IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gabriel Amitiel

 

 Gabriel Amitiel

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Gabriel Amitiel
Gabriel Amitiel
https://panem.forumpl.net/t2134-gabriel-amitiel#28474
https://panem.forumpl.net/t2136-gabrysiowe#28498
https://panem.forumpl.net/t2135-gabriel-amitiel#28497
Wiek : 39 lat
Zawód : Psychiatra/Dyrektor Psychiatryka
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Gabriel Amitiel Empty
PisanieTemat: Gabriel Amitiel   Gabriel Amitiel EmptySro Kwi 23, 2014 7:57 pm


Gabriel Amitiel
ft. David Gandy
data i miejsce urodzenia
27.02.2244. Dystrykt Siódmy
miejsce zamieszkania
Dzielnica Rebeliantów
zatrudnienie
Psychiatra/Dyrektor Psychiatryka
Rodzina


Każda rodzi­na tai w so­bie swois­te nieza­dowo­lenie, które zmusza do ucie­czki każde­go jej człon­ka, dopóki po­siada on jakąkol­wiek siłę żywotną.

Podobno matka-samobójczyni Victoria urodziła mnie i brata bliźniaka, ale ojciec Frans i macocha Annabeth, których dusze również wędrują po innym świecie, głęboko temu zaprzeczyli.


Historia


Wyjdę na zimno, w samych bokserkach i sta­rej koszu­li. Przejdę się bo­so po brudzie, resztkach śniegu i zo­baczy­my, czy w końcu będę tym waszym niezrówno­ważonym, ek­scen­trycznym psycho­patą, za ja­kiego mnie macie.

Wstęp

Znałem kiedyś sześć osób, których tak naprawdę nic nie łączyło...

Pierwsze dwie to wybór losu.

Jeden - Śniadanie
Jedynką nazwałem chłopaka, z którym wiele mnie nie łączyło, ale stał się wstępem do mojej historii. Od momentu, w którym go poznałem, zacząłem podziwiać jego piękno. Matt, bo tak miał na imię, był wysokim młodzieńcem, o zielonych oczach i wyrazistych rysach twarzy. Wydawał się tak delikatny i schorzały, że nigdy bym nie przewidział, iż wewnątrz niego kryje się wielki duch walki i mądrość. Wtedy w moich oczach zyskał uznanie i od tego momentu zapragnąłem, by stał się częścią mnie.

Dwa - Drugie śniadanie
Dwójka to był całkowity przypadek. Żeby jednak szacunku stało się zadość, postanowiłem poznać jego imię i kawałek historii. Hugh był kilkuletnim chłopcem, który wszędzie chodził z rodzicami. Wzrostem sięgał mi do pasa, miał roztrzepane blond włosy i niebieskie oczy. Często płakał. Urzekła mnie jego niewinność i to, że odrzucał dar bycia częścią czyjegoś życia. Pamiętam, że spojrzał na mnie któregoś razu na ulicy, tym obrzydliwym wzrokiem wyrodnego dziecka, które miało wszystko i od tamtego momentu zapragnąłem, by stał się częścią mnie.

Kolejna dwójka, byli to moi opiekuni do osiemnastego roku życia.

Trzy - Obiad
Numerem trzecim nazwałem ją, moją przybraną matkę o imieniu Anaabeth. Była to wysoka brunetka, o zapadniętych oczach, kruchej budowie i szarej skórze. Nie lubiłem jej, lecz jej dziwny błysk w oczach, tak czuły i niespotykany, w jakiś sposób mnie do niej przywiązał i od tamtego momentu zapragnąłem, by stała się częścią mnie.

Cztery - Deser
Czwórka to mężczyzna, który zwał się mym ojcem. Jeśli dobrze pamiętam, miał na imię Frans, ale zawsze mówiłem na niego Victor. Może właśnie w ten sposób chciałem uczcić pamięć tej suki, która mnie urodziła i postanowiła, że woli życie w piekle (bo właśnie tam wyobrażałem sobie ją po śmierci), choć czasami rozmyślałem nad tym, czy mówiąc tak do niego, nie zniżam go do jej poziomu, bo przecież byli siebie warci.
Victor był typowym wysokim, ciemnowłosym mężczyzną, który był dwa a może nawet trzy razy silniejszy ode mnie. Zawsze na twarzy miał ten ponury uśmiech i tylko ja znałem jego prawdziwe znaczenie. Gdyby mógł, uciekłby daleko i od momentu, gdy sobie to uświadomiłem, zapragnąłem, by stał się częścią mnie.

Numery pięć i sześć, to bardzo osobliwe sprawy, ale również chciałbym, by o nich pamiętano.

Pięć - Kolacja
Piątka miała na imię Nicole. Była to dziewczyna w moim wieku, którą poznałem w dzieciństwie. Właściwie uczestniczyła w moim życiu od zawsze. Była nawet w pierwszych wspomnieniach, które mój umysł był w stanie zapamiętać. Miała silną osobowość i ten dar, który sprawiał, że ludzie dookoła ją ubóstwiali. Kiedyś nawet przyśniło mi się, że ona była królową średniowiecza, a ja jej serwilistą, lecz przecież to niemożliwe. Nigdy nie uznawałem władzy nad sobą i gdy ona z wiekiem zaczęła jej pragnąć i z przyjaciela stałem się posłańcem, wtedy zanurzyłem się w mroku, by powrócić w momencie, w którym zapragnąłem, by stała się częścią mnie.

Sześć - Uczta
Szóstką był mój najlepszy przyjaciel Michael. Czasami czułem, że łączy nas ta wyjątkowa więź porozumienia. Przez te kilka lat znajomości zdążyłem go sobie podporządkować. Jego silne ramiona, gburowaty ton głosu i niewinna twarz, stały się moim obrońcą, do którego nikt nie ważył się zbliżyć. Był bardzo sprytny, właściwie udzielały mu się moje pragnienia, o których nie był świadom. W pewnej chwili zauważyłem, że z mojego służalczego przyjaciela, zaczął się wykluwać naśladowca. Spartaczył wszystko, popieprzony hipokryta. Wiedziałem, że muszę umocnić samego siebie i od tamtego momentu zapragnąłem, by stał się częścią mnie.

Całą tą szóstkę Wybrańców łączyły dwa fakty:
1) Każdy z nich miał coś, czego pragnąłem.
2) Każdy z nich oddychał, miał to słodkie, bijące w piersi serce i szumiącą, czerwoną maź w żyłach, która pozwalała im żyć.

Morderstwo jest wtedy, gdy kogoś zabijesz i porzucisz jego ciało na pastwę losu zwierzętom. Ja nie morduję, czczę ich pamięć, pozwalając, by stali się częścią mnie.

Rozdział pierwszy
0 - 17 lat


Urodziłem się w 2244 roku w Dystrykcie Siódmym. A dokładnie deszczowego poranka 27 lutego. Moja matka Victoria zaraz po moich narodzinach popełniła samobójstwo. Ojciec często mówił, że była moim aniołem, ponieważ postanowiła mnie urodzić i dopiero umrzeć. Ja uważam inaczej. Była słaba i głupia, niezdolna do wychowania własnego syna. Zdzira, która wybrała najłatwiejsze wyjście -śmierć. Powiadają, że samobójstwo to jeden z największych grzechów, dlatego mam nadzieję, że trafiła do piekła i tam ktoś zdrowo ją pieprzy każdego dnia, by uświadomiła sobie, że jej wybór był najgorszym z możliwych.
Ojciec szybko znalazł sobie pocieszenie w Annabeth i tak wychowywali mnie przez kilka następnych lat. Macocha była dobrze wykształcona, uczyła w szkole w Siódemce, więc i ja pobierałem od niej dodatkowe nauki. Lubiłem patrzeć w te jej niezwykłe oczy za każdym razem, gdy grzecznie siedziałem na krześle, słuchając jej w ciszy. Miałem wtedy ochotę je wydłubać i sprawić, by stały się moimi. Oprócz tego chodziłem do zwyczajnej szkoły.
Wśród rówieśników miałem wielu znajomych, właściwie wszyscy mnie lubili. Może dlatego, że unikali mojego ojca, który był jednym z najlepszych drwali w dystrykcie i wielu się go bało  (pewnie przez ten przerażający wygląd, który ja ignorowałem). Kiedyś nie ważyłem powiedzieć o nim złego słowa. Patrzyłem jak z resztą bandy wyrusza do pracy i za każdym razem wracał dumny z siebie. Kilka razy widziałem krew na jego rękach, lecz nigdy nie znałem jej pochodzenia. Dopiero po kilku latach dowiedziałem się, że zabijali Strażników Pokoju... dla rozrywki. Często wpierał mi, że taki przeciętny dzieciak jak ja, niczego w życiu nie osiągnie, a ja przysłuchiwałem się temu w ciszy.

Miałem niepełne piętnaście lat, gdy Victor wysłał mnie jako szczeniaka, bym podjął się napaści na konwój z papierem, zmierzający do Kapitolu. Tak naprawdę miałem gdzieś powodzenie tego zadania, bo gdy tylko dowiedziałem się, że Matt będzie mi pomagał, wszystko inne straciło na znaczeniu. Znałem go niezbyt dobrze, ale to on był moją Jedynką.
Mieliśmy spędzić noc na łonie natury, czekając na poranny transport. Otaczała nas głucha cisza. Pod sobą czułem ziąb zmarzniętej ziemi, a niebo uraczyło nas tamtej nocy gwieździstym spojrzeniem. Matt leżał obok mnie, obserwując gwiazdy, gdy nagle na nim usiadłem i przytkałem twarz dłonią. Kazałem zachować ciszę, wpierając, że słyszę jak ktoś się zbliża. Już wtedy miałem przy sobie ten urokliwy sztylet, który zaświecił w mroku, gdy odbiło się od niego światło księżyca. Nawet nie wiedziałem, że mam taką sprawną dłoń, bo gdy przejeżdżałem ostrzem po jego szyi, została równa linia, która naruszyła struny głosowe, krtań i doprowadziła do utraty wszelkich zasobów czerwonej mazi.
Wpatrywałem się chwilę w moją ofiarę z zachwytem, taplając dłonie w jego krwi. Szybko jednak to przerwałem i przeszedłem do sedna moich pragnień. Z perfekcją lekarza pozbawiłem go mózgu, który stał się następnego ranka moim śniadaniem. Nie wiedziałem, że będzie smakował aż tak wykwitnie. Reszta jego ciała nie była mi już potrzebna, ale nie mogłem go tak po prostu zostawić, więc pozwoliłem, by jego resztki wchłonęła ziemia, zakopując go trzy metry pod własnymi nogami.
Wróciłem do ojca dumny z zaprzepaszczoną szansą na powodzenie misji, udając, że byłem tym, który zdołał przeżyć, a z oddali patrzyłem na rodziców tego chłopaka ze sztuczną rozpaczą.
Przez prawie dwa lata utrzymałem wstrzemięźliwość, zagłębiając się w rozważaniach nad własnym życiem i tworząc swój własny profil psychologiczny. Wiele osób uważało, że byłem zbyt mądry jak na swój wiek, a ja sądziłem, że to oni byli zbyt głupi.

Później los postawił na mojej drodze Dwójkę. Przez kilka miesięcy z ukrycia obserwowałem jak żyje. Rozpieszczony przez rodziców bachor, który nie umiał uszanować tego, co dostał. Wdychał płucami to świeże powietrze i miał czelność narzekać, że jest dla niego niewystarczalne. Wiele razy moja wyobraźnia zawiodła mnie w miejsce, w którym to ja byłem tym niebieskookim chłopcem, chełpiącym się w miłości jaką mnie obdarowano.
W końcu stwierdziłem, że jeśli nie dostałem tego, czego pragnę, sam będę musiał sobie to wziąć. Ten mały brzdąc pewnego dnia pokłócił się z rodzicami i uciekł w głąb lasu, gdzie spotkał mnie. Byłem dla niego bardzo uprzejmy, nawet zaproponowałem zjedzenie wspólnego obiadu (przygotowałem wtedy zupę z ikry rybiej), ale on przypomniał sobie, że widział mnie kilka dni wcześniej na ulicy, gdy na niego patrzyłem i odmówił.
Na szczęście był słaby i gdy krew opuściła jego żyły, nasączając ściółkę leśną, ja już chwilę później przygotowywałem swoje drugie śniadanie z jego płuc. Ciało tym razem oddałem powietrzu, umieszczając je w koronie drzew, w jednej z wielu dziupli. Nie chciałem, by ziemia stała się moim zdrajcą i oddała rodzicom ich skarb podczas poszukiwań.
Tego dnia wróciłem do miejsca mojego zamieszkania wcześnie, wypełniony ekscytacją, którą trzymałem wewnątrz siebie. Byłem zmęczony, więc puszczając w niepamięć smak soczystego posiłku, usnąłem.
Pamiętam, że śniło mi się wtedy jakieś zwierzę, ale nigdy nie byłem w stanie sobie przypomnieć jakie.

Rozdział drugi
18 - 25 lat


Te lata w moim życiu wydały się bardzo intensywne. W końcu osiągnąłem pełnoletność i nie musiałem dłużej wysłuchiwać opowieści macochy na temat Igrzysk. Jeśli miałbym być szczery, to cieszyłem się, że byłem wtedy mieszkańcem Dystryktu. Kiedyś myślałem o udziale w Igrzyskach jako ochotnik, ale stwierdziłem, że zbytnio by mnie to ograniczało.
W moje urodziny ojciec zabrał mnie pierwszy raz na zebranie członków Drwali. Pamiętam, że bardzo się wynudziłem, a na koniec dostałem niechcianą niespodziankę w postaci mojego pierwszego topora. Co prawda Victor od dzieciństwa uczył mnie, jak się nim posługiwać, ale wolałem swój sztylet. Przepełniła mnie ukryta złość, bo dobrze wiedział, że nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Myślałem, że gdy osiągnę pełnoletność da mi spokój i nie będę musiał dłużej uczestniczyć w misjach, a on z tym jego irytującym spojrzeniem powiedział, że dopiero teraz poznam prawdziwe życie, kiedy zacznę zabijać. Nawet nie wiedział, że jestem sprawniejszym zabójca niż on, bo w przeciwieństwie do tej zbieraniny morderców, ja byłem wykwintnym oprawcą, który umiał ukrywać swoje zbrodnie.

Los Trójki podczas tego roku przerwy, zaplanowałem bardzo szczegółowo, ale szczęśliwie przypadek bardzo ułatwił mi sprawę. W dniu, w którym Annabeth miała mnie uczyć, okazało się, że ktoś poprosił ją o pomoc w pobliskim obozie dzikich mieszkańców poza granicami Dystryktu. Miało jej nie być cały dzień i faktycznie nie było. Nie wróciła już nigdy.
Nie pozwoliłem jej opuścić domu. Zgodziłem się, by zmarła w jego wnętrzu. Kiedy ją mordowałem była taka spokojna, zalewając deski, po których chodziła, falą krwi. Kiedy gotowałem zupę z jej oczu na obiad, wciąż patrzyła się na mnie przenikliwie, a ja się do niej uśmiechałem. Resztę ciała umieściłem w martwej naturze, budując przybudówkę, którą zlecił mi do wykonania ojciec. Nawet nie wiedział, jak ta część domu stanie mu się bliska.
To śmieszne, że to właśnie mnie kilka dni później zabrał ze sobą, gdy postanowił zemścić się na zabójcach jego żony z pobliskiego obozu.

Victor nigdy nie wrócił z tej podróży. Ustanowiłem go moim numerem Czwartym. A gdy go zabijałem patrzyłem z obojętnością, jak się wykrwawia. Zdążył jeszcze spytać, dlaczego to robię, a ja bezpośrednio odpowiedziałem, że to przez niego. Chyba chciałem, żeby umarł z poczuciem winy, bo tak naprawdę czułem, że robię to dlatego, bo taki po prostu byłem i nikt nie mógł tego zmienić, ani na to wpłynąć w  przeszłości. Niestety on i jego siła, pozostawiły na mojej szyi namacalne do tej pory blizny. Nawet nie wiedział jaką przyniósł mi radość, gdy zrobiłem z jego szpiku niesamowity deser. Jego ciało oddałem ogniu, który ogrzewał mnie po posiłku.
Po powrocie do Drwali, wszyscy tak bardzo mi współczuli, że miałem ochotę powiedzieć im, by zaczęli całować mnie po butach, ale sobie tego oszczędziłem. Nie chciałem, by te stworzenia chociażby na mnie patrzyły. A później wcielili mnie w sprawy tajne grupy i ciężko było od tego uciec. Musiałem przejść na dietę, bo ich działania zabrały mi kolejne lata życia.

Wtedy myślałem, że Czwórka stała się wisienką na moim torcie, ale okazało się, że zapragnąłem jeszcze czegoś.

Rozdział trzeci
26 - 32 lat


Byłem tak zajęty wykonywaniem rozkazów, które ciążyły na mojej duszy pragnącej wolności, że w końcu zwróciłem uwagę na nią. Upragnioną Piatkę. Przez wiele wieczorów myślałem o niej, planując swój kolejny posiłek. Przez długi czas trzymałem się w cieniu. Miałem dość spełniania zachcianek tych morderców, a co dopiero słuchania Nicole. Nie traciłem jednak cierpliwości i spokoju duszy, bo gdy nadarzyła się okazja, którą dokładnie zaplanowałem, znów byłem sobą. Michael namówiony przeze mnie, wyciągnął nas na ryby, ale zachorował i wrócił się do domu. (Ciekawe jak łatwym było wywołać jego wymioty.) Nigdy nie lubił Nicole i nie interesował się jej życiem, ale ja chętnie podążyłem za nią w podróż. Marsz trwał prawie cały dzień, zanim znaleźliśmy się przy rwącej rzece. Zaskoczyła mnie, gdy powiedziała, że chce spędzić ze mną noc. Zgodziłem się. To śmieszne, bo w Dystrykcie czekała na mnie narzeczona.
Nicole była naprawdę dobra w łóżku, niczym królowa, ale tak delikatna, że aż było mi jej szkoda, kiedy dochodząc w niej, podcinałem jej gardło, a ona zaczęła się szarpać. Po tym wysiłku, zrobiłem się głodny. Pamiętam, że oczyściłem jej ciało z czerwieni mieszanej z bielą. Chyba chciałem żeby jeszcze raz poczuła się ważna. Głód zaspokoiłem kolacją, przygotowaną z jej wątroby. Smakowała o wiele lepiej od tego, kiedy ją całowałem. Tym razem ciało oddałem innemu żywiołowi, wrzucając ją nagą do rzeki i niczym nimfa zniknęła w odmętach rwącego nurtu, prowadzącego do wodospadu.

Wróciłem ze spokojną duszą, przerywając tymi zdarzeniami kilkuletni głód. Michael po tym wszystkim jeszcze bardziej zaczął udzielać się w moje życie. Stał się jego nieodłączną częścią. Kilka razy śniło mi się, jak staje się mną i odkrywa dawne ofiary. Byłem pewny, że podczas mijającego czasu, te nocne przepowiednie zaczęły się spełniać i wtedy stał się numerem Szóstym. Chyba nawet zaczął coś podejrzewać, ale pozwoliłem mu w to wierzyć, by mógł się jeszcze bardziej rozwinąć. Nie brałem do ust byle czego, więc mój plan objął nauczanie, przy czym wciąż był nieświadomy drzemiącej we mnie natury. W między czasie sam zacząłem kształcić się w stronę psychologii społecznej.
Nadszedł dzień, w którym o wszystkim mu opowiedziałem. Byliśmy na jednym z tych samotnych spacerów nocą, kiedy rozmawialiśmy i chcieliśmy oderwać się od rzeczywistości. Wychwyciłem jego spojrzenie w świetle księżyca, które uznało mnie za szaleńca, lecz widziałem też podziw. Poczułem dumę, że stworzyłem kogoś, kto będzie prawie idealny i uczucie zazdrości, że nie jestem już jedyny. Czekałem aż utnie sobie drzemkę i wiedziałem, że historia którą mu opowiedziałem wcale go do tego nie zrazi. Myślał, że stanie w szranki wspólnie ze mną, przeciw reszcie świata. Gówno prawda, zawsze byłem samotnikiem, który wtapiał się w społeczeństwo, by nie wzbudzać podejrzeń.
W jego przypadku działałem inaczej. Nie rozdarłem jego słabego gardła, a podciąłem żyły na nadgarstkach. Obu, bo zanim zdążył się obudzić, ja sprawnie zdążyłem to zrobić. Nie wołał o pomoc, gdy umierał przeprowadził ze mną poważną rozmowę. Spytał mnie, czy chcę go zjeść. Zaśmiałem mu się w twarz i wytknąłem jego głupotę. Potem bardzo się ucieszył, gdy dowiedział się, że mam zamiar zrobić ucztę z jego najważniejszego narządu -serca. Przez cały czas się uśmiechał, a ja odwzajemniałem ten uśmiech, mając w oczach łzy, że za chwilę utracę moje dzieło. Na szczęście miało się ono stać częścią mnie.
Jego ciału, jak przy Jedynce, pozwoliłem wrócić do ziemi, która połączona była z wodą, jak przy Piątce. Opary tworzyły imitację powietrza, pozwalając mi wrócić wspomnieniami do Dwójki, a metaliczny zapach przypominał o Trójce. Gdyby tylko do tego gazu dodać iskrę, wszystko rozbłysłoby płomieniami, przywołując obraz Czwórki.
Szósta została pochłonięta przez bagno.

Prolog
33 - 39 lat


W następstwach kolejnych miesięcy Drwale zaczęli coś podejrzewać. A może tylko mi się tak wydawało. Powoli zaczynało mnie nudzić moje dotychczasowe życie, ludzie nie przynosili żadnych uciech i żaden z nich nie nadawał się na kolejny posiłek. Nawet narzeczona, ta wścibska istota, nie była warta mej uwagi. Nie wiedziałem, czy potrafię kochać, choć z pewnością na swój sposób pokochałem każdą moją ofiarę, ale ona tak żywa i promienna wydawał się żyć gdzieś poza moim światem.

Zdarzyło mi się wtedy podsumować moje życie i stwierdzić, że nie osiągnąłem jeszcze tego co chciałem, a Dystrykt nie da mi do tego możliwości. Mijały lata, a mnie zaczął irytować brak perspektyw. W ten sposób dowiedziałem się o rebelii i zdecydowałem się z nią związać. Pamiętam, że Siódemka dołączyła się do Trzynastki jako druga. Tak naprawdę nie obchodził mnie cel tego wszystkiego. Byłem po prostu ciekaw zmian. Tak trafiłem do Kapitolu. Zostawiłem wszystko za sobą. Moje dzieło. Tych ludzi. Narzeczoną. Nierozwiązane sprawy. Przez te wszystkie lata udało mi się zachować pozory bycia z nimi jednością. Ciekawe, co pomyśleli, gdy nagle zniknąłem.
Opowieści Annabeth mogłem teraz doświadczać na własnej skórze. Miałem ponad trzydzieści lat i cały asortyment możliwości przed sobą. Po rebelii zostałem w stolicy. Szybko się tam zadomowiłem i sprytnie udało mi się zmanipulować kolejne osoby, by zdobyć stateczne miejsce wśród mieszkańców. Wiecie co? Nawet zostałem psychiatrą z papierami w dłoniach. W końcu przeszywałem umysły innych z tak dużą dokładnością, że czasami wydawało mi się, że znam ich lepiej od siebie samego. A dodatkowo pomogło mi moje wykształcenie. Wkrótce Coin (którą poznałem lepiej podczas walk) oddała mi pod opiekę jedyny w Kapitolu psychiatryk. Dlaczego? Cholera wie, ale ucieszyłem się, bo mogłem z orzeczeniem wyroku wsadzać tam swoje ofiary, by później bezkarnie wcielać je do swojej kolekcji.
Czas odkąd zacząłem nowe życie, mijał szybko. Wydaje mi się, że od rebelii trochę znormalniałem. Mój głód nie jest taki głęboki, a zamiast spożywać swe zdobycze, zacząłem traktować je jak eksponaty. Zauważyłem też, że od pewnego czasu znęcanie się nad innymi przychodzi mi z łatwością. Zapragnąłem czegoś nowszego, świeższego, wymyślając kolejne zabawy i stając się dręczycielem ludzkich umysłów i ciał.

Właśnie w taki sposób, stałem się samotnym serwilistą.

Przez ranę wy­cieka życie. [...] ziemia pur­pu­rowieje od kro­pel je­go krwi. Gdziekol­wiek pa­dają, wyk­wi­tają krwiście czer­wo­ne ane­mony, choć to nie po­ra ich kwitnienia.


Charakter

Zawsze widziałem więcej niż inni. A może lepiej powiem, że widziałem w innych więcej, niż oni sami w sobie. Dlatego mogę nazwać się spostrzegawczym. Przez całe życie analizowałem siebie oraz swoje otoczenie, co rozwinęło moją wyobraźnię i sposób bycia. Czasami zastanawiam się jak mali są przy mnie ci wszyscy mieszkańcy tego świata, wywyższając się ponad nich. Jestem perfekcjonistą, bo nie zostawiam po sobie śladów. Nie nazwę się człowiekiem uporządkowanym, bo i tak w to nie uwierzysz, ale jeśli nazwę to mądrością, będzie ci to łatwiej przyswoić. Nie zauważysz, kiedy pozbawię cię życia, jestem na to zbyt sprytny, obnażając tym samym wszystkie twoje słabości. Otoczenie się mnie nie boi, nigdy nie wzbudzałem podejrzeń i z przymusu nauczyłem się czym jest empatia. Umiem tak zręcznie używać tej dziedziny życia ludzkiego, że manipulowanie otaczającymi mnie ludźmi przychodzi mi z łatwością, a oni są tego nieświadomi. Nie udaję, nie kłamię, jestem na to zbyt wyrafinowany i inteligentny. Pokazywanie emocji przychodzi mi z łatwością, zupełnie jak mordowanie. Nie uważam siebie za kogoś specjalnego, lecz nie umiem porównać swej osoby z resztą społeczeństwa. Ciężko pracuję na swoje sukcesy, więc chyba jestem pracowity. Ludzie uważają, że jestem godny zaufania, bo jakże inaczej mieliby sądzić, przychodząc do psychiatry. Kiedyś zastanawiałem się, czy mogę kochać, nienawidzić i okazało się, że jest to całkiem możliwe, choć te emocje staram się trzymać na wodzy. Nie jestem pewny, czy nienawiść lub miłość nie doprowadziłaby mnie do kolejnej zbrodni, chyba jestem niestabilny. Nie przepraszam, nie dziękuję -nie jestem nikomu nic winien. Dużo rozmyślam o jedzeniu. Wiem, że gdyby ktoś umiał czytać w myślach i dowiedziałby się, że w tej chwili myślę o smaku jego wnętrzności, to zacząłby się bać. Takie rzeczy jednak są niemożliwe, a ja z moją umiejętnością wykorzystywania ludzi, mogę zostać władcą marionetek. Uważam, że spokojny ze mnie człowiek i nigdy nie ogarnęło mnie szaleństwo. Przecież nie śmieję się swoim ofiarom w twarz z niepohamowaną radością, to byłoby zbyt niekulturalne. Etykieta jest czymś bardzo ważnym, tak samo jak ugoszczenie każdego kto do mnie zawita. Mam wrogów, mam przyjaciół, mam znajomych. Oni się mnie nie boją, nie wiedzą jaki jestem, ukradłem im zaufanie. A przecież nie wezmę pierwszej lepszej osoby na swój cel. Jeśli chcę powiększyć kolekcję swych eksponatów, to muszą one coś znaczyć, mieć w sobie coś specjalnego.
Właściwie nie powinienem opisywać sam siebie, bo wyjdę na zadufanego dupka, którym nie jestem, więc jeśli chcesz dowiedzieć się o mnie czegoś więcej, to najprostszym wyjściem będzie poznanie mnie.

Ciekawostki

-Ma bliznę z boku szyi (pionową linię) po ataku ojca.
-Potrafi z łatwością rozpracować czyiś umysł.
-Pasjonat żywiołów, ludzkich umysłów i wykwintnych posiłków.
-Przy sobie zawsze ma sztylet, który posiada od dzieciństwa. Nie jest jakoś specjalnie zdobiony, czy wyróżniający się spośród innych, ale stanowi duży sentyment do przeszłości.
-Krew budzi w nim szeroko niepojęte instynkty.
-Uwielbia książki, lecz jest niewiele tytułów, które go naprawdę intrygują.
-Nie znasz pory dnia, ani nocy, kiedy znów złapie go głód.
-Nie pali papierosów, nie pije alkoholu, nie bierze narkotyków.
-Cierpi na delikatną odmianę ailurofobii, czyli lęku przed kotami. Nigdy nie miał napadu paniki, lecz nie byłby zdolny się do takowego zbliżyć.
-W mieszkaniu posiada dwa pluszowe misie. Podobno jeden miał należeć do jego brata bliźniaka.
-Wciąż nie zażądał zwrotu pierścionka zaręczynowego od porzuconej partnerki.
-Wśród Drwali nauczył się walczyć i posługiwać bronią palną oraz narzędziami drwala.
-Ma fotograficzną pamięć. Zapamięta wszystko i wszystkich, co zobaczy. W myślach wyobrażając sobie jakąś osobę, potrafi przypisać do niej imię, nazwisko i wszystko co wie na jej temat.

Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Gabriel Amitiel Empty
PisanieTemat: Re: Gabriel Amitiel   Gabriel Amitiel EmptySro Kwi 23, 2014 9:43 pm

Karta zaakceptowana!

Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zdobiony sztylet i kurs pierwszej pomocy. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.

Uwagi: Świetna karta! Na początku przestraszyła mnie ta długość, ale teraz mam nadzieję, że każdy zepnie tyłek i ją przeczyta. No, może nie przy jedzeniu! Nie mam się do czego przyczepić, więc na koniec tylko przypomnę, że SIÓDEMKA jest uważana za tę mistyczną. Smacz... yy, znaczy miłej gry!

Powrót do góry Go down
 

Gabriel Amitiel

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Gabriel Amitiel
» Alexander Amitiel
» Amitiel & Grant
» Alexander Amitiel
» Alexander Amitiel

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-