IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Memm... Moma.. Mi? Ma? Jak to leciało?

 

 Memm... Moma.. Mi? Ma? Jak to leciało?

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Mammon Ferré
Mammon Ferré
https://panem.forumpl.net/t3250-mammon-ferre
https://panem.forumpl.net/t3252-jasnie-wielmozny-mammon
https://panem.forumpl.net/t3253-mammon-ferree
Wiek : 30 lat
Zawód : Truciciel waszych żyć i popołudniowych planów
Przy sobie : Paczka papierosów (bez zapalniczki), portfel, walkman.
Znaki szczególne : Blizna na potylicy.

Memm... Moma.. Mi? Ma? Jak to leciało? Empty
PisanieTemat: Memm... Moma.. Mi? Ma? Jak to leciało?   Memm... Moma.. Mi? Ma? Jak to leciało? EmptySro Mar 25, 2015 6:56 pm

data: nieznana
miejsce: nieznane

Potężne dwuskrzydłowe drzwi pokryte warstwą wytłumiającego, białego lakieru, otworzyły się z ledwo słyszalnym szelestem. Nie zamykając ich specjalnie, to znaczy pozwalając im na solidne łomotnięcie w równie białą futrynę, Mammon zbiegł po schodach i ukłonił się wszystkim z ironicznym uśmiechem. Ubrany w jedwabistą, krwistoczerwoną koszulę z postawionym kołnierzem, podszytą czarnym jedwabiem, oraz równie ciemne spodnie i błyszczące, skórzane buty w odcieniach bordo, wyglądał wyjątkowo szykownie. Zwłaszcza, że ułożone włosy i kilkudniowy zarost dodawały mu nieco... Buntowniczego szyku.
- Dzień dobry, cześć i czołem! - rzucił w eter, wyławiając odesłane mu uśmiechy, skinięcia i niekiedy machnięcia dłoni. Wyłowił z tłumu białych fartuchów ubranego w czarną marynarkę i bordową koszulę Senekę. Machnął mu z daleka ręką i przeszedł przez hologram na drugi koniec sali, czym wywołał krótką falę śmiechu (a konkretnie zatrzymaniem się pośrodku wirtualnej piramidy i "polizaniem" rogu obfitości)... No cóż.
Pan Ferré klepnął głównego programistę w ramie i schylił się nad nim zaglądając w ekran.
- Joshua, co ciekawego tutaj mamy? - Zagadał, bezczelnie upijając łyka kawy ze stojącego na śnieżnobiałym blacie kubka i posyłając właścicielowi przepraszający uśmiech.
- Symulacja meteorologiczna na okolice cornucòpii... W pierwszych dniach przewidywane około 96 stopni Fahrenheita, odczuwalna dużo powyżej... No, powiedzmy - tutaj wpisał komendę do komputera - stu dziesięciu, przy prawie zerowej prędkości wiatru. Oprócz tego wiadome zjawiska losowe, na niebie niewielka warstwa cirrostratusów, a z zachodu...
- Ok, mi to starczy! - Przerywając mu wypowiedź, wpatrywał się w wyświetlane nad hologramem słońce, leniwie przesuwające się nad biurkami pracowników. - Bardzo się to wszystko ładnie zapowiada, ale domyślam się zmian. Ale ciii, nic nie mów. - Mrugnął do Joshuy - Oczekuję niespodzianek w rodzaju tych z zeszłego roku. Burze śnieżne, te sprawy.
W oczekiwaniu na moment odliczania wyjrzał jeszcze kilka razy na korytarz, sprawdzając regularność zmiany warty strażników pokoju. W końcu nadszedł moment, kiedy trybuci pojawili się na szczycie monumentalnej budowli. Z punktu widzenia ponad trzydziestu umieszczonych tam kamer, Mammon począł obserwować ich z uwagą.
- 60, 59, 58...
Wzdrygnął się mimowolnie. Pamiętał kiedy sam stał na takim niewielkim, żeliwnym kole metr na metr i widział przeskakujące na analogowym wówczas wyświetlaczu cyfry.
- 8,7,6, 5... Mamy ruch ze strony..
- Liczcie, liczcie do chole...
- 4, 3...
- ..dziewczyny z D3, rzuciła...
- Matko, to było sprytne!
- ...ry? 2! Dezaktywacja min!
- Jeden! Już, już biegną! - Wrzawa jaka zapanowała, ucichła równie gwałtownie, co się zaczęła. Ekran na ścianie podzielił się na kilka kwadratów, poświęcając każdemu z trybutów tylko kilka sekund. I już, licznik nad hologramem począł zliczać pierwsze ofiary wyświetlając ich twarze w zgrabnym trójwymiarze.
- Dystrykt dziesiąty, Eckerson! ...
Na dalsze nazwiska Mammon przestał zwracać uwagę. Wybiórczo sprawdzał jednak twarze, oczekując zobaczenia któregoś z lepiej poznanych trybutów...
- Padają jak muchy... Patrzcie na zawodowców, są już przy cornucòpii! - Ferré zwrócił uwagę innych na obraz z kamery w lewym górnym rogu. - Joshua, wrzuć mi to na tablet! - Poprosił, szybko porywając ze stojaka dziesięciocalowe urządzenie. Obraz pojawił się szybko. Spostrzegł trybutów oddalających się szybko z okolic rogu, jak i niepewnie wyczekujących zabijaków. Jakieś ,prawdopodobnie męskie zwłoki, staczały się z piramidy. Wszystko powoli cichło.
- Bilans? - Poprosił o niego siedząca nieco dalej programistkę.
- Cally Levine z Szóstki, Austin Twigg z Ósemki, oboje trybutów z Dziewiątki i Dziesiątki, Chase Dymond z Jedenastki i Peeta Mellark z Dwunastki - wymienia przysadzista kobieta koło trzydziestki, jednocześnie naciskając osiem razy przycisk, odpowiadający za dźwięk armatniego wystrzału. - Zostało szesnastu. Większość broni jest w rękach trybutów z Jedynki, Dwójki i Czwórki, oni też objęli teren wokół Rogu. Reszta uciekła. Nikt z pozostałych przy życiu nie jest poważnie ranny. Ach, a nadprogramowy wybuch to sprawka Chantelle z Trójki. Rzuciła metalową kulką, chyba ktoś będzie musiał się dokładniej przypatrywać temu, co te dzieciaki wnoszą na arenę. Jakieś polecenia, panie Ferré, czy na razie dajemy im spokój?
Nie było źle. Wszyscy trybuci, którzy zaliczyli zgon w pierwszej minucie trwania olimpiady byli... No, powiedzmy sobie szczerze, mało indywidualni i niewarci zainteresowania. Ciekawe było raczej to, że niektórzy z nich umarli w taki idiotyczny sposób. No i oczywiście jak zawsze, zewnętrzne dystrykty niemalże natychmiast straciły swoich reprezentantów.
- Cholera, przydałaby się jakaś druga niespodzianka... Zaczęło się w sumie jak co roku, ale mamy pierwszy w historii zgon przed odliczaniem, co nie? - Podsumował Mammon opierając się o jedno ze stanowisk przeznaczonych "dla dowodzących i obserwujących". Mając do wyboru wszystkie możliwe kamery i czujniki na arenie oraz wykazy z chipów trybutów przejrzał pobieżnie odczyty.
- Ci zawodowcy są niesamowici, nawet nie podwyższyło im się tętno... - Rzucił Seneca zaglądając Mammonowi przez ramię. - Aż się proszą, żeby im trochę...
- Uprzykrzyć życie. Ale im tego nie zrobisz Crane, bo ludzie ich uwielbiają. Wszyscy czekają na rozpad sojuszu i ostateczne starcie. - Ferré wtrącił się, z rozbawieniem obserwując grymas rysujący się na twarzy Crane'a, wywołany najpewniej przerwaniem mu wypowiedzi. Organizator szybko przemieścił się na drugą stronę centrum, odprowadzany czujnym wzrokiem Mammona.
Jasna cholera, już zaczyna kombinować...
- Nie Collin, nie...
- Carol.
- ...trzeba na razie wprowadzać żadnych zmian. Carl, oczywiście, Carl. Chyba że masz jakieś sugestie, Seneca? - Rzucił, posyłając mężczyźnie lekko ironiczny uśmiech. Wyglądało na to, że z daleka wyglądał gorzej niż miał w zamiarze, bo spotkał się tylko ze znudzonym prychnięciem i zaprzeczającym kiwnięciem głową.
- Słyszałeś pana szefa Carl! Możesz mi tylko wrzucić na tablet prognozę pogody i długość doby. Bo nie wierzę, żebyście trzymali ją w normie... - Zachichotał i zszedł na najniższy poziom centrum z tabletem w dłoni. Począł obchodzić trójwymiarową mapę w koło, prosząc obsługę o powiększanie niektórych obszarów. Przy wystarczającym zbliżeniu był w stanie dostrzec nawet postacie znajdujące się teraz przy wodospadzie. Sojusz spoza zawodowców, ciekawe.
Rzucił okiem na tablicę poległych.

Powrót do góry Go down
 

Memm... Moma.. Mi? Ma? Jak to leciało?

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-