|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Lucy Crow Wto Lut 25, 2014 5:39 pm | |
| |
| | |
| Temat: Re: Lucy Crow Wto Lut 25, 2014 7:16 pm | |
| /Bilokacja - Po "wycieczce" z Rhionnan
Jeszcze pociągał nosem, ale pod nim czaił się jakiś zadowolony uśmieszek. Wróciwszy do domu zorientował się, że nawet los mu sprzyja i akurat był prąd, a w związku z tym – ciepła woda. Mógł wziąć szybki prysznic, doprowadzić się do porządku i iść spać. Wychodząc spod prysznica, drapał się po szanownym, zgłodniałym brzuszku, aby przejść do czegoś co kiedyś nazywał lodówką. Musiał wyglądać jak cierpiętnik kiedy zorientował się, że w środku nic nie było, a jeśli chciał jedzenia, musiał iść sobie je załatwić. Czego po godzinie policyjnej zrobić nie można. Zapuka do czyjegoś mieszkania i zapyta staruszkę z mieszkania obok o cukier? A potem będzie tylko i wyłącznie to smakowicie wpierdalał? Wątpliwe. Uznał, że głód powinien odejść jeśli położy się spać. W końcu. Godzina? Koło drugiej, chyba… Zegarek padł kiedy tylko oznajmił Dylanowi, że pora wstawać. Godzina snu, jak pięknie! Wyklinał narzędzie szatana od, zapewne nie wszystkich kurw świata, leżąc sobie na wznak z zamkniętymi oczami. Powieki zaczęły powoli się otwierać. Znowu się zamknęły. Taki rodzaj wyliczanki przed snem był chyba niezwykle intensywny i pozwolił ululać pana Sharpe w przyjemnym, acz krótkim śnie. A wtedy…
W krainie kolorowych marzeń był sobie marynarzem. Świetnie mu szło, miał taką piękną czapkę i uśmiech. Niebieski kombinezon w małe, żółte kurczaczki, dumnie wypinał pierś do przodu przebijając się przez kolejne lodowe kry.
Brzdęk!
Huk i kolejny hałas. Szukał ręką tego pieroństwa, ale kiedy już walnął w budzik łapą, dzwonienie nie ustępowało. Usiadł na łóżku rozglądając się dookoła zaspanymi oczami. Nadal buczy, nadal dzwoni. Dźwięk ustąpił prawie w tym samym momencie kiedy stopy Dylana wylądowały na dywanie człapiąc powoli do drzwi, ale zaraz miało nadejść pukanie.
Westchnął jak na stacji lokomotywa, otworzył drzwi i uwiesił się klamki zerkając nieprzytomnym wzrokiem na „gościa”. Babunia z piętra wyżej? Kiedyś się do niego przystawiała i przysiągłby, że miała gwałt w oczach. Tym razem pominął ten szczegół, jak również resztę, że staruszka była w różowym szlafroku, z makijażem wokół twarzy. Malować się na noc?
- Kiciusia… Wyprowadzałam. – powiedziała skrzypliwym jak jej stara szafa głosem. Kiciuś i wyprowadzałam w jednym musiał oznaczać jedno. Zatrzasnęła mieszkanie i nie mogła go otworzyć. A co zrobić jak nie można otworzyć mieszkania? Pójść do Dylana, który potrafił takie cuda z zamkniętymi oczami rozwiązywać. Zajęło mu chwilę, nadal nie zauważając wędrującego wzroku puszystego kota i pani rozochoconej pani Butter. Cóż, może cieszyła się, że uzyskała pomoc od młodzieńca? Dylan skłonił się, machnął ręką jak dżentelmen i zaprosił kobietę do jej własnego mieszkania upewniając się, że zamyka drzwi zanim coś powie.
Poczłapał na dół. Wszystkie drzwi zamknięte, Sharpe zaspany, zszedł chyba o jedno piętro za nisko. Człowiek może się pomylić prawda? Ten człowiek się nie wracał. Podrapał się po brzuchu, nadal nie zauważając, że jest prawie nagi. Prawie – miał na sobie jakże gustowne bokserki z podobizną Pinokia na przedzie. Co te drzwi takie oporne? Jego mieszkanie też się zatrzaskiwało. Nie mógł wezwać obsługi… bo to nie był hotel. Konserwator też raczej wypiąłby się na niego zamiast w czymkolwiek pomóc. Wymienić drzwi. To jest myśl. Ale gdzie dostaniesz cholero dobre, mocne, sprawne drzwi? Po kilku próbach udało mu się dostać do środka. Zaspany, zirytowany, zziębiony. Westchnął znów… Gdzie to łóżko? Psiakrew. Gdzie łóżko? Błąkał się po pokoju, o dziwo nie utykając na żadnym sprzęcie. Zwycięsko dotarł do celu, znalazł kołdrę, wlazł pod nią… Kij, że ktoś tam już sobie spał, przynajmniej miejsce miał wygrzane. Plecki takie ciepłe. Tulu tulu. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Lucy Crow Wto Lut 25, 2014 9:27 pm | |
| Kiedyś Frans powiedział mi, że lepiej, aby sypiała w Violatorze. Pamiętam, tak powiedział. Że to odpowiedniejsze i o wiele bezpieczniejsze miejsce od jakiegokolwiek innego starego i walącego się mieszkania w Kwartale. Odkąd jednak zginął ojciec lub po prostu odkąd zauważyłam jego zniknięcie, bo nie wątpię, że odszedł o wiele wcześniej, ja po prostu jestem gapą, nie zauważam takich rzeczy. To żałosne, na pewno każdy obserwator tak by to skomentował, ale niestety okrutnie prawdziwe i bolesne nie tylko dla mojego sumienia a i ludzkości, która jeszcze przez jakiś czas będzie musiała przecierpieć moją obecność na tym świecie, bo na razie nie mam zamiaru nigdzie odchodzić. Póki co. W Kwartale nigdy nic nie wiadomo, pełen pułapek, niesamowitych zwrotów akcji, których tak straszliwie nie lubię – to w końcu niezwykle irytujące, kiedy to idąc niewinnie ulicą napada cię zgraja Strażników, żeby zadać milion bezsensownych pytań, sprawdzić dowód i obwinić o wszystkie zbrodnie świata, często także ciągną za włosy, bywało i tak nieraz i nie dwa razy, że chcieli je obciąć. W KOLCu nienawidzę także tego, że każdy dzień może być ostatnim, że ludzie których codziennie witasz na ulicy w wyniku nieznanych ci przyczyn i intencji atakują cię kolejnego dnia, grożą, obrabiają. Dlatego tak często siedzę w Violatorze, tak długo i namiętnie przyjmuję gości i staram się, aby Człowiek-Kruk nie miał pretekstu, aby mnie wyrzucić, bo pomimo niemiłej perspektywy pracy prostytutki… chyba wolę być najedzoną i szczęśliwą prostytutką niż głodną i smutną kwiaciarką, tak sądzę. Zresztą ludzie są bardzo mili, naprawdę. Tym razem jednak zostałam u siebie, bo to wciąż było moje miejsce. Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie obudził mnie ciężar czyjegoś ramienia. Ale to była tylko kołdra, prawda? Co z tego, że było mi nienaturalnie ciepło, przez tą jedną chwilę, zanim otworzyłam oczy i spojrzałam ukradkiem za siebie. Jednak ta ręka była prawdziwa, namacalna i ciężka, bo od razu zepchnęłam ją z siebie, jakbym miała do czynienia z ogniem. Chwilę potem usłyszałam przytłumiony krzyk, ale to tylko dlatego, że zatkałam usta ręką, żeby go nie obudzić. W Kwartale zdążyłam nauczyć się, że nie należy ufać nikomu, nawet ludziom, którzy kładą się do twojego łóżka jakby było ich własne, prawda? Myśl, myśl. O nie, nie zamierzałam stąd wychodzić, nie myślałam nawet, żeby wystawiać stopę poza mieszkanie, kiedy wokół panował mrok, po Kwartale chodzili Strażnicy. Nigdy. W. Życiu. Jednak wizja pozostania pod kołdrą razem z obcym mężczyzną nie wydawała się równie kolorowa, a wręcz… przerażająca? Oczywiście mogłabym nie spać tej nocy, mogłabym usiąść w którym kącie i przeczekać do rana, a potem wymsknąć się do Violatora. Jesteś idiotką Lucy, jesteś głupią małolatą, głupią pustą... Poklepałam go po policzku otwartą dłonią i od razu odsunęłam rękę jakby w obawie, że postanowi mi oddać. -Co robisz w moim łóżku? – spytałam takim tonem, jakby niechciany gość miał mi zaraz udzielić odpowiedzi, ze zdenerwowania zapomniałam o formie grzecznościowej – Bo wiesz, prawda, że to moje łóżko? |
| | |
| Temat: Re: Lucy Crow Wto Lut 25, 2014 9:50 pm | |
| Nie miał jakichś specjalnych zasad, ale z reguły nie przekraczał pewnych granic. Prawdopodobnie nigdy nie wszedłby do czyjegoś mieszkania nie mając u danej osoby czy pomieszczenia interesu. Był zadowolony, że nie boli go ręka, że tak wygodnie układa się na pościeli. Westchnął pod nksem sennje i znowu coś mu się chyba śniło. Uciekał z jakąś rudą dziewczyną przez spaloną słońcem ziemię. Nie była to ta mała wredota imieniem Rhiannon. Tamta miała proste włosy. Trzecia nad ranem, a on leżał w obcym łóżku, z obcą dziewczyną. W Kapitolu nie było to takie dziwne nawet jeśli nie pamiętał co robił przed snem, a teraz? Teraz to by było niebezpieczne.
Śnił o dziewczynie. Pięknej, długonogiej, młodej i niebezpiecznej. Miała być przepowiednią? Jeśli tak, pewnie by się zdziwiła, że zapowiada sen kolejny. Kaczuszki. Małe, słodkie kaczuszki. Takis żółte. Ktoś przyniósł sprzęt sportowy. Nie zapierdalajcie tak kaczuszki! - chciał krzyczeć jednak z ust nie wychodziło nic poza mmrhmmmr. Zamiast zwrócić uwagę na głos dziewczyny, tylko mocniej ją do siebie przytulił. -Gramy w golfa. Podaj sweter. - mruknął zanim jeszcze wykonał czynność ciągnięcia Lucy po łóżku w swoją stronę. -Jesteś... jesthumphmmm... Pogadali. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 11:50 am | |
| Myślałam, że to jest jakiś nieśmieszny żart lub zły sen, w końcu takie się zdarzają (choć wątpię, by dla kogoś o zdolności zdrowego postrzegania rzeczywistości obudzenie się koło Timebrlake’a w środku podpięłoby się pod kategorię „zły”), prawda? Takie myślenie ułatwia sprawę, tak sądzę, nie będę musiała bać się, że stanie mi się coś złego, nawet jeśli miałoby to tylko w tym sennym koszmarze. No tak, kogo ja oszukuję, Lucy – obudziłaś się nocą obok mężczyzny, to nie jest sen, uświadom to sobie, kochana. Ale mogłam pomylić łóżka, to znaczy… ykhm, nie łóżka a mieszkania, co z tego, że pościel ta sama, co z tego. -Pro… czy… - no co, nie potrafisz się wysłowić? Nie, chyba głos uwiązł mi w gardle. Serce bije jak oszalałe, próbujące wyrwać się z więzienia. I słyszę tylko, jak krew bębni mi w uszach, nic więcej. Mogłaby tak zasnąć, gdybym się uspokoiła. Było ciepło, potulnie, nawet wygodnie, ale tylko, gdybym nie wiedziała, że obok mnie leży mężczyzna. Po cholerę się budziłam? I po cholerę… dlaczego on mi robi na złość? Nie mógłby mnie po prostu puścić? Proszę? Tak bardzo ładnie proszę. I chyba, jak na uprzejmą mnie przystało, jak zwykle, chyba dlatego zaczęłam walić w jego pierś, ażeby mnie już puścił, wydostać z tego przyjemnego acz krępującego uścisku. Nie mocno, by bolało, a po prostu – niech się już obudzi, pójdzie ubrać i może wrócić, tak. Tak, tak, tak, jakaś ty łaskawa. -Wstawaj, wstawaj, wstawaj! – musiało to brzmieć komicznie, bo ja nie krzyczę, nigdy nie krzyczę. Dlatego w tym momencie mogłabym się rozpłakać i nie tylko, zaśmiać także, bo zamiast łez do oczu na usta cisnął mi się histeryczny śmiech, czy to z łaski nad swoją absurdalną sytuacją czy nad czymś innym.
|
| | |
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 12:45 pm | |
| Pisklaczki zaczęły uciekać coraz szybciej, a on chciał je gonić. Nie mógł. Ach marność nad marnościami i wszystko marność. Przepadło, przepadło. Słyszał głos. Kobiecy, razem z nim swój własny, ale bezsensowny. Odwrócił się na plecy, ręka nadal przewieszona przez bok Lucy. Po chwili znowu przewrócił się na bok i dziewczyna utknęła w jego uścisku. Kaczuszki, kaczuszki! Pani duża kaczka przyniosła armatę w swoich kaczych skrzydełkach. O nie! Pani kaczuszko! Czemu pani to robi?! Pisklaczki zostały załadowane do armaty i wystrzelone! BAM! Jeden po drugim uderzał w klatkę piersiową Dylana. Raz za razem aż nie dostał w mordę. Sharpe w półśnie uniósł ręce i zaczął się odsuwać plącząc się w kołdrze. Złapał Lucy za nadgarstki coraz bardziej uświadamiając sobie, żeeee coś jednak nie jest w porządku. - Kim ty… – Otwierał i zamykał oczy próbując przyzwyczaić się do panującego w pomieszczeniu półmroku. Przełożył sobie obie jej ręce w swoją jedną i próbował klęknąć na łóżku, co jednak nie było takie łatwe. – … do kurwy nędzy jesteś?
|
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 1:24 pm | |
| Chyba jednak wolałabym, żeby już się nie budził, już chyba wolałabym w to zimno wyjść w podziurawionym i wyblakłym płaszczyku na noc, gdzieś w ciemność w nadziei, że przy okazji nie trafię na jakiegoś przemiłego Strażnika, a jeśli i ta nieprzyjemność mnie cudem ominie, w ogóle znajdę drogę do Violatora. Oczywiście równie dobrze mogłabym pójść do któregoś z sąsiadów, zapukać grzecznie – nie otworzyliby i tak, bo spaliby, rzecz jasna. Pozostały mi dwie opcje w takim razie, przeczekać noc w jakimś kącie i nad ranem zanim tajemniczy gość wstanie po prostu uciec lub najgorsza, bo ta, którą wybrałam – pozostać w łóżku. Oczywiście przy okazji musiałam być taka głupia, aby go obudzić, aby walić w jego, o zgrozo, nagą pierś, aby go… czego się właśnie dowiedziałam, zdenerwować, ot co. Oczywiście, że nie chciałam go denerwować, oczywiście, chciałam tyko uwolnić się z tego uścisku, powtórzyłabym się, gdybym wspomniała, że miłego, ale przerażającego – ale tak, nie chciałam tu być. Końcem końców i tak dochodzę do wniosku, że mogłam zostać w Violatorze. Porada na przyszłość brzmi „Zawsze słuchaj Czło… tfu, Fransa”. -Ja… - zmarszczyłam brwi i pojęłam, że jednak wolałabym leżeć w tym ciepełku, odłożyć tę dyskusję i strach na rano, byleby nie musieć przeżywać tego teraz – Puść mnie, pójdę sobie, ale mnie puść – powiedziałam spokojnie starając się, aby mój głos przypadkiem nie zadrżał.
|
| | |
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 2:35 pm | |
| Świadomość przyszła całkiem niespodziewanie. Zamiast łączenia faktów, wszystko pozostawało w rozsypce. Rozglądał się po pokoju trzymając w swoich rękach jej złączone nadgarstki. Przez chwilę hiperwentylował, ale oddech z sekundy na sekundę zaczął się wyrównywać. Coś mu nie pasowało. Czemu ten pokój był taki… jakiś inny? Co prawda widział zaledwie zarysy rzeczy poustawianych w środku, ale jednak coś się nie zgadzało. Spisek… Zasadzka! Bendom szczelać! Rozglądnął się dookoła próbując zorientować się o co dokładnie chodzi. - Nigdzie nie idziesz. – warknął i poruszył się na łóżku. Dokładnie to przygniótł ją nogami nie próbując nawet wypuścić. - Zadałem pytanie, a nie kazałem ci spieprzać. Zaraz, zaraz… Przybliżył się. Ona mu kogoś przypominała. Co do cholery… Kwiaciarka?! Nie było żadnego "Ja cię znam!", czy innych tekstów, tylko jedna wielka niewiadoma i konsternacja. Kupował kiedyś od tej dziewczyny kwiaty... na grób matki. Co do kurwy? Czemu w jego pokoju? Nagle puścił jej dłonie, ale nadal na niej siedział nie przestając się gapić. Gapił się też jego prawdomówny pinokio.
|
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 2:51 pm | |
| Czy mi się wydaje czy z sekundy na sekundę jest coraz gorzej? Nie, nie, nie wydaje mi się, zresztą… wspomniałam w którymś podręczniku z serii „jak wychować Lucy”, że mam coś takiego jak klaustrofobię? I że w momencie, kiedy ktokolwiek, choćby dla zabawy, unieruchamia mnie, histeryzuję? Mogłabym, owszem, ale wątpię, żeby tajemniczego jegomościa w jakikolwiek sposób to zainteresowało. Zaczął przeklinać, denerwować się, jeszcze gorzej, jakby zaczęła paplać bez sensu, po prostu przemilczę, poczekam, zamknę oczy, może zniknie? Znikniesz tajemniczy jegomościu? Oczywiście, że nie, nie zniknąłeś. -Nie wiem dlaczego wyrażasz się w tak nieuprzejmy sposób – stwierdziłam wbrew instynktowi samozachowawczemu, którym w tym momencie bił na alarm, wył w mojej głowie i wyzywał od najgłupszych. Jak to, oskarżać mężczyznę, która zjawił się w moim łóżku o którejś-nad-ranem-nie-wiem-jaka-jest-godzina, w dodatku wulgarnie się wyraża, że, o zgrozo, nie przestanie mnie to przerażać, PÓŁNAGI, jak to oskarżać kogoś, kto trzyma nad tobą całkowitą pieczę. Zabawne, powinnam się śmiać? Krzyczeć? Może po prostu odpowiedzieć na pytanie? W porządku, puścił, dziękuję. W nagrodzę zacznę pana walić pięściami po klatce piersiowej, pasuje? Tak, właśnie tak. I krzycząc: -Złaź ze mnie! Natychmiast! Złaź, no złaź już!
|
| | |
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 3:05 pm | |
| Ale co on złego zrobił niby? Nic nie zrobił! Wyszedł z mieszkania, pomógł babuli, zamknął za nią drzwi i wrócił do swojego mieszkania nie będąc świadom, że wszystko jest w porządku oprócz pięter. Jedno wyżej czy niżej. Co to za różnica? Prawie żadna! A biorąc pod uwagę to co mu się dzisiaj przydarzyło, był jak najbardziej usprawiedliwiony. No tak, puszczenie rąk delikwentki było nierozsądne. Już drugi raz tego dnia został zbombardowany przez niezbyt silne piąstki. W sumie to więcej niż dwa razy. Dostał jeszcze w mordę od 'doktorki'. Metr sześćdziesiąt w kapeluszu... Właśnie wpadł na pomysł, że ona może się go bać. Eureka, geniuszu. Jeszcze nie myślał nad tym jak mówi, było zdecydowanie zbyt późno. A już kompletnie nie zastanawiał się nadtym jakby miało to komuś przeszkadzać. - Nie bij mnie... czekaj no! - wzniósł ręce w górę i już nie siedział a klęczał przed, a właściwie to nad Lucy. Chwila przerwy, chwila ciszy. - Śnisz mi się? - wypalił i jedną łapą złapał ją za pućka. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 3:55 pm | |
| Nie, to wcale nie był zły pomysł, chociaż spodziewałam się, gdy już świadomość otrzeźwiała po nagłym napływie adrenaliny oraz strachu, że prędzej mnie uderzy niż w ogóle zabierze głos, znów unieruchomi. Oczywiście nie chciałabym, najchętniej to poszłabym spać, tu i teraz, odwróciła się, przesunęła pod ścianę i po prostu zasnęła bez obawy o swoje życie. Tak, co ci przyszło do głowy? Bić go? Co. Ci. Przyszło. Do. Głowy. Idiotko. Nie będę starała się być wobec kogokolwiek obiektywna, obiecałam sobie, nie lubię go i już, nie znam, niech stąd wyjdzie, przepadnie, hahaha, no jasne, w tym momencie, wbrew samej sobie, mam ochotę go spoliczkować, ot tak, po prostu, dla własnej satysfakcji. Oczywiście tego nie zrobiłam, nie zrobię, mogę go bić pięściami po klacie ale… obszar zakazany? No dalej, czego się boisz, gorzej już być nie może. -Nie, nie śnię ci się! – odtrąciłam jego dłoń, wysunęłam się spod i przywarłam plecami do zimnej ściany. Przez moment oddychałam głęboko, aż w końcu postanowiłam, pomimo że serce dalej waliło jak młotem, odezwać się spokojnie – Przepraszam, ale ludzie nie lubią, gdy ktoś obcy wpycha się im pod kołdrę a potem się na nich kładzie. |
| | |
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 5:04 pm | |
| Mógł się spodziewać spoliczkowania, ale jednak akt przemocy nie nadszedł. Z perspektywy obiektywnego obserwatora, najbardziej poszkodowaną osobą w dalszym ciągu byłaby Lucy. Odsunął się żeby dać jej wyjść spod siebie. No dobrze. Żadnego jiu-jutsu. Nie opuszczał rąk, poddając się bez walki. - Zaraz, zaraz... jak to wpychać się pod kołdrę. No właśnie ty mi się wepchnęłaś... - bąknął próbując wygramolić się z kołdry. Zszedł z łóżka i stanął obok niego nachylając się żeby złapać kołdrę za dwa rogi i rzucić nią w Lucy. Ale teraz widać było jego piękne gacie. Przeszedł przez pokój potykając się na jakimś sprzęcie, tak że prawie wylądował na oknie. Podtrzymał się parapetu i wyjrzał na zewnątrz. Widok taki sam, cholera. Ale gdzie jego kakus "Bob"?! Jakaś pelargonia zamiast tego. Wziął doniczkę w obie ręce i odwrócił się do Lucy. - Co to jest? - rzucił przyciszonym głosem, nadal pełnym obaw i wyrzutów. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 5:40 pm | |
| Oczywiście, nie spodziewałabym się niczego innego po mężczyźnie, choć co prawda znam cudowne wyjątki od tej wariackiej reguły brzmiącej „nie dyskutuj, nie argumentuj – nie zrozumieją”. Tysiące razy miałam do czynienia z ludźmi pijanymi lub także trzeźwymi, którzy zjawiali się w Violatorze, wykłócali się o sprawy najdurniejsze, nieistotne, przynajmniej z mojego punktu widzenia, choć… co ja tam wiem, nic, właściwie. Głupia i młoda i jestem jeszcze-nie-kobietą-ale-już-prawie, ale ważniejsze, że po prostu płeć piękna. Dlatego uznałam, że chyba niepotrzebnie produkowałabym się na ten temat, który dla mnie oczywisty, a dla obcego mi jegomościa, którego być może kojarzę, ale tylko odrobinkę, twarz gdzieś widziałam, reszty nie wiem, zapewne także, ale ma całkiem inne zdanie. -Nieprawda, to moje mieszkanie – choć zapewne słowo „moje” musiało zabrzmieć niezwykle groźnie w moich ustach, bo kilkoma kopniakami mógłby mnie stąd wywalić na klatkę, ale chyba nigdy nie pozbędę się zwyczaju, aby zawsze stawiać rzeczy przed ludźmi tak, jak je widzę. A to mieszkanie, odkąd pamiętam, było moje. Co prawda rzadziej tu bywam, ale i tak. Kiedy rzucił kołdrą, złapałam ją i owinęłam się nią, bo mimo wszystko nadal byłam ubrana w koszulę nocną i wcale mi się to nie podobało, w żadnym wypadku. Ale ze spokojem patrzyłam jak podchodzi do okna i wyciąga w moim kierunku zwiędłą już roślinkę, zadał jakieś durne pytanie, prawie nie słuchałam, ale chyba muszę odpowiedzieć. Co prawda mogłabym jeszcze wyjść, bez słowa, problem byłby rozwiązany, ale jednak wolałabym, póki sprawa idzie w dobrym kierunku, pozostać przy swoim. Durna odwaga lub po prostu nadzieja, że jednak nie będę musiała spać na klatce? -Z całym szacunkiem… - nie mogłam wyzbyć się ironii, o nie - …ale to pytanie jest głupie, nie odpowiem na nie – i dalej siedziałam tam, gdzie siedziałam, uparta i rozbawiona po troszku absurdalnością sytuacji - To zwiędły kwiatek, umarł – chyba nie potrafiłam się nie zaśmiać. Wariujesz. -Możesz go sobie wziąć na pamiątkę, jak już będziesz wychodził. Nie zapomnij też o swoim Pinokiu.
|
| | |
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 6:06 pm | |
| Im dłużej tak stał tym dziwniej się robiło. Odwrócił się do okna żeby odłożyć pelargonię na parapet jednak tego ostatecznie nie zrobił. Przerzucił doniczkę do jednej ręki żeby drugą rozmasować zmęczone oczy. Wziął głębszy wdech. Otworzył oczy. Nadal tu była? Odwrócił się i znowu spojrzał na Lucy uświadamiając sobie powolutku co też się dzisje. Wstałeś. Dwa razy budzony przez budzik. Właściwie to raz. Za drugim przyszła sąsiadka z dzwonkiem. Potdm waliła do drzwi. Naprawileś jej własne, szybko się ulatniając. Dalej schody w dół i własne mieszkanie. - Yyyyyyym... - Przeszedł się znowu po pomieszczeniu. Zatrzymał przy drzwiach i poczłapał do zlewu w którym położył pelargonię. Coś tu było nie tak! Układanka stawała się jasna, a Dylan był coraz bardziej trzeźwy. Odkręcił zimną wodę, ale nie leciała. Kilka kropelek spadło do suchej zidmi. Odsunął się od zlewu, przeszedł do czegoś co wyglądało jak lodówka. A tam... Kanapka... Zamknął lodówkę. To nie jest moje mieszkanie! Podszedł znowu do zlewu, wyciągnął doniczkę z pelargonią, odwrócił się do Lucu zasłaniając genitalia roślinką. W samą porę. A teraz stąd spierdalaj Dylan! Myśli podpowiadały, wszystko brzmiało - spierdalaj, ale chwilę stał i myślał gapiąc się na kwiaciarkę. - Mhm - Skwitował elokwentnie. Pokiwał głową i.. odwróciwszy się, zakrył Geppetto, którego miał na tyłku. Złapał za klamkę iii... Wyszedł.
Z/T |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Lucy Crow Sro Lut 26, 2014 6:25 pm | |
| Nie powinno mnie to bawić, w ogóle, ale czułam, że mój uśmiech robił się coraz szerszy, kiedy mężczyzna przechadzał się pomiędzy pomieszczeniami. Co prawda nie obchodziło mnie, co tam robi, a sama sytuacja, w której musiałam się znaleźć. Choć powoli świadomość, że jednak rano będę musiała wstać do pracy rujnowała nieco moje chwilowe uniesienie, cóż, wolałabym jednak spać. Mogłam spać, dalej uważam, że niepotrzebnie wstawałam, chociaż potem będę się z tego śmiać, prawda? O ile nadal coś złego się nie stanie, bo mężczyzna w każdej chwili może rzucić we mnie doniczką i uciec, okej, niech ucieka, ale wolałabym nie oberwać żadnym glinianym przedmiotem, bardzo wolałabym nie oberwać. On jednak zdawał się niewiele mną interesować. Zajrzał do lodówki, potem jakby sobie coś uświadomił. Odwrócił się w moim kierunku i nie uszło mi uwadze, że stara się jakoś zasłonić. Witaj w klubie, kolego. -Do widzenia – powiedziałam w końcu do pustego pomieszczenia, gdy był już na korytarzu. Westchnęłam i wstałam lekko, zamknęłam drzwi tym razem na klucz. I znowu się położyłam z nadzieją, że tym razem nie obudzę się z nieznajomym jegomościem koło siebie.
|
| | |
| Temat: Re: Lucy Crow | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|