IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Finnickowe autko

 

 Finnickowe autko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnickowe autko Empty
PisanieTemat: Finnickowe autko   Finnickowe autko EmptySro Lip 10, 2013 10:42 am

Finnickowe autko Tumblr_mntm0zEcus1rr4n6no1_1280
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnickowe autko Empty
PisanieTemat: Re: Finnickowe autko   Finnickowe autko EmptySro Lip 10, 2013 1:17 pm

Parada

Najważniejsze były sekundy, tak, tylko one się liczyły.
Prawie, że wrzucił ją do auta na tylne siedzenia, nie był delikatny, nie chciał martwić się jeszcze tym, aby sobie nie obtarła łokcia albo nie zadrapała kolanka. Sam natomiast wsiadł za kółkiem, jak to się potocznie mawia i ruszył samochód. Powoli, ostrożnie, aby nie wzbudzić dodatkowo podejrzenia gapiów, wyjechał z parkingu i dopiero wtedy nieco, chyba nawet troszkę ponadregulaminowo przyspieszył. Nie interesował się Strażnikami, wszyscy zajęci byli chaosem, który zapanował na Sali oraz minimalizacją szkód. Myśl, Finnick, cholera, myśl… Co teraz zrobisz? Właśnie uprowadziłeś trybulkę, tak, zrobiłeś to, ona żyje, ale kurna masz pejebane, na pewno. Zabiją cię, jak nic, kiedy tylko dorwą. Annie. Już miał się zatrzymać i zawrócić auto, przypomniał sobie o niej, wiedział, co ją czeka, ale nic sobie z tego nie zrobił. Nie, cierpiał, chciał jej pomóc, ale jedyne co mógł teraz zrobić, to zapewnić bezpieczeństwo Kent. Szybko przeanalizował swoje marne położenie i doszedł do wniosku, że nie ma na co tracić czasu, czas działać.
-Sabriel, zmyj ten makijaż, kurwa, zdejmij to z siebie, jasne? – rzucił, widocznie podirytowany lub po prosu zestresowany. Potem już nawet na nią nie patrzył, sięgnął nerwowo po telefon i wybrał odpowiedni numer, czyli ten, który jako pierwszy przyszedł mu na myśl z listy nieobecnych na paradzie.
Isabelle. Była w szpitalu, ale musiał mieć pewność, że mógłby zostawić w jej mieszkaniu Sabriel, oczywiście, to było ryzykowne, ale nie miał wyjścia, a wyjazd lub ucieczka z Kapitolu, choćby na przeklęte Wolne Ziemie były teraz zbyt niebezpieczne. Strażnicy zapewne obstawili wyjazdy oraz wjazdy do miasta.
Kiedy usłyszał jej głos, poczuł jak serce bije mu szybciej. Chyba mógł jej ufać, nie wiedział, teraz jednak nie pozostało mu nic innego jak ślepo w to wierzyć. Nie dlatego, że chciał, po prostu musiał. Niech sobie będzie podłą byłą kochanką, niech marudzi mu do końca życia i nadaje o długach wdzięczność, ważne żeby siedziała cicho. I chyba nawet nie wiedział, jak byłby wściekły na siebie, gdyby to ona zawiodła. Po raz kolejny wpadłby w sidła pustych obietnic. O tym mowa? W dalszym ciągu?
-Dobra, do zobaczenia – rzucił na koniec rozmowy wcale nie uspokojony, można powiedzieć, że jeszcze bardziej podenerwowany. Odwrócił się na moment do Sabriel, która powinna się już pozbyć dziwnych dodatków i chwilę potem zaparkował samochód w odpowiednim miejscu. Nic nie powiedział, po prostu wysiadł, poczekał aż zarzuci na siebie garnitur i wyciągnął ją z auta. Wtedy uśmiechnął się delikatnie i zatrzaskując drzwi i dopiero jak przekroczył próg klatki, poczuł jak jego tętno zwalnia.

mieszkanie Isabelle
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnickowe autko Empty
PisanieTemat: Re: Finnickowe autko   Finnickowe autko EmptySro Sty 08, 2014 4:56 am

czarnadziuraafrikano.


Zdecyduj się w końcu, czego tak naprawdę chcesz Odair, bo kiedy w końcu podejmiesz decyzję, będzie za późno. I każda z nich będzie poza twoim zasięgiem.

W tle ciszy rozbrzmiewał cichy głos wydobywający się z radiowego głośnika.
-Hohohohoho, jak sądzisz Nancy, kto dziś wygra dwadzieścia pięć tysięcy dolarów?
Oczami wyobraźni, która ostatnimi czasy wykazywała się przerażającą ułomnością, zobaczył siedzących na neonowych krzesełkach dwóch roześmianych mężczyzn z fryzurami wzorowanymi na Caesarze Flickermanie. I studio, jak zwykle barwne, obrzucone tysiącami dekoracji, które się ze sobą zlewały tworząc połyskującą w tle mozaikę kolorów, blasków i kształtów. Oboje zdawali się być cali zieloni, ale może to tylko to światło, które na nich padało.
Igrzyska, roztrzaskane dzieciństwo, Kapitol, ekran, kamera. Start.
-Odair, ty stary przebrzydły przyjacielu, ucałowałbym Cię, ale boję się o swoją skórę… - Caesar i jego zielone włosy pochyliły się do przodu, ha, ściszył teatralnie głos - …przed studiem stoi armia twych wiernych fanek, słowo daję, sam widziałem.
Uśmiech śnieżnobiałych zębów. Kamera. Patrz się w kamerę, Odair.
-Może gdzieś tam w tym tłumie znajduje się Twoja faworytka!
-Caesar, za każdym razem, kiedy się widzimy, zadajesz mi to samo pytanie. Mówię ci to z ciężkim sercem, ale stajesz się monotematyczny.
Usłyszał śmiech, ale nie należał on do niego. Ani do Flickermana.
-Bo za każdym razem słyszę inną odpowiedź, oto dlaczego!
Gdzieś w tle znów wybuchł śmiech i nawet sam Finnick wykrzywił usta w pseudo uśmiechu: pobłażliwym oraz wyrozumiałym.

Po prawej stronie minął wyglądającą na ledwo trzymają pion knajpę i gdy dostrzegł prześwitujące przez brudne szyby słabe światło, naszła go ochota, aby skręcić i zanim postanowi ponownie wjechać do gniazda os, napełnić żołądek czymś względnie zdrowym i pożywnym. Czymkolwiek, aby skurcze żołądka minęły, choć mimo wszystko bardziej spieszno było mu do łóżka lub mniej czy bardziej wygodnej kanapy, bo czuł, że lada chwila zaśnie. Nigdy do tej pory nie był na tyle szalony i nieprzytomny, aby wspominać Kapitol z mieszanymi acz zahaczającymi o sympatię uczuciami, bo mimo wszystko wolałby znaleźć się te trzy lata wstecz, niż żyć problemami, które sam sobie stwarza, przejmować się nimi oraz czymkolwiek martwić. Nie przywykł, generalnie, do samodzielnego myślenia, sarkastycznie rzecz biorąc, ale czasem, gdy zawali kolejne sprawy, nauczy się podejmować w końcu prawidłowe i rozsądne decyzje godne dwudziestopięciolatka, a nie niedorozwiniętego emocjonalnie szesnastolatka z miażdżącymi jego wątłe możliwości ambicjami i marzeniami: nierealnymi, nie do spełnienia, bo naiwnymi. Co za głupota…
…Nancy się śmiała, miała ładny głos.
…co za głupota porzucać swoją przeszłość, swoją ukochaną Annie.
…choć wcale nie była taka kochana, a przygnębiająca, smutna. Dlaczego ciągle była smutna?
Znowu wyrzuty sumienia, znowu śmiech w tle, który przypominał mu o obietnicach, złamanych i skradzionych, o marzeniach, rozbitych oraz niespełnionych, o niej samej, tej dziewczynie, którą kochał, która była wszystkim, zresztą dalej jest, jest wszystkim –smutkiem, radością, każdym tęsknym westchnieniem, ale także ponurą ciemnością, którą Odair widzi codziennie, otchłanią, która pochłania wszelaką pozytywną energię i wschodem słońca, bo daje nadzieję. Ale tylko nadzieję, niepokrytą rzeczywistością. To głębokie, wzruszające zarazem, ta dziwaczna zależność, ale pomimo tego, że męczy, dręczy i trapi, to świadomość, że jest gdzieś daleko, sama, pozbawiona oparcia wywołuje miażdżące wyrzuty sumienia i kolejne rozczarowanie. Bo to znowu on zaliczył glebę, on wszystko zniszczył, zawiódł i porzucił. Dał i odebrał.
…co za głupota pić przed wyjazdem w długą trasę.
Przyjaciel Nancy miał na imię Danny. Uwielbiał kolor zielony i śmiał się z grubasów.
Właśnie. Wszystko mu się rozjaśniło, jakby w ciemny i deszczowy dzień ręka boska odgarnęła z nieba chmury i w końcu na ziemię padły pierwsze niewidoczne od dawna promienie słoneczne. I chyba te prześliczne promienie, jakkolwiek jasne by nie były, oślepiły biednego Odaira, bo jego auta niefortunnie wpadło w maleńki poślizg, ale kiedy udało mu się w końcu złapać równowagę i skręcił w uliczkę cudem nie wgniatając się w jeden z budynków…
Danny śmiał się głośno. Razem ze zwycięzcą.
Hej stary, wygrałeś 25 tysięcy?
Ja właśnie przegrałem życie.
Zahamował ostro i poczuł, jak pasy bezpieczeństwa uratowały go przed finalnym zaryciem twarzą w szybę. Ale nawet się tym nie przejął w swym dziwacznym strachu skupiony na ześlizgującym się z maski jego auta ciele.
Pytanie – tylko czyje?



Na sam koniec tejże nocy chciałam przeprosić:
-Adriana, bo będzie musiał odpisać w najbliższej przyszłości na tę kupę. Trzymaj się Adri i spełniaj marzenia, ale trzymaj się z daleka od historii, bo ona pochłonie twoje życie.
-Szkołę, bo do niej nie chodzę i się nie uczę. Trzy tygodnie to długo, pewnie się stęskniła. A może zadają mi tyle, bo mają nadzieję, że nie wrócę? Hm.
-Sabriel aka Alę, bo porzuciłam ją na jakimś pustkowiu czarnadupaafrikano, mam nadzieję, że Sab nie zeżrą jakieś dzikie wilki.
-Uczelnię, na którą się kiedyś dostanę (lub nie, he he).
-Siostrę, bo zjadłam jej chipsy.
-Mój wizerunek, bo pewnie przytyję.
-I każdego, kto go przeczyta. [*]

Powrót do góry Go down
Sponsored content

Finnickowe autko Empty
PisanieTemat: Re: Finnickowe autko   Finnickowe autko Empty

Powrót do góry Go down
 

Finnickowe autko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Autko Charlesa

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste-