IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Główny korytarz

 

 Główny korytarz

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Główny korytarz Empty
PisanieTemat: Główny korytarz   Główny korytarz EmptyNie Lip 21, 2013 11:50 pm

Powrót do góry Go down
the victim
Savannah Vernon
Savannah Vernon
Wiek : 28 lat
Zawód : dziennikarka

Główny korytarz Empty
PisanieTemat: Re: Główny korytarz   Główny korytarz EmptySro Lip 24, 2013 3:21 pm

/Redakcja CV

Stuk stuk stuk. Nie mogłam się oprzeć wsłuchiwaniu w stukot moich szpilek. No serio lubiłam ten dźwięk, ale pod warunkiem, że to ja stukotałam a nie jakaś wyperfumowana siksa czy inne cholerstwo co ma się za nie wiadomo kogo. Niestety stukot nie był prawnie zarezerwowany tylko dla mnie, dlatego musiałam znosić stukoty innych kobiet. A tutaj w głównym korytarzu ośrodka raz po raz jakaś panna próbowała stukać głośniej ode mnie, bardziej rytmicznie, lub szybciej. O nie, nie ze mną te numery moje drogie. Jestem ekspertem od stukania.
No dobra, może nie należało wypijać tego drinka przed przyjazdem tutaj, bo zaczynałam skupiać się na pierdołach, a nie na pracy. Dlatego moją uwagę skupiłam na wyszukiwaniu trybutów a nie na stukaniu szpilkami. Swoja drogą szkoda, że tak wiele domów mody zostało zamkniętych. Nowe, dobre, markowe szpilki to był obecnie rarytas. Jakiś pieprzony modowy kryzys.
Przeczesywałam wzrokiem korytarz, jak sokół knieje w poszukiwaniu ofiary. W głowie już układałam pytania które najbardziej zainteresują czytelników. W głębi jednak nie chciałam męczyć tych biednych dzieciaków pytaniami kogo uważają za najprzystojniejszego/najpiękniejszą mentora/mentorkę. Współczułam im i najchętniej bym ich stąd wszystkich wyprowadziła. Bezsensowne Igrzyska. Od zawsze były głupie, ale teraz to już przegięli. Ale nie mogłam nikomu tego pokazać, czy zdradzić. Musiałam pozostawać obojętna i wyrafinowana jak zawsze. Weszło mi to w krew, miałam to w genach, więc nie stanowiło to najmniejszego problemu.
Jakiś strażnik, czy cholera wie kto, zaczepił mnie, ale zaświeciłam mu przed oczami przepustką. Póki nie kręciłam się po części niedostępnej dla osób z zewnątrz nie miałam problemu. Według moich obliczeń powinni trybuci właśnie wracać z indywidualnych pokazów. Więc gdzie do cholery oni są?
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

Główny korytarz Empty
PisanieTemat: Re: Główny korytarz   Główny korytarz EmptyCzw Lip 25, 2013 7:02 pm

// Pokaz

Kadra oceniająca ostatecznie wypuściła nas. Zadanie indywidualne nie było takie trudne; gorzej, gdybyśmy byli zmuszeni do skakania. Przez rany od ostrzy na pewno nie mógłbym zrobić zbyt wiele w takiej sytuacji. Lorin zaczyna stawiać kroki w kierunku wyjścia z Hali Pokazowej, idę w jej ślady, utykając i trzymając się za nogę. Po drodze nachodzi mnie niecna myśl.
Staję na chwilę i przeczesuję zawartość kieszeni. Naturalnie - papierosy, zapalniczka, scyzoryk. Nawet w stroju dla Trybuta. Zawsze wydawało mi się to trochę dziwne, trzymać wszystkie rzeczy w jednej kieszeni. Jest ich tutaj zdecydowanie więcej, jednak jakoś weszło mi to w nawyk.
Wyciągam zapalniczkę i staram się dogonić Lorin, zajętą otwieraniem dużych drzwi wyprowadzających z sali. Kompletnie nie zwraca uwagi na to, co robię; złośliwy uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Nawet jeśli ma poranione dolne kończyny od tych całych pnączy. Najwyraźniej łatwo ją zadowolić, wystarczyło rzucić we mnie dwoma nożami i dostać cichy aplauz od jurorów.
Lorin pcha drzwi, a ja przykładam zapalniczkę do materiału jej spodni. Na początku napadły mnie wątpliwości, czy materiał faktycznie zapali się, jednak chyba się udało. Nim Lorin zorientowała się o sprawie, kopnąłem ją w ten jej tłusty tyłek.
Sprawa była komiczna - Lorin wyleciała z sali na zbity pysk. Oprócz tego zorientowała się, że jej spodnie płoną. Ze śmiechu zgiąłem się wpół i zobaczyłem, jak Lorin prędko podnosi się i biegnie do najbliższego dystrybutora wody. Trzęsie pięciolitrową butlą wody, aby ją wyrwać. Niszczy urządzenie, po czym gasi się zawartością butli. Korytarz jest zalany i łatwo się na nim poślizgnąć, co również nie ominęło dziewczyny.
Szkoda, że nikt tego nie udokumentował. Zdjęciem na komórce, filmem. Nawet raportem. Komizm w czystej postaci. Odwracam się w stronę okna, zgięty wpół ze śmiechu - nie mam serca na to patrzeć, aczkolwiek wciąż wydaje mi się, że zaraz oberwę czymś w głowę z tyłu. Wydaje mi się, że widzę kogoś za rogiem, jednak chyba odpuszczę sobie sprawdzanie tego. Wolę nie wiedzieć, czy ktoś widział, co stało się przed chwilą.
Powrót do góry Go down
the victim
Lorin Templesmith
Lorin Templesmith
Wiek : Prawie 18 lat
Zawód : Dawniej piosenkarka, obecnie trybutka

Główny korytarz Empty
PisanieTemat: Re: Główny korytarz   Główny korytarz EmptyPią Lip 26, 2013 1:51 pm

Biała kartka a na niej rozrysowany w punktach plan. Czarno na białym. Z pozoru wszystko wydawało się proste, droga do zwycięstwa - to takie pospolite. Tylko każdy wielcy triumfatorzy nie mieli planów, chcieli przeżyć, zyskać sławę oraz pieniądze. A ona głupia, choć mogła i świecie w to wierzyła, pragnęła uratować swoją najlepszą przyjaciółkę. Dlaczego? Za przysługę? Za uratowanie jej parszywego życia? Mogłaby wymieniać tygodniami i każde z nich byłoby równie naiwne jak i zwyczajne. Dla każdego kto nie był na miejscu Lorin i nie doświadczył tego co ona, nie wiedział. Była w stanie się poświęcić, chicago do końca w to nie wierzyła, była w stanie umrzeć. I do tego potrzebowała sojuszników, teoretycznych przyjaciół na Arenie.

Jednym z podpunktów był Booker, który pojawił sid niczym gwiazdka z nieba. Niespodziewanie i zaskakująco pozytywnie. Silny i przystojny, ale naiwny i wydawałoby się, że... Głupi? Ale to może przez ten urok Lorin. Nie mogła mieć mu za złe, że trafił akurat na nią. Tą dającą po trupach do celu. Tym razem bezbłędnie i dosłownie. Ale... Jeśli coś nie wypali? Nie pójdzie zgodnie z planem? Musiała liczyć na szczęście i na samą siebie przede wszystkim. Właśnie wychodziła, gdy poczuła dotyk na materiale. Miała się już odwrócić i strzelić chłopaka otwartą dłonią w policzek, kiedy upadła na podłogę z... Nie. Nie. Nie. Chwila. Płonęła. Zaklęła i wstała dostrzegając dystrybutor z wodą. Co za dziadostwo. Co za kretyn. Co za szmaciarz. Chwyciła za butlę, a woda trysnęła prosto na jej ubranie gasząc ogień. Ale nie ogień w sercu Lorin i niepochamowaną wściekłość. A kiedy panna Templesmith jest wściekła, ziemia rozstępuje się że strachu pod jej stopami.

-Jesteś. PO. PIER. DO. LO. NY. Słyszysz? Głupi i naiwny. Możesz się śmiać, ile chcesz. Proszę bardzo, ale w dalszym ciągu nie wierzę, że ktoś mógłby być takim kredynem jak ty - mówiła już spokojnie i chłodno z jadem w głosie - Ona nigdy...NIGDY na ciebie nie spojrzy. Po prostu nie wierzę, że dałeś się na to nabrać. Po prostu... - parsknęła śmiechem kopiąc w niego pustą butelką po dystrybutorze - Amanda nie jest na tyle głupia. Nie wspominała mi o Tobie. Pewnie nawet nie wie, kim jesteś. Głupim i biednym Kapitolczykiem niesięgającym jej do pięt. Życzę Cię powodzenia na arenie, pozwolę jej zarżnąć Cię jak psa ćwierćlinteligencie - czuła pieczenie ale nie zważała na to. Uśmiechnęła się tylko do niego czarująco - Widzimy się na arenie Booker. A potem może i w piekle.
Powrót do góry Go down
the victim
Savannah Vernon
Savannah Vernon
Wiek : 28 lat
Zawód : dziennikarka

Główny korytarz Empty
PisanieTemat: Re: Główny korytarz   Główny korytarz EmptyPią Lip 26, 2013 11:34 pm

Nuuuudy. Zawsze tak było? Kończyły się pokazy i korytarz zamiast wypełniać się ludźmi był opustoszały? Skąd potem brały się te wszystkie sensacyjne plotki którymi raczyła brylować w towarzystwie moja świętej pamięci matka? Romanse, miłości, nienawiść i zazdrość... widocznie to wszystko było wymyślane przez marnych pismaków z Kapitolińskich brukowców. O boże, teraz to ja musiałam być marnym pismakiem. Może nie z brukowca, ale na dobrą sprawę na jedno wychodziło.
Zaczęłam więc modlić się o cokolwiek, coś co będę mogła wykorzystać do artykułu. Modlitwa została wysłuchana. Chyba ktoś tam na górze mnie lubił, bo jakimś cudem zawsze dostawałam to czego chciałam. Czasem trzeba było po prostu poczekać. Stanęłam z boku, tak by nie rzucać się w oczy i obserwowałam przekomarzanie się dwójki trybutów. On podpalił ją, ona go zgnoiła... klasyczne końskie zaloty. Wyciągnęłam z torebki dyktafon, odszukując jednocześnie w pamięci godność owej dwójki. Najpierw nagrałam wrzaski dziewczyny, a potem swój komentarz.
"Booker Rodwell, tegoroczny trybut, młody, przystojny i postawny mężczyzna najwidoczniej zakochał się w którejś z przeciwniczek. Obiektem jego uczuć prawdopodobnie została nijaka Amanda Terrain, nie zdająca sobie sprawy z uczuć Bookera. Jednakże na tym ta historia się nie kończy. Wszyscy kochamy trójkąty. Również tegoroczni trybuci. Trzecim ogniwem tegoż trójkąta jest Lorin Templesmith. Pod groźbami najwyraźniej kryje się słabo skrywana zazdrość. Pytanie czy o Bookera, czy o Amandę. Kłótnia w holu głównym ośrodka wskazuje na to, że już wkrótce będziemy świadkami zaciętej walki nie tylko o życie, ale i o miłość."
Wzruszyłam ramionami. Wyedytuje się to w biurze. Jeszcze tylko kilka zdjęć. Coś już się z tego da posklejać. Przynajmniej nie wrócę z niczym. Odepchnęłam się od ściany i podeszłam do trybutów.
- Pięknie. Wspaniale. Będziecie cudownie wyglądać na okładce Capitol Voice. Uśmiech proszę. - i nim zdążyli jakoś zareagować strzeliłam im sweet focie z bliska. A potem stuk, stuk, stuk poszłam dalej, w poszukiwaniu kolejnej ofiary, tfu, sensacji, tfu, biednej dzieciny której problemy trzeba przybliżyć społeczeństwu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

Główny korytarz Empty
PisanieTemat: Re: Główny korytarz   Główny korytarz EmptySob Lip 27, 2013 2:05 am

Jeśli ktoś nie musi niech lepiej tego nie czyta, pozdrawiam.

Lorin ugasiła się, ku mojemu częściowemu zadowoleniu. Mogłaby zginąć jeszcze przed Igrzyskami. Dziewczyna podnosi się niesfornie i chwyta równowagę.
- Jesteś. PO. PIER. DO. LO. NY. Słyszysz? Głupi i naiwny. Możesz się śmiać, ile chcesz. Proszę bardzo, ale w dalszym ciągu nie wierzę, że ktoś mógłby być takim kretynem jak ty.
Te słowa za bardzo mnie nie przejęły. Są gorsze rzeczy niż posiadanie wrogów. Tym bardziej Lorin, jej drobna postura i niewielka inteligencja nie wydają mi się wielkim zagrożeniem. Na Arenie taka osoba byłaby mi niepotrzebna.
Pomyśleć, że oboje jesteśmy w tym samym sojuszu. Gdyby nie silny przeciwnik w postaci Cordelii, który nie będzie zagrażał mi przynajmniej przez jakiś czas, wybrnąłbym z tego bagna jak najszybciej.
- Ona nigdy...NIGDY na ciebie nie spojrzy. Po prostu nie wierzę, że dałeś się na to nabrać. Po prostu... - Lorin nabrała pewności siebie. Przed chwilą była wystraszona jak drobna, bezbronna dziewczynka, zajęta ogniem. Wnet znalazła nieprzyjemny dla mnie fakt, co dało jej dobry wyrzut. Wystarczy że będzie kontynuować. Dziewczyna kopie w moją stronę półpełną butlę z wodą, którą przed chwilą brutalnie oddzieliła od dystrybutora, co przywołuje mój wzrok z powrotem na dziewczynę - Amanda nie jest na tyle głupia. Nie wspominała mi o Tobie. Pewnie nawet nie wie, kim jesteś. Głupim i biednym Kapitolczykiem niesięgającym jej do pięt. Życzę Cię powodzenia na arenie, pozwolę jej zarżnąć Cię jak psa, ćwierćinteligencie.
Lorin wciąż bełkocze coś bezsensownego. Mam wrażenie, że ta kobieta bez przerwy staje się coraz bardziej szalona. Rozhulana. Arogancka. Nierzetelna. Wredna. Kiedy spotkałem ją na dworcu, wydawało mi się, że jej osobowość nie skrywa żadnego zagrożenia. Najwyraźniej potrafi to skutecznie ukryć.
Najnowsze wiadomości sprawiają, że na chwilę chwyta mnie... osłabienie? Ciężko opieram się o ścianę i chwytam się za głowę obiema dłońmi. Spuszczam wzrok na podłogę, staram się wyciszyć świat zewnętrzny swoją mikrą siłą woli. Przegryzam wargę, zamykam oczy. Mam ochotę po prostu... wtopić się w ścianę, czy coś takiego. Nie widzę Lorin, jednak założę się, że właśnie pokazuje mi jakieś idiotyczne gesty.
Może to wszystko i było głupie. Kim była Amanda w porównaniu do mnie?
Siostrą wpływowego dziennikarza, dzisiejszego Kapitolińczyka - Rebelianta, kogoś, kto liczył się w dawnym świecie. Siostrą człowieka z zasługami. Wrzucili ją do KOLCa, niczym kulkę papieru do kosza. Jej brat musiał być niezłym półgłówkiem, jeśli wpakował własną siostrę do tego przybytku. Może byli w konflikcie, może nie. Rodzina jest nieodłączną częścią człowieka, rodzina to pierwszy czynnik, który kształtuje człowieka. Jeśli jednak nie chciał jej tutaj, może powinienem mu współczuć?
Ulotne wspomnienie, ucieczka przed strażnikami w KOLCu. Ostatnie, co jej zostało, to mały, rudy kot. Chociaż, teraz nie zostało jej już nic, straciła nawet kota. Spłoszony odszedł w świat kontenerów i odpadków. Na dodatek dwa dni później musiała iść na ten piekielny dworzec.
Czasami odnosiłem wrażenie, że chodzi zupełnie smutna, pogrążona, ugięta, złamana. Bezsilna. Jeśli coś ją złamało, na pewno nie byli to ludzie, czy samotność, opuszczenie. To był czas. Czas nagina wszystko i wszystkich, przełamuje wszelkie bariery.
Wtedy, na ulicy. Byliśmy tam. Byli Strażnicy, Hope, lub Blue. Nigdy nie zapomnę widoku tej wychudzonej okularnicy, którą mała oślepiła gazem, a ja pięknie usadziłem na asfalcie. Nigdy też nie zapomnę zabierać ze sobą dokumentów. Dotąd nie wiedziałem, czy wtedy Amanda uciekła. Jedno jest pewne - żyje.
Normalnie wspomnienie wywołałoby u mnie uśmiech, jednak stoją temu na przeszkodzie słowa Lorin. Tyle myśli przelatuje mi przez głowę. Chyba dzieje się ze mną coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Zatrzymuję się na chwilę w tej wielkiej pogoni za sławą, pieniędzmi i wygraną. A może raczej przetrwaniem. We wspomnieniach czas można zatrzymać, na żywo to tak nie działa.
Pamiętam, jak zaraz po tej akcji udałem się do domu i upiłem, rozwalając kuchnię. Przy okazji też pół domu i jego inwentarzu. Seraphine nie przyszła do mnie po towar, który pewnie wciąż leży w kredensie, w łazience, pod zlewem. Może ktoś go znalazł, może Evelyn spontanicznie przyszła do mojego mieszkania i zabrała go sobie.
Evelyn przyszła niedługo po tym jak posprzątałem to całe mieszkanie. Nie ma to jak zarwać kanapę dwa razy i naprawić ją zbitymi dechami z zawalonego strychu. Pamiętam także dzikie poszukiwania dokumentów na strychu, które cały czas były przygniecione pod tym stęchłym materacem. Ludzie porzucają takie piękne domy. Zostawiają w nich pudła, materace, meble. Najwyraźniej tylko po to, żeby jacyś siedemnastolatkowie gubili dowód osobisty gdzieś w odmętach tych ruin. Po drodze mogą zabawić się ze Strażnikami Pokoju i małymi dziewczynkami, wyposażonymi w gaz pieprzowy.
Odkąd jestem tutaj, w Kapitolu, widzę związek z Evelyn z zupełnie innej perspektywy. To nie tak, że to nic nie było. Coś było. Ale to było za mało. Może to była po prostu symbioza? Walka o przetrwanie w zżytej grupie. Gdy jedno upada, drugie ciągnie je ku górze. Czy walka o przeżycie stworzyła uczucie? Może rozmazała nasze myślenie, stworzyła iluzję?
To wszystko mogło być tylko walką.
Już w pociągu zaczęło się robić inaczej. Illisa zaczęła się do mnie przystawiać, chociaż wiedziała, że nic między nami nie było. Amanda, na paradzie wyglądała tak... inaczej. Inaczej niż w Kwartale. Diametralnie. To chyba jednak przesłoniło mi trochę oczy na świat. Coś sprawiło, że chcę odrzucić Evelyn i to, co było. Liczy się przyszłość, która jest krótka niczym złamany kij. Złamany przez Rebelię, dzisiejszych Kapitolińczyków i jakąś staruszkę, której zachciało się podbijać miasta.
Kim jestem w tej całej farsie? Kim zostałem dziś?
Jestem zwykłym dzieciakiem, któremu jakiś debil zniszczył życie, wyrywając z grona rodziny. Bachorem z piwnicy, który starał się zacząć przyzwoite życie w tym nierównym społeczeństwie. Jedni wiedzą więcej, przechodzą na stronę rebeliantów, inni zostają nieświadomi, bawią się Igrzyskami. Byli jeszcze strażnicy, którzy śledzili każdego w promieniu wielu kilometrów. Wiedzieli wszystko o wszystkich. Na koniec zostali giganci swojego pokolenia. Alma Coin oraz szanowny pan Snow, któremu nie udało się utrzymać wszystkiego pod kontrolą. Ludzie są zbyt dynamiczni, aby narzucać im kodeksy, umowy i inne bzdury. Są zbyt dynamiczni nawet żeby żyć na wolności. Nic nie powstrzyma człowieka, nawet inny. Każdy mechanizm wymaga wszystkich pracujących elementów. Gdyby nie wymagał, po prostu elementy byłyby zbędne, prawda? Można je w łatwy sposób skasować. Ważne, żeby zrobić to w odpowiednim czasie. Niedziałające elementy mogą zakłócić pracę mechanizmu, wchodząc w tryby. Czasami bywa, że aby usunąć jakiś element, trzeba też usunąć kilka następnych. Działając w ten sposób można usunąć cały mechanizm, więc po co w ogóle go tworzyć?
Możliwe, że jedynym wyjściem dla tego pokręconego społeczeństwa jest... rozbicie go?
Potomkiem pana Snowa jest Cordelia, która ma ogromne szanse na wygranie tegorocznych Igrzysk. Swoją drogą, ten dziadek musi teraz z pewnością znosić wiele cierpienia w KOLCu - koniec kapitolińskich luksusów, powrót starych wrogów. Pewnie gdyby miał jeszcze jakieś kontakty, nie pozwoliłby wysłać Cordelii tutaj. Może woli zatroszczyć się o siebie? A może naprawdę wierzy w wygraną Cordelii? W tym ostatnim jest sens.
Słyszałem, że Cordelia i Lorin to dwie najlepsze przyjaciółki. Może raczej przyjaciółki z największymi korzyściami. Cordleia z pewnością traktuje Lor jako żywą tarczę na Arenę, ewentualnie jako błazna. Mogę się mylić, ale Lorin pewnie myśli, że jeśli będzie miała wnuczkę Snowa w swoich znajomościach pokona 22 osoby i ją samą. Niedoczekanie.
Lorin, moje myśli ustają na niej. Czyżbym wracał na ziemię? Wszystko jest tak jak było, butla leży w pobliżu mnie i zalewa moje buty. Lorin nie skończyła wyklinać na mnie, a ja wciąż stoję pod ścianą i chwytam się za głowę.
Przez chwilę coś zasłania mi oczy. Jakby niewidzialne szkło, które rozmazuje obraz. Myśl, że jestem tutaj sam dobija mnie dogłębnie. Najwyraźniej dosyć dogłębnie, żeby... stało się to, co się teraz dzieje.
Głupi myślałem, że Amanda zostawi Theodora dla jakiegoś... pijaka, który większość życia spędził na głodzie w piwnicy. Theodora, czyli człowieka-perfekcję, który pomaga małym, niewidomym dziewczynkom, opiekuje się każdą kobietą jaką napotka, ogólnie jest prawdziwym, starodawnym dżentelmenem. Prawie.
Ciekawe, jak szarmancki będzie na Arenie.
Nie zaprzątam sobie nim głowy i pokrzepiam się tym ulotnym wspomnieniem dawnego Kapitolu, który mogłem podziwiać zaledwie rok, może dwa. Przez większość czasu ze szpitalnego okna. Ten widok był nic nie wart, życie w tym raju było o wiele lepsze.
Podnoszę głowę i zmuszam się do zachowania się jak... ja. Czy Booker w KOLCu załamałby się przez Evelyn? Na pewno nie uroniłby łzy, nawet jednej. Może to nie było to samo, ale przynajmniej przez chwilę tak się wydawało. Może to nie było to samo, może to ja jestem inny?
Lorin stoi po lewej stronie korytarza, po prostu... odpycham ją od siebie i idę do własnego Apartamentu. Hm, to ciekawe. Dzielę swój Apartament właśnie z nią.
Jakby tego było mało, gdy stawiam pierwsze dwa kroki w kierunku złotej windy słyszę kobiecy, podekscytowany głos. Szepczący głos, najprawdopodobniej z adresatem w jakimś telefonie albo magnetofonie.
- Kłótnia w holu głównym ośrodka wskazuje na to, że już wkrótce będziemy świadkami zaciętej walki nie tylko o życie, ale i o miłość.
Jaka znowu miłość?
Kobieta nie słyszy mnie, jednak po momencie wstaje i wychodzi zza kąta, kończąc nagranie. Stoję w osłupieniu i zdezorientowany, czekając aż coś zrobi.
- Pięknie. Wspaniale. Będziecie cudownie wyglądać na okładce Capitol Voice. Uśmiech proszę.
Nim zdążyłem coś zrobić ta wścibska baba wyciągnęła aparat i oślepiła mnie fleszem, co najprawdopodobniej spotkało także Lorin. Chyba ćwiczyła ten ruch.
Zdenerwowało mnie, kiedy uciekła w tym labiryncie korytarzy. Później prawdopodobnie zacznę zastanawiać się co mogła rozumieć przez swoje ostatnie zdanie. Jeszcze bardziej zdenerwowało mnie, że przez flesz znowu zacząłem łzawić. Ostrzegaj następnym razem. Obieram kierunek windy, a konkretniej - Apartamentu na jakże uroczym piętrze numer dziewięć.
Oj Lorin, dzisiaj nie będziesz spać spokojnie. A raczej wcale nie będziesz.

// Apartament na piętrze #9
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Główny korytarz Empty
PisanieTemat: Re: Główny korytarz   Główny korytarz Empty

Powrót do góry Go down
 

Główny korytarz

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Korytarz główny
» Główny korytarz
» Główny korytarz
» [P2] Główny korytarz
» Hol główny

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Ośrodek szkoleniowy [w trakcie rozbiórki]-