Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
Temat: Liam Murray Pią Paź 03, 2014 1:40 pm
*Liam Murray*
ft. *Mathias Lauridsen*
data i miejsce urodzenia
*21 05 2263, Kapitol*
miejsce zamieszkania
*Dzielnica Rebeliantów*
zatrudnienie
*Student*
Rodzina
*- Anastasia Murray - matka, nauczycielka matematyki. Niezbyt związana emocjonalnie ani z synem, ani córką. W ogóle żyją w równoległych do siebie światach i tym samym uważają się wzajemnie za coś niepotrzebnego, niczym list, który można zgnieść i spalić - Antoni Murray - Ojciec, nauczyciel fizyki, właściwie jego opis pokrywa się z opisem jego żony. Ponadto, mimo że Anastasia też jest pracoholikiem, jest osobą cechującą się największym zaangażowaniem w stosunku do swojej pracy. - Molly Murray - ukochana siostrzyczka Liam'a. Śliczna i inteligentna. Nie żyje. *
Historia
*Liam leży w swoim łóżku. Jego wątłe ciało znajduje się pod białą pierzyną. No, może nie do końca białą - a gdzieniegdzie pokropioną kroplami krwistoczerwonej cieczy, roznoszące charakterystyczny, metaliczny zapach. Rozmyśla. Jego myśli błądzą gdzieś na granicy absurdu przemieszanego z szaleństwem, groteskowej mieszanki swoich obaw, chorych myśli i schizofrenicznych fantazji.
Nie po to wciąż upadam, by w końcu sięgnąć dna Lecz żeby po drodze złapać czyjaś rękę wyciągam mą dłoń nie po to, żeby ratować się. Lecz żeby znaleźć tą, co pomocy pragnie mej. Nie po to poddaję się tęsknocie, by niszczyła mnie powoli Lecz żeby im pokazać, że samotność boli. Nie po to otwieram oczy, by dalej tylko żyć Lecz żeby wiedzieć, że zacząć musze żyć inaczej. By sięgnąć po to, co los zrzucił mi na same dno Odnaleźć to, co wczoraj mi spod nosa wziął Teraz odkładam karty na stół, nie mam już sił Pijawki nienawiści wysysają resztki mojej krwi Po chwili w oczach łzy, z żalem patrzę na mych marzeń kosz Porzucam cały sen piękny sen i modlitwę mą.
Liam urodził się w tzw. „dobrym domu”, gdzie nie było miejsca na uczucia w rodzaju matczynej miłości czy ojcowskiej wyrozumiałości. Od zawsze był skazany na siebie. No, może niekoniecznie – w jego życiu był ktoś, kto rozświetlał mu życie. To siostra, młodsza o cztery lata Molly, ślicznotka o błękitnych oczach, blond, prawie że białych włosach i niezwykle bladej cerze. Liam kochał swoją siostrę. Tylko przy niej czuł się kochany. I szanowany.
Rozglądasz się wokoło I widzisz jakie piękne to wszystko jest Choć tak naprawdę nic w tym nadzwyczajnego, uwierz mi A obok część najważniejszych dla ciebie osób Bezsensowne rymy nucicie pod nosem Jakąś starą piosenkę w radiu parada W waszym kręgu tajemnice i marzenia wychodzą na jaw… …wszystko tak szybko przemija. Wspomnienie dawnych lat cudownych, nieopisanych uczuć stos Góra pięknych, choć bezsensownych słów. Wiesz, że to, co było, już tym nie jest. Tylko piosenka w radiu parada jest ta sama Słysząc ją, rozglądasz się dookoła. Już nic nie masz. Wiesz już, ze coś przegrałeś, znowu coś nie wyszło Chciałbyś zobaczyć przed sobą swoją przyszłość To co straciłeś, to życia sens. Wiesz, że to, co było, już tym nie jest.
Niestety – Molly zachorowała na raka. To nowotwór wątroby. Odkryto u niej te schorzenie zbyt późno, przerzuty miała już prawie na całym ciele. Liam wtedy jeszcze wierzył w Boga. Modlił się do niego za zdrowie osoby, jedynej osoby, którą kochał. Wkrótce potem zmarła, miała niespełna dziesięć lat. Liam wpadł w szał. Rozwalał meble, rozbijał pięściami dość grube szyby. Rodzice, widząc to i udając troskę (w rzeczywistości jednak nie chcieli po prostu robić sobie obciachu swoim synem przed znajomymi), posłali go w najgorsze miejsce – szpital psychiatryczny. Kiedy zostawał wypisany, bo nie chciał się otworzyć zarówno przed lekarzami, jak i psychologami, a personel po prostu nie miał do niego siły, otrzymał wypis z diagnozą, gdzie użyto wiele mądrych słów, stylu naukowym, niezbyt zrozumiałym dla laika. To były słowa inteligentne tylko z pozoru, bo tak naprawdę nie opisywały żadnych faktów. Nie opisywały nic, nic nie wiedzieli o nim, o jego destrukcyjnych myślach. I w przypadku szpitala podobnie było jak w więzieniu, bo w przypadku tego drugiego człowiek wychodzi jeszcze bardziej agresywniejszy. I tak było również w przypadku oddziału dla psychicznie chorych. Jego stan zdrowia bardzo się pogorszył. Pamiętał z tego pobytu w tym ponurym miejscu, jak koledzy z Sali wydrapywali sobie paznokciami skórę na rękach, aż krew ciekła ciurkiem po łokciu, następnie skapywała na podłogę, pościel bądź krzesło. Liam spróbował tego sposobu.
Jednym ruchem dokonał swego. Przekreślił nim wszystkie uczucia do świata tego. Długie pociągnięcia i wytrysk czerwonej cieczy Upust emocji, serce pogrążone w nienawiści do samego siebie W ręku ugniatany metalowy przedmiot I serce pogrążone w nienawiści do niego, i do samej siebie. Skulona sylwetka jakby schowana przed własnym cieniem Zielone źrenice jakby za mgłą, niewyraźne spojrzenie W głowie mnóstwo, nie wypowiedzianych na głos słów Nie chciał już słyszeć, jak serce wykrzykuje żal I nie widzieć, jak zostawia przed oczami nieskrywany lęk „niechaj mym ostatnim uczuciem będzie przegranej smak.” I ostatnia myśl otarła się o ostatnie wspomnienia Wiedział, że jego miłość to były tylko złudzenia Niewyraźne sylwetki namalowały się jakby na pięknym pejzaże „ Tylko uścisnąć śmierci dłonie. To jedyne, o czym teraz marzę”.
Jednak on wybrał żyletkę. Początkowo tylko rysował sobie rękę tym niebezpiecznym przedmiotem. Następnie zaś przycisnął mocno, wbijając tą rzecz w skórę, coraz głębiej. I głębiej. W końcu przyzwyczaił się do bólu, rysując na ręce kwiaty, kwitnące intensywną odmianą czerwieni. Ów widok cieszył go. Cieszył się z powodu tego aktu destrukcji. Bo nienawidził świata, nienawidził siebie. Wkrótce po tym poczuł jakby euforię, silne oddziaływanie endorfiny, działające na zarówno jego ciało, rozluźniając je, jak i również na umysł. W sumie to przede wszystkim na umysł.
Chcę krzyczeć, lecz nie krzyczę. Nakrzyczałem się dostatecznie. Bezgłośnie wołałem o pomocna dłoń Prosiłem świat, by choć w chwilę tą w rękach stanął mi Prosiłem, składałam wszystko, co mam w ofierze Choć me serce nie zawsze było czyste, to myśli zawsze miałam szczere I teraz to wiem, o Boże, teraz to naprawdę wiem Świat się będzie walił mój, przez wieczność w niedosycie I na tym już będzie polegało całe moje… życie.
Od czasu jego największego załamania minęło już kilka lat, a on nadal się samo okalecza. Dobrze mu z tym, czuje się dzięki temu w jakiś groteskowy sposób… lepiej. Ale na co dzień ukrywa swoją naturę, prawdziwą naturę. Stara się rozmawiać z innymi i korzystać z życia. Nosi maskę, która jednak nie zawsze zasłania całą jego twarz. Bardzo tego żałuje, że jego emocje po prostu czasami widać. Liam studiuje psychologię, bo uważa, że świat potrzebuje kogoś, kto go zrozumie, a czego od osób o tej profesji, będąc w szpitalu, nie otrzymał. I jakoś sobie żyje, nie ma przyjaciół, ale spotyka się z innymi.
Liam zamieszkuje Kapitol od dawna. Ale dlaczego nie zostali wciągnięci do KOLC'a? Cóż, chłopak sądzi, że jego rodzice, którzy mają dość obszerne wpływy u ludzi nieco oraz bardzo wysoko postawionych, zgadali się z rebeliantami. Albo im pomogli, kto to wie... Rodziciele nie chcą mu zdradzać szczegółów. *
Charakter
* Liam na wiele osobowości - nie sposób opisać go w jednym kontekście, paroma zdaniami. Tutaj potrzeba dokładniej analizy jego psychiki, by pod podstaw zrozumieć jego chwiejny charakter. *
Ciekawostki
*Maluje i rysuje i nawet nieźle mu to idzie. Uwielbia żaby - koszulki z żabami, obrazki z żabami - jednak on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż to infantylne. Uwielbia słuchać muzyki, zwłaszcza symfonicznego metalu.*