Lee przez chwilę przyglądał się wszystkiemu. Nie wiedział czemu ale to miejsce mu się podobało, miało w sobie klimat, grozy i niebezpieczeństwa.
Co jak co, ale arena jest naprawdę niesamowita. Nawet jako trybut muszę to przyznać, pomyślał, a potem odwrócił się do swojej towarzyszki.
- Trzeba sprawdzić to miejsce. Kto wie, może będzie tu coś użytecznego. Jeśli zaś nie, to choć przenocujemy tutaj. Musimy choć trochę odpocząć aby móc iść dalej.- szybko obejrzał jeszcze raz miejsce, upewniając się, że nie ma tu, żadnych widocznych pułapek, czy jakiegokolwiek zagrożenia.
Coś mi mówi, że nie pójdzie nam tak łatwo. W końcu igrzyska mają być same w sobie areną pułapek. Lepiej uważać.
- Ja idę pierwszy ty obserwuj tyły i idź za mną w oddaleniu 2 metrów. W ten sposób jeśli coś się wydarzy będziesz miała chwilę na ucieczkę lub na zaalarmowanie mnie. - wskazał pomieszczenia na zapleczu. Kiedy to zrobił uśmiechnął się. W ten sposób chciał choć odrobinę rozluźnić atmosferę. Nie tylko dla jego towarzyszki ale też dla siebie samego. Igrzyska są walką samego ze sobą. Psychiczne zmagania czasem wystarczą aby popełnić głupi błąd. Lee nie chciał aby jego nowa sojuszniczka je popełniała, dla swojego i jej dobra. Lecz to nie wszystko. Z jakiegoś dla niego nie wyjaśnionego powodu czuł się tu dobrze. Nie udawał nikogo, nie odgrywał roli, ani nie starał się wygrać za wszelką cenę. To i jego uśmiech sprawiały, że nadal wierzył w to, iż nadal jest sobą.
- Spokojnie. Będzie dobrze, zobaczysz tylko musimy zadbać o siebie i wszystko się jakoś ułoży. Spróbuj pomyśleć, że to biwak, albo przygoda, a poczujesz się lepiej.
Jego słowa mogły zabrzmieć bzdurnie, ale miały w sobie coś z prawdy oraz z doświadczenia kogoś, kto nie raz musiał sobie radzić w taki sposób aby przeżyć.
Oboje północ