Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Maszynownia, generatory i tunele techniczne Pią Paź 09, 2015 10:46 am | |
|
Z tyłu Instytutu, pośród mnogości długich, wyciągających do góry swe smukłe szyje, kominów, które nieustannie wypluwają w niebo obłoki przepuszczonej przez dziesiątki filtrów różnego rodzaju pary o lekko mlecznym zabarwieniu, mieści się wyglądająca na opuszczoną hala. Jej surowy wygląd i ściany, pokryte skorupiastymi, żółtoburymi kępami porostów, a także mchem, mogą sugerować, iż jest to jedna z dawnych fabryk, których wcale niemało jest w okolicy. Dostęp do wnętrza budynku zagradzają silnie pordzewiałe drzwi z żelaza i stali - zamknięte na kłódkę.
Kto przekroczy jednak próg hali, przekona się, iż miast od dawna nieużywanych linii produkcyjnych, mieści się tu całkiem sprawna maszyneria... o tyle sprawna, że dniami i nocami wypełnia całe pomieszczenie nieznośnym dla uszu hałasem - jest to prawdziwa kakofonia odgłosów towarzyszących pracy lekko przestarzałego ustrojstwa; tłoków, pomp, silników, kotłów, bojlerów, wentylatorów. Wszystko to dzieje się przy akompaniamencie nieustannych syknięć i stuknięć; a dla nadania romantycznej nutki... tłem tego iście baśniowego pejzażu jest wydobywająca się z kratek podłogowych para wodna, która oplata większość rur i okrywa je jakby mglistym całunem - zapewne cudowny widok, prawda? À propos rur... zdążyłem już wspomnieć, iż raz na jakiś czas wesoło tryska z kilku z nich olej mineralny doprowadzony do temperatury wrzenia (circa 300 °C)? Ciocia Dobra Rada w porozumieniu z Radą Orzecznictwa o (Nie)Bezpieczeństwie Pracy zaleca niedotykanie niczego w tym pomieszczeniu - przewiduje się ryzyko następujących zdarzeń: oparzenia dowolnego stopnia, zwęglenia, spopielenia, porażenia prądem, utraty kończyny górnej lub dolnej (ew. obu naraz), wkręcenia się włosów w łopaty turbiny, połączonego z natychmiastowym oskalpowaniem; trwałego postradania zdrowia lub życia.
Przeszedłszy ponad maszynerią - kładką z metalu; notabene, skrzypiącą pod ciężarem człowieka tak, że obudziła by i umarłego - dociera się do przeciwległego krańca hali. Biegną tam kolejne rurociągi, doprowadzające do Instytutu setki i tysiące metrów sześciennych wody z Moon River, później - po przefiltrowaniu - stosowanej do różnego rodzaju procesów technologicznych, m.in. chłodzenia aparatury. Nie widać żadnych żadnych okien - jeśli jakieś kiedyś były, musiały zostać zamurowane - a instalacja oświetleniowa wydaje się nie działać od lat, co powoduje, iż panuje tam półmrok, a widoczność jest co najmniej ograniczona (uwaga na głowę!). Niemniej jednak, mieszczą się tam też wąskie schodki i stalowe, wyglądające na zupełnie nowe i nieużywane, drzwi. Są one zawsze zamknięte na klucz, jednak prosta, przedpotopowa konstrukcja zamka to żaden problem dla nawet początkującego włamywacza z zestawem wytrychów pod ręką.
Dalej, widok wydaje się już znacznie bardziej pasować do obrazu zaplecza największego laboratorium w Kapitolu (a może i Panem?). Dziesiątki lśniących, gładkich rur bez nawet najmniejszej ryski czy śladu rdzy wiją się w zamkniętej przestrzeni tunelu. Na każdej z nich znajduje się odpowiednie oznaczenie, informujące o tym, co płynie wewnątrz: woda, gaz ziemny, ropa, para wodna czy jakieś inne chemiczne wyziewy. Panuje tu względna cisza, z wyłączeniem jednomiarowego buczenia, jakie zwykle można zaobserwować w pobliżu transformatorów i słupów wysokiego napięcia - niektórych ten stały, wszechobecny dźwięk doprowadza do szału. Natężenie szmeru wydaje się być stałe, niezależnie od tego, im dalej ktoś zapuszcza się wgłąb korytarza, który ostatecznie rozdziela się na kilka innych, prowadzących w rozbieżne kierunki.
Jeden z nich ma swój koniec w pomieszczeniu, którego większą część zajmuje potężny twór z żeliwa, w którym każdy szanujący się technik z Piątki rozpozna turbinę gazową, połączoną z komorą spalania, do których przyłączono rury wprowadzające i wyprowadzające. Zarówno właściciele zakładów w pobliżu Instytutu, jak i mieszkańcy tych okolic, przez te wszystkie lata pracy centrum badawczego do końca życia wyryli sobie w pamięci jedną z uniwersalnych zasad, gdy chodzi o naukę: laboratoria pochłaniają niewiarygodne ilości energii elektrycznej. Gdy uruchamiano wybudowany jako część Katedry Fizyki akcelerator cząstek - pomimo niewielkich rozmiarów tegoż (średnica: 1000 m) w stosunku do swoich poprzedników z początku XXI wieku - niedostosowanie w dystrybucji prądu spowodowało chwilowy zanik energii w całej stolicy. Od tego momentu, Instytut regularnie przekazuje elektrowniom w Piątce odpowiednie dyspozycje. Jednocześnie, aby zapewnić stabilność badań - niedobór energii oznaczałby niepowodzenie niektórych projektów - zainstalowano potężne zasilacze UPS, jako tymczasowe baterie "na przetrzymanie", dopóki automatycznie uruchamiany system zasilania awaryjnego nie zacznie działać. Zbiorniki z gazem, spełniającego funkcję opału, zostały zaprojektowane w taki sposób, by wystarczyć na: od pięciu godzin - przy pełnym zużyciu prądu - do nawet tygodnia - po wyłączeniu wszystkiego z wyjątkiem aparatury podtrzymującej owe konkretne, wcześniej wspomniane eksperymenty.
Inny tunel umożliwia przedostanie się do piętra 0 w samym kompleksie badawczym - do pokoju obsługi technicznej, by być dokładnym. Na przeszkodzie stoją jednak kolejne wrota - tym razem żądające podania odpowiedniego kodu dostępu. Bezpośrednio przed nimi mieści się też czujnik na podczerwień. Gdyby jednak wszystko to podsumować, jest to i tak praktycznie najbezpieczniejszy sposób na bezprawne dostanie się do laboratoriów...
|
|