała przy sobie, bo najzwyczajniej w świecie mogła sobie tylko jeszcze bardziej zaszkodzić. W innym typie pułapki, w czymś znacznie większym z pewnością mogłaby chociaż spróbować wykombinować coś przy pomocy tych rzeczy. Tutaj jednak nie miała najmniejszego wyjścia. Starając się więc nie bać i nie zacząć panikować... Podjęła decyzję. Zakładała, że woda nie jest w żaden sposób trująca, choć zdawała jej się potworna sama w sobie, bo przecież nie mogli zabić jej przed Areną. To byłoby z pewnością nudne i... Kontrowersyjne? Wiedząc, że nie może poddać się strachowi, a z pewnością zaczęłaby to robić przy próbach niezbyt przemyślanego kopania i walenia w ściany, postanowiła poddać się wodzie i najzwyczajniej w świecie pozwolić jej się unosić, wszelkimi możliwymi sposobami pomagając sobie w utrzymaniu się na powierzchni. Pośpiesznie pozbyła się wszystkiego, co nie miało być jej potrzebne, puszczając to na podłogę, choć dłonie nieźle jej się trzęsły, zaś woda wpadająca co jakiś czas do ust, cóż, zdecydowanie nie pomagała. Nawet w takim stanie udało jej się ogarnąć to, że szklane ścianki zazwyczaj mniej grube były u góry, więc z tymi tutaj też była taka szansa. Wtedy mogłaby spróbować kopać i rozbić szybę. I na to postanowiła postawić, włączając wszystkie swe siły w podpływanie i podciąganie się do góry, choć nie było to łatwe i nie ułatwiał jej tego strach. W końcu jednak dojrzała możliwość próby złapania siatki rozpiętej między belkami, więc po raz kolejny jeszcze mocniej dała się ponieść determinacji. Wyciągając się w górę, pomagając sobie nogami i całym ciałem, aż wreszcie udało jej się jakoś złapać siatkowe zabezpieczenie. Prawie natychmiastowo zaczepiła w nie mocno palce. Z pewnych względów... no dobrze... z racji częstego uwieszania się kochanka podczas igraszek... miała tę pomoc w dosyć silnych ramionach, więc naprawdę liczyła na to, że nie zleci z hukiem. Na dodatek była też nadzwyczaj szczupła i lekka, więc to też mogło przemawiać na jej korzyść, o ile nie miała czegoś popsuć przypadkiem. Zaczepiła jedną stopę o siatkę, wsadzając ją między oczka, by drugą spróbować rozbić ścianki szklanego więzienia, jednak już po chwili zrezygnowała z tego, za cel biorąc sobie przedostanie się jakoś po siatce do belki, po której mogłaby ześlizgnąć się w jakiś sposób na ziemię. Jak najostrożniej i najuważniem zaczęła się poruszać. Miała szczerą nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze... |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Delilah Morgan Sob Wrz 06, 2014 11:49 am | |
| Delilah udaje się wydostać z pojemnika, tkwi jednak zawieszona sześć i pół metra nad posadzką, przyczepiona do zabezpieczającej sufit siatki. Próba zeskoczenia na podłogę z pewnością okazałaby się w tych warunkach dosyć tragiczna w skutkach, konieczne wydaje się więc znalezienie innego sposobu. Niestety, większość sprzętów na sali jest raczej niska; wyjątek stanowi sięgająca prawie samej góry ścianka wspinaczkowa po drugiej stronie pomieszczenia. Nieco bliżej, w połowie drogi między pojemnikiem, a ścianką, znajduje się stos złożonych równo materaców. Dotarcie zarówno do jednego, jak i drugiego, może jednak okazać się trudne, bo jak się okazuje, Organizatorzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Gdzieś przy lewym uchu dziewczyny rozlega się cichy pisk, po czym czuje ona ukłucie bólu, gdy pierwszy z niewielkich, pomarańczowych ptaszków dźga ją dziobem prosto w policzek. Sekundę później dołącza do niego następny, a wkrótce Delilah otacza całe stado atakujących wściekle... projekcji. Zwierzęta nie są oczywiście prawdziwe, jednak uczucie zetknięcia tworzącej ich wiązki światła ze skórą porównywalne jest z dotknięciem płomienia zapalniczki, z tym że to pierwsze nie pozostawia na ciele żadnych śladów. |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Delilah Morgan Sob Wrz 06, 2014 1:26 pm | |
| Ile kawałów o zwisaniu mogłaby w tejże chwili stworzyć, gdyby tylko to nie ona wisiała w dosyć niewygodnej pozycji na siatce będącej od cholery wysoko nad twardą i nieprzystępną, tak! ta zdecydowanie taka była!, podłogą, z którą w tym momencie Deli jak najbardziej zaprzyjaźniać się nie chciała. Normalnie byłyby to zapewne dowcipy wypowiadane z rozbawieniem, lecz teraz w jej myślach dominował zdecydowanie czarny humor. Tak czarny, że aż zaczynało jej się robić ciemno przed oczami, gdy pomyślała o tych wszystkich rzeczach, jakie usilnie podsuwał jej umysł. A nie były to zbyt pozytywne rzeczy. Bardziej już tak przeraźliwie negatywne, że aż zaczynające być dosyć zabawne. To było chore. Ona zaczynała robić się chora, choć przecież lęku wysokości akurat nigdy nie miała. Mogła nawet spokojnie powiedzieć, że jakiekolwiek wspinaczki nie robiły na niej zazwyczaj żadnego wrażenia. Ani te zwyczajne, ani te jakoś wybitnie ekstremalne, a oba rodzaje w swoim życiu zaliczyła jednak dosyć sporo razy. Kwestia wpierw zabaw na drzewach czy w domku na jednym z nich, a następnie wyprawiania najróżniejszych akrobacji w posiadłości wuja, gdy jego ulubieniec trafił jakoś na gzyms i nie mógł z niego zejść lub też jakaś z panien postanowiła rzucić się z dachu, ale zrezygnowała tuż po wspięciu się nań... Zaś zejście już przy świadomości, że umrzeć się jednak nie chcę, cóż, to nie było raczej zbyt miłe, a i noga jakoś częściej się omsknęła. Kilkanaście/dziesiąt/set razy zdarzyło jej się nawet postawić nogę w zdecydowanie złym miejscu i zjechać w dół, jednak zazwyczaj łapała się wtedy dosłownie wszystkiego i jakoś bezpiecznie wychodziła z sytuacji. Tylko raz czy dwa padło na to, że jednak nie udało jej się złapać czegoś w odpowiednim momencie i spadła na krzaki rosnące przy budynku, co zapewniło jej też drobne blizny na plecach, lecz przecież się nie zabiła. Przynajmniej jak dotąd, bo teraz miała na to zaskakująco duże szanse. Lęku wysokości, mimo wszystko!, wciąż nie miała, więc przynajmniej mogła myśleć całkiem logicznie. O wiele jaśniej niż w zetknięciu z wodą, co było zdecydowanym plusem tej sytuacji. Ha!, jednym z niewielu pozytywów w tym jak najbardziej porypanym zadaniu. Zaś fakt, że na Igrzyskach najprawdopodobniej będzie musiała odwalać jeszcze bardziej niewygodne rzeczy, zdecydowanie nie podnosił Deli na duchu. Lecz puszczać się, czy też pozwolić sobie na jakiś mniej ostrożny krok lub zrobienie czegokolwiek innego o równym stopniu głupoty, nie miała zamiaru. Na Arenie oznaczałoby to pewną śmierć, nawet jeśli tutaj zapewne by ją poskładano do kupy. Musiała myśleć przyszłościowo, nie pozwalając sobie na odpuszczenie, zbytnie rozleniwienie, zlanie ważnych spraw albo stwierdzenie, że jej to wszystko zwisa i że daje losowi decydować o wszystkim. Przecież kiedyś musieli ją zdjąć z tej siatki, prawda? Ale nie, nie mogła. Jedynym, o czym dało się powiedzieć, że w tym wypadku zwisa, była… Ona. Zawieszona wybitnie wysoko nad podłożem, co zdecydowanie jej nie zwisało. Nie uważała jednak by zejście okazało się jakoś wybitnie trudne. Pracochłonne i mozolne z pewnością, lecz nie niemożliwe. Wystarczyło tylko, by doszła do czegoś po czym mogłaby zejść na ziemię, a następnie właśnie to zrobiła. Zauważając materace, na które mogłaby zeskoczyć, przez kilka sekund myślała o nich, uznając je jednak za ostateczne wyjście. Na wypadek, gdyby w połowie drogi do ścianki wspinaczkowej, zrozumiała, że nie jest w stanie przesunąć się dalej ani o milimetr. Nie lubiła spadać. Nawet na całkiem miękkie rzeczy. Zdecydowanie bardziej wolała po ludzku zejść na ziemię, nie robiąc z siebie przy tym worka ziemniaków. I zapewne by jej się to udało, gdyby nie barwny ptaszek pojawiający się nagle przy jej twarzy i dziobiący ją w policzek. Czując dosyć ostry ból, nieomal nie zamachnęła się i najprawdopodobniej nie straciła równowagi. Zamiast tego zagryzła boleśnie wargę, starając się skupić właśnie na tym bólu, nie na kolejnych dziobnięciach całej chmary zwierzątek. Choć myślała, że za chwilę przyjdzie jej oszaleć. Próbowała nawet w jakiś sposób zasłonić twarz włosami, lecz i tak czuła wciąż działanie projekcji. Bo co do tego, że były to tylko projekcje, pewność miała. Nie zmieniało to w żaden sposób faktu, że bolało. Może i ból nie towarzyszył jej od dzisiaj i w swoim życiu zaznawała go wielokrotnie, ale było ciężko. Chciała się puścić, wszystko w niej wołało, by to zrobiła, lecz ona tylko zagryzła mocniej zęby, przygryzła wargę i poruszała się dalej. Decydując w pewnym momencie o tym, że nie uda jej się dojść do ścianki i że byłoby to tylko jeszcze większym wystawianiem się na piekące dziobnięcia. Dochodząc do miejsca, w którym teoretycznie mogła puścić się, by opaść na materace… Nie zrobiła tego. Choć czuła się źle, choć wszystkie dziobane miejsca przejmująco ją bolały, choć palce poraniły się od zaciskania ich na oczkach siatki będącej bardziej tarką do ciała. Puszczenie się i opadnięcie, nawet na tak miękkie podłoże, byłoby zagrożeniem. Ta wysokość i możliwość, że nie trafi dokładnie na nie lub też ześlizgnie się po nich boleśnie, robiąc coś swojemu dziecku, to wszystko zadecydowało o tym, że przemieszczała się dalej. Zamierzając zejść na ziemię po ściance i udać się pospiesznie do stanowiska roślin, by zabezpieczyć rany przed zakażeniem, jeśli tylko było jej to dane. Nie miała pojęcia, czy Organizatorzy nie zgotują jej czegoś jeszcze lub czy też własne ciało jej nie zawiedzie, choć przecież mogła dosyć śmiało stwierdzić, że trenowała je przez większość swojego życia, jednak miała zamiar zrobić wszystko, by stanąć przed nimi już po chwili.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Delilah Morgan Sob Wrz 06, 2014 4:05 pm | |
| Kiedy Delilah dociera do ścianki wspinaczkowej, pomarańczowe ptaszki wykonują dookoła niej ostatni taniec i znikają, jakby nigdy ich nie było. Dziewczyna jest jednak wykończona, a wciąż czeka ją przebycie sześciu metrów po pionowej ściance w dół. Na samej górze konstrukcji znajduje się co prawda niewielka, płaska półka, na której mogłaby chwilę odpocząć i dać wytchnienie mięśniom, ale nadal jest uważnie obserwowana przez Organizatorów... Ma więc do podjęcia decyzję. Zatrzymanie się i odpoczynek gwarantuje jej pomyślne zejście na dół, podczas gdy wyruszenie od razu wiąże się z pewnym ryzykiem.
Jeśli Delilah zdecyduje się nie odpoczywać, należy rzucić kością, wybierając opcję 'Sześć oczek'. W zależności od wyniku losowania: 1, 2 - dziewczynie udaje się zejść na dół bez problemu, 3, 4 - dziewczyna dociera mniej więcej do połowy ścianki, po czym zaczyna jej brakować sił; noga ześlizguje jej się z uchwytu, po czym Delilah spada, zarabiając kilka siniaków i... wstydu przed Organizatorami, 5, 6 - dziewczynie udaje się zejść ostatkiem sił, jednak kiedy staje na ziemi, robi jej się ciemno przed oczami i traci przytomność na kilka minut; ta opcja równa się końcowi pokazu i przebudzeniu we własnym apartamencie. |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Delilah Morgan Sob Wrz 06, 2014 5:12 pm | |
| Kilka razy naprawdę zdawało jej się, że to już koniec i, w najlepszym wypadku!, zaraz zleci na dół niczym wór kartofli. To zdecydowanie nie było tak, jak pokazywali akcje tego typu w większości filmów akcji. Człowiek wcale nie przemieszczał się z prędkością, jaką mógłby wyciągnąć normalnie na dwóch nogach i prostej, płaskiej powierzchni. Nie łudziła się co prawda, że dokładnie tak będzie, ale dziobiące ją ptaszki wszystko znacznie utrudniały, zabierając jeszcze więcej jej sił, które musiała włożyć w to, by utrzymać się jakoś na siatce. Co samo w sobie nie było przecież łatwe, jednak z pewnością o wiele prostsze, gdy nie przeszkadzały w tym jakieś parszywe zwierzątka. Na dodatek wybitnie wyraźnie odczuwalne jak na zwykłe projekcje. Przez większość czasu dałaby sobie chyba łapę uciąć, gdyby ta nie była jej teraz niesamowicie wręcz potrzebna, że to najnormalniejsze w świecie żywe istotki. Były tak wyraziste, że nawet odczuwała muśnięcia ich skrzydeł, co dopiero mówić tutaj o odczuwaniu każdego najmniejszego dziobnięcia w skórę. A musiała szczerze przyznać, że ptaki swe działania wykonywały nadzwyczaj przemyślanie. Uderzając w większości w odsłoniętą skórę, osłonięte części ciała zostawiając zaś w spokoju, bowiem nie od dziś wiadome było przecież to, że materiał w jakiś sposób zmniejszał paskudne odczucia. Niczym nie przysłonięty naskórek należał zaś do tych kawałków, w których każde uderzenie wyjątkowo ostrym dzióbkiem bolało niczym przebicie igłą czy też przypalenie żywym ogniem. Organizatorzy naprawdę musieli mieć ostro powalone w głowach, choć to nie było przecież nic odkrywczego – kto normalny brałby dobrowolny udział w organizacji krwawych Igrzysk i czerpał z tego satysfakcję w jakikolwiek sposób?, wymyślając takie rzeczy, dając im wejść w życie, jak i obserwując to zapewne z choćby cieniem zainteresowania. Na dodatek nie wahając się ani odrobinę przed rozpoczęciem konsumpcji jakichś specjalnie przygotowanych potraw. Trybut w sosie z własnej krwi, potu i łez, raz! Nie zamierzała dać im dodatkowej satysfakcji ze zlatywania na ziemię z jakiejś niebotycznej wysokości. Z pewnością by się z tego powodu niesamowicie radowali, stawiając zakłady o to, czy się jeszcze jakoś podniesie lub czy też przyjdzie jej tam zostać wybitnie mokrą plamą. Czy się wykrwawi, czy też tylko połamie sobie większość kości. Czy przeżyje jakoś, choć przecież nie powinna jeszcze umrzeć – na to miało być wystarczająco czasu z okazji Areny, czy może trzeba ją będzie niesamowicie długo do tego życia przywracać na stole operacyjnym. A może wyjdzie na to, że będzie potrzebna jej własna projekcja… To zdecydowanie nie jarało Delilah, dlatego też starała się jakoś przetrzymać atak ptaszków, by dojść do ścianki wspinaczkowej, choć noga wyślizgiwała jej się raz po raz, a palce były już dosyć solidnie poranione. Wreszcie jednak jakoś jej się udało. Zejście było tuż przed nią i teraz pozostawało tylko pytanie, co do tego, czy powinna schodzić na dół tak od razu. Z jednej strony odpoczynek mógł rozleniwić ją na tyle, że ponownie nie miałaby już siły zejść, siedząc i jęcząc. Z drugiej zaś schodzenie po ciężkiej drodze i bez jakiejkolwiek chwili odpoczynku mogło okazać się brzemienne w skutkach. Nie miała zbyt wiele czasu na zastanowienie, więc postanowiła zareagować dokładnie tak, jak podpowiadał jej teraz umysł. Myśli, które dotychczas dosyć mocno ignorowała, starając się tylko jak najlepiej wypaść na pokazie i nie zawahać się przy przemieszczaniu po siatce, by nie spaść w jakiś wyjątkowo paskudny sposób. Teraz jednak zwróciła na nie uwagę, podejmując decyzję o chwilowym odsapnięciu w miejscu wręcz idealnym do tego. No, dobrze… Może i aż tak cudowne to nie było, ale zdecydowanie nadawało się do złapania kilku oddechów. Jej odpoczynek trwał tylko tyle, na ile naprawdę mogła sobie pozwolić. Nie był przykrótki, nie był też nazbyt długi. Nie chciała przecież, by oceniający po raz kolejny zaczęli demonstrować swe znudzenie. Starała się też nie dawać po sobie znać, jak się czuła. Nie miała zamiaru płakać czy też wyraźnie okazywać bólu, o nie!, na to mogła mieć czas później. Teraz zagryzła tylko zęby, odsapnęła chwilę i rozpoczęła zejście. Nadzwyczaj płynne, jak na jej stan, a przynajmniej tak właśnie dla niej samej wyglądające. I choć te ostatnie centymetry załatwiła już najzwyklejszym w świecie zeskoczeniem i nieznacznym przytrzymaniem się ścianki, jak najbardziej mogła być z siebie dumna. Zwłaszcza przy czasowym olaniu Organizatorów i uchwyceniu czegoś do zabezpieczenia sobie palców, które to już opatrzyła podczas ponownego stania przed widownią. Tym razem jak najdalej od podejrzanych iksów czy innych takich rzeczy, jak to tylko było możliwe. Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się wymuszenie.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Delilah Morgan Sob Wrz 06, 2014 5:49 pm | |
| Choć wcześniej Organizatorzy reagowali różnie, to w momencie, w którym Delilah staje przed nimi, wszyscy się uśmiechają - mniej lub bardziej szczerze. Wysoki pojemnik z wodą wsuwa się z powrotem w ziemię; po chwili nie pozostaje po nim ani śladu. Mężczyzna siedzący pośrodku stołu kiwa głową. - Dziękujemy za pokaz, jesteś wolna. Wynik szkolenia zostanie podany wieczorem, gdy wszyscy trybuci je zakończą - mówi, wskazując dziewczynie drzwi po drugiej stronie sali.
Dzięki za sprawną i szybką rozgrywkę, jesteś wolna. <3 |
| | |
| Temat: Re: Delilah Morgan | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|