|
| Autor | Wiadomość |
---|
| Temat: Artur Leonardo Spark Wto Lip 30, 2013 10:41 pm | |
| Zamknąłem oczy i ukryłem twarz w dłoniach. Co ja tu, do jasnej cholery, robię? Co? Do tego momentu nie traktowałem tego specjalnie serio. W moim życiu wydarzyło się wystarczająco wiele nieprzyjemnych rzeczy, żebym nauczył się przyjmować je ze spokojem. Życie pod jarzmem ojca - wiedziałem jak go wyrolować. Rebelia i przeprowadzka do KOLCa - nauczyłem się nie wchodzić w drogę strażnikom. Wybór na Trybuta... Ciągle w uszach rozbrzmiewa mi mój ochrypły śmiech. Myślałem, że to żart. Ja? Trybutem? Czyim dzieckiem jestem, że zostałem trybutem? Nigdy nikomu poważnemu nie zalazłem za skórę. Nie byłem nawet synem jakiejś szychy z Kapitolu. Byłem przeciętnym chłopakiem z przeciętnymi rodzicami mieszkającymi w przeciętnej dzielnicy. Tylko Corns uznawałem za wyjątkową, jak na swój wiek. Ale nawet ona - czym różniliśmy się od przeciętnego mieszkańca tych bogatszych dystryktów? Czym? Niczym. Zdradzało nas jedynie miasto urodzenia. Jedynie fakt, że nasz pierwszy wrzask miał miejsce w stolicy Panem... Było to tak jawnie niesprawiedliwie, że miałem ochotę krzyczeć, bić pięściami ścianę, by potem paść bez pamięci. Ale to nie było w moim stylu. Nigdy nie byłem jednym z tych wybuchowych chłopaków, którzy bezmyślnie niszczą w gniewie przedmioty. Niektóre porażki mnie przybijały, ale zawsze starałem się iść przez życie z podniesioną głową i uśmiechem na rozbitych wargach. Tak też musiałem uczynić i teraz. Dać przedstawienie. Pozwoliłem dłoniom zsunąć się po skórze twarzy, by spleść je na karku. Przeniosłem wzrok na drzwi, które miały zawieść mnie przed komisję. Komisję złożoną z ludzi z dystryktów, rebeliantów i zdrajców. Tak, zdrajców. Nie darzyłem miłością ani poprzedniego ustroju ani prezydenta Snow, ale wtedy wiedziałem na czym stałem. Moje życie nie było bogate, ale było stabilne i to mi wystarczało. No ale dobrze. Uspokój się, Spark. Wdech, wydech i do przodu. Bo niby co mogą mi zrobić? Co najwyżej wyjdę upokorzony i obtłuczony, ale z uśmiechem na twarzy. To obiecywałem sobie już w nocy - nawet gdyby nie wiem co, mam zachowywać się na luzie i nie tracić rezonu. Mam ich przekupić tak? Zdobyć ich serca i te wszystkie bzdury? Chłopak z Kapitolu podbijający serca publiczności z dystryktu... Na tę myśl usta same rozciągnęły mi się do uśmiechu. Niech chociaż Corns będzie ze mnie dumna. To mi wystarczy. Bo, że z Areny nie wyjdę żywy? To wiedziałem już od dnia, w którym uświadomiłem sobie, że to nie był tylko brzydki żart. Nie miałem zamiaru dawać satysfakcji rządowym. Zależało mi wyłącznie na aprobacie jedenastoletniej dziewczynki i... Jeszcze jednej osoby. Dreszcz przeszedł mi po plecach, na myśl o Niej. Ciepłe kluchy ze mnie? Wiem, ale nic na to nie poradzę. Wzrok znad podłogi uniosłem dopiero gdy mnie wywołali. Wdech, wydech, wdech, wydech. Nałożyć maskę trefnisia i dać przedstawienie. Schowałem dłonie do kieszeni spodni i kopniakiem otworzyłem sobie drzwi. Nieśpiesznie zbliżając się do komisji zdążyłem się nieco rozejrzeć. Wypatrzyłem zakrzywiony miecz przypominający szablę, czy może kordelas rodem z pirackiego statku. Było też stanowisko łucznicze i od groma sztyletów, w których mogłem przebierać.Uśmiechnąłem się półgębkiem i stanąłem, by spojrzeć na twarze moich gospodarzy. - Witam wszystkich państwa na moim skromnym pokazie. Nazywam się Artur Leonardo Spark i dorastałem w Kapitolu, skąd pochodzi historia. - Podarowałem im jeden ze swoich najbardziej czarujących uśmiechów i wolno począłem się wycofywać. Tarcze strzelnicze wycięte w ludzkie sylwetki stały na swoim miejscu, co zauważyłem z ulgą. - Mamy mnóstwo historii, wala się po całym mieście. Słyszałem, że niektórzy ludzie z dystryktów myślą, że wszyscy mieszkamy w pałacach - wolnymi krokami szedłem do tyłu. Ręce od niechcenia wysunąłem z kieszeni i splotłem luźno za plecami. Miałem nadzieję, że zbliżam się do stanowiska z nożami, ale że szedłem tyłem nie mogłem tego na sto procent wiedzieć. Zdałem się na to co udało mi się złowić wzrokiem w momencie wchodzenia do sali i na swoje niezgorsze wyczucie kierunku. - I mają, czy raczej mieli, rację. Każdy miał swój pałac Mieliśmy ich już po dziurki w nosie. Wyciągnąłem lewą dłoń do tyłu, na ile tylko było to możliwe bez bycia zauważonym. Palce natrafił na brzeg blatu, na którym wyłożone leżały noże. Gdy moje palce prześlizgnęły się po chropowatej rękojeści jednego z nich odczułem dziwną ulgę. Stałem pod nieco innym kątem, w stosunku do manekinów, niż myślałem, że będę. Uznałem, że nie jest jednak tak źle, nie można mieć wszystkiego. - Od zawsze marzyły nam się zwykłe domy parterowe. KOLeC to taka wspaniała okolica, by wybudować tam takie przybytki i żyć w nich do końca swoich dni - kontynuowałem lekko. Moja lewa dłoń wystrzeliła zza pleców, a krótki, płaski i szeroki sztylet poszybował ze świstem w stronę manekinów. Jak już wcześniej wspominałem, stałem do nich pod dość niewygodnym i ostrym kątem. Bicie mojego serca mimowolnie przyśpieszyło dwukrotnie, gdy oczekiwałem na wynik rzutu. Czubek sztyletu rozdarł pustą twarz pierwszego z nich i z impetem wbił się aż po samą rękojeść w ramię drugiego z kolei. Nie mogłem sobie nawet wymarzyć lepszego obrotu spraw. - Jakże więc jesteśmy Wam wdzięczni za tę przeprowadzkę! - Tak radośnie i pokrzepiająco zabrzmiały moje słowa... Aż prawie uwierzyłem sam sobie, że rzeczywiście się z tego cieszę. Doskonale jednak zdawałem sobie sprawę, że dla inteligentniejszych z moich obserwatorów przekaz ten aż ociekał jadem. I bardzo dobrze. Odwróciłem się w stronę stanowiska z nożami i dwa z nich wetknąłem sobie za pasek od spodni. Miałem tylko nadzieję, że nie przetnę go przypadkiem i się nie zbłaźnię. A nawet jeśli... To co? Moja prawa dłoń powędrowała do kieszeni, a lewą zdjąłem ze stojaka ten kordelas, który na początku tak bardzo mi się spodobał. Wywinąłem nim dwa razy, dawniej robiłem to by sprawdzić jak ostrze leży mi w dłoni, ale teraz się po prostu popisywałem. Podszedłem do pierwszego z manekinów i stanąłem naprzeciwko niego. Prawą ręką poprawiłem wyimaginowany hełm na mojej głowie, dłonią zasugerowałem opuszczanie przyłbicy. Całokształt obrazka dopełniłem świstem wydobytym z mych ust. Tak więc wyimaginowana przyłbica wyimaginowanego hełmu właśnie opadła na mą twarz. Ustawiłem się bokiem z prawą dłonią przyciśniętą do pleców. - Broń się, pałacowy tchórzu! Gdzie mój parterowy dom? - Zaatakowałem manekina z wypadu i wyciąłem mu na płóciennej klacie piękne "S". Zakończywszy dzieło zniszczenia odskoczyłem w tył i zmierzyłem go groźnym spojrzeniem. - Lepiej nie wyzywaj mnie na pojedynek spojrzeń. Zawsze oszukuję. Kolejny nóż poleciał zza mych pleców, ale tym razem źle go wyrzuciłem. Ostry ból przeszył mój nadwyrężony w nienaturalnym ruchu nadgarstek, a sztylet wbił się pod ostrym kątem w krocze manekina. Cóż. Mierzyłem w głowę, żeby nie było. Szybko się jednak zreflektowałem. - Wiedziałem, że nie masz do tego jaj. Wziąłem się pod boki i trwałem tak czekając na gromy z komisji. Ależ byłem z siebie niesamowicie dumny. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark Sro Lip 31, 2013 10:02 am | |
| Pokaz chłopaka przyjął się ze skąpymi oklaskami, większość Organizatorów nie podniosła nawet głów znad wypchanych jedzeniem talerzy. Mężczyzna siedzący na przedzie spojrzał na trybuta i uśmiechnął się szeroko: - Dziękujemy za pokaz, panie Spark. Był niezwykle... pouczający. Z twarzy Organizatora ciężko było wychwycić, czy mówi prawdę czy też kłamie. Jednak nadszedł czas na zadanie specjalne. Dookoła chłopaka rozbłysła sieć wiązek laserowych, tworząc kwadrat o boku długości około półtora metra. Za laserami nagle pojawili się przeciwnicy - ludzie, dzikie zwierzęta, zmiechy. Zadanie był proste - rzucać nożami w przeciwników tak, by ani razu nie natrafić ostrzem na wiązkę laserów, co powodowało mały wybuch - niegroźny, ale wystarczający, by osmalić trybutowi brwi i nos. |
| | |
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark Sro Lip 31, 2013 8:33 pm | |
| Spodziewałem się czegoś innego? Nie, w głębi duszy raczej nie. Więc to tak czuli się trybuci z biednych dystryktów, którzy niespecjalnie zachwycili czy zszokowali organizatorów? Wszedłem tu poddenerwowany, skończyłem pokaz podirytowany, a teraz byłem zwyczajnie znudzony. Słuchając organizatora rozcierałem nadgarstek prawej dłoni. Miałem dwa noże przy sobie, miecz i jeszcze dwa wbite w manekiny tuż za moimi plecami. Zadanie nie wydawało się specjalnie trudne - nie był mistrzem, ale kwadrat był wystarczająco duży nawet dla amatora. Kordelas przełożyłem do prawej dłoni, a lewą wyciągnąłem jeden z tych wbitych w manekin, podrzuciłem go dwa razy rozglądając się za najdalszym celem. W rzucaniu nożem najtrudniejsze było to, by nie trafić przeciwnika płazem broni, ani jej rękojeścią. Wystarczyło jednak trochę wprawy i już lepiej czy gorzej można było kogoś zranić czy trafić. Nóż miał ciężką rękojeść stworzoną raczej do pchnięć niż rzutów, więc ująłem ostrze pomiędzy kciuk, a profil palca wskazującego. Dłoń była zwinięta prawie w pięść. Przymknąłem lekko prawe oko i rzuciłem. Ostrze ze świstem poszybowało w stronę łba najdalej stojącego zmieszańca. Następnie raz za razem poleciały jeszcze dwa noże wyciągane szybko zza mojego paska - jeden głęboko wbił się w oczodół ludzkiej sylwetki, a następny wślizgnął się między obojczyki kolejnej ludzkiej sylwetki. Każdy nóż wyrzucałem dokładnie w ten sam sposób - łapiąc je za ostrze. Żaden z nich nie trafił w lasery. Musiałbym być chyba ślepy i kulawy, tylko dodatkowo mnie to zirytowało. A wydawało mi się, że zadania indywidualne mają być wyzwaniami dla naszych umiejętności. - Tylko na tyle was stać? - Wyrwałem ostatnie krótkie ostrze z manekina i uniosłem wzrok na Organizatora, który się do mnie odezwał. Kordelas znów powędrował do lewej ręki, a prawą przeczesałem włosy. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark Czw Sie 01, 2013 12:25 am | |
| Mężczyzna siedzący w komisji przekrzywił lekko głowę, przyglądając się trybutowi z nie do końca określonym wyrazem twarzy. Jeśli pokaz zdolności chłopaka zrobił na nim wrażenie, to tego nie okazał. Jedynie na rzuconą niby mimochodem uwagę zmarszczył lekko brwi, ale po chwili jego twarz rozjaśniło coś na podobieństwo uśmiechu, a dłoń powędrowała w stronę ukrytego pod blatem przycisku. Wiązki laserów zmieniły formę. Kwadrat przestał być kwadratem - został zastąpiony przez pozornie chaotyczną mieszaninę wiązek, przebiegających w różnych odległościach od siebie i krzyżujących się pod wszystkimi możliwymi kątami. Część z nich dodatkowo pozostawała w ciągłym ruchu, a kiedy jedna, przebiegająca najbliżej, zmniejszyła odległość między światłem, a materiałem koszulki chłopaka, rozległo się ciche syknięcie, wraz z towarzyszącym mu swądem przypalonego materiału. Po drugiej stronie sali, za labiryntem wiązek, znajdowało się - tak samo nierealistyczne jak cała reszta - niewielkie podwyższenie, na którym spoczywało coś w rodzaju świetlistej korony. Zadanie wydawało się jasne, jednak w następnej sekundzie labirynt zapełnił się mieniącymi się projekcjami ludzkich sylwetek, tylko czekających, aż trybut znajdzie się w ich zasięgu.
|
| | |
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark Czw Sie 01, 2013 4:10 pm | |
| Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. W zasadzie był to dość krzywy uśmiech - chciałem to mam. Tylko pytanie brzmiało - czy aby właśnie nie przesadziłem? Dałem się ponieść emocjom i dumie, a teraz proszę - spełniono moje życzenie. Ciekawe czy wiązki laserów przetną moją skórę, jeśli o nie zawadzę? A jeśli tak, to czy zatrzymają się na skórze, czy też wejdą głębiej i wypalą tkankę? Naruszą mięśnie, nawet kości? Nie znałem możliwości podobnego sprzętu, a to były bardzo nieprzyjemne rozważania. Dostałem pokaz destrukcyjnych możliwości narzędzia organizatorów, gdy jeden z nich zetknął się z materiałem mojej koszulki. Zaskoczony cofnąłem się pół kroku w tył. Nie zbyt daleko, bo i wszędzie naokoło mnie zaroiło się od laserowych wiązek. Nim wykonałem jakikolwiek następny ruch rozejrzałem się uważnie po sali, starając się znaleźć jakiś wzór w sposobie poruszania się owych rozświetlonych pasm, które nie pozostawały stateczne. Wolałem mieć w ręce krótszą broń, ale tu mogło się to okazać niezbyt rozsądnym pomysłem. Wolałem trzymać swoje cele dalej niż na długość ramienia, choć nóż byłby zdecydowanie poręczniejszy. Niechętnie wetknąłem krótkie ostrze za pasek od spodni, a kordelas złapałem w dłoń lewą. W końcu ruszyłem przed siebie. Ostrożnie przełożyłem nogę przez nisko wyświetloną wiązkę, a już chwilę później musiałem się schylić, by nie stracić bujnej fryzury. Dopiero teraz mogłem przełożyć drugą nogę przez pierwszą z wiązek. Na ugiętych nogach ruszyłem dalej. Moim oczom ukazała się pierwsza z widmowych postaci. Ostatnie spojrzenie w bok, by uciec przed nacierającym laserem i dokonałem szybkiego wypadu w przód, by pozbawić projekcję człowieka kolan pojedynczym cięciem. Wręcz usłyszałem jak laser za moimi plecami z cichym brzęczeniem przecina miejsce, w którym przed chwilą stałem... Ale równie dobrze mogło mi się to wydawać. Wyobraźnia płata różne figle. Stojąc na miejscu, które przed chwilą przyozdabiał jeszcze mój niematerialny przeciwnik rozejrzałem się na powrót. Nie szedłem wprost na koronę, ale zataczałem lekkie półkole, nie chcąc pakować się w największe bagno. Tak więc ponowiłem swą wycieczkę, kierując się na lewo od korony. Była to żmudna wędrówka co i rusz przerywana na obserwację poruszających się wiązek. Nie byłem żadnym akrobatą, więc co najwyżej pomarzyć sobie mogłem o jakichś pokazach giętkości. Nagle poczułem świerzbienie na łydce i zaraz mój nos wyłowił znany już zapach palonego materiału. Błyskawicznie spojrzałem w dół, by dojrzeć jak laser naruszył materiał moich spodni na wysokości łydki. Cięcie było równe i miękkie. Zupełnie jakby przeszedł przez masło. Na skórze czułem nieprzyjemną bliskość ciepła, więc powoli odsunąłem nogę. Najwyraźniej przez nieuwagę musiałem odsunąć się nieco w złym kierunku. Obiecałem sobie, że teraz będę bardziej uważać. Przeszedłem wśród paru wiązek, przy okazji uśmiercając jeszcze dwa widmowe cienie czające się naokoło mnie. Wystarczyło parę pchnięć. Im więcej wiązek mnie otaczało tym szybciej traciłem ochotę na stosowanie dalekich wypadów i cięć. Potrzeba było na nie więcej miejsca, którego mi bardzo szybko zaczynało brakować. Rzędy laserów skutecznie odgradzały mi drogę na wprost korony i nie mogłem już dalej posuwać się nawet w kucki. Zmuszony więc byłem opaść na podłogę. Gdy dotknąłem jej klatką piersiową zyskałem zupełnie nową perspektywę na otaczający mnie świat. I nowe spostrzeżenie - kolejna z ruchomych wiązek zbliżała się niebezpiecznie szybko w moim kierunku. Zmuszony byłem porzucić kordelas, którego w żaden sposób nie byłem w stanie nieść i szybko poczołgać się byle dalej od lasera, który powoli, ale systematycznie nacierał w moim kierunku. Nawet nie zorientowałem się kiedy inne świetliste pasmo ścięło mi kosmyk włosów z samego czubka czupryny - znów zaalarmował mnie swąd spalenizny, a konkretnie dość brzydki smród palonego włosia. Zdesperowany przyłożyłem policzek bliżej ziemi i zygzakami począłem poruszać się dalej. Zastanawiało mnie czy jeśli zbliżę się wystarczająco blisko którejś z majaczących nade mną postaci to zaatakują. Byłem teraz dość prostym celem, choć nadal miałem za pasem nóż, który mogłem wykorzystać w skrajnym przypadku. Po dwóch czy trzech metrach spędzonych blisko gruntu mogłem obrócić się na plecy i usiąść wsparty na dłoniach, by ocenić szkody. Byłem trochę zakurzony i miałem obtarte łokcie, a to tu to tam moje spodnie zostały muśnięte przez lasery. Zbyt mocno, by ujść uwadze, a zbyt delikatnie by przepalić dziury na zewnątrz i dobrać się do mojej skóry. Przynajmniej tyle. Chyba w ostatniej chwili kątem oka dostrzegłem nadlatującą wiązkę czystego zła i szybko odchyliłem głowę do tyłu. Parę moich włosów znów odłączyło się od ciała, lecz poza tym pozostałem w całości i bez nietwarzowej pręgi na tyle głowy. Gdy tak siedziałem wsparty na rękach i z głową odrzuconą w tył zdałem sobie sprawę z tego jak idiotycznie muszę wyglądać. Jak wdzięcząca się syrenka. Jakoś jednak nie było mi z tego powodu do śmiechu. Gdy laser oddalił się wystarczająco, ostrożnie pozbierałem się na nogi i znów mogłem spojrzeć na gąszcz laserowych wiązek z perspektywy stojącego człowieka. Byłem zdecydowanie bliżej, ale ciągle za daleko i dalej niż myślałem. Niech to szlag. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark Pią Sie 02, 2013 1:42 am | |
| Z każdą minutą pokazu, Organizatorzy obdarzali Artura coraz większym zainteresowaniem. Kilkoro z nich pochyliło się nisko nad blatem stolika i ze skupieniem obserwowało, jak lawiruje między promieniami. Ich twarze przedstawiały coś między zaintrygowaniem, a pewną dozą uznania. Tymczasem, im bliżej było do korony, tym projekcje występowały gęściej. W pewnym momencie, w stronę chłopaka rzuciły się dwie widmowe postacie na raz, dobiegając do niego niemal równocześnie.
Przepraszam za tempo, nie zauważyłam odpisu. :c Kiedy Artur dotrze do korony, dam mu już spokój + dostanie dodatkowe punkty do rozdzielenia. A, i wiązki laserowe nie przetną skóry, co najwyżej zostawią ładną pręgę po oparzeniu.
|
| | |
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark Pią Sie 02, 2013 2:18 am | |
| Gdybym był w na arenie to pewnie moim pierwszym odruchem byłaby ucieczka. Bardzo mi przykro, ale w pojedynkę nie należę do najodważniejszych ludzi na świecie. Że też te widmowe cholerstwa nie mogły się fajczyć tak jak jego ubranie w zetknięciu z laserami... Podjąłem błyskawiczną decyzję - odsunąłem się nieco w bok, mając w pamięci gdzie przed chwilą leżałem i jak wysoko muszę unieść nogę, by przestąpić nad wiązką, by wykonać szerokie cięcie na wysokości klatki piersiowej pierwszej z postaci. Trochę przesadziłem z entuzjazmem, bo tak machnąłem kończyną, że nieco osmoliłem sobie knykcie. Na razie bardziej swędziało niż bolało. Odsunąłem się nieco, szurając jedną z nóg po podłodze, by stanąć bokiem do drugiej postaci i odczekać te ułamki sekund aż znajdzie się wystarczająco blisko by wykręcić jej nadgarstek prawą dłonią i wbić nóż między żebra lewą. A następnie szybko wycofać ręce przed nadlatującą wiązką. Było blisko. Zbyt blisko na mój gust. To wszystko zajęło mi zbyt wiele czasu i poświęciłem na nie zbyt wiele ruchów. Wnioskując jednak z uwagi jaką zyskałem, zerknąłem na moment w stronę organizatorów, opłacało się. Cofnąłem się do poprzedniej pozycji i ruszyłem przed siebie nie czekając aż ostatnia z mijanych ruchomych wiązek wróci w to samo miejsce. Wyginałem się jak potrafiłem przechodząc między laserami. Robiło się jednak coraz ciaśniej i trudniej, więc przybyły mi dwa oparzenia na przedramieniu oraz smuga na plecach. Oba na ręce zdobyte dzięki udziałowi tego samego świetlnego pasma, kiedy ratowałem się przed utratą równowagi. Nieprzerwanie jednak parłem na przód. Starałem się zbliżać do pojedynczych widm, by wykańczanie ich było łatwiejsze. Powtarzanie niedawnej sytuacji nie byłoby zbyt mile widziane, zwłaszcza że nie miałem pomysłu jak miałbym się obronić przed trójką czy większą ilością projekcji. Miałem tylko jeden nóż - z tęsknotą pomyślałem o mieczu, który musiałem porzucić i o innych ostrzach, które wyrzuciłem jeszcze w pierwsze projekcje. Do stoiska z nożami było jednak zbyt daleko i nie warto było marnować czasu na dotarcie tam. Miast tego wybierałem możliwie najostrożniejszą drogę, jeśli szło o ilość przeciwników. Biedziłem się między laserowymi pasmami jak tylko potrafiłem i stawiałem swe umiejętności pod poważną presją. Jakoś się jednak udawało i wciąż posuwałem się naprzód. Kłopoty zaczęły się w momencie gdy kolorowe pasma znów zmusiły mnie do opadnięcia na kolana, a chwilę potem na brzuch lub plecy. Tym razem zdecydowałem, że nie będę pełzł na brzuchu, bo drastycznie ograniczało to moje możliwości obrony. Posuwałem się na plecach co znacznie zmniejszało moje zdolności motoryczne, ale pozwalało na efektowne dźganie widm po kostkach i łydkach, gdy się do mnie zbliżały. Mogłem sobie wręcz wyobrazić jak przecinam ścięgna i mięśnie, jak wbijam ostrze pomiędzy dwie kości, albo przygważdżam przeciwnika okrutnym ciosem w stopę. Mimo tego, że nie miałem wiele miejsca nad twarzą to sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej w niskich partiach. Mogłem wyprowadzać nawet najszersze cięcia. Miało to jednak wysoką cenę - gdy sześć, czy siedem widm padło kolejno z mojej ręki nie poruszyłem się praktycznie wcale. Podpełzłem więc do miejsca, gdzie miałem nieco więcej przestrzeni i względnie nie zagrażała mi żadna ruchoma wiązka oraz projekcja. Obróciłem się na plecy, wziąłem nóż w zęby i szybko począłem pełznąć w stronę korony. Teraz byłam już naprawdę blisko. Prawie obok. Moje ruchy wabił jednak postacie. Pełznąłem na brzuchu najszybciej w swoim życiu, nie oglądając się za siebie. Miałem nadzieję, że dopadnę do jakiegoś luźniejszego miejsca nim to one dopadną mnie. Moje modlitwy zostały spełnione i ledwie zdążyłem się obrócić na kuckach gdy dorwała mnie pierwsza z postaci. Była bardzo blisko, więc kopnąłem ją w kolano i dokończyłem robotę nożem. Zdążyłem się wyprostować nim przybiegła kolejna. A metr za jej plecami czaiła się kolejna i jeszcze jedna. Koronę miałem na wyciągnięcie ręki - piętą mogłem wyczuć podwyższenie - więc nie bawiąc się zbytnio w ceregiele rzuciłem nożem w twarz najbliższej postaci, a prawą rękę wyciągnąłem w stronę korony. Zacisnąłem palce na świetlistej obietnicy. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark Pią Sie 02, 2013 2:40 am | |
| W momencie, w którym palce chłopaka zacisnęły się na koronie, wszystkie projekcje na kilka sekund rozżarzyły się jaśniejszym światłem, by w następnej chwili zniknąć całkowicie, jakby nigdy ich tam nie było. Ich los podzieliła również świetlista obręcz, ale to nie było już istotne - zadanie zostało wykonane. - Imponujące - powiedział siedzący pośrodku stołu organizatorskiego mężczyzna, splatając i rozplatając palce dłoni. Inni członkowie komisji także wyglądali na już nieco bardziej zainteresowanych niż na początku, chociaż nie okazywali swojego entuzjazmu tak wyraźnie, jak ich przewodniczący. - Dziękuję. Możesz odejść - dodał mężczyzna, wskazując Arturowi drzwi, położone po przeciwległej stronie hali do tych, którymi wszedł.
Artur, jesteś wolny. Wracaj do Ośrodka, czekaj na Igrzyska i integruj się z resztą trybutów. c: Posty były ładne i szczegółowe, więc dodatkowe punkty na pewno się znajdą.
|
| | |
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark Pią Sie 02, 2013 2:54 pm | |
| Zadowolony uśmiechnąłem się pod nosem i podrapałem oparzenia na przedramieniu. Pomyślałem, że może obmyję je wodą gdy wrócę do pokoju. Coś w każdym razie wypadałoby z nimi zrobić, bo uczucie świądu przeplatane z iskierkami bólu nie było moim marzeniem na ostatnie dni przed wycieczką na Arenę. Spokojnym krokiem udałem się we wskazanym kierunku i opuściłem salę. |
| | |
| Temat: Re: Artur Leonardo Spark | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|