Wiek : 31 Zawód : Prowadzę kasyno Przy sobie : karty do gry, zapałki, prawo jazdy
Temat: Bent Sargeant Pon Mar 17, 2014 10:21 pm
*Jasper Bentley Sargeant*
ft. *Andrew Cooper*
data i miejsce urodzenia
*1 XII 2042 - Siódemka*
miejsce zamieszkania
*Siódemka -> Dzielnica Rebeliantów*
zatrudnienie
*Dyrektor 'Lucky Coin'*
Rodzina
♦ Robinett Sargeant - mamusia. Po niej odziedziczyłem nazwisko. Lecz niestety tylko to. Umarła po moim urodzeniu. Nie wiem, czy powinienem siebie za to obwiniać.
♣ Frederick Daignault - tatuś. Człowiek, którego nigdy nie chciałbym zobaczyć, ze względu na historię z Robinett. Nie wiem, co bym zrobił, trafiając na niego. To niewiarygodne, kim został w swoim życiu, a jaką miał przeszłość. Nie śmiałbym nawet nazwać go ojcem.
♥ Artemida Svann - opiekunka zastępcza, czyli rodzina zastępcza w Dystrykcie Siódmym. Zmarła zamordowana na skutek powiązania ze zwycięzcą Igrzysk Głodowych.
♠ Leander Sargeant - braciszek bliźniak. W wieku osiemnastu lat brał udział w 52. Igrzyskach Głodowych. Wygrał i zabrał nas obojgu do Kapitolu. Zająłem się jego utrzymaniem, ale zmarł na gruźlicę.
♦ Daisy Daignault - dwa razy młodsza siostrzyczka. Urodzona w Kapitolu, podczas gdy ja musiałem użerać się ze wszystkimi trudami życia. Ale nie mam do niej żalu, to nie jej wina. Miała dwa lata, gdy przybyłem do Kapitolu.
♣ Violet Daignault - starsze dziecko Fredericka. Popełniła samobójstwo po wejściu do Kwartału.
♥ Cordelia Snow - zwyciężczyni Igrzysk. To daleka rodzina, ale wciąż jakaś. Nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że mógłbym być spokrewniony ze swoim tyranem, nie mówiąc już o jednej ze Zwyciężczyń Igrzysk.
Historia
Do Daisy Daignault
Hej. Wiele razy pisałem ten list, nie wiedząc kiedy i jak przekazać Ci jego treść. Nazywam się Bent Sargeant i jestem synem Fredericka Daignault oraz Robinett S. I to nie pomylony adres, więc nie wyrzucaj tego świstka tak szybko. Chcę tylko żebyś wiedziała przede wszystkim, że Twój ojciec to oszust. Ułożył sobie życie na zwłokach innych, spalając za sobą wszystkie mosty. Ten krótki wstęp pewnie niewiele Ci mówi i brzmię jakbym się z choinki urwał, ale... może zacznę od początku. Urodziłem się w Kapitolu razem z moim bratem, Leandrem. Nie poznaję za bardzo żadnego z moich rodziców, bo moja mama, Robinett, umarła niedługo po porodzie, a ojciec... po prostu uciekł. Gdzieś. Może był za młody, a może zbyt strachliwy w stosunku do nietypowych sytuacji. Można powiedzieć, że od samego momentu narodzin zaczęliśmy być traktowani jako problem, który trzeba przekazać dalej. Nie mogłem przecież mieszkać w kapitolińskim szpitalu przez osiemnaście lat, do tego razem z bratem. Tak samo wszystkie rodziny w Kapitolu były zbyt "godne", żeby otrzymać dwójkę podrzutków. Tu nie ma organizacji charytatywnych, a przynajmniej nie było nigdy, gdy były potrzebne. Większość rzeczy w życiu przychodzi za późno. Wracając, zostaliśmy potraktowani jak nadprogramowe produkty i odesłani tam, gdzie należymy - na stos. Stos bezwartościowych ludzi, którzy wyrzekają się godnego życia, żeby kapitolińskie świnie mogły nasiąknąć pychą jak gąbki. Niewiele brakowało, a mogliśmy zostać odesłani do Dwunastki. Albo i gorzej. Po jakimś czasie Artemida Svann, działaczka charytatywna z Siódemki przygarnęła nas do swojego domu. Nigdy nie poznała naszej historii, bo wciśnięto jej kit, że osoba trzecia zostawiła nas w szpitalu. Najprawdopodobniej Frederick dał w łapę komu trzeba, odchodząc ze słowami 'Nic nie wiem o dzieciach'. We trójkę osiedliśmy w Siódemce. Spokojne miejsce, powinnaś kiedyś odwiedzić. Jak tylko ją odbudują. Od niedługo po urodzeniu rozpocząłem życie i edukację tam. Podobała mi się idea 'drzewiastego Dystryktu' i to, że papieru zawsze było pod dostatkiem. Często mogłem rysować i pisać listy. Dlatego wykształciłem u siebie kaligrafię, którą teraz widzisz. Humanizm ani sztuka jednak nigdy mnie nie kręciły, bardziej szedłem w kierunku biznesu i większych zysków. Na dodatek pasjonowałem się chemią, to znaczy, moim celem w tym było tworzenie harcerskich dowcipów, jak znikający atrament lub wybuchające pióro. Leander zachowywał się praktycznie identycznie jak ja, co czasem było denerwujące. Kiedy razem coś zrobiliśmy zawsze starałem się brać winę na siebie. Dziwiło mnie, że mój brat nie postępował podobnie, ale przynajmniej wtedy obrywało jedno z nas, a nie obaj. W związku z tym wychowawca mówił, że często zaczepiam koleżanki i wykręcam wszystkim jakieś numery. Możliwe, ale to lepsze niż być takim strzępkiem nerwów jak ten staruch. Zamieszkał z teściami, bo jego żona trochę się zabawiła. I zmarła. To znaczy że ją zaniedbał. Ale może trochę za dużo opowiadam o sobie, nie przechodząc do tego, co istotne. Z wiekiem przybywało mi rozumu, podczas gdy Artemida starzała się. Zachorowała na Alzheimera. Stanęło na tym że to my zaczęliśmy się nią opiekować, co zabierało nam czas wolny a czasem i ten do pracy. Do tamtej pory utrzymywaliśmy się z jej renty, ale jak wiadomo choroba wymaga środków, więc musiałem podjąć pracę, podczas gdy Lean miał uczyć się, żeby później móc solidniej zarabiać. I w ten sposób dobiliśmy do osiemnastu lat. Tylko że jedno z nas zostało wybrane do tych całych Igrzysk. To może głupie, ale nigdy nie przejmowałem się, że zostanę na nie wylosowany. Wiedziałem, że dałbym radę, o czym przekonałem się ostatecznie, gdy Lean wygrał. Jednak oglądając to wszystko na żywo, przy kamerach, poczułem że nie wiedziałbym, czy umiałbym przetrwać. I wtedy pierwszy raz zaczęło mnie nurtować, jak bardzo różni możemy być. I tak wraz z Leanem pojechaliśmy do Kapitolu. Więzy krwi nie łączyły nas z Artemidą, a ona była stara i schorowana, czyli nieużyteczna dla Kapitolu. Zabronili nam ją zabrać. Musieliśmy pożegnać się także ze znajomymi. Streszczając: zostawiliśmy wszystko w tyle i skoczyliśmy trampoliną w przyszłość. I tym sposobem musieliśmy pożegnać się z jedynym bezpiecznym miejscem i osobą, do której możemy zawsze wrócić. Niedługo potem zachorowałem na białaczkę. Przeszczep szpiku kostnego oczywiście nie był problemem. Jak zwykle - nie martwiłem się niczym. Bo jakoś się uda. A najwyżej nie. Możliwości są tylko dwie. Po rekonwalescencji doszedłem do siebie, jednak widziałem, jak Leander słabnie z moim powrotem do sił. Nie mogłem jednak nic zrobić i nie mogłem tego za bardzo wytłumaczyć. To było jak w filmie. Jakaś studentka nie umyła przyrządów i nieszczęście gotowe. I to wszystko zakończyło się śmiercią. W ten sposób jedno utrzymało przy życiu drugie. Trafiłem do rebelii. Fajna sprawa, jeśli czujesz się na językach połowy miasta. Po prostu, pewnego dnia jakiś mężczyzna wykorzystał moją desperację i przyszedł do mieszkania. Wtedy kręciło się wiele plotek na temat, że to mój brat wygrał Igrzyska Śmierci, a ja spijam śmietankę. Nie mogłem tak żyć. Zniknąłem, zostawiając wszystko w tyle. Spotkałem nawet kilku przyjaciół z Dystryktu 7 w szeregach rebeliantów. Miałem nawet kobietę... ale chyba nie interesuje Cię jak się nazywała. Nieważne. I tak przeniknąłem do powstańców. Wtedy miałem okazję dowiedzieć się więcej o tym, skąd pochodzimy i kto nas naprawdę urodził. Nasza opiekunka z Siódemki zawsze tłumaczyła nam, że nasze nazwisko brzmi Sargeant, lecz nie mówiła nam, skąd się wzięło. Może zapomniała. Może jej nie powiedzieli. Ale ten szczegół wiele mi dał. Dokumentacja kapitolińskich akt doprowadziła mnie do naszej matki, czyli Robinette. Ale nie poprzestałem na tym na tym. Zbadałem jej historię, edukację, karierę i doszedłem do jej starych znajomości. Nie wiedzieli, że urodziła te dzieci. Najprawdopodobniej powiedziano im, że umarły. Powiedział im to Frederick, czyli ojciec, zarówno Twój jak i mój, naszej siostry i naszego brata. Dowiedziałem się o nim więcej. Miał dwójkę innych dzieci. Po prostu nas zastąpił. Może wolał kobiety... no wiesz. Rebelia trwała dalej, aż w końcu Alma zajęła się wszystkim na poważnie. Wkroczyła potężnie na Arenę, a potem do Kapitolu. Wielu ludzi ucierpiało po obu stronach, czego na pewno masz świadomość. Nie obchodzi mnie to jednak. Wszyscy wiemy jak się stało. Igrzyska powinny zostać powstrzymane tu i teraz. To nie ma już najmniejszego sensu, jeśli Dystryktów nie ma, a panem jest pogrążone w niezwracającym się kryzysie. Jedynym stosownym sposobem na utrzymanie się wydawało mi się otworzenie kasyna w wynajętym lokalu o dobrym stanie. Drobna renowacja oraz mała pożyczka od... przyjaciela. I mogłem utrzymać się sam. Ale dzisiaj jestem samotny. Rozstałem się z moją partnerką sprzed Rebelii. Cała moja rodzina nie żyje. Zostałaś mi tylko Ty, Frederick i Twoja matka, jeśli w ogóle możemy to tak nazwać. Oprócz tego dowiedziałem się, że będąc spokrewniony z Tobą jestem spokrewniony z Cordelią Snow, zwyciężczynią Igrzysk. Ale najpierw chcę zakończyć list, który piszę od 13 lat. Pechowa liczba. Nie żebym wierzył w przesądy. Przepraszam, że jestem po drugiej stronie muru. I wiesz co? Stwierdziłem, że Frederick nie do końca jest temu winny. Ale wiem, że nie chcę nazywać go swoim ojcem. I po prostu. W rzeczywistości powinienem być mu wdzięczny że żyję. Ale nie chcę go spotkać nigdy w życiu. Bo nie wiem, czy nie mógłbym go przypadkiem skrzywdzić. Natomiast chciałbym zobaczyć Ciebie. Nie wiem, ile możemy mieć wspólnego. Nie pisałem tego listu przez 13 lat, bo Ty miałaś dwa latka, a Twoja siostra i tak była za młoda. A teraz... nie doczekała. Dzisiaj wiem, że masz piętnaście lat. Mieszkasz za murowaną ścianą. Gryziesz ziemię, głodujesz, jesteś na dnie. Zawsze kiedy będziesz szukała schronienia, albo uda Ci się wyjść, możesz przyjść do mnie. Znajdziesz mnie w kasynie Lucky Coin, nad Moon River, w pobliżu mostu. Mam osobne mieszkanie trochę dalej, ale często śpię w biurze, więc szukaj mnie raczej tam. Mam nadzieję że przeczytasz ten list i swego czasu się spotkamy.
Braciszek Bent
Ciekawostki
♦ Umiem rysować, znam alfabet Morse'a i szyfruję wiadomości. ♣ Często śpię w biurze zamiast używać mieszkania. ♥ Lubię ciemnoniebieskie odcienie; kojarzą mi się z atramentem. ♠ Lubię orzechy każdego rodzaju. ♦ Podczas rebelii pracowałem jako szyfrator, telegrafista i komunikator. ♣ Potrafię udawać czyjś głos. ♥ Umiarkowanie znam chemię. ♠ Mam wyraźną kaligrafię. ♦ Używam drugiego imienia od urodzenia. Chociaż, to zależy od osoby z którą rozmawiam. ♣ Wszyscy nazywają mnie flirciarzem. ♥ Mam straszną manię bezpieczeństwa. ♠ Śpię znacznie dłużej niż powinienem. ♦ W mieszkaniu trzymam strzelbę i siekierę,czyli pamiątkę z Siódemki. ♣ Jestem pedantem. ♥ Nie potrafię tańczyć. ♠ Mam obsesję na punkcie sprawdzania godziny.