IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
#19

 

 #19

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#19 Empty
PisanieTemat: #19   #19 EmptySro Sie 14, 2013 6:48 pm



Most znajdujący się na rzece dzielącej arenę jest najszybszym sposobem na przemieszczanie się pomiędzy jej częściami. Ale czy ktoś powiedział, że najbezpieczniejszym?

    Dostępne drogi:
    - północ
    - południe
    - wschód
    - zachód
Powrót do góry Go down
the victim
Theo Madden
Theo Madden
Wiek : 18
Zawód : umarlak

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyPią Sie 16, 2013 10:32 am

| #1

Dwie osoby, na których mu zależało, nie żyły. Trzecia zniknęła, a szanse na odnalezienie jej malały z każdą sekundą. Theo był zmęczony po szaleńczym biegu i wcześniejszym pojedynku, w to przecież dopiero początek. No cóż, bilans tych Igrzysk nie przedstawiał się najlepiej.
Chłopak przystanął dopiero wtedy, gdy stwierdził, że znajduje się w odpowiedniej odległości od szkoły. Nikt za nim nie biegł, dookoła panowała względna cisza, pozwolił więc sobie na chwilę odpoczynku przed dalszą wędrówką.
Usiadł na ziemi, opierając się plecami o belkę mostu. Zaczął zastanawiać się, w którą stronę mogła pójść Hope, czy w ogóle przeszła przez rzekę? Niesamowicie denerwował go fakt, że nie miał nawet pojęcia, gdzie pobiegła dziewczyna po wybiciu gongu. Czy wiedziała, że jej siostra nie żyje? Theo nie chciał nawet myśleć, co mogłaby zrobić, gdyby dowiedziała się o jej śmierci z opóźnieniem.
I co z Amandą? Miał nadzieję, że przeżyła i jest teraz bezpieczna ze swoimi sojusznikami, z którymi przed chwilą się starł. Nie wiedział, co go podkusiło by teraz ją wspominać, jednak nie mógł się przed tym powstrzymać.
Zaczął dokładniej przeglądać swój ekwipunek. Nóż może mu się przydać, jedzenie i woda były niezbędne, zapałki zdecydowanie na plus. Nie miał jednak nic, co mogłoby mu się przydać w przypadku zranienia. Postanowił więc zajrzeć do plecaka (4), może tam znajdzie coś przydatnego? Albo chociaż coś, co pomoże mu wybrać, w którą stronę ma iść.

Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyPią Sie 16, 2013 10:54 am

Theo
W plecaku znajdują się: jodyna, latarka, paczka z jedzeniem, kompas.
Powrót do góry Go down
the victim
Theo Madden
Theo Madden
Wiek : 18
Zawód : umarlak

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyPią Sie 16, 2013 11:12 am

Ucieszył się z tego, co znalazł w plecaku. Jodyna, dodatkowa porcja jedzenia, latarka i kompas - każda z tych rzeczy miała sporą wartość w sztuce przetrwania. Nie był głodny, więc odłożył jedzenie na później, upił jednak kilka łyków wody, bo po tak morderczym biegu czuł się naprawdę zmęczony. Położył kompas na wyciągniętej dłoni i przez kilka chwil wpatrywał się w niego, jakby szukał odpowiedzi na wszystkie pytania świata. A przecież pytanie było tylko jedno: W którą stronę mam się udać, by odnaleźć Hope?
Chłopak, wciąż pogrążony w myślach o pannie Flickerman, zaczął pakować przybory do plecaka, zostawiając przy sobie tylko kompas i ząbkowany nóż. Ochota na atakowanie kogokolwiek już mu przeszła, jednak dla bezpieczeństwa lepiej mieć przy sobie jakąś broń.
Spojrzał w niebo i zaczął zastanawiać się, ile czasu pozostało, zanim zacznie się ściemniać. Od rzezi pod Rogiem minęło już trochę, więc pewnie zaraz zrobi się szarówka. Theo miał latarkę, ale nie chciał zużywać jej baterii już na samym początku. Oszczędność przede wszystkim.
Podniósł się z ziemi i otrzepał spodnie. Podjął wreszcie decyzję, odnośnie kierunku, w którym ma się udać i rozejrzał się jeszcze dookoła, upewniając się, że niczego przy moście nie zostawił. Zdecydował, że nie przejdzie na drugą stronę rzeki, a zamiast tego będzie się trzymał przy jej brzegu. Liczył też na to, że do wieczora odnajdzie dla siebie jakąś dobrą kryjówkę. No i Hope. Ruszył, nie oglądając się za siebie.

|zt
Mistrzem geografii nie jestem, ale wychodzi mi z tego... południowy wschód? W każdym razie idzie w przeciwną stronę do nurtu.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyPią Sie 16, 2013 11:52 am

Theo, piszesz teraz tutaj.
Powrót do góry Go down
the victim
Artur Spark
Artur Spark
Wiek : 16
Zawód : Trybut

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptySob Sie 17, 2013 2:18 am

| #1

Uśmiechnąłem się lekko do Cord, jej widok był pokrzepiający, a dotyk pobudzający. O tak. Panna Snow zdecydowanie należała do osób, które chciałbym zobaczyć wychodzące z tej Areny żywej. Zobaczyć. Pustymi oczami trupa. Miałem jedynie głęboko skrywaną nadzieję, że jeśli znajdziemy się w sytuacji beznadziejnej, albo coś mnie ostro potraktuje i stanę się ciężarem... Miałem nadzieję, że to ona mnie wykończy. Masochista ze mnie, co? Ale lubię ją. Bardzo. Wolę zginąć z serdecznej ręki przyjaciela niż cierpieć z powodu wroga. Taka pieprzona logika. Wziąłem od niej nóż, ale podziękowałem jedynie lekkim ściśnięciem palców jej dłoni. Absolutnie nie miałem ochoty się odzywać - połykałem własną krew, więc moje zęby wyglądałyby makabrycznie. I jeszcze ta szczerba... Teraz to już żadna laska nie da na mnie kasy, a taką miałem nadzieję oczarować młode panie. Prawą dłonią przyłożyłem chłodne ostrze do wargi. Przyłożyłbym je do rozdartego utratą zęba dziąsła, ale póki szliśmy nie miałem odwagi tego zrobić. Jeszcze bym się potknął i rozciął sobie pół policzka. W końcu nie był to aż taki wielki dramat - ludzie od wieków tracili zęby i nie umierali od tego. Zdecydowanie gorzej by było, gdyby zęby gniłyby mi od środka, czy inna cholera... Ale po co ja o tym w ogóle myślę? Sprowadzam tylko złą karmę...
Gdy ostrze ogrzało się już od mojej skóry starannie wytarłem je o bluzkę i oddałem Cordelii.
- Dzięki - było jedynym cichym słowem, które zdecydowałem się wypowiedzieć. Względy praktyczne. Wszyscy powinni zrozumieć. Uniosłem wzrok na Bookera, gdy padła propozycja wymiany.
- Chętnie się wymienię, jeśli już przy tym jesteśmy. - Ale elaborat! Starałem się mówić po pierwsze cicho, a po drugie wyraźnie. - Wszystkie poza tą mam w plecaku.
Uniosłem dłoń, w której tkwiła muśnięta czerwienią strzałka, którą wyjąłem z ciała Boba. Jak już wcześniej wspominałem - nigdy nie wiadomo co może się przydać. A nuż dało się je używać po wielokroć i trująca posoka zachowywała swą moc? Tego nie wiedziałem. Czego jednak byłem świadomy, to że taka strzałka wbita w oko, tętnicę lub tchawicę była nadal śmiertelnie groźna. I jeszcze tego, że miałem już procę, więc z mieczem czułbym się o wiele pewniej. W końcu to z taką bronią ćwiczyłem jeszcze w KOLCu.
Most nie wzbudził we mnie zbyt ciepłych uczuć. Oferował ciekawe przestrzenie za nim, ale był też bardzo odsłonięty. Nie było zbyt mądrym pomysłem przekradać się po nim teraz... Może ciemną nocą lub blisko świtania, ale nie teraz. Na samą myśl dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa. Byłem tylko chłopakiem z KOLCa i wiedziałem co to strach. Nie ważne jak kuszące były przestrzenie za nim - jeszcze nie. Z tego co się orientowałem nikt za nami nie podążał, a nawet jeśli to byliśmy zbyt trudnym celem do szybkiej likwidacji, więc nie obawiałem się innych trybutów. To Arena napawała mnie niepokojem. Arena i jej stwory.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptySob Sie 17, 2013 11:52 am

Równo o północy dają się słyszeć dźwięki hymnu Panem, a na niebie wykwita herb Kapitolu. Następnie wyświetlane są zdjęcia poległych dzisiaj trybutów, w kolejności: Blue Flickerman, Nina Davis, Bob Joice, Sawyer Crane, Jochan Kupsztal, Rosana Hawkeye, Connor Henderson. Kiedy znika twarz Connora, projekcja gaśnie, a dźwięki muzyki cichną.
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptySob Sie 17, 2013 4:32 pm

// #1 - Róg Obfitości - parking przed szkołą

Gdy sojusz miał już wyruszać w jakimś kierunku, do grupy dołączył Artur, rzekomo zaatakowany przez Boba. Zabił go. Po chwili jak gdyby nigdy nic pewnie wrócił do nas i zaczął się szarogęsić. Duma wyraźnie go rozpierała. Obyś się nie przeliczył. Nie pozostawało mi nic, jak przejąć noże Cordelii i oddać Arturowi miecz.
- Nie chcę tych strzałek. - odpowiedziałem. Nie wiem co z nimi zrobi. Co do rzucania, noże powinny wystarczyć, a miałem jeszcze jeden do walki wręcz z plecaka. Teraz byłem w posiadaniu jodyny, paczki jedzenia, zapałek, noży i tornistra. Dobrałem jeszcze latarkę, upewniając się, że działa prawidłowo, oraz zestaw bandaży i plastrów z Rogu Obfitości, po czym grupa wyruszyła w kierunku północy, a przynajmniej tak powiedziała Cordelia, będąca w posiadaniu kompasu.
- Ktoś powinien chyba nieść apteczkę. - rzuciłem na koniec, jednak chyba nikt za bardzo się tym nie zainteresował.
Nastawał zmierzch, a grupa była zmuszona nocować pod mostem. Oczywiście nie bezpośrednio, tylko w pobliżu. Mógł on zawalić się w każdej chwili. Nie dało rady rozpalić ogniska przez brak opału, jednak pod ręką mieliśmy zabraną spod Rogu latarkę, a kto chciał wziął sobie kurtki zabitych Trybutów. Było ich akurat sześć, starczyło dla każdego, a nie były zbyt wielkim bagażem.
Jedzenia było dużo, Cordelia miała jeszcze dwie paczki, a Florian jedną. Byliśmy pod mostem, nad rzeką, więc nie warto było marnować butelkowanej wody - wystarczyło częstować się, oczywiście oczyszczając ją uprzednio jodyną. Chociaż kto wie, czy woda w butelce też nie jest zatruta?
Nadchodzi północ, a niektórzy członkowie sojuszu zostają obudzeni przez pieśń patriotyczną. Na niebie widnieje 7 twarzy, które po krótkim czasie znikają. To ostatni raz, kiedy ktoś zobaczył ich twarze. Oni sami nie zobaczą już światła dziennego, księżycowego blasku ani znajomych. Pozostaną tylko zdjęcia i wspomnienia, ulotne jak gaz.

50 - 25 + 15 + 4 + 6 = 50
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Terrain
Amanda Terrain
Wiek : 18 lat
Zawód : trybutka

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptySob Sie 17, 2013 9:00 pm

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Zostaliśmy tu na noc, tak? :D

//Róg Obfitości

Nie oglądałam dalszej rzezi pod Rogiem, zajęta pedantycznym wręcz przepakowywaniem plecaka. Ostrożnie rozmieściłam w nim cały dobytek, następnie przywiązałam do niego ciasno zwinięty śpiwór, a na samym wierzchu umieściłam strzałki, jedną wtykając w bok plecaka. Dawało mi to pewność, że w razie czego zdążę sięgnąć po jedną z nich i zaatakować, co nie zmieniało faktu, że nie chciałam tego robić. I nie zamierzałam, chyba że w obronie któregoś z przyjaciół, ewentualnie swojej własnej. Kiedy plecak był już gotowy do drogi, bezmyślnie przesuwałam palcem po zamku, czekając, aż członkowie sojuszu skończą debatować. Po czasie dołączył do nas też Artur, wysoki, ciemnowłosy chłopak o inteligentnym spojrzeniem. Uniosłam głowę tylko po to, żeby posłać mu lekki uśmiech, a potem wstałam i zarzuciłam plecak na ramiona. Najwyższy czas, by wyruszyć.
Szliśmy dość szybko i szybko znaleźliśmy się koło dużego mostu. Dziwna pustka na nim wzbudzała we mnie być może irracjonalny niepokój. Niepewnie poprawiłam ułożenie plecaka, a potem rzuciłam:
-Naprawdę chcemy zostać tu na noc?
Usiadłam jednak wraz z resztą i upiłam łyk wody z butelki, oczywiście wcześniej ją oczyszczając. Spróbowałam zmrużyć oczy, ale drzemałam krótko i niespokojnie. W milczeniu przyglądałam się twarzom na nocnym sklepieniu, z ulgą zauważając, że nie było tam twarzy Theo. Usiłowałam wmówić samej sobie, że nic do nich nie czuję, że nie obchodził mnie ich los, może chciałam okłamać samą siebie, ale czy tak nie było lepiej? Posiliłam się krakersem i suszoną morelą, chociaż mój żołądek głośno protestował.
Objęłam się rękoma, chroniąc przed chłodem, a potem powiodłam wzrokiem w stronę Bookera, który zdawał się nie spać. Zastanawiało mnie, co zaszło pomiędzy nim a Theo, ale nie mogłam go o to spytać, prawda? Nie przy reszcie sojuszu.
-Znałeś któregoś z tych trybutów?- Zapytałam cicho zamiast tego, kierując słowa bezpośrednio do niego.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptySob Sie 17, 2013 9:17 pm

Północ zastała ich pod mostem, co niekoniecznie podobało się Cordelii. Gdyby szli szybciej, już dawno mogli być po drugiej stronie. Opóźniała ich liczebność, pogawędki, bezsensowne postoje. Jeszcze trochę, a atmosfera zacznie robić się gęsta, a wtedy kłótnie będą nieuniknione. Zwłaszcza, jeśli zetną się ze sobą niektóre charakterki.
Ustalili chyba jakąś kolejność wart przy śpiących, ale panna Snow nie miała do tego głowy, na pewno obudzą ją, gdy nadejdzie jej kolej.
Choć była już głodna, obiecała sobie, że zje podczas warty, a upiła tylko kilka łyków z butelki z wodą, gdy już upewniła się, że nie jest ona w żaden sposób skażona.
-Proszę, możemy patrolować okolicę - oznajmiła, wyciągając z plecaka noktowizor i wręczając go osobie, która pierwsza pełniła wartę.
Następnie zawinęła się w śpiwór i ułożyła wygodnie na trawie, tuż pod mostem. Długo nie mogła zasnąć, najpierw przeszkadzało jej czyjeś gadanie, potem hymn Panem. Oczywiście, że spojrzała wtedy w niebo, ale widok żadnego z trybutów jakoś specjalnie jej nie poruszył. Dopiero, gdy na sklepieniu pojawiła się twarz Connora, Cordelia odwróciła wzrok.
-Spieprzyliśmy z tym noclegiem - stwierdziła, odzywając się w końcu ze swojego miejsca - Byłabym za tym, żeby przejść przez most. Nocą jesteśmy mniej widoczni, a mamy dobry sprzęt.
Nie patrzyła na nikogo konkretnego, jednak miała nadzieję, że poprze ją choć jedna osoba. Być może nadszedł czas, żeby się rozdzielić, chociaż wolała nie mówić tego głośno. Nie jako pierwsza.
-Jeśli jednak zostajemy, wykorzystajmy ten czas na maksa i śpijmy do południa.
Przewróciła oczami i ponownie zakopała się w swoim śpiworze.
Powrót do góry Go down
the victim
Seth Vockins
Seth Vockins
Wiek : 12

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptySob Sie 17, 2013 11:19 pm

    | #1
Przechadzka nie wydawała się mu być uporczywa. W końcu miał cel… Cel, który nazwał się brak celu? Prawdę mówiąc nie wiedział, co chce zrobić. Szedł, bo to, co słyszał nie wdawało mu się uporczywe. Ba, wydawało się być zachęcające i przyjemne. Włożył strzałki do kieszeni bluzy i zachowując bezpieczną odległość, w ukryciu maszerował za grupą.
W końcu zaprzestali wędrówki. Seth na początku nie chciał rzucać się w oczy, ale pochodził, coraz bliżej i bliżej. Słyszał już wyraźnie wszystkie rozmowy. Nie znaczyły dla niego za wiele. Zbitek niepasujących do siebie słów, obcych głosów przepełnionych nieznanymi i średnio rozpoznawalnymi emocjami.
Nagle poczuł jakby ktoś go uderzył. Nikt nie stał obok niego, to tylko jego mózg płatał mu figle. Okropne kawały i drwiące żarty.
Właśnie teraz dostała do niego przeraźliwa rzecz. Nie ból, czy odczucia z nim związane, to wydawało się być przyjemne. Rozumiał coś zupełnie innego… Nie był w domu i za pewne nie miał się w nim pojawić. Ani tym w starym Kapitolu, ani tym w prowizoryczny, który mieścił Kwartale Ochrony Ludności Cywilnej. Po jego policzku spłynęła łza, a razem z nią nadeszła fala agresji. Czy już nigdy nie będzie mógł zobaczyć zielonych, bardzo dziwnych oczy Abigail. Ani nic innego, co wydawało mu się znajome. Nawet w ten najbardziej pogmatwany i niezrozumiały sposób.
Wyciągnął niemal wszystkie strzałki z kieszeni, zacisnął na nich mocno palce. Wyszedł z ukrycia podążając w stronę mostu. Sojusz rozbił się niemalże pod nim. Szybko zmniejszył odległość dzielącą jego od całej grupy. Nie miał pojęcia, czy ktoś go zauważy, czy dopiero jego atak zdradzi obecność wroga.
Gdy znalazł się w odpowiedniej odległości, zaczął miotać w nich strzałkami. Część zapewne utopiła się w sąsiadującej z nimi rzece, a część być może trafiła ciało innych trybutów. Nie zależało mu na tym. Przecież zwykle strzałki nie mogły im zrobić krzywdy. Nawet może było mu trochę przykro z tego powodu…
W zastraszająco szybkim tempie cała amunicja zniknęła z jego dłoni. Nie miał pojęcia, czy ktokolwiek ucierpiał, czy kogokolwiek choćby drasnęła strzała. Seth puścił się biegiem na most. Wiedział, że takie zachowanie nie przyniesie mu zbyt dużej przychylności ze strony całej grupy. Ale złość była silniejsza. Niemalże momentalnie znalazł się na moście i wyciągnął dwie pozostałe strzałki.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyNie Sie 18, 2013 12:43 pm

Obozujący pod mostem członkowie sojuszu nie zdołali dostrzec, kiedy z ciemności wynurzył się Seth ze strzałkami w rękach, którymi zaczął następnie ciskać na oślep w stronę trybutów.

Booker

Jedna ze strzałek trafiła Rodwella w goleń, przebijając się dzięki wyjątkowo ostremu grotowi przez materiał spodni. W odróżnieniu od trucizny, którą zawierał komplet strzałek Artura, ta nie powodowała śmierci poprzez uduszenie się, a paraliż mięśni całej nogi. Booker mógł się teraz co prawda poruszać, ale znacznie spowalniałby grupę, a ból nogi dodatkowo utrudniałby mu sytuację. Nie wiadomo też było, jak długo potrwa działanie trucizny, o ile w ogóle miało się kiedyś zakończyć.

Amanda

Dwie strzałki trafiły w leżącą tuż obok dziewczyny butelkę wody, której Amanda nie zdążyła schować. Pewne było, że woda została zatruta, zatem pod żadnym pozorem nie nadawała się już do picia.

Cordelia

Mało brakowało, a jedna ze strzałek zraniłaby dziewczynę w twarz. Wbiła się tuż na skraju śpiwora, w którym zagrzebała się Cordelia, stanowiąc nieco złowieszczy widok.

Pozostałe strzałki nie wyrządziły więcej szkód. Znaczna ich część wpadła po prostu do wody, a tylko niektóre wbiły się w trawę wokół trybutów. Jednak teraz uwaga całego sojuszu z pewnością musiała skupić się na stojącym na moście Secie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyNie Sie 18, 2013 12:59 pm

Usłyszała jakiś hałas, jednak nie ruszała się ze śpiwora, dopóki nie rozległy się krzyki. Ktoś tu był? A może coś tu było? Gdy tylko podniosła głowę i zobaczyła zatrutą strzałkę, wbitą w materiał tuż przy jej głowie, wiedziała, że mają do czynienia z innym trybutem. Ale dlaczego jedna osoba miałaby atakować aż sześć? I co wyobrażał sobie ten kretyn, który teraz trzymał noktowizor? Po coś chyba stał na tych pieprzonych czatach?!
Zerwała się na równe nogi i w mig dobyła dwóch noży ze swojego zestawu. Przepchnęła się między Amandą i Lorin, wyrwała noktowizor z czyjejś ręki i natychmiast przystawiła go sobie do oczu. Zauważyła samotną postać, która stała teraz na moście, kompletnie bez ruchu.
Nie zastanawiając się nawet nad tym, co robi, podbiegła kilka kroków i zamachnęła się, rzucając pierwszym nożem. Stała pod dobrym kątem, więc broń nie mogłaby wpaść do wody, ale w razie czego drugi nóż miała przecież przy sobie, a kilka innych wciąż spoczywało w jej plecaku.
Ponownie przyjrzała się postaci, a potem starała sobie przypomnieć, którzy trybuci byli tak niskiego wzrostu. Ktoś, kto stał na moście, na pewno nie był starszy, niż trzynaście lat.
Hope?
Czyżby panna Flickerman naprawdę ich zaatakowała? Co w takim razie stało się z tym chłopakiem, który wszędzie się za nią kręcił? Cordelia szybko rozejrzała się dookoła, jednak nawet przez noktowizor nie dostrzegła żadnej innej osoby.
Cofnęła się kilka kroków, wracając do osób ze swojego sojuszu.
-Wszyscy cali? - zapytała, próbując dojrzeć coś w ciemnościach.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyNie Sie 18, 2013 1:15 pm

Seth

Nóż rzucony przez Cordelię pomknął wśród ciemności w stronę chłopca, po czym trafił go w udo. Ból miał się pojawić jednak dopiero po chwili, więc na razie Seth mógł równie dobrze niczego nie zauważyć.
Powrót do góry Go down
the victim
Seth Vockins
Seth Vockins
Wiek : 12

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyNie Sie 18, 2013 3:12 pm

Most wydawał się być dla Setha całkiem prostym miejscem. Droga, jakieś poręcze. Tak bardzo zrozumiałym. Podobało mu się to. Przez chwilę stał nieruchomo na środku przyglądając się okolicy. Światła praktycznie nie było, ale dostrzegł zarysy. Metalowe pręty nad jego głową i jeszcze grubsze części konstrukcji dokoła. Prawie, jak klatka, ale nie odbierał tego tak. Szpary były na tyle duże, że bez problemu mógł uciec. Gdyby tylko chciał… Jego palce zaciskały dwie strzałki tak mocno, jakby próbował je zgnieść. Aż nagle coś poczuł.
Jakby czyjś dotyk. Zima powierzchnia dotykająca jego uda, która nagle rozpaliła przyjemne ciepło. Ten kontakt z drugą osobą nie sprawił mu bólu. Sprawił mu przyjemność, czuł jeszcze lepiej niż wcześniej. Sięgnął dłonią w tamtą stronę, ale nie poczuł niczyjej obecności. Ból, który tak bardzo mu się podobał. Pragnął go odwzajemnić. Podziękować. Dotknął rękojeści niemal mechanicznie i wyciągnął ją z uda. Kolejna fala przyjemnego ciepła zalała jego nogę.
Z małym lub większym trudem przeszedł ku barierce. Chciał zobaczyć wodę. Sposób jaki falowała zawsze wydawał mu się fascynujący. Skierował wzrok na słabe obicie księżyca i pojedynczych gwiazd. Przez moment nawet zapomniał o bólu i po prostu chciał się zaleźć bliżej tego wszystkiego. Bliżej wody i jej ruchu, a może bliżej księżyca i gwiazd? Sam dokładnie nie wiedział. Chciał być najzwyczajniej w świecie bliżej. Czuć jeszcze bardziej.
Pokracznie wdrapał się na barierkę i przeszedł na drugą stronę. Cała noga wydawała się mu wypełniać ciepłem, jednak to dopiero początek. Nie zauważył, jak dwie strzałki wbiły mu się w lewą dłoń. Jedna dokładnie przebiła żyłę w nadgarstku, a druga żyłę w palcu serdecznym. Ta duga, wybrała zdecydowanie lepsze miejsce. Żyła, która była połączone bezpośrednio z sercem…
Kolejne przyjemnej uczucie miało przyjść dopiero po chwili. Ręka wydawała się stawać obca. W taki sposób jakby nie należała do niego. Jakby należała do tej całej sytuacji. Jakby ona, cale ciepło oddalało się w tej chwili. Uciekało gdzieś, gdzie nie mógł jej dostrzec. Z prawej dłoni wypuścił nóż, który cichutko chlupnął i zniknął mu z pola widzenia.
I nagle zechciał zrobić to samo. Zniknąć, tak samo, jak zniknęła jego ręka. Tak samo, jak znikała dalsza jego część ciała. Odchodziła. Sam nie wiedział, gdzie, ale chciał odejść tak samo. Daleko. Może w jeszcze piękniejsze miejsce. Przyjemne pieczenie pojawiało się w innych kończynach. Pewnie za sprawą serca, które przepompowywało zatrutą krew, ale Setha to nie interesowało. Z trudem odwrócił się plecami do wody. Kurczowo ściskał barierkę, jednak po chwili delikatnie zmniejszał siłę z jaką to robił.
Kiedy utrzymywał się tylko i wyłącznie na swoich nogach. Powoli, ale zdecydowanie przeniósł ciężar ciała do tyłu. Ostatni wdech zimnego powietrza, który delikatnie rozsadzał jego płuca i… Ciało, ześliznęło się z krańca mostu. Zaczął spadać jak martwa kukła. Marionetka, której ktoś postanowił odciąć wszystkie sznurki lub zabawka spadająca z pięknej, drewnianej półki.
Uczucie spadania.
Uczucie spadania wypełniło go całego.
Nieważkość.
Nigdy wcześniej tego nie czuł, ale wydawało mu się to piękne. W ten jednej, najprostszy sposób. Może działo się to za sprawą endorfin wytarzanych przez mózg, a może przez truciznę. Nie wiedział. Po prostu czuł, że należy do tego miejsca, tej chwili… Jak nigdy wcześniej. Był częścią wszystkich nierozerwalnych i uczuć. Nie było Setha, gwiazd, wody.
Istniała jedność.
Patrzył ku górze. Światło rzucane przez księżyc. Pojedynce punkciki rozsiane po czarnym niebie… Nagle cały świat zrobił się dla niego jasny. Wszystko, co było nieznane stało się takie znajome. Emocje, twarze, sytuacje. Jego umysł pokazał mu, że był obecny. Zawsze i wszędzie.
Świat jest taki piękny.
Poczuł uderzenie. Lodowata woda zderzyła się z rozgrzanym ciałem. Szok termiczny spowodował kolejną falę przyjemnych odczuć. Dreszcz, czegoś, czego nie potrafił nazwać biegł wzdłuż linii kręgosłupa.
Tonął, ale nie próbował się ratować. Podobało mu się to tak samo, jak wszystko, to, co czuł przez ostatnie kilka chwil. Krew sączyła się z rany tworząc czerwoną chmurę w zimnej cieczy.
Wszystko stało się takie jasne.
I wtedy wydawało mu się, że mógł zrozumieć sam czas. Nieuchronnie upływające godziny. Zegar, który odliczał, do niczego innego, jak naszego końca. Niemal niesłyszalne tykanie, które zawsze było za nim. Gdzieś głęboko w jego umyśle stało się głośniejsze. Tylko przez moment. Odliczało do końca.
W pewnym momencie, to wszystko stawało się zrozumiałe. Woda zalewała płuca Setha, ale on był szczęśliwy. Światło powoli znikało, tak samo jak tlen. Woda przedostawała się wszędzie. Ale wcale my to nie przeszkadzało.
Po raz pierwszy poczuł się wolny i szczęśliwy.
I to mu wystarczyło.
Taki był jego koniec. Trucizna rozchodziła się po ciele, a on nie miał więcej tlenu. Opadła na dno. Bezwładne kończyny nie miały zamiaru walczyć. Ciało nie uciekało przed tym, co nieunikanie. Świadomość zanikała. Jednak świat wydawał mu się prawdziwy. Wszystko stało się jasne. Światło księżyca wydawało się być nieco przygaszone. Zimna woda otaczała go ze wszystkich stron.
Wiedział, że nieuniknione nadchodziło. Było tuż za zanim Zniknie. Tak samo, jak nóż. Tak samo, jak wszystko innego.
Wszystko musiało zniknąć.
Zegar musiał się zatrzymać.
Koniec przyszedł teraz.

Ale Seth był szczęśliwy.
I to mu wystarczyło.
    | It’s time to say goodbye.

Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyNie Sie 18, 2013 3:38 pm

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the victim
Lorin Templesmith
Lorin Templesmith
Wiek : Prawie 18 lat
Zawód : Dawniej piosenkarka, obecnie trybutka

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyNie Sie 18, 2013 4:18 pm

Od razu rozpoznała jagody i uśmiechnęła się do siebie, może z zawodem, ha, może i bez, bo mimo wszystko miała nadzieję na to, że Organizatorzy postanowią jej nie zaskoczyć. Jedzenie? Po cóż jej było. ale cóż - póki co jednak uznała to za dar od stojącym ponad nią bogów i schowała je z powrotem do plecaka, noże natomiast skrywał w bocznych kieszeniach tak, aby szybko mogła po nie sięgnąć. Przećwiczyła ten ruch kilka razy w rożnych pozycjach tak, aby w późniejszym czasie nie dać się zaskoczyć. Oczywiście miała miecz, ale jego zawsze mogła zostać pozbawiona. Jak to powiadają: trzeba chuchać na zimna. Ona nie zamierzała tak szybko się poddawać, choć w wielu trybutach widziała potencjalnych wrogów. Illisa? Nie wiedziała, co miała o niej myśleć. Pusta blondynka, mogłoby się wydawać, ale chyba próbowała sprawiać wrażenie bystrej i pewnej siebie, co tylko wypierało na wierzch jej wady. Freddie. Ha, wydawał się niebezpieczny, ale podejrzewała, że na arenie wcale się taki nie okaże. Na Erika nie zwracała większej uwagi i powoli zaczęła siebie za to przeklinać. Co jeśli to właśnie on będzie jednym z faworytów? Obserwowała także Beatrice, blondynkę, nieco głupiutką - tak na początku myślała. Teraz jednak nie była pewna, czego może się po niej spodziewać. I Gekon. Cholera. Chłopak - zagadka. Nie miała pojęcia czy na jego widok zacznie się śmiać, płakać czy uciekać, po prostu... czekała na dalszy rozwód wydarzeń.
Pozostawał jeszcze Theo, którego nie zawahałaby się zabić. Hope, przy której być może dłoń by jej drgnęła. I... wszystkie inne dzieci.
Jednak starała się póki co nie oceniać Cordelii, Artura, Floriana. Znała możliwości Amandy, możliwości Bookera także. Ale czy to oznaczało, że była bezpieczna? Wobec nich miała jeszcze plany, dla niektórych bardziej, dla innych mniej przyjemne.
Kiedy wszyscy położyli się spać, ona także chwilę się zdrzemnęła, ale obudził ją hymn panem. Zapewne tak samo jak całą resztę trybutów.
Kiedy Cordelia się odezwała, miała już przyznać jej rację, kiedy usłyszała świst koło swojego ucha. Automatycznie się odwróciła i ujrzała cień jakiegoś dziecka znikający w ciemności. Nie miała zamiaru za nim biec, może nie...
Odruchowo spojrzała w kierunku Amandy i była już pewna, że jedna ze strzałek trafiła ją, kiedy okazało się, że to tylko woda. Przez moment wpatrywała się w nią z leciutkim uśmiechem i wyraźną ulgą wymalowaną na twarzy, kiedy spostrzegła Bookera najwyraźniej z czegoś... niezadowolonego?
I strzałkę. W jego udzie.
-Masz zamiar teraz umrzeć? - spytała nad wyraz oschle, zmarszczyła brwi i podeszła do niego powoli z obawą, że zaraz zacznie się dusić.
Po chili jednak cofnęła się uznając, że i tak nie potrzebuje od niej pomocy. Nie będzie je chciał. Choćby było jej nawet odrobinę przykro, a takie właśnie uczucie ją ogarnęło.
Stłumiła je, bo cholera, to Booker, ten idiota, debil, kretyn. Ten...
Ale musiała coś zrobić, bo przecież go tutaj nie zostawią, prawda?
-Bez gadania: ja i Artur pomagamy iść Bookerowi, wynosimy się stąd, na moście jesteśmy zbyt widoczni - rzuciła i nie zwlekając podeszła do chłopaka, spojrzała na niego z obojętnym wyrazem twarzy i dotknęła jego ramienia - Nie masz nic przeciwko, prawda Rodwell?
Czekała na pomoc Artura i decyzję Cordelii. Ale czy ona na pewno aż tak bardzo liczyła się w tej sytuacji. Musieli zmienić lokację, odpocząć, a potem zobaczyć, co z tego wyniknie. Usłyszała wystrzał.



Jezus, posty Lorin tak ciężko mi idą ;__;
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyPon Sie 19, 2013 1:45 am

Trochę dziwną rzeczą wydaje mi się, że Amanda wciąż marznie. Widać to po niej, ponieważ opatuliła się dłońmi i lekko dygocze, a przecież mamy dodatkowe kurtki. Gdyby nie stało się to, co stało się w Ośrodku, pewnie dałbym jej swoją, jednak mam co do niej mieszane uczucia.
- Znałeś któregoś z tych trybutów?
Pierwsza myśl - Rosana. Zarozumiała paskuda, która szarogęsiła się jeszcze przed paradą rydwanów. Omijała treningi i umarła jeszcze w rzeźni pod Rogiem. Jedyne co potrafiła, to konając zostawić coś po sobie. Rany. Lorin adorowała spojrzenie na ostatni cios Rosany. Na długo zostanie w jej pamięci jako przyjemne wspomnienie, tak samo jak ten rzekomy wypadek przy Rogu, tak samo jako noże na pokazie indywidualnym.
Druga myśl - Blue. Niebieskooka blondyneczka, dziewczynka z reguły spokojna. Najprawdopodobniej dlatego, że niewidoma. Kto byłby przepełniony energią bez nogi, ręki, słuchu, wzroku? Spotkaliśmy się w sumie tylko raz, nie można było tego uznać za znajomość. W sumie to było i nieporozumienie, bo Theo od razu ją uratował. Dzień później nadeszły Igrzyska.
- Nie - odpowiadam po chwili zastanowienia.
Coś poruszyło się w krzakach, drzewach, wysokich trawach, cokolwiek porastało zbocze nad rzeką. Cichy szelest, nieznaczny dźwięczek, jednak nie mógł to być wiatr. Odgłos był zbyt ciężki, a wiatr zbyt spokojny. Krótka chwila, a pośród traw obok nas wbija się drobna strzałka o ostrym grocie. ... Artur Spark - nie dość że arogancki, to jeszcze ślepy.
Wstałem, dobywając z plecaka jeden nóż i latarkę. Ostrze do prawej, latarka do lewej dłoni. Rzuciłem światło na Artura, który okazał się spokojnie leżeć, jednak teraz ktoś mógłby łatwo namierzyć mnie, widząc źródło światła. Wyłączyłem latarkę czym prędzej i powstrzymałem się od powiedzenia czegokolwiek w kierunku Artura. Było jednak za późno, napastnik zdążył dostrzec blask i oddał strzał. Rzucił zaskakująco nisko, jednak trafił. Poczułem przebicie w skórze, a po chwili nie mogłem ustać na nogach. Padłem, orientując się, co tak naprawdę się stało.
Wstałem, co skończyło się źle. Wolę już nie podnosić się, o ile jeszcze mogę. Cordelia poderwała się z nożem w dłoni i dostała się na most, z noktowizorem w dłoni. Rozpoczęła polowanie na zwierzynę, gdzie przez chwilę wydawała się odcięta od świata. Nie zważała na resztę, wyrwała tylko noktowizor od wartownika i ostrożnym acz pewnym krokiem odeszła na górę. Reszta zajęła się sobą, to znaczy: Lorin zajęła się denerwowaniem mnie, Artur jak zwykle - niczym nadto pożytecznym, Amanda chyba się przejęła, a może i nie, a Florian... żyje. Co z nas za piękna gromadka, która z niczym nie potrafi sobie poradzić, ani zrobić nic produktywnego.
Minęło niewiele ponad minutę, a coś chlupnęło w rzece. Nie zdążyłem ujawnić sprawcy światłem latarki, a w powietrzu rozległ się huk armatni.
... Oto jak jedna trzecia Areny nas opuściła.
Dopiero teraz spojrzałem na butelkę wody, która stała niedaleko Amandy. Zastanawiało mnie, po co trzymała ją w pionie. Najwyraźniej tylko po to, żeby została zatruta przez jedną ze strzałek. Konsumpcja jej mogłaby skończyć się tym samym co spotkało mnie, tylko że na ponad pięć razy większą skalę, nie wspominając o śmierci od ustania pracy mięśnia sercowego.
Ogarnęło mnie drobne zdenerwowanie. W końcu strzałki Artura są o wiele groźniejsze - powodują śmierć niemal natychmiastową, a chyba nikt z sojuszu oprócz Cordelii nie ma do niego zbyt wielkiego zaufania. Słusznie. Instynkt podpowiada mi żeby wyrzucić plecak Artura do rzeki, żeby zatonęło jak ten, najprawdopodobniej, Trybut z mostu. Kto wie czy się poślizgnął, rzucił, a może został popchnięty. Najwyraźniej tylko wnuczka pana prezydenta.
Powstrzymuję się przed dobyciem plecaka Artura tylko przez częściowy paraliż i pewną osobę.
- Masz zamiar teraz umrzeć?
Dosięgłem wody obok Amandy i wyjąłem z niej strzałkę, która najprawdopodobniej straciła swoją moc, jednak kto mógł to wiedzieć. Wyrzuciłem ją do rzeki, prosto za chłopcem. Eksponuję ją Lorin,  która chyba nie ma co robić. Widziałem, jak zauważyła, co stało się z wodą. W końcu musiała zaopiekować się Amandą.
- A ty nie? - odpowiadam, podrzucając butelkę wody - Usiądź spokojnie i napij się, musisz ochłonąć.
Sytuacja tutaj wydawała się nowa, ale była iście szablonowa. Tak naprawdę to znowu ja obrywam za to, że Lorin chce chronić Amandę. Tak było na pokazie indywidualnym, który wcale nie był taki indywidualny, tak było pod Rogiem, tak jest i teraz. Tak pewnie będzie, nawet jeśli zostaniemy we troje. Czy naprawdę Lorin odważy się zabić mnie i siebie? Oczywiście że nie. Miłość nie zwycięży wszystkiego; czasem to po prostu za mało. Jestem na to, mniej więcej, żywym dowodem. To siostrzana lub przyjacielska miłość, jednak wciąż chora i irracjonalna. Na dodatek - jednostronna.
- Bez gadania: ja i Artur pomagamy iść Bookerowi, wynosimy się stąd, na moście jesteśmy zbyt widoczni. Nie masz nic przeciwko, prawda Rodwell?
- Jedynym co będzie mnie niosło będzie poduszkowiec sprzątający. - posłałem Lorin ironiczne spojrzenie - Poradzę sobie sam. - ... a jak to zupełnie inna sprawa.
- Na razie śpijmy, w końcu niedawno minęła północ. - a przynajmniej na to wskazywały wyświetlane twarze na sklepieniu Areny. Cordelia wróciła do towarzystwa, które zbierało się do kontynuowania wypoczynku, a może nie wszyscy?

***
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Terrain
Amanda Terrain
Wiek : 18 lat
Zawód : trybutka

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyPon Sie 19, 2013 11:34 am

Dłuższą chwilę po zadanym przeze mnie pytaniu zapada cisza. Aksamitna, miękka cisza, jednak wibrująca pewnego rodzaju napięciem, którego pochodzenia nie mogłam odgadnąć. Rzuciłam Bookerowi ukradkowe spojrzenie, sprawdzając, czy mnie usłyszał, wszystko wskazywało jednak na to, że tak. Zamglił mu się zawieszony gdzieś daleko ponad naszym prowizorycznym obozem wzrok, a coś sprawiało, że wolałam nie pytać, o czym myśli. Wygodniej ułożyłam się na zimnym podłożu, decydując, że spróbuję zasnąć chociażby na chwilę. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki, spokojny wdech. Dopiero wtedy, kiedy już nie spodziewałam się odpowiedzi, usłyszałam ciche, acz zdecydowane:
-Nie.
W odpowiedzi pokiwałam głową, chociaż przecież w otaczających nas egipskich ciemnościach Booker nie mógł tego zauważyć, i odwróciłam się na drugi bok. Niedługo mogła przyjść moja kolej na trzymanie warty, a przecież nie powinnam jej obejmować w stanie wyczerpania, prawda? Byłam odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale też za Lorin, Bookera, Cordelię i Artura. Byłam im winna pomoc.
Jednak nie dane mi było się zdrzemnąć. Minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund, zanim usłyszałam głośny hałas i otworzyłam oczy. Booker podniósł się nagle i sięgnął po coś do plecaka, a chwilę później powietrze zaraz koło mnie przeszył cichy świst. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, czując uderzenie adrenaliny. Szeroko otwartymi oczami przebiegłam po najbliższym otoczeniu, aż wkońcu zahaczyłam wzrokiem o stojącą koło mnie butelkę z wodą. Nieco po lewej, tylko kawałek od poprzedniego położenia mojej głowy była wbita strzałka. Zważywszy na to, że wyglądała dokładnie tak, jak moje strzałki, musiała być zatruta. Z gardła wydarł mi się cichy jęk niedowierzania i złości. Kto śmiał nas zaatakować? To musiał być głupiec. Było nas wiele, byliśmy dobrze uzbrojeni... a co, jeśli to nie był jeden trybut, ale inny sojusz? Serce ścisnęło mi się boleśnie, ale rozważania przerwał mi huk armaty i widok rozwścieczonej Cord. Ktokolwiek to był, musiał skończyć z jej ręki. Poderwałam się na nogi i, z zaciętością omijając widok butelki, zaczęłam szacować powstałe szkody. Najgorszym ze wszystkiego okazał się jeden celny strzał ukrytego trybuta. Podbiegłam do Bookera i ze zmartwioną miną kucnęłam przy jego nodze, wpatrując się w strzałkę. Chłopak wyciągnął tę wbitą wcześniej w butelkę wody, która teraz była już z pewnością niezdatna do picia.
-Trafił Cię- zauważyłam bezsensownie, nie kryjąc zdenerwowania.- Bardzo boli? Czujesz mrowienie, kłucie, paraliż? Dasz radę iść o własnych siłach?
Wątpię, żebym teraz zasnęła, skwitowałam w myślach, ale wolałam nie powtarzać tego głośno. Nastrój grupy i tak był teraz wystarczająco zły. Nie chciałam jeszcze bardziej psuć atmosfery w naszym sojuszu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyPon Sie 19, 2013 12:46 pm

| Chyba musimy ogarnąć porę dnia.

Tej nocy spała już niewiele, odrobinę przejęta atakiem obcego trybuta, a bardziej poirytowana tym, co działo się w ich sojuszu. Czegokolwiek by nie powiedzieli bądź nie zrobili, pozostawali dzieciakami przepełnionymi dumą, która zaślepiała ich na tyle, że chyba zapomnieli, że zwyciężyć może tylko jedna osoba. Gdyby byli jak Zawodowcy, Booker już by nie żył, bo przecież ranni przestają liczyć się w tej grze. Wodę Amandy zatrułby ktoś z nich, a Florianowi poderżnąłby gardło we śnie. Trzymanie się w dużym gronie przestało być przewagą, gdy zaatakował ich ten samotny trybut i udało mu się wyrządzić szkody. Wszyscy wiedzieli, że trzeba się rozdzielić, jednak nikt nie chciał powiedzieć tego na głos.
Rankiem drugiego dnia Cordelia postanowiła wreszcie coś zjeść, ponieważ ssący żołądek robił się już uciążliwy. Odpakowała połowę paczki, zjadła, napiła się i była gotowa do drogi. Ale jej sojusznicy chyba niekoniecznie. Patrząc na ich twarze, na wzrok błąkający się po ziemi lub wbity w czubki własnych butów, pannę Snow wreszcie trafił szlag.
-Dobra, chyba ktoś musi to powiedzieć. Nie możemy dłużej tutaj zostać i najlepiej będzie, jak się rozdzielimy - powiedziała, podnosząc się z ziemi, a następnie zaczęła pakować swoje rzeczy do plecaka i tobołka z kurtki Connora. - Zamierzam przejść przez most i się rozejrzeć, jeśli ktoś chce iść ze mną, droga wolna.
Upewniła się, że wszystko jest na swoim miejscu i dopiero teraz spojrzała wyzywająco po wszystkich trybutach. Swoich sojusznikach.
-Wrócę tu, więc pewnie się jeszcze spotkamy, bo część z was może nie dojść za daleko - nie był to przytyk w stronę Bookera, choć rzeczywiście mogło się tak wydawać. - Znajdź sobie jakiś badyl i zrób z niego laskę, czy coś - tym razem zwróciła się bezpośrednio do rannego chłopaka.
Dobyła noża, w kieszeni kurtki schowała kompas, a potem ruszyła przed siebie. Miała nadzieje, że nie pożałuje tej decyzji.

| Przechodzę przez most. Jaki to kierunek?
Dołączy ktoś?
Powrót do góry Go down
the victim
Artur Spark
Artur Spark
Wiek : 16
Zawód : Trybut

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyPon Sie 19, 2013 1:38 pm

Kiwnąłem tylko lekko głową w podzięce za miecz, który sobie przytroczyłem. Nie podobało mi się spojrzenie jakim uraczył mnie Booker, ale trzymałem język za zębami. Nie musimy się lubić, żeby współpracować, choć to zdecydowanie ułatwiłoby rozgrywkę... A może przeciwnie? W końcu łatwiej uśmiercić wroga niż przyjaciela.
Czekając na ogłoszenie hymn Panem i twarze zmarłych trybutów zajrzałem do plecaka. Wyjąłem z niego wszystkie przedmioty, które poprzednio doń włożyłem i przejrzałem zawartość, która znajdowała się tam domyślnie. Gdy rozległa się muzyka jedynie uniosłem wzrok i obojętnie przyglądałem się twarzom trybutów. Troszkę żal było mi młodej Flickermanówny, ale wszyscy obchodzili mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Do plecaka schowałem na powrót zapałki i wodę utlenioną, zatrute strzałki. Procę i noktowizor zostawiłem, może komuś się przyda. Zawinąłem się w śpiwór i tkwiłem w nim do momentu owego zaskakującego ataku przypuszczonego na nas przez chłopca. Jak już kiedyś wspominałem - lubię spać i to pewnie mnie zgubi. Sprawdziło się to, bo i raczej cudem uniknąłem trafienia strzałkami. Wygrzebałem się ze śpiwora w momencie gdy Cordelia ciskała nożem w kierunku atakującego. Moja dłoń odruchowo powędrowała w stronę strzałek, ale okazały się zbędne. Spojrzałem po reszcie trybutów, spośród których Booker miał najmniej szczęścia. Skrzywiłem się tylko lekko, przesunąłem spojrzeniem po Amandzie, by finalnie zwrócić się do Cordelii. Bez słowa wyjąłem strzałkę wbitą w jej śpiwór. Lepiej, żeby nie poniewierała się pośród naszych rzeczy. Przyjrzałem się jej, ale w ciemnościach była bliźniaczo podobna do moich, mimo że jej zastosowanie było zupełnie inne.
Na słowa Lorin jedynie uniosłem lekko brwi. Miałbym pomagać w niesieniu tego palanta? Nie tędy droga, moja pani. Prędzej poderżnąłbym mu gardło w czasie snu. Nie mogę też powiedzieć, by mnie to nie kusiło. Ale co bym wtedy zrobił? Wszyscy widzieli jak zabijam Boba i już to wystarczyło, by darzyć mnie niechęcią. Nienawiść wynikła z zabicia kolejnej męskiej psiapsiółki raczej nie mogła mi w niczym pomóc. Innym razem, Booker. Innym razem. Resztę nocy i świtanie spędziłem niespokojnie drzemiąc. Głównie z powodu głodu - żołądek przypominał o sobie ssaniem. Nie miałem żadnej porcji jedzenia więc pozostawało upolowanie czegoś, albo znalezienie jakiejś jadalnej rośliny. W zasadzie wszystkie rośliny były jadalne (niektóre tylko raz), ale najpierw trzeba było jakieś znaleźć w tym betonowym królestwie.
- Dobra, chyba ktoś musi to powiedzieć. Nie możemy dłużej tutaj zostać i najlepiej będzie, jak się rozdzielimy - uniosłem wzrok na pakującą swoje rzeczy Cordelię i bez słowa spakowałem śpiwór i wziąłem plecak do ręki. - Zamierzam przejść przez most i się rozejrzeć, jeśli ktoś chce iść ze mną, droga wolna.
Gdy dziewczyna ruszyła mostem podążyłem jej śladem jak szczupły cień. W lewej ręce niosłem miecz, a prawej jedną ze strzałek. Reszta leżała bezpiecznie spakowana w plecaku, który miałem na plecach. Najgorsze było odchodzenie. Świadomość tego, że odwracam się plecami do potencjalnych wrogów i faktu jak łatwym celem teraz jestem. Mimowolnie przyśpieszyłem kroku, by zrównać się z Codelią. Z drugiej strony starałem się stąpać lekko i uważnie, choć nie wpływało to w żaden sposób jak mój chód wyglądał. Brakowało mi tylko zaminowanego mostu... Wracając jednak do sedna - musiałem być dość niewdzięcznym towarzyszem, skoro przez większość czasu spędzanego z resztą trybutów siedziałem cicho.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - na mej twarzy zawitał krzywy uśmiech. Witamy nowy, wspaniały dniu. Cóż nas czeka za mostem?

//Co Arti znalazł w plecaku, drogi MG? To bardzo mega ważne. C:
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyWto Sie 20, 2013 2:08 pm

Artur:
W plecaku znajdujesz granat, stopery do uszu, mini zestaw do kamuflażu i banan.

Artur i Cordelia:
Most, przez który przechodzicie, jest dość nietypowy. W pewnym momencie rozdziela się on na dwie drogi, przypominając swoją budową literę 'T'. Droga na zachód jest zagrodzona meblami: drewnianymi stołami, nadpalonymi fotelami, rozszarpanymi dywanami. Jedną lampę Cordelia może rozpoznać jako tą stojącą niegdyś w jej pokoju.
Droga na wschód jest za to wolna, a gdyby trybuci chcieli udać się na północ, musieliby zejść z mostu i popłynąć wpław, jednak nic nie rysowało się w oddali na tafli rzeki..
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptyWto Sie 20, 2013 4:17 pm

Delikatny uśmieszek wykwitł na jej twarzy, gdy Artur zdecydował się do niej dołączyć. W takiej parze mogłaby przetrwać aż do końca Igrzysk, choć potem zdecydowanie trudniej byłoby im wszystko rozstrzygnąć. Póki co, Cordelia nie chciała myśleć o przyszłości, o tym, którzy trybuci przetrwają do końca, a które twarze zobaczy już dziś na sklepieniu. Należało skupić się na własnym interesie i przetrwaniu.
No dobrze, może nie tylko na własnym, bo gdy oboje z Arturem byli już w znacznej odległości od reszty, dziewczyna sięgnęła do plecaka i drugą połowę pierwszej paczki z jedzeniem podała chłopakowi. Nie chciała się tym dzielić przy reszcie sojuszu, nie była przecież winna temu, że nie zdążyli zabrać potrzebnych rzeczy spod rogu. Ale Artur, w przeciwieństwie do reszty, był jej przyjacielem.
-Nie chcę słyszeć sprzeciwu - powiedziała, wciskając mu jedzenie do ręki i przy okazji spoglądając na niego z udawanie groźną miną.
Doszli wreszcie do pewnego rodzaju rozwidlenia, a Cordelię zdziwiła taka konstrukcja mostu. Zaczęła się przyglądać meblom, zagradzającym drogę na zachód. Na widok swojej lampy nie mogła ukryć oburzenia i zacisnęła pięści, jednak wszelkie przekleństwa zostawiła dla siebie.
-Niekoniecznie chcę się zamoczyć - spojrzała na przyjaciela, próbując wyczytać z coś z jego wyrazu twarzy. Czy też już analizował dostępne opcje? - Meble mogą być przestrogą, ale nie muszą. Droga na wschód wydaje się być łatwa, ale to pewnie tylko pozory. - mówiła, wpatrując się w kompas, który wyciągnęła z kieszeni chwilę wcześniej.
Spojrzała na Artura wyczekująco, jak gdyby od męskiej decyzji zależała ich dalsza droga.

| jedna paczka z jedzeniem out.
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptySro Sie 21, 2013 3:50 pm

- Trafił Cię - Dzięki, nie zauważyłem. - Bardzo boli? Czujesz mrowienie, kłucie, paraliż? Dasz radę iść o własnych siłach?
- Mięśnie nie pracują, ale mogło być gorzej. - odpowiadam w kierunku Amandy. W sumie nie stało się nic wielkiego, walczyć da się wciąż.
- Dobra, chyba ktoś musi to powiedzieć. Nie możemy dłużej tutaj zostać i najlepiej będzie, jak się rozdzielimy.
Myślałem że na to nie wpadniesz.
- Zamierzam przejść przez most i się rozejrzeć, jeśli ktoś chce iść ze mną, droga wolna.
Po chwili Snow zaproponowała mi chwycić kij lub inne cudo, aby nie mieć problemów z przemieszczaniem się. Lepsze to niż robić z siebie debila przed kamerami oraz Lorin, hopsając i podskakując na jednej nodze. Zastanawiało mnie, czym mogę się tak naprawdę podeprzeć. Szukaliśmy opału do ogniska przed snem, jednak nie znaleźliśmy nic specjalnego. Przegryzam wargę i próbuję się podnieść do pionu ... hm. Rozglądam się dokładniej i wykopuję spod ziemi wystający, większy, ale wciąż niezbyt stabilny kij. Coś jest
- Lorin pójdzie ze mną - posłałem morderczy uśmiech w kierunku dziewczyny - Florian i Amanda? - zapytałem z nieświadomym wzrokiem.
Gdyby Artur albo Cordelia poszli ze mną, mogliby mi... przeszkodzić. Zbliżał się wieczór, musieliśmy już ruszać. Dni na Arenie jakimś cudem mijały szybciej niż w Ośrodku, może to panująca atmosfera, może przyspieszona doba? Lorin nie była ani nie jest chętna do wyznaczania kierunku, nie jest ani nie była chętna do podążania za mną, ogółem - nie wykazuje żadnej inicjatywy do przebywania w moim towarzystwie ani pomocy komuś innemu niż Amandzie. Może to głupie z mojej strony, że ją oszczędzam, a raczej na pewno.
Wyruszamy w doborowym towarzystwie w kierunku zachodnim, mając nadzieję że nie natrafimy na jakiegoś uzbrojonego po zęby Trybuta z karabinem maszynowym. Przed wyprawą jednak przegryzłem trochę prowiantu i napiłem się oczyszczonej wody z rzeki, później może nie być przecież miejsca na takie potrzeby.

// Zachód
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Terrain
Amanda Terrain
Wiek : 18 lat
Zawód : trybutka

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 EmptySro Sie 21, 2013 5:46 pm

Rankiem, przed tym, jak Cordelia zadecydowała o naszym rozdzieleniu, żołądek wciąż miałam skręcony w bolesny węzeł strachu. Nie czułam głodu, a przynajmniej nie czułam go tak mocno, żeby w jakikolwiek sposób przeszkadzał mi w życiu. Wiedziałam jednak, że wyruszanie bez wcześniejszego posiłku byłoby czystą głupotą, więc zmusiłam się do zjedzenia kilku krakersów i suszonego jabłka, które pozostawiło w moich ustach mdlący, słodkawy posmak. Znacznie bardziej czułam doskwierające pragnienie- byłam zła, wściekła, że wczorajszego wieczoru pozostawiłam butelkę poza plecakiem i to jeszcze w tak durnym położeniu. Teraz, nawet gdybym nie bała się zaryzykować otrucia, i tak nie mogłabym wypić tamtej przeklętej wody- przez noc całość zdążyła ciurkiem wypłynąć przez cienką dziurkę pozostawioną przez ostrze strzałki i teraz jedyną pozostałością drogocennej cieczy była ogromna, mokra plama na otaczającym nas gruncie. Z westchnieniem odkorkowałam więc drugą butelkę i upiłam kilka małych łyków, usiłując przestać się martwić o to, że jej zawartość wkrótce się skończy i nie wiadomo, czy istniała jeszcze szansa na znalezienie kolejnej.
Tym razem starannie ukryłam wodę w plecaku w tak strategicznym miejscu, że nawet, jeśli jakiś trybut po raz kolejny zaatakował nas zatrutymi strzałkami i trafiłby w mój plecak, nie byłoby szansy, żeby zdołał przebić butelkę.
Booker zasugerował, żebym udała się z Florianem, podczas gdy Artur i Cordelia ruszyli już w stronę mostu. Skinęłam lekko głową, usiłując ukryć myśl, że w razie ataku mieliśmy najmniejsze szanse.
-Jasne.- Odparłam tylko zwięźle lekkim tonem, a potem uśmiechnęłam się do chłopaka. Ostrożnie zapakowałam plecak, strzałki wkładając do kieszeni, następnie posłałam Lorin i Bookerowi pokrzepiające spojrzenie.
-Oby los Wam sprzyjał- rzuciłam cicho, a potem sprężystym krokiem podeszłam do Floriana. Miałam nadzieję, że los będzie sprzyjał również nam.
-Komu w drogę, temu czas- oświadczyłam pogodnie, uśmiechając się lekko, a potem wyruszyliśmy w niezbadane głębiny areny.

// północ
Powrót do góry Go down
Sponsored content

#19 Empty
PisanieTemat: Re: #19   #19 Empty

Powrót do góry Go down
 

#19

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: 
1. arena
-