| Temat: Harold Fang Wto Gru 03, 2013 9:36 pm | |
| Harold FangXi Lu HanIMIĘ: Harold NAZWISKO: Fang DATA URODZENIA: 13.01.2265 MIEJSCE ZAMIESZKANIA: KOLC ZAJĘCIE:Jest wolnym człowiekiem, zupełnie nieprzywiązanym do żadnego konkretnego miejsca. Raz na jakiś czas zwinie to czy tamto, czy złapie jakąś drobną prace. - Albert Fang – ojciec, żyje w jakimś zapyziałym, maleńkim mieszkanku i nie kontaktuje się z dziećmi. Zbzikował po stracie majątku i zesłaniu do KOLCa - Claris Fang – matka, popełniła samobójstwo na krótko przed wybuchem rebelii. - Mika Fang – starszy brat, przez pewien czas pomagał w KOLCowym sierocińcu, jednak pewnego dnia po prostu zniknął.
Urodził się w względnie normalnej rodzinie. Nie było awantur, nigdy nie musiał się bać, że ojciec w przypływie złości złoi mu skórę, alkohol lał się tylko na rodzinnych spotkaniach. Zawsze chodził czysty, miał wszystko, czego mógł pragnąć chłopiec taki jak on. Cała względność tej normalności polegała na uczuciach, a raczej ich braku. Nie było ciepłych uśmiechów, całusów na dobranoc, a każdy uścisk dłoni był czysto formalny. Obojętność, opanowanie, stoicyzm – gdyby posiadały one konkretne kolory, to pewnie właśnie te barwy znajdowałyby się na rodzinnych portretach, zasłonach w dużych oknach, kandelabrach, które płonęły radosnym światłem w korytarzu. Był drugim dzieckiem całkiem zamożnego małżeństwa. On, wysoki, dobrze zbudowany właściciel doskonale prosperującego zakładu i ona, młodziutka, lękliwa artystka, nie posiadająca zupełnie niczego. Jakim cudem ich drogi się zeszły, tworząc stabilne, choć zdecydowanie chłodne małżeństwo? Podobno ojciec uratował matkę, tym samym zdobywając jej dozgonną wdzięczność. Ale była to jedna z tych dziwacznych, niedopracowanych opowiastek, które rodzice snują dzieciom, gdy te siedzą na kolanach taty i wielkimi, śmiejącymi oczami wpatrują się w radosne iskierki, skaczące po drewnie w kominku. Zdecydowanie nie był dzieckiem, którego pragnęli. Mika, uosobienie wszystkich marzeń ówczesnych rodziców, dorastał szybko i gdy w pewnym momencie zaczęła dokuczać mu samotność, niczym prezent dla wyjątkowo grzecznego dziecka, matka zaszła w ciążę. Po siedmiu miesiącach urodził się drugi chłopiec. Mały i słaby, tak różny od starszego brata. Ale i on dorastał. Wprowadzając zamęt do poukładanego życia państwa Fang, śmiejąc się, biegając po całym ogrodzie, robiąc rzeczy niemożliwe i jednocześnie tak normalne dla kilkuletniego dziecka. A oni tylko stali i spoglądali na niego obojętnie. Bo jakże zaakceptować niezłomną radość, ciągłą chęć poznawania, jeśli samemu nie było w stanie się roześmiać? Pod tym względem Harold zawsze był czarną owcą rodziny. Jeden z tych dni, którego człowiek, choć bardzo by chciał, nigdy nie zapomni, był dniem spokojnej, leniwej wiosny. Doktor, stary, z czołem zoranym głębokimi bruzdami czasu wyszedł z sypialni rodziców. Powiedział wtedy, że mama bardzo źle się czuje i potrzebuje spokoju by wydobrzeć. Przepisał jej mnóstwo tabletek. A ona spała całymi dniami, spała, albo snuła się po domu niczym cień mrucząc do siebie dla niej tylko logiczne słowa. Popadła w szeroko rozumiany obłęd, wymieszany z depresją i schizofrenią paranoidalną. Albert zaczął jej unikać, bo jakże można żyć z wariatką, Mika znikał z domu na całe dnie, a Harold siedział zamknięty w swoim pokoju bawiąc się z ukochanym kotkiem, Yu. Nie byli do siebie przywiązani, a choroba matki wcale tego nie zmieniła. Ogromny stół w jadalni był pusty w każde niedzielne popołudnie, ogień w kominku nie trzaskał wesoło, a kiedyś piękny i zadbany ogród za domem zdziczał i obrósł chwastami. Ale tam, na zewnątrz, w śród innych wysoko postawionych ludzi nadal byli względnie normalną rodziną. Zdystansowaną, nie ufającą nikomu, podchodzącą do wszystkiego z chłodnym racjonalizmem. Tylko czasem któryś z chłopców uśmiechnął się niewinnie i ciepło. Drugi dzień z szufladki opatrzonej napisem „Nigdy nie zapomnisz” wypadł na kilka tygodni przed przybyciem wojsk. Nikomu przez myśl nie przeszło, że coś takiego może się wydarzyć, choć przecież ona była wariatką. Zrobiła to bardzo teatralnie. Poszła do ogrodu ubrana w swoją najlepszą sukienkę, wymalowana, jak na prawdziwy bal. Zapewne tamtego dnia była piękna, pewnie najpiękniejsza od czasu ślubu z Albertem. Zapaliła kilka świeczek, wyciągnęła swoje stare skrzypce. Sąsiedzi mówili im później, że zagrała jedną z najpiękniejszych melodii. A potem tak po prostu wbiła sobie nożyk do listów głęboko w pierś. Pogrzeb był krótki. Nie potrzeba było niczego więcej – tylko oni, jej najbliższa rodzina, mąż i synowie. Haro pamięta, że gdy wrócili do domu, nawrzeszczał na ojca, cały swój żal i złość zamieniając w drżące ciało i kilka łez. Zarzucił mu, że nigdy nie kochał żony, że tak naprawdę nie kochał nikogo, że jest egoistą, tchórzem. A ojciec spoglądał na niego tylko z stoickim spokojem.„ Wolność ciągnie za sobą ofiary”, powiedział. Jakiś czas później zostali wywleczeni ze swojego wspaniałego domu i wrzuceni za ogromne, ciężkie mury.
Po pierwsze, wciąż jest dzieckiem. Nikt nigdy nie kazał mu dorosnąć, więc zachował w sobie tę dziecięcą naiwność i ciepło. Nieodpowiedzialny, spóźnialski, całkowicie pozbawiony wyczucia czasu. Infantylny, wykłócający się o swoje zdanie kurdupel. Potrafi krzyczeć i wściekać się o byle co. Uwielbia spontaniczność. Swoistego rodzaju introwertyk. Są dni, gdy nie pragnie niczego innego tylko samotności, i te, gdy tak bardzo potrzebuje kogoś, kto będzie obok. Został nauczony nie ufać – ani innym ludziom, ani samemu sobie. Ceni sobie indywidualność, bo tylko to tak naprawdę ma znaczenie. Szara, bezpłciowa masa nie zdziała kompletnie nic. A człowiek ma wierzyć w to, co chce, ma czuć to, co chce. Jest całkiem miły jeśli tylko ma taką ochotę. Potrafi być wręcz potulnym zwierzątkiem, małym nieporadnym chłopczykiem do kochania. Jednocześnie, potrafi zamknąć się w sobie, zamilknąć na kilka dni i po prostu stać na środku chodnika, z głową zadartą wysoko w górę i ciemnymi oczami wbitymi w błękit nieba. Bo zawsze ma nadzieję, że zobaczy ciemne kształty przecinające niebo, usłyszy świst bomb, huk wystrzałów, jedyne zbawienie w świecie pozbawionym znaczenia.
>> Jest niski (ok. 166 cm wzrostu) >> Potrafi grać na skrzypcach, choć nie miał ich w ręku od bardzo dawna. >> Czasem ma ochotę położyć się na środku ulicy i tak po prostu rozbeczeć. >> Jest właścicielem Tosun, kota przybłędy. >> Jest oburęczny. >> Podobno całkiem nieźle wychodzi mu pisanie. >> Czasem nienawidzi ludzkości.
|
|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Harold Fang Wto Gru 03, 2013 9:52 pm | |
| Yay, uwielbiam czytać takie karty. Historia niby prosta, ale bardzo ładnie przedstawiona - już na wstępie stałam się fanką Twojego stylu. Czytało mi się lekko i szybko. Sam Harold - intrygujący, ale nie przerysowany, powiedziałabym prawdziwy. Co do samego tekstu nie mam zastrzeżeń, nie dopatrzyłam się błędów ani literówek. Łap więc akcept i do zobaczenia w fabule. Miłej gry. <3 |
|