|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Vivian Darkbloom Nie Kwi 20, 2014 4:29 pm | |
| First topic message reminder :WYKUPIONY ALARM MIESZKANIOWY!
Ostatnio zmieniony przez Vivian Darkbloom dnia Nie Maj 17, 2015 10:56 am, w całości zmieniany 5 razy |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Czw Sie 14, 2014 11:57 am | |
| Poczet powitalny składał się z psa, kota i rudzielca z kitką. Psu posłała równie wymowne spojrzenie, co on jej; kotka posmyrała za uchem, a rudzielca uściskała i ucałowała w oba policzki. - To przecież oczywiste! Ja nic nie robię, to on robi wszystko za mnie. - zachichotała cicho. To nie było kłamstwo, była szczera jak zawsze. Porozglądała się po mieszkaniu. Jasne, przestrzenne - tak bardzo w stylu Vivian. Zauważyła parę świeczek rozsianych po całym mieszkaniu. Eva wywróciła teatralnie oczami. - Mieszkanie bez świeczek to nie mieszkanie, co nie? Musimy je przechrzcić porządnie! Planujesz parapetówę? - powiedziała, kończąc swoją pielgrzymkę na kanapie w salonie. Przed sobą zauważyła wino i herbatę. - Jak ty mnie dobrze znasz. Moja miłość do podrasowanej herbaty nie ma granic. Kiedy usłyszała pytanie Vivian, nie wiedziała, jak odpowiedzieć i od czego tak właściwie zacząć. Tak wiele się stało od czasu ich ostatniego spotkania, że świadomość tego ją troszeczkę przytłoczyła. - Jest... Dobrze. Jest bardzo dobrze. - odchrząknęła. - Przespaliśmy się, on mnie zaobrączkował, takie tam... - sufit nagle wydał się takim przyjemnym miejscem. Przynajmniej nie osądzał i nie zadawał pytań, wkurzyć się też nie miał jak. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Czw Sie 14, 2014 9:28 pm | |
| - Ty perfidna szczęściaro – zaśmiała się Viv, ściskając Evę. – Nikola ma rację, że Cię rozpieszcza, byłby głupkiem, gdyby tego nie robił. Śmiech rozbrzmiał w salonie po raz drugi, gdy zauważyła, jak przyjaciółka wywraca oczami. No tak, świec było tu całkiem sporo, a Vivian miała na ich punkcie niezłego kręćka… Zwłaszcza, że nie były jednakowe; ceniła sobie różnorodność, a łagodny zapach, unoszący się w mieszkaniu, był jednym z jej ulubionych. - Tę od Ciebie trzymam przy łóżku, to najpiękniejszy zapach na świecie – mrugnęła znacząco, siadając tuż obok brunetki. – I kiedyś się na Tobie za nią odegram, zobaczysz. Siedzenie w jednym pomieszczeniu z najlepszą przyjaciółką było tym, czego definitywnie potrzebowała. Po raz pierwszy od dość dawna poczuła się dobrze… Choć nadal nękały ją wyrzuty sumienia po lekkiej sprzeczce z Rory. - Przy okazji, mam coś dla Ciebie – zniknęła na chwilę, by wrócić z wykonanym przez Lennarta portretem Evy w otoczeniu przyjaciółek. Wszystkie uśmiechały się radośnie i Darkbloom cieszyła się, że Lennart tak doskonale odtworzył na papierze zdjęcie przedstawiające ją samą, Rory, Evę oraz Nicole. – Co o nim sądzisz…? Usłyszawszy wyjątkowo delikatną wzmiankę o ślubie, Viv sięgnęła po dłoń Evy i uścisnęła ją znacząco. - To znakomicie – odpowiedziała, szczerze ciesząc się ze szczęścia Magnus. – Najważniejsze, że jesteście szczęśliwi. Zaśmiała się cicho, gdy przyjaciółka kontemplowała jasny sufit, i upiła łyk wina. Tak, cholernie cieszyło ją, że brunetka była szczęśliwa.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Pon Sie 18, 2014 3:17 pm | |
| Eva wywróciła oczami w sposób wystarczająco widoczny dla swojej ukochanej rozmówczyni. - Rozpieszczanie to jedno, ale on nie pozwala mi wyjść nawet po zakupy! Momentami nie wstaję nawet z łóżka, bo on wszystko mi zaraz poda, ubierze mnie i nakarmi! - jedzenie z jego dłoni było po prostu lepsze, to inna sprawa, ale i tak wiadomo, o co chodzi. - Za niedługo on będzie za mnie spał i chodził do toalety, przecież jego anioł nie może przejmować się takimi codziennymi sprawami! - miłość ubrana w żartobliwy ton i nutkę ironii. To przecież cała nowa pani Tesla. Wicie małżeńskiego gniazdka absorbowało ją w ciągu ostatnich tygodni tak bardzo, że zaniedbała życie towarzyskie, zawodowe i chyba przytyło jej się parę kilogramów. Najgorzej. Zanotowała sobie w mózgu, że musi zacząć ćwiczyć. Na wzmiankę o prezencie Magnus zdezorientowała się. Obdarowywanie jej znajomych było dla niej rzeczą naturalną, ale podarunki przyjmowała z pewną dozą podejrzenia - zawodowego, jak i czysto osobistego. Ale starała się zrozumieć intencje obdarowujących. Na widok obrazu głowa brunetki mimowolnie się przekrzywiła. - Wszystkie wyszłyście ładnie, ja wyszłam brzydko. O matko, mój brzuch wygląda gorzej niż fale Dunaju! - zrobiła minę, jakby zaraz miała zwymiotować pod siebie. - Ale na pewno to jest dla mnie? Masz kopię dla siebie i dla reszty? - Szczęśliwi, szczęśliwi, ale wychodziłam za mąż w granatowej sukience! Ale myślałam, że zaciąga mnie do lasu, żeby rozebrać mnie na części pierwsze, także to na moją obronę. - Eva upija kolejny łyk wina. Robiło jej się rozkosznie ciepło. - Jak myślisz, zostać przy swoim nazwisku czy zmienić na dwuczłonowe, ku czci głowy rodu? |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Sie 24, 2014 10:03 pm | |
| Czy rozpieszczanie było takie złe? Był to raczej efekt zakochania, którego Vivian przez pewien czas doświadczała. Jednak wyglądało na to, że Tesla był szalenie zakochany i gotów rozpieszczać Magnus do cna, co mogło być zarówno pozytywem, jak i negatywem. Vivian uśmiechnęła się do przyjaciółki, szczerząc zęby na widok znajomego wywracania oczami. - Po prostu Cię kocha, przywyknij do tego, że chce spędzać z Tobą jak najwięcej czasu i najchętniej nie odstępowałby Cię na krok. Faceci tak mają, to… słodkie – powiedziała, upijając łyk herbaty. Korciło ją, by sięgnąć po wino, ale wstrzymała się. Pora była lekko… nieodpowiednia, Vivian nie chciała upijać się zbyt wcześnie; choć, musiała przyznać, było to kuszące. Złapała się na myśleniu o tym, że Tim nie pochwalałby takich słodkich romansów z czerwonym lub białym winem; jej spoczywające na podołku dłonie zacisnęły się na moment w pięści. Czuła się dziwnie. - Och, przestań, wyglądasz prześlicznie! I tak, mam kopie, pchnęłam już kurierów do Rory i Nicole – uśmiechnęła się na myśl o miłych smsach od Nici, które poprawiły jej humor. Może to kwestia areny? A może tego, że zachowała się jak ostatnia żmija, rzucając się do Carter o byle co. Myśląc o tym, miała jeszcze większą ochotę na alkohol, ale wystarczyło zamknąć oczy i szybko policzyć do dziesięciu. - Potajemne śluby są podobno najbardziej romantyczne, nie narzekaj. Pewnie chciał Cię zaskoczyć, poza tym... Czy to ważne, co miałaś na sobie? – posłała przyjaciółce uśmiech. – Liczy się to, że się kochacie i że macie siebie. Liczy się to, że możecie być razem, że masz go i jest Twój na zawsze i jeszcze dłużej, pomyślała, słuchając słów, które padały z ust Evy. - Dwuczłonowe. – rzuciła lekko, mrugając znacząco
|
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Wrz 07, 2014 11:12 am | |
| - Słodkie, odurzające, zakrawające o pedofilię i tendencje do gwałtów! Tylko czekać, aż mnie wypatroszy i wstawi do jakiejś gablotki! - wywróciła oczami tak bardzo, że nikt by się nie zdziwił, jakby wyleciały nagle z orbit i poszły na spacerek. Złapała się na wspominaniu początków znajomości z jej mężem. Wspomnienie tego, jak ktoś kiedyś na spacerze zwyzywał jej partnera od pedofili wtedy doprowadziło ją do białej gorączki, teraz jednak jedyna reakcja to śmiech. Aż tak młodo wyglądała czy on przypominał obleśnego starucha? - Ale jesteś pewna, że chcą mieć kopię mojej twarzy? - wyciągnęła lusterko, częściowo dla dramatycznego efektu, a częściowo, żeby ogarnąć, czy jej twarz nie wymaga wsparcia makijażem. - Ja bym nie chciała - zaczęła chichotać tak bardzo, że aż przewróciła się na kanapę. Rozbolała ją przepona, ale nie dbała o to. To była przyjemność. - Ważne jest, czego na sobie NIE miałam! ...Jebać to wszystko, czasu nie cofnę, piękna też nie... Dwuczłonowe nazwisko? Idealnie! Podkreśli moją przynależność do drugiej osoby, a jednocześnie zachowa moją niezależność. - i pomyśleć, że kiedyś była przeciwniczką małżeństw. - Ale tyle gadamy o mnie, a nie żeby to było interesujące. Czy coś. Co u Ciebie słychać? W porządku wszystko? - czasami powstrzymywanie się od zdominowania swoją osobą rozmowy było trudną sprawą, ale nie chciała wychodzić na osobę egoistyczną. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Pią Wrz 12, 2014 10:15 am | |
| Vivian przygryzła wargę, myśląc nad słowami Evy. Szanowała prywatność swojej przyjaciółki i nigdy nie zapytała o szczegóły jej związku z Nikolą – w końcu dalekim krewnym Thomasa; wiedziała tylko tyle, ile brunetka sama powiedziała i nigdy nie naciskała na nią, by dowiedzieć się więcej. - Nie przesadzaj – zaśmiała się cicho. – Już widzę, jak Nikola – w tym miejscu zacięła się, o mało co nie nazywając go stryjem. – patroszy Cię i umieszcza każdy organ Twojego ciała w formalinie, każdy w osobnej gablocie… Pokręciła głową raptownie, a jej włosy rozsypały się po plecach. - Nie ma mowy, nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Musisz chyba… przywyknąć, dać mu chwilę. Podobno tak jest na początku, że mężczyzna chce robić wszystko za Ciebie, dopiero potem się ustabilizujecie i będzie jak zawsze… Gdy Eva osunęła się na kanapę, dając upust swojemu rozbawieniu, panna Darkbloom wywróciła oczami i znowu napiła się herbaty. Gorący wywar parzył jej usta, ale nie zwracała na to uwagi, ze stoickim spokojem obserwując przyjaciółkę i uśmiechając się przy tym delikatnie. - Wiedziałam, że wspomnisz o tej niezależności, dlatego pomyślałam o dwuczłonowym… Nazwisko męża w pierwszym czy drugim członie, jak wolisz…? Starała się nie myśleć o tym, jak jej nazwisko wyglądałoby przy nazwisku Tima. No, chyba że na grobie, bo innej opcji już nie było… - U mnie… - westchnęła cicho, patrząc prosto w znajome, ciepłe spojrzenie Evy Magnus. Długo zbierała się w sobie, żeby wyznać komuś prawdę, zwłaszcza ze świadomością troski w oczach przyjaciółki. - U mnie… naskoczyłam na Rory, bo nigdy nie ma czasu, żeby się spotkać, znowu ludzie zginą w miejscu, które zaprojektowałam, i… Powiedzieć czy nie? - I chcę wyjechać z Kapitolu, zmienić imię albo nazwisko i nigdy tu nie wrócić. - pogłaskała leżącego obok kota po aksamitnym futerku, patrząc niepewnie w stronę Magnus.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Lis 09, 2014 12:00 pm | |
| BONJOOOOOOOUR! JE SUIS (RE)TARD, ale lepiej późno niż później!
- Szczerze Ci powiem, że cholera go wie. Jak uzna, że do swoich badań potrzeba mu najlepszych składników to nie wiem, czy po mnie nie sięgnie! - prychnęła niezbyt elegancko pod nosem. Nie ma to jak miłość objawiająca się poprzez mało śmieszne żarty i nie tak starannie zakamuflowany sarkazm. Patrząc się na swoją przyjaciółkę, Eva przypomniała sobie, jak kiedyś zazdrościła jej włosów, swobodnie spływających po jej plecach. W sumie nie tylko ona tak miała, ale to nie było dziwne. - ...dopiero potem się ustabilizujemy i to ja będę musiała robić wszystko za niego?! O nie. - odparła Eva ze świetnie udawanym przerażeniem w głosie i w oczach. - W co ja się wpakowałam! - żarty Magnus rozśmieszały wiele osób, ale zbawienny efekt miały na samą pomysłodawczynię, która i tym razem nie mogła się oprzeć swojemu poczuciu humoru. - A nazwisko chyba w drugim członie. Panie przodem, nie? - puściła oczko do Vivian. Nagle, gdy rozmowa zeszła bardziej na temat rudej towarzyszki, w pomieszczeniu zapanowała cisza. Eva - jak zwykle ogarnięta - w mig podłapała to, że coś musi być nie tak. Ale czekała cierpliwie. Sama nie lubiła, jak ktoś w takich sytuacjach na nią nalegał i starała się zachowywać podobnie w stosunku do innych. Kiedy w końcu Vivian przełamała się i wyrzuciła z siebie swoje obawy, widać było niepokój w jej oczach. Mówiła już o tym komuś? Chyba nie, słowa padały z prędkością dwóch ślimaków na minutę. Starała się być jak najbardziej wyrozumiała i współczująca dla swojej przyjaciółki, której los wyjątkowo nie oszczędzał w ostatnim czasie. Wytrzymałość każdego ma swoje granice. - Przez pracę czy... przez coś innego? - czymś innym był oczywiście Tim, ale Magnus nie wiedziała, czy Vivian chce rozmawiać o tym otwarcie, dlatego nie chciała drażnić. Po chwili w myślach zaczęła się strofować. Pogłaskała Darkbloom po ramieniu. - Jak nie chcesz, to nie musisz o tym mówić, domyślam się, że to trudne. Ale teraz jestem tutaj i dla Ciebie. I wiesz, że zrozumiem i uszanuję każdą Twoją decyzję. - przytuliła ją do siebie. Niektórzy to mają dopiero pod górkę. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Sob Lis 15, 2014 1:54 am | |
| Przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283. Rozgrywka może zostać dokończona w retrospekcjach. |
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Sob Maj 02, 2015 9:08 am | |
| / krótko po misji
Zajęli się nim i właściwie powinien czuć się już dobrze. Jego rana została szybko i fachowo opatrzona i całkowicie przestał doskwierać mu fizyczny ból. Dyskomfort pozostał, lecz pomimo tego stanowczo odmówił pozostania na obserwacji. Jak chyba większość mężczyzn nie przepadał za szpitalami, unikał nawet rutynowych badań i po prostu nie chciał dłużej niż to konieczne przebywać wśród lekarzy i pielęgniarek o ponurych minach, wyglądających, jakby mieli co do minuty określić termin jego zgonu. Lub też przepowiedzieć mu rychłe zapadnięcie na marskość wątroby, co przyjąłby pewnie jeszcze gorzej. Brak znieczulania środkiem lepszym nawet od morfaliny (nie szkodzi tak bardzo, często to sobie powtarzał) Conrad przypłaciłby delirium tremens. Nie wspominając o zrujnowanej psychice, pozbawionej muru wzniesionego przez wódkę. Choć nie była remedium, pomagała - dzisiejszego wieczora też zamierzał skorzystać z terapii alkoholowej i odpłynąć w niebyt, nie troszcząc się o poległych i rannych. Z jego ręki, co wywoływało w Gustavie palący wstręt. Nie tłumaczył się ani nie wykręcał. Nie było żadnego "oni albo my". Żadnej słusznej sprawy. Gdyby wierzył w Panem, gdyby tak jak członkom Kolczatki przyświecały mu szczytne ideały, nie wyrzucałby sobie swych czynów. Pozostał jednak pośrodku wzburzonego morza wątpliwości, szastany wysokimi falami wyrzutów sumienia i chłostany ostrymi podmuchami poczucia winy. Był neutralny, przypadkiem rzucony w wir walki i pomimo pełnienia służby od lat, nadal nie zobojętniał. Każdy mord bolał go dokładnie tak samo i wciąż odnajdywał w sobie pokłady strachu i współczucia. Oraz litości nad swoją słabością. Był tchórzem - z pozoru twardy i zimny, lecz wewnętrzny ogień ledwo się w nim tlił, uniemożliwiając podjęcie decyzji - po której stronie tak naprawdę się znajdował?
Zaproszenie od Vivian przyjął z niemałą ulgą. Kobieta uratowała go od spędzenia samotnej nocy w pustym mieszkaniu i kurczowego tulenia się do butelki bourbona. Imago zmusił się do wzięcia prysznica, ujarzmienia już nieco za długich włosów (brody nie zgolił) i nałożenia świeżych ubrań. Zabiegi kosmetyczne wprawdzie i tak nie zmazały z jego twarzy przygnębienia, lecz przynajmniej wyglądał odrobinę bardziej reprezentacyjnie niż żul spod monopolowego. Dillinger za nic by się do tego nie przyznał, ale wiedział, że wizyta u Vivian miała być lekarstwem. Na smutek, na przytłaczające go życie (potrzebował zwolnienia), na samotność. Może... Po drodze olśniło go, że chyba nie wypada pojawić się z pustymi rękami. W pobliskim sklepie kupił więc butelkę wina, lepszego niż tanie sikacze, jakimi zazwyczaj się raczył. Nie silił się na elegancję, niósł je w zwykłej plastikowej reklamówce i tak wręczył je Vivian, gdy otworzyła mu drzwi i zaprosiła do środka. - Proszę - powiedział, uśmiechając się słabo, wręczając jej wino. Nieco niezręcznie przytulił kobietę; mimo zażyłych stosunków, fizyczna bliskość odrobinę go onieśmielała. - Ładnie wyglądasz - dodał w końcu. Szczerze, choć bez nadmiernego entuzjazmu w głosie. W takim stanie był kiepskim partnerem do rozmowy i zdało mu się iż powinien raczej wrócić do domu niż katować Viv swoim milczeniem i niewątpliwie męczącym towarzystwem. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Sob Maj 02, 2015 8:11 pm | |
| /po spotkaniu z Nickiem.
Spotkanie z kuzynem było tym, czego potrzebowała – niesamowitym zastrzykiem energii, chęci do działania, czymś nieoczekiwanym a zarazem upragnionym. Po raz pierwszy od dana poczuła, że żyje. Znów oddychała ze swobodą, nie patrząc za siebie. Chciała zamknąć ten rozdział swojego życia i rozpocząć nowy – z nadzieją, że będzie lepiej. Czy dlatego napisała do Conrada, zastanawiając się, jak szybko odpisze? Doskonale pamiętała dzień, w którym Tim przedstawił ich sobie nawzajem; podobnie, jak pamiętała chwile, gdy wypłakiwała się mężczyźnie w rękaw, cierpiąc po stracie ukochanego. Czuła silną potrzebę spędzenia kilku chwil z człowiekiem, z którym miała dobre relacje; Dilinger wydawał się być idealny. Napisała do niego o porze, która była wręcz idealna; wyznaczone na wieczór spotkanie miały poprzedzić następujące po sobie przygotowanie posiłku i długa, przyjemna kąpiel. Zdążyła też wyprowadzić psa i pobiegać z nim przez chwilę po Emerald, tym razem nie pozwalając Belenusowi odbiec za daleko. Gdy wrócili, psisko zwaliło się na podłogę obok liżącego łapkę Taranisa i niemal natychmiast zasnęło. Patrząc na dwa kłębki, większy i mniejszy, zwinięte tuż obok siebie, Vivian poczuła się szczęśliwa. Tak po prostu, prozaicznie szczęśliwa. Czuła, że żyje. Oba jej pupilki nadal spały, gdy Vivian przygotowywała dla siebie i swojego gościa lekką kolację, na którą miały się składać sałatka z parmezanem i kurczakiem oraz jakieś danie z makaronem, na które przepis znalazła w jednej z książek. Gdy wszystko było już przygotowane i wystarczyło tylko podawać posiłek na stół, rudowłosa zamknęła się na chwilę w łazience z zamiarem wzięcia kąpieli. Upięte wysoko włosy odsłaniały kark, gdy wynurzyła się z wody i stanęła przed lustrem, owinięta w ręcznik. Promienie zachodzącego słońca odbijały się w zaparowanym lustrze, które przetarła grzbietem dłoni, by wpatrzyć się w swoje odbicie. Miała wrażenie, że jej oczy błyszczą w jakiś dziwny, nieokreślony sposób, zupełnie jakby stały się bardziej błękitne. Westchnęła, dotykając opuszkami palców łańcuszka, na której zawieszona była obrączka. Jeśli chcesz zacząć czytać kolejny rozdział swojego życia, przestań czytać ostatni. Prosta, ciemnozielona sukienka, która podkreślała jej rude włosy, odsłaniała kolana i zaczynała się gdzieś w połowie ud, dopasowana, ale nie obcisła. Rozpuściła włosy tylko na chwilę, by rozczesać je pośpiesznie i upiąć w elegancki węzeł, ujarzmiający niesforną czuprynę. Przez chwilę zastanawiała się, w sposób typowy dla kobiet, nad głębokością dekoltu owego stroju… tylko po to, by stwierdzić, że ma to gdzieś. Zgodnie z prawdą zresztą; nie przejmowała się tym, jak wygląda. Być może nawet nie była w stanie przyznać się sama przed sobą, że po prostu chce wyglądać dobrze. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Conrad wyglądał jak zawsze, nieco tajemniczo; jednak dosyć szybko dostrzegła dziwne przygnębienie w jego spojrzeniu, umiejętnie maskowane przez delikatny, nieśmiały wręcz uśmiech. Odbierając wino z jego rąk, mimochodem dostrzegła – i doceniła w myślach – doskonały gatunek trunku. - Witaj – przytuliła się do niego na chwilę, po czym poprowadziła gościa do salonu, gdzie czekała kolacja. - Dziękuję… Ty za to wyglądasz na głodnego – uśmiechnęła się do niego delikatnie i wskazała, by usiadł. Kiedy jej zwierzęta podeszły przywitać się z gościem, z wprawą otworzyła wino i rozlała je do kieliszków, które ustawiła przy talerzach. Dopiero potem delikatnie odprawiła psa i kota, po czym usiadła naprzeciw swojego gościa. - Wszystko w porządku? – zapytała lekko, nie chcąc naciskać na Conrada. Była świadoma, że jej znajomy jest wyjątkowo małomówny, dlatego też nie chciała zmuszać go do rozmowy. Wspólne zjedzenie posiłku, wypicie wina i spędzenie paru chwil razem, nawet obejrzenie filmu, było dla niej czymś przyjemnym. Nie musieli rozmawiać. Nie było takiej potrzeby.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Maj 03, 2015 3:25 pm | |
| Nigdy nie był estetą i do rzeczy materialnych zazwyczaj nie przywiązywał większej wagi. Jednakowoż, poczuł się odrobinę zawstydzony swym niechlujstwem, gdy zobaczył Vivian w eleganckiej, zielonej sukience. Podkreślającej wszystkie atuty, które w tym momencie powinny rzucić go na kolana. Długie, zgrabne nogi, głęboki, aczkolwiek nienachalny dekolt lekko odsłaniający kształtne piersi i rude włosy w przypadku normalnego mężczyzny zadziałałyby jak afrodyzjak, Conrad natomiast twardo zignorował dreszcz pnący się wzdłuż jego kręgosłupa. I zajął myśli wyrzucaniem sobie, że przy schludnie odzianej Darkbloom wygląda nieefektywnie, a co gorsze - jakby się nie postarał. Sprane dżinsy z paskiem, w którym musiał dorobić dwie dziurki, ponieważ były mu już sporo za duże (aż tak schudł?) i sweter wiszący na nim jak na sklepowym manekinie nie wydawały mu się teraz właściwym strojem na niezobowiązującą kolację. - Pachnie zachęcająco - odparł, zastanawiając się, o jakim głodzie myśli Vivian. Sądząc po jego posturze, spokojnie można by go wziąć za anorektyka. Mięśnie Gustava znowu gdzieś zniknęły, pozostała sama skóra, do granic możliwości napięta na kościach. Każde spojrzenie w lustro przypominały mu przeklęte czasy uzależnienia od morfaliny, jednak nie mógł przybrać na wadze, a dieta złożona głównie z kawy, alkoholu i papierosów, nie tyle co mu nie służyła, ale jeszcze utrudniała powrót do stanu, w którym jego ciało prezentowało się przyzwoicie. Ssanie w żołądku nie dręczyło Dillingera, ale męczył go inny głód, znacznie dotkliwszy. Niekontrolowanie wyzierał z jego oczu i dopraszał się nasycenia - bliskością, stabilizacją, zrozumieniem. Potrząsnął głową, odsuwając wewnętrzne rozterki na drugi plan i podążył za swoją towarzyszką. W salonie dobrowolnie poddał się inwazji zwierząt, a gdy już podrapał za uszami kota i poklepał psa, umył ręce w kuchennym zlewie i usadowił się za stołem, zaczął obserwować, jak kobieta rozlewa wino do pękatych kieliszków. I uderzyła w niego nostalgia, niezidentyfikowana tęsknota za czymś takim - zwyczajnym, wspólnym posiłkiem, dla Imago rosnącym do rangi rytuału. Wspólne spędzenie czasu, rozmowa - czynności niemalże abstrakcyjne dla introwertycznego Dillingera. Dlatego tak je gloryfikował i hołubił, kiedy w końcu zaczął odnajdywać w nich radość. Nie. Nic nie jest w porządku.Od dawna. Jestem wrakiem. - Trzymam się - odpowiedział wymijająco, uśmiechając się (nie)wymuszenie i wyjmując z kieszeni gumkę, aby związać włosy w kucyk. Nie dzielił się swoimi problemami. Cenił sobie własną niezależność i samowystarczalność, nie chciał też niepotrzebnie martwić Vivian. W przeszłości radził sobie w naprawdę trudnych sytuacjach i warunkach i nie wątpił, że i tym razem uda mu się wyjść z emocjonalnego dołka o własnych siłach. Przechylił kieliszek wina w stronę kobiety i ponownie się uśmiechnął (szaleństwo). - Twoje zdrowie.
Ostatnio zmieniony przez Conrad Gustav Dillinger dnia Pon Maj 04, 2015 10:49 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Maj 03, 2015 11:08 pm | |
| Być może postąpiła źle, ubierając się tak, a nie inaczej. Być może jej gość poczuł się przytłoczony, lub nawet urażony strojem Vivian; sam przecież ubrany był po prostu… normalnie, bez jakiejkolwiek wyszukanej elegancji. Pokusiłaby się nawet o myśl, że Conrad po prostu złapał pierwsze ciuchy, jakie leżały w zasięgu jego rąk, założył je i wpadł do niej na zwykłą kolację. Z której ona robiła jakąś cholerną ważną sprawę; mogła przecież ubrać się inaczej, żeby nie wyglądać zbyt wytwornie. A tymczasem siedziała naprzeciwko niego, czując się po prostu głupio. Nie mogła jednak przestać na niego patrzeć. Sposób, w jaki ujął włosy, by związać je w kitkę, przypominał jej nieco Tima; czasami, gdy leżała w łóżku i udawała, że śpi, ukradkiem obserwowała Minchina, wiążącego swoje jasne włosy niemalże w ten sam sposób. Uwielbiała wtedy patrzeć na skupienie, malujące się na jego twarzy; właśnie takim zapamiętała go najlepiej. Skinęła głową w odpowiedzi na toast, po czym upiła łyk wina, smakując je w zamyśleniu. Nigdy nie wątpiła w gusta mężczyzn, zwłaszcza w kwestii alkoholu – zdawali się zawsze wiedzieć, co dobre. Tak było i tym razem, trunek bowiem był dobrego gatunku i tak też smakował. Poniekąd… wybornie. Lakoniczną odpowiedź na zadane przez siebie pytanie przyjęła ze zrozumieniem; kłamstwem byłoby stwierdzenie, że oczekiwała długiej i szczegółowej relacji z tego, co zaszło od ich ostatniego spotkania. Nie przebiegało w zbytnio radosnej atmosferze – tamtego dnia Vivian po prostu potrzebowała się wypłakać, a Conrad posłużył jej ramieniem i swoją milczącą obecnością. Nie wypowiedział ani słowa, gdy łzy, pomieszane z tuszem do rzęs wsiąkały w materiał jego swetra. Ciszą odpowiadał na jej szlochy, błyskiem zrozumienia w oczach na łkanie, jakie z siebie wtedy wydawała. Potem poprosił tylko, żeby położyła się spać i wyszedł z jej mieszkania. Przestań czytać ostatni rozdział. Wspomnienia nadal bolały; wciąż zdarzały się sytuacje, gdy panna Darkbloom wpatrywała się w jakiś bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni i zaczynała płakać. Na szczęście te sytuacje nie powtarzały się tak często, jak całkiem jeszcze niedawno, kiedy miała szczerze dosyć wszystkiego i rzucenie się w odmęty Moon River brzmiało jak najlepsza opcja. Bardzo egoistyczna opcja. Za bardzo egoistyczna opcja. Spojrzała na Conrada, rumieniąc się lekko, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Dopiero teraz zauważyła, że jej gość wyglądał na przemęczonego i zasmuconego – być może to efekty przepracowania, w końcu Strażnicy Pokoju często narażeni byli na długie patrole, niezależnie od pogody. Złapała się na tym, że chce o coś zapytać, ale… Nie wiedziała, jak. Uśmiechnęla się więc i zajęła sałatką, w duchu przeklinając własną niezręczność.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Pon Maj 04, 2015 12:45 pm | |
| Słowa były absolutnie zbędne. Trwającej w mieszkaniu ciszy nie przerywało nawet tykanie zegara. Jedyne dźwięki rozbrzmiewające w salonie stanowiły ich oddechy, niemrawe brzdękanie szkła i szuranie krzeseł po podłodze. Pomimo tego atmosfera była niezwykle przyjemna, przyjazna, ciepła i domowa. Conrad powoli zaczynał czuć się swobodnie, a zachowanie milczenia absolutnie nie wprawiało go w zakłopotanie. Przeciwnie, miał miłe wrażenie, że Vivian go rozumie. Że akceptuje jego sposób bycia. Może nawet go lubi? Tak, chyba tak – inaczej przecież nie siedzieliby razem, nie wymienialiby nieśmiałych spojrzeń i wstydliwych uśmiechów. Tyle najzupełniej wystarczyło do utrwalenia starej więzi, odrobinę już przetartej kilkumiesięczną rozłąką. Z winy Gustava, który zamknął się w swoim kokonie. Rzadko wychodził z domu, ignorował wszelkie próby nawiązania kontaktu, egzystował jak roślina. Biernie, nie rozróżniając mijanych twarzy ani ulotnych dni. Momenty emocjonalnej zapaści zdarzały mu się niezwykle często; popadał w specyficzną odmianę śpiączki, oddziałującej jedynie na jego psychikę. Wyłączały się w nim wówczas uczucia, a ciało reagujące na bodźce było tylko skorupą, oddartą z właściwego człowieczeństwa. Po czym wracał, jak wyłowiony z odmętów oceanu rozbitek. Pokiereszowany, poznaczony bliznami, lecz gotowy do ponownego zmierzenia się z życiem. Dźwigał się niczym feniks z popiołów, nie pozwalając słabościami, by nim zawładnęły. By popchnęły go do czynów niegodnych żadnej istoty ludzkiej. Dlatego potrafił okazać empatię. Choć wzdragał się przed tym, zapierając rękami i nogami. Bał się. Zbliżenia, rozczarowania, zdrady. Zbyt wiele razy zawodził się na innych, by oferować pomoc, poświęcać się, a na końcu zostać odrzuconym. Ludzie krzywdzili. Krzywdzili i wykorzystywali. Pomimo tego… Pomimo tego Imago nie mógł do końca wykorzenić wrażliwości. Pod mundurem żołnierza, po lewej stronie znajdowała się wnęka na serce. Nie była pusta. Pamiętał, jak Viv wypłakiwała się w jego ramię. Wówczas również milczał, lecz mocno tulił ją do siebie i uspokajająco gładził po długich włosach. Tak naprawdę nie liczyły się jego czyny. Był wtedy przy niej, był z nią, był dla niej. Nie oczekiwał wdzięczności, nie spodziewał się nagrody. C h c i a ł tego. Egoistycznie poczuł się ważny, potrzebny, wartościowy. Nie jako mięso armatnie. Jako człowiek. Przechylił kieliszek wina i jednym haustem (nazbyt łapczywie?) wypił zawartość. Wino pobudziło zmysły Dillingera, alkohol trafił do krwiobiegu, zostawiając po sobie niewielki ślad w postaci burgundowej kropli w kąciku jego ust. Mężczyzna zerknął tęsknie na stojącą pośrodku stołu butelkę, lecz opamiętał prymitywne odruchy i skierował swą uwagę na apetyczną sałatkę. Wziął jeden kęs, który z trudnością przełknął. Poczuł jak jego gardło niebezpiecznie się zaciska, ale mimo tego zmusił się do przełknięcia kolejnej porcji, po czym skinął głową z aprobatą. Umiejętności kulinarne Vivian absolutnie nie pozostawiały mu nic do życzenia, lecz żołądek Dillingera buntował się przed przyjęciem normalnych – zdrowych pokarmów po przymusowym poście na środkach odurzających.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Wto Maj 05, 2015 10:39 am | |
| Cisza zdawała się dźwięczeć w jej uszach, kiedy siedzieli naprzeciwko siebie, posilając się tym, co przygotowała wcześniej, przed przyjściem Conrada. Całe szczęście, że jej gościa cechowała spokojna małomówność, dzięki której nie musiała obmyślać teraz najrozmaitszych pytań, którymi mogłaby usiłować podtrzymać rozmowę. Trudno było nie lubić tego szczupłego, sprawiającego wrażenie niepewnego mężczyzny – nie wymagał od niej, by udawała kogoś, kim nie jest. Vivian ze spokojem zjadła sałatkę, czując się nieco niepewnie; kątem oka dostrzegła, że Conrad ledwie tknął posiłek, jakby mu nie smakował. Przeczyło temu jednak pełne aprobaty spojrzenie, którym jasno dał do zrozumienia, że docenia potrawy, jakie przygotowała. Niemniej jednak, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że wolałby samo wino, bez jakiegokolwiek posiłku. Obserwowała, jak haustem wychylił kieliszek, opróżniając go. Nie mogąc walczyć ze wspomnieniami, przypomniała sobie jedno z pierwszych spotkań z Conradem, kiedy we troje, ona, Tim i ich przyjaciel, wypili nieco za dużo; Vivian śmiała się wtedy jak opętana, Tim jej wtórował, a jedynie Dillinger zdawał się być taki… aż nadto spokojny, może nawet smutny. Nie mogąc się opanować, wstała i bez słowa nalała mu kolejny kieliszek trunku, uśmiechając się łagodnie. Nie mam zamiaru zmuszać Cię do jedzenia, mówiły jej błękitne oczy, kiedy podawała mu napełnione naczynie. Po chwili wróciła na swoje miejsce, siadając nieco wygodniej, już nie tak sztywno, kiedy jadła. Spoglądała przez chwilę na swoich podopiecznych, którzy tworzyli razem wspaniały widok – na czarnej sierści Belenusa pojawiły się nagle dwie złociste obwódki, świadczące o tym, że kot obudził się ze swojej drzemki. Przeciągnąwszy się, podszedł do swojej właścicielki i delikatnie otarł się o jej kostki, mrucząc cicho. Darkbloom odgoniła zwierzę cichym mruknięciem, i natychmiast skupiła swoją uwagę na gościu, siedzącym naprzeciwko. Miała dziwne wrażenie, że między nimi jest coś dziwnego, jakaś niepewność. Coś, co nie pozwalało Vivian poczuć się naprawdę pewnie. Spojrzała na Conrada i uniosła kieliszek, skłaniając lekko głowę, by następnie upić łyk wina, które przyniósł.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Sro Maj 06, 2015 5:15 pm | |
| Przyłapał się na tym, że myślami daleko odbiegał od przytulnej kuchni i Vivian, wpatrującej się w niego troskliwym wzrokiem. Nie chciał rozwodzić ani użalać się nad sobą, więc zachowywał powściągliwą ciszę. Przyjazną, naturalną, cenną (milczenie jest złotem?). Wiedział, że wygląda jak kupka nieszczęścia, że jego kondycja psychiczna znajduje się w opłakanym stanie (metaforycznie; nigdy nie szlochał), że gdyby otworzył usta, mógłby jedynie doszczętnie zrujnować humor Vivian. Nie stanowił rozrywkowego towarzystwa, nawet (zwłaszcza) po kieliszku nie potrafił rozluźnić się i zachowywać jak wytrawny lew salonowy. Nie przesdzadzało mu to jednak, ale przez wzgląd na kobietę, nieco się trapił. Czy aby jej nie uraził, czy jej nie nudzi, czy nie wprawia w zakłopotanie. Altruizm okraszony ogromną dawką egocentryzmu, gdyż w gruncie rzeczy wszystko kręciło się dookoła Conrada. Nie był wyśnionym mężczyzną, szarmanckim, z uśmiechem pełniącym rolę gospodarza. Nawet wino otworzyła Vivian (poczuł delikatne uczucie wstydu), podczas gdy powinien stanąć za nią i ostrożnie pokierować jej drobnymi dłońmi. Nie zabawiał jej rozmową, nie wzbudzał śmiechu, opowiadając jak to jeden z nowych rekrutów zatrzasnął się w toalecie. Nie włączył muzyki i nie porwał kobiety do tańca. Nie zrobił właściwie nic, żeby ten wieczór zasłużył na miano udanego. Butelka wina i (nie)obecność Gustava nie mogła dać Vivian tego, na co oczekiwała. Mógł jeszcze to wszystko odkręcić. Zagaić, opowiedzieć dowcip - przecież naprawdę lubił Darkbloom. Wspólnych tematów nie brakowało, ale ze strony Imago paradoksalnie porażał deficyt chęci. Ich własna pantomima trwała w najlepsze i przebiegała w niemalże antycznym porządku. Którego nie wolno było zaburzyć. Nieme epejsodiony jednocześnie ich zbliżały i oddalały, a teatr zmysłów łączyły bodźce w idealnej, choć nie całkiem słodkiej harmonii. Uśmiechnął się do Vivian, nareszcie szczerze i bezpretensjonalnie. Prawy kącik jego ust powędrował nieco wyżej, kiedy spoglądał w oczy kobiety, wdzięczny za spełnienie niewypowiedzianej prośby . Dillinger nie sięgnął jednak od razu po wino, lecz powoli jadł sałatkę (nie lubił marnować jedzenia; głupi nawyk z przeszłości), zmuszając się tylko odrobinę i nie okazując tego w żaden sposób. Nie odwiedził Darkbloom dla alkoholu, który przecież nie mógł zastąpić mu wszystkiego. W swym działaniu przypominał miejscowe znieczulenie; bezużyteczne w przypadku nawrotu bólu w innym punkcie. Dlatego czasem żałował, że nie jest w stanie wykrzesać z siebie dość energii i odwrócić uwagę od ustawicznych ciosów Losu w inny sposób. Bał się własnej niezręczności w konwersacji, sztywności, której jeszcze nigdy nie odnalazł w ciszy. Również wymagającej zaangażowania emocjonalnego. Conrad nieśmiało spuścił wzrok, gdy ostrożnie położył rękę na dłoni Vivian, ściskając ją lekko, w ramach podziękowania. Za kolację, za towarzystwo, za tolerancję jego dziwactw i za to, że do niczego go nie zmuszała. Pełny kieliszek kusił, a zniewalający bukiet zapachów drażnił zmysły Gustava, wyjątkowo podatnego na podobne prowokacje. Mimo tego, mężczyzna nawet nie zerknęł na naczynie wypełnione winem, zaabsorbowany bezdźwięcznym komunikowaniem Vivian, że cieszy się, iż ten wieczór może spędzić z nią. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Czw Maj 07, 2015 11:33 pm | |
| Siedząc naprzeciwko Conrada, Vivian w pewnym momencie poczuła coś na kształt ukojenia. Panująca w mieszkaniu cisza była czymś niezwykle przyjemnym, nie tak przytłaczającym, jak gwar wielu osób. Od niedawna preferująca ciszę młoda kobieta czuła się znakomicie w towarzystwie milczącego oficera. Nie przeszkadzało jej odgrywanie roli perfekcyjnej gospodyni, która nie pozwala swoim gościom ruszać czegokolwiek. Fakt, mogła poprosić Dillingera, by otworzył wino, ale była to jedna z czynności, które sprawiały jej niesamowitą satysfakcję. Tim wymagał od niej samodzielności, która była potrzebna w Trzynastce – a w Kapitolu była czymś cennym. To dzięki zmarłemu narzeczonemu nabyła cechy, które teraz pozwalały jej przetrwać. Ten wieczór był na pewien sposób wyjątkowy. Po raz pierwszy od dawna nie musiała nic mówić; wystarczyło, że siedziała naprzeciw mężczyzny i posyłała mu delikatne uśmiechy raz na jakiś czas, nie zmuszając go do niczego. Nalanie mu kolejnego kieliszka oznaczało nie tylko nieme przyzwolenie, ale i zaufanie. Nawet gdyby Conrad zbytnio przesadził z alkoholem, Vivian nie żywiłaby do niego urazy. Wręcz przeciwnie; bez problemu położyłaby gościa spać w małym pokoju gościnnym i spokojnie zażyła snu w swojej sypialni obok. Czuła się przy nim bezpieczna. Po prostu bezpieczna; tak prozaicznie bezpieczna jak tylko można się czuć w obecności kogoś, komu ufał najbliższy jej człowiek, obecnie już martwy. Dlatego też nie widziała problemu w tym, że oficer milczy, zamiast zabawiać ją dowcipami czy czarować wysublimowanymi komplementami. Milczenie było pewnego rodzaju dowodem uczciwości, czymś, czego oczekiwała od kogoś pokroju Dillingera. Kiedy delikatnie nakrył jej dłoń własną, Vivian uśmiechnęła się. Skóra mężczyzny, pozornie chłodna, była w rzeczywistości ciepła; czuła to ciepło, przenikające jej palce i wywołujące lekki uśmiech. Nie spodziewała się tego gestu, był czymś nieoczekiwanym i zaskakującym… ale jednak bardzo przyjemnym. Zaczerwieniła się nieco, patrząc w oczy oficera i usiłując odpędzić od siebie myśl o instynktownym przygryzieniu wargi. Sięgnęła po kieliszek i upiła nieco wina, czując nieco cierpki smak, który wywołał kolejny delikatny uśmiech. Mrugnęła lekko do Conrada, mając nadzieję, iż jej gość wie, jak bardzo cieszy ją ten zwykły przyjacielski wieczór.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Maj 10, 2015 4:19 pm | |
| Pomimo trzydziestki na karku i ciężkich doświadczeń z przeszłości, Conrad nadal uczył się życia. Bardzo powoli, czasem i boleśnie, ponieważ nie wszystkie aspekty były dla niego zrozumiałe. Miał wrażenie, że jeszcze ciągle się przystosowuje, że nie znalazł swojego miejsca i że proces socjalizacji w jego przypadku zakończy się całkowitym fiaskiem. Najbardziej oczywiste rzeczy stanowiły dla niego zagadkę i nie dostrzegał popełnianych na każdym kroku towarzyskich gaf w rodzaju upartego milczenia, które z powodzeniem mogłoby zostać odebrane jako zwykła niegrzeczność w stosunku do gospodarza. Gustav zaś zwyczajnie bał się odrzucenia i radził sobie z tym lękiem, izolując się od ludzi i własnych uczuć. Których jednak nie mógł i nie potrafił całkowicie ignorować (na przemian marzył o znieczulicy totalnej, jak i impulsie do wyrwania się ze stanu katatonii). Dlatego zamiast słów wolał nieporadne gesty. Machinalnie gładził dłoń Vivian, myśląc jedynie o fakturze jej gładkiej skóry i dreszczach przenikających jego palce. Nie było w tym nic niezwykłego, lecz serce Imago zaczęło bić odrobinę szybciej, a on odetchnął głęboko i niezdecydowanie wycofał rękę, zaciskając ją w zamian na kieliszku. Ciepło zastąpił chłód szkła, a krążąca w żyłach adrenalina powoli się uspakajała, gdy Dillinger poszedł za przykładem kobiety i upił trochę wina. Już nie na raz, choć naczynie i tak zostało opróżnione w tempie, w którym delektowanie się wybornym smakiem dobrego trunku teoretycznie było niemożliwe. Mężczyzna jednak przepłukiwał sobie gardło winem jak wodą, w ogóle nie czując rozchodzącego się w organizmie alkoholu. Który skończył się niespodziewanie i stanowczo za szybko, gdy ośmielony Conrad sięgnął po butelkę. Rozprawił się z nią w okamgnieniu, zachłannością nie ustępując Tantalowi, gdyby po wiekach męki głodu i pragnienia, udało mu się nareszcie zaspokoić latami rosnący apetyt. I uporczywie wpatrywał się w świadectwo jego choroby, jakby licząc na cudowne przemienienie. Z pustego nawet Salomon nie naleje? |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Maj 10, 2015 6:15 pm | |
| W pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, jak wyglądałby jej wieczór, gdyby nie Conrad. Zapewne po spacerze z psem zamknęłaby się w łazience na godzinę lub dwie, z lampką wina i dobrą książką. Potem, z mokrymi włosami splecionymi w warkocz położyłaby się na kozetce, nadal pogrążona w lekturze. Kto wie, może zamiast lektury byłaby zajęta rozmyślaniem o Nicku i całej tej sytuacji, jaka miała miejsce w czasie ich spotkania. Myśląc o tym, miała ochotę westchnąć; kto by pomyślał, że zwykła kobieca spostrzegawczość może wywołać u jej kuzyna taką reakcję, coś na styl słownej samoobrony. Gdyby nie obecność Conrada, z pewnością płakałaby teraz, zwinięta w kłębek. Na pewien sposób urzekała ją jego nieśmiałość. W milczeniu gładził wierzch jej dłoni, tak delikatnie, jakby bał się, że może zrobić jej tym krzywdę. Czuła w jego dotyku coś na kształt czułości, być może czegoś bliżej nieokreślonego… A może to tylko jej wyobraźnia, nieco zbyt rozwinięta, w połączeniu z alkoholem, podsuwała jej takie odczucia? Przygryzła lekko wargę, znów upijając nieco wina i opierając się pokusie delikatnego przekręcenia dłoni, by sprawdzić, jak zareagowałby na takie delikatne głaskanie. Stłumiła kolejne westchnienie, gdy Dillinger odsunął dłoń, ujmując w nią wypełniony winem kieliszek. W przeciwieństwie do niektórych, Vivian uwielbiała barwę trunku, wielokrotnie usiłując odwzorować ją na kartce papieru. Nigdy jednak nie udało jej się zrobić tego dostatecznie dobrze, chociaż, kto wie, może właśnie dziś miała idealną okazję, by to zrobić. - Cieszę się, że jesteś. – powiedziała nagle, uśmiechając się. Patrzyła w milczeniu, jak jej gość opróżnia butelkę wina z łatwością równą tej, z jaką Vivian siała spustoszenie w swoim małym barku tuż po stracie Tima. Przez pewien czas miała wrażenie, że alkohol koi jej ból, ale za każdym razem, gdy budziła się z lekkim bólem głowy, przypominała sobie o stracie. Wtedy bolało mocniej; być może dlatego też potrzebowała kilku miesięcy, by otrząsnąć się z bólu, który był wtedy jej towarzyszem. Kolejna butelka wina stała na blacie kuchennym, tuż obok mniejszej butelki z jakimś likierem. Vivian spojrzała na Conrada po czym, unosząc lekko brew, powędrowała wzrokiem ku alkoholowi, który sama przezornie ustawiła na blacie. Nie miała nic przeciwko temu, by jej gość się poczęstował. Wręcz przeciwnie – z przyjemnością sama poczęstowałaby go czymś jeszcze.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Maj 10, 2015 10:04 pm | |
| Obracał się wśród wielu osób. Jego praca wymagała nieustannego kontaktu z ludźmi, który Conrad ograniczał do absolutnego minimum. Nie spoufalał się ani z grubymi rybami ani z tkwiącymi w getcie bezprawnymi. Nie dostrzegał różnicy między kapitolińskim szczurem a dystryktowym cwaniaczkiem. Niechętnie zawierał nowe znajomości (powinien sprawdzić, czy Farrie jeszcze żyje), skupiając się na pielęgnowaniu starych więzi. Które mogły zardzewieć, długo pozostawione bez nadzoru, wystawione na działanie opadów obojętności. Jedyna kobieta, na jakiej naprawdę mu zależało nie żyła. Znał ją naprawdę dobrze, tą prawdziwą i szczerą Cinnę. Nie wykreowaną na potrzeby Kapitolu Zwyciężczynię. Cinnę. Była podobna, lecz Gustav wiedział (lub się okłamywał), że mimo odcięcia się od poprzedniego życia, zależy jej. Że nie zapomniała, że tęskni. I nie przeszkadzał mu jej trudny charakter ani werbalne policzki. Ich relacja obfitowała w pikantne szczegóły, ale Imago koncentrował się tylko na dobrych chwilach. Które już i tak nie miały znaczenia, nie wtedy, gdy już odeszła. Tak samo jak Tim - dlatego Vivian była dla niego taka ważna i czuł się względem niej zobowiązany. Bo też straciła kogoś bliskiego i została całkiem sama, z ciężarem wspomnień przeszłości przygniatającym klatkę piersiową i uniemożliwiającym zaczerpnięcie oddechu. Dlatego zaczerwienił się na jej wyznanie? Zdradziecki rumieniec oblał jego twarz, gdy odwzajemniał uśmiech i zastanawiał się, co powienien odpowiedzieć. Wszystko wydawało mu się zbyt banalne i prozaiczne, nad to, co pragnął przekazać Vivian, więc...milczał. Odsunął krzesło i wstał, aby zaopiekować się stojącymi na blacie butelkami. Alkohole z daleka zdawały się go kokietować, puszczając szklane refleksy niczym perskie oczka, drażniąc nadwrażliwą percepcję Conrada. Mężczyzna z wprawą otworzył wino i rozlał je do kieliszków. Napełniał je kilka razy, zanim w butelce ukazało się dno; wypił znacznie więcej od Vivian i zaczynało szumieć mu w głowie. Delikatnie, przyjemnie, rozluźniając napięte nerwy i dodając szczypty odwagi niezbędnej do rozpoczęcia konwersacji. - Rozpuścisz włosy? - spytał nieśmiało, nawijając na palec niesforny kosmyk, który musiał wymknąć się z jej fryzury. Patrzył się przy tym prosto w lodowato błękitne oczy kobiety, czując, jak ogarniają go wątpliwości. Był tchórzem i wahał się przed podjęciem jednej stanowczej, męskiej decyzji. - Jesteś piękna - wyszeptał cicho, gładząc opuszkami palców wierzch jej drobnej, bladej dłoni. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Nie Maj 10, 2015 11:04 pm | |
| Liczba osób, na których jej zależało, była stosunkowo niewielka; a spośród nich Vivian wyróżnić mogła ludzi dla niej najważniejszych. Rory, Eva, Dominic - oni tworzyli tę magiczną trójkę, najbliższe jej osoby, jej rodzinę. To dla nich była w stanie poświęcić wiele, dla nich mogłaby skoczyć w ogień i bronić ich ze wszystkich sił. Nawet dziwna i pokręcona atmosfera, jaka pojawiła się między rudowłosą a jej kuzynem nie miała wpływu na uczucia kobiety – jakkolwiek zdezorientowana mogła się czuć w kwestii Terraina, miała świadomość, że pomoże mu zawsze i wszędzie, niezależnie od wszystkiego. Łatwo było oszacować, na kim zależy jej najbardziej, a kogo chętnie widziałaby daleko stąd (to była ta mała grupka osób, których wybitnie nie lubiła, w której prym wiódł przystojny i arogancki Blaise Argent). Kim był dla niej Conrad? Kto wie, może gdyby nie Tim, nie poznaliby się nigdy – a nawet jeśli pozostałby w gronie tych, z którymi panna Darkbloom miała sporadyczny kontakt, ograniczający się do krótkich powitań i życzeń z różnych okazji. Prawdopodobnie kojarzyłaby go z korytarzy siedziby, nie byłaby w stanie jednak podać żadnych jego cech, czegokolwiek, gdyby ktoś nagle ją zapytał. Być może pomógłby jej w jakiejś sprawie, zyskując jej wdzięczność i sympatię… Ale to było tylko coś na kształt zamysłu. Wciąż pamiętała tamten wieczór. Własną rozpacz i ciszę, która zdawała się dudnić w jej uszach. Niepewne spojrzenie Dillingera, gdy otoczył ją ramionami i ostrożnie przytulił, pozwalając kobiecie płakać. Pamiętała jego palce, muskające pasma włosów, pamiętała jego cichy oddech i bicie jego serca. Pamiętała ślady łez na jego ubraniu. Nie był pierwszą osobą, która widziała ją w tym stanie po śmierci Tima. Był pierwszym człowiekiem, który naprawdę rozumiał, co czuła. Kiedy otwierał wino, patrzyła na niego, zafascynowana płynnością ruchów mężczyzny. Było w tym coś kojącego, coś, co sprawiało, że nie mogła oderwać od niego wzroku. Nawet gdy podał jej kieliszek i każde z nich wypiło kolejny łyk, patrzyła na niego. Tak, to ta płynność ruchów, ta wprawa były tym, co ją fascynowało. Gdyby miała odwagę poprosić, chętnie spróbowałaby odwzorować jego ruchy za pomocą ołówka. Jedno pytanie. Tylko tyle wystarczyło, by na jej policzki wpłynął zdradziecki rumieniec. Ciche, zadane dość niepewnie i łagodne pytanie, któremu towarzyszyły jego palce, dotykające niesfornego pasma włosów. Spuściła na chwilę wzrok, po czym spojrzała w oczy Conrada i sięgnęła dłonią za głowę. Jej palce szybko uporały się z upięciem, dzięki czemu rude włosy swobodnie opadły na ramiona i dalej, na plecy. Westchnęła, gdy na powrót zaczął gładzić jej dłoń, powoli i wyjątkowo delikatnie. Uśmiechnęła się do niego, przyjmując komplement jak coś zgoła nieoczekiwanego. Miała wrażenie, że jest w stanie utonąć w jego spojrzeniu. - Chcesz, żebym zaczerwieniła się jeszcze bardziej? – spytała równie cicho i niepewnie, delikatnie przekręcając dłoń. Przez chwilę ich palce dotykały się nawzajem; teraz opuszkami palców Vivian delikatnie muskała wnętrze dłoni Dillingera, równie ostrożnie, jak on jeszcze kilka sekund temu. Nie mogąc się oprzeć, zbliżyła palce drugiej dłoni do jego twarzy. Patrzyła mu w oczy, gdy lekko muskała jego policzek i płatek ucha, by wreszcie sięgnąć do jego włosów i uwolnić je z wiązania, jak dopiero co zrobiła z kaskadą własnych.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Pon Maj 11, 2015 11:44 am | |
| Kobiety zawsze stanowiły dla niego zagadkę. Były istotami tajemniczymi, niemalże mitycznymi i mistycznymi. W ich towarzystwie przeważnie czuł się nieswojo, każde powłóczyste spojrzenie i zalotny uśmiech odbierając jako atak. Była to wprawdzie reakcja nieuzasadniona i irracjonalna - gdyby pozwolił się do siebie zbliżyć, niewykluczone, że trzymałby się na nogach o wiele pewniej niż teraz. Zachowywał się jednak niczym przerażone zwierzątko, schwytane w pułapkę przez silniejszego drapieżnika. Miotał się gorączkowo, usiłując uciec i obracał w proch każdą próbę nawiązania kontaktu. Nie chciał się angażować, nie chciał kolejnych rozczarowań, zawodów, zdrad i cierpienia. Doświadczył już zbyt wiele i wiódł pustelniczy, wręcz pokutniczy żywot z przekonaniem, iż złamane serce po prostu by go zabiło. Nie dosłownie, ale ciche, wewnętrzne krwawienie szybko odbiłoby się na wrażliwym Gustavie. Samobójcom nie wolno przeszkadzać, a on odszedłby z klasą, bez zbędnego dramatyzmu. Zostawiłby po sobie starannie wykaligrafowany list, parę zdań, skreślonych z pełną premedytacją i świadomością przyszłego uczynku. Potem pożegnałby się ze światem, równo o wschodzie słońca rzucając się w objęcia Moon River, w długim, skórzanyn płaszczu, z kieszeniami wypełniomymi kamieniami. Jak na razie grał z Losem w rosyjską ruletkę i miał parszywe szczęście - albo po prostu fatalna chwila wyznaczona mu przez Fortunę jeszcze nie nadeszła. Teraz zaś zagłębiał się w rejony nowe, nieznane, ale szalenie fascynujące. Nie potrafił zdefiniować, co właściwie czuje, gdyż od dawna nie przeżywał nic równie intensywnie. Gdy Vivian rozpuściła włosy, nie potrafił oderwać od niej wzroku, dziwnie wygłodniałego, kiedy napawał się ich kolorem, chłonął przesycający je kwiatowy zapach, aż w końcu z namaszczeniem ich dotknął. Bawił się pojedynczymi kosmykami, miękkimi i puszystymi, z dziecięcą radością zaplatając je w drobne warkoczyki. Które po chwili znowu swobodnie falowały, gdy odgarniał jej włosy, odsłaniając mlecznobiałą szyję. Kuszącą jeszcze bardziej niż nietknięta butelka likieru, która istniała już tylko gdzieś w alternatywnym świecie. W którym palce Vivian nie muskały jego dłoni, w którym on nie odwzajemniał jej (nadal) platonicznego dotyku. W którym jego serce nie biło tak szybko, jakby zamierzało wyskoczyć z piersi. Tłumaczył to otumanieniem, stresem, alkoholem, ale przecież był trzeźwy... I przyznawał się, że bliskość kobiety sprawia mu przyjemność. Nieskrępowaną, czystą przyjemność, nieograniczoną sztywnymi wytycznymi, ani niczym, poza ich własnymi ciałami. Dzielący ich stół rozpłynął się w niebycie, nareszcie zostali sami, złączeni w uścisku, kiedy Conrad jedną ręką objął Vivian w talii, drugą zaś przytrzymał jej dłoń przy swoim brodatym policzku, wpatrując się w nią zagadkowym, nieco hipnotyzującym wzrokiem. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Pon Maj 11, 2015 2:42 pm | |
| Gdyby kilka miesięcy temu jakikolwiek mężczyzna usiłowałby zbliżyć sie do Vivian, napotkałby opór. Z początku delikatny, subtelny i ukryty pod płaszczem uprzejmości, okraszonej dodatkowo smutnym uśmiechem. Przy kolejnym nacisku oporowi towarzyszyła lekka irytacja, połączona z ustami zaciśniętymi w kreskę. Potem była juz tylko niechęć, a gdy sytuacja zdawała sie przerastać dziewczynę, odtrąciłaby delikwenta z cala agresja, na jaka było ją stać. Ktokolwiek naruszyłby jej spokój - nawet gdyby tego właśnie chciała - z miejsca mógłby stać sie wrogiem rudowłosej. Fakt, od śmierci Tima spotykała na swojej drodze przedstawicieli płci przeciwnej, z niektórymi rozmawiało sie lepiej, z niektórymi gorzej; jednego nawet pocałowała w przypływie jakiejś głupoty. Ale żaden z nich, na szczęście, nie usiłował ingerować w jej prywatność. Kilka miesięcy temu Conrad przybył na jej prośbę i spędził z nią parę godzin, w milczeniu - tak, jak teraz. Wtedy nie zwracała uwagi na wszystko, co działo sie dookoła, koncentrując sie na tej niemożliwie nieprzyjemnej potrzebie wypłakania się. Nie w samotności; to bowiem była w stanie zrobić o każdej porze dnia i nocy. Nie przy Carter, nie przy Evie, nie przy Nicku, który - chociaż był jej krewnym - nie powinien widzieć tych łez. Nie chciała płakać przy ludziach, którzy tak naprawdę nie znali Tima. Dlatego Dillinger był osobą, do której sie zwróciła - ponieważ znal Minchina, byli znajomymi i łączyła ich pewna więź. Rozumiał jej ból i był w stanie zrozumieć rozpacz, jaka ogarnęła Vivian; nie potrzebowała przecież potoku słów, by poczuć sie odrobinę lepiej... Tak samo, jak nie potrzebowała słów teraz. Conrad dotykał jej włosów, bawił sie nimi, splatając je tak, jak tylko mu sie podobało. Odsłaniał jej szyje i ramiona, patrząc na nie w ten sposób , jakby po raz pierwszy widział te obszary kobiecego ciała. W jego spojrzeniu mogła dostrzec odbicie samej siebie; długie, rude włosy, które poddawały się jego zabiegom, szeroko otwarte niebieskie oczy i lekko rozchylone usta. Kiedy on bawił sie pasmami włosów, jej palce nadal badały wnętrze jego dłoni. Wyczuwała każde stwardnienie skóry, nie odrywając wzroku od jego twarzy. Gdy zatrzymywał jej dłoń przy policzku, serce Vivian zabiło nieco szybciej. Być może to była kwestia alkoholu, w końcu oboje wypili sporo wina; Darkbloom jednak miała wrażenie, ze to miało miejsce ładnych kilka godzin temu - a przecież nie minęło tyle czasu. Czuła sie trzeźwa, wolna od alkoholu, który zapewne juz dostał sie do jej krwiobiegu. Ostrożnie musnęła opuszkami palców jego zarost, z zaciekawieniem badając fakturę skóry. Jej palce napotkały łuk brwiowy i skroń, a ona uśmiechnęła się delikatnie, jakby z czułością, ni to do niego, ni do siebie. Pierwszy raz od bardzo dawna czuła, ze obecność drugiej osoby sprawia jej przyjemność. Nie tak lekko wymuszoną, z jaka juz się oswoiła, lecz tą przyjemność, tą rodzącą się gdzieś we wnętrzu człowieka. Palce, zaciskające sie delikatnie na jej talii i obejmujące ją ramię Conrada wywołały westchnienie. Słodkie i ciche, nieco niepewne, ale skrycie przepełnione czymś, czego Viv sama nie umiała określić. Nie mogąc się powstrzymać, ujęła w obie dłonie twarz Dillingera, patrząc na niego tak intensywnie, jak on patrzył na nią. Czuła bicie swojego serca, szybsze niż dotychczas, tak głośne, że zdawało jej się, iż i on je słyszy. Smukłe palce napotkały jego usta i wraz z kolejnym westchnieniem rudowłosej, delikatnie przesunęły się po nich, badając ich kontur i miękkość.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Pon Maj 11, 2015 5:46 pm | |
| Często zastanawiał się, co czeka po drugiej stronie. Co będzie, kiedy skończy się przymusowa odsiadka i odejdzie w rejony nieznane nikomu. Nie był wyjątkiem wśród Kapitolińczyków i nie wierzył w boga, ani w żadne wcielenie absolutu, który zwyczajnie nie mógł istnieć. Brak reakcji ze strony Najwyższego na postępujące przewroty w Panem stanowił jednoznaczny dowód na to, że nigdy nie istniał. Mimo tego, Conrad miał cichą nadzieję na pozytywne zakończenie. Opowieści o Polach Elizejskich, Edenie, o nagrodzie, alternatywie dla śmierci i całkowitego zapomnienia działały na niego uspokajająco, wręcz terapeutycznie. Spędzenie wieczności w krainie szczęśliwości i beztroski w istocie brzmiało lepiej niż gnicie kilka metrów pod ziemią. Gustav jednak doznał olśnienia, niemalże cudownego objawienia - przebudził się z marazmu, tak jak Budda docierając i przekraczając pewną granicę. Jeszcze niezrozumiałą, ale powoli przybliżał się do osiągnięcia nirwany. Nie wyrwał się wprawdzie z łańcucha wcieleń, lecz uciekł przed oplatającym go wewnętrznie bólem istnienia. Teraz zaś odrzucał krępujący jego egzystencję sznur, który niegdyś dobrowolnie zarzucił sobie na szyję. Za długo tłumił już swe namiętności i żądze, ekstremalnymi wyrzeczeniami wycieńczając swój organizm. Uległ pokusie, lecz uczynił to pod każdym względem moralnie i właściwie (?) Odnajdując spełnienie pragnienia w najdelikatniejszym dotyku, a równocześnie w najdoskonalszej pieszczocie, jaką mógł otrzymać od Vivian. Nie wymagał więcej, cały zatopił się w subtelnej grze zmysłów, gdzie cielesność zdawała się raczej drugorzędna, ponieważ to rodzaj elektycznego napięcia pomiędzy nimi, unosił muśnięcie palcami kobiety do rangi pocałunku Afrodyty. Czuł się, jakby względami obdarzyła go sama bogini, gdy poddawał się dłoniom kobiety, gładzącym go po twarzy. On sam oddychał urywanie i nie myślał już o niczym, zostając wyzuty z każdego przebłysku, który nie oscylował dookoła Vivian. Dotykał ją nadal; nieśmiało, w każdej chwili spodziewając się bolesnego odtrącenia i rozczarowania. Pogubił się w swoich uczuciach, ale kontynuuował poszukiwania, gładząc jej drobne ramiona i zachwycając się proporcjami jej kobiecego ciała. Ukrytego pod zieloną sukienką, lecz Imago dostrzegał każdą krągłość, nauczony zwracania uwagi na pozornie nieważne szczegóły. Jak dwa płytkie, nierówne oddechy, serca łomoczące odrobinę za szybko we wspólnym rytmie i lekko nieprzytomny uśmiech kobiety. - Nie tak - wyszeptał, przygarniając Vivian jeszcze bliżej siebie. Zwliżył językiem spierzchnięte usta i ostrożnie kierując ręką kobiety, naprowadził ją na swoją klatkę piersiową, po czym puścił, pozwalając, by wpełzła pod ubranie i swobodnie błądziła po jego torsie. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Pon Maj 11, 2015 10:52 pm | |
| Jako że robi się tu coraz ciekawiej... Oznaczmy to znakiem [+18].
Jego chłodna skóra zdawała się nagrzewać pod opuszkami jej palców, kiedy głaskała go po twarzy. Delikatnie i bez pośpiechu, ponieważ chciała dokładnie go poznać. Dotychczas ich relacje były zażyłe, lecz nie na tyle zacieśnione, by mogła pozwolić sobie na takie śmiałości. Znała już jego objęcia i wiedziała, że był w stanie ukoić jej ból, sprawić, by poczuła się całkiem bezpiecznie w otaczającym ją świecie – a właściwie jego ruinach. Prawdą też było to, że najczęściej podczas ich spotkań Conrad nosił mundur; sporadycznie widywała go w zwykłych ubraniach, tak, jak dzisiaj, zazwyczaj bowiem wpadali na siebie w siedzibie rządu lub w trakcie patroli. Gdyby zamknęła oczy, mogłaby przypomnieć sobie dokładnie tamten wieczór, kiedy pojawił się w jej mieszkaniu w siedzibie Coin kilka chwil po tym, jak napisała wiadomość. Nie była wtedy w stanie powiedzieć, o co chodzi; wyraz jego twarzy mówił jednoznacznie o tym, że wie, co stało się w ruinach Pałacu Sprawiedliwości. I że wie, przez co przechodzi jego znajoma. Czy właśnie wtedy ich koleżeństwo przerodziło się w przyjaźń? Czy właśnie wtedy, gdy ją przytulił, a Vivian wybuchła płaczem, powstała między nimi ta nić zrozumienia? Tamtego wieczoru zostawił ją samą, wpatrującą się w niego ze smutkiem w oczach. Oboje stracili kogoś ważnego, kogoś, kogo cenili i komu ufali. On – przyjaciela, ona zaś jedynego mężczyznę, z którym chciała być. Czas jednak leczył rany. Rudowłosa miała wrażenie, że powietrze w pomieszczeniu zgęstniało. Zupełnie tak, jakby brakowało tlenu, chociaż wtedy oboje przestaliby oddychać. A jednak żyli, ich oddechy były niespokojne i urywane, gdy patrzyli jedno na drugie, niepewnie dotykając siebie nawzajem. Jeszcze chwilę temu spokojnie jedli kolację, obecnie całkowicie zapomnianą, pili wino, które nadal wypełniało dwa kieliszki z pięknego, drogiego szkła, jednego z prezentów, jakie otrzymała po przeprowadzce. Dotyk Dillingera był zupełnie różny od tego, jaki znała. Nie wyczuwała w nim pośpiechu, jedynie subtelną, kuszącą wręcz delikatność, zmieszaną z niepewnością, połączenie jednocześnie zaskakujące i wzbudzające jej sympatię. Przeczuwała, że mężczyzna raczej nie chce pośpiechu, że woli mieć czas na to, by ją poznać. Czas, jakże abstrakcyjne pojęcie… A może to wszystko było snem? Może zaraz otworzy oczy i okaże się, że jest sama w pustym mieszkaniu, a jej gość wyszedł dawno temu, pozostawiając po sobie unoszący się jeszcze w kuchni zapach? Może zaraz przebudzi się, by odkryć, że to był tylko sen, przyjemny i wspaniały, jednak nie tak realny, jak by tego pragnęła…? Szept Conrada, jego niespokojny oddech i jej własna dłoń, którą przesunął z twarzy na swój tors, nie były snem. Były rzeczywistością, nieoczekiwanym przez Vivian momentem, sytuacją, o której być może mogłaby pomarzyć. Echa jego słów zdawały się rozlegać gdzieś w niej, gdy spojrzała mu w oczy, zaskoczona jego ruchem. Skupiona na delikatnym muskaniu palcami jego twarzy, nie do końca zdawała sobie sprawę z jego dłoni, błądzących po jej ciele. Dopiero teraz poczuła, że każdy milimetr skóry, który dotknął, zdaje się emanować jakimś gorącem, które odebrała mocnym przygryzieniem wargi. Czyżby chciał podręczyć ją nieco swoją niepewnością, którą spostrzegła w jego oczach…? Obserwując, jak jego język delikatnie przesuwa się po wargach, Vivian mimowolnie zrobiła to samo. Jej dłoń przesunęła się po jego torsie w dół, zahaczając na ułamek sekundy o kraniec swetra i wymijając go, wsuwając się pod ubranie i muskając skórę na brzuchu, jak najdelikatniej i bez pośpiechu. Patrzyła mu prosto w oczy, gdy jej druga dłoń podążyła w ślad za pierwszą; chwyciła sweter i, nie przerywając kontaktu wzrokowego, zdjęła go z Dillingera, a następnie pozwoliła, by wysunął się z jej rąk. Zaczerpnęła głośno tchu, widząc tatuaże, zdobiące jego ciało, szczupłe i na pewien sposób kusząco piękne. Dotknęła niepewnie jednego z nich, przyglądając mu się z rosnącą fascynacją. - Piękny - szepnęła cicho. |
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Vivian Darkbloom Wto Maj 12, 2015 9:32 am | |
| Nie pamiętał już, kiedy ostatnio czyjaś bliskość pobudziła go w ten sposób, doprowadzając niemal do szaleństwa. Ciało reagowało po swojemu, jakby Conrad stracił kontrolę nad własnymi członkami. Uczucia i emocje rozpierały go, endorfiny żwawo krążyły w żyłach, przesycając poszczącego od dawna (40 dni? - chyba dłużej) mężczyznę, nie znającego już w zasadzie podobnych stanów. Uniesienia, przeżywał właśnie swój prywatny Wielki Wybuch, eksplodujący w jego wnętrzu nadmiarem bodźców. Był już naprawdę bliski całkowitej ekstazy, dreszcze podniecenia przebiegały przez plecy Gustava, kiedy nareszcie uświadomił sobie, że pożąda Vivian. Bardziej niż na płaszczyźnie metaforycznej i metafizycznej; pragnął doznań z innego gatunku, prawdziwych, ludzkich. Upajał się dotykiem Vivian jak Lotofagowie kwiatami lotosu - istnieli teraz w niezidentyfikowanej, alternatywnej czasoprzestrzeni, gdzie byli sami, zanurzeni w swoich objęciach. Imago pragnął oddać Vivian wszystko, całego siebie, adorować ją i rozpieszczać, a wszystkie te uczucia rozpalił w nim jeden niewinny dotyk, który zakołysał jego małym światem, niszcząc uporządkowane, ale pozbawione tak bardzo istotnego elementu życie. Kipiał od tłumionych latami emocji, drżał lekko, rozkoszując się dłońmi kobiety, sunącymi po jego nagim ciele. Gorącym, choć w pomieszczeniu panował przyjemny chłód, mężczyzna był cały rozpalony, - czyżby uderzyła w niego miłosna gorączka? Nie wiedział, ale i nie zastanawiał się nad tym, kręcąc się na karuzeli ekstatycznych doznań, zapewnianych jedynie przez smukłe palce Vivian. Nie musiał obserwować jej dłoni, aby wiedzieć, co robi. Oddałby teraz wszystko, aby oślepnąć choć na chwilę i w zamian za zmysł wzroku otrzymać wyostrzony dotyk. Chciał poznać i przeniknąć ciało kobiety dogłębnie, spenetrować je centymetr po centymetrze, badając jego miękkość i fakturę, podziwiając każdy pieprzyk, znamiona i...blizny. Drobne, precyzyjne, prawie niewidoczne na tle jej bladej cery, pokrywające kruche nadgarstki mikroskopijną siateczką cięć. Którymi także się zachwycił, ujmując jej dłonie i podziwiając z bliska świadectwo psychicznego upadku jak miniaturowe dzieła sztuki. Ponieważ były piękne, równie lekkie i urzekające jak baletnice pędzla Degasa, lecz bardziej przemawiające do wyobraźni Conrada. Głoszące smutną opowieść, śpiewające wzruszającą pieśń, a mimo tego nie oczekujące współczucia. Tak jak jego tatuaże, tworzyły historię, której nie należało potępiać, a wyciągnąć z niej wnioski. Co też uczynił, lekko całując jej dłonie, które umieścił z powrotem na swoich barkach. By na powrót mogli wzajemnie się dotykać i wymieniać falami porażających doznań. Głaskał jej szyję, obojczyki, będąc urzeczony perfekcją jasnego ciała ozdobionego cienkimi bliznami, wzbudzającymi w Dillingerze niepoprawne drżenie. Płonął, płonął cały, tak jak jeszcze nigdy, a burza hormonów szalała, zdradzając Vivian targające nim emocje. Zerknął w oczy kobiety i delikatnie zaczął rozpinać zamek jej sukienki, gotowy w każdej chwili się wycofać, kiedy napotka wyraźny sprzeciw. Materiał jednak swobodnie opadł, wyzwalając w nim dzikie i absolutnie niegodne myśli. Nie powinien tego robić, ale...już było za późno i Gustav nie potrafił się wycofać. Nie, kiedy w mroku jaśniała jej półnaga sylwetka, gdy widział jej zgrabne, długie nogi i elektryzujące spojrzenie niebieskich oczu. Zbliżył się i przesunął palcami po jej nagim udzie, czując dreszcze podniecenia i niebywałą rozkosz. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz dotykał kobiety w ten sposób, kiedy pieszczenie kobiety sprawiało mu taką przyjemność. Kiedy nie było jedynie nic nieznaczącym, krótkim aktem, prowadzącym do chwilowego zaspokojenia i ugaszenia popędu. Teraz czuł się zupełnie inaczej, jakby dopiero co odkrywał tajniki tej magicznej bliskości, jakby miał szansę na swój kolejny pierwszy raz. Z kimś na kim bardzo mu zależy.
Ostatnio zmieniony przez Conrad Gustav Dillinger dnia Wto Maj 12, 2015 2:30 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
| Temat: Re: Vivian Darkbloom | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|