IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Cinnamone i Gerard

 

 Cinnamone i Gerard

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptySob Lut 07, 2015 3:00 pm

Rok 2279. Wieczór przed 70 Dożynkami, Kapitol

Czy bankiety mogły kiedykolwiek ją zmęczyć? Tylko głupiec miałby ich dość i przyjemności ściśle z nimi związanymi. Tańce, alkohol, ekstrawaganckie, egzotyczne potrawy, błysk fleszy i nowe stroje z najnowszej kolekcji; w prezencie od swojej stylistki, która zrobiła dzięki niej wielką karierę, dostała na tę okazję złoto-czarną suknię, podkreślającą wszystkie walory jej kobiecości, dodatkowo skrzącą się w pomieszczeniu, nawet przy niewielkim ruchu. Podczas imprez takiego typu, ważniejsze od nowych sukni, które później wylądują na dnie jej szafy – Zwycięzcy nie wypadało pokazywać się dwa razy w tej samej kreacji – były nowe, cenne znajomości. Można pomyśleć, że Trybut z taką charyzmą i próżnością, jaką posiadała Cinnamone, wypełnił swój telefon setkami kontaktów, z których mógł czerpać zyski. Niestety, pozycje się zmieniały, w Stolicy trzeba było być obdarzonym niezwykłym zdolnościami i przebiegłością, by utrzymać się na danym stanowisku wystarczająco długo. Stąd, każdego wieczora, starała się zapoznać ze zmianami. Dziś, w powietrzu można było wyczuć atmosferę zbliżającej się siedemdziesiątej edycji Igrzysk. Okrągła liczba, wszyscy spodziewali się czegoś niezwykłego, a Cinnamone mogła poszczycić się znajomością wielu szczegółów, jakie w tym roku czekały na nowych, dzielnych bardziej lub mniej Trybutów. Szczegółów przeznaczonych tylko do jej wiadomości.
Kapitolczycy, na co dzień żyli własnym życiem, jednak w przed dzień Dożynek, sala bankietowa wrzała od przypuszczeń na temat Dystryktów: jakie dzieci trafią na arenę, ile łez wsiąknie w beton podium Pałacu Sprawiedliwości? Jeszcze dzisiejszej nocy Mentorzy wyjadą do swoich Dystryktów, by wrócić z nowymi zawodnikami. Kapitol tym żył, ekscytował się, a Cinnamone dawno przestała odczuwać do takich zachowań obrzydzenie, choć może nigdy go nie czuła. Większość osób w Dwójce i innych Dystryktach wiodła przyzwoite życie, każdy miał na nie szanse, o ile znalazł sposób na odpowiednie wybicie się. Jej drogą były Igrzyska, tak jak wielu Zwycięzców, którzy przemykali dzisiaj po sali. Efektywna praca połączona z minimum inteligencji i sprytu, także potrafiły zdziałać cuda. Nie było biednych i bogatych. Byli słabi i silni. Sprawiedliwi i przebiegli. Świat wymagał dostosowania się do niego, nie potrafiłeś? Wylatujesz, a na twoje miejsce znajdzie się czterdziestu innych.
Cinnamone przeprosiła na moment swojego towarzysza, który bardziej był zainteresowany młodziutką blondynką, która dołączyła do nich przed kilka minutami. Kierując się w kierunku tarasu, przyjęła od kelnera, kieliszek wina musującego, ozdobiony na krawędziach i z truskawką na dnie. Na zewnątrz uderzyło w nią rześkie, wieczorne powietrze, podkręcając jej ochotę na papierosa. Nie zwracając uwagi na zebranych, oparła się o balustradę, wyciągając zdobioną papierośnicę z kopertówki i ogień… O ile włożyłaby go do niewielkiej torebki przed wyjściem ze swojego apartamentu. A ochota na papierosa narastała, proporcjonalnie do jej poirytowania. Nienawidziła takich sytuacji, prosić kogoś o coś... Nawet o podpalenie papierosa, to zbyt wiele dla niej. Zaklęła cicho pod nosem, zanim obróciła się do pierwszej osoby, która stała koło niej.
- Przepraszam, ma pan może zapalniczkę? Jestem niezdarna, nawet nie wiem jak mogłam jej zapomnieć – rzuciła wyćwiczonym do perfekcji, przyjaznym tonem, patrząc mu w oczy, z przepraszającym, aczkolwiek zachęcającym uśmieszkiem, błąkającym się po ustach. Dopiero po chwili stwierdziła, że nigdy wcześniej nie widziała w Kapitolu tego osobnika. Ktoś nowy? Po szybkich oględzinach, by zbytnio nie przyglądać się nieznajomemu, mogła stwierdzić, że wyróżnia się z tłumu lśniących, kolorowych obywateli stolicy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptySob Lut 07, 2015 5:11 pm

Mówili, że to Trzynastka jest progiem do szaleństwa. Ciasne korytarze, wojskowy rygor i ta ciągła potrzeba kontroli, której podlegali wszyscy. Alma, która uwielbiała pociągać za mocno splecione sznurki, które oplatały każde ciało od czasu, kiedy przekroczył terytorium tego Dystryktu. Przypominało to podpisanie kontraktu z diabłem, który wprawdzie wyglądał niegroźne – nie dawał jej szans na utrzymanie władzy na długo – ale dzięki temu stawał się przebiegły. Każdy doznawał dziwnego wrażenia bycia niewolnikiem u stóp kobiety, która mamiła go mrzonkami o wolności w imię niepokoju mieszkańców Kapitolu.
Smakowita historia, którą rozkoszował się również tego dnia, kiedy słońce przepadało za horyzontem, a on sam znajdował się na powierzchni, drwiąc ze swojego obowiązku posłuszeństwa, które próbowano i jemu wtłoczyć do żył. Dziwne, że nikt nie spostrzegł, że Gerard Ginsberg nie należy do ludzi zbytnio lojalnych. Wątpił, że grał tak dobrze, wręcz przeciwnie, pozostawał nadal człowiekiem szczerym, który zapewne nie nadawał się ani trochę na szpiega, na którego przyszło mu się kreować. Donosił, tak, Jedenastka była mu bliska, o ile mógł sprzedawać kolejnych wrogów na pastwę Strażników Pokoju; ale ludzie doskonale wiedzieli, czego mogli się po nim spodziewać. Nie krył się z tym, że nie szuka sympatii i przez to pozostawał skazany na własne towarzystwo.
Dla człowieka, który większość ludzi uważa za bandę kretynów i pospólstwo, nie było wygodniejszego rozwiązania. Mógł starannie dobierać istoty, które obdarzał śladowym zaufaniem (właściwie takich nie było) i dopuszczać ich do starej chatki, w której działy się rzeczy niezwykłe. Jeszcze dziś na wspomnienie śladów krwi z dziewictwa Maisie jego wargi rozciągał uśmiech. Zwykłe rozrzewnienie ojca, który wspomina najwspanialsze chwile z dzieciństwa dziecka, które już nawet nie znajduje się przy nim. Wtedy naprawdę wierzył, że Trzynastka zaoferuje im coś więcej, ale dla jego córki stała się właśnie ciałem obleczonym w szaleństwo – pięć osób, bywał z niej niezmiennie dumny – a dla Gerarda przepustką do piekieł, kiedy znowu musiał zniżać się do poziomu śmiertelników, sącząc alkohol z bogato zdobionego półmiska na kolejnym przyjęciu.
Ktoś musiał odgrywać rolę doskonale zorientowanego w Kapitolu, więc wziął to zlecenie w ciemno, czując, że jest jedyną osobą, która może upodobnić się do tego towarzystwa. Być może większość ludzi z Trzynastki była żałosną karykaturą społeczeństwa, ale on nadal pozostawał bardziej stąd i dlatego nie było osoby na tym balu (orgii?), która nie gięłaby karku, słysząc jego nazwisko. Powtarzane z zaskoczeniem, wszak przepadł pewnej grudniowej nocy, a teraz odradzał się wolno, nie pozwalając sobie na żadne ekstrawagancje, które popychały tych nieznośnych ludzi do operacji plastycznych. Nadal pozostawał sobą, zbyt pewnym siebie, by dawać zatrzymywać się komukolwiek, choć propozycje padały jedna po drugiej. Nie umiał patrzeć inaczej na tych ludzi jak z pogardą i wyższością, która sprawiała, że każdy czuł się jak robak.
Wdeptany w ziemię jego wojskowymi butami, którymi poruszał nawet na tym balkonie, paląc cygaro i zaczerpując wina na zmianę z naczynia, jak i z ust siedzącej na barierce kobiety, która wydawała się niepomna ostrzeżeń, które zapewne słyszała od matki. Znał takie, dziwne, że był tu po raz pierwszy od lat, a wpasował się w ramy tego świata idealnie, jakby nigdy nie wyjeżdżał. To był jeden z tych znaków, przesąd, w który przyszło mu wierzyć i który wróżył prędki powrót do Kapitolu, choć już wiedział, że Coin rozpęta wojnę i nawet ta słodka dzierlatka, która teraz przyglądała się z oddaniem zostanie spalona, a on będzie człowiekiem, który podłoży ogień pod jej dom.
Z czystego kaprysu, uwielbiał obserwować świat, który płonie i uwielbiał ciszę, która została przerwana pojawieniem się kobiety. Mogła mówić, mogła zahaczać o wiele słów z gatunku pięknych i ordynarnych, a i tak skupiał się jedynie na jej podobieństwie do Beatrice… i matki.
Jego żona pewnie przepadła gdzieś w ramionach kolejnego mocarza, jego rodzicielka zaś sypiała z samym szatanem (a raczej jego marną kopią, bo ten szukał ognia tutaj), więc to musiał być ktoś inny. Znajomy, to wiedział na pewno i to skłoniło go do ułożenia zapałki w kształtnych ustach dziewczynki i zapalenia swoim cygarem.
- Prędko, bo muszę ją zepchnąć – wyjaśnił z lekkim uśmiechem człowieka, który właśnie rozpoczynał zabawę. Miał nadzieję, że tak właśnie było i że ta kapitolińska orgia ma coś jeszcze do zaoferowania, bo ostatnio jego zblazowanie zaczynało mu przeszkadzać, a walczył przecież ze zdemaskowaniem i w każdej chwili groził mu wyrok śmierci.
Chyba dawno już nie pozostawał tak znużony i tak zabójczo spokojny, kiedy czekał na jej papierosa, który pieczętował los tego osiemnastoletniego dziecka, które skamieniało jak Niobe, gdy odbierano dzieci. Rodzicielstwo zazwyczaj kosztowało wiele wyrzeczeń, Gerard to rozumiał jak nikt inny.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptyNie Lut 08, 2015 5:57 pm

Nie wpatrywała się wyczekująco w mężczyznę, choć jej poirytowanie podskoczyło o kilka poziomów w górę, kiedy zwlekał z odpowiedzią. Przez chwilę zastanawiała się, czy w ogóle dotarł do niego sens jej prośby. Skupiał się na niej, lecz przez kilka krótkich sekund przypominał osobę odciętą od rzeczywistości. Przeciętny rozmówca nie zwróciłby na to najmniejszej uwagi, lecz Cinnamone zbyt długo przyglądała się najmniejszym gestom swoich towarzyszy, by właśnie dzięki tej zdolności uzyskać niezwykłą przewagę nad nimi, dając im to, czego właśnie oczekiwali.
Odpaliła papierosa, zaciągając się dymem, który błyskawicznie podziałał na jej napięte nerwy, wprawiając w błogie rozleniwienie. Wypuściła dym w bok, odsuwając się minimalnie od mężczyzny, jej uśmiech pogłębił się znacznie w rozbawieniu. Był zabawny, trzeba mu to przyznać. Jednak gdybanie w żartach na tematy wielce niemoralne, nie jest aż tak przyjemne, jak poważne rozmowy… Lub działania. Może Kapitol był ekstrawagancki w każdym calu swoich murów, może jego mieszkańcy lubowali się w dziwnych rzeczach, często poddających w wątpliwości normalny stan ich psychiki, lecz ciężko było znaleźć grupy, które spełniłyby zachcianki Zwycięzcy, którego manią stał się widok krwi. Do tego stopnia, że nie raz czy dwa marzyła o powrocie na Arenę, by oddać się przejmującemu uczuciu, robiąc to całkowicie w świetle prawa.
- Nie zrobisz tego. Nie prowokuję Cię – odpowiedziała luźnym tonem, w którym nie można było doszukać się wyzwania. Raverty była po prostu pewna swoich słów. Z nonszalancją pozbyła się spopielonej końcówki papierosa, ponownie opierając się o barierkę, tym razem bliżej pary, której postanowiła poprzeszkadzać swoją obecnością, zanim zerknęła w dół. Wysoko. Poniżej kręcili się wchodzący i wychodzący goście, więc gdyby dziewczyna spadła, prawdopodobnie zabiłaby siebie i jakiegoś przypadkowego osobnika. Cinnamone czuła dreszcze i to bynajmniej nie z zimna. Zawsze ogarniało ją lekkie uczucie podniecenia, kiedy myślała o życiodajnej cieczy krążącej w naczyniach krwionośnych. Pogruchotane ciało, kości - być może przebijające drogi materiał jej zwiewnej sukienki, martwe spojrzenie niedostrzegalne z tej odległości… Lecz na pewno byłaby widoczna krew, tworząca finezyjną, czerwoną mozaikę w przerwach miedzy płytkami. Z błyskiem obsesji w oku, pogładziła zewnętrzną stroną palca wskazującego ramię dziewczyny, która przyglądała jej się z wciąż dziecięcą niewinnością.
- Byłabyś urocza – wymruczała z czułością w głosie, układając swoje usta w grymasie budzącym zaufanie, podobnym do tego, którym obdarzyła trzynastolatka z Piątki trzy lata temu... Dawała złudne poczucie bezpieczeństwa, zanim niespodziewanie podcięła mu żyły, wiedząc, że całe Panem przygląda się zmianom zachodzącym w jej obliczu. Budzące się nienasycenie, które nie zostało zadowolone po dziś dzień. Smutne i frustrujące.
- Można wiedzieć, co Cię sprowadza do Kapitolu? – oderwała swoją uwagę od dziewczynki, ponownie skupiając się na mężczyźnie. Potrzebowała się otrząsnąć, zanim naprawdę stanie się coś, co poruszy prasę na dobre kilka tygodni. A tego nie chciała, jej kariera była zbyt cenna, by sama strzeliła sobie w kolano. Co prawda, mogła odejść dziękując za odpalenie papierosa, lecz chciała poznać osobnika, któremu udało się ją poruszyć jednym, niepozornym zdaniem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptyPon Lut 09, 2015 4:47 pm

Ignorowanie kobiet – pięknych, brzydkich, intrygujących, wpływowych – weszło mu w krew tak bardzo, że wydawało mu się, iż zawsze płynęła jego żyłami ta obojętność, może nawet nienawiść. Nie musiał specjalnie się starać, by górować nad większością tych istot intelektem i siłą, więc uważał, że rozmowa z przedstawicielkami tego upośledzonego gatunku należy po trochu do faux-pas, a nikt nie śmiał wątpić, że Gerard pozostaje człowiekiem dobrze wychowanym. Tylko dlatego użyczył damie ognia, nie zastanawiając się nad emocjami, które kryje ta znajoma twarz. Tak, wystarczyło tylko przypatrzeć się rysom, by dostrzec jedną ze zwycięskich trybutek. Nie wiedział jeszcze, czy to jedna z tych przydatnych informacji – zwłaszcza, że ją sponsorował przez jednego z przyjaciół w Kapitolu – czy może tylko ozdobnik jak jej przepyszna uroda, która (jak zawsze) budziła w nim dreszcze przyjemności. Mógł wyobrażać sobie już ją nago, na tym placyku, gdzie czasami zbierały się ptaki po żer. Nowatorska mitologia dla kapitolińskich mas, które tylko czekały na skandal.
Nie wiedział, ile lat przyszło jej zdzierać swoją osobowość na rzecz tego ponurego miasta, ale musiała zdawać sobie sprawę, że tu nie ma zasad, a ta urocza dziewczynka, która chwiała się niebezpiecznie na krawędzi była jedną z ofiar zblazowanych mężczyzn, dla których życie ludzkie było tylko wówczas coś warte, gdy przynosiło rozrywkę. Ta wydawała się być towarem deficytowym w Kapitolu, bo szybko każdy popadał w rutynę i stagnację. Dlatego hedoniści wydzierali sobie spod pazurów kolejne ofiary łowów, urządzali sobie uczty, gdzie krew już była tylko marną namiastką doznań i tak, brakowało w tym jakiegoś porządku, umiłowania prostoty i niedostatku, ale nikomu to nie przeszkadzało.
Dlatego Gerard – potomek Rufusa Ginsberga – czuł się tu jak w domu, choć minęły już lata od jego wyprowadzki i kresu małżeństwa, do którego wracał za często, patrząc na rude pukle towarzyszki. Chętnie uczyniłby z niej kolejne trofeum, ale na razie zgadzał się jedynie na papierosa. Sam na sam, ktoś tu był zbędny i komuś pokazywał to szalenie dobitnie, spychając bez słowa prosto na ogrodzenie.
Dziewczyna zapewne była szalenie urocza, a on kiwał dłonią gospodarzowi z dołu. Pewne rzeczy wybaczało się tylko ludziom stąd, więc nie obawiał się konsekwencji. Chętnie obserwowałby, jak ktoś udziela mu reprymendy.
- To mój dom – odpowiedział, kiedy już wrócił do niej wzrokiem, nie zastanawiając się już nad dziewczyną, zdjął kurtuazyjnie skórzaną rękawiczkę, ujmując jej dłoń, która równie dobrze mogłaby teraz być nieruchomym atrybutem śmierci, tam na dole. O ile by zechciał. Uśmiechnął się do tej myśli, składając na niej swój pocałunek (Judasza?). – Ginsberg – przedstawił się, jakby to jeszcze było konieczne, musiała słyszeć te narastające szepty, które chwilowo przestały go obchodzić.
- Wybacz, ale te zwierzątka ostatnio robią się strasznie namolne – wyjaśnił to nagłe zajście, nie kierując wzroku na nadziane dziewczę, które pewnie nie sądziło, że jej pierwsze poważne wyjście w Kapitolu skończy się w ten sposób.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptyWto Lut 10, 2015 10:52 pm

Wyciągnęła dłoń w kierunku ślicznotki, jakby bezskutecznie próbując ją uchronić przed upadkiem z wysokości. Za późno. Lecz czy to źle? Może. Może zostałaby wykorzystana w inny sposób, przecież ewidentnie była zabawką mężczyzny na dzisiejszą noc… Momentalnie cofnęła wyciągniętą rękę, zaciągając się papierosem. Ciało dziewczyny drżało w konwulsjach przypominających ruchy osy, która pośmiertnie może zadać swojemu oprawcy ostateczny cios lub chociaż odrobinę bólu. Raverty z nieukrywaną przyjemnością, napawała się myślą, że blondyneczka nie miała szans na przeżycie takiego upadku – płot, przypominający zabójczo ostre ostrza oszczepu, idealnie spenetrował jej płuca, a może i serce. Spadła wyjątkowo celnie, nie uszkadzając przy okazji nikogo poza samą sobą. Cinnamone spojrzała na swojego towarzysza, filuternie mrużąc oczy, w końcu pozwalając sobie na dokładną ocenę jego aparycji. Starszy od niej, lecz nie podstarzały, może mógłby być jej ojcem. Wszystko w dobrym guście, postawa, powierzchowność, ubiór. Czyżby trafiła na kogoś lepszego niż początkowo myślała? Drgnęła, kiedy usłyszała nazwisko z jego ust. Wszystkie szepty dotychczas ignorowała, biorąc je za wytwór swojego umysłu. Serce przyśpieszyło swoją pracę, a ona zamarła w uścisku żelaznej pętli, która oplotła ją pod biustem, uniemożliwiając swobodne oddychanie. Stała jak zahipnotyzowana, wyglądem przypominając jedną ze wspaniałych rzeźb, której autorstwo śmiało można by przypisać wielkiemu Fidiaszowi. Cholera. Nie chciała znać tego człowieka. Chciała wyrwać swoją dłoń z jego uścisku, zetrzeć uczucie jego ust, którym oficjalnie przypieczętował jej los. Nie patrzeć na zasady, odwrócić się bezceremonialnie i zniknąć w tłumie, który stopniowo wracał do przerwanej zabawy. Bankiet bezpowrotnie stracił swój urok.
- Qui pro quo, pardon… – odezwała się, gdy tylko pozbierała się w sobie. Trwało to stanowczo za długo, by mogła ukryć swoją wiedzę na temat nad wyraz hojnego gestu, który nie tak dawno uratował jej życie. - Cinnamone Raverty, Dystrykt Drugi. Cóż za niezwykłe spotkanie, panie Ginsberg.
Gładko wróciła do maski frywolności. Nie, nie liczyła na zbieżność nazwisk. Nie wmawiała sobie, że to daleka rodzina tego Ginsberga, który zasponsorował jej życie. Większość osób, które wpłacały pieniądze na wybranych trybutów, stosunkowo szybko odbierała zwrot w postaci czerpania przyjemności z ich towarzystwa, a co z tym się wiązało i ciał. Cinnamone poznała większość z tych pomniejszych, za których wpłatę nie starczyłoby jej nawet na działkę morfaliny.
- Cóż za niezwykłe nieposzanowanie swojego życia. Siadanie na barierkach często się tak kończy – wzruszyła ramionami, w sposób jakby naprawdę było jej przykro, zanim zaśmiała się, starając się, by to faktycznie brzmiało na rozbawienie, a nie dźwięk, jaki może wydobyć się tylko ze strun głosowych sadysty. Zgasiła papierosa o skraj barierki, rzucając niedopałek w przepaść. Kto wie, może wymiesza się z krwią martwej ofermy?
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptySro Lut 11, 2015 1:31 pm

Traktowanie zwierząt, które dostarczano ich do zabawy jako ludzi, było poczytywane jako wyraz złego smaku. Gerard wiedział, że i w Kapitolu zdarzają się jednostki, które mają jakąś nieznośną manierę odkrywania w sobie pokładów dobroczynności, ale większość społeczeństwa traktowała ich jak nieszkodliwych dziwaków. Ginsberg – a także jego rodzina – natomiast brzydził się ich niesamowicie. Nigdy nie umiał racjonalnie wytłumaczyć sobie pobudek czynienia dobra, a tylko w ten sposób – poprzez rozum – mógłby zrozumieć tę wadę i ją zaakceptować. Nic dziwnego, że sam afiszował się jak tylko mógł z dobitnym podkreślaniem podziału między pełnoprawnymi mieszkańcami Kapitolu (brylował jako przodek jednej z najznamienitszych rodów), a całą resztą z dystryktów.
Nikt nie mógł zarzucić mu jednak stronniczości. Doskonale poznał życie na obrzeżach stolicy. Spędził lata w Jedenastce na ciężkiej pracy i chociaż tęsknił za stolicą, jej zbytkiem i rozrywkami, to nie uważał się wówczas za człowieka nieszczęśliwego. Było coś w powiedzeniu, że tylko mało kreatywni ludzie się nudzą. On doświadczał tylko przerażającej rutyny i to w chwilach, kiedy w jego życiu następował przesyt bodźców. Teraz uważał, że ma je w odpowiedniej ilości – docierał do niego metaliczny zapach krwi, perfumy Cinny i przeszłość, która nagle stawała się jedną wielką oczywistością – i rozkoszował się nimi po swojemu, unosząc głowę i patrząc na jej zdenerwowanie.
To było coś w rodzaju brakującego elementu układanki. Mógłby przyznać skromnie, że się mylił (i jemu czasami się to zdarzało, choć miał niezłą pamięć do trybutów, zwłaszcza sadystów), ale zachowanie kobiety bardzo jednoznacznie wskazywało na to, że i ona go zapamiętała. Niesamowite, że jego przyjaciel zatroszczył się o jej wiedzę. Zwykle pod tym względem pozostawał dyskretny. Nie zamierzał okazywać dawnym przyjaciołom, że jest gdzieś i nadal interesuje się Igrzyskami. Już dawno wypadły one dla niego z mody, urządzał lepsze polowania na ludzi w Jedenastce i przynajmniej mógł otrzeć z policzka krew skazanego.
Cyfryzacja takich doznań według niego odbierała im smak, uwielbiał doświadczać na żywo, wgryzać się w nerwy, ofiary, kiedy przeżywała ostatnie i najgorsze chwile swojego życia, dobijać ją samą swoją obecnością. Nic dziwnego, że szybko przestało mu zależeć na pradawnym sporcie, którym były Igrzyska. Nie był nieodrodnym synem swojego ojca, wolał ofiary, które składała jego matka. Tylko niektórzy trybuci nadal budzili jego zaintrygowanie i jedną z nich była ta kobieta, która teraz robiła wszystko, by ukryć przed nim to, że właśnie dotarło do niej, skąd go zna.
Urocze, przeczuwał powód tej nieznośnej mieszanki zawstydzenia i niepewności, więc roześmiał się szczerze.
- Gdybym miał odebrać swój dług, to już leżałabyś na miejscu tej dziewczyny – pouczył ją całkiem uczciwie. Nie miałby najmniejszych skrupułów. – Wiem, kim jesteś, Cinna – dodał lojalnie, przeszywając ją spojrzeniem.
Mogła już porzucić maskę zblazowanej dziewczynki, która paliła papierosa za papierosem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptySro Lut 11, 2015 6:04 pm

Jak na życzenie zrzuciła maskę, która sprawiała, że wyglądała jak jedna z Kapitolskich dzieci. Mogła być wdzięczna za ostrzeżenie, dalej udając to, czego większość od niej by oczekiwała. Nie zrobiła tego, postawiła na bezpośredniość, nie licząc się z konsekwencjami swoich słów. Gerard nie wyglądał na jedną z osób, której zależałoby na cukierkowej powierzchowności, za którą zbyt często ukrywała swoje prawdziwe oblicze bezwzględnej sadystki. Pomału na powierzchnię zaczęła wypływać banalna złość, że facet, który miał pojawić się w jej życiu tylko w celu odpalenia papierosa, okazał się kimś więcej, niszcząc jej misterny plan, jaki miał przygotowany na nadchodzące dni. Będzie musiał go w nim uwzględnić? Czego od niej oczekiwał? Może popadała w manię prześladowczą, ale czuła się, jakby to wszystko było misternie zaplanowane przez niezbadane odmęty losu.
- Naprawdę? Nie szkoda byłoby panu, panie Ginsberg, tylu wydanych pieniędzy, aby teraz obserwować jak wykrwawiam się na plocie? Z całym szacunkiem do pańskich pobudek, jako jednego ze sponsorów, lecz mogłam oglądać ich wystarczająco dużo, by wiedzieć, że wasz cel jest z grubsza inny. Nasze rany można równie dobrze oglądać na arenie, tutaj służymy czemuś innemu… Skoro mam już tą niebywałą przyjemność, uświadczyć tego niezwykłego spotkania, czy mogę wiedzieć, jaki był pański motyw, panie Ginsberg? Co mogę panu zaoferować? – mówiła pewnym tonem, niebezpiecznie graniczącym z pretensjonalnością. Była pewna tego, że nie zawiśnie na płocie obok tej dziewczyny. Mógł być kimś, może nawet głównym dowodzącym jednego z cholernych ministerstw Snowa, a i tak Cinnamone średnio to obchodziło. Nie lubiła owijania w bawełnę, nawet ona, jako wciąż lśniąca gwiazdka Kapitolu, rzadko zabawiała się w podchody stwarzające pozory dobrego obycia. A nie robiła tego szczególnie wtedy, gdy była zła. Tolerowali ją albo nie, nie mieli odpowiedniego podmiotu do gróźb - jej rodzina obchodziła ją, w takim samym stopniu, co zeszłoroczny śnieg, albo temperatura powietrza na Alasce.
Uniosła brew, patrząc w jego tęczówki, w których czaił się mrok. Chciała wiedzieć, czego oczekuje, jakie paskudne pragnienia skrywa jego umysł, gdy świdruje ją swoim spojrzeniem. Wszystko czarno na białym. Szybko i bezboleśnie. Kilka nocy, drobne lub większe przysługi? Musiał mieć cel, wybrany już dawno spośród miliona możliwości. Dręczyła ją ciekawość. Wyglądał na człowieka, który potrafi zaszokować, jednocześnie wkurzając ją swoją pewnością siebie - tym, że rozkoszował się trzymaniem jej w garści, niczym pieska, któremu mógł zapiąć obrożę na szyi. Nie miała zamiaru całe życie uginać przed nim swoich kolan za ten jeden raz, o który nawet nie prosiła. Ohyda. Tak, Cinna brzydziła się sponsorami bardziej niż zwykłymi bogatymi Kapitolczykami, którzy wynajmowali ją na jedną noc. Co rocznych darczyńców poznawała w czasie Igrzysk, wchodząc im głęboko w tyłki po wielokrotnej liposukcji, byle jak najwięcej zyskać dla dzieciaków, które walczyły na arenie. I pomyśleć, że za kilka dni będzie musiała robić to ponownie... O ile nie trafi jej się parka debili, która zginie od razu pod Rogiem Obfitości. Na szczęście takie ewenementy z Dwójki były skrajną rzadkością, nawet najmłodsi Trybuci z minimalną dozą intelektu i przebiegłości mieli szansę na zwycięstwo. Taka Rosemary Garroway, dziecko z wystarczającym pomyślunkiem, który wykupił jej sympatię w sercach chimerycznej społeczności.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptyPią Lut 13, 2015 7:53 pm

W Kapitolu nic nie było zaplanowane przez Los, choć Ginsberg nie znał ludzi bardziej przesądnych od mieszkańców stolicy. Wiedział, że przed latami wydarli im z wnętrzności te wszystkie nawyki religijne, które utrzymywały ich w stanie skrajnej równowagi, wmawiając im, że to nie przystoi oświeconym ludziom. Dziwne, że ci sami tak szalenie postępowi ludzie podczas Igrzysk i uczt je poprzedzających, zachowywali się w dużej mierze jak barbarzyńcy, którzy ożywiają się na widok kolejnej ofiary jak drapieżniki. Gerard nie popełniał ich błędu. Był na tyle cierpliwy, że potrafił czekać lata na spełnienie swoich fantazji, więc wyznanie Cinny nie zrobiło na nim wrażenia. Inna sprawa, że nie było słów, które mogłyby w jakikolwiek sposób poruszyć.
Przywoływał w pamięci te najbardziej krzywdzące, te, które zmieniły coś w jego postrzeganiu świata, ale wiedział, że nic nie jest w stanie równać się tym, które zwiastowały samospalenie jego matki. W ciąży, z jego dzieckiem uwięzionym w jej łonie, kiedy oddawała się na dobre Naturze. Nie zaskoczyła go jej decyzja, wiedziała, że w Kapitolu nie ma co szukać rytuałów i wiary, że dawna cywilizacja wykruszyła się na rzecz ludzi, którym wydawało się, że są nieśmiertelni. Jak miała pokazać przyszłość – która i wkrótce stanie się historią – mylili się szalenie.
Odczuwał coś na wzór przewrotnej satysfakcji, że to właśnie on będzie człowiekiem, który przyczyni się do upadku tego miasta, które odrodzi się na gruzach, ale bez mieszkańców. Tych należało tępić dla zwykłego kaprysu, Coin doskonale zdawała sobie z tego sprawę, a Ginsberg robił wszystko, by przez jego raporty widziała bardzo dokładnie zgniliznę tego systemu. Którą uwielbiał. Fascynowało go wszystko, co było brudne i niegodne, co sprawiało, że porządek świata obracał się w chaos. Najbardziej jednak uwielbiał uczucie – rzadkie – kiedy sam ten bałagan wywoływał. To było znacznie lepsze od bezpośredniego udziału w przedstawieniu. Wolał jedynie pociągać za sznurki i w odpowiednim momencie spuszczać wielką kurtynę.
Może dlatego Cinna mogła odnieść wrażenie, że mówi do ściany. Gerard nigdy nie należał do ludzi rozmownych, do słynnych lwów salonowych, którzy odnajdowali przyjemność w kierowaniu dialogiem i syceniu się własnymi słowami. Wolał zachowywać konieczny dystans, przyglądając się jej bez końca, zupełnie jakby nadal była igrzyskowym okazem, który puszczano wolno między ludzi, by mógł przymilić się i zdobyć przychylność. Niektórzy zwycięzcy uważali, że Arena była piekłem, ale to, co czekało ich po zejściu z miejsca kaźni było gorsze i jeszcze bardziej nieprzewidywalne. Chętnie nauczyłby jej postępowania w świecie bez zasad, choć teraz akurat sycił możliwością jej przegranej i uwiecznienia tego zjawiska na jakimkolwiek płocie. Byle tak ostrym, by krew spływała jeszcze bardziej obficie.
- Gdybyś miała swoje ciało – zaczął wolno, ale bardzo bezczelnie – to mogłabyś mówić o ofierze. Niestety jako jedna z rozrywek Kapitolu, jesteś własnością nas wszystkich, a ja nie odnajduję przyjemności w sięganiu po coś powszechnego – wyjaśnił bardzo dobitnie, zapalając kolejnego papierosa i uśmiechając się do nieba. Znowu było skąpane w purpurze, krew będzie płynąć tego dnia ulicami. – Więc tak, odnalazłbym przyjemność w dostrzeżeniu cię na metalowym ogrodzeniu, ale to byłoby jeszcze mało oryginalnie – zastanowił się. – Muszę poszukać czegoś bardziej nowatorskiego, bo nie o pieniądze tu chodzi, ale o nieskrępowaną przyjemność – podzielił się z nią tą filozoficzną refleksją, strzepując popiół w dół i znowu podnosząc wzrok na nią.

Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptyWto Mar 24, 2015 11:48 pm

/wciąż mi wstyd :#

- Wciąż mam swoje ciało, panie Ginsberg – zapewniła go z lekkim, ledwie dostrzegalnym uśmieszkiem, świadczącym o pewności siebie, gdy na nią spojrzał. Przez chwilę odniosła błędne wrażenie, że Gerard jest kimś innym, wyróżniającym się na tle tłumu kapitolczyków, a nawet sponsorów, do którego grona przecież należał, dzięki nie takiej małej wpłacie na poczet jej drugiej szansy na arenie. Czy robił to dla kogoś wcześniej lub później, to naprawdę nieistotne. Nawet, gdyby była jego pierwszą i jedyną sponsorowaną atrakcją, nie zmieniłoby to niczego. Mężczyzna postrzegał ją jako zwykły obiekt, wpisany w całą ideę Igrzysk. Nic dziwnego, dalsza egzystencja trybuta, który przetrwał, od dekad wiązało się z pożądanym tytułem, bogactwem i rozpoznawalnością, ale także i bezwarunkowym oddawaniem swojego ciała i duszy pod wszystkie zachcianki znudzonych życiem sponsorów, którzy często żądali perwersyjnych nowości. Nie, oni mieli tylko myśleć, że otrzymują całość, lecz gdy Zwycięzca oddawał się każdemu z nich całkowicie, wcześniej czy później prowadziło to do destrukcji. Udowodnione na podstawie obserwacji. Co prawda rzadko, ale zdarzali się triumfatorzy, który nie przewidywali wyjścia żywym z areny, lecz niezwykłym sposobem – współczucie/łaska/rozbawienie sponsorów – trafiali na chwalebną listę i szybko wariowali, nie mogąc dostosować się do nowej rzeczywistości, niejednokrotnie płacąc wysoką cenę za przejawy sprzeciwu wobec zasad. By chronić swoje i tak nie do końca zdrowe zmysły, Cinnamone nie miała innego wyjścia, jak zastosowanie takiej zasady - ciało puste, bez osobowe, wycharakteryzowane dla danej osoby na ten jeden, konkretny wieczór. Czasami tylko, gdy motywy się powielały, czuła znudzenie, wciąż i wciąż przybierając maski, z których nie czerpała już radości. Nie, nie żałowała podjętej decyzji, gdy po raz ostatni stojąc przed podium Pałacu Sprawiedliwości, jako przeciętna, szara Cinna. Wiedziała, co otrzyma, jeśli tylko wydostanie się z areny, ale także, jakie postawią przed nią oczekiwania. Czerpała hedonistyczną przyjemność, przybierając maski, przed każdą zastygając w niepewności, niczym aktorzy oczekujący reakcji publiki w antycznym, greckim teatrze. Każdy spektakl, nawet ten pierwszorzędny, wystawiany przez ciągnące się miesiące, niesie ze sobą znużenie także dla najbardziej oddanych aktorów. Brakowało powiewu nowości, nadającemu polotu temu targowisku próżności. Tak jak teraz; w ostatnim miesiącu przeszła przez wszystkie możliwe wariacje, nie dostając nic nowego, a tym samym nie zaspakajając swojej udręczonej nudą duszy. Tylko w rozpoczynającej się kampanii Igrzysk dostrzegała światełko nadziei na otrzymanie tego, czego potrzebowała. Prawdopodobnie to złudne marzenia, które brutalnie wepchną ją w ramiona zniechęcenia i ostatecznej stagnacji. - Czekam na pańskie pomysły, panie Ginsberg. Odnoszę wrażenie, że dogłębnie mną poruszą – uniosła brew w lekko prowokacyjny sposób, niezobowiązująco wzruszając ramionami. Nie oczekiwała potwierdzenia, ani natychmiastowej decyzji, w Kapitolu na wszystko przychodził odpowiedni czas, choć większość mieszkańców przypominała zniecierpliwione sępy, pikujące nad zagryzanym przed drapieżniki cielskiem niedostatecznie uważnego zwierzęcia. Raverty, pomimo trawiącego ją poirytowania i bezustannego wołania o choć odrobinę nowatorskości, była w stanie zaczekać na wyłożenie Gerardowych kart, biorąc pod uwagę, że jego układ może nią poruszyć (niekoniecznie nabitą na metalowy płot) lub doszczętnie rozczarować.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard EmptySro Mar 25, 2015 11:52 pm

Nie zamierzał przedstawiać jej swoich racji bądź wchodzić w zażartą dyskusję, który miałaby udowodnić słuszność jego argumentów. Był kiepskim rozmówcą, nigdy nie robił niczego, by podtrzymać konwersację, uważał, że tak naprawdę ludzie monologizują w swojej obecności, więc wszelkie dialogi są wytworem sztucznym i całkowicie niepotrzebnym. Pozwalał im to z łaskawością króla, który obserwuje błaznów przed decyzją o ich ścięciu, jeśli tylko dojdzie do jego uszu jakaś obelga czy drwina. Nie inaczej traktował mówiące kobiety, choć dopuszczenie płci żeńskiej do głosu było dla niego najgorszym wytworem cywilizacji, która niegdyś nie zjadała własnego ogona i nie fundowała mężczyzn takich wątpliwych atrakcji jak prowadzenie dysput z istotami głupszymi i pozbawionymi chłodnego osądu sytuacji.
Dlatego postępował zgodnie z swoją filozofią, nie obdarzając jej śladowym zainteresowaniem, podczas gdy zaprzeczała niepodważalnej prawdzie. Mogła być nawet szanowaną żoną obywatela z Kapitolu, którą zblazowany mąż przyprowadził tutaj na smyczy, by pochwalić się kolegom i nadal nie miałaby władzy nad swoim ciałem. Nawet jeśli zdradziłaby go wielokrotnie z jednym z entuzjastów jej urody. Nie zamierzał jej jednak oświecać w swoim przedmiotowym traktowaniu kobiet, praktyka była jego nieustannym konikiem i na myśl o niej uśmiechał się całkiem uprzejmie, dobrze wiedząc, że będzie potrafił wykorzystać jej buńczuczny charakter, kiedy już nadejdzie na to odpowiednia pora. Na razie bawił się w najlepsze obserwowaniem jej i gromadzeniem w głowie odpowiednich informacji.
To niesamowite, ale przez swoją gadatliwość – cecha tego upośledzonego gatunku, która zawsze mu mocno przeszkadzała, powinny wiedzieć, kiedy się zamknąć – dziewczyna sama ukręcała sobie sznur, na którym miała zawisnąć. Nie powinna zdradzać tego, że odczuwa w stosunku do niego wdzięczność, nikt inny jak Gerard nie wykorzystywał tak słabości, a ona ją ujawniła bez cienia zawahania.
Uśmiechnął się dobrotliwie, zupełnie jak wujek, który właśnie brał ją w opiekę, łapiąc za ramiona. Musiał dowiedzieć się czegoś więcej, skoro sama zachęcała go do zabawy. Nachylił się nad nią, kiedy już wychodzili z balkonu, a on nadal nią kierował jak lalką na szczudłach, które chybotały na niepewnym gruncie ich znajomości.
- Nigdy nie zdradzaj nikomu, że na coś czekasz, bo ta osoba zrobi wszystko, byś tego nie dostała – szepnął jej wprost do ucha, przygryzając płatek w ramach nie tyle pieszczoty, co absolutnej groźby, z której wynikało, że Cinnamone nigdy nie spłaci zaciągniętego nierozważnie przez jej mentora długu. Nie pozwoli jej na to sam darczyńca, który przy okazji znajdzie sposób, by ją odpowiednio wykorzystać w swoich celach.
Był zachwycony, że znalazł sposób na dręczenie jej, nabierała dla niego kolorytu, w końcu stawała się kimś więcej niż kobietą – ofiarą, z którą mógł pogrywać na własnych zasadach.

zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Cinnamone i Gerard Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone i Gerard   Cinnamone i Gerard Empty

Powrót do góry Go down
 

Cinnamone i Gerard

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Cinnamone Raverty
» Cinnamone Raverty
» Cinnamone & Conrad
» Gerard - Chaz
» Maisie i Gerard

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-