Wiek : 34 lata Zawód : z zawodu i z hobby: były kat oraz zwierzchnik więzienia || chwilowo dorywczo oprawia... zwierzęta?
| Temat: Dante Kehl Pon Lut 17, 2014 10:13 am | |
| Dante KehlAlexander SkarsgårdIMIĘ: Dante NAZWISKO: Kehl DATA URODZENIA: 01-11-2249r. MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej ZAJĘCIE: niegdysiejszy zwierzchnik więzienia oraz naczelny kat Kapitolu za prezydencji Snowa; obecnie złota rączka, domorosły mechanik i ktoś, komu nie powierzyłbyś własnego życia - Leilah Kehl - Dante mógłby nazwać ją kobietą lekkich obyczajów, lecz byłaby to obraza dla dam zajmujących się tym procederem... bowiem jego matka była zwyczajną, pospolitą dziwką, nie stroniącą od twardych narkotyków i alkoholu. Nie znaczyła dla swego syna nic, więc kiedy zmarła, dławiąc się własnymi wymiocinami po przedawkowaniu - spłynęło to po Dantem jak po kaczce.
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie. On tu wrócił. Mamusia śpi albo jest znowu chora. Chowam się pod stołem w kuchni i zakrywam twarz. Przez palce widzę mamusię. Śpi na kanapie. Jej dłoń leży na lepkim zielonym dywaniku, a on ma na nogach te swoje wielkie buciory z błyszczącą sprzączką. Stoi nad mamusią i krzyczy. Uderza mamusię pasem.
„Wstawaj! Wstawaj! Ty popierdolona dziwko. Ty popierdolona dziwko. Ty popierdolona dziwko. Ty popierdolona dziwko. Ty popierdolona dziwko. Ty popierdolona dziwko”.
Mamusia chyba płacze. „Przestań. Proszę, przestań”. Mamusia nie krzyczy. Mamusia zwija się w kłębek. Zasłaniam uszy i zaciskam powieki. Już nic nie słyszę. On się odwraca i widzę jego buty, gdy wchodzi do kuchni. W ręce trzyma pasek. Szuka mnie. Przykuca i uśmiecha się szeroko. Paskudnie śmierdzi. Papierosami i wódką. „Tu jesteś, gówniarzu..." Piekło. Wierzycie w nie? Diabły. Widzieliście jakiegoś? Zemsta. Jak smakuje najlepiej?
Dante. Imię króla otchłani. Imię człowieka, który przez połowę swego życia służył prezydentowi Snowowi. Dla niegdysiejszych mieszkańców Kapitolu, tego Kapitolu sprzed rebelii - synonim cierpienia, bezwzględności i brutalności w najczystszej, zwierzęcej postaci. Czym się zajmował? Wielu nazywało go katem. Oprawcą. Człowiekiem, który nigdy się nie uśmiecha. Sam Kehl jednak lubił myśleć o sobie jako o… przewodniku. Zabierał ludzi, których wskazywał mu Snow, na niezapomnianą wycieczkę w otchłań rozpaczy.
Aż do siódmego kręgu piekła.
Jego życie było awansem. Pasmem zwycięstw. Oraz drogą, którą mógł przejść wyłącznie demon. Dante został wyciągnięty z samego dna, z najbiedniejszych obrzeży Kapitolu wprost w samo gardło imperium Snowa wyłącznie w jednym celu - by swą nienawiść do świata przelewać na wrogów systemu. Syn dziwki i Strażnika Pokoju w przeciągu zaledwie kilku lat zdołał awansować nie tylko na naczelnika więzienia, lecz również człowieka odpowiedzialnego za bolesną eksterminację rebeliantów. To jego podpisy widnieją na wyrokach śmierci, w wielu przypadkach bezzasadnych. To on kazał wyrywać języki tym, którzy sprzeciwili się choćby jednym słowem prezydentowi. To on więził trybutów po rozbiciu areny podczas 74. Głodowych Igrzysk. To on był królem otchłani. Królem śmierci i życia. Władcą pustego królestwa. Czarnego i pustego. Gdy trafiałeś do kapitolińskiego więzienia i oddelegowywano cię pod jurysdykcję Kehla, mogłeś być pewien, że już nigdy nie wyjdziesz z celi. Na pewno zaś nie żywym.
Sam Dante nigdy nie sądził, że reżim Snowa może upaść. Mylą się również ci, którzy myślą, że był zwolennikiem prezydenta. Kehl od zawsze kierował się jedyną, właściwą według swego systemu wartości, zasadą - popieraj tego, który oferuje więcej. Jego kariera jednak zawisła na włosku, gdy z samych czeluści jego więzienia, tuż sprzed nosa dziesiątek Strażników Pokoju, rebelianci odbili pojmanych trybutów 74. Igrzysk oraz osoby związane z antyrządową polityką. Snow nie byłby sobą, gdyby nie ukarał błędu jawnie popełnionego przez Dantego. Zemsta, mająca na celu potępienie niezaradności dotychczasowego kata Kapitolu, przyszła znacznie szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać - wraz z buntem Siódmego Dystryktu.
Kehl został wysłany do Siódemki, by stłumić rewolucję tamtejszych mieszkańców w jedyny, właściwy dla siebie sposób… czyli poprzez brutalną, bezwzględną eksterminację. Na wiele tygodni Siódmy Dystrykt zamienił się w pole bitwy, gdzie każdy kolejny krok mógł był tym ostatnim. Sam Dante najpewniej, za cichym przyzwoleniem prezydenta, dokonałby swego żywota pośród lasów Siódemki, gdyby nie splot wydarzeń, który pozwolił mu na ponownie wkupienie się w łaski Snowa.
Do Siódmego Dystryktu przybył najbardziej poszukiwany przez Kapitol człowiek. Wróg publiczny. Mężczyzna stojący nie tylko za rozpętaniem rebelii i rozbiciem areny, lecz także nadzorujący odbicie więźniów ze stolicy. Joffery Gene.
Rebeliant, który za cenę życia swego dawnego wychowanka, dobrowolnie oddał się w ręce kapitolińskiego diabła. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, to nie Dante szukał Joffery'ego w Siódemce, lecz... Joffery Dantego. Jeden z najbardziej istotnych dla Coin ludzi ruszył wprost w paszczę lwa, by zostać pojmanym przez Kehla i przetransportowanym do Kapitolu.
Zapytacie: dlaczego więc Gene wciąż żyje? Jakim cudem Snow nie skazał go na publiczną egzekucję?
Spokojnie. Prezydent na kilka miesięcy przed strąceniem ze stołka nie okazał litości dla wroga, po czym naturalnie na oczach całego Panem, nakazał pozbawić Gene'a życia. I właśnie tutaj popełnił błąd. Dante nigdy nie tolerował, gdy ktoś odbierał mu z trudem zdobyte zabawki... zaś Snow dopuścił się podobnej grabieży wraz z wyrokiem wystosowanym wobec Joffery'ego. W życiu Kehla nadszedł moment, gdy po raz pierwszy więcej zaoferował mu ktoś inny, niż sam prezydent. Stroną wygraną powoli zaczynali być rebelianci, zaś Dante...
... zawsze gra w zwycięskiej drużynie.
Były kat Kapitolu pomógł w ucieczce rebeliantowi i, doskonale wiedząc że tym samym pozbawił się jakiejkolwiek nietykalności, sam zbiegł ze stolicy. Nikt do końca nie wie, gdzie podziewał się przez kilka kolejnych miesięcy rebelii ani jak udało mu się przeżyć, gdy otaczali go wyłącznie wrogowie. Kehl pod fałszywym nazwiskiem czekał, aż jeden rząd tyranów zastąpiony zostanie przez kolejny, po czym zrobił coś, co przeczyło jakiemukolwiek rozsądkowi - po zajęciu stanowiska przez Coin, dobrowolnie oddał się w ręce sprawiedliwości.
Jego śmierci pragnęli wszyscy rebelianci.
A jednak przeżył. Pani prezydent, po osobistej audiencji, postanowiła umieścić Dantego w Kwartale. Być może sądziła, że Strażnicy Pokoju dokonają na byłym oprawcy samosądu. Mogła mieć też nadzieję, iż Kehl zdechnie z głodu. On jednak, niczym najbardziej plugawy spośród wszystkich karaluch, potrafił przystosować się do życia w KOLCu. Próżno szukać w nim przyjaciela i sojusznika. Jeśli jednak ktokolwiek pragnąłby poznać prawdę o obecnym reżimie, Dante doskonale wie, jak ten wygląda od środka. Dlaczego?Bo piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
Agresja.
Czy jego groźna i hipnotyczna natura przyciąga ludzi? Czasem. Rzadko. Dante z własnej woli odrzuca ich od siebie. Swoim lekceważeniem i bezpośrednim, ordynarnym językiem. Swoją nienawiścią, cynizmem, swą przeszłością. Jest śmiały w tym, co robi i jeszcze śmielszy w tym, co mówi. Nie boi się widoku krwi. Nie boi się też śmierci - to ona obawia się jego.
Impulsywność.
Dla wielu jest zgubą, jednak dla Kehla stanowi powód do dumy. Nigdy nie wiesz, co zrobi, nigdy nie możesz być pewien, czy nie przyłoży ci noża do gardła i ze stalowym spokojem nie wepchnie ostrza w aortę. Nie jest go łatwo sprowokować, kiedy jednak poznasz sposób, by to uczynić - nigdy nie wykorzystuj tego przeciwko Dantemu. Bowiem los kołem się toczy.
Izolacja.
Życie osobnika przeświadczonego o swojej wyższości nad innymi często skazuje człowieka na żywot samotnika. Nie każdy widzi w tym problem. Czasem bywa się książkowym pustelnikiem z wyboru, nie z przymusu. I nie w platonicznym ujęciu tego słowa. Często nie ma plusów bycia ascetą. W tej postawie nie ma niczego co zachęca do przebywania w takim towarzystwie. Nic intrygującego. Człowiek tak otwarcie obnoszący się ze swoim odosobnieniem, jest człowiekiem, który instynktownie stroni od ludzi, alienuje się zupełnie bez żalu, skruchy i wyrzutów sumienia. Bez bólu.
Autodestrukcja.
Ci, którzy mają tendencję do pakowania się w kłopoty i nadzwyczajne przeświadczenie o tym, że nic innym do tego, jaki wybrali sposób na życie, są nie tylko nieoblegani, są także izolowani w swoim hermetycznym, toksycznym światku. A to dlatego, że osoby ich formatu same dla siebie stanowią największe zagrożenie, zamykając się w próżni źle oddziałującej na ich samych. O tak, oni nie mają wrogów. Mają tylko pachołki na drodze, które muszą omijać, ale żaden z nich nie jest tak kłopotliwy by nie móc go minąć. Tacy jak Dante posiadają tylko jednego rywala – siebie.
Pustka… ale nie próżnia.
Nic w nim nie ma. A jednocześnie pełno jest wszystkiego. Tego, co naprawdę istnieje. Co naprawdę ma znaczenie. Jedyne. Najważniejsze. Więc ból. Na otchłań, ileż w nim bólu. Nawet sam Dante nigdy, nawet jako mieszkaniec Kapitolu, główny oprawca Panem, nie zdawał sobie sprawy z istnienia takiego praoceanu bólu. Męki. Czystego, nieskończonego cierpienia. I strachu. Bo i strach oczywiście też w nim egzystuje. Mnóstwo. Lęk. Szok. Przerażenie. Niemy, paraliżujący skurcz paniki. Spazmy szlochu. Rozpacz. Głęboki, niepowstrzymany smutek. Rezygnacja. Depresja. Szaleństwo. Upadek. Na zawsze. Wiecznie. Jedyna prawda. Śmierć zawsze pokona życie, a rozpacz szczęście.
- pierwsze eksperymenty na ludzkim ciele? 16 lat. - pierwsze zabójstwo? 17 lat. - uczucie ekscytacji podczas zadawania bólu? Bezcenne. - jego jedyna, prawdziwa broń? Inteligencja. - nie walcz więc z nim. I tak poniesiesz porażkę.
|
|
Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Dante Kehl Nie Lut 23, 2014 7:07 pm | |
| Hohohohohoh, widzę - Grey. Postać intrygująca, wszystko się zgadza także akceptuję i życzę miłej gry. |
|