|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : jeży i kobiet się nie pyta o wiek Zawód : mały dżentelmen Znaki szczególne : ponętne głosy wydobywające się z radioodbiorników
| Temat: Jeżyk Pon Mar 17, 2014 11:41 pm | |
|
jeżyk #1czas: po przeskoku fabularnym, ogłoszenie nowego naczelnego CVPansy: Halo? Halo? Próba mikrofonu, słychać mnie? Garry: Nie, nie słychać cię. *siorbnięcie kawy* Pansy: W takim razie dziś dla pustej widowni nadaje radio Jeżyk, ja jestem Pansy, a moja gorąca asystenta to Garry. Od dziś będziemy towarzyszyć wszystkim obywatelom panem w ich niedoli, bo taki mamy kaprys, a ja jestem księżniczką i robię co chcę i nawet Coin mi się do dupy nie dobierze. Garry, jakieś słówko od siebie?" Garry: *siorb* Zapomniałam posłodzić kawę. Pansy Garry zapomniała dosypać cukru, a nasz kolega ostatnio zapomniał że źle zaplanowana ucieczka z Kwartału grozi śmiercią *śmiech* Nie przeszkadza nam ze niektórzy lubią robić za naturalny nawóz w zbiorowych mogiłach, ale w akcie łaski dla waszej głupoty postanowiliśmy dać kilka mądrych wskazówek, Garry? Garry: Ja proponuję yolo przez mur, bo jak was złapią, możecie powiedzieć, że uprawiacie parkour. Pansy: Garry chciała powiedzieć "Bo jak już robimy za mięso armatnie to na całego". Garry: Można skoczyć przez mur, ale tylko raz. To się nazywa "selekcja naturalna". Pansy: To tyle na temat "Jak z niepowodzeniem uciec z Kwartału", gorsza sprawa, jeśli nie chcemy zginąć przy realizacji naszego bohaterskiego planu, a rozpocząć nowe świetne życie. *chrząknięcie* Na początek proponuję zastanowić się nad fałszywym dowodem tożsamości, dla niedoinformowanych: dzięki niemu nie będą wiedzieli, że wy to wy. Najlepiej podszyć się pod personalia osoby, która zaginęła, większa pewność, że was nie złapią. Garry: Zawsze można siedzieć na dupie i czekać na cud, ja to robię i się nie nudzę. Pansy: Ale ty masz co jeść, oni żrą gruz, mało kolorowa perspektywa, ykhym, wracając do planu ucieczki, pozostawała wam tylko kwestia wydostania się z Kwartału oraz znalezienia sobie jakiegoś porządnego lokum. Przepustką przez bramę lub tup tup przez tunele, jak kto woli. Dobrze jest mieć po drugiej stronie kogoś, u kogo można byłoby zamieszkać, jeśli jednak jesteście zdani tylko na siebie, proponuję zaszyć się na obrzeżach. Puenta naszego drogiego poradnika brzmi – ucieczka nie jest wyzwaniem, mistrzostwem jest przetrwać poza Kwartałem. Garry: Tak, może nawet napiszą o waszym dzielnym wyczynie w Capitol's Voice. Oh, nie, zapomniałabym, przecież nie ma kto pisać, skoro redaktor naczelny wyparował. Może krzywo się uśmiechnął do Coin? Pansy: W takim razie dobrze byłoby dla naszego nowego redaktora, aby miał ładny uśmiech. Na kogo stawiasz? Garry: Finnick Odair. Pansy: No kurwa. Garry: *śmiech* Pansy: Ykhymkhykhykhy wracając do tematu, wolę dziewczynki, jednak. Ale co powiesz na zastępcę, Lowella? Garry: Ale on woli chłopców, może wpadniesz mu w oko. Pansy: Ważne żeby wpadł w oko Coin. Garry: Nieważne, kto zajmie miejsce Terraina, i tak będzie odwalał tę samą robotę. Pansy: Czyli teatrzyk kukiełkowy Coin ciąg dalszy? Garry: Na to wygląda. Pansy: No dobrze, mówili dla was Garry i Pansy w radiu Jeżyk. Życzę miłego dnia, Rebeliantom sytego obiadu a Kapitolinczykom zimnej zupy, bo każda dobra niż żadna. |
| | | Wiek : jeży i kobiet się nie pyta o wiek Zawód : mały dżentelmen Znaki szczególne : ponętne głosy wydobywające się z radioodbiorników
| Temat: Re: Jeżyk Sob Lip 26, 2014 1:36 am | |
|
jeżyk #2czas: po zajściu na Palcu Wyzwolenia, przed ogłoszeniem 76. IgrzyskSherry: Witajcie w jakże pię- Pansy: KHY-KHY, dla kogo piękny, dla tego piękny. Dla Rochester i Salingera ostatni, he he. Sherry: Pansy, mógłbyś mi nie przeszkadzać i choć na chwilę się zamknąć? Zobacz, jak robią to za- Pansy: NAJWYRAŹNIEJ COIN ROBI TAKIE NUDNE IMPREZY, że obywatele sami organizują sobie atrakcje. Najpierw były sztuczne ognie, teraz biegi przełajowe. Wesoło w chuj, następne w kolejności pokazy lotnicze, które rozgrzeją towarzystwo do czerwoności. Swoją drogą, Sherry, nie chciałabyś się może... przedstawić? Sherry: Nie mogę uwierzyć, że w twojej głowie, w której świeci wszechobecna pustka, przewijają się jakieś inne myśli niż formowanie bełkotu, który za wszelką cenę musi mi przerwać. Pansy: Nadal się nie przedstawiłaś, mam to zrobić za ciebie, okruszku? Sherry: Śmiało… Szanowni państwo, ostrzegam, zapowiada się ciekawie. *przyduszony śmiech* Pansy: Hahahahaha, tak, jesteś głupią płaską asystentka, a ja jestem szowinistą i będę prasował na tobie swoje pranie, kupujesz czy kontynuujemy? Sherry: Najdroższy Pansy, wiesz, ja mogę jeszcze zrobić coś z małymi cyckami, ale Ty z małym mózgiem nie zrobisz już nic… To samo się tyczy małego penisa. Pansy: *odgłos krztuszenia* Dobrze, możemy wrócić do wydarzeń z Placu Wyzwolenia, czy nadal jesteś zbyt zajęta zaglądaniem do mojego rozporka? Sherry: W końcu jakieś konkrety! Zaczynasz zadziwiać swoją asystentkę. Co do tego wszystkiego, muszę przyznać, że trochę mi szkoda jednej rzeczy... Wiesz, nie wybrałam się na tego terenowego paintballa, gdzie zdecydowanie przegrywała drużyna Coin. Pansy: Na początku myślałem, że wygrają! Ale okazało się, że strzelają do samych siebie. Mam nadzieję, że to była świetna zabawa, bo zamachowcowi udało się uciec z Placu, zanim się skończyła. Sherry: W tym momencie chyba powinniśmy zwrócić się do kochanej Almy - miłości nasza, to najwidoczniej odpowiedni czas, żeby zakupić swoim zawodnikom nowe stroje… Przestają rozróżniać siebie nawzajem. Byle nie z projektu Ruen, bo ta, jak widać, nie sprawdza się w ogóle. *chwila przerwy* Pansy, kogo obstawiasz jako zamachowca? Może to jakiś twój znajomy? Pansy: Wydaje mi się, że to Kolczatka w końcu najeżyła kolce i postanowiła upuścić rządowi trochę krwi, choć finał imprezy i tak należy do Strażników, a i Alma doda od siebie trzy grosze. Ale chuj, najlepiej nasrać i na kota zgonić. Sherry: Musimy uważać, żeby tylko nie dostało się odwiecznie winnym myszkom z Kwartału. Pansy: Myślę, że gówno mnie to obchodzi, ale chyba nie może być już gorzej. Ale nie, poczekaj, pomyślałem o Igrzyskach, wybacz. Może. *śmiech* Sherry: *śmiech* Alma jest suką, ale nie do tego stopnia… Zapytam z ciekawości, co myślisz o Iris I o jej, hm, całkiem szybkiej śmierci? Pansy: Dobra dupa była, ale chujowo skończyła. Zresztą tak samo jak Salinger. Sherry: Joseph jest absolutnie seksowny. Pansy: Mphm, był i absolutnie nie. Sherry: Mogłabym pójść z nim do łózka. To przykre, że nie żyje. Moje szanse automatycznie spadły o jakieś dziewięćdziesiąt procent. Pansy, nie powinieneś się oburzać, jeśli ktoś jest gorętszy od ciebie… O co w sumie nietrudno. Pansy: Teraz to on jest tak gorący jak biegun północny. Ale don't worry okruszku, moim zdaniem twoje szanse nawet wzrosły, nie ucieknie na widok twojej krzywej mordy, bo nie żyje. Sherry: Nadal gorętszy od ciebie. Pansy: Nie wiem, ale nie zdarzyło mi się, abym rozsypał się jak domek z kart przy pierwszym stosunku, aha, i nie śmierdzę trupem. To, jak mniemam, duże plusy. I jest jeszcze taki jeden - jestem żywy. Sherry: Zgon nastąpił dopiero kilka godzin temu, więc może powinnam teraz wyjść i korzystać z życia? Pansy: Hahahaha, nie wierzę. *chrząknięcie* Chyba czas to kończyć, bo robi mi się niedobrze, a nie chcę zwymiotować na wizji. Sherry: Natomiast ja pójdę szukać ciała mężczyzny swojego życia. Wyglądam wystarczająco dobrze? Pansy: Nie jest źle, zawsze lepiej niż Coin. Sherry: Dziękuję. Pansy: MPHM *śmiech* HAHAHAHAHAAHHA, no nie, nie mam serca jej tak obrażać, wybacz. Sherry:*westchnienie* Nieważne… Jednak z dzisiejszego dnia zapamiętajcie jedno - imprezy organizowane przez sukę Almę nie kończą się tak, jak sobie to założyła. Nigdy nie macie pewności, czy razem ze świetną zabawą nie otrzymacie kulki prosto w serce. Trzymajcie oczy dookoła głowy. *krótka chwila ciszy* Chociaż szczerze czekam na następne wydarzenie… Dużego pogrzebu za czasów Nowego Świata jeszcze nie było. Pansy: Mamuty też nie żyją, a nikt po nich nie płacze. To smutne. Sherry: Myślę, ze to odpowiedni czas na leczenie. Jest jeszcze dla ciebie nadzieja… Pansy: Idę do łazienki, do widzenia. Sherry: Buziaki, gościnie mówiła dla was Sherry. |
| | | Wiek : jeży i kobiet się nie pyta o wiek Zawód : mały dżentelmen Znaki szczególne : ponętne głosy wydobywające się z radioodbiorników
| Temat: Re: Jeżyk Sro Sie 27, 2014 10:31 pm | |
|
jeżyk #3czas: niedługo po zakończeniu 76. parady trybutówPansy: Dooobry wieczór! Dziś do publiczności mówią Pansy oraz jego, ykhm, sympatyczna asystentka Sherry. Niestety Garry nadal jest niedysponowana, dokucza jej kobiece PMS, nie wiemy, kiedy wróci, mamy nadzieję, że nigdy, ale przynajmniej zaoszczędzimy na kawie. Sherry: Asystentka? Nie sądzę. Z twoim szczęściem do kobiet zostanę już tutaj na pełen etat… Słyszałeś, że lepsi wygryzają gorszych? Uważaj. *śmiech* Pansy: Ykhm. *przyciszonym głosem do mikrofonu* Desperacko poszukuję kreatywnej, charyzmatycznej i miłej niewolnicy sek...ASYSTENTKI, pilne, dużo zapłacę, błagam. *głośno* Swoją drogą!, co słychać Sherry? Oglądałaś dzisiejszą Paradę Trybutów? Sherry: Dobry wieczór, tak przy okazji. *pauza* Nie mogłam sobie odpuścić tego barwnego kabaretu. Śledziłam WSZYSTKO z zapartym tchem. *śmiech* Pansy: Nie przeczę, z za kulis musi to wyglądać o wiele ciekawiej, czy tam Yves Redditch był jeszcze ubrany? Sherry: Chyba nie powinnam się dzielić z tobą takimi informacjami… znając twoje zamiłowania do nagości, męskich tyłków i… o losie, nie chcę wiedzieć, czego jeszcze. Moment! *szelest kartek* Zacznijmy po kolei. Co myślisz o panu Evenie i jego partnerce, która nie-wiem-jak-ma-na-imię-bo-zalałam-to-kawą Butterfield? Osobiście, niczego mi nie urwało. Pansy: Co, jaką kawą, przyniosłaś swoją, prawda? *chrząknięcie* Ach, ci... ale świetna mentorka!, brałbym jak Coin Amitiela. Potem chłopiec „cojaturobię” i jakieś rude coś, lecimy dalej? Sherry: O niebo lepiej wypada trzecia para, prawda? Pierwsza biała sukienka, nie wiem co te panie takie cnotliwe! Kolorowe włosy. Lucy Crow, Królowa Tęczy i Yves Redditch, Złoty Chłopiec, któremu chyba umyślnie zapomniało się włożyć spodni… przez co zapewne nie przejdzie bez echa. Możemy pozazdrościć tej pannie takiego towarzysza. W sumie to trochę przykre. Ja wyglądałbym lepiej przy najseksowniejszym tyłku tych Igrzysk. Cóż. Pansy: Jeśli założyłabyś pelerynę niewidkę, skarbie, to może wpuściliby cię na widok publiczny, dlatego siedziałaś właśnie za kulisami? *śmiech* Poczekaj, kogo ja tu widzę, następna jest nasza droga Deli! Ciąża jej służy, nieprawdaż? Mam nadzieję, że dziecku nic nie jest, mówiłaś, że kogo jeszcze sprzątnęli po Ceremonii Otwarcia? Sherry: Kulisy jak jasna cholera! Panowie w białych uniformach zgarnęli do siebie jeszcze Alexandra i Mayę. *chrząknięcie* Ciąża ciążą, jednak myślę, że gdyby była już w siódmym miesiącu, co wcale nie zaważyło by to na jej figurze, a mogłaby spróbować urodzić na arenie. Coś nowego. Tego jeszcze nie było, Pansy! Rozumiesz, że sponsorzy słaliby jej gorące ręczniki zamiast jedzenia? Przeganiany plan, dwudziestu pięciu trybutów… Idźmy dalej, bo jeszcze spadnie na mnie jakaś wyimaginowana kara albo, co gorsza, pomyślisz, że jestem za-zdro-sna. Poczekaj… dalej przypada nam pirat Jason McGann. Co myślisz o tym ubraniu? Tęskno mu za czasem balów z podstawówki? Pansy: Zazdrosna o co? To nie mój bachor. I gówno mnie to obchodzi, pomińmy dwie kolejne pary, są w chuj nudne i... Droga Almo, jeśli ten ship zatonie, to przysięgam, że zatonę razem z nim!, brawa dla odważnego Alexandra, co prawda potem wrócił z randki ze Strażnikami w gorszym niż kiepski stanie, ale trybutom udało utrzeć się nosa Almie. Sherry: Nieważne, bo widzę, że podzielasz moje zdanie, co do jej piękności. *przytłumione parsknięcie* Rozumiem, że nie podobał ci się garnitur Sebastiana inspirowany Dziadkiem Morzem… albo naszym byłym prezydentem? Klimaty anielskiej Amandzi też nie kręcą? *cmoknięcie* Mnie głównie zastanawia, czy doszło do jakiegoś bliższego kontaktu między Coin a Amitielem. Voice powinno okrzyknąć ich obciąganie mianem seksu roku… Pansy: Tak, kurwa, Alma przyleciała prosto ze swojej siedziby na anielskich skrzydłach lub przypłynęła na swoim pieprzonym delfinku, kontynuujmy, jestem ciekaw dalszego ciągu bajeczki. Sherry: Pansy, może przybliżysz nam dlaczego niewyżyty chłopiec postanowił zdradzić Almę na rzecz tego nieciekawego Strażniczka Pokoju? Pansy: O, to ciekawe, transmisja Capitol TV z jakiegoś względu nie pokazała obywatelom całej parady, ale może zainteresować ich to, że w pewnym momencie stroje trybutów zaczęły zamieniać się w tradycyjne uniformy Trzynastki, co o tym sądzisz? Bo ja sądzę, że możemy przejść dalej. Sherry: Ja sądzę, że to bardzo niemądrze z ich strony… zakrywać tyłek Redditcha. Pansy: A Pandora? Ruchałbym, jakby była starsza. Sherry: Jakbyś miał czym, to na pewno. Domyślam się, że poleciałbyś na cizię w prześcieradle. W sumie... rozwiniesz i macie materiał do leżenia. Ekonomicznie! Pansy: POSZUKIWANIA ASYSTENTKI NADAL AKTUALNE, dziękuję dobranoc, wspomnę jeszcze tylko, że Maya najlepsza dupa Igrzysk i Daisy najlepsze nogi Igrzysk! DRODZY SŁUCHACZE, proszę sponsorować te panie! Sherry: Zapomniałeś wspomnieć, że ruchałbyś Matthewa. Niezależnie, czy będzie nadal w tym swoim plastikowym stroju, czy bez niego. Pansy: Jak plastikowym to pasujesz idealnie! Sherry: Przynajmniej ktoś będzie mój. Nie zostanę o suchym pysku jak Ty… zachwalając trybutki, które nie wiedzą o istnieniu żałosnego pseudoradiowca. Pansy: Zwalniam Cię. Sherry: Nie płacisz mi, więc nie możesz mnie zwolnić. Możemy już wrócić do naszych kochanych uczestników? Pansy: Zapłacę, jak zafundujesz w cycki. *westchnienie* Wróćmy. Sherry: Cieszę się razem z tobą… Kochany Pansy, swoją drogą, chyba coś ci się odkleiło w tej pustej głowie. Po pierwsze - obie panie są z Dzielnicy Rebeliantów; po drugie - Maya wygląda jak skrzyżowane kury z człowiekiem, natomiast Daisy jest niczym kaleka odziana w ciemność. Jej nogi-szczudła będą mi się śniły po nocach. Pansy: A po trzecie - jesteś za-zdro-sna? Sherry: Przepraszam, o kogo miałabym być? Nikt mi cię nie obije i nawet nie mogę im zazdrościć partnerów, bo ten chłopczyk w koronie nie wygląda obiecująco. Pansy: Bo Maya jest gorąca, a Daisy pochłania światło, chyba ukradła też Twoje, bo jesteś prawie tak brzydka jak noc. Sherry: Gorące nóżki z kurczaka oraz czarny żagiel powiewający na wietrze… Naprawdę, Pansy? Cenię się o wiele wyżej. *pauza* Może przejdziemy do ostatniej pary? Pansy: Siostrzenica Coin, pieprzona równość i jakiś blondas, rzygam. No dobra, ykhm, wspaniali i wierni słuchacze, chyba czas się rozstać! Na końcu przypomnę, kogo macie sponsorować, pamiętajcie, och, i Sherry? Ty i Twoje nie-gorące-nóżki-z-kurczaka chcą coś powiedzieć? Sherry: Najmłodsza Coin wyglądała, jakby ktoś na nią narzygał tęczą, a Grantowi musiało być trochę niewygodnie w tej kiepskiej zbroi… Czyżbyś miał mnie już dość? Pansy: Wręcz przeciwnie, już tęsknię, nie mogę doczekać się kolejnej audycji! Sherry: Do usłyszenia, kochani! Buziaczki, Sherry. *głos dobiegający nieco dalej od mikrofonu* Sam się zwolnij, dupku. *dźwięk kubka rozbijającego się o podłogę* Pansy: Odejmuję ci kubek od wypłaty. *śmiech w tle* |
| | | Wiek : jeży i kobiet się nie pyta o wiek Zawód : mały dżentelmen Znaki szczególne : ponętne głosy wydobywające się z radioodbiorników
| Temat: Re: Jeżyk Pią Sie 29, 2014 10:00 pm | |
|
jeżyk #4czas: wieczór pierwszego dnia szkoleń trybutów Sherry: Drogi Kapitolu, czy już czujesz się ogarnięty szałem 76. Igrzysk Głodowych? Tego wieczora w Jeżyku niezmiennie wita was Sherry oraz Pansy. Pansy: No witam, witam. Sherry: Jak się masz, mój drogi Pansy? Przeżywasz w takim samym stopniu treningi jak nasza pechowa dwudziestka czwórka? Pansy: *westchnienie* Przeżywam odejście mojej najlepszej asystentki ever i nie mowa o Tobie, ale kontynuuj, bo jestem ciekaw. Sherry: Czyżby Garry zostawiła cię na dobre? Biedaczek, kto by się spodziewał… Pansy: W chuj śmiesznie, ja się nie śmieję, ale z treningów już owszem, na pierwszy ogień poszli: trybutka, dozorca i trenerka, nad której śledzioną możemy postawić już tylko krzyżyk. A teraz, bardzo proszę, uczcijmy to chwilą ciszy. Sherry: Nazwiska, Pansy. Nazwiska. Pansy: Anielska Amanda Gautier, kwartalny Mathias le Brun i zniewalająca Catrice Tudor. Sherry: Biedna śledziona Tudor. Myślisz, ze oddadzą ją do Kwartału, żeby ugotować zupę? Taka mała jałmużna. Pansy: Ja myślę, że Dora się ucieszy, ciekawe jak nazwie ten przysmak - Tudorowy smakołyk? Edycja limitowana. Sherry: Oferta ograniczona czasowo. Pansy: *śmiech* Sherry: Na poważnie… *stłumiony śmiech i chwila pauzy* Jeśli ktoś chciałby wysłać kwiaty Catrice z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia to odstawiam, że wyciągają z niej zmasakrowaną śledzionę gdzieś koło chirurgii w szpitalu im. Sacromanthy Beaudelaire. My to już zrobiliśmy, teraz pora na naszych słuchaczy. Wierzymy w was… Wierzymy też w politykę niepozostawiana odcisków palców na poduszce, którą można kogoś załatwić, chociaż to już inna historia. Pansy: Ja wierzę, że można amputować rządowcy śledzionę i następnego dnia chodzić na luzie po Dzielnicy Rebeliantów, to moje nowe hobby, bez jaj! Sherry: Igrzyska już podczas przygotowań bywają mordercze. Mówisz, że nie wyciągnięto wobec nikogo konsekwencji? Nawet nożowniczce Amandzie? Pansy: Ja myślę, że Igrzyska się już rozpoczęły, tylko my nie słyszeliśmy gongu! Swoją drogą... nie, naprawdę, też mnie to dziwi, ale jak ją ostatnio widziałem, była cała i zdrowa! Zuch dziewczyna, ma niezłego cela, nie powiem. Sherry: Miejmy nadzieję, że również Mathias się dobrze trzyma… W sumie, Pansy, co roku coś się dzieje podczas szkoleń. Ostatnio Ośrodek się prawie rozleciał, teraz to. Jesteśmy dopiero po pierwszym dniu, kto by pomyślał! Pansy: Prawie? Końcem końców Ośrodek wykończyli szaleni zamachowcy, ten jest pod ziemią, mamy spodziewać się trzęsienia ziemi? Sherry: Jedna Alma to wie. *pauza* To skoro skończyliśmy już o wypadających organach, może porozmawiamy sobie o niektórych, hm, trenerach? Pansy: Lub ich śledzionach? *śmiech* Nie, wybacz, zakochałem się. Ale mów. Sherry: Cóż, otrzymałam dziś pełną listę nazwisk osób, które szkolą owieczki puszczone na rzeź. Niektóre nic mi nie mówią, ale kojarzysz może Chantelle Troy? Pansy: Ta która wystrzeliła w powietrze trybutkę rok temu? Sherry: Dokładnie ta. Latała jak nienormalna za jednym młodzieńcem, teraz trochę o nim cicho… Najwidoczniej już urodziła. Pansy: Tak?, nie widać. Sherry: Nie każdy może wyglądać dobrze. To się nazwa egzystencja we wszechświecie. Pansy: O tym samym myślę, gdy patrzę na Ciebie. Sherry: Cieszę się, że poznałeś moje piękno wtaczająco dobrze. Pansy: W chuj, teraz śnią mi się koszmary po nocach, ale... ykhm, wracając do naszych ulubieńców - masz jeszcze kogoś na oku? Sherry: Za kogo mnie masz, jeśli myślisz, że to już koniec? Panna od wybuchów to dopiero rozgrzewka. *pauza* Joffery Gene, znasz, czy może mam mówić dalej? Pansy: Obawiam się najgorszego, ale mów. Sherry: Rodzice chyba cię nie kochali… albo z natury jesteś ignorantem. *westchnienie* Otóż, ten sympatyczny pan wygrał któreś Igrzyska po Drugim Ćwierćwieczu Poskromienia… W dość intrygujący sposób - zrobił pieczeń ze swoich konkurentów. A teraz zabawia się przy stanowisku logicznym. Pansy: Biedny Gene, radziłbym mu zainwestować w pas cnoty. Sherry: Masz przebłysk świadomości i ostrzegasz ofiary przed samym sobą? Pansy: Jak sądzisz, masz jeszcze kogoś na tej swojej liście czy mogę już iść spać? Sherry: *chrząknięcie* Chciałam wspomnieć tylko, że Gene wyrósł nam na ogromnego przystojniaka. Pansy: *głośny śmiech* Sherry: I nie dbam o to, że jest koło czterdziestki. Jest gorący… Patrząc na ciebie Pansy, dałabym ci jakieś dwa punkty w nieskończonej skali seksowności Joffa. Pansy: Dalej proszę. *zduszonym głosem* Sherry: Mam tutaj jeszcze kogoś o nazwisku Argent. *chwila ciszy* Blaise, o ile się nie mylę. To chyba ten facet, który prowadził całą gównianą misję do Trzynastki. Pansy: Na tyle gównianą, bo wrócili z trupami w obsadzie, mphm, a co do rozkładających się ciał, to się dziwię, że ten cały Ginsberg nie rozleciał się biegnąc na ratunek Tudorównie. Sherry: Ginsberg? Ykhym. Gerard Ginsberg, ten z KOLCowego więzienia? Pansy: On nadzoruje każde więzienie a fabryka prezerwatyw nie nadąża za jego rozbojami, przykre. Sherry: *śmiech* Przepraszam, ale właśnie przeczytałam, że uczy trybutów walki. Pansy: Chyba walki o cnotę. Sherry: W jego wieku raczej jedyne z czym można walczyć to reumatyzm. Pansy: *parsknięcie śmiechem* Sherry: Wydaję mi się, że istnieją dwie możliwości - albo Coin płaci Ginsbergowi takie małe pieniądze, że musi sobie dorabiać jako niedołężny trener, albo nasz emeryt odnalazł w sobie nowe, szalone zainteresowania ku dzieciom… i liżąc dupę Almie dostał następną posadkę. Pansy: Ja słyszałem, że to jemu liżą, a tu niespodzianka! Sherry: Pansy, czy chcesz mi o czymś powiedzieć? Pansy: Ja współczuję Tristanowi Grimm, bo trenuje z nim w parze. Mamy tu jeszcze jednego bohatera z Dwójki - Sonny Hamilton uczy sadzić roślinki, tylko zastanawia mnie, czy imię "Sonny" nie jest przypadkiem kobiece? Przy pirotechnice razem z już-nie-ciężarną Troy siedzi Tesla, ykhm, kontynuując: twojego przystojniaka podrywa czarujący Ryan Jenkins i... kogoś pominąłem? Sherry: Dziękuję za potwierdzenie poprzez przemilczenie pytania. *pauza, cichy szmer papierów* Chyba imię Nikola jest najbardziej kobiece ze wszystkich. Poważnie, za każdym razem jak to czytam mam wrażenie, że to kobieta… Nieważne. Zapomniałeś wspomnieć o Bambi Mylene. Wbrew pozorom to nie imię dla słonia! Pansy: Cóż za rozczarowanie, bo jest całkiem zgrabna. Sherry: *chwila ciszy* Chyba zapomniałeś wymienić panią, która legitymuje się jako Sonea Hastings. To też dobra dupa? Pansy: ...Tak? Sherry: To ja pytam ciebie. Ja oceniam mężczyzn, ty kobiety i Ginsberga. Pansy: Jestem zmęczony, mam za sobą pracowity tydzień, ykhm, no więc, drodzy słuchacze, zbliżam się do końca więc pamiętajcie o sponsorowaniu długonogiej Daisy, płomiennej Mayi i szalonej Amandy! Sherry: Drodzy słuchacze, nie sponsorujcie ich. Pansy: Ty mi dalej wisisz kubek, kotku, więc milcz, a wy, mphm, kochani, żegnam was tego pięknego dnia, pozdrowienia dla Cat i jej przebojowej śledziony, do widzenia! Sherry: Reasumując - najbardziej seksownym trenerem został Joffrey. *przyciszonym tonem*Kociaku, spodziewaj się mnie niedługo u siebie! *pewnie normalnie* Życzymy Cat szybkiego powrotu do zdrowia. Daj znać, jak podobały ci się kwiaty, kochanie! Czekamy na kolejne rewelacje, romanse oraz wypadające narządy z Ośrodka Szkoleniowego. Do usłyszenia niebawem w Jeżyku! Buziaki, Sherry. *chrobotanie, szelesty; chwilowa przerwa* Pansy: Buziaki? Kurwa, więcej nie poruszaj JEJ tematu. Sherry: Nie sądziłam, że aż tak irytuje cię samo imię twojej byłe- kurwa. Nauczysz się kiedyś wyłączać mikrofony?!
|
| | | Wiek : jeży i kobiet się nie pyta o wiek Zawód : mały dżentelmen Znaki szczególne : ponętne głosy wydobywające się z radioodbiorników
| Temat: Re: Jeżyk Sro Paź 15, 2014 2:02 pm | |
|
jeżyk #5czas: 2 w nocy, czwarty dzień Głodowych Igrzysk Pansy: Pansy: Dobry wieczór! Z tej strony Wasz ukochany Pansy bez jego mniej ukochanej asystentki Sherry! Z góry pragnę nadmienić, że treści zawarte w dzisiejszej audycji nie są przeznaczone dla ludzi wrażliwych, ale mimo to zapraszam do słuchania! *chwila ciszy* No więc... cztery dni temu jak wielu waszych znajomych i przyjaciół usiadłem przed telewizorem w swoim zapyziałym mieszkanku w Kwartale mając nadzieję, że ten jakimś zajebistym cudem odbierze. Nie zawiodłem się, bowiem moja ulubiona trupa cyrkowa pod rządami Almy Coin spisała się na medal i nie było momentu, aby zabrakło prądu, bo jak wiecie, on z reguły sobie jest albo go nie ma. Przyznam także, że arena okazała się być ciekawą, dość, ale teraz nie będę się rozpowiadał na tematy, które obchodzą mnie kurwa tyle co zeszłoroczny śnieg, niemniej jednak: było gorąco. My tutaj bawimy się w skrajności, lubimy zimnych Josephów, a potem jaramy się razem z Adah. Od samego początku arena podzieliła się na trzy obozy: niezaklasyfikowanych sierot, zajebistych i plastikowych oraz zoo. Kocham Mayę, Daisy i Mandy, więc cierpiałem, że dziewczęta muszą walczyć przeciwko sobie, chociaż, chwilunia? *ciche westchnienie* Bo serce nie sługa!, niestety, wczoraj uwielbiałeś zimnego Josepha, dziś Almę z próchnicą a jutro nadejdzie czas na małpę prostytutkę. Jedno jest pewne: odnalazłem swoją miłość i myślę, że Alex też ją odnalazł! *zduszony szloch (?), a nie, to śmiech* No nieźle, naprawdę nieźle. Cenię sobie ludzi z bogatą wyobraźnią i słabym funduszem, skoro zupa potrafi zgasić ładunek wybuchowy, a prostytutka nie daje dupy tylko daje w dupę biednym trybutom. Przykro mi jest także, że nigdy więcej nie będę miał sposobności oglądać tyłka Yves'a z większej czy mniejszej odległości, a jedynie na powtórkach z parady, nie sypię sobie już też cukru do kawy, bo Delilah i jej niedoszło-żywy partner dostarczyli mi słodkości w nadmiarze na następny rok, ja rozumiem ciążę, chociaż może nie, nigdy nie stałem przed perspektywą przeciskania arbuza przez dziurkę od klucza, ale proszę zatrzymać swoje humorki dla siebie, to jest telewizja, tutaj trzeba zachowywać się z klasą. Chociaż ja zdecydowanie shipuję Sebastiana z pająkiem, może dlatego, że nie lubię jego siksy, bo z której strony by na to nie patrzeć, jej wygrana będzie niesprawiedliwa. REGULAMIN JASNO MÓWI – JEDNA OSOBA. A ja mam zamiar walczyć o sprawiedliwość w tym kraju, khym... *szeptem* zaczynając od tego, że Igrzyska to mord na dzieciach... *podnosząc głos* ...ale ja czuję się, jakby oglądał maraton Mody na Sukces!, bo oto docieramy do kulminacyjnego punktu mojego przemówienia. Opowiem Wam historię o tym, jak trybuci ponownie zostali zepchnięci do tej jebanej sali. No więc... KTO. TO. KUR-WA. RE-ŻY-SE-RU-JE. Bo ja sobie spokojnie siedzę, naprawdę i nagle Mandy umiera. Wiecie co mnie trafia? Kurwica mnie trafia. W tym momencie miałem ochotę wstać, rzucić tym pseudo-telewizorem-jebanym-gratem przez okno i wysłać do Coin list z prośbą o rekompensatę, a potem czekać aż jej kundle wpadną do mojego mieszkania i wywleką mnie na plac główny, aby rozstrzelać na tle majestatycznego muru. Nie, na serio, dosyć żartów, do tej pory świetnie się bawiłem Almo, ale teraz, TERAZ, dorwę cię, zniszczę, roztrzaskam Twój brzydki ryj o złoty kibel, do którego srasz, a potem spuszczę Cię do fiołkowych kanałów pod twoją rezydencją. Może teraz gdy jest druga w nocy i siedzisz przed telewizorem masturbując się penisem w kształcie małpy do śpiącego Alexa czujesz się bezpieczna, ale ja cię dorwę, a tam gdzie trafisz, Twoje erotyczne sny się nie spełnią. Być może do tej pory nie mówiłem tego na głos, ale skarbie, jesteś popierdolona. Czas się leczyć, wierz lub nie, ale ja znam lekarstwo na Twoją chorobę. I nie jest to dobry seks, a pst, on jest lekarstwem na prawie wszystko, udowodnione naukowo. YKHM, KONTYNUUJĄC... bardzo lubiłem Mandy, lubię też Daisy i Mayę zdziro, więc zapamiętaj jedno: jak którejś z nich stanie się coś złego, a na pewno stanie, bo wygrać może tylko jedna osoba, jebane zasady, wówczas srogo tego pożałujesz. Tak więc rozumiesz, że Twój los jest już przesądzony, wylecisz w kosmos jak moje marzenia o Mandy, Daisy i Mayi. *westchnienie, siorbnięcie i chwila ciszy* Żegna Was wkurwiony Pansy i... bawcie się dobrze. Do zobaczenia!
|
| | | Wiek : jeży i kobiet się nie pyta o wiek Zawód : mały dżentelmen Znaki szczególne : ponętne głosy wydobywające się z radioodbiorników
| Temat: Re: Jeżyk Nie Lis 16, 2014 4:23 pm | |
|
jeżyk #6czas: 1 września, dwa miesiące po zamachu na Almę Coin. Pansy: ...mowite! Sherry, skarbie, ktoś cię próbuje wygryźć ciastkamii-i... Och, dzień dobry, to ja, wasz ulubiony Pansy! Jest tu jeszcze głupiutka Sherry, która niepoprawnie reaguje na komendy i włącza radio wtedy, kiedy nie powinna. Mam także zaszczyt powitać naszego... specjalnego gościa...?, tak to się mówi? Witaj Verite! Sherry: Pewien rodzaj dziw- znaczy się sympatycznego człowieka! Mam nadzieję, że ci się u nas podoba, Verite. Verite: Witaj Pansy, Sherry. I nie tak specjalnego, przynajmniej tak sądzę. Sherry: Pansy, uważaj. Powinieneś sprawdzić, czy nie są przypadkiem zatrute. Hm, czym? No nie wiem... arszenikiem? Pansy: Nie no, są bardzo dobre. *mówi z pełną buzią * Verite: Sherry, to takie kochane z twojej strony. Ale, tak, trafione zatopione, mam nadzieję, że ich nie zmarnujecie. Czubata łyżka arszeniku trochę kosztuje. Pansy: Halo. Halo. Sherry: Nie przejmuj się. Wszyscy wiemy, że i tak cię na nią nie stać. Pansy: Lubię nosić sukienki w zielone groo-o-ooszki! *nuci* Sherry: A pod sukienkę nie zakładasz majtek. To już ustaliliśmy, możemy iść dalej. Verite: Pansy...? Sukienki? Naprawdę? Sherry: Tylko nie strasz dzieci. Pansy: Bez obaw, kocham dzieci. Verite: Właśnie tego się obawiałam... *cichym głosem * Sherry: Drodzy rodzice, uważajcie, kto rozmawia z waszymi dziećmi. Pansy: *śmiech* To ktoś nas czasami słucha? Droga mamuśko, jeśli tam jesteś i poszukujesz ogiera na utrzymaniu, to wiedz, że czekam na twój telefon. Verite: *odchrząka rozbawiona* Uważajcie, Pansy jest łasy na ciasteczka. Sherry: Na dziś to już koniec tanich ogłoszeń matrymonialnych. Teraz zajmijmy się tym, co na pewno nie dotyczy ciebie. Verite, słoneczko, może opowiesz nam jak zapatrujesz się na wydarzenia z ostatniego czasu? Pansy: Jestem niemal pewny, że zapatruje się na mnie. A coś się stało? Verite: Od początku naszej znajomości powalasz mnie na ziemię swoją niesamowitą skromnością, Pansy. Pansy: To jedna z moich licznych zalet. Powinniśmy poznać się bliżej. Lubię windsurfing, jogging i almowkurwing, ale ups, gdzie moja ukochana Śpiąca Królewna? Myślisz, że pocałunek wybudzi ją z głębokiego snu? To już dwa miesiące, ile można czekać? Verite: Sądzę, że jej pobudka byłaby zupełnie nie na rękę aktualnej władzy, zatem... Sam odpowiedz sobie na pytanie, drogi Pansy. Sherry: Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy na świecie? Pansy: Ja. Verite: Znowu ta skromność... Sherry: Odpowiedź brzmi - NIE ALMA. Niczego nie wygrywacie. Pansy: Żarty o Almie przestały być zabawne, a Tibalt taki rybak idealny. W swoim akwarium hoduje już wszystkie dystrykty i ostatnio udało mu się złowić nawet posadę prezydenta. Słyszeliście w ogóle wcześniej o tym typie? Verite: Prawdę powiedziawszy... Niewiele. Nic oprócz tego, że podróżuje po dystryktach. Typowa cicha woda. Ale, trzeba mu przyznać, jest zdolny. A dyplomatyczne umiejętności ma rozwinięte zdecydowanie silniej niż jego poprzedniczka. Chyba nie odmówicie mu tego, prawda? Sherry: Nie wiem, kim dokładnie jest, ale wiem, że jest cholernie charyzmatyczny... W dodatku muszę przyznać, ze wszyscy chłopcy z Czwórki są niesamowicie gorący. Aż dziwne, że ta woda nie wyparowała. Pansy: Ja liczyłem na jakąś poprawę, bo chuj, może być charyzmatyczny, gorący, może się nawet błyszczeć w słońcu jak psu jajca, kiedy prawdę powiedziawszy mam dosyć ciągłego robienia mnie w konia. Powiedziałbym coś mądrego, zarzuciłbym jakąś ciekawą sentencją, ale teoretycznie mam na to wyjebane, a w praktyce zemrę jutro na jakiś pieprzonych robotach w malowniczym 69. Dystrykcie pracując na państwo, które ma mnie głęboko tam, gdzie zakopią Almę, kiedy będzie chciała wypełznąć ze swojej trumienki. Ale w porządku, czuję się świetnie, zjem kolejne ciasteczko i będzie dobrze. Sherry: Pansy, nie wiem jak ty, ale ja się nigdzie nie wybieram. Getto jest okropnym miejscem, jednak wciąż lepsze niż wiejskie pola. Verite: Dajcie spokój, dystrykty to takie malownicze miejsca, nie widzieliście zdjęć? Ponoć w tych wiejskich powietrze ma zupełnie inny smak! Życie tam musi być da nich wspaniałe! *szyderczy śmiech, a potem westchnienie* A przynajmniej dopóki nie zmuszają ich do niewolniczej pracy... Pansy: Ej, w porządku, poczekajmy jeszcze 73 lata, wtedy będziemy mieli prawo ubiegać się o jakieś prawa obywatelskie od tych mściwych cipek. Sherry: Obawiam się, że mogę tego... tak jakby nie dożyć. Pansy: Ale się nie śpiesz, bo nie stać mnie na wiązanki. Sherry: *teatralny szloch wzruszenia* Verite: W grobach przynajmniej wreszcie będziemy mieć spokój. Wyobraźcie to sobie, nie musicie wstawać rano do pracy, martwić się kwestiami finansowymi, słuchać kolejnych słodkich kłamstewek władzy ubranych w piękne słowa. Cudowna wizja, prawda? Pansy: Cudowna jesteś ty, kiedy tak mówisz. I ja gdy stoję przed lustrem. Pasujemy do siebie. Sherry: Wiem, że jestem cudowna. Pansy: Chyba od dupy strony. Sherry: I tak wiem, że mnie kochasz. Pansy: Ale tylko w nocy, kiedy cię nie widać. Verite: Ach ta miłość... Sherry: Nie sądziłam, że podstarzałe singielki takie jak ty nadal zakochują się w swoich idolach. Verite: Sherry, nie musisz opisywać siebie w taki sposób. Sherry: To całkiem smutne, że nie potrafisz spojrzeć prawdzie w oczy. Pansy, ciesz się. Masz panią, która wpadła po uszy w miłości do ciebie. W kwestii wyjaśnienia *przyciszonym głosem* pewnym nie najbystrzejszym ludziom - Verite *normalnym głosem* to nie jestem ja. Verite: Sherry, cieszę się, że tak bardzo dbasz o uświadomienie mnie o własnych uczuciach. Do tej pory byłam przekonana, że jednak są one ukierunkowane w inny sposób - z całym szacunkiem, drogi Pansy! Widać, jednak człowiek uczy się całe życie. Pansy: Ja nadal nie nauczyłem się obcować z kobietami, ale staram się, naprawdę się staram, tak samo mocno jak połowa ludzi z Kwartału stara się znaleźć pracę, ale chuj im wychodzi. Sherry: Pansy, całe szczęście, że jedyną kobietę jaką masz w studio to Sherry. Verite: Sherry, słonko, tę sprawę możemy jednak obgadać poza czasem antenowym. Nie każdy musi wiedzieć, iż nie potrafisz utrzymać swojej zazdrości na wodzy. Sherry: *krztusi się* Zazdrości? Słucham? Mam wrażenie, że chyba coś źle odebrałam. Pansy: Może to telefon ode mnie? Mówię: zamknij tę swoją przystojną twarz, póki jest przystojna i wróć do tematu, proszę? *chwila ciszy* Przeczytałyście wywiad z Adlerem? Ze swojej strony mogę dodać tylko tyle, że to wszystko ładnie brzmi, ale chyba mam prawo wątpić, że zamierzenia, zwłaszcza te o dotyczące Kapitolinczyków, zostaną zrealizowane. Tacy recydywiści jak Garroway, le Brun i Noel powinni zostać rozstrzelani a najlepszym przypadku – zgnić w więzieniu. Oni natomiast wrócili na stare śmieci, do chwalebnego getta, aby w przyszłości wyjechać do dystryktów w celu odbudowy państwa. Chwila moment, więc gdzie ta kara? Verite: *odchrząka* Jak już mówiłam, nowy prezydent ma niezaprzeczalny talent do czarowania słowem. I obietnicami. Odrzuca koncepcję Igrzysk, mami pięknem aspektów likwidacji getta, ba, to w jaki sposób wypowiadał się o Kolczatce. To wszystko brzmi wspaniale, jednak, jak zwykle, wśród jego prawd nie ma nawet krztyny informacji istotniejszych. Nie wspomina jak wygląda życie w Kwartale, szczególnie teraz, nie mówi nic na temat przyszłego losu tych, którzy wciąż są poszukiwani. Pod jego gładkimi wypowiedziami roi się wiele grzechów. Pansy: Życie w Kwartale jest chujowe, potwierdzone info. Generalnie ludzie z getta to cipy, bez urazy, ale nie widzę ich pracujących ani kurna walczących, jakby czekali, że to Kolczatka odwali całą czarną robotę. Na moje oko teraz jest najodpowiedniejszy moment, aby się na coś zdobyć, bo w gruncie rzeczy potem, gdy już porozrzucają nas wszystkich po dystryktach, będziemy mieli niewiele do powiedzenia. A naszą zaletą, prawdopodobnie jedyną, jest liczebność. Verite: Liczebność, ale i strach. Wiele ludzi z getta boi się wywózki, a to może ich napędzać do działania. Pansy: Nie rozumiesz?, oni mu uwierzą, chodzi o nadzieję. Przecież nie może być gorzej Verite: Nadzieję widzianą w czym? W nieznanym losie? Pracach na terenie całego Panem? Tutaj przynajmniej są... tutaj przynajmniej jesteście na swoim terenie. Znacie Kapitol, znacie o wiele lepiej niż nie jeden cholerny rebeliant. To samo w sobie powinno być motywacją do działania. TO powinno dawać im nadzieje. Sherry: Jesteście tak bardzo uroczy, że aż mnie skręca. Pansy: Mnie skręca jak Cię widzę. Verite: Nie chcę was sprowadzać na ziemię, ale... może wróćmy do tematu? Sherry: Dziękuję ci, matko męczennico za tak świetną uwagę. Niestety, to chyba kto inny musiał sprowadzić was na ziemię wcześniej. Verite: Sherry, całą naszą miłość *ironiczny nacisk na ostatnie słowi* możemy zacząć okazywać sobie później. Z chęcią dam jej upust. Sherry: Po nagraniu pierwszą rzeczą, którą zrobisz będzie odnalezienie drogi do wyjścia. Pansy: Bawi mnie także kwestia Catrice Tudor... Sherry: To moja ulubieńca! Pansy: ...KTÓRA, nie przerywaj mi, także wylądowała w gettcie, a żeby było jeszcze zabawniej krążą plotki o tym, jakoby miała zabijać dla Snowa a potem dla naszej pięknej Almy. Verite: Cóż, przynajmniej w tym wypadku Adler uczy się na błędach innych, nie będzie trzymał po swoimi skrzydłami ludzi co chwila zmieniających strony... Choć, za pewne, i tak znalazł sobie kogoś na jej zastępstwo. Sherry: Kto powiedział, że nowa polityka nie może być pełna miłości? Pansy: O czym... Sherry: Miłości do nowego prezydenta... Dla przykładu. Pansy: Verite, kochasz naszego... Sherry: *dźwięk przewracanego kubka* Ups... Prawie bym Cię przeprosiła, gdybym nie pamiętała o tym jak patetyczną zdzirą jesteś, Verite. Może nawet wysłużyłam ci przysługę. Kawa dobrze działa na cerę. Verite: *dźwięk przewracanego krzesła* Kurwa... *dźwięk otwieranej torebki i szelest wyciąganych chusteczek* Sherry, bądź tak łaskawa i skończ z tą pieprzoną dziecinadą *warczenie przez zaciśnięte zęby* Pansy: Moje krzesło... Sherry: To był wypadek, V. Pansy: Wypadkiem to były Twoje narodziny. Verite: Twoje słowa też są wypadkiem? W takim razie współczuje... Pansy: Lalalalala... Sherry: I tak buduję lepsze zdania niż te twoje notki. Tragedia w trzech aktach... Na koniec wszyscy giną. Pansy: ...alalala... Verite: Do zrozumienia tych tekstów potrzeba trochę więcej elokwencji, moja droga Sherry... *znowu przez zęby* Pansy: ...lalalalala! Sherry: Spokojnie, kupiłam sobie słownik. Sherry na tropie sensu u Verite, część kolejna. Pansy: LALALALALALA... Verite: Mogłaś mnie jakoś poinformować, z chęcią sprezentowałabym Ci elementarz, może wtedy nauczyłabyś się czytać te teksty. *słodkim głosem* Pansy: Kurwa mać, zamknijcie się, o. *cisza* Ojej, jak miło, a drogą publiczność żegnam, do zobaczenia za tydzień, jeśli nasza super nowoczesna stacja nadal będzie stała. |
| | | Wiek : jeży i kobiet się nie pyta o wiek Zawód : mały dżentelmen Znaki szczególne : ponętne głosy wydobywające się z radioodbiorników
| Temat: Re: Jeżyk Nie Lut 01, 2015 12:52 am | |
|
jeżyk #7czas: niedługo po ogłoszeniu wywózek do Dwunastki Sherry: Dzień dobry, moi drodzy. Z tej strony wita was Sherry… Tym razem bez towarzystwa uroczego Pansy’ego, który wydaje się być niezainteresowany tematem oraz zaskakująco ciekawych gości. Cóż, myślę, że możemy przejść bez większych przeszkód do głównego tematu. Jak się macie w obliczu radosnych wieści nazywanych wywózkami z KOLCa lub getta, jeżeli ktoś płynie wraz z falą najnowszych wydarzeń. Nazewnictwo dowolne. W ostatnich dniach mój pomocnik Emmet pojawił się na ulicach z pytaniem „Co sądzisz o nadchodzącej wywózce? Spieszno Ci do Dwunastki?” . Myślę, że śpieszycie się tam tak samo mocno jak ja. Posłuchajmy tego wszyscy! Diggy: Nie. Z pewnością się tam nie spieszę. Z pewnością nikomu się tam nie spieszy. Każdy wie z czego utrzymywał się ten dystrykt, więc wiadomo też, co nas tam czeka mimo słów różnych ludzi. Sherry: Kochanie, czas otworzyć oczy, przestać wierzyć w obietnice, bo żyjemy w świecie budowanym na kłamstwach. Chociaż przyznam, że wizja czarnej opalenizny mnie całkiem kręci. No dajcie spokój, nie czujecie tego?! W przeciągu jednego dnia w kopalni stałabym się bardziej czarna niż aktualnie jest moja duszą. Chyba powinnam to poważnie rozważyć. Kuszące! Poof: No pewnie! Nie mogę się doczekać aż zacznę wdychać kopalniany pył i zniszczę sobie kręgosłup przerzucając kupę gruzu z jednego miejsca na drugie. Powiem ci coś, kolego i upewnij się, że nagrywasz - pieprzę tę wywózkę, nowy rząd i prezydenta! Nie miałem nic wspólnego ze zniszczeniem Dwunastki, a ci co mieli, siedzą sobie dalej wygodnie na swoich stołkach. Dlaczego ja mam harować, a oni nie? Mam w dupie takie państwo, dziękuję za uwagę! Sherry: Ja dziękuję za wypowiedz! I szczerze powiem ci, że też pieprzę ich wszystkich. Spokojnie moglibyśmy pójść razem w trójkąt, gdzie oboje bylibyśmy gwiazdami na jedną noc… Niemniej, w to w sumie ciekawa sprawa - dlaczego żadnej z polityków nie wybierze się razem z nami wszystkimi do pracy, dając dobry przykład, zachęcając do pracy? Przecież to całkiem ciekawa perspektywa, zobaczyć ich wszystkich pracujących w garniturach z najnowszej kolekcji dla wspólnego dobra. Za kamery także wcale bym się nie pogniewała. Dobrze przed nimi wyglądam, a czerń podobno wyszczupla. Shrew: - CO?! *chwila ciszy* Bardzo spieszno mi do Dwunastki! Bardzo. Spieszno. SPIE-SZNO! BARDZO. Czy ja wyglądam jak kretynka? To oczywiste, że te młotki się chcą mnie pozbyć, bo okazałam rzekome nieposłuszeństwo wobec władzy. Losie, uraziłam ich delikatne dupy! I co? Pojadę sobie do dwunastki, gdzie czeka mnie z pewnością specjalne traktowanie, o ile nie śmierć. Dokładnie, ŚMIERĆ! Kto wie, co oni tam wyrabiają z ludźmi z getta. Jebnięci politycy! Chcę opuścić to pieprzone getto! Chcę! Ale nie w ten sposób... Niech tylko spróbują mnie wciskać do pociągu... Ja im jeszcze pokażę! Możecie im to puścić!!! Z pewnością poznają głos J*piiii* *piiiii* ... Hipokryci... A tak w ogóle, po cholerę biegasz z tym dyktafonem po ulicy? Sherry: Czy tylko mnie zastanawia mnie, skąd ta pani wie, jakie dupy ma władza? Ktoś wcześniej musiał je bardzo blisko sprawdzać… językiem. Hm, wydaję mi się, że znaleźliśmy idealny przykład wzgardzonej przez los kochanki byłych władz. Zaskakujące, kogo można spotkać na ulicach! Przy okazji - Emmet wykonuje ważną robotę, panno J-pisk. Oczywiście ocenzurowano ze względu na dobro opiniodawcy, ponieważ na dbanie o kulturę języka słuchaczy już trochę za późno. Mr.Stick: Cudowna perspektywa. Każdy chciałby wcielić się w rolę niewolnika, którego pogania się biczem... Dobra, to akurat perwersyjne i bardzo w moim guście, ale nie zamierzam marnować tych rąk na kopanie czegokolwiek dla rządu. Jeśli potrzebują darmowej siły roboczej, to najwyższa pora uszczuplić RZĄD. Możecie wysłać tych debili do kamieniołomów razem z moją z eksżoną, a ja będę stał i ją biczował! Sherry: Całkiem… intrygująca wizja. W obliczu takiej sytuacji handel zabawkami dla sado-maso niebezpiecznie poszybowałby ku górze. Niemniej, mogłabym na tym zrobić dobry interes. Piętnaście dolarów za chwilę zabawy z ze Strażnikiem, czterdzieści za panią minister. Jacyś chętni?! Bicze wliczone w cenę! Nawet skuszę się na happy hour - dwa w cenie jednego… Vestal: Co myślę? Że mógłbyś znaleźć się wśród wywożonych ludzi, przynajmniej nie zaczepiałbyś niewinne osoby. Sherry: Ups! Zapominałam, że jeśli nie ma się mózgu, to przeprowadzenie procesów myślowych jest niewykonalne. Słodziutka, gdybyś była tak niewinna nie siedziałabyś wśród nas. Tutaj na wszystkich istnieje długa lista grzechów. Preal: Nie mogę się doczekać. Zamawiam drinki, pakuję swój kostium kąpielowy i podręczny zestaw małego budowlańca. Najbardziej gorący towar zjeżdża windą w dół, poznać wszystkich tych seksownych robotników. Kiedy w końcu przyjedzie ten wakacyjny pociąg? Sherry: Hola! Poczekaj, poczekaj. Jeśli pojedziemy tam we dwie, to przypadkiem możemy ponownie zapalić Dwunastkę. Nie wiem, czy rząd byłby z tego dumny, jednak na pewno byłoby im ciepło w zimę. *śmiech*PS. Podobno swego czasu mieli tam niezły alkohol. Occupi: Nie spieszno, ale chyba nie mam wyjścia, prawda? Czy ktokolwiek robi cokolwiek żeby temu zapobiec? No właśnie. Przepraszam, spieszę się. Sherry: Nie musiałaś załatwić z nami sprawy aż tak szybko. Przecież wszyscy dopilnują, żebyś stawiła się na dworcu o czasie… Niesamowite, prawda? Nikt nic z tym nie robi, bo przecież wszystko zrobi się samo… No właśnie. Mieszkańcy, może czas wylać na swoje głowy przynajmniej dwa kubły zimnej wody jak i przyjrzeć się całej sytuacji. Rząd nas p i e p r z y, a my dajemy się z każdej strony! Kochana Kolczatko, gdzie jesteś, co teraz robisz? Czyżby zapał po jedynej udanej akcji opadł? Niemoc? Coś wam, niesamowitym herosom, zasugeruję… OBUDŹCIE SIĘ. Wasi ludzie zginą na terenie Dwunastki, a wy nawet się temu nie sprzeciwiacie. Podpisaliście pakt z diabłem? Najwyższy czas coś z tym robić, bo w innym wypadku raczej czar sympatii pryśnie. A my, jak zwykle, poradzimy sobie ze wszystkim sami. *chwila przerwy* Zostawiam was z pytaniami, na które jeszcze nie jestem w stanie odpowiedzieć a także z jedną z moich ulubionych piosenek. Buziaki, Sherry. |
| | |
| Temat: Re: Jeżyk | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|