|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 19 Zawód : Kelner w 'Well-born' i student Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny Znaki szczególne : piegipiegipiegi Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie
| Temat: Odbudowany most Pią Maj 03, 2013 3:17 pm | |
| First topic message reminder :
Po wybuchu i całkowitym zniszczeniu mostu nad Moon River, władze zdecydowały nie oddawać go ponownie do użytku samochodów. Zamiast odnowić stalową, nowoczesną konstrukcję, zbudowano coś w stylu drewnianej kładki, co prawda wciąż łączącej dwa brzegi, ale przeznaczonej tylko dla pieszych. Wzdłuż traktu znajdują się wkomponowane w most ławki i kosze z kwiatami, a na samym środku stoi ogromna tablica pamiątkowa, zawierająca nazwiska i zdjęcia ofiar katastrofy oraz nieżyjących trybutów 75. Głodowych Igrzysk. Konstrukcję oświetla sto sześćdziesiąt osiem żaróweczek, symbolizujących sto czterdzieści osiem poległych w zamachu, oraz dwudziestu zawodników krwawego turnieju.
Pamiętacie jak kiedyś wyglądał most? |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 20 Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Wrz 19, 2013 6:24 pm | |
| //chyba przystań Biegł przed siebie, zastanawiając się, dlaczego zachował się w ten sposób. Złość zaczęła go opuszczać, tak samo jak żal, strach, ból i wszystkie inne negatywne emocje. Czuł jakiś związek z tą rudą, chociaż mógł przysiąc, że widział ją pierwszy raz w życiu. No i zapewne ostatni, bo okropnie ją potraktował. Wsłuchał się w rytmiczne uderzenia stóp o zamarznięty beton. Byle dalej, byle tylko się uwolnić. Wolność, to jej pragnął najbardziej, to jej potrzebował jak niczego innego. Nie tylko fizyczna, bo fizycznie był już wolny, mógł decydować o sobie i swoim życiu, ale ta psychiczna. Tak, chciałby zapomieć. Oczywiście nie o wszystkim. Miał kogoś, kto mu pomoże niezależnie od sytuacji, ale nadal ciężko było mu w to uwierzyć. Był wrakiem człowieka, jak ktokolwiek mógł chcieć z nim w ogóle przebywać? Wyjął z kieszeni telefon i ważył go w dłoni. Wybrał już nawet numer, ale zawahał się nad przyciskiem wybierania po czym szybko zablokował klawiaturę i zacisnął urządzenie w dłoni. Nie mógł kazać Jasmine żyć jego problemami. Nie mógł obarczać jej swoimi załamaniami. Wyczuł zmianę podłoża. Most, bardzo ładny most. Znał go, pewnie z jakichś planów ataku, bo mógł przysiąc, że nigdy w życiu tu nie był. Chowając telefon do kieszeni zauważył jeszcze inną, bardzo niepokojącą rzecz, a mianowicie: - Ja pier****, zgubiłem papiery. Wsadzą mnie - powiedział do siebie, przetrząsając wszystkie możliwe skrytki. Dokumentów nie było, a on nawet nie miał pojęcia, jak trafić na drogę, którą się tu dostał. Bez dowodu był potencjalnym przestępcą. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Wrz 19, 2013 8:13 pm | |
| Główny most był tego wieczoru centrum atrakcji. Olbrzymi telebim mierzący kilkadziesiąt stóp oraz barwne i połyskujące pstrokatymi barwami reklamy rzucające się w oczy - każda bardziej ozdobna oraz większa od drugiej, jakby ów bankiet nie miał być okazją do pozyskania nowych sponsorów i wspólnego kibicowania zwycięzcom, a prostą wystawą konkursową dotyczącą dekoracji. Na samym środku, tuż przy brzegu, znajdował się, oczywiście umocowany na solidnym podwyższeniu noszącym miano sceny obraz zwany telebimem. Tuż pod nim można było zauważyć okrągłe stoliki, liczne stoiska z alkoholem lub przekąskami, z boku, cicho i grzecznie, czuwali kelnerzy. Oczywiście żadne wielkie widowisko nie mogło obejść się bez Strażników Pokoju czających się na każdym kroku i co chwila wyłaniających, aby spojrzeć na gości ni to podejrzliwie, ni to z uśmiechem, a potem oddalić się i zniknąć pośród tłumu. Gwar, śmiechy - panowały na sali. Ale prawdziwa zabawa się jeszcze nie rozpoczęła, bo na bankiecie zaczęło pojawiać się coraz więcej osobistości, a sam Patrick Flocker, dzisiejszy organizator oraz prowadzący imprezy powitał kilku nowo przybyłych i pokonawszy krwistoczerwone schody znalazł się na samym szczycie, tuż pod telebimem. Rozległy się oklaski.
Trwa piąty dzień Igrzysk, których schyla się ku wieczorowi. Oczywiście - to impreza otwarta! Zatem zapraszamy wielu nieproszonych gości, życzymy miłej zabawy oraz ingerowania się ze sobą! |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Wrz 20, 2013 2:11 pm | |
| // znikąd
Życie Sigyn zwolniło znacznie odkąd wykryto w jej mózgu nieoperacyjnego raka. Czy cieszyła się życiem? Nie bardzo. Odnalazła co prawda spokój u boku wyimaginowanego Catona Hadley'a, ale dalej to nie była pełnia szczęścia. Nie wiedziała jeszcze, że nie tylko on może ją dotknąć, ale też ona jego. Nie wiedziała jeszcze co nastąpi niebawem w związku z halucynacjami. Wiedziała na razie, że nie ma zbyt wiele czasu. Rok. Góra rok. Albo wynajdzie lekarstwo na swoją chorobę, albo umrze samotnie. Nie chciała nic mówić swoim przyjaciołom. Dosyć już mieli problemów i zmartwień. Nie było sensu dokładać im kolejnych. Po prostu zniknie z ich życia, a oni zapomną, że kiedykolwiek istniała. Taki miała plan. Niestety nie do końca wypalił jeśli chodzi o Reiven, ale przynajmniej Jasmine nic nie wiedziała, a już na pewno nic nie wiedziała Vivian. Sigyn dalej była na nią wściekła. Wiedziała, że już nigdy jej nie zaufa. Nawet jeśli Viv na łożu śmierci Sigyn postanowi przeprosić to już Sigyn nie wybaczy jej tego co zrobiła. Że ona niby z Timem? Ugh... Ten mężczyzna ją przerażał. Przypominał Strażnika Pokoju, a ona tak bardzo nienawidziła Strażników Pokoju. Nawet tutaj starała się obserwować każdego, który zbliżał się do niej. Czy to przypadkiem, czy też nie. Nie obchodził ją motyw znalezienia się blisko niej. I tak obserwowała. Całe to zbiegowisko wydawało jej się śmieszne. Szczerze mówiąc chciała być na arenie. Chciała tam stanąć i zginąć. Byle szybko i w miarę bezboleśnie. Samej siebie nie zabije. Wiedziała, że nie jest w stanie tego uczynić. Potrzebowała czegoś lub kogoś kto jej w tym pomoże. Potrzebowała śmierci szybkiej i bezbolesnej, a nie powolnej i bolesnej. Taka wizja śmierci stała przed Sigyn. Śmierć z powodu raka mózgu. Brakowało tylko przerzutów. Badania nie wykazały ich, ale kto wie... Skoro leczyć się nie da tego raka to niedługo pojawi się jeszcze jeden. Przerzut. Wtedy jej czas drastycznie się skurczy, a śmierć będzie gorsza. Szybsza, ale znacznie gorsza... Wieczór. Zimno i wietrznie jak to zimą. Sigyn ubrana była w grube futro i stała w tłumie osób nie bardzo wiedząc dlaczego postanowiła się wybrać na uroczystość. Chyba po to, by zobaczyć kolory po raz ostatni. W tej chwili Catona nie było. Zniknął gdzieś. Sigyn wiedziała jednak, że wróci. Ciągle powtarzał, że jest tu dla niej i tylko dla niej. To ją zaczynało już wkurzać i nie raz miała ochotę nakrzyczeć na niego i spoliczkować... Teraz go nie było i miała spokój. Względny spokój, bo hałas ludzi irytował równie mocno... |
| | | Wiek : 20 Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Wrz 20, 2013 3:14 pm | |
| Być może na moment stracił słuch, a może po prostu jego mózg odmówił przyjęcia zbyt wielu bodźców na raz. Dopiero teraz zauważył bowiem, że nie był tu sam. Co więcej, trafił najwyraźniej na imprezę, całkiem sporą imprezę. Światła, prowadzący i ogromny telebim. A do tego wszystkiego masa ludzi. Ktoś potrącił go w ramię, ktoś nastąpił na nogę, za co zebrał kilka niemiłych słów. Wedle wszelkiej logiki powinien odwrócić się na pięcie i wyjść z tłumu. Nie miał dokumentów, a dookoła znajdowało się wielu strażników pokoju. Każdy z nich mógł go wylegitymować. Zamiast tego rozejrzał się, uważnie badając każdy metr oświetlonego mostu, aby natrafić wreszcie na stół z przekąskami. Nie był głodny, jak zwykle. Chciał się napić. Kawy, wódki, wina, whiskey, czegokolwiek. Nie lubił szampana, ale to również by strawił. Ignorując czerwoną lampkę, a właściwie cały wyjący system alarmowy, wkroczył głębiej w tłum, wykorzystując całą siłę woli, aby na niekogo na razie nie nawrzeszczsć, ani nikomu nie przywalić. Najkrótszą drogą dotarł do pierwszej bazy, chwycił wypełnioną po brzegi szklankę i przystawił do ust. Wypił połowę, odetchnął głęboko i zaczął zastanawiać się, dlaczego zapomniał, że odbywa się tu bankiet. Co więcej, miał on związek z tegorocznymi igrzyskami, było to więc miejsce idealne dla kogoś takiego jak on! Mógł bez wahania wygłaszać swoje anty-coinowskie teorie i natychmiast trafić do więzienia. Postanowił na razie trzymać język za zębami. Oparł się o barierkę i odwrócił od całego tłumu. Spojrzał na spokojną rzekę i poczuł pierwsze ukłucie chłodu. Fakt, miał na sobie cienką kurtkę, dżinsy i adidasy, co nie stanowiło najlepszej ochrony przed chłodem. - Bywało gorzej - powiedział do siebie po czym wypił resztę trunku i wystawił rękę na drugą stronę mostu. Dlaczego nigdy nie chciał skoczyć? Sam się nad tym zastanawiał. Rozluźnił palce i szklanka poleciała w dół. Panował zbyt duży gwar, plusk nie przebił się do jego uszu. Chyba znalazł właśnie odpowiedź. Jego śmierć byłaby taka sama. Cicha, gwałtowna i przez nikogo niezauważona. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Wrz 20, 2013 11:56 pm | |
| // God knows.
Mam dla Ciebie kilka dobrych wieści, ciesz się nimi razem ze mną. Pierwsza – zacząłem pracę nad nowym dziełem! Mdła symfonia odkopana wśród zapisków zamieniła się w istny muzyczny poemat. Przyznał mi to nawet Gburliwy Sceptyk Bryant, tak mi się udało. Oczywiście nie skończyłem jeszcze, ale zbliżam się ku wielkiemu l’extrémité. Petrus podpowiedział mi, że powinienem złagodzić nieco początek, na co odpowiedziałem mu, że taki znawca jak on musi pisać również swoje dzieła. Wynikła z tego krótka sprzeczka zanim niechętnie przyznałem mu rację. Melodia brzmiała jak gwałtowne uderzenie w brzuch podczas gry wstępnej. Druga – otrzymałem propozycję gry na bankiecie! Głupotą byłoby odmówić – szczególnie, że miałem już chytry plan jak podpuścić Bryanta żeby ten nie zabierał mi pieniędzy, które miałbym otrzymać. Miałem zamiar kupić sobie nowe, nie tak znoszone spodnie i papierośnicę (grawerowana, srebrna, musiałbyś ją zobaczyć). Trzecia – plan się powiódł. Ranek spędzony na komponowaniu zakończył się wzniesieniem szklanicy pod wieczór. Kto by uwierzył jaki rozrywkowy bywa Petrus kiedy się napije! Opowiedział mi kilka anegdot, w tym to jak został przyłapany ze swoją kochanicą przez żonę – do dziś nie ma jednego z zębów. (Dało mi to do myślenia, zanim będę cudzołożył z mężatką, upewnię się, że mąż jest daleko. Kto wie co może zrobić facet, kiedy już kobieta wybija zęby?) Po kilku kieliszkach chwiał się w swym fotelu jak wahadło i bałem się, że będę musiał skrobać go z podłogi, ale trzymał się dzielnie. Pani R. nie przeszkadzała nam, uważając tę okazję za najlepszą do zażegnania sporów. Dobre sobie! Nie zamierzałem wybaczać Bryantowi ani trochę. Dlatego przystąpiłem do planu, a wyglądał on następująco: podzieliłem się z mężczyzną papierosami i zażartowałem, udając, że sprawdzam w telefonie godzinę. Włączyłem wówczas dyktafon i zacząłem nagrywać dalszą rozmowę. Upity Petrus przytakiwał mi i śmiał się w momentach, w których powinien milczeć, ale to akurat darowałem staruszkowi, skupiając się na sprawach ważniejszych. Usiadłem na przeciwko niego i zapaliłem swojego papierosa, i właśnie wtedy zapytałem go czy moja melodia (utwór nie ma jeszcze nazwy) jest na tyle dobra, by mógł darować mi pieniądze za bankiet. Udobruchany, ubawiony i nieźle spity Petrus przytaknął energicznie, po czym wstał i klepnął mnie w plecy z taką krzepą, że niemal zaparło mi dech. Wszystko zostało oczywiście nagrane. Wiesz jaki jest Bryant – jeśli coś powiedział, dotrzyma słowa (a przynajmniej tak było dotąd). Wątpliwe aby o swojej obietnicy miał pamiętać dnia następnego, wtedy właśnie odtworzę mu kawałek, w którym wyraża zgodę. Ewentualnie pochylę niby to pokornie głowę, choć wolę aby wciąż był honorowym draniem. Misja zakończyła się sukcesem i już następnego dnia przechadzałem się z nową papierośnicą.
Przygotowania do przyjazdu nie obyły się bez nie takich drobnych dygresji Lucindy. Chyba wyjątkowo irytują ją moje niepoukładane loki. Ale cóż w nich złego? Muzyk zawsze rozpozna muzyka choćby po rozwianych włosach i melodii nawet w oddechu. Dotarłem na miejsce, a zapowiedziany niedługo potem zasiadłem do fortepianu. Muszę Ci wyznać, że zawsze czuję wtedy specyficzne mrowienie i podekscytowanie, jakbym wyruszył na spotkanie z długo oczekiwaną kochanką albo kochankiem.
Po kilku lekkich utworach i dwóch dających do myślenia pozwolono mi na małą przerwę więc wtopiłem się w tłum i pozwoliłem sobie na kieliszek szampana. |
| | | Wiek : 20 Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe
| Temat: Re: Odbudowany most Sob Wrz 21, 2013 5:47 pm | |
| Cilia przepychała się przez zgromadzony na moście tlum. Chyba nigdy jeszcze nie widziała takiej ilości ludzi upchniętych w jednym miejscu. Większość z nich, jeśli nie była zajęta dyskusją ze stojącymi obok osobami, wpatrywała się w ogromny ekran, na którym bez przerwy pojawiały się kolorowe obrazy. Imprezy tego typu nigdy jej nie bawiły, tym razem jednak postanowiła udać się na tak zwany "bankiet", nie po to jednak by poznać nowych ludzi czy oderwać się od nudnej rzeczywistości. Nawet nie po to, by obserwować, na czym właściwie całe wydarzenie polega. Była ciekawa, co tym razem chce osiągnąć prezydent. Nie wierzyła już w nic, co miałoby nie mieć w sobie żadnej przesłanki, żadnego podstępnego podejścia mieszkańców Panem. Strażnicy Pokoju obserwowali każdego, kto kręcił się w tłumie - zdawało się, że nikt nie umknie czujnemu oku służb porządkowych. Cilia nie chciała narażać się na zbędne spotkanie ze Strażnikami, postanowiła więc przywdziać maskę zadowolonej z bankietu obywatelki i zachowywać się tak, by nikt nie mógł niczego podejrzewać. Pierwszym krokiem, jaki wykonała, by dojść do tego celu, było sięgnięcie do jednego z suto zastawionych stolików po lampkę zachęcająco wyglądającego napoju. |
| | |
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Wrz 22, 2013 12:39 pm | |
| |Więzienie w KOLCu :3 Nucąc pod nosem piosenkę szła ulicami w kierunku mostu. Co z tego, ze dopiero co ją wypuścili z więzienia, co z tego, że temperatura dochodziła do dwudziestu stopni na minusie. Co z tego? Igrzyska trwają, bankiet niedługo się zacznie, świat jest piękny. Przynajmniej dla naszej blondynki, która po chwili z kieliszkiem w ręku wmieszała się w tłum ludzi. Obdarzała swoim uśmiechem wszystkich naokoło, włącznie z panem Frobisherem, do którego w koncu postanowiła podejść. Może też dlatego, że wokół niego była odrobina wolnej przestrzeni, co było dość cenne podczas tego bankietu. Nawet jak dla Mel było tutaj odrobinę za dużo ludzi. W końcu jednak wypadła z tłumu i uśmiechnęła się w stronę Frobishera. Nawet nie pamiętała czy go lubiła, czy nie. Mniejsza o to. Będzie jakoś musiał ją znieść. -Uroczy bankiet, czyż nie?-Spytała patrząc na Rufusa i po chwili pociągając łyk wina, czy tam innego trunku z kieliszka. Nawet nie zwróciła większej uwagi na to, co brała z tacy. Za to zwróciła uwagę na kręcących się wszedzie Strażników pokoju. Nie widziała wśród nich Viktora, może go nie zagarnęli do ochrony. Nic nie wspominał o tym. Ale inna sprawa, ze on w ogóle rzadko wspomina o swojej pracy w rozmowach z Mel. Pomijając już to jak rzadko ze sobą rozmawiają. Ha ha ta długość ;_; |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Wrz 22, 2013 4:45 pm | |
| Ja. pier. Miałam posta i wyłączył mi się komputer. Przepraszam za tę prędkość i długość.
Poświęciłem chwilę na szukanie wolnego miejsca, gdzie mógłbym zaczerpnąć trochę tlenu. Nie przesadzam! Ludzie dusili się jak śledzie w beczce, taki był tłum. Znalazłem więc pewien kącik na osobności, żeby móc cieszyć się przynajmniej względną samotnością. Niestety, było tak bardzo krótko. Piłem ze swojego kieliszka (mieli tu bardzo dobre alkohole, żałuj, że nie mogłeś spróbować) kiedy zauważyłem, że ktoś zmierza w moją stronę! Żeby to jeszcze był ktoś kogo lubię, nie zwróciłbym na to uwagi, ale była to sama Melanie Fox! Przyznaję, że zacząłem się zastanawiać czy nie jest to kara za moją wcześniejszą intrygę przeciw Petrusowi. Prosiłem w myślach, by okazało się aby kierowała się do kogoś, kto stał za moimi plecami, ale wyglądało na to, że szła właśnie do mnie i już po chwili stała przy moim boku. Nie jestem pewien dlaczego jej tak nie lubię. Może po prostu irytuje mnie sam sposób jej bycia?
Uśmiechnąłem się najsłodziej jak potrafiłem po czym uniosłem kieliszek jakby na powitanie. Wolałem nie robić sobie wrogów w jej towarzystwie, mogłoby to być nieco kłopotliwe.
- Byłem na lepszych. - odpowiedziałem, a moje słowa zabrzmiały niewiarygodnie chłodno. Spróbowałem zatuszować to rozbawionym spojrzeniem oraz żartem. Jak na złość, żaden nie przychodził mi do głowy i byłem zmuszony uciec się do kolejnego idiotyzmu. - Problem w tym, że z reguły ich nie pamiętam.- roześmiałem się głupio. Wyobrażasz sobie jak niezręcznie się poczułem. Natychmiast wziąłem jeszcze łyka swojego szampana po czym rozejrzałem się po gościach. |
| | | Wiek : 20 Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Wrz 22, 2013 8:58 pm | |
| Cilia czujnie obserwowała ludzi dookoła. W takim tłumie należało być szczególnie ostrożnym - byli tu przedstawiciele różnych grup społecznych - od rebeliantów po ludzi prosto z KOLCa. Sączyła ostrożnie barwny napój z pięknej, szklanej lampki. Niesamowite, jakimi rzeczami może się teraz posługiwać. W domu, w czwartym dystrykcie, ona i matka miały tylko jedną szklankę i gliniany kubek. Tu naczyń było tyle, że nikt nie przejmował się upuszczoną lampką z winem czy stłuczonym talerzem pozbawionym wcześniej przekąsek. Ludzie bawili się teraz niemal jak prawdziwi kapitolińczycy sprzed rebelii. Ogromny telebim, dobiegający zewsząd gwar, ogromne imprezy... To się nie zmieniło.
Dostrzegła dwójkę ludzi, odsuniętych nieco od tłumu. Dziewczyna, być może w jej wieku i młody mężczyzna. Cilia miała zwyczaj oceniania ludzi dość szybko, mimo tego, że w społeczeństwie uważano sugerowanie się pierwszym wrażeniem za coś nieodpowiedniego. Jednak jej przeczucia nigdy jej nie myliły. Wiedziała, kto jest rebeliantem z powołania, a kto pieskiem Almy Coin. Patrząc na ludzi, potrafiła z ich twarzy, gestów i zachowania odczytać ich wzajemne relacje, nastawienie do świata, a nawet poglądy polityczne. Patrząc na tę dwójkę z boku zaobserwowała na przykład to, że mężczyzna nie jest chyba do końca zadowolony ze spotkania. Uśmiech, którym obdarzył blondwłosą dziewczynę, ani trochę nie był szczery. I Cilia wcale się temu nie dziwiła. Miała niejasne przeczucie, że blondynka nie jest osobą, z którą mogłaby się zaprzyjaźnić. Gdy przyjrzała się dokładnie jej twarzy, w głowie pojawił jej się obraz prezydent Coin. Skąd takie skojarzenie? |
| | |
| Temat: Re: Odbudowany most Pon Wrz 23, 2013 5:01 pm | |
| Byłem na lepszych. Po zachowaniu Rufusa Mel wywnioskowała, że ten nie jest zbyt pocieszony jej towarzystwem. Trudo. Będzie musiał jeszcze trochę z nią wytrzymać. Problem w tym, że z reguły ich nie pamiętam. tu taj zasmiała się krótko i w sumie w miarę szczerze, po czym wlepiła wzrok w swój kieliszek. Zastanawiające było to, że tak wielu ludzi odpuchała samym swoim zachowaniem i stylem bycia. No, może akurat Frobisher wiedział co nie co o jej poglądach politycznych, ale patrzyła też na innych ludzi, których chyba odpuchał sam fakt, że nie chodzi jakby co najmniej wróciła z pogrzebu rodziców. Smutna, przygnębiona i najlepiej ubrana na czarno albo szaro. Żeby wtopić się w tłum. Żeby się nie wyróżniać. Żeby być szarą masa martwiącą się o to, że tym w Kwartale jest zimno. Szczerze? Mel ma to gdzieś i pewnie najlepiej by było, gdyby wszyscy inni też odpuścili sobie tą chwilową empatię. Jakoś mordując podczas wojny, czy też nawet planując jej przebieg nie myśleli o Kapitolińczykach, a teraz, nagle sobie o nich przypomnieli. I pędzą im na ratunek. Mel aż uśmiechnęła się krzywo do kieliszka, po czym spojrzała na Rufusa. Cisza robiła się typowo niezreczna i odpychająca, ale Mel to zignorowała. -Coś ty taki… smutny? – Spytała obracając kieliszek w dłoniach. W tlumie wypatrzyła, ze jakaś kobieta ich obserwuje, ale zignorowała to. Wolno jej, czyż nie?
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Odbudowany most Pon Wrz 23, 2013 5:57 pm | |
| Jakże miło, że mogłem doprowadzić ją do śmiechu. Pozostawała mi nadzieja, że udało mi się jako tako zatuszować swoją niechęć do tej kobiety. Być może gdyby nie była taką zwolenniczką kochanej Coin może bym się do niej przekonał? Szczerze mówiąc, wątpię w to. Poglądy polityczne poglądami politycznymi, ale panna Fox miała w sobie coś, co sprawiało, że miałem ochotę uciec jak spłoszone zwierze. Trudno mi to wytłumaczyć, mam nadzieję, że zrozumiesz. Uśmiechnąłem się raz jeszcze, przywołując na twarz wyraz rozbawienia (a przynajmniej się starałem).
Cisza była wręcz balsamem dla uszu. Ani trochę mnie nie krępowała. Przyznam jednak, że powtarzałem w myślach cichą modlitwę aby spróbowała zaczepić kogoś innego. Na Boga, czym sobie zasłużyłem? A może faktycznie była to kara za sprawę z Petrusem? Nie wiem. Nie mogłem opanować westchnienia, kiedy zapytała:
– Coś ty taki... smutny? – Czy wyglądałem na smutnego? Nie mam pojęcia, choć to całkiem możliwe. Śmiem twierdzić, że ostatnio los był dla mnie wyjątkowo niełaskawy. Wpakuj się kiedyś w porządne tarapaty, a zrozumiesz o czym mówię.
– Nazwałbym to raczej melancholią. Sprzyja myślom o muzyce. – odpowiedziałem tylko. Ani myślałem żeby spowiadać jej się ze swoich występków! Tego brakowało, aby mieszała się w to właśnie ona. Albo by mnie tylko zirytowała, dowiedziała się zbyt wiele, albo jeszcze pogorszyła sprawę. Zadziwiająco obie opcje mnie nie kusiły. |
| | | Wiek : 21 lat Zawód : trenuje rekrutów na żołnierzy Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, para kastetów Znaki szczególne : tatuaż (kluczyk) na karku, złoty medalion na szyi, wojskowy chód Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Odbudowany most Pon Wrz 23, 2013 8:19 pm | |
| // eventowa bilokacja; bar w Violatorze->szpital w DR-> główny most, o. <3
Nie przepadałam za przebywaniem w Dzielnicy. Śmiało, nazwijcie mnie głupią; właściwie przecież takie było to stwierdzenie. Tutaj, w Dzielnicy, miałam wszystko. Bogate, gustownie urządzone mieszkanie, zawód, o którym marzyłam od dzieciństwa i który zawsze dawał mi satysfakcję, wielu wpływowych znajomych, bliskich sercu przyjaciół, niezłą sumkę pieniędzy na koncie i... I pustkę. Czarną, ogromną pustkę, którą odczuwałam jak dziurę w sercu. Czułam się tutaj jak aktorka w tanim teatrze upudrowanych twarzy, grzecznościowych formułek i bankietów. Właśnie takich, jak ten. Nie cierpiałam ich z głębi serca. Kojarzyły mi się tylko z tłumem nieznajomych twarzy, hektolitrami szampana i straconymi na kiepskiej pseudozabawie godzinami. Ale mimo wszystko musiałam na nich bywać. Byłam osobą publiczną i pożądaną na tego typu wydarzeniach. Gdybym postanowiła rzucić to wszystko w cholerę, zapewne dostałabym całodobową obstawę przyjaciół pani prezydent, a w takim wypadku nie miałabym żadnych szans wymknąć się za granicę do Kwartału. Nie mogłam ryzykować. Nie aż tak. Nie z tak błahego powodu. Więc byłam. Z włosami upiętymi w wysoki, jedwabisty kok, uszminkowanymi na wiśniowo ustami, w wysokich szpilkach, ciemnych dżinsach i grubej wojskowej kurtce moro. I tak nie lubiłam się stroić, a w ten sposób mogłam dość skutecznie wmawiać sobie, że jestem inna od reszty tego tłumu. Że wcale nie przyszłam tu oglądać Igrzysk. Igrzysk, w których brały udział dzieciaki z KOLCa. Dzieciaki, które znałam. I Katy, przede wszystkim Katy. Katy le Brun, siostra Mathiasa. Czułam, że już niedługo wytrzymam sam na sam z myślami, więc gestem tonącego złapałam za kieliszek szampana jak za brzytwę. Przysunęłam krawędź naczynia do ust i kilkoma łykami opróżniłam kieliszek. Złota ambrozja ukojenia chwilę zapiekła mnie w usta i podniebienie, a potem przyjemnie ogrzała wnętrzności. Odstawiłam naczynie, uśmiechając się lekko do kelnera, i wsunęłam dłonie do kieszeni, zajmując miejsce z dobrym widokiem na scenę, na której stała już jedna z szych nowych Igrzysk. Cóż, przedstawienie czas było zacząć. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Odbudowany most Wto Wrz 24, 2013 5:18 pm | |
| Czasoprzestrzeń.
Wszystko stało się szybko i, oczywiście, że nasz drogi le Brun doskonale wiedział, czego chce, ale zapewne gdyby tak nie było, to nie miałby czasu, aby odmówić. W sumie w całym Violatorze panował przez pewien czas chaos i tak naprawdę Mathias pierwszy raz w swoim życiu nie wiedział, w co mógłby ręce włożyć i właśnie dlatego - nie włożył w nic. Po prostu czekał na odpowiednie polecenia i chyba nie trzeba mówić, jak bardzo się zawiódł, kiedy okazało się, że od kogoś jednak będzie musiał je przyjmować. I od nikogo innego jak Rose. Rosemary Garroway, dziewczyny o nietuzinkowej urodzie, która stanowiła pewną uroczą zagadkę. Niby co jakiś czas pojawiała się w Dzielnicy, niby to była mieszkanką Kwartału, już sam nie miał pojęcia, jak ma do tego podchodzić, czy traktować ją jak wroga, czy współczuć. Niniejszym - w umyśle Mathiasa le Brun panował chaos, nie ten nierozłączny z jego charakterem, którego nie mogła pojąć połowa ludzkości, a naturalny i zgubny, bo właśnie w tym konkretnym dniu ów chłopak sam nie wiedział, dokąd tak naprawdę zmierza i czy kierunek, który obrał, jest tym właściwym. Być może to cichy głosik rozsądku wywołane przez jakąś boską naturę litującą się nad życiem chłopaka, a może po prostu dopadły go pewne wątpliwości, które powinien jak najszybciej odgonić, ale przyczaiły się w niesamowicie dobrym i niewinnym kamuflażu. Dlatego od samego rana do wieczora walczył z chęcią rzucenia wszystkiego i wzięcia kolejnej działki, a mógł jedynie palić jednego papierosa za drugim. Wiedział, że będzie musiał być w całkowitej i niekwestionowanej dyspozycji, kiedy... Ha, no właśnie. O co tak naprawdę chodzi? Czy to jakaś jednak wielka pułapka mająca na celu zwabić ich w jedno miejsce i kolejno wyeliminować? Czy to, co zrobi, co zamierza zrobić - ma jakikolwiek sens? Chciałby znać odpowiedź na to pytanie, ale z doświadczenia wiedział, że nie odzyska spokoju umysłu aż do samego wieczora, a bał się też, że wówczas będzie miał kłopot z wyduszenie z siebie jakiegokolwiek słowa i stanie tam, z pustą głową, bez pomysłów oraz jakiegokolwiek celu, ku któremu mógłby dążyć. Starał się jednak nad niczym nie skupiać, szybko ogarnął jeden z garniturów, które podrzucił mu Frans i wybrał ten najodpowiedniejszy, luźny, ale nie za obszerny, przeszedł się w nim i doszedł do wniosku, że nigdy dotąd nie miał na sobie takiego drogiego ubrania, ha, nie miał na sobie stroju wizytowego, bowiem nie zdarzyło się tak, aby miał obowiązek odziać tak komiczny i zabawny strój. I miał tylko nadzieję, że Evelyn będzie wyglądać równie komicznie co on i przemilczy jakiekolwiek niemiłe komentarze, ale... wątpił. Tuż przed godziną rozpoczęcia narzucił na siebie ponownie ubranie-porażkę i podjechał na swoim stylowym motorku pod dom Evelyn. Stamtąd zabrał pod miejsce zbiórki, skąd ponownie wszyscy się rozeszli. Do Dzielnicy Rebeliantów przedostali się tunelami, stamtąd kolejno, w krótkich odstępach czasu, ruszyli ku Wielkiemu Mostowi. Nie czuł ekscytacji, ogarniała go pustka, przez którą próbowała przebić się tęsknota za dawniej znajomym otoczeniem, które teraz przysłaniała ciemna mgła. Mijając każdy sklep, przypominał sobie kolejne wydarzenia, kolejnych ludzi - wielu z nich nie żyje. Czy to smutek? Nie. Przecież i tak wszyscy kiedyś umrzemy, czy dziś, czy jutro, czy w wieku lat dziewięćdziesięciu. To tylko kwestia czasu, a on ciągle płynie i płynie nieubłaganie. Przed samym wejściem podał Strażnikowi fałszywy i dobrze podrobiony dowód, uśmiechnął się skromnie i przeszedł przez furtkę. Zabawę czas zacząć. -Masz ochotę się czegoś napić moja piękna? - zwrócił się bezpośrednio do Evelyn tonem znużonym i melancholijnym, zmrużył oczy i spojrzał na nią z oczekiwaniem. |
| | | Wiek : 23 Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon
| Temat: Re: Odbudowany most Wto Wrz 24, 2013 5:40 pm | |
| |skądśtam Czuła się nieswojo w otoczeniu tych znajomych ulic. Wciąż pamiętała czasy, kiedy te ulice tętniły innym, kolorowym życiem kapitolińczyków szukających rozrywki. Oderwała więc wzrok od ulic i przeniosła go na chodnik, po którym stukały założone pierwszy raz od pół roku szpilki. W ogóle ubiór, który miała na sobie na ten wieczór nie miałby szans bytu w kwartale. Już sama sukienka wzbudziłaby niepotrzebne zainteresowanie, o białym kolorze już nie wspominając. Jednak do tego kiedyś była przyzwyczajona, nie sprawiało jej to problemów, nie czuła się w takim stroju niekomfortowa. Najbardziej była przerażona peruka, która miała na głowie, a która miała utrudnić znalezienie jej w Kwartale. Cudowny pomysł Fransa, za który teraz płacił Mathias zasypywany pytaniami typu ‘dobrze to wygląda?’ albo ‘nie przekrzywiła mi się?’. W końcu jednak Ev się zamknęła widząc, ze Math powoli traci do niej cierpliwość. W końcu dotarli do swojego celu. Nie był to bankiet tak kolorowy jak za czasów Snowa, ale dla Ev i tak była to miła odskocznia. Starała się nie myślec, że te wszystkie, bawiące się w najlepsze osoby najechały na Kapitol i zrobiły w nim rzeź. Na razie nie chciała budzić w sobie niepotrzebnych negatywnych emocji. Przydadzą się później. Strażnicy nie robili problemów z jej dowodem. Fałszywym, oczywiście. Raczej nie przedstawi się jako Evelyn Noel z Kwartału Ochrony Ludności Cywilnej, czyż nie? Przy wejściu obdarzyła strażnika najszczerszym uśmiechem na jaki było ją stać. Masz ochotę się czegoś napić moja piękna? No, zabrzmiało to niezwykle przekonująco. Ev wywróciła tylko oczami i nie skomentowała tego. -Chętnie. – powiedziała, po czym zbliżyła się do niego. - trochę więcej życia, co? – Szepnęła mu do ucha po czym odsunęła się od niego uśmiechając się przelotnie. Mnóstwo ludzi. Za czasów Snowa towarzystwo rozchodziło się po kilku bankietach i dymówkach, tutaj wszyscy się zlecięli na kupe. Uroczo. Ev celowo stanęła tyłem do ekranu transmitującego Igrzyska. Nie chciała tego oglądać. Naprawdę. Nie teraz.
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Odbudowany most Sro Wrz 25, 2013 4:47 pm | |
| /I tak nikogo nie obchodzi, gdzie wcześniej grałam ;_;
Bankiet. W Kapitolu. Nawet jeżeli nie był już pod władzą Snowa, to nadal budził wspomnienia raczej nieprzyjemne i odruchy wymiotne. Nigdy nie wpadłaby na to, żeby bez jasnego przymusu pójść na takie przyjęcie. Ale cele w tym momencie były szczytne, musiała się poświęcić. Nigdy nie lubiła zabaw, tłumów ludzi, których w większości najczęściej nie znasz, a i tak podchodzą i chcą z tobą rozmawiać. No i oczywiście musisz być dla nich grzeczna, miła i się uśmiechać. Tak bardzo się uśmiechać, żeby czuć, jak szczęki ci wypadają z zawiasów. Dzisiaj się nie uśmiechała. Nie było jej do śmiechu. Każdą zaczepkę, podryw, cokolwiek, olewała i szła przed siebie. Nie miała ochoty na głupie rozmówki. Poza tym o czym? Jaką piękną mamy pogodę? Piździ przecież. Pasjonujące igrzyska? A w ryj nie chcesz? Znając Rose, takie odpowiedzi by padały. Już teraz ją korciło, żeby wyjąć broń i strzelić w ekran transmisyjny. W końcu znalazła to, czego szukała. A raczej kogo. Kogoś znajomego, a los chciał, że był to Mathias. Może przy odrobinie szczęścia po tym wszystkim się jeszcze razem upiją. Podeszła do niego równym, pełnym gracji krokiem, któremu towarzyszyło stukanie jej czarnych szpilek. Stojąc przed lustrem z czystym sercem uznała, że łącząc je z czarną sukienką i z ciemnogranatowym żakietem wygląda elegancko. Nie miała zamiaru bawić się w tę całą szopkę z przebieraniem i ukrywaniem swojej tożsamości - w końcu jakby ją mieli poznać, to i tak to zrobią. A poza tym pobyt w Kapitolu zmuszał ją do noszenia takich ciuchów, makijażu i fryzur, że w swoim normalnym wyglądzie i tak jest nie do poznania. - Dobry wieczór państwu. - powiedziała do Evelyn i Mathiasa, stając obok nich. Skrzyżowała ręce w nadgarstkach, przytrzymując swoją kopertówkę na brzuchu i posłała im tajemniczy uśmiech, który mógł znaczyć dosłownie wszystko. Od podrywu, po chęć zabicia. Mina uniwersalna, można by rzec. |
| | | Wiek : 18 Zawód : artystka, super asystentka Elajży
| Temat: Re: Odbudowany most Sro Wrz 25, 2013 9:41 pm | |
| / z chaosu!
Nymira nie była z osób chadzających na bankiety. Nie dlatego, że nie lubiła jedzenia, czy też alkoholu. Obie te rzeczy miłowała nad wszystko, a właściwie można nawet powiedzieć, że ubóstwiała je jak nic innego na świecie, no, może poza sztuką. Sztukę kochała tak mocno, jak wszystkie inne rzeczy, które kochała razem wzięte. Po tym niecodziennym spotkaniu na moście, na którym to poznała swojego brata wróciła do domu. Odbębniła tam kilka standardowych czynności, które wykonuje się w domu. Nie ma co się nad nimi rozwodzić, bo nie mają żadnego większego wpływu na jej życie. Choć można zaznaczyć, że miotały nią różnorakie emocje, od czasu znalezienia dokumentów człowieka, który okazał się jej bratem. Od niedowierzania( bo raczej trudno jest uwierzyć, że to, czego się tak ciężko szukało samo przyszło wprost do niej), przez nieokrzesaną radość(bo chyba tak można określić skakanie jak idiota, z uśmiechem na ustach po łóżku i innych meblach przeznaczonych do siedzenia), do tego można dodać jeszcze strach(który głownie przejawiał myśli "a co jeśli mi nie uwierzy", albo "co jeśli mnie nie polubi"), do kompletnej paniki, której nie jestem w stanie odpowiednio zobrazować. W sumie nie wiedziała, dlaczego dziś postanowiła przyjść na bankiet. Jakieś wewnętrzne przeczucie, może kobieca intuicja, kto wie. Doszła do mostu i zanim gwar tłumu dostał się do jej uszy, można było usłyszeć echo, które niósł stukot jej butów o chodnik. Zatrzymała się na chwilę, tłumy poniekąd ją przerażały. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w kierunku z którego docierał gwar. Przez chwilę zawahała się, zastanawiając się, czy nie wrócić do domu. Postanowiła jednak, że skoro już taki kawał pokonała, zostanie choćby na lampkę szampana. Zagłębiła się więc między ludzi, spojrzeniem szukając jakiś znajomych twarzy, idąc tak, porwała wspomniany wcześniej alkohol z tacy kelnera, odwróciła wzrok i w tej chwili zamarła. Nie spodziewała się zobaczyć brata ponownie tak szybko, myślała, że będzie zmuszona do odwiedzin jego miejsca zamieszkania. Jednak nie, bo chłopak stał, opierając się o most, plecami do wszystkich. Skąd mogła wiedzieć, że to on? Przeczucie? A może postawa, czy też fakt, jak napinał mięśnie. Cholera ją wie, po prostu czuła, że to musi być on. Mogła się też jednak mylić, więc podeszła do barierki stając kawałek dalej, by upewnić się, że to on. Gdy to zrobiła, uświadomiła sobie, że nie mogło być inaczej. Ruszyła zatem e jego kierunku, jedną ręką lawirując przy zamku torebki, by wyciągnąć z niej jego dokumenty, bez których się nie ruszała. Stanęła obok z papierami trzymanymi w wyciągniętej dłoni. -To chyba Twoje. - powiedziała, by zwrócić na siebie jego uwagę. Zastanawiała się, co powinna zrobić dalej. Powiedzieć mu, że jest jego siostrą? Otworzyła usta, by po chwili je zamknąć, by uświadomić sobie, na jaką idiotkę wyjdzie mówiąc "i tak przy okazji, jestem Twoją siostra". Zaraz pewnie każe ją wsadzić do pokoju bez klamek i dopiero będzie. Dlatego postanowiła na razie nie mówić Jacksonowi o tym, że jest jego siostrą. Uznała, że może samo jakoś wyjdzie w praniu za chwilę. Wiedziała, że to jest jedna z tych "trudnych sytuacji". Bo jak powiedzieć komuś, że ma rodzeństwo, skoro on nie ma o tym zielonego pojęcia? |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Wrz 26, 2013 1:34 am | |
| Twórczyni ów posta pod presją bata swojej zacnej i porządnej kobiety, która także jest jej rozmówczynią rozpoczyna posta takimi też słowami: Nad urodą Rose można byłoby prawić godzinami, ha, tygodniami czy nawet, podziałby pewien pan zwany Mathiasem - miesiącami! Cóż, najpierw widywał ją na ulicy, na początku się odwracał (ale to żaden niesamowity przypadek, on zawsze się odwraca, kiedy widzi takie piękne i cudowne kobiety), potem zbadał teren kilkoma pytaniami i szybko zorientował się, że ma do czynienia z jedną z uczestniczek Igrzysk, a nawet - triumfatorką. Na początek nasunęło się pytanie: kto ją tu wpuścił? Drugi dystrykt. Kilka lat więcej niż on, o nie, zaaaa-dużo, za dużo więcej niż on, czego oczywiście wciąż nie mógł dostrzec, bo zawsze gdy na nią spoglądał, widział jedynie kruchą i śliczną istotkę, która, miał takie wrażenie, przy lekkim zderzeniu rozsypałaby się niczym lalka z porcelany. Na obserwacjach się jednak nie skończyło, bo oczywiście le Brun to istny kretyn, który zawsze znajdzie dziurę w całym lub po prostu specjalnie, bo tak podpowie mu jego nieomylny instynkt masochisty - skręci w zaułek pełen zmiechów i Strażników niż ten, w którym czeka na niego szafa do Narnii lub ponylandii - a uwierzcie, w chwilach swej nieświadomej świetności takich poszukiwał, niczym rasowy i niepowtarzalny Indiana Jones, w pięknym kapeluszu oraz kurtkę w kolorze khaki (dopóki jej nie spalił/zgubił/zjadł/rzucił dzikim jaguarom na pożarcie, aby odwrócić ich uwagę i uciec niczym prawdziwy superbohater). I dlatego pewnego wieczoru usiadł w Violatorze, co zresztą czynił prawie co dzień, ale niestety tym razem powinien smacznie chrapać w swoim ciepełku zwanym łóżkiem-które-jakimś-cudem-jeszcze-nie-zeżarły-robale. I wówczas się na nią natknął, a że był nieco wstawiony i od dłuższego czasu w jego głowie kłębiło się milion niecnych myśli na jej temat pod tytułem "kupi ode mnie dragi czy nie kupi...? oto jest pytanie!", wstał i zaczął nucić pod nosem: -Mała Chinka, cziku cziku linka. W jej oczach widzę tylko gniew. O małej Chince, cziku cziku lince. Ty właśnie teraz słyszysz mój śpiew. Oczywiście nie obyło się bez kilku policzków i kolejnego dnia spędzonego na zastanawianiu się, skąd wzięły się u niego te nieestetyczne i niemęskie sińce oraz zwichnięty bark oraz złamane żebra. Potem oczywiście się dowiedział. I tak oto właśnie rozpoczęła się znajomość ów dwójki - bogato i boleśnie, i melodyjnie. O ile śpiew Mathiasa można zaliczyć do dźwięków przyjemnych w jakimkolwiek stopniu dla ucha. Wracając jednak do... ...czegoś co zwie się rzeczywistością - hahaha, to coś takiego istnieje? Owszem. Ale wierzcie lub nie, ta historia jest prawdziwa. Ale Mathias le Brun to ćpun, więc być może została nieco podkolorowana. Tak nam przykro. Uśmiechnął się, może nieco za ponuro, do Evelyn i Rose, objął swoją dzisiejszą towarzyszkę w pasie, ni to prowokacyjnie, ni to wstydliwie, po prostu, bez perwersji czy jakiś innych seksualnych przesłanek. Jednocześnie, czy Rose się to podobało czy nie, ujął ją pod pachę i skierował dwie damy w stronę bufetu jednocześnie czując się jak król i władca, ale tego otwarcie nie ukazując, bo mimo wszystko na jego twarzy wciąż malował się pewien niepokój, tak, jakby dręczyły go złe przeczucia. Ona jednak wyparowały z chwilą, gdy zaczęły otaczać ich tłumy ludzi i musiał skupić się na wewnętrznym dyskomforcie i wrażeniu, że wygląda jak kretyn lub po prostu przysłowiowy orangutan (kij, że nie ma takiego przysłowia), na którego nałożono sukienkę. I nawet myśl o Evelyn co chwila poprawiającą swój gorset oraz inne części wydumanego stroju go nie pocieszała. Tak, garnitur i ułożona fryzura zdecydowanie nie był dla niego i już nie mógł się doczekać momentu, w którym będzie mógł zrobić to, co zrobić musi. Bez słowa puścił je i chwyciwszy kielichy z czerwonym winem, podaj je towarzyszkom praktycznie wpychając je do ich dłoni. Na moment mogły dostrzec w nim zdenerwowanie, które zaraz znów zatuszował lekkim westchnieniem. Nie wiedział, co bardziej go martwiło: fakt, że jego siostra jest jednym z sześciu ostatnich trybutów, czy fakt, że zaraz będzie musiał robić salta i piruety na scenie? Cóż, przed całym Panem, bo przecież...! To ono będzie go oglądać, prawda? I czy nie na to właśnie czekał? Na swój telewizyjny debiut? -To za dzisiejszy wieczór, bo, jak mniemam, będzie pełen emocji - uśmiechnął się ze swoją charakterystyczną iskierką i uniósł naczynie z dobrze wszystkim znanym geście przybicia. Pełen emocji, krwi, o której nie chciał myśleć, o emocjach, które niedługo go zaleją. Mathias le Brun pierwszy raz w swoim pięknym życiu naprawdę się bał, ale jeszcze to do niego nie dotarło. |
| | |
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Wrz 26, 2013 3:19 pm | |
| // Bilokacja -> załóżmy, że po wydarzeniach z cukierni i załóżmy, że na bankiecie jest w **** ciepło, bo nie wiem, czy to osłonięte jest, czy nie, ale zakładam, że tak, bo będzie zdecydowanie ciekawiej
Piąty dzień Igrzysk. Właściwie to końcówka piątego dnia. Pozostało sześciu trybutów i tak naprawdę mało kto spodziewał się, że wśród nich znajdzie się jakiś młodszy uczestnik. Crane. Ten najmłodszy Crane. Sasha niewiele o nim słyszała, więc niezbyt interesowała się jego losem. W ogóle Igrzyska nie wywierały na niej wrażenia. Nie jej cyrk i nie jej małpy tak naprawdę. Jedynie interesowała ją aktualna sytuacja i położenie jej osoby, bo nikogo bliskiego nie miała. Miała tylko i wyłącznie siebie, a bliższe znajomości albo opierały się na zaspokajaniu własnych potrzeb, albo na namiastce przyjaźni. Tak naprawdę była sama jak palec, albo lepiej. Jak igła w stogu siana. Otoczona ludźmi, a jednak samotna. Taka była prawda. Cieszyła się, że żyje i że ma co jeść, gdzie się schronić oraz ogrzać, ale z drugiej strony co to za życie, które skupia się tylko i wyłącznie na jednym? Dawała rozkosz mężczyznom, którzy płacili jej za to. Chwała im za to, że w ogóle byli gotowi zapłacić za taką usługę, a nie gwałcili na prawo i lewo. Dzięki nim Sasha mogła wyżyć. Nie wstydziła się swojego ciała i dlatego założyła na dzisiejsze wydarzenie sukienkę podkreślającą jej kształty oraz buty na wysokim obcasie. Zdawało się, że należy do nowego świata. Do świata osób, które były wolne na swój sposób i przybyły tutaj świętować zakończenie piątego dnia Igrzysk. Pod sukienką miała pończochy zakończone zmysłową koronką. Ta zmysłowa koronka trzymała rewolwer z wewnętrznej strony prawej nogi kobiety, a fałszywy dowód tożsamości od zewnętrznej strony lewej nogi. O ukrytych przedmiotach wiedziała tylko sama zainteresowana. Nie było jej niewygodnie. Wręcz odwrotnie. Zawsze trzymała w pończochach najważniejsze rzeczy. Kiedyś to były pieniądze i mniejsze przedmioty, a dzisiaj dowód i pistolet. Nie miała w planach gościć między nogami niczyich dłoni, więc była pewna, że nikt nie wykryje pistoletu. Przy sobie trzymała średniej wielkości czarną torebkę. W niej miała wiele przedmiotów, od krwistoczerwonej pomadki po nóż ceramiczny. Nie wiadomo kiedy jej się przyda. Był ukryty w spodzie torebki, więc Strażnicy przeszukujący torebki przy wejściu niczego nie zauważyli. Pierwsze co Sasha zrobiła docierając do ogromnego tłumu gości to chwycenie kieliszka szampana. Poruszała się przy tym lekko jak gdyby szła boso przez świat. Jak gdyby była aniołem. Aniołem Śmierci. Ujrzała chwilę później znajomą twarz. Mathias Le Brun. Powoli zbliżała się do niego, aczkolwiek zdawałoby się, że szuka kogoś zupełnie innego. Nie zdradzała dotychczas żadnego powiązania z ów osobnikiem płci męskiej oraz jego towarzyszką. Czy się denerwowała? Jak tak to nie dała tego po sobie poznać. Miała wysoko uniesioną głowę. Była pewna siebie i rozważnie stawiała kroki. |
| | |
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Wrz 27, 2013 7:47 pm | |
| Rufus sprawiał wrażenie, jakby chciał od niej uciec. Jakby nie chciał mieć nic z nią wspólnego. Cudownie. Mel słysząc jego odpowiedź tylko westchnęła i spojrzała w przeciwną stronę. Na ekran. Nawet nie znała imion większości trybutów, ale z tego co się orientowała, to niewielu już zostało. I dobrze. Za niedługo okaże się który z kapitolińczyków przeprowadzi się do dzielnicy. Ale na razie z tego co widziała, to jedna dziewczyna umarła zaplątana w kable, czemu przyglądalo się dwóch innych trybutów. Chyba jednym z nich był młodszy Crane. Ciekawe, ze nie padł przed swoim starszym bratem. Chwilę później kamera przeskoczyła i Mel oderwała wzrok od ekranu. Zaczęła beznamiętnie wpatrywac się w swój kieliszek. -Dlaczego ja tak odpycham ludzi? – Spytała się Frobishera. I nie było to nic w stylu użalania się nad soba, po prostu chciała wiedzieć dlaczego wszyscy wręcz przed nią uciekają. Nie była znana, ba, nawet nie była zbytnio kojarzona z Coin, więc to nie mogło się dziac z tego powodu. Więc dlaczego? Bo ‘w tych ciężkich czasach’ nie Am miejsca na odrobinę optymizmu. Spojrzała na rozmówce. Gdy jej odpowie pójdzie sobie. Naprawdę.
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Odbudowany most Sob Wrz 28, 2013 9:35 am | |
| Moje próby ukrycia niechęci nie powiodły się i wyglądało na to, że będę musiał się wytłumaczyć. Na jej pytanie miałem ochotę odpowiedzieć, całkowicie bezlitośnie, że przez swoje zachowanie upodabnia się do Kapitolinczyków, których tak podobno nienawidzi i nie ma w tym nic dziwnego, że odpycha ludzi, którzy nie są pozbawieni empatii. Nie chciałem jednak robić sobie wrogów, więc przemilczałem te słowa i zrobiłem zamyśloną minę. Cóż mogłem jej odpowiedzieć? Powiesz "prawdę", ale prawda prezentowała się zbyt okrutnie i niechybnie wiele straciłbym w jej oczach. Póki jeszcze mam reputację, zamierzam ją budować.
- Co masz na myśli? - zapytałem w zamian. Chciałem zyskać w ten sposób trochę czasu na wymyślenie jakiejś stosownej odpowiedzi. W międzyczasie rozejrzałem się też po gościach i... Wielkie nieba! Nie uwierzysz kogo zobaczyłem. Tak, Mathiasa i - szczerze mówiąc - byłem tym faktem przerażony. Miałem ochotę jak najszybciej opuścić Melanie i upewnić się, że nie mam zwidów, ale powstrzymałem się przed tym. Postanowiłem sobie za to, że sprawę tę zbadam za chwilę i stanąłem tyłem do chłopaka jakby miało mu to utrudnić ewentualne rozpoznanie. Nagle towarzystwo panny Fox przestało być tak uciążliwe jak było wcześniej. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Wrz 29, 2013 10:13 pm | |
| Sigyn chodziła między ludźmi bez większego celu. Nie miała do kogo się odezwać. Czuła się zagubiona, niechciana, wśród obcych i wśród wrogów. Nie było nikogo komu mogłaby zaufać. Nikogo. Jedyna osoba, której mogła bezwarunkowo ufać nie żyła. Nie, nie chodziło o Catona. Chodziło o Cadena. O jej Cadena, który zawsze ją wspierał. Odkąd tylko się poznali był dla niej wsparciem. Tęskniła za nim. Cholernie tęskniła. Nawet nie była świadoma tego jak bardzo był jej bliski. Bardzo bardzo bliski. Bliższy niż jej rodzina, bliższy niż jej przyjaciele, bliższy niż jej Cato. "Och Cato... Dlaczego to wszystko się wydarzyło... Dlaczego musiałeś wtedy należeć do tamtej grupy i znikać? Może gdybym wiedziała od początku co wyprawiasz z Jofferym to bym została? Może to wszystko inaczej by wyglądało? Może żyłbyś..." - Zadawała sobie praktycznie codziennie te pytania. Codziennie zastanawiała się dlaczego to wszystko potoczyło się tak niekorzystnie dla niej? Dlaczego odkąd trafiła do więzienia podziemnego wszystko działo się na przekór niej? Wszystko... Najpierw Strażnik, zniknięcie Jazz, zniknięcie Catona, próba samobójcza, atak na Trzynastkę, Cato w sekcie, ucieczka, śmierć Cadena, powrót, spotkanie swojego kata, tragiczny ślub, kłótnia z Vivian, halucynacje, przecięcie palca, nieuleczalna choroba... Pozostała tylko śmierć. Tylko ona była ze Starków. Tylko ona pozostała. Cała jej rodzina już dawno nie żyła. Podobno znaleźli ciało Tyriona gdzieś niedaleko Dwójki. Nie wiedziała, czy wierzyć ma tym plotkom, czy też nie. Bała się, że faktycznie Tyrion nie żyje. Bała się, że to wszystko jest prawdą... Rozejrzała się po gościach bankietu. Nie widziała nikogo znajomego. Nikogo. Była obca. Czuła się obca. Czuła się jak czuł się czarnoskóry wśród białych w czasach niewolnictwa. Czuła się jak człowiek z cywilizacji w środku buszu. Czuła się jak rozbitek na bezludnej wyspie na środku oceanu jakim były tłumy ludzi z którymi nie miała nic wspólnego. Jedynie biologia łączyła ją z nimi. Jedynie gatunek. Rasa. Nie przynależność. Nie przeszłość. Nie przyszłość. Nie teraźniejszość. Wyciągnęła telefon z kieszeni płaszcza i napisała trzy sms'y. Jeden do Reiven, drugi do Jasmine, a trzeci do Vivian. Mimo wszystko chciała, by Viv wiedziała, że Sigyn umiera. Mimo tego jak bardzo jej było przykro, że dawna przyjaciółka oskarżyła ją niesprawiedliwie. "Nic tu po mnie..." - Pomyślała sobie po czym ruszyła w stronę wyjścia. Po kilku minutach udało jej się dostać do miejsca. Po drodze przeciskała się przez tłum i chyba nawet popchnęła przez przypadek Mathiasa le Brun. Nie widziała twarzy, ale wydawała się ta osoba być znajoma. Wkrótce po tym wyszła z bankietu i udała się w stronę dworca.
// zt |
| | | Wiek : 23 Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon
| Temat: Re: Odbudowany most Pon Wrz 30, 2013 5:51 pm | |
| Do towarzystwa dołączyła panna Rosemary Garroway. Ev uśmiechnęła się do niej. Kiedyś Rose była bądź co bądź wielką osobistością. Może za czasów Snowa Ev poprosiłaby o autograf, teraz to byłoby dość dziwne, ba, żałosne. Sława Rosemary przygasła, chociaż zapewne nie odeszła w zapomnienie. Jedyne co, to Ev zdziwiła się, że Rose za bardzo nie chciała pozostać nierozpoznana. Jej sprawa. Z resztą za czasów Snowa nie jedna dziewczyna robiła sobie operacje plastyczne, żeby choć trochę się do niej upodobnić. Rozmyślania przerwał jej Mathias, który zaczął prowadzić ją i Rose do barku. Może i dobrze, na trzeźwo mogłoby później być ciężko. Wciąż z uporem odwracała się tyłem do ekranu transmitującego Igrzyska. Może i lepiej, ze nie widziała umierającej Amandy. Miała teraz inne zmartwienia. Niekoniecznie większe, ale inne. Bała się tego wieczoru. Bała się, że to wszystko niewypale. Że skończy się na tym, że będzie wącha kwiatki od spodu. Chociaż nie, przepraszam, raczej o kwiatki byłoby ciężko. Cicho westchnęła i uniosła kieliszek stukając w ten Mathiasa i Rose. To za dzisiejszy wieczór, bo, jak mniemam, będzie pełen emocji O tak, to to na pewno. Uśmiechnęła się i napiła się z kieliszka rozglądając się dookoła. Raczej ciężko było spotkać kogoś znajomego, chociaż gdzieś w tłumie mignęła jej znajoma lekarka. Tak to same obce twarze. I dobrze. Jest szansa, że nikt jej nie rozpozna.
|
| | | Wiek : 24 Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy
| Temat: Re: Odbudowany most Sro Paź 02, 2013 6:48 pm | |
| Zaparkowałem w pewnym oddaleniu od mostu. Wyciągnąłem garnitur i zniknąłem na chwilę w zaimprowizowanej przebieralni w jakimś opustoszałym wieżowcu. Kiedy wróciłem miałem już na sobie idealnie skrojony garnitur, ten sam w którym byłem na poprzedniej imprezei, i czarne skórzane buty do niego pasujące. Nikt prócz mnie nie wiedział,k że pod garniturem, na szelkach, bezpiecznie spoczywają dwa pistolety. Co prawda musiałem pilnować, żeby ich kształt nie zarysował się pod materiałem, ale... Przezorny Zawsze Ubezpieczony, w skrócie PZU. Zaoferowałem Sunny swoje ramię, z szarmanckim uśmiechem i poprowadziłem ją w tłum ludzi. Zewsząd docierały do nas rozmowy, dźwięki muzyki. Dało się niemal namacalnie wyczuć podekscytowanie w powietrzu. Ja sam go nie podzielałem. Nie czekałem ani na pojawienie się pani prezydent ani na relację na żywo z wydarzeń na arenie. Odkąd Rosie zginęła, nic mnie już te rozgrywki nie obchodziły. - Więc... Co teraz porabiasz? - zapytałem swoją partnerkę na dzisiejszy wieczór, aby jakoś zagaić rozmowę. |
| | | Wiek : 20 Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Paź 04, 2013 9:08 pm | |
| Wrócił do domu, przebrał się, nogi same zaniosły go na most. Jakby wiedziały, że wydarzy się coś, co diametralnie zmieni jego życie. Że spotka kogoś wyjątkowego, o którego istnieniu nie miał bladego pojęcia przez wszystkie lata swojego parszywego życia. Zauważył wiele osób: Soneę Hastings, znienawidzoną z czasów Trzynastki, a, co dziwne... Dziewczynę z portu. Stanął dokładnie w tym samym miejscu, co wcześniej, dzierżąc w dłonie wypełnioną po brzegi szklankę jakiegoś drogiego, dobrego alkoholu. Ważne, żeby był mocny. Potrzebował tego. I średnio przejmował się stanem własnej wątroby, jeśli mówić szczerze. Przeciągnął się, odsłaniając pasek nieosłoniętego brzucha. Zimny podmuch wiatru wywołał silne dreszcze, więc ciaśniej otulił się kurtką. Adrenalina opadła, więc wróciło i normalne, ludzkie odczuwanie. Wydobył z kieszeni jedynego, samotnego papierosa i obracał chwilę z palcach po czym wyrzucił do rzeki. Nie miał nawet zapalniczki. Ani z kim pogadać. Moment, ja nie rozmawiam z popapranymi wielbicielami igrzysk. Jesteś na bankiecie z ich okazji, hipokryto. Przypadkiem. I bez papierów. Zacisnął dłonie na barierce i wychylił się maksymalnie w kierunku nieruchomej tafli wody. Gdyby spadł... - To chyba Twoje - usłyszał za sobą znajomy głos. Zachwiał się, przez moment balansując na krawędzi upadku po czym wrócił pewnie na ziemię. Spojrzał na rudzielca i wyciągnął rękę po papiery. - Na twoim miejscu trzymałbym się ode mnie z daleka - odpowiedział, chowając dokumenty do kieszeni. Nie odwrócił się. Stał, wpatrując się w znajomy kolor włosów. Tyle wiedział o swojej matce. Kawałek zdjęcia trzymany w portfelu. |
| | | Wiek : 18 Zawód : artystka, super asystentka Elajży
| Temat: Re: Odbudowany most Pon Paź 07, 2013 9:55 pm | |
| Stała tam i po prostu patrzyła, nie bardzo wiedząc, co powinna zrobić, jak się zachować, ani co powiedzieć. Cała to sytuacja wydawała jej się dziwna, żeby nie powiedzieć wręcz absurdalna. Przez praktycznie całe swoje życie żyła w niewiedzy. Myślała, że ludzie z którymi się wychowuje są jej prawdziwymi biologicznymi rodzicami. Okazało się jednak inaczej. Tchórze, których uważała za rodziców potrzebowali osiemnastu lat, by powiedzieć jej, że nie łączą ich więzy krwi, oraz zrzucić na nią wiadomość o posiadaniu brata. Który chodził po świecie, prawdopodobnie w podobnej nieświadomości, w której ona żyła do tej pory. A może wiedział? Może widział i wcale nie chciał jej znaleźć. Jackson Blomwell, człowiek, który był jej bratem, stał właśnie na przeciw niej. A ona, po oddaniu dokumentów opuściła dłoń i patrzyła na niego, nie bardzo wiedząc co, ani jak powinna mu powiedzieć. - Na twoim miejscu trzymałbym się ode mnie z daleka- usłyszała słowa chłopaka. Ona na swoim miejscu wolałaby się właśnie trzymać jak najbliżej, w końcu odnalazła brata, który przez większość czasu był dla niej kimś niewiadomym. Nazwiskiem bez twarzy i charakteru. A teraz stał przed nią i patrzył, a ona nie miała zielonego pojęcia co zrobić. Przestąpiła z nogi na nogę i przeczesała dłonią rudą czuprynę. Na chwilę spojrzała gdzieś w dal, na rzekę, by znów powrócić niebieskimi tęczówkami do mężczyzny na przeciw niej. Wzięła głęboki oddech i wręcz wypluła z siebie słowa, które leciały jej z ust z prędkością pocisków wystrzeliwanych z karabinu maszynowego. -Nie wiem jak to powiedzieć. Więc po prostu to powiem. Pewnie mnie weźmiesz za idiotkę, wcale bym się nie zdziwiła, gdybyś właśnie tak mnie postrzegł po tym co powiem. Więc - nabrała jeszcze raz powietrza i spojrzała stojącemu na przeciwko niej Blomwell'owi w oczy - Mam duże podstawy, choć i wiele wątpliwości, jednako jako iż jestem, a raczej staram się być, optymistką, to mam duże podstawy, to już mówiłam - zatrzymała na chwilę swój słowotok. Pokiwała głową. Wzięła jeszcze jeden wdech i wydech i podjęła mówienie, mając nadzieję, że tym razem uda jej się skończyć zdanie. -Myślę, że jesteś moim bratem. W końcu udało jej się to z siebie wyrzucić. Wypuściła z ust powietrze, a na jej piegowate policzki wpłynęły rumieńce. Stała tam, oczekując na jego reakcję, mając jednocześnie ochotę obrócić się i uciec gdzie pieprz rośnie. |
| | |
| Temat: Re: Odbudowany most | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|