|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Dworzec kolejowy Sob Cze 08, 2013 12:53 am | |
| First topic message reminder :Ponieważ dostawy żywności docierają do Kwartału bardzo rzadko, a podróże dla mieszkańców pozostają całkowicie poza zasięgiem, jeszcze do niedawna dworzec używany był jedynie w trakcie dożynek. Po ogłoszeniu likwidacji getta jest jednak miejscem, z którego odjeżdżają transporty robotników, kierujące się do obozów pracy.
Ostatnio zmieniony przez Ashe Cradlewood dnia Wto Lis 04, 2014 12:32 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Sro Maj 27, 2015 6:46 pm | |
| Specyficzne poczucie humoru Ferrisa rozbawiło szeregowca, ale niestety nie jego zwierzchnika. Starszy z mężczyzn, tuż po usłyszeniu personaliów Lovercrafta, spojrzał na niego podejrzliwie, ale już po chwili wystukał dane na tablecie, tym samym wpisując go oficjalnie na listę osób wyjeżdżających z getta.Kto powiedział, że chętni zostaną zatrzymani przy próbie wyjazdu? Wszelkie represje czekały tylko tych, którzy nie zgłosili się w swojej turze. - Szerokiej drogi - oznajmił Strażnik, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że na ochotnika nie czekają drinki z palemką, ale naprawdę ciężka praca. Nawet nie podejrzewał podstępu, dlatego ustąpił drogi mężczyźnie, jednocześnie dając znać swojemu młodszemu koledze, żeby nie ważył się oddawać Ferrisowi butelki z alkoholem. Szeregowy wykonał polecenie, ale przy tym wszystkim zdążył jeszcze mrugnąć Lovercraftowi na pożegnanie. Widocznie jego urok osobisty wciąż działał całkiem nieźle.
Ferris i Mathias znajdują się już w pociągu. Jeśli zmienicie zdanie, możecie założyć temat w dziale z transportem lub retrospekcjami, możecie też dać mi znać, a zrobię to sama. |
| | | Wiek : dzwadzieścia jeden Zawód : tancerka... dorywczo podróżniczka po dystryktach Przy sobie : zdobiony sztylet, leki przeciwbólowe, kawałek ćpuńskiego arsneału matfjasa, pistolet, kamera, trochę dolarów, fałszywy dowód tożsamości [barbie strauss], potwornie okrojona garderoba, przytojny mąż Znaki szczególne : ruda głowa i ogormna duma Obrażenia : nos po złamaniu idelanie nastaiwony, heh
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Czw Cze 04, 2015 1:03 pm | |
| Nigdy nie zastanowiłam się nad tym, w jaki sposób przebywały wywózki, co tak naprawdę mogli czuć ludzie stojący przed Strażnikami. W ściśle wyznaczonych dniach wolałam omijać szerokim łukiem zniszczoną halę dworca postawionego ze zwyczajnym dla nas przepychem. Udawałam obojętność, bierność, całe to przedstawienie budziło u mnie znużenie. Próbowałam być ponad wszystkimi, zazwyczaj kończąc wszystkie dyskusję na temat Dwunastki gorzkim śmiechem. Czasem nawet denerwowałam się, że poddawali się jak usłużne zwierzątka gotowe na nowy, lepszy świat. Niesamowicie irytował mnie brak szacunku dla swojego jedynego domu, wybranie najłatwiejszej opcji - ucieczki… Prawdę mówiąc, wtedy zrozumiał część tych motywów. Mechanizm działał prosto i niezbyt skomplikowanie. Ludzie stali, panowie odhaczali ich nazwiska, następnie wsiadano do pociągu, czekało się na jakąkolwiek zmianę nędznego losu... Wszystko toczyło się aż nadto naturalnie. Cóż, Kapitol się nieco zmęczył. Albo to tylko ja nim. Najzwyczajniej budziłam się w nocy i nie potrafiłam dalej oddychać powietrzem pełnym pyłów, ludzkich cierpień oraz wciąż narastających zmartwień. Przynajmniej mogłam się pocieszyć odpowiedzią na jeden wypadek. Gdyby ktokolwiek pytał - zgodnie z prawdą powiedziałabym, że wyjazd na chwilę do kopalni był wyłącznie moją decyzją. Nikt nie dałby wiary, jednak kto by się przejmował jedną, rudą głową. Przecież odcięli nas od konsultacji psychiatrycznych i stałego dostępu do środków farmakologicznych. Powinni się cieszyć, że znów kogoś nie zamordowałam… a to pewnie wyłącznie dlatego, że nie dawali nam tutaj samochodów. Niemniej powracając na ziemię, sama musiałam przeżyć to po raz pierwszy i (oby) ostatni raz. Każdy wspaniały dowódca miał plan, który kończył się powrotem pełnym glorii oraz chwały, więc nie mogłam wypaść poza ten schemat. (I tak, to prawda, że nie miałam scenariusza na okres od wysiadki z pociągu aż po powrót do stolicy. Widziałam tylko jak mieliśmy zakończyć całą sprawę.) Po słowach wycedzonych przez mężczyznę otworzyłam usta w geście autentycznego zdziwienia. Ważyłam torby z jakiś milion razy, zostawiając nawet pół kilograma wolnego miejsca (nie bądźmy aż nadto rozrzutni). Aczkolwiek nie straciłam głowy przez ten cholerny kilogram. Zgrabnie przekształciłam to w teatralny wyraz znużenia, lekkiego niezadowolenia prawie jakbym była bardziej znudzona tym wszystkim niż on, Strażnik Ostatniego Kilograma. - Mój dłuży głuptasek… - uśmiechnęłam się, ciągnąć słowa. Sięgnęłam po bagaż niesiony przez Lewisa, nie chcąc otwierać własnej torby, która stanowiła idealny przykład tego, czego nie powinno się zabierać do pieprzonej pracy w pieprzonej kopalni. Udając poszukiwania, przerzuciłam kilka swoich rzeczy. Po niespełna kilkudziesięciu sekundach wyciągnęłam męską parę spodni, omiatając ją wzrokiem zza okularów przeciwsłonecznych. - Jose, - kiwnęłam głową w bliżej nieokreślonym kierunku, spoglądając pod kątem ku mojemu ukochanemu mężowi - one i tak wszyły z mody jakieś pięć sezonów temu. Zgrabnym ruchem oddałam Strażnikowi Ostatniego Kilograma zwinięty w kłębek materiał, uśmiechając się czarująco pod nosem. Już wystarczająco pocięłam swoją garderobę na rzeczy a) po które wrócę, b) które zabieram, c) których już pewnie nie założę. Otwarcie mogłam powiedzieć, że to było gorsze niż uzyskanie przebaczenia. A wszystkie zapakowane buty były mi potrzebne. Tak swoje sprawy załatwiały prawdzie damy, proszę państwa.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Sob Cze 06, 2015 12:55 am | |
| Gdyby był to obrazek z przyszłości to pewnie trząsłby się ze strachu. Stałby samotnie na dworcu, wśród motłochu, znamienitych osobowości, które w getcie stały się kompletnie bez znaczenia. Tak samo jak oni drżałby o swoje życie, bo strażnik pokoju mógłby zakończyć je jednym pociągnięciem spustu. Pozbyć się go jak za pomocą packi unieszkodliwia się irytującą się muchę. Bo tym właśnie ci ludzie są dla aktualnych władz Kapitolu. Małymi, bzyczącymi insektami, które skrzętnie zbierają na lep, jakim jest dystrykt dwunasty. To, co odróżnia ich od tych stworzonek to intelekt, cóż, przynajmniej powinien, bo wielu byłych mieszkańców stolicy nie może się zbytnio nim pochwalić. Nie jest to jednak przyszłość. Nie jest to pociąg, którym Lewis powinien jechać. Szczęśliwie darowano mu jeszcze jeden miesiąc wolności. Odłożono w czasie nieuniknioną wywózkę. Najwidoczniej zrobiono to całkiem niepotrzebnie, bo stał oto teraz na peronie wspaniałego dworca, spakowany i gotowy do wyjazdu. O ironio, jesteś chyba jednym bogiem, jaki ma tu rację bytu. Jeśli ktoś miesiąc temu powiedziałby mu, że pojedzie z własnej woli do dwunastki to wyśmiałby go. Przecież od dłuższego czasu planował subtelny odwrót taktyczny z getta. Mając pomoc w osobie Conrada dotychczasowa mrzonka miała szansę przeistoczenia się w rzeczywistość. Tymczasem stał spokojnie obok swojej żony uśmiechając się głupio pod nosem. Zapewne odejmowało to kilka punktów wiarygodności jego kreacji Josepha Straussa, ale nie mógł się powstrzymać. Rzadkim zjawiskiem było zobaczenie rysy na doskonałej masce Amelle, którą zazwyczaj nosiła w jego towarzystwie. W dodatku Ferrisowi udało się dostać do pociągu, miał, więc powody do zadowolenia. Jednak tylko do czasu. Sądził, że Amelle pozbędzie się jakiejś ze swoich rzeczy, a nie postanowi uszczuplić jego bagaż. W końcu i tak musiał pójść na wiele kompromisów żeby zmieścić gitarę. Tymczasem ta wredna kobieta ze słodkim uśmieszkiem postanowiła pozbyć się jego ulubionej pary spodni. Co z tego, że był doskonale świadom tego, iż wygląda w nich jak aktor ze spalonego teatru? Zmiął w ustach przekleństwo, gdy odprowadzał swoje ukochane ubranie w jego ostatecznej drodze. Z wyrzutem spojrzał na rudowłosą, planując, co jej powie, gdy będą mieli chwile prywatności. Jednak uwagę Lewisa odwróciła ręka, której nie powinno tu być, a wynurzyła się z kieszeni płaszcza jego lubej. Unosząc brew w geście zdziwienia obrócił się lekko, aby ujrzeć właściciela dłoni. Okazała się nią mała dziewczynka w ubraniach zdecydowanie nie pierwszej młodości i świeżości. Nie wyglądała jak zżerałoby ją poczucie winy. Co Amelle mogła mieć w tych piekielnych kieszeniach? Lewis wiedział, że w getcie kradnie się co popadnie, a tamto dziecko może mieć już po prostu dużą wprawę w wyglądaniu niewinnie. Nie namyślając się więcej podszedł do niej, zdecydowanie złapał za łokieć i przykucnął, aby zajrzeć jej w oczy. Lata praktyki w Kapitolu pozwoliły mu na przybranie na twarz maski idealnej obojętności i znudzenia. Osoba z boku mogłaby wziąć ich za ojca i córkę. - Oddasz mi to, co wzięłaś z kieszeni mojej żony albo zafunduję ci przejażdżkę do dwunastki w jedną stronę – powiedział cichym, pozbawionym emocji tonem. Trochę już żył, wiedział, że krzyk i groźne miny nie zrobią na wychowującym się w getcie dziecku wrażenia.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Sob Cze 06, 2015 11:46 am | |
| Nawet gdyby Strażnicy chcieli dalej kłócić się z Amelle i przeszukiwać ją, ich uwagę odwrócił Lewis, który ruszył za małą złodziejką. Mężczyźni podążyli za nim wzrokiem, a gdy zorientowali się, co właśnie miało miejsce, miny im zrzedły. Zamiast dalej zajmować się sprawdzaniem stojącego przed nimi małżeństwa, wybrali opcję wymierzenia kary dziewczynce. - Natychmiast oddaj to, co ukradłaś - zabrzmiał tubalnym głosem starszy ze Strażników - Gdzie są Twoi rodzice? Mała jednak nie miała zamiaru stać i spokojnie czekać na swój los. Mocno ugryzła Lewisa, uwalniając się tym samym z jego uścisku, a chwilę później pędziła już pomiędzy tłumem zmierzającym w stronę pociągu. Barbara (uboższa o dwa dolary) i Joseph mogli wykorzystać całe zamieszanie i bezpiecznie udać się do przedziału.
Dwie godziny później wszystkie miejsca w pociągu były już zajęte. Strażnicy przegonili gapiów z dworca i urządzili jeszcze jeden, ostatni i kontrolny obchód. Nie dopatrując się żadnych nieprawidłowości, zadowoleni z powodu braku jakichkolwiek incydentów dnia dzisiejszego, dali sygnał do odjazdu, a maszyna pomknęła w stronę Dystryktu Dwunastego. Wywózka numer trzy zostaje uznana za zakończoną. Dziękuję za udział w zabawie i zapraszam do Dwunastki, gdzie w razie potrzeby możecie tworzyć własne tematy. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Nie Cze 28, 2015 1:15 pm | |
| Ten dzień był wyjątkowo mroźny. Zgromadzeni na dworcu mieszkańcy Kwartału stali skuleni w niewielkich grupach, rozcierając zmarznięte dłonie i czekając, aż Strażnicy Pokoju wpuszczą ich do pociągu. Łatwo było zauważyć, że żaden ze strażników nie miał zbyt radosnej miny - zapewne większość marzyła o tym, by znaleźć się już poza Kwartałem w ciepłym mieszkaniu. Bez większego zaangażowania wydawali więc komendy, kierując Bezprawnych do poszczególnych wagonów, a ludzie bez oporów wsiadali do pociągu. Każdy chciał się trochę ogrzać, choć najprawdopodobniej była to ostatnia przyjemność, jaka czekała wywożoną do Dwunastki ludność. W tłumie dało się słyszeć ponure szepty i pojedyncze, nienawistne spojrzenia rzucane w stronę strażników. Na twarzach mieszkańców Kwartału - a już niedługo Dystryktu Dwunastego - malowała się niepewność o to, co czekało ich w odległym dystrykcie. Niska temperatura i lekki śnieg, który zaczynał powoli sypać, skutecznie odstraszyły część gapiów, więc wydawało się, że tym razem na dworcu panował mniejszy tłok. Nie była to jednak jedyna przyczyna. Szybko okazało się, że nie wszyscy wytypowani stawili się na miejscu. Podczas gdy czwarta wywózka wciąż trwała, w innych częściach miasta wszczęto już poszukiwania.
Zapraszamy do gry wszystkich wytypowanych do wywózki. Z listy oficjalnie wykreślono Maeve Blackwood, a Johanna Mason podjęła próbę ucieczki. Na liście poszukiwanych znaleźli się również Lewis Vangeance, Rosemary Garroway, Mathias le Brun i Amelle Ginsberg. Pozostali nie zareagowali, zakładamy więc, że znajdują się na terenie getta (w mieszkaniach) lub niebawem pojawią się na peronie. Brak reakcji oznacza wizytę Strażników Pokoju w miejscu zamieszkania i doprowadzenie na pociąg oraz przetransportowanie do Dwunastki. Przypominamy, że do trzeciego planowanego transportu z getta wytypowano: Amelle Ginsberg, Andy'ego Rose, Cancer Leander, Catherine Epps, Christine Turner, Dylana Sharpe, Elliota Murdock, Emmę Swan, Freda Räikkönena, Islwyna Argall, Jay Sinclair, Johannę Mason, Jolene Ramsay, Jonathana Blake'a, Josie Rotenberg, Lewisa Vangeance, Mathiasa le Brun, Maeve Blackwood, Noelle Rhodes, Rhiannon Lancaster i Wyatta Coopera
Na Dworzec zapraszamy chętnych do interakcji Strażników Pokoju, a także odważnych gapiów lub opozycjonistów. Przypominamy o możliwości wpłynięcia na wskaźnik popularności oraz oczywiście dalszą fabułę. Niech los Wam sprzyja! |
| | | Wiek : 39 Zawód : Szarpidructwo w Violatorze Przy sobie : latarka, wybrakowana wędka Obrażenia : Bez ucha, wychudzona i mizerna
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pon Cze 29, 2015 11:40 am | |
| Zima zawsze była moją ulubioną porą roku. Kiedyś lubiłam patrzeć na niebo i czuć spadające, aksamitne płatki śniegu, muskające moją cerę. Uwielbiałam te bezcenne, zimowe pocałunki. Jako małe dziecko widziałam w zimę płaczącą dziewczynkę i jej tatę. Przewróciła się na lodzie i być może nabiła sobie siniaka na nodze. On pocałował ją w policzek, a chociaż nie przestało ją boleć i nadal trzymała się za kolano, spojrzała na niego, i zapomniała o zdarzeniu. Brakowało mi rodziców, ale wtedy odpuściłam smutek. Wtedy byłam jeszcze szczęśliwsza na śniegu, myślałam, że nieważne jak mocno boli, jak mocno czegoś ci brakuje, wystarczy mieć kogoś, kogo kochasz, a wszystko inne już się nie liczy. Wyobrażałam sobie, że z nieba są na mnie spuszczane takie zimowe pocałunki. Że nawet jeśli moich rodziców nie ma, kochają mnie taką, jaką jestem. Samotną, trochę sceptyczną, ekscentryczną. Czuwają. Chciałam w życiu siły i przyjaciół, a miałam tylko momenty, w których śnieg mógł spaść na moje rzęsy, i zamknąć mi oczy na niezmienną rzeczywistość. Mogłabym na zawsze zasnąć w śniegu. Ale nie poddawałam się. Brnęłam, prowadząc wojnę między rzeczywistością i światem, w którym marzenia mają rację istnienia. Do dnia dzisiejszego wiele się zmieniło. Zawsze zaskakiwałam siebie samą tym, jakie role mogłam zagrać w życiu innych ludzi. Potrafiłam być ponad innymi, ale i padałam im do stóp. Tak samo jak ja, zmieniło się moje podejście do marzeń i wspomnień. Już nie zatapiam się w śniegowych płatkach, już ich nie potrzebuję. Potrafię o siebie zadbać. Znalazłam jakiekolwiek źródło zarobków w Violatorze, jako muzykantka. Znalazłam przyjaciół. Znalazłam swoje miejsce na świecie, i czasami, uśmiecham się pod nosem. Pamiętam swoje słabości, ale uczę się z nimi żyć. Nikt nie jest idealny. Gdy pierwszy płatek śniegu spadł mi na nos, mimowolnie lekko przymrużyłam oczy i uśmiechnęłam się pod nosem. Moim najcieplejszym ubraniem był dziurawy, znaleziony płaszcz, musiałam więc otulić się rękami, żebym kompletnie nie zamarzła na tym dosyć pustawym dworcu. Spodziewałam się większej ilości osób. Obecni jednak nie kipieli ogromnym entuzjazmem. Wiadomo, przeżyli ogromny spadek z pozycji społecznej, od Kapitolinów do KOLC-owców, a wygląda na to, że to jeszcze nie koniec niespodzianek. Propaganda głosi, że w Dwunastce będzie jeszcze gorzej niż do tej pory, jednak i wielu ma nadzieję na poprawę swoich warunków. Jak dla mnie może to być cokolwiek. Nauczyłam się być szczęśliwa bez tych wszystkich rzeczy, które czyniły mnie zamożną Kapitolinką, poradzę sobie jeszcze raz. Mam tylko nadzieję, że na miejscu spotkam Ewangelinę. Już dosyć długo jej nie widziałam. Z jednej strony chciałam się jej odwdzięczyć za opiekę nade mną, a z drugiej nie chciałam wchodzić jej w drogę. Nie jestem pewna, czy jej mama mnie polubiła. Ale przy Ewangelinie czuję się znowu jak ta mała dziewczynka, która dopiero uczyła się żyć. Muszę ją znowu zobaczyć. Strażnicy jak zwykle byli tacy obojętni. Za to im płacą, ale zawsze przerażała mnie wizja ich życia. Jest taka tajemnicza. Mroczna. Cokolwiek robią, nie mogą się śmiać ani płakać. Czy otrzymują za to kary? Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że praca Strażnika jest prosta - pilnuj i tłum sprzeciw. Ale wydaje mi się, że wiele osób nie podołałoby zadaniu, jakim jest zachowanie kamiennej twarzy. Przynajmniej ja bym nie mogła. Nie w tym życiu. Nie był jeszcze czas na wsiadanie do pociągu, a stawałam się jakoś nerwowa. Stałam oparta o murowaną ścianę, a czułam się, jakby za mną stała ogromna tarcza zegarowa, a w mojej głowie odbijało się echem tik, tak. Czułam, że czas ucieka, a Strażnicy stoją, jakby byli poza czasem. Denerwuję się. Nie mam z kim porozmawiać. Chcę już tylko mieć to wszystko za sobą. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : Muzyk Przy sobie : paczka zapałek, latarka z wytrzymałą baterią, scyzoryk wielofunkcyjny, kastety, apteczka, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : Brak Obrażenia : Brak
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pon Cze 29, 2015 1:47 pm | |
| /po Victorze!
Od czasu, gdy Lisbeth zobaczyła listę z nazwiskami osób do wywózki i odnalazła na niej Noelle to zastanawiała się poważnie, czy nie przyjść na dworzec i jej nie pożegnać. Prawda była taka, że ich relacje była naprawdę dziwna. Z jednej strony Rhodes pomagała Lis w Getcie, dawała jej wiele muzycznych porad, które dziewczyna wykorzystała nieraz. Ale z drugiej strony... cóż. Noelle była Kapitaluchem, których Echo bardzo nie lubiła i winiła ich za to, że tu się znalazła. Tak więc miała ambiwalentne uczucia co do samej kobiety, która jednak była od Lisbeth starsza i bardziej doświadczona. O prawie dwadzieścia lat. Po długim namyśle, postanowiła, że przyjdzie i powie te kilka ostatnich słów na pożegnanie, choć sama nie wiedziała, co z tego wyjdzie. Ten dzień był mroźny, zdecydowanie zapowiadał nadchodzącą zimę. A zwłaszcza ten śnieg, który padał aktualnie. Jak jeszcze mieszkała w Dystrykcie to lubiła całkiem tą porę roku. Może dlatego, że wtedy w ich mieszkaniu było względnie ciepło i nie zamarzali na kość. Jednak teraz to była zmora Lisbeth i nie chciała, żeby to kiedykolwiek nadeszło. Martwiła się o młodego, który był bardzo chorowity. W tamtym roku ledwo co przeżył zimę. Teraz nie wiedziała, jak to będzie. Jeszcze się trzymał, nie zapowiadało się na żadną chorobę. W razie czego miała w domu opakowanie antybiotyków, gorzej jak złapie coś wirusowego, wtedy wszystko będzie zależało od wytrzymałości jego organizmu, a do niego nie miała jednak zaufania. Martwiła się o brata, ale nie mogła nic poradzić jak tylko spróbować ogrzać czymś dom, tym marnym piecem kaflowym, który mieli. Lis wolnym krokiem weszła na peron, rozglądając się za Noelle. Była pewna, że tu przyjdzie, ucieczka była do niej zupełnie niepodobna. Znała już ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że kobieta pogodziła się ze swoim losem i nie miała zamiaru się buntować. A chociaż w mniemaniu Lisbeth. Dziewczyna bez problemu dostrzegła ją w tłumie osób. Stała samotna, oparta o mur i czekająca na nadchodzący ją los, na który nie miała żadnego wpływu. Glasgow podeszła do niej i spojrzała na kobietę. - Noelle... - szepnęła. Nie było jej tu od dawna... od czasu, gdy to jej rodzice zostali niemalże siłą wtargani do pociągu. Nie wiedziała, co mogła powiedzieć. "Hej, wszystko będzie dobrze! To tylko walenie kilofem w węgiel, nic takiego!"? Zdecydowanie nie brzmiało to zbyt dobrze. "Tak mi przykro" też tu jej jakoś nie pasowało. Postanowiła więc milczeć i czekać, aż kobieta sama coś powie. |
| | | Wiek : 39 Zawód : Szarpidructwo w Violatorze Przy sobie : latarka, wybrakowana wędka Obrażenia : Bez ucha, wychudzona i mizerna
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pon Cze 29, 2015 8:47 pm | |
| Wpadłam w krótki trans. Ciągle słyszałam tykanie zegara, jakbym czekała na wybuch bomby lub coś, co przerwie melancholijny stan tego zamarzniętego peronu. Z pewnym wewnętrznym zasmuceniem czekałam na jakiś sygnał głosowy czy gest od Strażników, który każe nam przenieść się do wnętrza pociągu. Przypuszczam, że w środku nie będzie przynajmniej tak wietrznie. Nie mam jednak nadziei na ogrzewanie, podróż raczej będzie się odbywać w klasie ekonomicznej. Kapitolińskie pociągi zawsze były tak pięknie ozdobione, miały dużo niepotrzebnych wagonów, które były częścią pociągu tylko jako ozdoby. Tym razem na pewno nie będzie tak wygodnie. Po prostu nie mogę doczekać się zakończenia całej tej historii. Przez śnieżne opady zobaczyłam kroczącą ku mnie osobę o rozpoznawalnej fryzurze i charakterystycznych rysach twarzy. Wybudziłam się z podświadomego snu. - Noelle... - Echo spojrzała na mnie. Nasza relacja była czymś pomiędzy nieznajome a koleżanki po fachu. Może gdybym była trochę młodsza, byłybyśmy przyjaciółkami. Tak naprawdę nie powinno mnie obchodzić, co pomyślą inni, ale też nie chcę się narzucać dziewczynie, przed którą całe cudowne życie. Praktycznie nie znałam Lisabeth, a może powinnam. Zawsze wydawała mi się samotna i zapracowana, zwłaszcza z dzieciakiem. Mam tylko nadzieję, że nie wpadnie kiedyś w kłopoty przez ten cały młodzieńczy bunt. Nawet jeśli, być może nigdy nie będzie mi dane to wiedzieć. Ale co tak naprawdę ona tu robi? Biorę pod uwagę dwie opcje: chce wszcząć zamieszki lub przyszła tu dla mnie. Jasne, wolałabym tę drugą opcję. Zawsze lubiłam Lis za jej artystyczną duszę i tą pozytywnie negatywną energię, którą kipiała. Wyglądała na niepewną, więc po prostu zapytałam ją. - Przyszłaś tutaj zaśpiewać? - rzuciłam ironicznie, trochę złośliwie, ale przyjaźnie. Nie w moim stylu, ale dzisiejszy dzień dziwnie na mnie wpływa - Tak ogólnie, to hej - dodałam trochę luźniej. Zawsze należy się przywitać na początku rozmowy. Rozmawiałyśmy cicho jak myszy, na peronie mimo wielkiego tłoku ludzie nie byli skłonni do rozmów. Było tak cicho, że wydawałoby się, że mieszkańcy i Strażnicy słyszą każde nasze słowo. - Usiądźmy - zaproponowałam. Znużyło mnie stanie w miejscu i to ciężkie, zimowe powietrze. Skuliłam się i usiadłam pod murem,peronu, ocierając dłonie o siebie dla rozgrzania. Czekałam aż dziewczyna przysiądzie się. Ściana nie była zbyt zadbana ani wygodna jako prowizoryczne miejsce siedzące, ale wszystkie ławki były już zajęte przez pazernych Kwartalanów. Nie mam ochoty nawet ich prosić o miejsce siedzące dla starszej osoby. Za dużo tutaj degeneratów. - Jak tam młody? - zapytałam niezbyt gorliwie. Odbiegałam od tematu wyjazdu i opuszczania getto. Tak naprawdę, co mnie obchodził jej brat? To prywatna sprawa Lis. Oczywiście wywózka to dobry temat do rozmowy, ale niemiło mi o tym rozmawiać, nawet jeśli w KOLCu przeżyłam na początku prawdziwe piekło z pewnym Strażnikiem. Może powinnam być szczęśliwa, ale tak naprawdę nic się nie zmieni. Znowu zostanę w grupie Kapitolinów, pośród tych samych ludzi. Zmieni się tylko otoczenie. Mam nadzieję, że gdzieś tam daleko będę mogła nadal grać dla publiczności. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Wto Cze 30, 2015 1:18 am | |
| Jeżeli Lisbeth i Noelle sądziły, że znalazły chwilę, by spokojnie porozmawiać, to były w sporym błędzie. W pewnym momencie kobiety mogły poczuć na sobie czyjś wzrok, a gdyby uważniej się rozejrzały, całkiem szybko spostrzegłyby pośród tłumu niską, lekko przygarbioną staruszkę w podniszczonym płaszczu. Pozostały gdzieniegdzie złoty brokat i fantazyjne, choć wyblakłe guziki świadczyły o tym, że kiedyś kobieta musiała należeć do bogatszej warstwy kapitolińskiego społeczeństwa... albo że Los się do niej uśmiechnął i znalazła gdzieś płaszcz bądź komuś go ukradła. To jednak liczyło się najmniej, kobieta spoglądała bowiem uważnie to Noelle, to Lisbeth, marszcząc lekko brwi. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : Muzyk Przy sobie : paczka zapałek, latarka z wytrzymałą baterią, scyzoryk wielofunkcyjny, kastety, apteczka, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : Brak Obrażenia : Brak
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Wto Cze 30, 2015 2:01 pm | |
| Całe Getto człowieka wprowadzało w melancholię, gdy w nim przebywał kilka godzin. Gdy już się jej kilka miesięcy, to przestaje się zwracać w ogóle uwagę na wszechobecną biedę, głód i śmierć. To może wydawać się okrutne, ale Lisbeth już nie żałowała sierot siedzących gdzieś na ulicy i wyciągających swoje wychudzone ręce, prosząc o jedzenie. Nie zwracała uwagi na to, że jakieś podlotki gdzieś w zaułku gwałcili młodą dziewczynę, albo jak ktoś coś kradł. Byle to nie dotyczyło jej albo Jamiego. Jednakże wchodząc na dworzec, dech zaparło jej w piersiach. Po raz pierwszy od dawna poczuła smutek, żal i bezsilność w sprawie tego, co się dzieje z nią i wszystkimi mieszkańcami Getta, których Kapitol się pozbywał i wywoził na przymusowe prace w Dwunastce. A każdy przecież dobrze wiedział, z czego ten Dystrykt się utrzymywał. Najbardziej przygnębiającą myślą było to, że gdzieś wśród ludzi tam pracujących są jej rodzice, których nie widziała od miesiąca. Nie wiedziała, czy wciąż żyją. Nie wiedziała, jak sobie radzili. Ale była pewna jednego - kochała ich, a oni ją, Jamiego i swojego najstarszego syna, z którym Lisbeth nie miała kontaktu od czasu, gdy widzieli, jak Strażnicy Pokoju wprowadzają ich do pociągu. Glasgow i Noelle nie były były przyjaciółkami, czy nawet dobrymi znajomymi. Nie wiedziały nawet zbyt wiele o sobie. Pracowały w jednym klubie, Rhodes czasami dała Echo jakieś rady i wskazówki... tyle. Może raz czy dwa wspomniały coś więcej na swój temat. Lisbeth wiedziała, że Noelle była Kapitolinklą, jedną z tych, których obarczała winą za to, że tutaj się znalazła, ze musiała przechodzić przez to całe piekło, jakim dla młodej dziewczyny Getto było. Piekłem, z którym próbowała nieudolnie walczyć, bronić przed nim swojego młodszego brata, dla którego stała się niczym matka, której tak bardzo mu brakowało. - Przyszłam dla Ciebie. Ale jak chcesz, mogę zaśpiewać, tyle że z Tobą - powiedziała i posłała kobiecie blady uśmiech. Nie miały zbyt wiele okazji, żeby razem pomuzykować, ale kto wie, może to dzisiaj jest dla nich czas? - Postanowiłam, że się pożegnam. Jak zobaczyłam Twoje nazwisko na liście, to jakoś... smutno mi się zrobiło - odparła. Mówiła szeptem, jakby nie chciała, by ktokolwiek usłyszał ich rozmowę. W której przecież nie było niczego złego, tak naprawdę. Dziewczyna przytaknęła jedynie głową i usiadła, opierając się o zimny mur. Jednak teraz nie zważała na to ani trochę. Miała silną odporność, nie zachoruje od pięciu minut siedzenia na ziemi. Na dworcu nie było o wiele zimniej niżeli u niej w mieszkaniu. - Na razie dobrze... ale nie wiem, co będzie potem. Martwię się o niego. Jest taki chorowity - powiedziała, choć wcale nie musiała. Kim była dla niej Noelle, żeby się jej zwierzać z prywatnych problemów. Jednak Lisbeth było ciężko cokolwiek powiedzieć na temat wywózki, mimo że ją to też kiedyś czekało. Kto wie, może to właśnie jej imię i nazwisko pojawi się na kolejnej liście? Tylko kto wtedy zaopiekuje się młodym? Między kobietami zapanowała chwilowa cisza. Nie była jednak ona niezręczna, nie dla Lis. Patrzyła się przed siebie i zastanawiała, czy jej życie ulegnie jakoś zmianie, gdy zabraknie Noelle w jej życiu. Może nie grała w nim bardzo ważnej roli... co nie zmieniało faktu, że będzie za nią tęskniła. Na swój dziwaczny, zbuntowany sposób. Z zamyślenia wyrwało ją dziwne poczucie, że ktoś ją obserwuje. Glasgow rozejrzała się uważnie. Zauważyła w tłumie jakąś starszą panią, która przypatrywała się jej oraz Rhodes. - A ta starucha niby czego od nas chce? - zapytała retorycznie, wskazując na nią skinięciem głowy. Wyglądała jak zwykły mieszkaniec Getta. W zniszczonym płaszczu, który kiedyś kosztował majątek. Lis też miała trochę takich ubrań, których lata świetności już dawno miały za sobą, jednakże było w nich coś, co wskazywało na to, że wcale nie były pierwszym lepszym ciuchem ze szmateksu. |
| | | Wiek : 39 Zawód : Szarpidructwo w Violatorze Przy sobie : latarka, wybrakowana wędka Obrażenia : Bez ucha, wychudzona i mizerna
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Wto Cze 30, 2015 10:37 pm | |
| - Przyszłam dla Ciebie. Ale jak chcesz, mogę zaśpiewać, tyle że z Tobą. Poczułam się miło. Przynajmniej ktoś jeszcze o mnie pamięta. - Może nie dziś - zasugerowałam, że dotrwamy następnego spotkania w tak trudnych czasach, spoglądając z nadzieją na Lis. Śpiewanie w takich okolicznościach wydawało mi się trochę sprzeczne z całą sytuacją, bo nie było żadnego powodu do śpiewania. Wyjazd stąd nie jest ani radosną wiadomością, ani żadną katastrofą. Wszystko tutaj dzieje się tak powoli i w pewnej atmosferze grozy. Aż ciężko rozmawiać w tak dusznej atmosferze, a co dopiero śpiewać. - Postanowiłam, że się pożegnam. Jak zobaczyłam Twoje nazwisko na liście, to jakoś... smutno mi się zrobiło - pewnie sama przyszłabym tutaj, gdybym zobaczyła Lis na liście. Nie dziwię się jej. - Na razie dobrze... ale nie wiem, co będzie potem. Martwię się o niego. Jest taki chorowity - nie chcę opuszczać Lis, jakbym miała niedługo umrzeć lub miało stać się coś strasznego, a ona żałować po mnie. Ma własne problemy, a tak bardzo chciałbym zostawić ją szczęśliwą, ten jeden raz. Ma przecież tylko brata, no i rodziców w Dwunastce. - Wszystko będzie dobrze - pokrzepiłam ją tymi tak mało oryginalnymi słowami, które brzmią jak tytuł kiepskiego filmu, delikatnie kładąc dłoń na jej ramieniu - Kiedyś słyszałam, że życie jest jak łuk i strzała. Musi naprężyć się w jedną stronę i nazbierać dosyć negatywnej energii, by wystrzelić w drugą stronę ze zwielokrotnioną siłą - powiedziałam z pewnym uśmiechem. Czas nadal płynął jak miód, leniwie i powoli, jednak nie tak słodko, a między nami zapanowała krótka, nostalgiczna cisza. Ostatnie chwile w Kwartale... i początek nowej przygody. Cały czas starałam się wmówić sobie, że wszystko będzie dobrze, że to wszystko to tylko przygoda i czeka na mnie jakaś nagroda na końcu. Jednak po tym wszystkim, co się wydarzyło, ciężko jest nie patrzeć realistycznie na to, co dzieje się w Panem. To trochę hipokryzja z mojej strony, bo wmawiam Lis, że nie będzie źle. Ale chyba już jestem za stara na takie kłamstwa. Nim się obejrzałam uroniłam łezkę, lecz szybko ją wytarłam dłonią. Nie chciałam, żeby ludzie z peronu widzieli mnie słabą przed wyjazdem do Dwunastki. Nie jestem pewna, czy Lis cokolwiek zauważyła. Miałam ochotę wpaść w jej ramiona, wypłakać się i jakoś zatrzymać czas, żeby już zawsze było dobrze. W pewnym momencie poczułyśmy na sobie czyjś wzrok. Kontynuowanie rozmowy stało się zdecydowanie kłopotliwe. Siorbnęłam nosem z zimna i po części z płaczu, widząc, na pierwszy rzut oka, wścibską staruszkę. To prywatna konwersacja, ale chyba nie podoba jej się to, że ze sobą rozmawiamy. Prawdopodobnie zorientowała się już, że ją zauważyliśmy. Wyglądała ekscentrycznie w swoim typowo Kapitlińskim, nowobogackim płaszczu. Hej, sama chciałabym taki mieć. No, może trochę bardziej odnowiony. - A ta starucha niby czego od nas chce? - Ciekawe, czy to usłyszała. - Nie wygląda zbyt przyjaźnie, ale mimo wszystko powinnaś okazywać szacunek starszym osobom - dałam krótką radę dziewczynie. Kiedyś może wpaść przez takie teksty w kłopoty. Nie chciałabym tego. - Coś nie tak, proszę Pani? - rzuciłam krótko w jej kierunku spod muru. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Wto Cze 30, 2015 11:27 pm | |
| Kobieta drgnęła nieznacznie, po czym lekko się skrzywiła, kiedy Lisbeth nazwała ją staruchą, ale stała wciąż w miejscu, mierząc obie kobiety wzrokiem i widocznie nie przejmując się tym, że jej obecność została zauważona. Dopiero na dźwięk głosu Noelle nieznajoma w końcu się poruszyła. Powolnym, ostrożnym krokiem ruszyła w stronę muru, zaskakująco zgrabnie lawirując między ludźmi. Lisbeth i Noelle mogły zauważyć, że staruszka w zagadkowy sposób przytrzymywała poły swojego sfatygowanego płaszcza. Nieznajoma zatrzymała się nad obiema kobietami. Z bliska jej płaszcz wydawał się jeszcze bardziej absurdalny w porównaniu z burymi, wysłużonymi ubraniami, jakie mieli na sobie tłoczący się na dworcu mieszkańcy Kwartału. Na dodatek na serdecznym palcu prawej ręki staruszki tkwił sporych rozmiarów pierścionek z mieniącym się różnymi barwami oczkiem. Podobnie jak płaszcz, pierścionek miał już lata świetności za sobą. - To mnie nazwałaś staruchą, młoda damo? - odezwała się nagle kobieta, rzucając Lisbeth spojrzenie pełne teatralnego oburzenia. Jej głos był zaskakująco mocny, choć nieco zachrypnięty. - Powinnaś mnie widzieć jeszcze kilka lat temu na jednym z bankietów u dobrego prezydenta Snowa. Sama poczułabyś się staro! Kobieta zaśmiała się cicho i poprawiła nieco płaszcz, przenosząc wzrok na Noelle. - Wszystko jest nie tak, odkąd tu trafiliśmy - prychnęła, ściszając nieco głos, by przechodzący nieopodal Strażnik Pokoju jej nie usłyszał. Zamilkła na chwilę. - Cóż, właściwie zastanawiałam się, czy wam przypadkiem czegoś nie potrzeba, moje drogie. Podróż z pewnością będzie długa, a po drodze raczej nie odwiedzicie żadnych sklepów z pamiątkami. To mówiąc, staruszka uśmiechnęła się chytrze. Rozglądając się czujnie na boki, rozchyliła nieco poły płaszcza, a Lisbeth i Noelle ukazał się nieco zaskakujący widok. Od wewnątrz płaszcz staruszki był całkowicie pokryty wszelkimi przegrodami, kieszeniami i wszytymi w materiał schowkami. Wystawały z nich najróżniejsze przedmioty - Rhodes i Glasgow mogły dostrzec między innymi kilka scyzoryków, nieco pogięte opakowania leków przeciwbólowych, zapałek i papierosów, a także mały nóż, zapalniczkę i podejrzanie wyglądającą saszetkę z białym proszkiem. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : Muzyk Przy sobie : paczka zapałek, latarka z wytrzymałą baterią, scyzoryk wielofunkcyjny, kastety, apteczka, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : Brak Obrażenia : Brak
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pią Lip 03, 2015 4:38 pm | |
| Może nie dziś... ciekawe, czy kiedykolwiek jeszcze będą miały okazję się spotkać. Lisbeth szczerze w to wątpiła. No chyba, że w Dwunastce, aczkolwiek raczej mało prawdopodobne było to, że będą miały czas i przyzwolenie na wspólne śpiewanie. I siłę. - Jasne. - Przytaknęła jedynie głową i się uśmiechnęła. I prawdę mówiąc, to większość utworów Lis nie należało do wesołych. Zazwyczaj krytykowały system, opisywały to, co wokół się działo. Może teraz nie za bardzo byłoby to mądre, ale coś o tęsknocie mogłoby być. Dla Glasgow każda okazja do śpiewania była dobra! Echo gdzieś w środku siebie czuła to samo co Noelle - nie chciała, by jej zostawiała, żeby ją zabierano do tej Dwunastkami. Noelle tam zdecydowanie nie pasowała. Do Getta także nie. Zawsze wydawała się dziewczynie taka pełna gracji i mimo tego wszystkiego, co ją otaczało, gdzieś dalej było w niej ta Kapitolońska duma... choć nie. To słowo nie do końca pasowało Lisbeth. Była jednak pewna jednego - jak się na nią spojrzy, wiadomo do jakiej sfery społecznej należała przed rebelią. Wystarczyło potem zerknąć na taką Lis, która zupełnie się różniła od kobiety. I ubiorem, i zachowaniem. - Mam taką nadzieję. Jamie jest dla mnie wszystkim - przyznała szczerze, jednak pewnie nie musiała tego mówić. Przecież wszystko co robiła, to z myślą o młodym. Gdyby go nie było, to pewnie aż tak nie przejmowałaby się swoim losem i ryzykowała cały czas. Przez to, że ma młodego na wychowaniu, stara się nie brać jakiejś szemranej roboty, chociaż się zdarzało, że handlowała dragami, albo robiła inne gorsze rzeczy. Ale to w akcie desperacji, gdy już nie miała w ogóle pieniędzy. - Całkiem... trafne porównanie. Jednakże do naszej sytuacji pasuje też takie, że jest szare, długie i do dupy. Aczkolwiek co do tego drugiego można się kłócić. - Uśmiechnęła się pod nosem. Nie byłaby sobą, gdyby nie użyła ironii. Po prostu było to silniejsze od niej i tyle. Sarkazm i ironia towarzyszyły Lis praktycznie cały czas. Noelle to nazywała przygodą, a Lisbeth walką o przetrwanie. Nie potrafiła spojrzeć na swoje życie w ten sposób co Rhodes. Nienawidziła Getta, rządu i wszystkiego co się w nim działo. Chciała wrócić do Trójki wraz z Jamiem, rodzicami i starszym bratem, zacząć żyć jak dawniej. Wtedy będzie mogła nazwać swoje życie przygodą. Teraz to był terror i strach, że nigdy on się nie skończy. - Być może. - Wzruszyła jedynie ramionami. Może i powinna okazywać szacunek tej staruszce, ale jakoś nie wyglądała na godną jej. Lisbeth przyjrzała się kobiecie uważniej. Wyglądała jak zupełny dziwak w tych swoich świecących ubrankach. Na język dziewczyny aż się pchał kąśliwy komentarz na ich temat. - A widzi tu pani jakąś inną staruchę gapiącą się na nas w tak ostentacyjny sposób? - zapytała zamiast tego. Lisbeth była naprawdę ironiczna, sarkastyczna i nie miała zamiaru dać się pojechać. - Za dobrego prezydenta Snowa, powiada pani? Szkoda, że nie miała pani okazji odwiedzić Dystryktów. Miałaby pani Getto ciągnące się przez praktycznie całe trzynaście dystryktów - rzuciła znowu ironicznie znowu. Jej rodzinie w trójce aż tak źle się nie żyło, ale dzięki temu, że ojciec był bardzo dobrym informatykiem. Rodzinie z innych dystryktów aż tak dobrze się nie powodziło. - Ja się do Dwunastki nie wybieram jeszcze. A i nie potrzebuję żadnego badzie... - I w tej chwili na chwilę zamilkła. Nie wierzyła w to, co widziała. Jej wzrok skupił się na początku na paczce fajek. Jak ona dawno nie paliła. Papierosy tak trudno było zdobyć... szybko jednak się opanowała. - Weź te towary stąd, bo wpędzisz w kłopoty nas i siebie. Nie widzisz, że tu aż się roi od psów? - powiedziała zniżonym głosem, żeby żaden ze Strażników Pokoju nie usłyszał o czym mówią. Jak baba będzie nachalna, to zawsze można zawołać jednego i zafundować kobitce przejażdżkę do Dwunastki w jedną stronę. A powody by się znalazły. Choćby za ten biały proszek, który wcale na cukier puder nie wyglądał. |
| | | Wiek : 39 Zawód : Szarpidructwo w Violatorze Przy sobie : latarka, wybrakowana wędka Obrażenia : Bez ucha, wychudzona i mizerna
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Sob Lip 04, 2015 2:15 pm | |
| - Mam taką nadzieję. Jamie jest dla mnie wszystkim - po raz kolejny uderzyło mnie współczucie dla Lisbeth. Wolałam tego nie okazywać i nie mówić czegoś w stylu "Tak mi przykro", bo wyczuwam, że dziewczyna jest na to zbyt dumna. Jest silna i zdeterminowana, nie potrzebuje wsparcia. Ale w głębi serca liczę na nią, że wszystko jakoś się ułoży. Wierzę w nią. Jest jeszcze taka młoda, a już musi być dorosła. Większość ludzi z Kwartału prawdopodobnie nie podołałoby takiemu życiu. Ale ona zawsze była inna. - Całkiem... trafne porównanie. Jednakże do naszej sytuacji pasuje też takie, że jest szare, długie i do dupy. Aczkolwiek co do tego drugiego można się kłócić - faktyczny punkt widzenia Echo zawsze był dla mnie cenny. Zawsze byłam rozmarzona i wmawiałam sobie, że gorzej być nie może, i po prostu czekałam na jakieś zadośćuczynienie od karmy, ale na dłuższą metę być może tak się nie da. Do tej pory nie umiałam zmienić biegu wydarzeń wokół mnie. Nie potrafiłam uratować Echo i jej rodziny. Nie umiałam pomóc Ewangelinie, która mimo swojej wrodzonej wesołości cierpiała w getto. Nie potrafiłam uratować tej całej Ashe Cradlewood, z którą przeprowadziłam ledwo krótką rozmowę, ale teraz jest poszukiwana przez Kapitol. Nie uratowałam nawet siebie. Wydaje się że jestem bezużyteczna dla całego świata. Umiem tworzyć cudowne melodie i przedstawienia, ale czy w tym świecie jest jeszcze miejsce na moją sztukę? Tak jak się spodziewałam, Lis nie przejęła się moją krótką uwagą. W dzisiejszej dobie prawdziwy savoir-vivre wydaje się być rzeczą zbędną, wręcz zawadą w realnym życiu, jednak ogłada i język zawsze były obowiązkowe u Kapitolinów, a mile widziane u każdego człowieka. A w trochę gorszym świetle, wyrafinowany sposób komunikacji pozwala też na manipulację odbiorcą, jak w polityce. Po pobycie w KOLCu powoli sama zaczynam tracić umiejętność prowadzenia przyjemnej konwersacji. Ale być może to mnie uwalnia od mojego rozmarzenia. Nawet nie zauważyłam, kiedy tajemnicza kobieta przybliżyła się do nas. Cały czas nie wyglądała na zadowoloną, ale teraz jej wyraz twarzy zmienił się na bardziej rozgniewany. - To mnie nazwałaś staruchą, młoda damo? - A nie mówiłam? Ale w sumie trochę stara jest. - Powinnaś mnie widzieć jeszcze kilka lat temu na jednym z bankietów u dobrego prezydenta Snowa. Sama poczułabyś się staro! - bankiety u Snowa, kiedy to było. Staruszek wydaje się być już reliktem przeszłości, a minęło tylko parę lat. Co do tego czy był 'dobry' sama mam wątpliwości. Kapitol wydawał się nowoczesną Ziemią Obiecaną dla mieszkańców, Idyllą, rajem. Wszystkiego było pod dostatkiem, a ludzie żyli bez trosk. To było dobre. Jednak miał wiele okazji na powiedzenie "Stop!" Igrzyskom i temu całemu rasizmowi, spowodowanemu przez podział na Dystrykty i Kapitol. Być może nie potrafił tego zmienić. Bo co powiedzieliby Kapitolińczycy, którzy byliby zmuszeni, prawdopodobnie, odrzucić większość wygód dla jakichś Dystryktczyków? Bycie prezydentem to też twardy orzech do zgryzienia. - Za dobrego prezydenta Snowa, powiada pani? Szkoda, że nie miała pani okazji odwiedzić Dystryktów. Miałaby pani Getto ciągnące się przez praktycznie całe trzynaście dystryktów - Echo dopiero się rozkręcała. Może faktycznie Snow nie był taki zły jak Alma, jak mówi staruszka. Echo być może nie wie, że to Kapitolińczycy byli prawdziwymi potworami, a Snow nie mógł ich oderwać od tego luksusu i przepychu. Sami Kapitolińczycy mogli zrobić coś, by pomóc ludziom z Dystryktów, zaprzestać całego tego cyrku z Igrzyskami... i ja mogłam. Kobieta wydała z siebie szemrany, trochę mroczny chichot, po czym spojrzała na mnie. Chodziło jej o to, że też jestem stara? Też coś! Przecież 40 lat to nie tak dużo. Czyżby wiedziała o mojej pozycji w starym Kapitolu? Uczęszczała do mojej opery? Nagle wydała mi się znajoma. Ale przecież nie byłam na żadnym z bankietów Snowa. To, co powiedziała później zastanowiło mnie, czy to było spojrzenie nakłaniające do jej celu, czy miało przywołać mi odległe wspomnienie o niej. - Cóż, właściwie zastanawiałam się, czy wam przypadkiem czegoś nie potrzeba, moje drogie. Podróż z pewnością będzie długa, a po drodze raczej nie odwiedzicie żadnych sklepów z pamiątkami - mroczny, trochę fantastyczny śmiech staruszki budził we mnie niepokój. Poczułam się nieswojo, kiedy 'otworzyła się przed nami'. Ten płaszcz skrywał nie tylko historię i kapitolińską przeszłosć, ale i najwyraźniej wiele sekretów. Lis najwyraźniej bez wahania stwierdziła, że nie potrzebuje pomocy od nieznajomej staruszki. - Ja się do Dwunastki nie wybieram jeszcze. A i nie potrzebuję żadnego badzie... - Lis przerwała na chwilę. Było to niepodobne do niej - Weź te towary stąd, bo wpędzisz w kłopoty nas i siebie. Nie widzisz, że tu aż się roi od psów? - trafna uwaga. Gdy dziewczyna mówiła rozejrzałam się po płaszczu. Nie chciałam marnować jakiejkolwiek okazji, jednak nie widziałam nic nadzwyczaj użytecznego pośród rzeczy rzekomej znajomej Snowa. Ciekawe, gdzie on w ogóle jest. Skrajnie założyłam, że wszystkie pudełka staruszki mogą być wybrakowane lub puste, zwłaszcza te pogięte. Nie miałam też gwarancji na to, że dostanę działającą zapalniczkę. Scyzoryki mogły być wytępione, nóż podobnie. Żadna z tych rzeczy nie wydawała mi się ani potrzebna, ani Najbardziej zaciekawił mnie tajemniczy proszek. Właśnie to, że nie wiedziałam, co to za substancja, kazało mi po niego sięgnąć. A może ty wcale nie jesteś kimś od Snowa, tylko wzięłaś trochę tego? - Co chcesz za zapalniczkę? - rzuciłam szybko, bez myślenia. Niemal poczułam jak Lis jest zawiedziona moją nierozwagą, dookoła pełno Strażników. Nie chciałam nic kupować od staruszki, ale chciałam usłyszeć cenę. Przecież to nic nie kosztuje i nas nie naraża - Polecam zakryć płaszcz, bo się Pani przeziębi. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pon Lip 06, 2015 8:35 pm | |
| Staruszka patrzyła na Lisbeth z mieszanką rozbawienia i lekkiego znużenia, jakby Glasgow nie była pierwszą osobą, która usiłowała wmówić kobiecie, że dawniej tylko nielicznym żyło się jak w bajce. Jednocześnie dworcowa handlarka wciąż czujnie rozglądała się na boki w obawie przed Strażnikami Pokoju. Być może było to nieco groteskowe porównanie, ale przypominała starego lisa wypatrującego zdobyczy. Choć z całą pewnością sporo ryzykowała, nie okazywała ani strachu, ani napiętych nerwów. Wiele wskazywało na to, że kobieta musiała mieć wprawę w swoim "fachu". Dlatego też bardzo szybko spostrzegła tęskne spojrzenie Lisbeth rzucone w stronę paczki papierosów. Przebiegły uśmieszek (w którym kryło się jednak zrozumienie) wypłynął na twarz staruszki. Sękatą dłonią sięgnęła w stronę papierosów, udając, że poprawia wystające z niewielkiej kieszeni opakowanie. - Spokojnie - mruknęła pod nosem. - Oni są wbrew pozorom bardzo głupi. Adler trzyma ich krótko - tak się starają dopiąć wszystko na ostatni guzik i nie dopuścić do jakiegokolwiek buntu, że nie zwracają uwagi na jakąś zabiedzoną staruchę, która pokaże czasem co nieco - kobieta ponownie się zaśmiała, po czym zdecydowanym ruchem wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i otworzyła ją. Choć opakowanie pogniotło się trochę, towar nie był w żaden sposób wybrakowany. - Widziałam, że ci się spodobały. Nic dziwnego, mam je od sprawdzonego człowieka. Kobieta wyjęła z paczki jednego papierosa i rzuciła go Lisbeth. Po słowach Noelle zamilka na trochę, najwidoczniej nad czymś się zastanawiając. - Umówmy się tak, moje drogie - zwróciła się do Rhodes. - Jeżeli twoja przyjaciółka kupi ode mnie papierosy, dam ci zapalniczkę za darmo, ale przyjmę za nie tylko scyzoryk albo leki przeciwbólowe. Mam dzisiaj dobry dzień, korzystajcie z tego. Staruszka spojrzała wyczekująco na Lisbeth. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : Muzyk Przy sobie : paczka zapałek, latarka z wytrzymałą baterią, scyzoryk wielofunkcyjny, kastety, apteczka, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : Brak Obrażenia : Brak
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Wto Lip 14, 2015 8:23 pm | |
| Lisbeth naprawdę nie chciała od nikogo litości. Co ona by jej dała? Nic a nic. Mówiła Noelle o tym wszystkim, co leżało jej na sercu, bo po prostu czuła potrzebę wygadania się komuś. Nie miała w Getcie tak naprawdę nikogo, żadnej przyjaciółki ani nic. Jak tak teraz na to spojrzeć to Rhodes, nie licząc oczywiście Jamiego, była jedną z bliższych Glasgow osób. Mimo, że na pozór, były sobie zupełnie obce. Echo zawsze podchodziła do życia z pewną nutką ironii i nie byłaby sobą, gdyby nie skomentowała tego metafory o życiu na swój sposób. Nie oczekiwała od Noelle tego, że będzie próbowała jej jakoś pomóc, uratować od tego wszystkiego. W dzisiejszych czasach każdy próbował martwić się o własny tyłek, nie przejmując się zupełnie innymi. Lisbeth nie uważała też kobiety za kogoś zbędnego na tym świecie. Miała swoją wartość, pewien bagaż doświadczeń. Nigdy nie wiadomo, czy się on nie przyda. Rhodes musiała znać swoją wartość, wiedzieć, że jest osobą wartościową. Lis, mimo że nie przepadała za Kapitolczynkami, szanowała Noelle i była wdzięczna za udzielone rady i tak dalej. Zasady dobrego wychowanie nie obowiązywały w takim miejscu jak Getto. Tutaj mężczyzna nie przepuszczał kobiety w drzwiach. Nie było szacunku do starszej osoby. Nawet jak ktoś próbował przenieść zasady z poprzedniego życia, to pewnie się na tym przejechał. Lisbeth widziała po sobie, że była w stanie wykorzystać każdą okazję, by komuś coś zwinąć. I nie miała nawet za to wyrzutów sumienia. Albo ona, albo ktoś inny. Selekcja naturalna i te sprawy. – Od sprawdzonego człowieka pani mówi? – Spojrzała na staruszkę, widocznie nie ufając jej. Wolała chyba nie wiedzieć, kim ten gość był. Lisbeth też miała swoich dostawców, którzy jednak ostatnio gdzieś się zapadli, przez co miała „mały” deficyt fajek. Echo złapała fajkę i spojrzała na nią z każdej strony. Nie była ani przemoczona, ani uszkodzona w żadnym miejscu. Aż korciło dziewczynę, by ją teraz zapalić, ale nie dała się tak łatwo sprowokować. Słysząc cenę, uśmiechnęła się pod nosem. Co za starucha! – Noelle, zależy Ci na tej zapalniczce? – zapytała kobiety. Jak będzie ją chciała, to Lisbeth się skusi i wymieni swój scyzoryk na te fajki. Leków przeciwbólowych nigdy nie odda, były zbyt cenne dla niej. Zwłaszcza, że ma wiecznie chorego nastolatka na utrzymaniu. |
| | | Wiek : 39 Zawód : Szarpidructwo w Violatorze Przy sobie : latarka, wybrakowana wędka Obrażenia : Bez ucha, wychudzona i mizerna
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Czw Lip 23, 2015 12:52 pm | |
| Nie podobało mi się spojrzenie Echo w kierunku fajek. Wolałabym, aby nie pozostawała w nałogu w tak trudnych czasach. Może dostanie tę paczkę, ale co z następną? Nie jestem jej matką. Nawet jeśli jest jeszcze młoda, to jest dorosła, odpowiedzialnie decyduje sama za siebie. Poza tym, pewnie jej temperament też sprawiłby, że zrobiłaby, co by chciała. Nie możesz ocalić wszystkich, Noelle. - Oni są wbrew pozorom bardzo głupi. Adler trzyma ich krótko - tak się starają dopiąć wszystko na ostatni guzik i nie dopuścić do jakiegokolwiek buntu, że nie zwracają uwagi na jakąś zabiedzoną staruchę, która pokaże czasem co nieco. Nie poczułam się ani trochę bezpieczniej, przystępując do transakcji po słowach staruszki. Zależało mi jedynie na szansach przetrwania poza Kwartałem, chciałam mieć cokolwiek. Przewidziałam sytuację rewizji w Dwunastce. Miałam nadzieję, że jeśli do tego dojdzie, zabiorą mi latarkę i ewentualnie wędkę, ale coś tak małego jak zapalniczka zawsze mogłam schować. Mogłabym także podjąć próbę ucieczki z pociągu. Ogień z pewnością z powrotem przyda mi się na ziemiach niczyich. Wrócę do punktu wyjścia, tam, gdzie wszystko się zaczęło. Ale tym razem nie dam się złapać w pułapkę. - Widziałam, że ci się spodobały. Nic dziwnego, mam je od sprawdzonego człowieka. Trochę uspokoił mnie fakt, że niektóre towary kobiety były w pełnym składzie. Jednak zaniepokoiła mnie gra, którą staruszka prowadziła z Lis. Wykorzystywała potrzeby nas obojga. - Umówmy się tak, moje drogie - handlarka przeniosła swoje przebiegłe spojrzenie na mnie. Poczułam, że to już zależy ode mnie - Jeżeli twoja przyjaciółka kupi ode mnie papierosy, dam ci zapalniczkę za darmo, ale przyjmę za nie tylko scyzoryk albo leki przeciwbólowe. Mam dzisiaj dobry dzień, korzystajcie z tego - Co to ma być, jakiś Happy Meal? Może jeszcze frytki do tego? Aż się przestraszyłam, co chciałaby za swój płaszcz. Albo za ten proszek. Staruszka spojrzała ponownie na Lis. Pewnie była dumna z takiej oferty. Daje nam dwa śmiecie za scyzoryk. Nie chciałam, by ta transakcja była wymuszona na nas, postanowiłam przemyśleć to chwilkę. Założyłam, że Echo ma scyzoryk lub leki. Obie wymienione rzeczy są oczywiście bardzo cenne, ale prawdopodobnie prędzej czy później Lis straci te rzeczy, jeśli zabiorą ją do Dwunastki. Scyzoryk przyda jej się tylko do obrony. - Od sprawdzonego człowieka pani mówi? - jak zwykle, podejrzliwa Lis. Jednak zmartwiło mnie to, że wzięła tę ofertę pod uwagę. Zaczęła poddawać się nałogowi. Ten testowy papieros chyba wystarczył, żeby ją złamać - Noelle, zależy Ci na tej zapalniczce? - w tym pytaniu była cicha nuta 'YOLO'. Nadal jednak nie mogłam się zdecydować. Jeśli Lis odda scyzoryk, nie będzie mieć nic do obrony ani cięcia przedmiotów w KOLCu. Jeśli odda leki, prawdopodobnie będzie mieć problemy z dzieciakiem. Ale muszę też myśleć o sobie. - Pewnie tak bardzo, jak Tobie na papierosach - rzuciłam niepewnie. Tym razem chciałam zatroszczyć się o Lis. Scyzoryk był jej potrzebny, a fajki tylko ciągnęły ją na dno. Nie mogłabym jej tego zrobić. Ale pamiętałam, że to jej życie. Że jest dorosła. - Jeśli przeze mnie masz oddać tak przydatną rzecz za paczkę gówna, to nie chcę tej zapalniczki. Ale ufam temu, co wybierzesz, i zaakceptuję to - rzuciłam. Tak naprawdę żaden z wyborów nie jest dobry ani zły. Chodzi tylko o to, żeby później tego nie żałować. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pią Lip 24, 2015 5:36 pm | |
| Najwidoczniej Strażnicy nie byli tak głupi, jak przed chwilą określiła to staruszka. Dwóch z nich upewniało się właśnie, że wszyscy wyznaczeni ludzie bez przeszkód i zbędnego zamętu wędrowali do przedziałów. Pociąg miał ruszać już niebawem, a oni nie mogli pozwolić sobie na opóźnienia. - Hej, co tu się dzieje? - zapytał wyższy z nich, kierując swoje kroki w stronę Noelle, Lisbeth i ich nowej znajomej - Nie umiecie same trafić na miejsca? W takim razie Wam pomożemy. Staruszka natychmiast otuliła się płaszczem i zrobiła potulną minę, odwracając się w kierunku mundurowych. A ci najwyraźniej ją rozpoznali, by tylko uśmiechnęli się pod nosem i spojrzeli na siebie wymownie. - Zmykaj, babciu - rzucił jeden z nich, wskazując skinieniem na wyjście z dworca, a kobiecina posłuchała go natychmiast i zaczęła się oddalać. Najwidoczniej cała trójka była sobie znajoma, a handlarka nie miała ponieść żadnych konsekwencji swoich działań. Noelle i Lisbeth nie miały tego szczęścia - gdy tylko Strażnicy pojawili się tuż przy nich, obie zostały mocno złapane za przedramiona, a mężczyźni zaczęli prowadzić je w stronę pociągów. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Sro Sie 19, 2015 9:05 pm | |
| Dwie młode kobiety, choćby nawet stawiały opór, nie były w stanie poradzić sobie ze Strażnikami, głuchymi na wszelkie ewentualne tłumaczenia i zapewnienia. Skoro znajdowały się o tej porze na dworcu, na pewno czekały na transport do Dwunastki. Na nic zdały się tłumaczenia, błagania i próby ucieczki - Lisbeth i Noelle zostały doprowadzone do pociągu, a Strażnicy dopilnowali, by szybko znalazły się w przedziale podwyższonego ryzyka. Ktoś miał mieć na nie oko podczas trwania podróży, na wypadek, gdyby próbowały ucieczki lub innych niebezpiecznych zagrań. I tak oto w drogę wyruszył kolejny transport ludności z getta, zaplanowany jako ostatni w tym roku.
Termin nieobecności minął z nawiązką, dlatego oficjalnie kończę rozgrywkę, a obie Panie trafiają do Dwunastki. W razie pytań lub wątpliwości proszę kontaktować się przez PW.
|
| | |
| Temat: Re: Dworzec kolejowy | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|