Przy okazji to nie Hope wysadziła halę. Ona wtedy spała, ktoś ją wrabia i proszę Was… jakie możliwości ma dwunastolatka… c:
| Hala, ale trochę potem pogmatwam. Na co komu czasoprzestrzeń?
Siedzenie na poczekalni z morską chustą wyglądało niemniej dziwnie. Hope nie wiedziała co pokazać, jedynie może wykorzystać swoje atuty. Auty, w znaczeniu tego co mogło jej się przydać na Igrzyskach, arenie. Nerwowo zmieniała ułożenie nóg. Nie zapytała Cordelii o to, co przygotowała, ale pewnie coś widowiskowego i zapadającego w pamięć.
Moja kolej? Moja kolej. Moja kolej!
Nie. Proszę, tylko nie ja. Jeszcze nie ja.Wstała z miejsca i popchnęła drzwi. Hala znajdowała się piętro niżej i tylko nieznacznie się różniła od swojej poprzedniczki, której się trochę… wybuchnęło. I nie, tym razem Hope wcale nie miała z tym nic wspólnego. Nic, a nic. Dwunastolatka skierowała wzrok na ludzi zaangażowanych w Igrzyska, siedzieli na podwyższeniu.
- Dobry wieczór. - Zawołała radośnie, zważysz na porę i uśmiechnęła się.
- Nazywam się Hope Blue Flickerman.- Wypowiadała starannie każdą liderkę imienia i nazwiska.
- Tak, jestem tutaj z siostrą. Blue Hope Flickerman. - Dodała żeby rozwiać ewentualne wątpliwości.
Kątem oka przyjrzała się hali. Tak, na całe szczęście znajdzie wszystko czego potrzebuje. Póki co los jej sprzyjał.
- Widzę, że coś się zmieniło w zasadach i pokazy odbywają się w innej hali. Drzwi i rozmiar pomieszczenia oraz rozstawienie stolików są nieco inne. - Rzuciła od niechcenia. Spostrzegawczość to pozytywna cecha, nawet jeśli była fałszywa. Przynajmniej teraz i po części. Być może to już teraz zrobiło na kimś wrażenie.
- Nieważne. Do swojego pokazu będę potrzebowała ochotnika lub ochotniczki. - Znów uśmiechnęła się czarująco w ich stronę.
- Spokojnie… nikomu nic się nie stanie. Mogę nawet poprosić Strażników Pokoju o nadzór. Obiecuję, to dla efektywności. - Przeczesała wzrokiem widownię. W końcu znalazła. Na skórzanej kanapie siedziała niska kobieta w idealnie obciętych włosach.
- Mogłabym panią poprosić? - Wpatrywała się w jej oczy.
- Tak. Panią siedzącą z tyłu na kanapie. Obiecuję nagrodę i zapewniam bezpieczeństwo. - Powtórzyła po raz kolejny, jednak jej wybranka-ochotniczka nie potrzebowała więcej zapewnień. Za chwilę pojawiła się obok niej cała rozanielona. Ktoś ją zauważył!
- Zawiąże pani oczy chustą, a po dwudziestu pięciu sekundach będzie musiała mnie pani znaleźć, dobrze? - Zapytała, jednak robiła to ewidentnie dla publiczności.
- Tylko pani nie będzie wiedziała, gdzie się znajduję... Po odliczeniu proszę ją zdjąć i mnie znaleźć. - Objaśniała swój plan, a właściwe udział miłej pani w jej pokazie. Także, w międzyczasie zawiązała porządnie chustę na głowie kobiety.
- Proszę zacząć liczyć. - Powiedziała i uruchomiła w swojej głowie zegar.
Jeden, dwa. Szybko podbiegła do stanowiska z jadalnymi roślinami i więzła w garść kilkanaście bardzo trujących owoców. Przydadzą się na potem.
Dziesięć.Momentalnie znalazła się obok miejsca, w którym rzucało się nożami i zgarnęła jeden mały, dobrze leżący w jej dłoni. Podobnego używała podczas rzutów do ruchomych i nieruchomych celów. Niedaleko znajdowało się inne stanowisko, zrzuciła z niego kilka rzeczy dla zmyłki.
Dwadzieścia trzy.Na całe szczęście już blisko była ścianka z jakimiś instrukcjami, za która mogła dogonię się schować. Wszystko szło idealnie. Jeszcze tylko paręnaście sekund miał potrwać jej pokaz.
Dwadzieścia osiem.Cóż, pewnie kobieta zdjęła chustę lub to robiła. Hope próbowała uspokoić oddech, ale na nie wiele się do zdawało. Przyłożyła dłoń do ust. Delikatnie wychyliła się. Szła w stronę, do której Flickerman chciała żeby szła. Prawie jak marionetka. Ludzie z Dystryków, a ludzie z Kapitolu... Oboje tak samo zafascynowani Igrzyskami. Obracała się plecami do niej. Odczekała ponownie kilka sekund i znów się wychyliła. Stała do niej całkowicie tyłem. Najwidoczniej szukała jej gdzieś na nieco zdemolowanym stanowisku.
Wyszła bezszelestnie za ścianki, odchyliła się nieco. Sprawdziła nadgarstek i rzuciła nożem. Wbił się w ścianę, tuż obok kobiety. Ta ze strachu dygnęła. Niespodzianka?
- Jest pani martwa. - Podsumowała i podeszła bliżej niej.
- Dziękuję za uczestnictwo w moim pokazie. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła do niej dłoń z jagodami.
- Są jadalne. Niech się pani poczęstuje. Nauczyłam się jej odróżniać. Te występują najczęściej w obszarach bagnistych. - Włożyła sobie do buzi kilka sztuk chowając je starannie pod językiem i delikatnym uśmiechem zachęciła kobietę. Chyba była naprawdę ufna i pozytywnie nastawiona do ludzi. Po chwili zastanowienia poszła w jej ślady.
Wszystko zagrało tak jak miało grać..Upłynęło kilka sekund i wypowiedziała kolejne słowa z kpiącym uśmiechem. Wcale nie chciała zrobić jej krzywdy. Wydawała się nawet sympatyczna... i dbała o włosy.
- Blefowałam. Niech pani szybko je wypluje. Są trujące. Bardzo trujące. - Powiedziała ciągiem i przyłożyła dłoń do ust żeby pozbyć się kilku jagód. Odwróciła się w stronę razy widowni, nie zwróciła uwagi na to co zrobiła kobieta.
- To ja, Hope Flickerman. - Uśmiechnęła się po raz ostatni i wpadła na drugi pomysł.
- Mogę jeszcze zaśpiewać. Podobno całkiem nieźle mi to idzie.