IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Przeszłość Richarda

 

 Przeszłość Richarda

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the leader
Richard Cline
Richard Cline
https://panem.forumpl.net/t1935-richard-cline#24568
https://panem.forumpl.net/t1675-richard-cline#21530
https://panem.forumpl.net/t1676-richard-cline
https://panem.forumpl.net/t1778-przeszlosc-richarda#22409
https://panem.forumpl.net/t1767-telefon-komorkowy-richarda#22142
Wiek : 33
Zawód : Strażnik
Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon
Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.

Przeszłość Richarda Empty
PisanieTemat: Przeszłość Richarda   Przeszłość Richarda EmptySob Lut 15, 2014 7:44 pm

Spotkali się podczas jednego z przymusowych patroli, mających na celu rzekomą integrację Strażników Pokoju. Jemu było to zupełnie obojętne z kim ma spacerować po Kapitolu, ważne byle by potrafił strzelać.
Nie spodziewał się jednak kobiety.
Nie spodziewał się, że polubi ją.

Śmiech to ona miała całkiem ładny. I te oczy, to też w sumie niezłe. Taką buźkę zadziorną ma.
Komentował sobie w myślach wygląd laleczki, czekając aż skojarzy fakty z jego pytaniem i przyjdzie olśnienie. Oczywiście, że nie rozumiała jego wyrazu twarzy. On jednak czuł jakiś taki niepokojący agresor, który należało jak najszybciej uciszyć.
Przeszukał spojrzeniem skrzynkę, aż w końcu przechylił się i za tyłkiem Frani sięgnął butelkę. Tym razem zanim odpowiedział, wypił całą zawartość i rzucił ją przed siebie, rozbijając z hukiem na chodniku.
- A dziecko zatłucze, to ryk będzie. - Skwitował, wyjawiając swoje stanowisko dotyczące opiekunek i wszelkiego rodzaju niań. Tym razem nie kładł się z powrotem, ale pochylił w kierunku i zaciągnął jej zapachem, który nosił w sobie namiastkę alkoholu.
- Albo weźmie i wyjedzie. - Dodał, nie wyobrażając sobie opiekunki jako czarnej dziewczyny. Popatrzyła w jego oczy, dopiero po chwili się odzywając:  
- Gdybym miała mieć twoje podejście, to nie siedziałabym tu z tobą, bo bym stwierdziła, żeś bandyta. - Zmrużyła oczy, podpowiadając niemalże od razu.
- No ja na siłę nie trzymam. - Burknął pod nosem, nie odsuwając twarzy od niej. Właściwie to podniósł wzrok na oczy. W jego własnych można było wyczytać jedynie wrogość, co niekoniecznie odzwierciedlało to, co działo się w środku. Nie dając możliwość odpowiedzi kobiecie, podniósł dłoń i chwycił ją za podbródek. Niezbyt delikatnie, a stanowczo i mocno. Przysunął jej twarz w swoją stronę. Znieruchomiała, tak jak tego oczekiwał, ale nie spodziewał się tego twardego wzroku, pomimo krążących w jej żyłach procentach.
- No? Spierdalaj, jak ci towarzysz nie odpowiada. - Powiedział, czekając aż wyszarpnie się i spoliczkuje go. Czekał na to, bo złość i smutek nie zostały zatopione w alkoholu. W końcu spuściła wzrok, po czym się wyrwała, odtrącając jego rękę na bok. Przez moment mogła sprawiać wrażenie, że faktycznie chciała odbiec od niego. Nienawiść jaka w nim wrzała szukała ujścia, aby powtórzyć tak wiele razy powtarzany schemat. Prowokował ją, aby uczyniła tak, jak tego chciał. Patrzył jak wzbiera w niej litość oraz obrzydzenie do jej osoby, nie zatrzymywał dłoni, którą strzepnęła. Przez moment ręka zdawała się jednak trzymać mocno podbródka i nie ustępować pod wpływem gestu Franciszki. Chciał doprowadzić kobietę do granic możliwości, aby nazwała go popierdoleńcem i zwinęła suknię, zostawiając go samego. Czuł gorzki smak satysfakcji, kiedy opuściła spojrzenie i wpatrywała się w swoje dłonie. Patrzył na nią, aby nasycić się tym widokiem i przypomnieć go sobie w przyszłości. Ot, żeby przypomnieć sobie jakie okropne są baby. Nic, tylko na dziwki chodzić, taka to nawet miłe słówko szepnie jak dopłacisz.
Żyć - nie umierać. Sarkazm tej krótkiej frazy aż go zabolał.
Podniosła rękę i delikatnie przyłożyła do jego policzka, a potem spojrzała mu na powrót w oczy.
- Masz w sobie strasznie dużo złości. Ale nie wyładowuj jej na mnie, bo nie mam na to po prostu siły. Proszę. - Powiedziała łagodnie i opuściła rękę.
Po raz pierwszy od dawna jakaś kobieta dotknęła czule jego twarzy. Słowa, które wypowiedziała były jakimś cudownym kluczem ujawniającym to, co kryje się w Mike'u bardzo głęboko. Bezpodstawna złość ustąpiła bezgranicznemu smutkowi, a serce zdawało mu się wykrwawiać.
- Pierdol się. - Rzucił szeptem, a twarz wykrzywiła mu się w dzikiej wściekłości. Zeskoczył w jednej chwili ze skrzyni i chwytając w połowie kroku swoją Strażniczą kurtę, ruszył przed siebie. Nie musiała widzieć drżącej dłoni, kiedy odkryła co w nim drzemie. Nie zależało mu na niczym, tak było zdecydowanie lepiej.
- Kurwa! - Krzyknął gdzieś po drodze, zniknąwszy za pierwszym lepszym budynkiem. Możliwe, że laleczka usłyszała to soczyste słowo, otoczone pieśnią kopanego wiadra.

by Richard Cline & Francesca Valmount
Powrót do góry Go down
the leader
Richard Cline
Richard Cline
https://panem.forumpl.net/t1935-richard-cline#24568
https://panem.forumpl.net/t1675-richard-cline#21530
https://panem.forumpl.net/t1676-richard-cline
https://panem.forumpl.net/t1778-przeszlosc-richarda#22409
https://panem.forumpl.net/t1767-telefon-komorkowy-richarda#22142
Wiek : 33
Zawód : Strażnik
Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon
Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.

Przeszłość Richarda Empty
PisanieTemat: Re: Przeszłość Richarda   Przeszłość Richarda EmptySob Lut 15, 2014 9:12 pm

11/12 marca 2283 roku

- Siadaj.-powiedziała, a sama podeszła do jednej z szuflad, żeby wyjąć potrzebne rzeczy. Bez gadania zdjął płaszcz i przewiesił przez podstawione krzesło, okazując Franiszce wyblakłą koszulę, która była sztywna od brudu i potu. Również i zapach mógł nie być aż tak zachwycający w porównaniu do takiego elegancika z wyższych sfer.
Bez szemrania zaczął rozpinać koszulę, stwierdzając że skoro już mu facjatę ma oglądać, to i na plecy mogłaby zerknąć. Chyba upadł na jakiś kamień czy coś, nie do końca pamiętał z powodu szumu alkoholu w głowie.
Franka wyjęła małą fiolkę, w której był środek oczyszczający rany. Do niej dołączyły gaziki, a później do niewielkiej miseczki nalała zwykłej wody. Postawiła to później na stole i wzięła czysty ręcznik.
- W plecy też się zraniłeś? - spytała się tonem pielęgniarki opatrującej rannych na polu bitwy. Wpierw jednak zajęła się twarzą. Przysunęła drugie krzesło, siadając naprzeciwko mężczyzny. Umoczyła ręcznik w wodzie i zaczęła obmywać mu policzki z krwi. Delikatnie, żeby mu nie zrobić krzywdy. Patrzył jej prosto w oczy, a w tych ruchach odnalazł ciepło i troskę, którą niegdyś miała jego żona. Minęło sporo czasu, odkąd jakaś kobieta chowała przed nim odrazę i nie wzdrygiwała się na samą myśl o nim.
- Neeeeh, chce rozpalić cię moją klatą. - Zarechotał ponownie. Najwyraźniej bitka wcale nie spowodowała wywietrzenia alkoholu z jego głowy, bo w końcu ściągnął ten materiał i położył go sobie na kolankach. Jeśli Frania by zerknęła, to mogłaby dostrzec całkiem porządnie zbudowane ciało Richarda. Upadek na plecy nie był aż tak dotkliwy, jednak z pewnością jeśli kobieta przejdzie na tył, dostrzeże pojawiający się obrzęk po uderzeniu po lewej stronie ciała.
-Kto cię tak urządził...? - spytała, nie patrząc mu w oczy, a skupiając się na kolejnych częściach twarzy, pokrytych zaschniętą krwią. Machnął ręką, nie zamierzając dzielić się tą istotną informacją. Bo przecież to on rozpoczął bijatykę i prowokował, zaślepiony potrzebą wyzwolenia pełni testosteronu. Burknął tylko coś w stylu "eee tam".Francesca zaśmiała się krótko pod nosem, podnosząc wzrok na jego oczy. Po chwili jednak zamilkła i powróciła do obmywania twarzy. Przerwała tylko, gdy ten ściągał koszulę. Przesunęła wzrokiem po jego torsie. W końcu opuściła ręce. Twarz miał obmytą.
Wzięła miseczkę z wodą, która stała się czerwona. Opłukała naczynie i nalała czystej wody. Przystanęła za jego plecami.
-Masz obite... Wejdziesz po prysznic, pod zimną wodę, to opuchlizna powinna zejść.-powiedziała, jednak wzięła szmatkę i przesuwała powoli po miejscu, które oberwał. Informację o prysznicu czy zimnej wodzie skwitował grymasem na twarzy, zupełnie jak dziecko nie przepadające za kąpielami.
Przecież nie tak dawno się myłem!
Myśl przepełniona była jakimś zaskoczeniem oraz goryczą, bo kiedy próbował przypomnieć sobie dokładniej kiedy to wkroczył do łazienki, to aż mu się dziwnie nieprzyjemnie zrobiło. Wyprostował się, kiedy chłodna szmatka dotknęła ciała, a bo to ten pierwszy szok nim wstrząsnął.
Po chwili się odezwała.
-Mam nadzieję, że już miałeś przemywane rany alkoholem.


* * *

[tego samego dnia rano]


- Nic. - Wyrzucił z siebie jeden dźwięk, nie odsuwając nawet spojrzenia. Ot, przyglądał się jak leży i wyobrażał sobie, czy się rozebrała i nie ma niczego na sobie.
Ładnie pewno wygląda.
Gdy podparła się na łokciach Mike mógł zobaczyć  tylko jej nagie ramię.
- Chcesz kawy? Czy spać? - Spytała krótko
- Jak sie posuniesz, to spać. - Dodał z rosnącym uśmiechem na twarzy, nie ruszając się jednak z miejsca. Skoro przerwała już mu sen, to mogłaby zrobić coś pożytecznego. Czyli wziąć się na bok chociaż przerzucić i pozwolić mu pomacać się po tyłku albo cyckach. Brakowało mu tego już od kilku dni, a że był prostym człowiekiem to wpatrywał się w odkryte ramię Franciszki, stwierdzając że to jakieś zaproszenie. Patrzyła się na niego zaspanym wzrokiem, by po chwili uśmiechnąć się głupio.
Podszedł więc do niej do łóżka i obojętnie co odpowiedziała, położył bezceremonialnie dłoń na nagim ramieniu, zafascynowany miękkością skóry laleczki. Przysiadł nawet na łóżku. Spojrzała tylko na jego rękę, a później mu w oczy. Wysunęła się spod tego dotyku i przesunęła kawałek na łóżku.
-Tylko nic nie kombinuj. - Powiedziała, kładąc głowę na poduszce.
Tak, tak, i ja i ty w to nie wierzysz.
Patrzył na nią z powagą wymalowaną na twarzy, ale w oczach błyszczało rosnące pożądanie. Odkrył kołdrę i zaraz wskoczył na łóżko, z długim:
- Łoooooo... - Jako określenie zachwytu nagłej zmiany twardej podłogi do miękkiego łóżka. Klepnął na bok, stwierdzając że skoro już znajduje się obok czarnej, to jakoś wykorzysta ten czas. Przynajmniej z początku nic nie robił, tylko ziewnął przeciągle i wrócił do obserwowania kobiety. Przesunął spojrzeniem z jej włosków na szyję i wciąż odkryte ramię, a następnie na obojczyk i zatrzymał się na piersiach. Aż mu się dłoń prawa sama zacisnęła.
Zdawać by się mogło, że Mike będzie leżał naprawdę spokojnie i niczego nie będzie kombinował. Ale nie, czekał cierpliwie, aby wykorzystać sytuację gdy kobieta już obierze odpowiednio wygodną pozycję do spania. Zaciągnęła spadający rękawek na ramię i przekręciła się na bok, tyłem do mężczyzny.
Rączka powędrowała pod kołdrę, ale tylko po to, aby Mike mógł ją podnieść nieznacznie w górę i spojrzeć na wyeksponowany nieznacznie tyłeczek laleczki. Nie trwało to zbyt długo, ponieważ już po chwili, mogła usłyszeć skrzypienie łóżka co jasno świadczyło o zmianie pozycji przez Mike'a.
Przylgnął nagim torsem do jej pleców, a palcami przesunął po policzku laleczki. Chwilę się wahał czy od razu ją capnąć i zakleszczyć w uścisku, czy jeszcze chwilkę poczekać. Niemniej, zwyciężyła w nim pokrętna myśl, że powinien odwdzięczyć się delikatnością za jej dobrotliwe serduszko. Dlatego dopiero po chwili mogła poczuć przy swoim tyłku namiocik, podczas gdy ramię oplotło jej talię na wysokości brzucha by nie mogła się za bardzo kręcić.
- Tyko mnie tu nie wrzeszcz, co? - Rzucił do niej nieco złowrogim tonem, nie zdając sobie z niego tak do końca sprawy.
-Zamorduję cie.-warknęła, próbując dać mu z łokcia w brzuch, ale pozycja raczej nie sprzyjała. Odwróciła do niego głowę, lekko się wzdrygając.
-Puszczaj mnie.-wysyczała
- Nie.- Rzucił krótko i druga dłoń wsunęła się pod Fraciszkę, aby przytrzymać jej przedramiona co by nie przyszło jej do głowy wydrapać mu oka. Mimo wszystko, lubił swoje oczy i były mu potrzebne. Wierzgała jak rasowa klacz, ale było to do przewidzenia i czekał cierpliwie aż kobieta się uspokoi, wykorzystując część swojej energii. Liczył na to, że szybko się jej znudzi i przyjmie z godnością los, jaki przyszykował dla niej Mike.
Wzmocnił uścisk, aby miała mniejszą możliwość ruchu i nawet zarzucił jedną nogę na jej obie, przytrzymując ją mocniej.
- Przestań, kurwa. - Rzucił niezbyt wyraźnie, trzymając mocno szamoczącą się dziewczynę. Jakoś tak niezbyt mu się to podobało, bo wolałby w tej chwili mieć przy boku spokojną babę.
-Nie.. nie przestanę.-jęknęła, czując jak jego uścisk zakleszcza się wokół niej.
Próbowała się podnieść i może przesunąć go tak, żeby zleciał z łóżka.
- Ja pierdole. - Wyrwało mu się, kiedy kobieta zebrała w sobie chyba wszystkie siły i szarpnęła się tak mocno, że aż go do tyłu trochę zarzuciło. Nie dał jednak rozluźnić rąk i przytrzymał ją mocniej, nie wiedząc w jaki sposób ma wyprowadzić kobietę z błędnego toku myślenia. Nie pomyślał właściwie o tym, że zbiera w sobie laleczka całą adrenalinę i szarpie się, broniąc swojej godności.
- Kurwa. Kładź się! - Krzyknął wyraźnie rozeźlony, ale nie kwapił się do tego, by zdzielić kobietę. Naparł na nią swoim ciałem, kładąc się na niej i siadając w końcu na wysokości ud, przytrzymując ręce swoimi. - Słuchaj mnie! - Dodał po chwili, pochylając się do jej twarzy, a właściwie ucha.
Dzikuska jakaś, ja.. w łóżku serio musi być dobra.
Francesca po paru chwilach szarpania została przygwożdżona do łóżka. Patrzyła się na niego, oddychając ciężko, bo aż się zmęczyła.
-Co?-mruknęła.
No, nareszcie!
Krzyknął w duchu z ulgą, biorąc kilka łapczywych wdechów, bo też się zmachał tym przytrzymywaniem. Przekręcił jeszcze kobietę na plecy, siadając jej przodem na nogach i patrzył w twarz z grymasem złości. Tylko oczy pozostawały puste i obojętne, przepełnione czernią.
- Kurwa. - Odpowiedział na jej pytanie, krząkając aby splunąć flegma w kąt pokoju, jakby był na dworze. Jak sama Frania powiedziała: cham i prostak. Cały Richard.
- Czy ty, kuwa, myślisz, że na gwałcić cie chce? Dziwki są od tego. Kładź sie i daj sie objąc. Tyle. - Wyjaśnił pokrętnie, obserwując ją uważnie, ale jeszcze nie puszczając. Miała wypieki na twarzy z wysiłku, ale chyba przeszła jej chętka na ucieczkę. Lekko ściągnęła brwi, jakby się nad czymś zastanawiając.
Nie miał zamiaru tłumaczyć Franciszce, że jej widok w łóżku obudził w nim wspomnienia i zatęsknił za normalnym domem.
- No, bydziesz spokoyna? Przytulić chce, głupia. - Dodał po chwili, wciąż gniewnie.
-To mnie puść i przytul.-powiedziała spokojnie, a on patrzył na nią bacznie i przez kilka sekund był wciąż trzymał jej ręce, nie myśląc schodzić.
- A bydziesz spokjna? - Mruknął, aby upewnić się czy laleczka nie postanowi jednak zerwać się z łóżka i uciec z domu, w poszukiwaniu jakiejś pomocy. W końcu komu by uwierzyli kobiecie, a nie mężczyźnie ze spaloną twarzą.
Nie czekając jednak na odpowiedź zszedł z niej i ułożył się tuż obok, na prawym boku - i krawędzi łózka, więc jeśli wpadłoby do głowy go zepchnąć, z łatwością by to zrobiła. Niemniej, zanim zrealizował swoje zamiary, odgarnął ze dwa czy trzy kosmyki włosów z jej twarzy, a dopiero potem położył dłoń na jej brzuchu.
-Mhm..-mruknęła pod nosem.  Nie rzucała się, tylko czekała aż się położy. Nie przekręcała się na bok, a leżała na plecach, nie mając zamiaru spuszczać z niego oczu. Trudno jej się dziwić.
Zadrżała, kiedy poczuła jego rękę na swoim brzuchu. Wiedział, że nie ma co liczyć na czułość i troskę ze strony laleczki, bo aż nadto było widać jak mocno jest przestraszona. Dlatego leżał sobie i obserwował ją, próbując stworzyć imitację tego, co utworzyło mu się w głowie. Nie było to aż tak dokładne jak wspomnienia, a Frani daleko było do jego żony, dom był też nie ten i inny zapach się tu roznosił.
Milczał przez jakiś czas, drugą rękę wsuwając pod głowę, aby być nieznacznie wyżej od niej i obserwował. Złość topniała z niego ustępując irracjonalnej i niestosownej radości, która przybyła wraz z wyobrażeniami. Patrzył na jej brzuch, a kiedy ta położyła dłoń na jego zdawał się nieznacznie drgnąć.
Fajno, gdyby była w ciąży.
Myśl była przesączona smutnym szczęściem, ponieważ wyobraził sobie, że w ten sposób może na kilka chwil cofnąć się w przeszłość i przypomnieć sobie, jak to było, kiedy jego kobieta była w ciąży. Oh, to były czasy. Jej humorki i kłótnie, a potem seks na zgodę. Coś wspaniałego.
Wpierw przekręciła głowę w drugą stronę, patrząc się w ścianę. Dosłownie leżała jak ta przysłowiowa kłoda. Po dłużej chwili poruszyła się. Nie zmieniała jednak pozycji, a tylko uniosła rękę i położyła swoją dłoń na jego. Popatrzyła mu w oczy.
-Wystraszyłeś mnie.-powiedziała z lekkim wyrzutem.
Z myśli wyrwała go laleczka, informując o emocjach, jakie w niej zbudził.
- Noo. - Potwierdził i zarechotał niemrawo pod nosem, stwierdzając że nie ma sensu roztrzepywać tej kwestii. Prychnęła pod nosem, jakby rozbawiona, ale nic więcej już nie powiedziała. Odruchowo przesuwała palcami po jego dłoni, wpatrując się w sufit. Westchnęła i zamknęła oczy, zmieniając pozycję. Przekręciła się na bok, przodem do niego i ni z tego ni z owego przytuliła się do jego klatki piersiowej.
Przymknął powieki, po raz kolejny zaciągając się zapachem kobiety i bezwiednie zaczął gładzić ją po plecach, dokładniej między łopatkami. Był w tym nieco szorstki i oschły, ale czego oczekiwać od mężczyzny korzystającego regularnie z usług prostytutek.
Zamknął oczy i leżał zupełnie rozluźniony, pogrążając się ponownie we wspomnieniach. Jakoś łatwiej mu było myśleć o tym, niż o teraźniejszości i tym, w jaki stan wprowadził tę biedną kobietę obok.
Otworzyła oczy, przesuwając głowę o parę milimetrów w tył. Zaczęła przesuwać palcami po jego klatce piersiowej, czasami zatrzymując się przy bliznach Nie rozumiał jej działania, skoro przed chwilą przyznała się do drzemiącego w niej strachu z powodu gwałtowności. Otworzył oczy i zerknął na nią na moment, stwierdzając że ma w sobie tę kobiecą delikatność, zmieszaną ze śmiałością dziwki. Milczenie jakie między nimi zapadło było najlepszym wyborem, więc jakąś wdzięczność poczuł.
Pozwolił odejść wspomnieniom, ponieważ stawały się one bolesne, a nie zamierzał prezentować laleczce kolejnego wybuchu złości. Zatrzymał dłoń na jej plecach i po prostu patrzył na nią, sycąc się tym skromnym dotykiem jakim go obdarzała.
Podniosła głowę, czując jego wzrok na sobie. Dłoń przesunęła się po klatce piersiowej, aż do szyi mężczyzny, gdzie się zatrzymała. Nagle go jednak puściła, jakby speszona.
-Powinieneś już iść.-powiedziała cicho. Patrzył na usta Frani, gdy ta się odezwała i przez jakiś czas w ogóle się nie ruszał. Podobał mu się dotyk, jakim go obdarzyła i nie miałby nic przeciwko temu, gdyby coś między nimi zaszło. Przecież nic by nie stracił, ale zyskał chwile uniesienia i przyjemności. Nie mógł odmówić sobie jednak tego, aby ją pocałować. Pochylił się więc i chwyciwszy ją brutalnie za kark, wpił się w jej usta z głębokim i pełnym pożądania całusem. Nie dał jej zrobić nic więcej, ani samemu też nie robił.
Wysunął się z niej objęć, przechodząc do głównej izby gdzie się ubrał bez słowa i gotowy był do wyjścia. Zostawił ją na tył łóżku z czerwonymi policzkami, zastanawiając się co powinna teraz czuć i jak się zachować. W końcu wstała z łóżka, kiedy on poszedł się ubierać do pokoju obok.
- Jak będziesz chciał to możesz przyjść jutro na obiad.-powiedziała, bez jakiejś wielkiej empatii, może nawet ciut znudzonym tonem. Zarzucał już na swoje ramiona płaszcz, kiedy odezwała się i zaprosiła go na jutrzejszy obiad. Odwrócił się przez ramię i spojrzał w jej oczy, ale nie odpowiedział nic. Nie wiedział co miałby powiedzieć, ponieważ ta chwila słabości była jedyną na którą pozwolił sobie świadomie.
Wsunął w końcu broń do kabury i podszedł do drzwi, wychodząc z domu bez pożegnania z laleczką. Miał gdzieś w środku wyrzuty sumienia, jednak im szybciej się ich wyzbędzie tym lepiej dla niego i dla niej. Nie pojawi się jutro na obiedzie, tego był pewien już teraz.

[by Richard Cline & Francesca Valmount]
Powrót do góry Go down
the leader
Richard Cline
Richard Cline
https://panem.forumpl.net/t1935-richard-cline#24568
https://panem.forumpl.net/t1675-richard-cline#21530
https://panem.forumpl.net/t1676-richard-cline
https://panem.forumpl.net/t1778-przeszlosc-richarda#22409
https://panem.forumpl.net/t1767-telefon-komorkowy-richarda#22142
Wiek : 33
Zawód : Strażnik
Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon
Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.

Przeszłość Richarda Empty
PisanieTemat: Re: Przeszłość Richarda   Przeszłość Richarda EmptyNie Lut 23, 2014 8:52 pm

2.05.2282

Kolejny dzień przepełniony był wrażeniami, które Mike skupiał wokół szykującej się rebelii. Lawirowanie między mieszkańcami nie przysparzało mu większych problemów, szczególnie że wolał podróżować kanałami i podziemnymi tunelami. Dzisiejszego wieczoru miała zostać przeszmuglowana kolejna osoba, posiadająca pewne umiejętności medyczne i mogąca opatrywać rany podczas bezpośredniej walki. Niewiele osób zdawało sobie sprawę z tego, jak istotni są medycy – na szczęście on nie należał do tego grona. Szedł spokojnie ze słabym światłem latarki, kierując się na szybko naszkicowaną mapą. Miał dotrzeć do krat u wyjścia z tunelu, gdzie miał odebrać rebelianta pod swoje skrzydła. Zatrzymywał się co jakiś czas, przekonany że usłyszał jakieś kroki w sąsiednim korytarzu i obserwował nerwowo zegarek. Wskazówki przesuwały się nieubłaganie w kierunku godziny zero, gdzie miał odebrać „przesyłkę”. Poprawił kaptur na głowie i zgasił w końcu latarkę, po pokonaniu kolejnych kroków.
Nie dostrzegł żadnych sylwetek za kratami, ale nie był na tyle głupi by wychodzić w ciemną noc samotnie poza mury. Wolał nie ryzykować spotkania ze strażnikami, którzy wylegitymują go i stwierdzą, że ma fałszywy dowód tożsamości. Zamiast tego przywarł do ściany przekonany, że nie zostanie dostrzeżony i sięgnął dłonią do kieszeni, skąd wyciągnął kamyk. Rzucił nim w kierunku krat, robiąc tym samym niewielki hałas.
Jedna sekunda, druga, trzecia… dopiero gdy doliczył do piętnastej zobaczył jakiś niewyraźny ruch i do uszu dotarł odgłos kosogłosa. Uśmiechnął się pod nosem, odpowiadając tym samym i podszedł ostrożnie do krat, trzymając dla bezpieczeństwa dłoń na niezarejestrowanej broni. Wolał mieć ją w pogotowiu, dlatego była przygotowana od dłuższego czasu między jego palcami.
Obie sylwetki były ubrane w ciemne i znoszone ubrania, a kiedy odsuwali kraty nie można było dostrzec ich twarzy. Richard wyszedł z cienia, dostrzegając pokojowy znak szmuglera. Skinął mu głową, witając się z nim mocnym uściśnięciem przedramienia. Zaraz potem zsunął nieznacznie kaptur z głowy świeżej rebeliantki i dostrzegł niezwykle młodą, ale zdeterminowaną twarz. W oczach dziewczyny krążył strach, ale nie było to nic dziwnego. Uprzedzając ją, sam nieznacznie przesunął kaptur by mogła dostrzec jego twarz i przyłożył palec do ust nakazując ciszę. Gładko ogolona twarz uwydatniała ostre rysy, ale w oczach widać było bezpodstawną sympatię. Może dlatego, że dziewczyna miała blond włosy i przypominała Kate, którą miał przeszmuglować za kilka dni z chłopcami.

* * *

- Czyś ty oszalała?!.. – Krzyknął konspiracyjnym szeptem, zaciskając dłoń na jej ustach kiedy usłyszał niepokojące rozmowy trójki Strażników Pokoju przechadzających się uliczką obok nich. Objął ją ramieniem, przyciskając ją między sobą a ścianą, ażeby mężczyźni myśleli że mijają parkę zakochanych. Pochylał się nad nią, aby dobrze widziała iskierki złości w jego oczach, stykali się niemalże nosami.
Usłyszał śmiech oraz niewybredne żarty dotyczące seksu na ulicy, ale potem słuchał oddalających się kroków. Dopiero po kilku sekundach zerknął w tamtym kierunku, a kiedy upewnił się że niebezpieczeństwo względnie minęło- puścił jej usta i chwycił ostrożnie za nadgarstek, ciągnąc w głąb uliczki.
- Wyjaśnię ci za moment, chodź. – Rzucił na odchodne wyraźnie zdenerwowanym głosem, przesuwając palce z nadgarstka blondynki na jej dłoń. Ujął ją i nie puszczał nawet wtedy, kiedy dotarli do starego pustostanu.

* * *

- Nie marzniesz? – Spytał tylko pozornie obojętnie, trzymając w swoich dłoniach ciepły, bawełniany koc granatowego koloru. Był zmęczony dzisiejszym dniem, szczególnie że musiał dyskutować z fałszerzem dokumentów. Bieganina po Kapitolu zawsze przyprawiała go o gęsią skórkę. Westchnął, kiedy dziewczyna kiwnęła głową i podszedł do jej skromnej pryczy. Bez pytania usiadł na brzegu, a ona podniosła się i oparła plecami o ścianę, oplatając się szczelniej kołdrą. Zarzucił rozłożony koc na jej plecy, nie polegając tylko na suchym materiale cieplnym, ale zaczął przesuwać dłonią po jej ramieniu rozgrzewając.
Milczał, bo nie miał niczego ciekawego do dodania. Wsunął się głębiej na łóżko i oparł potylicą o ścianę, myślami uciekając do sytuacji z Czwórki i jego maluchów. Troska nad tą nastolatką w jakiś sposób rekompensowała mu to, że nie jest w stanie ułożyć do snu Noah i Matta. Stęskniony za codziennym rytuałem usypiania chłopców, przywlókł się właśnie tutaj, interesując kolejną rebeliantką.

* * *

Kurwa jasna, gdzie ona jest?!
Zdenerwowanie Mike’a osiągnęło już górną granicę, kiedy po raz kolejny przerzucał łóżko i sprawdzał czy dziewczyna nie schowała się pod materacem. Cała piwnica była jednym wielkim bałaganem, jakby przed chwilą wyszli stąd złodzieje. Porozrzucane koce i poduszki, kilka ubrań jakie otrzymała od niego oraz książkę, żeby się nie nudziła, kiedy on był na mieście. Wbiegł po tych trzech schodkach i zerknął pośpiesznie do łazienki, drapiąc się po karku – zupełnie tak, jakby czwarte sprawdzenie łazienki da jakiś efekt.
- Kurwa, cholero gdzieś ty polazała?! – Serce podchodziło mu do gardła i czuł, że żołądek przewraca mu się do góry nogami. Odwrócił się w ostatniej chwili w kierunku brudnej ubikacji i zwrócił swój ostatni posiłek przy akompaniamencie dźwięków.
Jeżeli ją teraz złapią, to po nas. Musimy się przenieść, cholera!
Nie wiedział czy bardziej przejmuje się losem młodej dziewczyny czy własnym tyłkiem. Faktem było, że jego organizm był na skraju wytrzymania z wysiłku, a świeża rana przy skroni wcale nie koiła jego nerwów bo nie zdążył jej opatrzeć. Podniósł się, ocierając usta wierzchem rękawa i zabrał się za pośpieszne sprzątanie, wrzucając wszystko do jednego koca. Tylko on i przeszmuglowani rebelianci wiedzieli gdzie mieściła się ta piwnica. Zawsze prowadził ich pokręconymi drogami, aby nie potrafili wrócić. Nie chciał jednak ryzykować, więc wiedział że dzisiejszego dnia zmieni miejsce nielegalnego zamieszkania.
Oby ta mała sobie poradziła.. Przemknęło mu przez myśl, kiedy zbierał spodnie, w których przyszła tutaj pierwszej nocy. Dobrze, że wybrała taką drogę. Z tą astmą zginęłaby raz dwa na Igrzyskach. Oczywiście miał na myśli tutaj rebelię, a nie gnicie w Dystrykcie kiedy szykowała się walka.
Powrót do góry Go down
the leader
Richard Cline
Richard Cline
https://panem.forumpl.net/t1935-richard-cline#24568
https://panem.forumpl.net/t1675-richard-cline#21530
https://panem.forumpl.net/t1676-richard-cline
https://panem.forumpl.net/t1778-przeszlosc-richarda#22409
https://panem.forumpl.net/t1767-telefon-komorkowy-richarda#22142
Wiek : 33
Zawód : Strażnik
Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon
Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.

Przeszłość Richarda Empty
PisanieTemat: Re: Przeszłość Richarda   Przeszłość Richarda EmptyPią Mar 21, 2014 9:43 pm

2.04.2283

Wiedział, że przyjście tutaj jest złym pomysłem, ale obiecał to zrobić. Po ostatnich wydarzeniach miał problem z wprowadzeniem stanu równowagi w swoim umyśle, więc kwestia rozwiązania relacji z Jolene była najbardziej pilna. Kiedy stanął przed drzwiami jej mieszkania zawahał się, przypominając sobie ostatniego smsa od drobnej blondynki. O tym, że powinien być Mikem, któregpo znała.
Zapukał. Kilka razy.
Nie miał na sobie stroju strażnika, ale ubrany był w skórzaną kurtę, bojówki koloru czarnego i wygodne buty wojskowe. Krótko ścięty, chyba dopiero wyszedł spod maszynki, a i zarost miał góra jednodniowy. Istotnym elementem była zmiana rozległości jego blizny.
Zwolniła zasuwę, powoli rozchylając drzwi. Z cichym chrząknięciem wypuściła pałkę, opierając ją o ścianę. Siłą rzeczy odmówił sobie zabrania alkoholu, chociaż walczył ze sobą dość mocno czy powinien przyjsć z pustymi rękoma czy też zabrać ze sobą jakiś drobny chociaż podarek. Nigdy wczesniej nie miał co do tego ządnych wątpliwości, ani też nie zastanawiał się nad tym. Nigdy.
Szczególnie teraz, kiedy dziewczyna patrzyła na niego spłoszona i przestraszona, a z ręki upusciła jakiś przedmiot. Zmarszczył brwi przesuwajac spojrzenie z jej twarzy w dół, ale nie dane mu było dostrzec cóż to schowała w swojej drobnej dłoni. Westchnął zirytowany kiedy zatrzasnęła drzwi i nie spieszyło się jej z ich ponownym uchyleniem. Wywrócił nawet oczyma, zatrzymując poderwaną głowę w górę i przypatrywał się obszarpanemu sufitowi korytarza.
Akurat kiedy drzwi zaskrzypiały, usłyszał krótkie polecenie - właściwie nie zaproszenie, ale miękkie polecenie wejścia. Zlustrował ją spojrzeniem, oceniajac jak jest ubrana i jaka temperatura panuje w pomieszczeniu.
Bez słowa minął ją w drzwiach, rozglądając się i zasntawiajac czy był tutaj kiedykolwiek wcześniej. Takich mieszkań było wiele, możliwe że był u sąsiada Jolene. Wzruszył ramionami do swoich myśli i przystanął, odwracajac sie przez ramię. Mimo stosunkowo wysokiej temperatury na zewnątrz, blondynka miała na sobie ciepłą, acz raczej nie uwypuklającą jej zalet, bluzę, wąskie spodnie. Dłonie schowała szybko do kieszeni, czując, jak bijący chłód znów łapie ją za ręce. Na kanapie leżał niedbale rozłożony koc, który wyglądał, jakby właśnie ktoś go porzucił.
Westchnęła. Wciąż nie przerywał milczenia, które ciążyło chyba im obojgu.
Zbliżyła się do niego, ale przystanęła w miarę bezpiecznej odległości.
-Napijesz się czegoś?- spytała cicho. Sam miał wsunięte dłonie za szluwki spodni, ale nie był aż tak spięty jak ona. Ot, przyglądał się jej z zaciśniętymi ustami, które powróciły do swojego pierwotnego kształtu - nie miały na sobie śladów spalenizny, dzięki czemu przypominał nieco bardziej dawnego Cline'a. Skinął głową kiedy zadała to cichutkie pytanie i przeniósł wzrok w kierunku kuchni. Na krótki moment, a w oczach pojawił się przebłysk strachu. Szybko powrócił do pozornej obojętności, nie zdając sobie sprawy z tego, iż dziewczyna mogła cokolwiek takiego dojrzeć. Jego wzrok natrafił w końcu na kuchenkę, przez którą wróciły wspomnienia z mieszkania Valmount.
Rozluźniła się nagle, a jej kąciki ust samoistnie uniosły się lekko do góry.
-Twoja... twarz...-powiedziała, dalej oniemiała. Zastanawiał się jaka będzie reakcja dziewczyny na zmianę wyglądu, ale nie podejrzewał że oniemieje. Trudno było mu sprecyzować jakie uczucia wymalowały się na jej twarzy, nigdy nie uważał się za eksperta w dziedzinie rozpoznawalności mimiki. A tym bardziej – odkrywaniu drzemiących w ludziach uczuć wyższych. Po śmierci Kate, stał się człowiekiem o niezwykle prostych potrzebach, zaspokajanych w zależności od intensywności ich odczuwania.
Prawy kącik ust drgnął, kiedy na twarzy Mike’a pojawił się delikatny uśmiech – szczery i prostoduszny, jakby zapomniał o tłumionej w sobie złości.
- A co masz? - Zagadnął po kilku sekundach, kiedy znów spojrzał w jej stronę i niezrażony wyminął ją ponownie, kierując się bezczelnie do kuchni. Najwyraźniej, nie miał żadnych zahamowań co do spacerowania po obcym mieszkaniu i rozglądaniu się. Odzywając się, przerwał niezręczną atmosferę, jaka zaczynała się między nimi tworzyć. Przystanął przy jednym z krzeseł, w międzyczasie rozpinajac kurtkę i zdejmując z ramion. Pod nią miał koszulkę bez rękawków, z jakimś nieokreślonym znakiem na plecach. - Sama mieszkasz? - Palnął, nie zastanawiajać się nad sensem tego pytania.
Zamrugała, gdy ten tak gładko podjął jej zapytanie.
Przeszperała szafki, wyciągając z nich pojemniki z kawą, herbatą oraz mocno nadczętą butelkę alkoholu. -Wybieraj.-wzruszyła ramionami i oparła się o blat kuchenny. Oczy zabłyszczały na krótki moment, akurat wtedy kiedy odwracała się i ruszyła do kuchni. Nie mógł powstrzymać się przed tym, aby utkwić spojrzenie na jędrnych i świeżych pośladkach, których nie miał okazji jeszcze macać. Tylko podziwiał. Z daleka.
Zapewne zdążyła się odwrócić i przyłapać go na tym, gdzie patrzył. Niewzruszony przeniósł wzrok na rozstawione pudełka, podchodząc do blatu kuchennego. Najwyraźniej nie patrzył na nią całkowicie jak na dziecko.
Oczywistym było, że chwyci po butelkę alkoholu – sięgnął po nią i zaciągnął się. Walczył z myślami, aż w końcu odłożył wyraźnie niechętnie napój i skierował palec do puszki z kawą. – Ostatnio po alkoholu trafiłem do szpitala, a ty do pierdla. To niezbyt dobry pomysł. – Mruknął z początku, ale ostatnie zdanie zakończył mrugnięciem powieką w stronę dziewczyny. Oj,chyba Mike miał dzisiaj dobry humor! Po chwili rozciągnęła usta w uśmiechu, nie należącym do tych "grzecznych". Rozbawiona obserwowała, jak pociągał z butelki. Pochwyciła nią i sama się nią zaciągnęła. Poczuła przyjemne ciepło, które rozlało się wewnątrz jej ciała.
-Nie każdy raz musi się kończyć tak nieprzyjemnie.-stwierdziła, wzruszając ramionami. Odłożyła jednak butelkę. Wyminęła go, a jej ruchy nagle nabrały energii i wesołości. Wspięła się na palce, by sięgnąć po kubek. Być może trochę specjalnie, być może poprzez to, że blat kuchenny ograniczał jej biodra, a górna część ciała wychylała się do przodu, by ręce mogły sięgnąć po upragniony przedmiot, ale wypięła się zachęcająco. Nie trwało to jednak długo. Postawiła czajnik z wodą na gazie i po raz kolejny odwróciła się w jego kierunku. Usiadła na blacie, przekrzywiając figlarnie głowę.
Chociaż raz powinien być odpowiedzialny i zachowywać się jak dorosły, dojrzały mężczyzna. Skoro udało mu się spłodzić dwójkę synów i dbać o nich, to miał w sobie pożądane cechy ojcowskie. Oczywiście on o nich zapomniał, właściwie to wypierał przez cały ten czas, twierdząc że zawiódł wszystkich, na kim mu zależało. Jego żałoba wciąż się nie zakończyła, a twarze rodziny prześladują go nocami.
Kiedy przyszedł do Jolene było wczesne popołudnie, słońce świeciło wysoko i nic nie zapowiadało katastrofy 4 kwietnia. Jeszcze nie wiedział, że jego podoficerski stopień przysłuży się czemuś i nie będzie miał trudnego zadania przekwalifikowania się.
Wyłapał uśmiech dziewczyny, ale nie skomentował go – odprowadził ją wzrokiem, nie chwytając ponownie butelki. Nie musiał powstrzymywać pierwotnych odruchów, ale pierwszy raz od długiego czasu – chciał to zrobić. Dlatego nie podszedł do Jolene, rzucając się na nią, by zerwać ubrania jak to uczynił Francesce. Odsunął spojrzenie od wypiętego tyłka w kierunku kuchni i podszedł do jednego z krzeseł, na którym przysiadł.
Czuł w końcu ulgę, że jest w stanie prawidłowo poruszać ustami i artykułować słowa, które przychodzą mu na myśl. Całkiem możliwe, że to właśnie było głównym powodem zmiany jego nastawienia.
Nie podjął jej uśmiechu, a skrzyżował ręce na klatce piersiowej, nieświadomie akcentując mięśnie przedramion i samych ramion. Patrzył na nią uważnie i chociaż ogólnie sprawiał wrażenie rozluźnionego, napięcie na twarzy było aż nadto zauważalne:
- Zastanowiłaś się? – Zapytał zadziwiająco łagodnie, chociaż nieco obojętnie.
Ściągnęła brwi, a gdy napiął mięśnie, uśmiech zaczął jej powoli schodzić z twarzy.
Wzruszyła ramionami, niby obojętnie. Zeskoczyła z blatu, gdy usłyszała gwizd czajnika. Zdążyła wybrnąć z sytuacji i nie doprowadzić do kolejnego wybuchu irytacji Richarda, która mogła w każdej chwili wzrosnąć. Zaczęła wyczuwać co go denerwuje, ale teraz niepotrzebnie się bała. Nieprzeiwdywalne osoby miały jednak to do siebie, że miały zmienne humory. Często. Zalała kawę, po czym podsunęła mu jeden kubek, nie podnosząc wzroku. Nieświadomie zagryzła wargę.
-Wszystko zależy od ciebie.-powiedziała cicho, ujmując swoje naczynie w obie dłonie.
Nie sięgał na razie po kubek z kawą, bo ona nie była aż tak interesująca jak osoba znajdująca się przed nim. Pochylił się do przodu i podparł jednym łokciem o blat stołu, patrząc na nią uważnie. Jakby z wyczekiwaniem.
- Po co? – Zapytał szczerze i prostodusznie, jakby to było najprostsze pytanie na świecie. Zadając je, miał nadzieję zrozumieć co chodzi po głowie tej młodej dziewczynie. Zamrugała po chwili, dodając pośpiesznie: -Chcę mieć z tobą kontakt. Po chwili jeszcze rzuciła marszcząc brwi: -Nie jestem dzieckiem. Słysząc zapewnienie, zmarszczył nieznacznie brwi i utkwił w jej oczach głębsze spojrzenie.
- Wiem o tym. – Rzucił zdziwiony tym dziwnym, jego zdaniem niestosownym wyznaniem. Upiła kolejny łyk palącego płynu, po czym spojrzała na mężczyznę. Wzruszyła ramionami, obchodząc stół. Stanęła przy nim bokiem, opierając się o krzesło. Widać było, że się napiął kiedy podniosła się i ruszyła w jego stronę. Nie spodziewał się chyba takiego manewru, a teraz wydawał się siedzieć niczym na szpilkach. Zupełnie tak, jakby Jolene mogła mu czymś zagrozić.
-Lubię z tobą być. Po prostu.-wyznała, możliwie równie prosto. Ściągnęła brwi, słysząc jego zapewnienie.-Czasami mam wrażenie, że zapominasz.-mruknęła, po raz kolejny mocząc wargi w zawartości kubka. Po chwili rzuciła mu uważne spojrzenie. Pokręcił przecząco głową kiedy powiedziała na głos, zdradzając powód dla którego próbuje utrzymać ich relację. Wyraźnie nie wierzył jej, wzruszając ramionami od niechcenia. I sięgnął po tą kawę, przysuwając ją bliżej siebie i słuchając dziewczyny.
- Weź pod uwagę, że naciągając z cztery lata, to mogłabyś być moją córką. – Burknął niewyraźnie w ramach wyjaśnienia, nieco obrażonym tonem – chłopca, któremu zabrano jeden z pięciu samochodzików, którymi się bawił właśnie. Niby nie zauważył, ale jednak. Ściągnęła brwi, widząc jego reakcję.
-Uwierz mi, że gdyby było inaczej, nie pozwoliłabym ci się choćby dotknąć.-powiedziała, a w jej głosie można było usłyszeć ostrość. -Ale nie jestem.-odpowiedziała, odejmując kubek od ust.
Podniósł spojrzenie na Jolene i zsunął je prosto na biust, który miał mniej więcej na wysokości swojej głowy. – Zresztą, ostatnio aż za dobrze poczułem, że jesteś młodą kobietą. – Rzucił jak zwykle sprośnym tekstem, ale ton nie był aż tak żartobliwy jak zwykle. Dodatkowo, Richard uciekł wzrokiem na kawę i pochylił się, aby upić niewielki łyk kawy.
-A ty nic nie powiesz? Będziesz mnie tak wypytywał i sam nie masz mi nic do powiedzenia?-zapytała. Najwyraźniej, miał problem z odpowiedzeniem na kolejne zadane przez nią pytanie. – A co mam ci powiedzieć?- Rzucił, ale nie czekając na odpowiedź machnął niedbale ręką. – Pytaj.
-Jak opisałbyś naszą relację?-spytała po chwili, dalej trochę zadumana.
Jego mina mówiła jasno, że mimo zapewnień dziewczyny – wciąż jej nie wierzył. Zarejestrował jedynie słowa przez nią wypowiadane, bez żadnych emocji i większych, głębszych uczuć. Podniósł wzrok ponownie dopiero gdy zadała krępujące pytanie. Uniósł lewą brew w górę, przez co blizna po poparzeniu zniekształciła się i rozciągnęła.
- Ja pierdolę. Bardziej skomplikowanych nie masz w rękawie? – Zagadnął wyraźnie niezadowolony z tego pytania, ironizując sens własnego. Zapomniał jak powinno się rozmawiać z nastolatkami wkraczającymi w dorosłość! Nie, cofnij – on nie posiadał takich umiejętności. Prychnęła, gdy ten się obruszył.
-Sam, kurwa, nie zadajesz lepszych!-fuknęła na niego, choć daleka była od prawdziwej złości.
Dlatego westchnął, siadając wygodniej.
- Jak, kurwa, mam to „opisać”? Wkurwiasz mnie. Ale przypominasz o przeszłości. I o tym, że kiedyś nie byłem tak popaprany jak teraz. I było wtedy fajnie. Tyle że teraz nie jest i chuj mnie obchodzi co się z tobą stanie. – Wyrzucił z siebie po krótkiej chwili zastanowienia, patrząc na nią nieco spode łba, mówiąc niby od niechcenia. Właśnie prezentował przed nią jak głęboko ma ją w dupie. Tak. Przyszedł tylko po to, aby sycić się jej cierpieniem. I nie miał żadnych korzyści z tego. Nie, w ogóle nie uciszał swojego sumienia. Ani trochę. Przynajmniej to sobie wmawiał od kilku godzin.
-To co ty tutaj, kurwa, robisz, co?!-krzyknęła, odwracając się w jego stronę; z hukiem trzasnęła kubkiem o stół, a gorąca ciecz się rozlała, parząc jej rękę. Nie oderwała jednak od niego wzroku, nie dając mu uciec z odpowiedzią. Przyciągnęła tylko dłoń do siebie, jakby to miało magicznie załagodzić ból. Tym razem oparł się o blat stołu za pomocą dłoni, którą przesunął po swojej twarzy w chwili kiedy wykrzyknęła przekleństwa z pretensjami. Podparł się o brodę i przypatrywał jakoś tak znudzony czy zmęczony, czekając aż wyleje całą frustrację. W odpowiedzi na pytanie wzruszył ramionami, nie opuszczając spojrzenia. Mierzyli się przez chwilę, a w końcu Richard ugiął się i wyprostował na krześle, zerkając tylko na poparzoną rękę Jolene.
- Czekam aż mi powiesz co mam zrobić, abyś mi wybaczyła tamto z przesłuchania. – Powiedział wprost, krzyżując ręce na klatce piersiowej bez uśmiechu.Chwilę patrzyła na niego ze wściekłością, oddychając głęboko. Gdy się odezwał, rozchyliła usta. Zaskoczona. Kompletnie zdębiała.
-Przyszedłeś uspokoić sumienie?-spytała jadowicie, momentalnie się cofając.
Odwróciła się od niego i wplotła palce we włosy. Z rezygnacją, gwałtownie, opuściła dłonie, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Nazwij to jak chcesz. – Odpowiedział wyciągając rękę, aby wykonał młynek dłonią w niedbałym geście. Zdążyła to dostrzec z pewnością, ponieważ odeszła i niemalże zaczęła rwać włosy z głowy. Westchnął niezwykle cicho, niedostrzegalnie i rozluźnił ręce ciężko, patrząc na jej plecy. Zacisnęła usta, słysząc jego odpowiedź.
Chciała być traktowana jak kobieta?
Mogła usłyszeć skrzypiące krzesło i kroki, ale zamiast trzasku drzwi poczuła obejmujące ją ręce. Przyciągające do pleców, aż się o nie oparła. Obejrzała się za siebie, przestraszona. I to właśnie w tym momencie poczuła silne ręce, które zagarnęły jej drobne ciało do siebie.
- Nie oczekuj ode mnie czułych słów, Jol. Kochałem tylko raz. Pisałem prawdę, że jestem potworem. Coraz mniej we mnie ludzkich uczuć. Do szczęścia mi potrzebne żarcie, ostry wpierdol i ruchanie. Mike umarł tam z moją rodziną, cząstka mnie zniknęła bezpowrotnie. Czasami myślę, że.. że to Kate i dzieciaki trzymały mnie w ryzach. A teraz? Od roku niemalże nic się nie zmieniło. – Wyrzucił z siebie z lekkimi przerwami na oddech. Dziwne, mówił szeptem., tuż nad jej uchem.
Wzdrygała się ledwo zauważalnie, gdy ciepły oddech spowijał jej skórę. -Po prostu... To, co robisz... i co mówisz...-powiedziała cicho, przykrywając jego dłonie swoimi.-...to się nie trzyma kupy. Wysyłasz mi sprzeczne sygnały, Mike.-powiedziała, powoli odwracając głowę, by zerknąć na niego kątem oka.
- Więc powiedz mi co mam robić. - Powiedział w końcu, kiedy tylko zaczęła wypowiadać jego imię. Możliwe, że chciała coś jeszcze dodać. On jednak uniemożliwił jej to, nie wyrywając swoich dłoni spod jej. - Jeśli je wysyłam, to nie wiem, nieświadomie. - Mruknął na swoją obronę, miękko. Był od niej wyższy, zdecydowanie masywniejszy i przede wszystkim agresywniejszy. Ściągnęła brwi, jednak nie w złości, a w nierozumieniu i zadumie.
-Dlaczego oczekujesz, że to ja mam ci mówić, co masz robić?-spytała, kompletnie zdziwiona. Zerknął na nią kątem oka, dostrzegając że ona sama zamknęła powieki. Oddychał głęboko i spokojnie, chociaż Jolene mogła czuć nieco przyspieszony rytm jego serca.
-Wydaje mi się, że sam nie jesteś pewien, czego chcesz.-dodała, cicho.
Nawet nie westchnął kiedy się odezwała, chociaż z pewnością nie był zadowolony z jej pytań. Pokręcił jedynie przecząco głową, powoli rozluźniając uścisk. W międzyczasie kiedy się odsuwał od dziewczyny, wzruszył ramionami i mówił: - Trafiłaś w sedno. – Miał ponury głos, ze względu na prześwietlenie przyczyny jego niezrównoważonego zachowania. Nie chciał mówić jej, ze potrzebuje jej jako jedynego łącznika z przeszłością i zachowaniem wspomnień, tych dobrych wspomnień. Przy Frani wciąż był Clinem, tym nowym, po śmierci rodziny, brutalnym, aroganckim, chamskim i bezczelnym.
Zapomniał, że ma do czynienia z nastolatką, ale w porę sobie o tym przypomniał. – Lepiej będzie, jak już pójdę. – Burknął pod nosem ruszając do krzesła, gdzie wcześniej przewisił kurtę. Kawa nie zdążyła nawet wystygnąć.
Pokręciła tylko głową ze zrezygnowaniem, po czym odwróciła się w jego stronę. -Jeśli tak uważasz.-powiedziała tylko, wydychając ciężko powietrze.-Nie chcesz dopić chociaż kawy?-spytała po chwili, patrząc na niemalże nieruszoną zawartość jego kubka.
Zatrzymał się po założeniu kurtki i poprawieniu kabury, mrużąc oczy aby spojrzeć uważniej na kubek kawy. Upił zaledwie kilka łyków i nie zanosiło się na to, aby był w stanie uradować się z tej ciężkiej atmosfery. Spodziewał się jakiejś innej reakcji od Jolene – może zbyt mocno, że doceni jego gest. Albo zaprotestuje, stwierdzając że uraz jaki uczynił jej kilka dni temu jest zbyt silny. A ona podeszła do tego tak spokojnie, jakby w ogóle nie ruszał ją dotyk Richarda. Nieświadomie prowokowała go zmian nastrojów, co oczywiście było rozumiane tylko przez mężczyznę.
- Nie. – Powiedział krótko, kierując się do wyjścia nawet nie zaszczycił Jolene dłuśzym spojrzeniem. Zupełnie tak, jakby chciał stąd jak najszybciej uciec. Bo powiedział troche zbyt dużo i .. co tu dużo mówić: żałował.

Jolene go nie zatrzymała.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Przeszłość Richarda Empty
PisanieTemat: Re: Przeszłość Richarda   Przeszłość Richarda Empty

Powrót do góry Go down
 

Przeszłość Richarda

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-