Ciepłe strumienie wody spływały po włosach, twarzy i całym ciele dziewczynki. Od dawna nie czuła się tak dobrze. Przez chwilę nawet przypomniała jej się swoja łazienka, którą dzieliła z siostrą w domu. Truskawkowe mydło pachniało podobnie jak to, które trzymała w domu na drugiej półce od dołu.
Przyjemne
wspomnienia rozgonił komunikat informujący wszystkich uczestników Igrzysk o natychmiastowym stawieniu się w Centrum odnowy, by przygotować się do otwarcia. Kto przejmowałby się chwilą spokoju trybutów? Na pewno nie organizatorzy, który już stawiają całą dwudziestkę czwórkę przed pierwszym zadaniem. Prezentacją. Jakby nie patrzeć, trudnym zadaniem.
Flickerman powinna wyskoczyć spod prysznica, założyć na siebie coś czystego i popędzić w stronę windy, jednak ona bez żadnego dodatkowego steru, nadal stała pod prysznicem. Może to nie było zbyt mądre, ale jeśli byłaby bardzo spóźniona, ktoś wpadłby do jej apartamentu z krzykiem „Hopejesteśpotrzebnanaparadęiniewiemcozałożyszbowszyscyjużsojąwrydwanach”. Co to za różnica, czy umyje się w apartamencie, czy tam. Przynajmniej spokojnie i w samotności mogła pomyśleć nad tym, jak się zaprezentować.
Mieszkańcy dystryktów nie będą chcieli oglądać kogoś wystrojonego w typową modę z Kapitolu. Tutaj tkwi haczyk. Tak sądzę.To było pewne. Właściwe to Hope nie chciałaby nawet się tak zaprezentować. Często po wymyślnej prezentacji trybutów, na wywiadach nie mogła
rozpoznać trybutów. Na paradzie mieli na sobie metry materiału utkanego w dziwne kształty. Dodatkowo tak bardzo kolorowe, że nie zawsze wyglądało to korzystnie. Natomiast podczas wywiadów coś zwykłego i nie wychylającego się zbytnio.
Trzeba być konsekwentnym.Po kilkunastu minutach wyszła spod prysznica ze wstępnym zamysłem. Chociaż, niestety nie wiedziała co znajdzie na wieszaku w Centrum odnowy. Miała nadzieję, że organizatorzy przygotowali się na każdą ewentualność. Z szafki, jak się okazało przepełnionej ubraniami w jej rozmiarze wyciągnęła miękki, ceglany sweter i brązowe spodnie. Po raz kolejny przypomniało jej to domowe standardy. Tylko z taką różnicą, że tam jej szafa wyglądała bardzo pokaźnie. Zdecydowanie bardziej pokaźniej. Buty, bluzki, swetry, szaliki. Wszystko czego dusza zapragnie. Niedbale wcisnęła się w ubrania, po czym powolnie wyszła ze swojego pokoju. Miała nadzieję, że spotka tutaj jeszcze Paula, jednak nikogo nie było w salonie, ani w kochani. Gdy zorientowała się, że jej partnera nie ma przyśpieszyła kroku do windy.
Chyba się spóźnię.Nacisnęła nerwowo guzik i ze zniecierpliwieniem czekała, aż winda opuści ósme piętro i znajdzie się w centrum odnowy. Blondynka nie wyglądała specjalnie olśniewająco. Jej blond włosy wsiały nieułożone i nadal wilgotne. Właściwe to prezentowała się tak bardzo zwyczajnie, że można było się pokusić o stwierdzenie, że pochodzi z biednego dystryktu. Jednak ona cieszyła się tym, że w końcu, od kilku miesięcy mogła założyć coś czystego i nowego.
Chyba na pewno. Cóż, może stylista pomoże mi tak bardzo, że się wyrobię.Szybkim krokiem weszła do jasnego i czystego pomieszczenia. Na ścianie w kolorze fioletowym wisiało lustro, w którym zobaczyła swoje odbicie i uznała, że pomysł, jaki wpadł jej do głowy podczas zjazdu windą był bardzo, ale to bardzo zły. Mianowicie chodziło o w z wyjściem w tym w co była ubrana na paradę. Jak mogła o czymś takim pomyśleć? Dodatkowo zapamiętała, ze musi zrobić coś z włosami. Dobrze wysuszyć to raz, a jeśli staczy czasu to może nawet je lekko podkręcić.
- Przepraszam… - zwróciła się do stylistki, która miała im pomagać.
- Ile mam jeszcze czasu? - zapytała i zerknęła już na ubranego Paula. Miał na sobie elegancki strój, w którym prezentował się dobrze. Hope zmartwił ten fakt, nie ten, że wygląda dobrze, bo to rzutowało na ich korzyść - ludzie mogą ich lepiej zapamiętać, ale to, że chyba czas się kończy skoro on jest już ubrany.
- Wystarczająco, zdążysz coś sobie wybrać… chyba, że już masz jakiś pomysł - uśmiechnęła się i powoli otwierała swój notatnik.
- Nie, rozejrzę się - odwróciła głowę do tyłu, by zlokalizować wieszak, czy stertę ubrać. Wieszak, co stwierdziła, stał w zupełnie innej część pomierzenia, więc nie mogła na oko ocenić, czy cokolwiek jej odpowiada.
Podeszła do stojaka i zaczęła przeglądać stroje. Głównie sukienki, choć zdarzały się spodnie i eleganckie bluzki. Kątem oka dostrzegła także metki. I to niebyle jakie metki. Część z nazwisk oraz nazw firm znała doskonale. Jej matka nosiła ubrania właśnie sygnowane tymi nazwami własnymi. Podobno były drogie. Ba, na pewno były okropnie drogie. W końcu to Kapitol. Tutaj ludzi na to stać… zwyczaj.
- Przepraszam, ma pani może coś… prostszego i skromniejszego? - zapytała. Przerzuciła już wszystkie wieszaki i nic jej nie odpowiadało. Za kolorowe, zbyt ekstrawaganckie, nie ten krój. Nie chciała takich ubrań. Chciała pokazać prostą Hope, którą, jakby nie patrzeć była.
- Momencik - kobieta stojąca z notesem wyszła z pomieszczenia. Po trzech minutach wróciła, jedną ręką pchała stojak, który postawiła przed dwunastolatką. Natomiast w drugiej niosła pokaźnych rozmiarów kufer. - Najskromniejsze jakie mamy… - skierowała podbródek w stronę wieszaka. - Biżuteria - wskazała na blat otwierając czarny kufer. Właściwe słowo walizka wcale nie byłoby błędne. Oczom panny Flickerman ukazała się cała starta błyskotek. W przeróżnych odcieniach, złoto, srebro, szarość, kamienie we wszystkich kolorach tęczy. Obawiam się, że w niektórych sklepach jubilerskich zaopatrzenie jest mniejsze, niż w tym niepozornym pudle.
Ale czas na wybór dodatków przyjdzie za moment. Najpierw sukienki. Pierwsza z serii „najskromniejsze” pochodziła od kolejnego znanego projektanta i nie przypadła do gustu blondynce. Kolejna także i kolejna, i kolejna. I następna. Wcale nie były takie proste i skromne. Raz za krótkie, raz miały dziwny krój. Zaczęła się obawiać, że naprawdę niczego nie znajdzie i będzie musiała paradować w ultrakrótkiej, tęczowej sukience, przypominając będzie wyglądać jak klown… Aż nagle znalazła to czego szukała. Tak, właśnie czegoś takiego szukała.
Idealna.Za jednym zamachem ściągnęła sweter, nie przejmując się, czy Paul patrzył, czy też nie. Rozpięła spodnie i pomogła im sunąć się z nóg. Rozpięła złoty ekspres na plecach i wcisnęła się w dół oraz przełożyła ręce przez otwory do tego przeinaczone.
- Czy mo… - nie dokończyła, ponieważ poczuła, jak czyjaś dłoń odgarnia jej włosy i łapię za zamek błyskawiczny, delikatnie przeciągając go w górę.
- Dziękuję - zakończyła odwracając się nieśmiało w stronę stylistki. Ukradkiem zerknęła w lustro. Biała kreacja leżała na niej naprawdę znakomicie. Sama czuła się w niej bardzo dobrze.
Na boso przeszła w kierunku blatu, na którym zlokalizowała suszarkę. Jednak tak już wcale nie była jej potrzebna, przez ten czas włosy zdążyły wyschnąć. Wzięła do ręki szczotkę i zaczęła rozczesywać swoje całkiem długie włosy. Potem sięgnęła po lokówkę i delikatnie je podkręciła. Wszystko miało wyglądać naturalnie, dlatego uważała żeby nie powstały zbyt mocne i grube pierścienie. Drobną dłonią przeczesała je na jednej bok, tak by spokojnie spoczęły na ramieniu. Całkowicie zrezygnowała z makijażu, ponieważ uznała, że będzie to wyglądać sztucznie. Oraz dlatego także, że nigdy go nie robiła. Malowanie ust i oczu przy wspólnej zabawie z siostrą to nie to samo, co umalowanie się, by pokazać swój nienaganny makijaż całemu państwu.
W końcu mogła wybrać to co naprawdę jej się podobało. Biżuteria. Usiadła na wysokim stołku owlekanym czarnym materiałem i zaczęła przeglądać wszystkie szufladki i schowki. W srebrze nic jej nie odpowiadało na tyle wystarczająco by wyjęła to na bok. Przy kolorowych kamieniach zatrzymała się przy naszyjniku w odcieniu intensywnego fioletu, jednak nic poza nim nie znalazła. Oczywiście, wszystkie te rzeczy były śliczne, ale nie pasowały do sukienki. Aż w końcu przeszła do złota. Wyjął dwa pęki cienkich bransoletek i założyła je po równo na oba nadgarstki. Potem między pierścionkami innymi bransoletkami znalazła coś, co jej się bardzo spodobało. Złoty kołnierz, który idealnie pasowałby do wszytej na materiale złotej kulce. Ostrożnie rozpięła go i założyła na szyję, bez żadnego problemu również go na niej zapięła. Po przeglądaniu jeszcze dodatków w odcieniu złota znalazła trzy wisiorki. Jeden z postacią człowieka, drugi z ptaszkiem, a trzeci z przywieszką w kształcie kwadratu. Rozłożyła je przed sobą i przyglądała się im… aż nagle usłyszała głos Paula.
- Weź ten z ptaszkiem. - odwróciła się w jego stronę. - Czemu tak na mnie patrzysz? Ptak jest symbolem wolności. Pasuje do ciebie - uśmiechnął się i spojrzał jeszcze raz na naszyjniki. - To chyba skowronek.
Hope posłuchała swojego partnera i schowała numer jeden i trzy do kuferka i podniosła delikatnie łańcuszek.
- Pozwól, że Ci pomogę - jej partner załapał za przywieszkę. Po czym rozpiął żyłkę, schował cześć niej ostrożnie pod kołnierzyk i zapiął. Dziewczyna wstała ze stołka.
- Dziękuję - powiedziała i wykonała obrót.
- Wyglądasz ślicznie, naprawdę - dorzucił jeszcze jej Paul i wyszedł z pomieszczenia. Wydawał się być miły i szczery. Tak naprawdę miły i chyba też nie zasłużył na Igrzyska. Prawdę mówiąc, żadne z nich nie zasłużyło, by brać w tym udział.
Teraz była ubrana w całości, spojrzała w lustro. Na materiale, który był koronką, tak bardzo popularną w XX i XXI wieku spoczywał złoty kołnierzyk oraz podobizna ptaszka w locie. Oko zwierzęcia wyróżniało się na tle nieskazitelnej bieli i złota. Było czarne i błyszczące. Mniej więcej w linii pasa koronka kończyła się i od mocnego zaszycia w dół spadał cienki, również biały materiał. Nieco marszczony i bardzo lekki sięgał do samej ziemi przysłaniając brak butów. Właściwe to on uświadomił dziewczynce, że musi jakieś założyć. Złapała delikatne buciki na małym obcasiku w cielistym odcieniu. Zerknęła na plecy. Przez sam środek pleców przewijał się złoty zamek błyskawiczny, który sięgał do trzech czwartych górnej części. Cienki materiał w wyraźne zawijasy ukazywał nagie plecy, za delikatną, biała mgiełką. Projekt.*
Mam nadzieję, że nie będzie wiało.Poruszyła dołem sukni. Był leciutki i każdy ruch sprawiał, że znacznie lub nieznacznie się poruszał. Cichutko zaśmiała się i sięgnęła po flakonik z perfumami. Miały delikatny żółtawy odcień i pachniały tak samo delikatnie. Rozpyliła je przed sobą wchodzą w zasłonę kwiatowego zapachu.
Niedaleko siebie spostrzegła wieszak z kapeluszami. Jeden bardzo przyciągnął jej uwagę. Prosty i czarny z białym paskiem. Podeszła, wyciągnęła wysoko rękę i złapała go. Zaciągnęła go na głowę pod odpowiednim kątem. W Kapitolu czasem zakładała na spacer kapelusze, zawsze uważała, ze ładnie w nich wygląda. Do tego zestawu również pasował. Powolnym krokiem skierowała się w stronę wyjścia.
- Świetny wybór. Szukaj światła i silnych emocji! Powodzenia - kobieta uśmiechnęła się do niej. Jednak to nie było coś do końca naturalnego. Radość nie pochodziła z tego tytułu, że Hope wyglądała ślicznie. Bardziej była przyczyną tego, że dziewczyna nie wiedziała o tym, jak bardzo sukienka jest… specyficzna. Może to nawet był autorski projekt stylistki, w końcu nie znała tego nazwiska. Clocknell, o ile dobrze pamiętała.
Światła i… czego?Dziewczyna chciała zapytać co czarnowłosa kobieta miała na myśli, jednak ta zdążyła schować się za drzwiami. Otóż materiały, które blondynka miała na sobie nie były zwykłą koronką, czy innym normalnym materiałem. Miały ciekawą właściwość, o której nie poinformowana dziewczynki. Zmieniały kolor w zależności od oświetlenia, czy temperatury ciała, bądź otoczenia, a czasem nawet pozy. Wcale nie były to odcienie bieli, czy szarości. Były to wszystkie kolory jakich dusza zapragnie, turkus, czerwień, zieleń... Biel, symbol niewinności to tylko kolor, który kreacja przyjmuje na początku. To tworzyło ten projekt niezwykłym. W końcu w Kapitolu nie tworzy się nic… skromnego i bardzo klasycznego.
- Powodzenia, jasne - powtórzyła i poprawiła swój kapelusz. Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Zapewne parada zaraz się zacznie.
*
Nie ma dłoni, bo to trochę za dużo jak na „mój talent”. Ręce kończy się bransoletkami, tylko tutaj. I ptak chyba nie jest taki jaki powinien być, noalenic. xD Obrazek jest jaki jest, bo moje umiejętności w rysowaniu są nijakie, a raczej ich nie ma. Także, bez hejtów (starałem się!) i let the Hunger Games begin. <3KACZUSIA! <3 Przepraszam, musiałam :D