/Izolatka
Obudziła się po kilku godzinach... żyła i fizycznie czuła się w porządku. Ale jej dusza łkała. Mózg z kolei pracował na przyspieszonych obrotach. Musiała wymyślić coś... cokolwiek, co może zakończy to szaleństwo. Zastanawiała się co ją jeszcze czeka. Ominęły ją dni szkolenia, pozostały pokazy indywidualne i wywiad. Powoli, powolutku w jej głowie kształtował się plan. Nie tylko na to co zrobi, czy powie, ale również na to co z nią będzie na Arenie.
Wypuszczono ją z izolatki i jakiś strażnik odprowadził ją do pokoju, by mogła się umyć i przebrać. Pilnowano jej... bez Connora i tak by nie uciekła.
Zamiast standardowego stroju trybutów ubrała jasną sukienkę. I tak nie zamierzała biegać czy walczyć. Mogła być sobą. I tak właśnie zamierzała zrobić.
Sala do pokazów ją przytłaczała, wielkością i przeznaczeniem. Wzięła głęboki wdech, przełknęła ślinę i dzielnie wyszła na środek. Nadal trochę kulała, ale chodziła. Nie umiała pojąć po co ją ratowano skoro i tak za kilka dni umrze. Była to dla niej hipokryzja i oszustwo.
- Dzień dobry. Nazywam się Atena Sky. Mam dwanaście lat. - dygnęła z gracją, tak jak ją uczyła mama. - Nie pokażę państwu jak walczę, jak biegam czy jak się wspinam. Nie umiem tego robić. Podejrzewam, że nie mogę sobie tak po prostu stąd wyjść. Dlatego zamiast pokazywać co potrafię, a czego nie, chcę coś powiedzieć. - jej małe, drobne ciałko wypełniała odwaga. Może nie miała siły fizycznej, ale już się ich nie bała. Nie mogli już jej nic zrobić. Jeśli złapali Connora to wyślą go też na Igrzyska. Zabicie starszego, umierającego człowieka, jakim był jej ojciec też im nic nie da. Atena zbyt dobrze wiedziała, że serce mu pęknie, gdy będzie patrzył na jej śmierć. A może już nie żył... Miano go przyprowadzić w umówione miejsce. Zobaczył, że jej tam nie ma... Nie mogła teraz o tym myśleć.
- Miesiąc temu skończyłam dwanaście lat. Ani ja, ani moi rodzice nigdy nie mieli nic wspólnego z Głodowymi Igrzyskami. Wiem, że mieszkańcy dystryktów nacierpieli się przez siedemdziesiąt cztery lata, że zginęło tak wiele dzieci, że matki musiały patrzeć na ich brutalną śmierć, że nic nie mogli zrobić. Nie umiem sobie wyobrazić jak to jest żyć w strachu, że zostanie się wylosowanym. A potem żyć w strachu, że zostanie wylosowane Twoje dziecko. Wy wiecie... I teraz zmuszacie nas do tego, co tak bardzo Was bolało. Moja mama zawsze mówiła, nie czyń drugiemu co tobie niemiłe. Jak więc możecie teraz organizować coś, co Was skłoniło do podjęcia walki? Czy to ma być zemsta? Czy przyniesie ona Wam satysfakcję? Sprawiedliwość? Nie sądzę. Bo nadal my jesteśmy tylko dziećmi. Dziećmi które miały wcześniej trochę szczęścia i urodziliśmy się w Kapitolu. Już nas zniszczyliście. Odebraliście nam nasze domy, nasze rodziny. Kazaliście mieszkać w gettcie, gdzie nie ma ciepłej wody, prądu, jedzenia. Igrzyska nie mogą nas złamać jeszcze bardziej, bo już nas złamaliście. Igrzyska mogą za to przynieść bunt. Was Igrzyska zmotywowały. Zebraliście się i zaczęliście walczyć. Skąd pewność, że mieszkańcy getta tego też nie zrobią? Tylko nie będą czekać siedemdziesiąt cztery lata. Kraj dopiero co się odradza z jednej wojny, jeszcze kwiaty na grobach poległych nie zakwitły, a Wy już narażacie ludzi na kolejną walkę. Zamiast patrzeć jak dzieci zabijają się przed kamerami, zamiast wzbudzać w ludziach lęk, wzbudźcie w nich szacunek. Coś trwalszego niż lęk, coś co pomoże zachować pokój. Snow popełnił błąd myśląc, że zastraszenie ludzi da mu wieczną władzę. Uczcie się na jego błędach, a nie je powielajcie. - miała dumnie uniesiony podbródek. Miała teraz więcej niż dwanaście lat, więcej niż dwadzieścia. Czuła się z siebie dumna, że zebrała się na odwagę, nawet jeśli je słowa miały nic nie przynieść. - I jeszcze jedno... całemu miastu grozi epidemia. W kanałach... - bolesne wspomnienie wpełzło jej do umysłu - w kanałach jest mnóstwo ludzkich gnijących ciał, chodzi się po nich. Proszę przekażcie to komuś, żeby coś z tym zrobić. - poczuła się w obowiązku, że należy ostrzec innych o zagrożeniu.
Zrobiła dłuższą pauzę.
- Wiem, że nie tego się spodziewaliście po pokazie indywidualnym. Tak jak mówiłam, nie umiem zaimponować Wam walką. Nie będę walczyć ani teraz, ani potem. Nie podniosę ręki na innego człowieka. Nawet gdybym przeszła szkolenie, to nie umiałabym nikogo skrzywdzić. Przepraszam. Być może wylosowaliście złą osobę. Nie zmienię się i swoich zasad. -tym razem zamiast dygnąć uniosła trzy środkowe palce lewej ręki do ust, a potem wyciągnęła ją w stronę komisji w geście tak dobrze znanym wszystkim buntownikom.