IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Bartholomew Crow

 

 Bartholomew Crow

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the pariah
Bartholomew Crow
Bartholomew Crow
https://panem.forumpl.net/t2039-bartholomew-crow
https://panem.forumpl.net/t2050-tym-razem-bez-preta
https://panem.forumpl.net/t2053-bart-crow
https://panem.forumpl.net/t2051-fragmenty-ksiazek#26112
Wiek : 55 lat
Zawód : autor kryminałów erotycznych
Przy sobie : butelka alkoholu, pendrive, nóż ceramiczny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow EmptyPią Kwi 18, 2014 6:53 pm

bieda piszczy!
Powrót do góry Go down
the leader
Mervin Farlane
Mervin Farlane
https://panem.forumpl.net/t1831-mervin-farlane#23353
https://panem.forumpl.net/t1832-mervinowe#23360
https://panem.forumpl.net/t1838-mervin-farlane#23456
https://panem.forumpl.net/t1841-mervin#23504
Wiek : 30 lat
Zawód : Minister Finansów i Skarbu Państwa

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Re: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow EmptyPią Kwi 18, 2014 8:36 pm

/ bilokacja, ze swojego mieszkania zapewne

Kontrole Strażników nie były łatwe, zwłaszcza dla kogoś, kto chce przeszmuglować parę rzeczy na teren Kwartału. Mervin zdawał sobie z tego sprawę, dlatego postanowił być cierpliwy i sprytny. Parę telefonów i jedno spotkanie wystarczyło, by dowiedzieć się, kto danego dnia i o danej godzinie będzie mieć dyżur, a to było wszystko, czego potrzebował do szczęścia. Zamierzał zawitać do KOLCa akurat wtedy, kiedy w dyżurce będzie siedział Strażnik zawdzięczający mu parę rzeczy. Owy Strażnik musiał jedynie wykazać się wyrozumiałością. Mervin przecież wcale nie zamierza przenieść czegoś skrajnie niedozwolonego, w całkiem wypchanej torbie miał jedynie żywność dla kolegi, a to chyba niezbyt duże wykroczenie, prawda? Przepuszczenie go i obietnica milczenia było wszystkim, czego wymagał, to nie powinno naruszyć niczyjego sumienia. Farlane wiedział, że taki numer teraz mu się uda, ale lepiej, żeby nie praktykował tego zbyt często – nawet człowiek, który ma wobec niego dług wdzięczności, może w końcu stracić cierpliwość i na niego donieść, a w razie takiego wypadku, Mervin wolał nie myśleć, że mógłby trafić w ręce niesławnego Gerarda Ginsberga. To, mimo wszystko, nie miało takiej wartości, by mógł oddać się w ręce funkcjonariuszy prawa z pełną świadomością, że faktycznie miał za co trafić do więzienia. Utracenie posady byłoby zbyt dużą ceną i Farlane nie zamierzał tak ryzykować.
Cały plan zadziałał, mógł już kierować się w stronę adresata zamówienia na żywność. Zawartość torby była w pewnym sensie spłaceniem długu. Ale tylko w pewnym sensie, Mervin wcale nie myślał o tym, jako o swojej powinności, nie było to dla niego ciężarem, on nawet cieszył się, że może to zrobić. Zadziwiające, że wystarczył jeden wieczór i przygarnięcie go do siebie na noc, by nawiązała się nić porozumienia pomiędzy nim a Bartem Crowem, która teraz urosła nawet do miana przyjaźni. Sam nie wiedział do końca, jak to się stało, że zaczął go później odwiedzać w Kwartale. Dobrze czuł się w jego towarzystwie, rozumiany jak nigdy.
Po Kwartale poruszał się ostrożnie, nie chciał trafić na żaden patrol, dlatego droga do mieszkania Crowa zajęła mu trochę więcej czasu, niż zazwyczaj. Nie kłopotał się pukaniem, po prostu nacisnął klamkę, z niezadowoleniem stwierdzając, że ustąpiła.
Powinieneś się zamykać. Nie boisz się, że jakiś wykolejeniec postanowi złożyć ci wizytę? – zawołał na przywitanie, ściągając buty w przedpokoju,  a następnie kierując się w stronę kuchni. Torbę położył na stole, po czym usiadł sobie wygodnie w krześle. – Nie miałbym nic przeciwko kawie, jestem trochę zmęczony użeraniem się z niektórymi ludźmi w rządzie – powiedział, kiedy tylko Bart wszedł do kuchni lub po prostu do niego, jeśli w niej już był. Cóż, późne godziny popołudniowe, kawa jak najbardziej była wskazana. Szczególnie, że nie chciał, by senność dopadła go zbyt wcześnie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Bartholomew Crow
Bartholomew Crow
https://panem.forumpl.net/t2039-bartholomew-crow
https://panem.forumpl.net/t2050-tym-razem-bez-preta
https://panem.forumpl.net/t2053-bart-crow
https://panem.forumpl.net/t2051-fragmenty-ksiazek#26112
Wiek : 55 lat
Zawód : autor kryminałów erotycznych
Przy sobie : butelka alkoholu, pendrive, nóż ceramiczny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Re: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow EmptyPią Kwi 18, 2014 9:42 pm

Bart (nienawidził swojego pełnego imienia od dziecka) nie zauważył przenosin do KOLC-a w żaden sposób. Może przestało brakować elektryczności w zasięgu jego rąk, ale to nie była kwestia nowego miejsca zamieszkania - skromnego pokoiku na poddaszu, gdzie zawsze było obrzydliwie gorąco - ani też warunków politycznych, które skończyły się dla niego przymusowym zamknięciem w tym obozie dla niegdyś bogatych mieszkańców. Chodziło o zupełnie inny rodzaj pogrążania się w mroku i pewnie jako pisarz powinien mieć na to kilkanaście epitetów, ale nic poza wzniosłymi banałami nie przychodziło mu do głowy. Rok, trzysta sześćdziesiąt dni (o ile był przestępny) wydartych z jego życia, szlachtowanych tępą żyletką i rozrzuconych obok niego tak, by codziennie, dzień po dniu, godzina po godzina potykał się o te przeklęte ślady i nienawidził siebie w takich chwilach jeszcze bardziej. A może to jego ciało buntowało się po swojemu, spragnione histerycznych oddechów w plecy kochanka, kiedy wszystko wydawało mu się proste?
Pamiętał, że miał tym razem nie wspominać. Laptop leżał otwarty pod biurkiem, którego nigdy nie zdążył posprzątać. Próbował zbić ekran butelką (pustą), ale nie trafił i właśnie spoglądał na niego rękopis historii miłosnej, która mogła trafić do druku tylko i wyłącznie podziemnym obiegiem. Chciał wytrącić z niej wszystkie elementy osadowe kpiny na Kapitol (bo książka to przecież mieszanina niejednorodna), ale wtedy wątki bohaterów sprowadzałyby się tylko do seksu na więziennych pryczach z naczelnikiem więzienia (podobno i taki buszował po okolicy). Żałosne, banalne... i jednak był rozsądny, ciągle zapominał zachowywać dokumenty, ale tym razem przegrał ten szmatławiec na pamięć zewnętrzną i mógł wahać się, czy zrzucenie laptopa przez okno jest dobrym rozwiązaniem.
Pewnie wahałby się dłużej, ale spojrzał na karnisz i opuścił drogocenny sprzęt na podłodze, potykając się o szkło. Kolejna porcja krwi, całe ręce miał upaprane do łokci w tej cieczy i nawet kilkakrotne mycie nie pomagało. Był przecież winny śmierci jedenastu trybutów, bo jedno dziecko przekonało go do tego, by nauczył je zabijać i kreować się na bożyszcze tłumów. I samego Barta, przy okazji. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje od wycierania palców w spodnie, nie pomogło. Był jak lady Makbet, która bezsilnie starał się zetrzeć zbrodnię i nareszcie dostaje obłędu.
U niego przebieg był odwrotny i tragiczny - czuł jak wzbiera w nim poczucie zawodu i wyrzutów sumienia, gdy patrzył na smętne ciało żony. Kazał Lucy odstawić je z powrotem. Halucynacje? Nie pamiętał, ile spał na haju, po ciemku, czując jak wszystkimi porami skóry unosi się alkohol.
Niepotrzebnie czekał na córkę, mieszkanie było puste i... słyszał głos, który rzadko rozlegał się w tych czterech ścianach, ale zawsze przynosił otrzeźwienie. Prędzej niż jakakolwiek mieszanka na kaca.
- Spałem - otworzył szeroko oczy, ogniskując wzrok na Mervinie i próbując się uśmiechnąć. - Nie powinieneś tu przychodzić, zamkną cię - dodał, zupełnie jakby toczyli przerwaną rozmowę, a jego podłoga nie była zalana krwią. Chyba dlatego ta przyjaźń miała sens, choćby i najgłębiej ukryty. Powstał z martwych (dosłownie?), kierując się do mikroskopijnej kuchenki. Nareszcie zrobiło się jasno. Na zewnątrz, tu zawsze panowały te same egipskie ciemności.
Powrót do góry Go down
the leader
Mervin Farlane
Mervin Farlane
https://panem.forumpl.net/t1831-mervin-farlane#23353
https://panem.forumpl.net/t1832-mervinowe#23360
https://panem.forumpl.net/t1838-mervin-farlane#23456
https://panem.forumpl.net/t1841-mervin#23504
Wiek : 30 lat
Zawód : Minister Finansów i Skarbu Państwa

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Re: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow EmptyPon Kwi 21, 2014 8:57 pm

Przekraczanie progu mieszkania Barta niezmiennie było dla niego bardzo osobliwym doświadczeniem. Nie chodziło jednak o jakieś przykre doświadczenia estetyczne, jego mieszkanie często wyglądało podobnie niechlujnie, dopóki mocno (i na trzeźwo) nie zebrał się w sobie albo dopóki Argent nie kazał mu posprzątać; nie chodziło też o odór alkoholu czy o biedę wyzierającą z każdego zakamarka bartowego gniazdka – do obu tych rzeczy był aż nadto przyzwyczajony. Po prostu zastanawiał się, czy Blaise czuje się podobnie, jak on teraz, kiedy przekracza próg jego, Mervina, mieszkania. Czy czuje ten bliżej niezidentyfikowany smutek, swego rodzaju współczucie i w pewnym sensie politowanie, że człowiek sam na własne życzenie doprowadza się do takiego stanu. I zastanawiał się też, czy nie wychodzi przy okazji na podłego hipokrytę.
Mervin jednak nie próbował wyciągnąć Crowa z nałogu, w jaki niewątpliwie już popadł. Jego zrozumienie dla mężczyzny nabierało cech patologicznych – wiedział, że picie przynosi zapomnienie, chwilowe, ale takie przyjemne i nie raz, i nie dwa przynosił mu z tej okazji butelkę, by mogli napić się razem. Choć uprzednio sam pozbierał potłuczone szkło z podłogi, każąc Bartowi wybrać się pod prysznic. Niekiedy też, jednak niezbyt często, gdy przychodził, a Crow był kompletnie zalany, potrafił zupełnie bezpardonowo dosłownie chwycić go za kark i wsadzić mu głowę pod kran z zimną wodą, żeby choć trochę go otrzeźwić. Nie był przy tym delikatny, do takich nigdy nie należał, ale jego stanowczość zawsze wychodziła na dobre. Przynajmniej dało się z nim wtedy porozmawiać.
Uśmiechnął się do zaspanego Barta, który dopiero dłuższą chwilę po jego przybyciu wyszedł z sypialni.
Członkowie rządu mogą przebywać na terenie Kwartału, jeśli mają przepustkę – poinformował go uprzejmie, na wypadek gdyby jeszcze o tym nie wiedział. Nic by mu się nie stało, gdyby jakiś Strażnik postanowił go skontrolować, wiedział o tym. W końcu członek rządu ma prawo mieć swoich informatorów w każdym miejscu w mieście, prawda? A informacje z Kwartału nierzadko były o wiele ciekawsze od tych z siedziby samej Coin, tutaj zawsze wiele się działo. Gorzej, gdyby złapali go z jedzeniem, ale to już mu na szczęście nie groziło, wszystko dotarło na miejsce.
W twoim wieku niedożywienie może być naprawdę kiepską sprawą, więc przyniosłem ci małe co nieco – wskazał podbródkiem na leżącą na stole torbę, pełną, ale nieprzesadnie wypchaną. Nie mógł przesadzić z tym przemytem. – Cudowne kapitolińskie  specyfiki na kaca również się tu znajdują, uznałem, że są konieczne – rzucił trochę z rozbawieniem, przyglądając się marnie prezentującemu się Bartowi. – Chyba, że masz ochotę leczyć skutek przyczyną, na to też rada się znajdzie. W torbie. Skąd ta krew? – zapytał po chwili, podnosząc się z krzesła i podchodząc do kuchenki. – Usiądź, sam się obsłużę. Dla ciebie też coś?
Powrót do góry Go down
the pariah
Bartholomew Crow
Bartholomew Crow
https://panem.forumpl.net/t2039-bartholomew-crow
https://panem.forumpl.net/t2050-tym-razem-bez-preta
https://panem.forumpl.net/t2053-bart-crow
https://panem.forumpl.net/t2051-fragmenty-ksiazek#26112
Wiek : 55 lat
Zawód : autor kryminałów erotycznych
Przy sobie : butelka alkoholu, pendrive, nóż ceramiczny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Re: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow EmptyCzw Kwi 24, 2014 9:06 pm


Nie dostrzegał problemu, choć to nie było takie proste jak wszystkim mogło się wydać. Był człowiekiem zbyt inteligentnym, by nie zdawać sobie sprawy, że jego odbicie w lustrze znacząco odbiegało od czasów, kiedy miał tylko żonę i dziecko, a utrzymywanie się z pisania było jak oddychanie. Łączył to z alkoholem, spajał te dwie niewiadome swojego życia w jednym wzorze, ale nic tak jak wódka nie pomagało. Nie chodziło o mieszkanie w gorszej dzielnicy – jego dziecko przywykł do znacznie gorszych warunkach, dopiero triumf w Igrzyskach stał się przepustką do lepszego świata – ale o palące niemal jak kwasem wyrzuty sumienia, od których zwyczajnie zasychało mu w gardle. A może to był odruch warunkowy tęsknoty po czyjeś (nie)obecności?
Napisał tyle linijek, a nadal w sytuacjach trudnych stawał się nieporadnym dzieckiem, które błądzi we mgle i czeka na ratunek ze strony starego przyjaciela. Tylko metaforycznie, znali się krótko, dzielili jeden problem, może powinni poszukać całej grupy wsparcia, ale dwanaście kroków wydawało się milowym chodem, a Bart przecież był już straszliwie zmęczony.
Mógł tylko przesiadywać w tym samym fotelu od miesięcy, strofować córkę wracającą z burdelu i bawić się w zapomnienie za pomocą palców. Znienawidził je, od kiedy zamiast układać poszczególne słowa na klawiaturze, zaczęły zaskakiwać go nietrafnymi porównaniami. Nie rozumiał jak można nazwać ów stan agonii, połączony z przerażającym doświadczeniem.
Pewnie coś takiego przeżywali jeńcy wojenni, którzy jakimś cudem powracali do domów, ale Bart przecież nie został ani ranny, ani zmanipulowany; zakochał się i zaprzedał swoje ideały za muzą, która i tak odeszła do lamusa. Wstrętna kurwa, pierwszy raz od początku swojej dorosłej egzystencji miał ochotę uderzyć w stół, uderzyć Mervina i wreszcie pobić samego siebie. A potem wziąć się w garść, kiedy tylko już odpocznie.
- Zapomniałem, że jesteś poplecznikiem Coin. Czy tam nowej władzy – zaakcentował to dziwnie, jego literacki umysł podpowiadał mu, że mogą skończyć jako wrogowie, ale doceniał ostatnie, przyjacielskie chwile, szukając wzrokiem butelki, która mogłaby przypieczętować tę wieź. Jedną z niewielu, które przetrwały jego zmiany terytorium i orientacji.
- Jaka krew? – zaczął od końca, spoglądając na swoje rany. – Aaaa, ćwiczyłem – skłamał gładko, fundator i darczyńca jego życia musiał pozostać cudownie nieświadomy. Wstał i ruszył chwiejnym krokiem do łazienki, przepłukując twarz i myjąc zęby. Po raz pierwszy od dawna czuł, że chce z kimś porozmawiać i tą osobą był właśnie Mervin, proponujący mu nonszalancko alkohol przed wieczorem.
- Nie chcę pić. Jakieś wieści, coś się kroi? – zapytał oględnie, tak bardzo starając się pokazać, że nie jest mu wszystko jedno. Na próżno.
Był przekonany, nie obeszłoby kolejne zrównanie Kapitolu z błotem, a tym bardziej udany zamach na Coin. To byłaby tylko kolejna runda, w której i tak zostałby przegranym. Historia lubiła natrząsać się z niego w nieskończoność, pieprzona teoria kolista.
Powrót do góry Go down
the leader
Mervin Farlane
Mervin Farlane
https://panem.forumpl.net/t1831-mervin-farlane#23353
https://panem.forumpl.net/t1832-mervinowe#23360
https://panem.forumpl.net/t1838-mervin-farlane#23456
https://panem.forumpl.net/t1841-mervin#23504
Wiek : 30 lat
Zawód : Minister Finansów i Skarbu Państwa

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Re: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow EmptyNie Kwi 27, 2014 9:08 pm

To opłacalne – skomentował krótko, jak zwykle patrząc na wszystko z przelicznikiem zysków i strat. – I odpowiednie – dodał po chwili bardziej zamyślonym tonem, jednak dalej swobodnym i lekkim, pozwalając, by Bart dalej myślał, że on, Mervin, jest zagorzałym fanem Coin. Choć jego obecność tutaj mogła sugerować coś innego. Sam Farlane ostatnio coraz częściej przyłapywał się na tym, że zwyczajnie żałował Kapitolińczyków, którzy przecież w zdecydowanej większości byli dorosłymi ludźmi o umysłach dzieci, w pewnym sensie nie mniej pokrzywdzonymi przez Snowa niż mieszkańcy Dystryktów. Jednak nie dawał tego po sobie poznać, dalej posyłając mieszkańcom Kwartału spojrzenia pełne obrzydzenia, pomimo tego, że ukradkiem zostawiał im swoje drugie śniadanie. Taka zmiana stron mogłaby być niebezpieczna, nawet bardzo, Coin nie miała litości dla wrogów. Upadek mógłby zaboleć, zwłaszcza, że on spadłby z całkiem wysokiego stołka. Utraty posady w dalszym ciągu nie chciał bardziej, niż widoku głodnych dzieci z KOLCa, dlatego o swoich wahaniach nie postanowił nie mówić absolutnie nikomu. Nie powiedział tego Blaise’owi (na pewno nie zareagowałby dobrze na taką wiadomość), więc nie powie tego i Bartowi, z którym zresztą łączyła go mniejsza zażyłość, niż z Argentem. – Czemu jej nie poprzesz? Wyciągnęłaby cię stąd. Przecież nie jesteś z Kapitolu, jesteś triumfatorem. – Wbił w niego uważne spojrzenie, w dalszym ciągu grając idealnie rozluźnionego, choć sam zahaczył o temat, który ostatnio był aż nadto grząski.
Ze szkłem? – Niby zaakcentował ten pytajnik na końcu, ale i tak bardziej brzmiało to na stwierdzenie. Niby niczego nie można być pewnym… ale Mervin bardziej widział Crowa raniącego się szkłem niż doznającego obrażeń w wyniku ćwiczeń. Pokręcił głową, kiedy Bart zniknął na chwilę w łazience i wykorzystał czas, w którym go nie było, na postawienie wody na gazie. Zabawny powrót do czynności, które w Siódemce były czymś zupełnie normalnym, a od czego już odwykł. Teraz posługiwał się tylko czajnikiem elektrycznym, ale w Kwartale nie mieli nawet i takich udogodnień. Nasypał jeszcze kawy (wygrzebanej w jednej z szafek) do kubka, po czym ponownie usiadł przy stole.
Cudowna ekspedycja wraca już z Trzynastki, jesteśmy uratowani – powiedział najbardziej obojętnym tonem, na jaki tylko było go stać. Być może wykazywał się zbytnim optymizmem, ale od początku wiedział, że lekarstwo na epidemię się znajdzie (bo już doszły go słuchy, że ekspedycja nie wraca z pustymi rękami). Po zetknięciu się z rozwojem współczesnej medycyny jeszcze podczas trwania rebelii (był tylko prostym człowiekiem z Dystryktu, wszystko, co kapitolińskie wydawało mu się, i nadal wydaje, cudowne i tak niesamowite, że pewnie uwierzyłby, gdyby ktoś mu powiedział, że naukowcy odkryli, jak wskrzeszać trupy) był zdania, że nie ma ona żadnych barier. – A coś nowego u ciebie? – zapytał, jednocześnie podnosząc się z krzesła i podchodząc do kuchenki i gotującej się wody. Po zalaniu kawy od razu wrócił z kubkiem na swoje miejsce. Nie słodził, nie dodawał mleka, w Siódemce często nie było go na to stać, więc po prostu nie był do tego przyzwyczajony.
Powrót do góry Go down
the pariah
Bartholomew Crow
Bartholomew Crow
https://panem.forumpl.net/t2039-bartholomew-crow
https://panem.forumpl.net/t2050-tym-razem-bez-preta
https://panem.forumpl.net/t2053-bart-crow
https://panem.forumpl.net/t2051-fragmenty-ksiazek#26112
Wiek : 55 lat
Zawód : autor kryminałów erotycznych
Przy sobie : butelka alkoholu, pendrive, nóż ceramiczny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Re: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow EmptyWto Kwi 29, 2014 11:51 am

Dobrze wiedział, że jego zachowanie nie przystoi do obecnych czasów, w których rozterki moralne wypadałoby zamiatać pod dywan, nie skupiając się nad wyrzutami sumienia. Nie należało ono do fantomowych organów, zbyt często używanych w krainie ludzi, dzierżących władzę. Nie oceniał jednak nikogo, nie przywykł do przedwczesnych sądów jeszcze za czasów Starego Kapitolu, kiedy zmuszano go do brylowania w towarzystwie pod rękę ze swoim najdroższym wychowankiem i także teraz powstrzymał się od punktowania Mervina, który nijako stał po drugiej stronie barykady.
Bart był jednak obdarzony za dużą wrażliwością i wyobraźnią – wada pisarza, zwłaszcza w obecnych, niespokojnych czasach -, żeby widzieć świat w jednostajnych barwach. W koncu, musiał sobie wybaczyć to, że pozbawił swoją adoptowaną córkę matki, brnąc w niezobowiązujący romans z mężczyzną, młodszym o trzy dekady.
I tak bardzo odległym. Przestał już myśleć o ich niespodziewanym spotkaniu, który naprawi wszystkie błędy przeszłości, będąc po łokcie zanurzony w tej smutnej rzeczywistości, w której Coin (i tylko ona) była ustach wszystkich.
Także jego przyjaciela, który rozpoczął swoją misję ratowniczą od propagandowej gadki, która sprawiła, że Bart zaśmiał się cicho, gorzko, ale był autentycznie rozbawiony tym, że w mniemaniu Mervina jego kariera w Kapitolu to kwestia oślego uporu z jego strony.
- Triumfatorem i mentorem, co czyni ze mnie jeszcze jednego oślizgłego Kapitolińczyka – zauważył z przekąsem. To był pech – śmierć przygotowującego trybutów była początkiem lawiny, która obróciła się w perzynę jego poukładane życie. Wszystko mogłoby przybrać inny kierunek, gdyby nadal pisał książki, ale prezydentowi się nie odmawia. Był pionkiem w grze i teraz został zrzucony z planszy, na której tak naprawdę nigdy nie chciał się znaleźć.
Nie wiedział, czy chciałby cofnąć czas, czy zgodziłby się znowu na nadzór, a może przyłączyłby się do Rebelii; ale był pewny, że poznanie Fenrisa (a raczej samego siebie) było tego warte. Nie zamierzał jednak dzielić się tym wspomnieniem z Mervinem ani tym bardziej rozpamiętywać przeszłości i użalać się nad sobą – był mężczyzną, samcem, który musi działać sam, nawet w stadzie i który nie potrafi przyznać się do porażki, nawet, jeśli grunt palił mu się pod nogami.
- Musiałem coś sprawdzić do nowej książki – poprawił się, nie tłumacząc mu (zgodnie z zasadą wyżej) tego, że próbował pewnie po pijaku podciąć sobie gardło (nie pamiętał) i mu nie wyszło. Nieudacznik, bezrobotny i pijak, chyba naprawdę oprócz prysznica przydałby mu się porządny kopniak.
Łyk kawy jednak też spełniał swoje zadanie. Usiadł naprzeciwko, przecierając potężne cienie pod oczami i wpatrując się w Mervina z zaskoczeniem. Wieści tutaj docierały, fakt; ale zazwyczaj nie zwracał na nie najmniejszej uwagi, przekonany, że to kolejna propaganda.
Więcej rzetelnych informacji przynosiła Lucy.
- Naprawdę to jakiś wirus czy tylko wybieg, który miał na celu pozbycie się kilku rządowych? – zapytał wprost, naiwny, powinien hamować takie słowa w obecności kogoś tak wysoko postawionego, ale cięty język pokochali jego czytelnicy, choć w innych nie do końca politycznych okolicznościach. – U mnie? Lucy się chyba puszcza, nie jestem w stanie sklecić zdania i ciężko pracuje mi się bez prądu – odrzekł z niemrawym uśmiechem, pomijając oczywiste: jestem szczęśliwy jak nigdy dotąd.
Wolał usłyszeć coś o Mervinie, ale nie pytał wprost, studząc oddechem parującą kawę w ceramicznym kubku. Jego żona takie uwielbiała.
Powrót do góry Go down
the leader
Mervin Farlane
Mervin Farlane
https://panem.forumpl.net/t1831-mervin-farlane#23353
https://panem.forumpl.net/t1832-mervinowe#23360
https://panem.forumpl.net/t1838-mervin-farlane#23456
https://panem.forumpl.net/t1841-mervin#23504
Wiek : 30 lat
Zawód : Minister Finansów i Skarbu Państwa

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Re: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow EmptySob Maj 10, 2014 10:40 pm

:cccccccccccccc

Słysząc słowa Barta zaśmiał się z autentycznym rozbawieniem.
Zdaje się, że nie masz pojęcia, ilu oślizgłych Kapitolińczyków grzeje wysokie posadki u Coin, co? Nawet nie masz się co z nimi równać pod tym względem, uwierz – powiedział, wyciągając rękę, żeby go poklepać po ramieniu i nie mogąc się powstrzymać od cichego śmiechu. – Liczą się zdolności oratorskie i dobre znajomości, Bart. W dzisiejszym świecie to te dwie umiejętności zapewniają dobrą przyszłość. Jesteś pisarzem, więc na pewno masz gadane. A co do znajomości… jedną, nieskromnie powiem, że cenną, już masz. To zawsze jakiś początek – stwierdził lekko, wzruszając ramionami, jakby cała ta sytuacja była prosta, a znalezienie jej rozwiązania wręcz banalne. Byłoby pięknie, gdyby to oddawało rzeczywistość, ale niestety jednak jej nie oddawało. Mervin jednak chciał, żeby Bart wiedział, że ma go po swojej stronie i wystarczy jedno jego słowo, a na pewno się za nim wstawi. To był naprawdę spory gest ze strony Farlane’a, który zazwyczaj nie proponował takich rozwiązań w sprawach, w których nie miał jakiegoś zysku, ale Crow nie musiał o tym wiedzieć.
Widzę, że pisanie książek to naprawdę niebezpieczna sprawa. – Uniósł jedną brew, dalej patrząc na mężczyznę sceptycznie, ale nie drążąc tematu. – Chyba, że własną krwią podpisywałeś cyrograf z diabłem, żeby mieć pewność, że twoja następna książka sprzeda się w dużym nakładzie, to rozumiem – dodał po chwili, ot, taki suchy żarcik na rozbawienie wyjątkowo ponurego (chociaż rzadko kiedy był inny) Barta. Nie wspomniał jednak, że uważa, iż z taką tematyką powieści żadne z jego dzieł nie stanie się bestsellerem. Czytał jego książkę, jedną i w dodatku nie w całości, bo skończył po pierwszej homoseksualnej scenie, uznając, że to kompletnie nie jest jego bajka. Pozostali rebelianci pewnie mieliby podobnie do jego opinii zdanie, Dystryktczycy nie byli tak tolerancyjni jak Kapitolińczycy.
Nie zauważyłeś tej nagłej epidemii? Chłopie, naprawdę za rzadko wychodzisz. – Pokręcił głową z uśmiechem, po raz kolejny odnajdując prawdę w słowach, że artyści żyją tylko we własnym świecie, mało dbając o ten realny. Pytanie Barta zbył uprzejmym wzruszeniem ramionami, nie mówiąc, że uważa, że lekarstwo na nową chorobę można było łatwo wytworzyć w kapitolińskich laboratoriach, a Coin w tej całej misji miała jakiś inny cel. Ściany mają uszy, o pewnych rzeczach lepiej jest nie mówić głośno, zwłaszcza, jeśli to tylko domysły.
Córki nie potrafisz przypilnować? – zapytał, zanim zdążył się powstrzymać. Wiedział, że Bart wolałby nie słyszeć takiego pytania. – A weny proponuję poszukać gdzieś poza mieszkaniem. I wyjątkowo nie mam tu na myśli żadnego pubu. Przez rzadkie dostawy prądu niebo nocą powinno być pięknie widoczne, może spróbuj z tym? – rzucił luźną propozycją. O wiele bardziej wolał jednak rozmawiać o Barcie, niż o sobie. Bo co miał powiedzieć „wszystko w porządku, wczoraj wieczorem nie wypiłem ani kropelki alkoholu, więc to był ten wyjątkowy czas, kiedy chodziłem trzeźwy”?
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Bartholomew Crow Empty
PisanieTemat: Re: Bartholomew Crow   Bartholomew Crow Empty

Powrót do góry Go down
 

Bartholomew Crow

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Bartholomew Crow
» Lucy Crow
» Lucy Crow
» Lucy Crow
» Lucy Crow

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-