|
| [Alfa] Zniszczony szpital | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: [Alfa] Zniszczony szpital Nie Mar 30, 2014 11:45 am | |
| First topic message reminder :Choć korytarz prowadzący z powierzchni do szpitala pozostał niemal nienaruszony, poziom, na którym znajdował się szpital, nie miał już tyle szczęścia. Oddział ratunkowy, położony bezpośrednio przy wyjściu, zachował się w połowie; jedną część pomieszczenia przykryły skały. Z sufitu wystają pęknięte belki, należy uważać też na pręty zbrojeniowe, które - z powodu braku oświetlenia - są mało widoczne. Przez jakiś czas musiał szaleć tu pożar, część sprzętów nosi bowiem ślady ognia. Podłoga zaścielona jest grubą warstwą tynku oraz mniejszych i większych fragmentów skał.
Z oddziału ratunkowego odchodzi korytarz. Niegdyś szeroki i bardziej przypominający hol, obecnie zamienił się w niebezpieczny tunel, który miejscami biegnie tak nisko, że jedynym sposobem na pokonanie go, jest przejście na czworakach. Z powodu ciemności i nieciągłości, nie widać drugiego końca - jednak możecie dostrzec, mające swoje źródło gdzieś po drugiej stronie, regularne rozbłyski światła.
Na niektórych etapach posadzka jest bardzo śliska, ponieważ zawalające się ściany i sufit nadszarpnęły instalację wodociągową, przez co korytarz jest zalewany wodą. Od czasu do czasu po którejś ze stron pojawiają się drzwi, które wyglądają, jakby wciąż dało się je otworzyć. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 32 Zawód : Żołnierz Przy sobie : noktowizor, tabletki do uzdatniania wody, broń palna, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, para kastetów
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Sro Kwi 09, 2014 10:22 pm | |
| Nie przypuszczałem, że tak szybko odnajdziemy schody. Szczerze powiedziawszy, bardziej, spodziewałbym się jakiś kłopotów po drodze, czegokolwiek, ale nie tak prostej opcji. Dlatego też może tak podejrzliwie otworzyłem drzwi i z taką niepewnością postawiłem nogę na pierwszym schodku. Nic nie spadło, nie sypnęło się, jednak chybotanie i skrzypienie niemal natychmiast pozbawiło mnie chęci do dłuższego przebywania na konstrukcji. Przezornie cofnąłem się o krok i westchnąłem przyglądając się temu wszystkiemu trochę niezadowolony. Całość nie wyglądała najlepiej. - Lina i tak niewiele by nam dała - mruknąłem w odpowiedzi na słowa Tobiasa i, dla rozluźnienia mięśni, parę razy zacisnąłem i otworzyłem pięść. - Wątpię by cokolwiek w okolicy było na tyle stabilne by nas utrzymać w razie domniemanego upadku. A szarpnięcie, które poczułbyś gdybyśmy przewiązali się w pasach mogłoby pozbawić cię równowagi i pociągnąć na dół. Zerknąłem przez balustradę schodów starając się o nie nie opierać. Upadek z takiej wysokości nie wydawał mi się miłą perspektywą. Zdecydowanie wolałbym by nic się pode mną czy Terodim nie zarwało. - Jeśli coś się pode mną załamie, najlepiej, odskocz do tyłu. Nie możemy ryzykować, że konstrukcja rozpadnie się całkowicie przez dodatkowy ciężar zbyt blisko wyrwy. Poza tym... ktoś, w razie czego, musi przeżyć by przekazać informację. Uśmiechnąłem się, starając się przerobić wypowiedziane słowa w żart, mimo iż były one najszczerszą prawdą. Nie było sensu stresować dodatkowo chłopaka, tak czy siak byliśmy narażeni na niebezpieczeństwo, jak nie tutaj to w korytarzu, nie było co tracić czasu na rozmyślanie nad jego domniemanymi efektami. - Trzymaj się parę kroków za mną - zarządziłem. A potem ruszyłem przed siebie. Ostrożnie. Stawiając stopy jak najbliżej ściany, licząc, iż tam wszystko będzie bardziej stabilne. |
| | | Wiek : 20 Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Czw Kwi 10, 2014 12:43 pm | |
| Cilia spojrzała na Tulio, który zdawał się wracać do rzeczywistości. Wyglądało na to, że jest już z nim lepiej. Morraine też nie wyglądała tak źle jak parę chwil temu. Może była to dobra okazja, aby ruszyć się z miejsca i podążyć śladem reszty g rupy? Nie pochwalała pomysłu z rozdzieleniem się - mniejsze grupy łatwiej było osaczyć i zaatakować. Nie ona jednak dowodziła wyprawą i nie do niej należało decydowanie o takich sprawach. Nie chciała jednak dłużej tu siedzieć. Jej krtań nadal bolała przy każdej próbie odezwania się, spróbowała więc kilkoma gestami zasugerować swym towarzyszom, że mogliby wyruszyć w drogę. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Pią Kwi 11, 2014 8:04 pm | |
| Cilia, ponieważ Tulio i Morraine nie odpisują już od jakiegoś czasu, możesz uznać, że idą za Tobą. Do Ciebie należy też decyzja, czy udasz się na schody przeciwpożarowe, czy spróbujesz dołączyć do reszty grupy, która udała się w stronę wind. |
| | | Wiek : 20 Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Sob Kwi 12, 2014 9:52 pm | |
| Cilia pomyślała, że najlogiczniejszym wyjściem (przynajmniej w jej własnym mniemaniu) będzie podążenie w stronę schodów. Tulio i Morraine nie zgłaszali sprzeciwów, kiedy zakomunikowała im ów pomysł, ruszyła więc przed siebie. Miała nadzieję, że nie spotka ich po drodze nic niebezpiecznego, nie potrafiła przecież ani walczyć, ani nawet się bronić. Ostatni raz, kiedy miała okazję do samoobrony, nie był nawet zbyt owocny - udało jej się wywinąć tylko dlatego, że napastnik nadział się sam na jej nóż. Gdyby nie Catrice, prawdopodobnie zginęłaby tam, zanim udało jej się ten nóż złapać. Swoją drogą, gdzie była teraz Cat? Cilia na swój sposób czuła się lepiej, wiedząc, że wśród członków wyprawy byli znajomi. Teraz, kiedy szła z dwójką obcych jej ludzi przez zupełnie nieznane jej miejsca, traciła prawie całą swoją pewność siebie. Wiedziała jednak, że póki ona sama trzyma się dobrze, jest w pewien sposób nadzieją dla innych. Dobrze, że wiedziała jak postępować z poszkodowanymi na takich wyprawach... |
| | |
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Czw Kwi 17, 2014 11:09 pm | |
| Następuję nagięcie czasoprzestrzeni, w celu przyspieszenia trwania misji. Konto GE podróżuje jako postać w lukach czasowych między zdarzeniami fabularnymi, wyszukując sytuacje, w których z sensem biegu wydarzeń, mógł się pojawić w danej sytuacji, bez przymusu oczekiwania na dogodną chwilę w aktualnie rozgrywanej akcji.
Schody przeciwpożarowe może nie były najbardziej stabilnym miejscem w podziemiu, ale wystarczalnie silnym, by unieść kilka osób. Takim też sposobem Czerwony podążył w stronę wysłanych tam członków grupy poszukiwawczej. Zdawało się jakby był aż nazbyt pewny siebie. Poruszał się w mroku, na wyczucie, przysłaniając źródło światła latarki tak, że dawało ledwie widoczną poświatę, kierowaną na nogi. W głowie próbował przywołać postury swoich celów. Efekt zaskoczenia w tym momencie znaczył bardzo wiele. Dobrze wiedział, że jeśli jeden zostanie ogłuszony, to drugi wda się z nim w walkę. Zachowując ciszę i starając się nie wprawiać niepotrzebnych elementów otoczenia w ruch, podążał przed siebie. Jednocześnie próbował oczyścić umysł z jakichkolwiek myśli, tworząc bardzo prosty plan działania, który według jego mniemania nie miał szans się nie powieść. Już wkrótce mógł słyszeć głosy Tobiasa Terodi i Jamesa Wollnera. Zakradł się do nich od tyłu, wykorzystując fakt, że są zbyt pochłonięci stąpaniem przed siebie i zwracaniem uwagi na to, by nie spaść, niż nasłuchiwaniem czy ktoś za nimi nie idzie. Chwilę wcześniej, zanim się do nich zbliżył, znalazł sporych rozmiarów kamień, a może cegłówkę. Nie był pewien co to było, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Z tyłu szedł Terodi, więc to on okazał się szczęściarzem, który miał zostać ogłuszony. Duży zamach i zanim zdążył się zorientować, leżał już na ziemi ogłuszony i bez ruchu, z roztrzaskaną czaszką. Czerwony schylił się w sekundzie nad jego ciałem i zabrał broń palną, która mignęła mu się w ciemności. Wcześniej musiał zaobserwować, gdzie mężczyzna ją chowa. Nie minęło kilka sekund, gdy sprawny prześladowca podniósł się i oślepił Jamesa światłem latarki, świecąc w głowę, a przy latarce trzymał przeładowaną sprawnie broń należącą do mężczyzny, który leżał w jego nogach. -James. -powiedział obcesowo, a w mroku na jego twarzy krył się cyniczny uśmiech, którego nie dało się zrozumieć, bo oczy były puste, nie wyrażające nic poza pustką.
Czerwony |
| | | Wiek : 32 Zawód : Żołnierz Przy sobie : noktowizor, tabletki do uzdatniania wody, broń palna, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, para kastetów
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Pią Kwi 18, 2014 4:01 pm | |
| Może gdybym przemyślał to uważniej. Może gdybym pozwolił dojść do głosu rozsądkowi, w końcu wiedziałem, że coś złego działo się podczas całej wyprawy. Może gdybym nasłuchiwał uważniej zamiast skupić się na drodze, gdyby w moim ręku znajdowała się broń, nie zaś była wsunięta - co prawda lekko - w kaburę... Może wtedy nie dałbym się tak łatwo zaskoczyć. Tak, jednak, szedłem przed siebie zupełnie nieświadomy zbliżającego się zagrożenia, po omacku dążąc do celu, całkowicie skoncentrowany na kolejnych krokach. Przez co nawet w pierwszej chwili nie połączyłem faktów, nie zrozumiałem co może oznaczać głuche uderzenie za moimi plecami, ten nieprzyjemny chrupot w tle. W pierwszym odruchu myślałem, że to schody wreszcie ustąpiły pod naszym ciężarem, że konstrukcja jednak się załamie ciągnąc nas za sobą w dół. Jednak po chwili dotarło do mnie jak głupia to była myśl. I dlatego odwróciłem się gwałtownie. W sam raz by zobaczyć ciało Tobiasa rozciągnięte na schodach. A potem już blask latarki oślepił mnie do tego stopnia, iż musiałem opuścić głowę, zszarpując z twarzy noktowizor, który oszalał od nadmiaru promieni świetlnych, zamykając oczy piekące mnie tak mocno jakbym dopiero co spojrzał prosto w słońce. Nie byłem nawet w stanie sięgnąć po broń, czy w zareagować w jakikolwiek logiczny sposób na pojawienie się napastnika. To miała być zwykła misja, odnalezienie leków w podziemiach trzynastego Dystryktu. Jakim cudem przerodziła się w to co..? - Kim ty jesteś, do cholery? - spytałem zatem, zdając sobie sprawę, że nie miałem zbytnio wyjścia z sytuacji. Oślepiony - nadal nie byłem w stanie otworzyć łzawiących oczu - bez broni w ręku, sam na niepewnej konstrukcji... Nie miałem jak się bronić czy też jak uciekać. Mogłem tylko grać na zwłokę. - I czego chcesz? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Pią Kwi 18, 2014 4:47 pm | |
| Z krótkofalówek Jamesa i Tobiasa dobiega nieco zniekształcony głos Blaise'a: - Terodi, Wollner, jesteście tam? Mieliśmy kilka problemów, ale Cline jest już na właściwym piętrze. Odbiór. |
| | |
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Pią Kwi 18, 2014 7:59 pm | |
| Mrok był jego przyjacielem, co tylko potwierdziła latarka skierowana w noktowizor. Szczęście, bo Czerwony obstawiał, że ta akcja skończy się dużo gorzej. Nie zamierzał jednak narzekać na oślepionego przeciwnika. Było mu to jak najbardziej na rękę. W cieniu uśmiechał się sam do siebie egoistycznie, jakby jego człowieczeństwo zostało porzucone w momencie, gdy zgodził się na wykonanie rozkazów. Zaśmiał się cicho na słowa Wollner'a. Jego nieświadomość była sprzyjającym czynnikiem. Wiedział jednak, że za kilka dłuższych minut jego oczy wrócą do sprawności i mogą dostrzec jego tożsamość. Nie mógł aż tak ryzykować, nie w tej chwili. -Człowiekiem, który wykonuje rozkazy. -odpowiedział krótko na jego pytania, bez zbędnych wyjaśnień, dość znudzonym głosem. Zbliżył się do mężczyzny i przyłożył mu pistolet do twarzy, przeładowując go. Bardzo wyraźnie uświadomił James'a w jakim położeniu się znajduje, popychając go tym samym na barierkę schodów za nimi. Wystarczył jeden strzał, lecz to by było za proste, bo dźwięk pocisku wydostającego się z broni, mógł głucho roznieść się po podziemiach Trzynastki. Dodatkowo chwilę później rozległ się dźwięk z krótkofalówek: - Terodi, Wollner, jesteście tam? Mieliśmy kilka problemów, ale Cline jest już na właściwym piętrze. Odbiór. To nie zmieniło jednak zamiarów Czerwonego, który trzymał cierpliwie broń na jego czole, a drugą dłonią uderzył mężczyznę w brzuch, by ten nie poczuł się zbyt pewnie. Od początku był na przegranej pozycji i musiał mieć tego świadomość. -Weź krótkofalówkę i powiedz, że wszystko gra oraz że wkrótce dotrzecie na miejsce. Tylko bez numerów. -powiedział po chwili bardzo spokojnie. Poprzez manipulację próbował wpierać mężczyźnie, że jeśli będzie zachowywał się posłusznie, skończy jak jego towarzysz. Ogłuszony i czekający w nieświadomości na pomoc. |
| | | Wiek : 32 Zawód : Żołnierz Przy sobie : noktowizor, tabletki do uzdatniania wody, broń palna, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, para kastetów
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Sob Kwi 19, 2014 1:05 am | |
| Nie mogłem otworzyć oczu. Zbyt mnie paliły, zbyt bolało robienie z nimi cokolwiek. A nawet gdybym był w stanie tego dokonać i tak nic bym nie zobaczył przez łzy, które ciurkiem ciekły mi po policzkach. Tymczasowy rozbłysk na ekranie noktowizora był najgorszą rzeczą, która mogła trafić się moim oczom. Zakryłem dłonią twarz, nawet nie próbując przybrać postawy obronnej. Całe lata w wojsku poszły na marne. Już teraz wiedziałem, że przegrałem. Tym bardziej, gdy usłyszałem znudzony ton napastnika, po którym, bardzo szybko, poczułem chłód lufy przystawionej do czoła. Zamarłem, z trudem przełykając ślinę na dźwięk przeładowywanego magazynku. Czyli tak to się miało skończyć? Zdążyłem jedynie odetchnąć głębiej nim moje plecy zderzyły się z barierką schodów, a ja niemal natychmiast przypomniałem sobie o jej niestabilności. Przez umysł przebłysnęła mi, dość śmieszna teraz myśl, że nie chcę umierać w taki sposób. Nie chcę by konstrukcja się zawaliła skazując mnie na nieprzyjemny lot w dół. Być może nawet godziny cierpienia nim mój organizm poddałby się po walce z obrażeniami. Różne przypadki chodzą po ludziach, będąc w wojsku, walcząc podczas rebelii, widywałem wiele rzeczy. W tym skutki śmiertelnych upadków. Odetchnąłem głębiej po raz kolejny, próbując się uspokoić, nie przejmować się pistoletem, który w każdej chwili mógł wypalić. Przecież musiało istnieć jakieś wyjście z sytuacji. ..prawda? A potem krótkofalówka zatrzeszczała, a ja usłyszałem zniekształcony nieco głos Blaise'a. Moja ręka szybko wystrzeliła w stronę urządzenia, widać jednak gwałtowny ruch nie spodobał się człowiekowi bez twarzy. Stęknąłem, gdy ten uderzył mnie w brzuch, zginając się odrobinę. - Och, zatem myślisz, że teraz, po tak miłym pierwszym wrażeniu spokojnie zrobię to o co prosisz? - powiedziałem z trudem. Zamrugałem przy ty gwałtownie, licząc na to, że mroczki w końcu znikną. Jeśli tylko byłbym w stanie cokolwiek dostrzec miałbym większą szansę na obronę. |
| | |
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Sob Kwi 19, 2014 1:30 am | |
| Nie mógł spędzić w tym miejscu zbyt dużo czasu. W każdej chwili mogło pojawić się kolejne osoby, a niechciane dodatki sprawiłyby, że misja skończyłaby się jedną, wielka rzezią. Ale czy w efekcie właśnie o to nie chodziło? Mniejsza, bo przecież cele były w tym dokładnym momencie jak najmniej istotne. Mężczyzna powoli zaczynał go irytować swoją postawą, lecz nie mógł tego po sobie pokazać. Gra na czas niewiele dawała mu w tej sytuacji. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak jego koniec jest bliski. Czerwonego nie obchodziło, jakąś śmierć sobie wyobrażał. Sam nie miał wizji swojego końca, ale domeną człowieka było to, by chciał żyć, a nie umierać. Niestety los nie zawsze był taki łaskawy. Po słowach James'a spojrzał znacząco na jego twarz, stukając bronią o czoło. To najwyraźniej jednak nie skutkowało. Bez ostrzeżenia wycelował kolejny cios w brzuch Wollner'a, tym razem nie było to jednak zwykłe uderzenie. Czerwony najwyraźniej zabrał z pokładu poduszkowca również i jeden z noży, służących pomocą pracownikom pokładu. Właśnie jego ostrze wbiło się w miękką skórę mężczyzny, po czym szybko zostało usunięte. Napastnik ścisnął James'a za ubranie na ramieniu i pomógł mu utrzymać równowagę, by nie skulił się zbytnio z bólu, a broń wciąż mogła przylegać do jego czoła. -A teraz złap oddech i zrób o co zostałeś poproszony, a zostawię cię w spokoju. -dodał po chwili chłodno. Niestety ta sytuacja miała tylko jedno wyjście, ale mężczyzna nie musiał być o tym do końca świadomy. Z pewnością miał dla kogo żyć lub chociażby dla samego siebie, więc pragnienie przetrwania powinno w tej chwili urosnąć do sporych rozmiarów. Jeśli było inaczej, to całość dało się również rozegrać na inny sposób.
Czerwony |
| | | Wiek : 32 Zawód : Żołnierz Przy sobie : noktowizor, tabletki do uzdatniania wody, broń palna, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, para kastetów
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Sob Kwi 19, 2014 9:14 pm | |
| Byłem ciekaw dlaczego. Co spowodowało, że padliśmy czyjąś ofiarą. Dlaczego ktoś postanowił sabotować tak ważną w końcu misję. Leki, które mieliśmy zdobyć były czymś niezbędnym. Do przeżycia, do poradzenia sobie z cholerną chorobą, która pojawiła się w państwie. A teraz okazało się, że jakiś człowiek, działając na rozkazy nie wiadomo kogo, powoli nas wykańcza. Bo wątpiłem, że Tobias miał przeżyć. Tak samo jak nie mogłem uwierzyć, że ja miałbym wyjść z tego żywy. Byłbym tylko przeszkodą, kimś kto mógł wyjawić prawdę, ostrzec resztę. Chyba, że to właśnie ja i Tobias mieliśmy być celem... Dziwnie spokojnie przyjąłem tą myśl. Bez głębszej paniki, bez szargających moje nerwy chaotycznych myśli, mój umysł był czysty jak nigdy dotąd. Pozwalał mi chłodno kalkulować sytuację. Spychał wszelkie emocje na dalszy plan, nie pozwalając by jakakolwiek rzecz zaćmiła mi percepcję. Bo liczyło się tylko teraz, tylko dzisiaj, ta dana chwila. Mimo to nie mogłem uspokoić mojego oddechu. Nie tak do końca. A potem w moim brzuchu wybuchł ból tak silny, iż ledwo udało mi się ustać na nogach. Jęknąłem, po czym kaszlnąłem, zakrztusiwszy się własną śliną, gdy próbowałem złapać oddech. Ręce odruchowo powędrowały mi do źródła palącego bólu, a gdy poczułem przepływający między palcami ciepły płyn, na chwilę, totalnie straciłem panowanie nad sobą. Szarpnąłem się gwałtownie, ale tylko raz, po czym zamarłem i sapnąłem ciężko, przypominając sobie o lufie przystawionej do czoła. Zginę. Do cholery. Zginę w tym popapranym podziemiu. Nie uwierzyłem nawet w jedno słowo, które po chwili padło z ust mężczyzny. Dlatego stałem tylko, bez ruchu, mrugając, jakby rozważając prośbę mężczyzny. Powoli zaczynałem dostrzegać już kontury kształtów, jednak zdałem sobie sprawę, że nawet jeśli dostrzegę teraz twarz prześladowcy nic mi to już nie da. Przegrałem. I to bez walki. Dlatego nie mogłem chociaż w tym jednym mu ustąpić. Powoli sięgnąłem po krótkofalówkę. Podniosłem ją, jakby zamierzając wykonać rozkaz. Kiedy jednak nacisnąłem guzik z moich ust padło jedno słowo, nie zaś oczekiwane zapewnienie, że wszystko jest w porządku. - Sabotaż. A potem uśmiechnąłem się złośliwie. |
| | |
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Sob Kwi 19, 2014 11:29 pm | |
| Zwykła biurokracja. Każdy z nich był człowiekiem, lecz różniły ich cele. Nie ważne były wartości prywatne, liczyło się to, by wykonać zadanie i nieważne, kto miał paść jego ofiarą. Nie zamierzał nikomu podwyższać samooceny, bo nie chodziło o ludzi. Wszyscy byli tylko pionkami, odgórnie ustawionymi na szachownicy, które były przesuwane zgodnie z zachcianką gracza. Przyglądał się mężczyźnie z zaciekawieniem, pilnując jego ruchów. Na dobrą sprawę nie spodziewał się, że wykona jego polecenie, więc było mu obojętne, jak James postąpi. Trzymał go za ubranie, niczym psa, który potrzebuje wsparcia, gdy ten złapał się za brzuch. Świadomość rozstrzygnięcia się sytuacji zbliżała się nieuchronnie, a Wollner przesądził swój los jednym, krótkim słowem. Czerwony nie zareagował zbyt agresywnie. Uśmiechnął się w ciemności pogodnie, jakby spodziewał się reakcji mężczyzny. Pchnął go mocniej na barierkę i wyrwał z dłoni krótkofalówkę. -Tobias, on... -dodał zaraz po komunikacie James'a krztuszącym się głosem do urządzenia, tak by nikt nie poznał, że powiedział to ktoś inny, kierując podejrzenia na leżącego na ziemi Terodiego. Następnie wyrzucił krótkofalówkę za barierkę, by przepadła gdzieś w mrokach niższych poziomów schodów przeciwpożarowych. Nie musiał mu mówić, że ta sytuacja i tak miała się skończyć w ten sposób. Śmierć nigdy nie była dobrym tematem na rozmowy, zwłaszcza dla osoby, która miała świadomość swojego bliskiego końca. Zbliżył się do mężczyzny, nachylając mu nad uchem. Nie dbał o to, że zobaczy jego twarz. Było to już bez znaczenia, bo odebrał mu możliwości powiadomienia o swojej tożsamości reszty grupy, a ostatnią nadzieję miał ukraść już za kilka chwil. -Oni wiedzą. -szepnął mu do ucha, będąc z siebie bardzo zadowolonym. Nie mógł mu pozwolić, by umarł ze świadomością, iż plan Czerwonego zostanie zniweczony przez to krótkie słowo. To stwierdzenie miało raz na zawsze unicestwić ten złośliwy uśmieszek z jego ust. Nie chciał strzelać, choć to nie zmieniłoby już raczej wiele. Nie mógł jednak odebrać sobie przyjemności, w której przyłożył ten sam nóż, który wylądował w brzuchu Wollner'a do jego krtani. Jeden, silny ruch zagłębił ostrze w jego szyi, niwelując próby wymówienia chociażby jeszcze jednego słowa. Miał umrzeć z niemocą i brakiem perspektyw, a wszystkiemu było winne jego nieposłuszeństwo. Nie było to nic osobistego. Po prostu po tym wszystkim przeciągnął go z dala od barierki i rzucił bezwładne ciało obok Tobias'a. Broń, która jeszcze chwilę wcześniej przyciskał do czoła nieboszczyka, odłożył na swoje miejsce, przy ciele Terodiego, wycierając swoje ślady. Nóż natomiast zrzucił w przepaść schodów przeciwpożarowych, pozbywając się dowodu zbrodni. Nie przyglądając się długo swojemu dziełu, pozostawił towarzyszy w ciemnościach podziemi Trzynastki i podążył w schodami w wyznaczonym sobie kierunku, zdolny dopaść kolejne osoby, jeśli tylko weszłyby mu w drogę.
Czerwony, który z wyrazami szacunku żegna James'a Wollner'a w wielkim smutku. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Sob Kwi 19, 2014 11:55 pm | |
| Tobias, możesz obudzić się w chwili, w której uznasz to za stosowne. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital Pon Kwi 21, 2014 1:32 am | |
| Cilia, Tulio, Morraine (gdziekolwiek poszliście, bo odpowiedzi na pw się nie doczekałam): Pamiętacie jeszcze pułapkę, którą na początku zostawił Czerwony? Woda plus niezabezpieczone kable elektryczne? Zauważacie ją dosłownie o sekundę za późno, ale choć wszyscy znajdujecie się blisko, to Morraine dociera do niej jako pierwsza. Korytarzem wstrząsa gigantyczny rozbłysk, kiedy przez jej ciało przechodzi stanowczo zbyt duży ładunek elektryczny, żeby mogła to przeżyć. Traci przytomność natychmiast, ale jeszcze przez kilkanaście sekund szamocze się jak szmaciana lalka, wstrząsana impulsami - nawet po tym, jak w korytarzu ponownie zapada ciemność oraz cisza (nie słychać nawet buczącego prądu z kabli - czyżby instalacja wysiadła na dobre?). W powietrzu czuć smród przypalonych włosów oraz ciała i staje się jasne, że nie ma ratunku. |
| | |
| Temat: Re: [Alfa] Zniszczony szpital | |
| |
| | | | [Alfa] Zniszczony szpital | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|